Re: Klub ASCEND
: 22 kwie 2020, 23:55
Mężczyzna, w przeciwieństwie do rozmówczyni, zdawał się kompletnie niezainteresowany otoczeniem. Łagodnie mówiąc, odebranie mu wzroku niewiele by zmieniło. Wpatrywał się pusto przed siebie, jedynie od czasu do czasu śledząc ruchy siedzącej obok Gorgony czy rzucając pogardliwe spojrzenie na barmana-robota. Gdy akurat nie wygłaszał tyrad na temat swoich mało popularnych poglądów, praktycznie się nie poruszał. Okupował jedynie miejsce na wysokim stołku, nienaturalnie sztywny, wyprostowany.
— Tak, taka właśnie jest prawda. Nie ma od niej odstępstw. Na każde pytanie istnieje odpowiedź, która jest prawdą. Jako ludzkość powinniśmy dążyć do poznania prawdy, poprzez zrozumienie jej poszczególnych elementów. Tacy jak ty, niestety, opóźniają nasz postęp. Rozwój duszy, rozwój moralny, rozwój intelektualny. Wybraliście postęp czysto fizyczny, sztuczną ewolucję — zaczął, kompletnie ignorując uwagę o zawarciu odpowiedzi w jednym zdaniu — A przekonuję tych, którzy chcą być przekonani. Rozmawiam z tymi, którzy chcą rozmawiać. Mam świadomość, że większości nie przekonam słowami. Tutaj potrzeba czegoś większego. Lecz i na to przyjdzie czas. Póki co, moje wywody muszą wystarczyć. Możesz podważać ich skuteczność ile tylko zechcesz, lecz wciąż rosnąca liczebność naszej Społeczności dowodzi, że są ludzie spragnieni prawdy.
Wychudzony idealista uśmiechnął się słabo, choć szczerze. Ton jego głosu raz jeszcze się zmienił. Nie było w nim ani żywiołowego fanatyzmu, ani chłodnego cynizmu. Zastąpił je spokój z... nutą rozbawienia. Akim odpuścił sobie również gestykulację, raz tylko wykonując od niechcenia machnięcie swoją biblią. Wokół nieco podkrążonych oczu uwidoczniły się kurze łapki. Zmarszczki na czole nieco się pogłębiły. Jego niezwykle ludzka twarz, tak niepasująca do otoczenia, doskonale zdradzała emocje. Podobnie zresztą, jak mowa jego ciała. Z każdą mijającą minutą jego zdenerwowanie zdawało się maleć, chociaż niezwykle sztywne, spięte ruchy towarzyszyły mu nieustannie. Pokusy tego kręgu piekła, których tak obawiał się mężczyzna w swetrze, nie był aż tak straszne. Nie osłabiły jego przekonań, a wręcz przeciwnie, umocniły je. Przynajmniej póki co.
— Touché. — Niemalże instynktownie pięść protezy zacisnęła się mocniej na książce, by po paru chwilach rozluźnić chwyt. — Relikt dawnych dni. Nie żeby cię to jakoś specjalnie obchodziło — odparł — Moje poglądy są natury czysto moralnej. Nie ma w nich elementów ekonomiczno-politycznych. W przeciwieństwie do wielu obecnych na tej sali, udało mi się zachować moje oryginalne przyrodzenie. Skoro już to sprostowałem... to tak, nie pasuję tutaj — w dość nietypowy dla siebie sposób, nie uraczył tego żadnym dodatkowym, przydługim komentarzem. Po prostu zamilkł (jak się okazało, potrafił to zrobić).
Przekręcił nieco głowę, aby odpowiedzieć na skierowanego ku niemu spojrzenie. Westchnął bezgłośnie, obserwując... cokolwiek Wężownica robiła. Ponownie, odpuścił sobie komentarz, zamiast tego odpowiadając na pytanie.
— Mam interes, nawet kilka. Zabawne natomiast, że wspominasz o śmierci za ideologię. Moje przekonania doprowadzą co najwyżej do mojej śmierci. Wasz bezmyślny hedonizm, w ogólnym rozrachunku, będzie kosztował o wiele, wiele więcej.
Otworzył usta, by kontynuować swoje moralizmy, nazywane przez niektórych uroczo pierdoleniem głupot. Uprzedził go jednak jegomość, wchodząc mu w słowo. Kilka gróźb i komentarzy wywołało u niego wyraz zastanowienia, uwypuklający jedynie zmarszczki na jego czole. Jego wzrok podążył za ochroniarzem, gdy ten oddalał się w kierunku loży. Cokolwiek planował wcześniej powiedzieć, albo uznał za nieważne, albo zdążył o tym zapomnieć. Zamiast tego, jego płuca wyrzuciły z siebie tylko niskie, gardłowe:
— Hm.
— Tak, taka właśnie jest prawda. Nie ma od niej odstępstw. Na każde pytanie istnieje odpowiedź, która jest prawdą. Jako ludzkość powinniśmy dążyć do poznania prawdy, poprzez zrozumienie jej poszczególnych elementów. Tacy jak ty, niestety, opóźniają nasz postęp. Rozwój duszy, rozwój moralny, rozwój intelektualny. Wybraliście postęp czysto fizyczny, sztuczną ewolucję — zaczął, kompletnie ignorując uwagę o zawarciu odpowiedzi w jednym zdaniu — A przekonuję tych, którzy chcą być przekonani. Rozmawiam z tymi, którzy chcą rozmawiać. Mam świadomość, że większości nie przekonam słowami. Tutaj potrzeba czegoś większego. Lecz i na to przyjdzie czas. Póki co, moje wywody muszą wystarczyć. Możesz podważać ich skuteczność ile tylko zechcesz, lecz wciąż rosnąca liczebność naszej Społeczności dowodzi, że są ludzie spragnieni prawdy.
Wychudzony idealista uśmiechnął się słabo, choć szczerze. Ton jego głosu raz jeszcze się zmienił. Nie było w nim ani żywiołowego fanatyzmu, ani chłodnego cynizmu. Zastąpił je spokój z... nutą rozbawienia. Akim odpuścił sobie również gestykulację, raz tylko wykonując od niechcenia machnięcie swoją biblią. Wokół nieco podkrążonych oczu uwidoczniły się kurze łapki. Zmarszczki na czole nieco się pogłębiły. Jego niezwykle ludzka twarz, tak niepasująca do otoczenia, doskonale zdradzała emocje. Podobnie zresztą, jak mowa jego ciała. Z każdą mijającą minutą jego zdenerwowanie zdawało się maleć, chociaż niezwykle sztywne, spięte ruchy towarzyszyły mu nieustannie. Pokusy tego kręgu piekła, których tak obawiał się mężczyzna w swetrze, nie był aż tak straszne. Nie osłabiły jego przekonań, a wręcz przeciwnie, umocniły je. Przynajmniej póki co.
— Touché. — Niemalże instynktownie pięść protezy zacisnęła się mocniej na książce, by po paru chwilach rozluźnić chwyt. — Relikt dawnych dni. Nie żeby cię to jakoś specjalnie obchodziło — odparł — Moje poglądy są natury czysto moralnej. Nie ma w nich elementów ekonomiczno-politycznych. W przeciwieństwie do wielu obecnych na tej sali, udało mi się zachować moje oryginalne przyrodzenie. Skoro już to sprostowałem... to tak, nie pasuję tutaj — w dość nietypowy dla siebie sposób, nie uraczył tego żadnym dodatkowym, przydługim komentarzem. Po prostu zamilkł (jak się okazało, potrafił to zrobić).
Przekręcił nieco głowę, aby odpowiedzieć na skierowanego ku niemu spojrzenie. Westchnął bezgłośnie, obserwując... cokolwiek Wężownica robiła. Ponownie, odpuścił sobie komentarz, zamiast tego odpowiadając na pytanie.
— Mam interes, nawet kilka. Zabawne natomiast, że wspominasz o śmierci za ideologię. Moje przekonania doprowadzą co najwyżej do mojej śmierci. Wasz bezmyślny hedonizm, w ogólnym rozrachunku, będzie kosztował o wiele, wiele więcej.
Otworzył usta, by kontynuować swoje moralizmy, nazywane przez niektórych uroczo pierdoleniem głupot. Uprzedził go jednak jegomość, wchodząc mu w słowo. Kilka gróźb i komentarzy wywołało u niego wyraz zastanowienia, uwypuklający jedynie zmarszczki na jego czole. Jego wzrok podążył za ochroniarzem, gdy ten oddalał się w kierunku loży. Cokolwiek planował wcześniej powiedzieć, albo uznał za nieważne, albo zdążył o tym zapomnieć. Zamiast tego, jego płuca wyrzuciły z siebie tylko niskie, gardłowe:
— Hm.