Tawerna „Pod Kotwicą”

Obrazek

Mewy wrzeszczą, ryby śmierdzą, a cła przyprawiają o zawał importerów. To słynny novigradzki port. Tu siła towarów przybywa i opuszcza miasto drogą morską, surowymi opłatami karmiąc wiecznie nienasycone skarbce. Oraz kieszenie świątobliwych.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 19 paź 2018, 13:12

Obrazek
Już nie wrócę na morze
Nigdy więcej, o nie!
Wreszcie koniec włóczęgi,
Na pewno to wiem!
— Popularna redańska szanta




Powiedzieć, że „Kotwica” niewiele różni się od innych portowych knajp i spelun Wolnego Miasta to błąd syntaktyczny, gdyż dzierży ona honorowy laur jako najstarsza tawerna Novigradu i to wszystkie pozostałe co najwyżej niewiele różnią się od niej. Stojąca obok Urzędu Portowego wiekowa knajpa to ulubione miejsce wszelkiej maści żeglarzy, którzy po zejściu z pokładu chcieliby dla odmiany pochwiać się na stałym lądzie. Jej skromne progi spełniają wszystkie potrzeby oraz wyobrażenia o idealnej tawernie. Nie brakuje tu ani szant, ani rumu, ani walenia się po mordach przy akompaniamencie tych pierwszych i inspiracji tym drugim. Wnętrze skrzypi od drewna jak stara łajba, a spowijające je opary dymu są tak gęste, że schowałby się w nich „Latający Kovirczyk” z postawionym marsżaglem. Jedna Sedna wie, ilu marynarzy zachodzi tu w przypadających na wieczór godzinach szczytu, ale każdy pije i szczerzy się do dziewek za dwóch. Jeśli ma za co i czym. Zawijają przygnani wiatrami ze wszystkich zakamarków Wielkiego Morza, przywożąc wieści i niestworzone historie. Kto rzyga przez burty i pod stoły, a pływa najwyżej nosem w polewce nie zjedna sobie szacunku bywalców. Będzie najwyżej tolerowany — jak szczur pod pokładem.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 22 lis 2018, 20:04

Trafił do portu. A z portu do środka, witany rozjęczanym tonem starych skrzypek rąbanych smykiem przez jakiegoś zasuszonego wiarusa przy wejściu. Większość stolików obsadzona, choć niekompletnie, a i nie brakowało krążących między nimi jegomościów, w większości ubranych typowo po marynarsku i po marynarsku zachlanych. Występujących wyłącznie w dwóch odmianach – albo tykowatych jak maszty i żylastych, albo szerokich jak baryły piwa z mięśniami jak balerony połyskującymi spod podwiniętych rękawów i rozpiętych koszul. Co bardziej pijani, zahaczyli o niego z bara, nie wiada czy przez brak równowagi, czy w zwyczajowej zaczepce. Faktem jest, że ci bardziej trzeźwi schodzili mu z drogi, przyglądając mu się tyle ciekawie, choć niezbyt ostentacyjnie, kamuflując ten fakt niby prowadzoną rozmową, czy wychyleniem kufla. W porównaniu z innymi miejscami o tej porze było tu nawet tłoczno. Nie było się czemu nadto dziwić, marynarze jak i obcokrajowcy - a miejsce było spędem obydwu tych grup - mieli swoje własne prawa, z którym jednym z podstawowych stanowiło o przehulaniu całej swojej wypłaty w najbliższym porcie. Patrząc po sali dało dostrzec się pewien porządek, według którego byli usadzeni. Przewoźnicy i handlowcy kupili się do przewoźników i handlowców, zajmując stoły na skraju sali, grupując się według załóg. Wiarusy i wilki morskie, chudzi jak szczapy i poorani wiatrem, lgnęli do środka sali, albo szynkwasowi, pochylając się nad nim, by zamieniać kilka słów z sobie podobnymi i podsłuchać coś ciekawego. Widział też jeden tutejszy odpowiednik możnego, postawnego faceta w czymś na kształt munduru, z inkrustowanym kordelasem u boku i oparzeliną na lewej dłoni. Otoczony dziewkami i sobie podobnymi facetami, skrzypiącymi od skór i pobrzękującymi od sprzączek. W kącie wypatrzył niezawodnie morskich piechociarzy, w grubych kurtach z kolczymi rękawami, z bronią wyłożoną na stół, powoli i w milczeniu robiących gąsior gorzały. Zaraz koło nich, kilku hałaśliwych wyspiarzy, mieniących się kolorowymi klanowymi barwami, dopingujących się wzajem podczas siłowania na rękę połączonego z małą biesiadą na zawalonym żarciem stole.
Opalony facet za szynkwasem, wyglądający na mocno wczorajszego, a nawet takiego, który schlał się na własnej stypie, nie pytał go o nic. Widząc, że się zbliża bez słowa nalał mu pełny kufel piwa i podsunął pod nos. Jego prawa graba opadła niemal bezwładnie na blat w geście sugerującym wezwanie do zapłaty.
Zgubiłem swoją kolejkę. Nie widziałeś jej? — tym, który zapytał, był siedzący po jego prawej stronie facet w sznurowanej koszuli, porządnych spodniach i wysokich butach. Jego zarost, nienagannie przystrzyżony wąs i bródka upodobniały go raczej do żigolaka niż żeglarza, podobnie jak potargana, półdługa czupryna falistych włosów, wyglądająca jak wyciągnięta babie prosto spomiędzy ud. — Paser. Przez dwa es. Nazwisko, nie profesja. Chociaż, gdyby znalazł się popyt, kto wie? No, i gdyby nie dwie małe przeszkody, to też. — Gadał jak nawalony. I trochę poruszał się w podobny sposób, wnioskując z jego gestów. Daleko było mu jednak do bełkotu albo rzygania, a ciemne oczy choć zeszklone i nieco rozbiegane miały w sobie jakąś przyrodzoną bystrość.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 22 lis 2018, 22:44

Wyjął z mieszka monetę - dokładnie to koronę. Ale nie dał jej właścicielowi, jeszcze nie. Nie w smak mu jednak było czynić jakieś teatralne gesty, tedy odezwał się zaraz. - Zjeść coś macie? Coś porządnego, byleby nie ryba... - Nawet i w portowej knajpie, nawet jeśli świeżutka, za rybami po prostu nie przepadał i już. Tak czy siak, jeśli usłyszał twierdzącą odpowiedź, położył monetę na dłoni i począł się rozglądać za jakimś miejscem do siedzenia a przynajmniej taki miał plan, żeby się rozejrzeć. No ale został zagadany...
- Nie, nie widziałem. - Facet wyglądał, jakby się nabrał tego, co to teraz młodzież lubi... No, tego, no... Świstechu czy jakoś tak. Takie odniósł wrażenie. - Wybacz, ale nie interesuje mnie, jak tam się przedstawia Twoja godność. Nie szukam towarzystwa. - Odwrócił się i zaczął rozglądać za jakimś spokojnym miejscem w kącie, żeby przywarować na chwilę, zjeść spokojnie i napić się z dala od wścibskich natrętów i tego typu towarzystwa o które wcale się nie prosił.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 22 lis 2018, 23:56

Facet po drugiej stronie szynkwasu kiwnął głową na potwierdzenie, prawie się od tego kiwnięcia przewracając. Następnie uniósł powoli jedną ręką, co okazało się przywołaniem służki, której skinięciem wskazał na Daliusa, a ta obejrzała go od stóp do głów.
Pieczone nogi kuraka i tłuczone kartofle z koprem? — zapytała, w niepojęty sposób natychmiast domyślając się o co chodzi, jakby miał te nogi i kartofle wyrysowane na czole. Jak na tawernę, gdzie nawet ryba była wcale drogim daniem, należało uznać to za wcale bogaty jadłospis. W wielu miastach Kontynentu, w tawernach serwowało się tylko piwo i gorzałę, a z dań – wrzątek. Właściciel, mając akuratnie zwieszoną głowę, po niedawnym kiwnięciu, dostrzegł też w końcu, że wojownik sięgnął do kabzy po złotą monetę. Widząc to, wykazał się bystrością i postawił przed nim drugi napełniony kufel, większy niż poprzedni o jakieś półtora raza. Obydwa dla niego.
Bierz co możesz i nie oddawaj — rzekł sentencjonalnie poszukiwacz zaginionej kolejki i dziw, nad dziwy, odpierdolił się za pierwszym razem.
Rozglądając się znalazł jedno wolne miejsce, a zaraz za szynkwasem po prawej. Między kuchnią a stolikiem, gdzie ryży niziołek w niebieskich marynarskich łachach oraz opalony facet wytatuowany po sam czubek głowy toczyli rozmowę nad rozłożonymi na stole kartami.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 23 lis 2018, 7:25

Liczył raczej na chleb i przypalone mięso, być może jakąś cienką polewkę, ale skoro dawali nogi kurczaka i tłuczone kartofle, to i czemu by, kurwa, nie. Przytaknął, że mu pasuje, z pewnym zadowoleniem przyjrzał się podanej pincie piwa i nawet coś tam pod nosem mruknął w ramach uznania. Oczywiście już zapłacił.

Urzekł go tym ten ćpun, że się odwalił. Tedy, i z racji poprawionego nastroju, podsunął mu mniejszy kufel z napitkiem. - Tak, bierz, co dają i... tak dalej. - Mruknął, ruszając do upatrzonego przez siebie stolika, który wcale mu nawet i pasował. Nie szukał sobie towarzystwa, to prawda, ale w takim miejscu był na nie skazany, nawet jeśli siedziało gdzieś dalej. Nie sposób przecież ignorować tych wszystkich gości i udawać, że ich nie ma. Ot, czasem z ranka trafi się na pustą gospodę i śniadanie będzie spokojne a czasem... Trafisz na godziny szczytu. Choć te pewnie nastąpią wieczorem.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 23 lis 2018, 14:11

Ha! — skwitował niespodziewanie obdarowany kuflem. — Piwo? — zdziwił się jeszcze na odchodne, jak gdyby spodziewał się tam kompotu z suszonych skarabeuszy. W myśl niedawno wypowiedzianej na głos zasady, nie pogardził i wyduldał wszystko do dna, zanim Dalius zdążył usiąść przy upatrzonym stoliku. W ślad za nim przyszła kolejna pinta piwa doniesiona przez kobietę, która odebrała jego zamówienie na nogi ziemniaka i tłuczone kuraki z koprem. W towarzystwie dwóch kufli oczekiwał na zamówienie, które zostało dostarczone mu wkrótce potem.
Siedzący opodal niziołek tłumaczył swojemu kompanowi zasady gry w jakąś krasnoludzką grę karcianą, rojącą się od potencjalnych zagrań, renonsów, trumfów i szlemów i innego cholerstwa. Wydziarany kompan, nie odzywający się słowem od początku instruktażu kolegi, zdawał się słuchać tego wszystkiego jak świnia grzmotów. Siłą rzeczy zewsząd dobiegały go też rozmowy reszty bywalców, a raczej ich strzępy, wyławiane mimowolnie z gwaru ludnej sali. Głównymi tematami o tej porze była praca – a czy kto nie szuka cieśli okrętowego, a to ile by wziął wykwalifikowany nawigator i czemu, u kaduka, tak drogo, i czy to prawda z tymi żelaznymi ptakami na Inis Porhoet. Poza tym o werbowaniu na okręty i o doli żołnierza na statku – gdzie, najlepiej, na jak długo, których kapitanów się wystrzegać i co jest najlepsze na szkorbut (dotychczas najciekawszą propozycja był atrament z mątwy). Jeden gość z przejęciem zarzekał się, że widział smoka na własne oczy i to zaraz tutaj, u wybrzeży, gdzie leży Novigrad. Drugi, że kupiec Smoliwąs werbuje na wyprawę na dalekie Skellige, i myśli nad tym czy by się nie zgłosić razem z Kipem i Mariem. Jakiś pijak półleżący dwa stoły pierdolił sam do siebie, że dzieciaki kogoś lub czegoś, co brzmiało jak Onejsforus wyglądają jak pokraczne dziwolągi i tylko patrzeć jak zapuszczą skrzela.
No, a jedzenie było w porządku, choć w przeciwieństwie do tego, co szło tutaj usłyszeć - zupełnie bez polotu.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 23 lis 2018, 16:18

Plotki, ploteczki i pierdoły - nic, co by go ciekawiło. Jedzenie też jakieś takie jakby bez smaku, ale z tym też niewiele mógł zrobić. No, najwyżej podejść do gospodarza i mu wytknąć, na co ten pewnie by mu odpowiedział w najlepszym razie wzruszeniem ramion - klienteli, widać, miał tyle, że się nijak jednym oberwańcem z koroną przejmować nie musiał.

Zjadł, co miał zjeść i wypił, co było do wypicia a potem od stołu wstał i ruszył ku wyjściu, żeby wrócić na arenę. Już, może go kto śledził a może nie, może ktoś się dowie a może nie... Nie miał póki co głowy do tego i po prostu sobie poszedł. Może trochę go korciło, żeby ponapierdalać się z kimś na pięści albo siłować się na rękę, od tak, dla sportu, ale przemyślawszy sprawę zrezygnował i jeśli nic go nie zatrzymywało, wyszedł.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 23 lis 2018, 21:01

Może ktoś, kto śledził. Może nie. W końcu zwrócił na siebie nieco uwagi na wejściu, a w miejscu takim jak to, uczucie bycia obserwowanym było całkiem natural…
Nie uszedł daleko od stołu, kiedy po swojej prawej stronie usłyszał raban towarzyszący obalaniu się czegoś na deski. Na krótko przed nim słyszał wołający go głos karczemnej dziewki, która przyniosła mu wcześniej posiłek i doniosła drugi kufel. Kiedy miał okazję odwrócić się w jej stronę, zorientował się, że zamiarowała donieść mu i trzeci, który obecnie spoczywał rozbity i rozlany na ziemi. I nie byłaby to może żadna sensacja, gdyby nie fakt, że razem z nim spoczywał tam również półelf z gospody „Domowe Ognisko”, którą był przed chwila opuścił. Z rękawem przemoczonym od piwia, trzeszcząc cienkim szkłem deptanym pod obcasami, dźwigał się niezgrabnie z ziemi, mierząc Daliusa nienawistnym wzrokiem, jakby to za jego sprawą znalazł się właśnie na deskach. Na dobrą sprawę, pośrednio można było go uznać za winnego, gdyż ani obecności metysa ani niniejszego wypadek z pewnością nie szło zaliczyć w poczet osobliwych przypadków ani rzadkich zbiegów okoliczności. Ewidentnie starał się ukrywać, podążając śladem Daliusa, co do tej pory nawet mu wychodziło, lecz na chwilę obecną – oprócz Bladego - przyglądało mu się z pół knajpy. Skrzypek przy wejściu przestał na moment grać, punktując nagły upadek przeciągłym tonem swojego instrumentu. Jeden z rozochoconych wyspiarzy, którzy niedawno siłowali się na rękę, rozbił kolejną szklanicę na ziemi, krzycząc „hael!”, uznając że się zaczęło. Ktoś zaszemrał, ktoś inny pokazał mieszańca paluchem. Dobrze ubrany jegomość z kordelasem u boku, zarechotał rubasznie, a śmiechy dwóch wypindrzonych cycatek zawtórowały mu jak na komendę falsetem, niby zniekształcone echo.
On chce się z tobą spotkać. Samemu. W lesie, przy kurhanach — wycedził zły i upokorzony, łypiąc na towarzystwo i samego rycerza, decydując się na otwarte karty wobec bezcelowości pozostałych rozwiązań lub zwyczajnym ich braku.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 23 lis 2018, 22:03

Czasem po prostu w życiu się nie układa. Na targu spotkasz swoją teściową, spacerując z żoną wpadniesz na swoją kochankę, albo po prostu wdepniesz w gówno. Niezależnie od tego jednak, w jak głębokim gównie tkwił teraz Dalius i na ile zdawał sobie z tego sprawę, ten drobny incydent sprawił, że się uśmiechnął. Naprawdę, kurwa, szczerze uśmiechnął. No dobra, to był bardzo złośliwy, perfidny uśmiech.
- Doprawdy? On? Ze mną?... - Tu wskazał kciukiem na swoją, niekoniecznie skromną osobę i zbliżać się zaczął powoli, gotów w każdej chwili dopaść metysa, zanim się zawinie. - I to jeszcze w jakimś parszywym miejscu, tak? Cholernie interesujące. Na początek chciałbym się zapytać, co to za On? Ale... - Tu znowu się uśmiechnął. - Zanim zapytam, parszywy szczurze, oddaj pani za kufel, któryś potłukł, próbując mnie prześladować. W innym wypadku nauczę Cię moresu, albowiem widać, że nie umiesz się zachować. - Położył rękę na biodrze. Trzymał dystans i to spory - w tej pozycji źle się wchodziło w jakąkolwiek konfrontację. - To jak?... Płacisz czy może pojedynek, co? - A co tam, dał mu do wyboru honorową opcję. Choć spodziewał się, że mieszaniec może nie być honorowym osobnikiem i nie wykluczone, że zaraz mu skoczy do gardła.

Tak to załatwia redańska szlachta, gdy wreszcie się przeciwnik pokaże... Kurwo.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 23 lis 2018, 23:15

Czasem tkwisz w gównie po pas, czasem w nie wdepniesz. „Gówno chodzi po ludziach” jak powiedziałby pewien medykus, powtarzający pewnego poetę. Obecna sytuacja nie tylko to potwierdzała, ale dowodziła, że nie oszczędzało ono nawet tych, którzy ludźmi byli tylko w połowie. Metys nie cofnął się. W jakiś dziwny sposób udzieliła mu się szczerość szlachcica i beznadziejna oczywistość sytuacji, w której się znalazł. Na tyle, by mimo początkowego oporu i jego własne wargi rozjechały się w uśmiechu. Wilczym i rozbrajającym zarazem. Siedząca najbliżej gromada gapiów wydała z siebie unisono niskie i przeciągłe „ouuu” po słowach Daliusa, wyrażające uznanie i pełne napięcia oczekiwanie na rozwój wydarzeń. Choć liczba zebranych gęstniała z każdą sekundą, kupiąc się wkoło wokół wojownika, kobiety i metysa, gwar nie przybierał na sile, a stopniowo się uciszał, tak, by dało się podsłuchać o czym gadają.
Koniec z końców, mieszaniec spełnił obydwie prośby. Dokładnie i bez ociągań, choć na swój pokrętny, właściwy mieszańcom sposób, czyniąc to ostentacyjnie i w odwrotnej kolejności.
Lubart von Barsta czeka przy kurhanach! — zaczął, podnosząc głos, by być słyszanym pomimo resztek hałasu w tle, rozpościerając przy tym ramiona niby niby sztukmistrz w trakcie pokazu lub agitator przemawiający do tłumu. — Licząc, że tym razem zjawisz się tam samemu, nie kryjąc za plecami pachołków ze straży miejskiej! — Ktoś gwizdnął. Ktoś walnął kilka razy kuflem, próbując zainicjować regularny rytm, ale odpowiedziało mu tylko kilka podobnych walnięć, które urwały się równie szybko. Metys sięgnął za pazuchę, zbliżając się do ewidentnie speszonej dziewuchy, która mięła swój fartuch, przestępując z nogi na nogę i ewidentnie nie wiedząc jak zachować się w centrum uwagi, w którym właśnie się znalazła.
To więcej niż nadto — oznajmił, wciskając jej w dłoń srebrny, kanelowany guzik zwieńczony jaspisem. A patrząc przy tym cały czas na Daliusa, z brwią podniesioną w wyrazie mówiącym „no i?”, niby ktoś, kto oczekiwał oklasków po udanej sztuczce. Na kim, jak na kim, ale na dziewczynie zrobiło to wrażenie, bo prawie nie upuściła wręczonej jej cacko.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 24 lis 2018, 0:29

Zmarszczył brwi i wykrzywił usta w grymasie. Liczył na inny rozwój wypadków, ale nie zamierzał specjalnie naciskać. Ponoć jak się za mocno worek z gównem naciska, to można sobie ręce upierdolić.
- Ach, mój ukochany brat. Oczywiście!... - Palnął się w czoło, w sposób ostentacyjny ale chyba nie pokrętny, bo jeszcze by kurwa se w oko trafił czy coś. - A co on tam przy tych kurhanach robi? Szuka kości, żeby swoim padalcom za nadskakiwanie rzucać? - Ta, jego potomek, szlachcic pełną gębą siedział sobie na jakimś zimnym, mogilnym kopcu i czekał na niego, oczywiście, kurwa jego mać, przecież że tak a nie inaczej. A raz w dupę to nie pedał i kasuje się po nowym roku. Nawet na chwilę nie dał się przekonać, jednak ten paskudny kundel wcale nie musiał o tym wiedzieć. - No, dobrze... dobrze... Przekaż mojemu bratu, że się zjawię. Jak znajdę czas dla niego. Może jutro, może nie. A teraz, skoro już zapłaciłeś za swoje chamstwo i krzywe nogi, wypierdalaj, bo cię wyżerka z kostek ominie. - Odsunął się, wskazując wyjście z przybytku i gwizdnął, jak na kundla. Nie ma co jednak przesadzać, nie w takim lokalu, bo jak mówią marynarze... "Jak się dużo gwizda, to ci wyrośnie gadająca pizda" - może jakaś aluzja do ożenku, czy coś.

Sam też zamierzał opuścić lokal, ale dla perfidii został na dwa kolejne, nieśpieszne piwka. Jeśli chce go śledzić, to niech sobie poczeka momencik albo dwa, może trzy. Chuj mu w dupę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 24 lis 2018, 3:48

Metys wycisnął z piwa wystający spod skórzanego mankietu rękaw koszuli. Chociaż nie zapowiadało się, by zamierzał sobie dalej strzępić język, wyraz jego twarzy i tego, co odbijało się w jego zmrużonych oczach, powiedziało Daliusowi, że nie są to jego ostatnie słowa. Przytyki i obelgi rzucane w jego stronę robiły na nim mniej wrażenia niż resztki szkła, z których właśnie otrzepał sobie spodnie. Dla kogoś będącego owocem mieszanego związku, od małego nawykłego do podobnego traktowania, taka sytuacja była jak kolejny poniedziałek. O wiele bardziej żywiołowej reakcji doczekał się ze strony obserwujących zdarzenie gapiów. Część ryczała z uciechy, część krzywiła się z politowaniem, większość po prostu wlepiała zaciekawiona. Kilku gwizdało, widząc jak metys zbiera się do wyjścia. Paru, w tym jeden żylasty koleś z bokobrodami i chustą na głowie, nagabywało Daliusa, żeby wytarł nim podłogę.
Ej duży, widziałeś go? Tak pokazał! — wołał do niego ten pierwszy, wskazując półelfa, a potem demonstrując gest naśladujący ruchy towarzyszące zwykle ipsacji. Niektórzy próbowali też podjudzać elfa, ale ten wyszedł, trzasnął drzwiami i tyle go widzieli. Ot, i nici z perfidii.
Dlaczego to zawsze są cmentarze? — zapytał na głos półprzytomny facet przy barze, brany przez Daliusa za świstechowca. Poza nim czekały tam na niego kolejne dwa kufle, świeżo polane. Jak się okazuje, marynarskie gospody miały swoje zalety.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 24 lis 2018, 14:19

- Spokojnie! Spokojnie... - Podniósł głos. - To nadal służący mego brata. Nie wypada kopać psa, który nie należy do Ciebie! - Uśmiechnął się pojednawczo do spragnionego mięcha tłumu i odszedł, aby nie wchodzić w dalszą dyskusję. Niech sobie mieszaniec myśli, co mu się tam chce, ale Dalius miał przy tym własny plan. O tak, zamierzał pójść na te kurhany, ale w żadnym razie nie sam. Na szczęście na arenie można było znaleźć całkiem sporo zabijaków a jemu jeszcze kilka monet zostało, żeby na jeden raz zakupić sobie podobne usługi. Pytał tylko sam siebie, czy znajdzie tam kogoś rozumnego, kto nie tylko walczyć potrafi, ale i pułapkę zgotować.

Usiadł przy kuflu i odganiał czarne myśli. Myślał nad planem... Powinien znaleźć kogoś, kto zna okolicę tych cholernych kopców. - Ty... - Zawołał do osoby, którą miał za ćpuna. - Byłeś kiedyś na tych mogiłach?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 24 lis 2018, 19:28

Kutwa ten twój brat, skoro kupił sobie kundla! — dopowiedział ktoś z ciżby przy pobliskim stoliku, na co cały stolik zatrząsł się od śmiechu. Paru gości namawiało go jeszcze, żeby gonił metysa, choć głównie dlatego, że byli zbyt pijani, żeby zorientować się, że tamten zdążył wyjść i do tej pory mógł znajdować się daleko od knajpy. Zainteresowanie towarzystwa powoli rozpraszało się po sali, między poszczególne jej kąty, zwłaszcza do stolika z wyspiarzami, gdzie zapowiadała się kolejna awantura, po tym jak jeden z nich zarzucał drugiemu oszustwo podczas siłowania.
Byłeś — potwierdził zagadnięty sąsiad. — Nie znajdziesz tam złota, ani tam, ani w Górach Szarych. Tylko kamień i wiatr. Nie polecam. Co innego, gdybyś miał statek… — Gość podniósł kiwający się łeb, oczy błysnęły mu żywo. — Wtedy to inna bajka, płyniesz dokąd chcesz, możesz mieć tyle ile zdołasz udźwignąć i zabrać ze sobą. Okręt, okręt to wolność! — oznajmił, zupełnie niepomny tego, że połowa kontraktowych marynarzy, uwiązanych zobowiązaniami i przedłużającym się rejsem, popukałaby się w czoło na jego słowa. — Tam gdzie idziesz są tylko dwie zasady. To co możesz zrobić i to, czego nie możesz. I jeszcze taka, żeby nie ufać żadnej gałęzi, niezależnie od tego jak solidna wydaje ci się na pierwszy rzut oka. Wiedziałeś, że węzeł ratowniczy idealnie nadaje się na pętlę pod stryk? Ironia.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 24 lis 2018, 23:25

- Dobra, Ty już sobie pij w ciszy. - Skwitował, bo nadal dopisywał mu niezgorszy humor. Stwierdził, że w knajpie pełnej pijanych cudzoziemców nie znajdzie odpowiedzi, nawet jeśli trafi na lokalnego opijusa. Odczekał więc trochę w ciszy, sącząc piwo i ruszył do wyjścia, mając nadzieję, iż na arenie ktoś bardziej bywały udzieli mu pomocy. Być może prośbę udałoby się przekazać dalej i udzielą mu pomocy. To z całą pewnością nie był ten Lubart a więc załatwienie jakiegoś krzywego interesu bez ryzyka nadeptywania na odcisk szlachcie redańskiej może być w interesie właściciela areny. Może... Może tak, może nie - nie umiał ocenić, na ile wartościowym zawodnikiem jest.

Tyle go tutaj. Ale idąc, rozglądał się i trzymał rękę blisko puginału.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław