Plac bazarowy

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 17:56

Obrazek Istna esencja oraz uosobienie, a raczej „udzielnicowienie”, handlu, wcielonego w życie morzem kolorowego tłumu i straganów rozciągającym się od ratusza aż do miejskich bram. Walczy się tu o każdego klienta i każdy skrawek wolnej powierzchni, kultywując drugą co do wielkości świętość grodu, jaką jest przyrodzone prawo każdego człowieka i nieczłowieka do zysku. A gdzie dwóch lub trzech zbierze się w jego imieniu, tam wszyscy korzystają. Zazwyczaj, bo zbiera się ich tyle, że zawartość sakiewki można stracić całkiem niezamierzenie, podobnie jak orientację albo towarzysza z oczu. Pośród stoisk i tłoczących się przy nich klientów, ramię w ramię przechadzają się popyt oraz podaż, wyzierając z płacht namiotów, zagród i obwoźnych atrakcji. Krzyki targujących i zachwalające towar słyszy się tu w każdym możliwym języku i akcencie, zmieszane z odgłosami zwierząt, terkotaniem wozów oraz całą resztą symfonii kręcącego się interesu. Dostać można tu wszystko — od kapusty i żelaznych grabi, po chwilę uniesienia. Jak zawsze, nie brakuje też oszustów. Zakamarki placu roją się od hazardzistów, naciągaczy i szarlatanów. Przy ich trudnych do przeoczenia stoiskach kupić lza wszystko, od wisiorka dla niewiasty, po nalewkę z moczu wilkołaka na łysienie oraz mąkę zmieszaną z piachem w roli sproszkowanego rogu jednorożca. Wszystko, poza odrobiną zdrowego rozsądku.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 09 wrz 2019, 1:34

Zobaczywszy wyłożony towar, zabrał się do macania. Oczywiście, nie umknęła jego uwadze niezbyt przychylna reakcja kupca na zmacanie towaru, toteż do owej próby po prostu założył rękawicę, co by skóry nie poplamić ani nie odcisnąć nań paznokci czy jakiego brudu. No tak, najpewniej uraził Reuperta chęcią sprawdzenia absolutnie nieskazitelnego materiału... sprawdźmy, a nuż zdemaskuje jakiego naciągacza.
W miarę ostrożnie wyłożył po kolei każdy płat, celem przejrzenia czy skórki aby nie posiadają żadnych defektów. Naturalnie, prawdopodobnie zechce wziąć najładniejszy. Czyli taki, o który trzeba się będzie szarpać. Trudno. Zobaczymy co kupiec na to.
W momencie, gdy starzec zaczął wyliczać co ma na stanie, Baldwinowi zaświeciły się oczy. To znaczy, jedno oko- choć bez wątpienia na tyle mocno, iż wyraz ekscytacji na twarzy krasnoluda mógłby rozpoznać każdy.
- Wziąłbym ten- Wskazał na największy i najmniej naznaczony wadami płat, oczywiście, jeżeli takowy się znalazł, po czym dodał:
- Ooo... cielęcej oraz koziej po płacie również, ale jakieś mniejsze bym zechciał dobrać. Ile będę krewny?
Krasnolud zatarł ręce na myśl o pracy jaka go czeka- bo jeśli dobrze rachował, to zdoła zrobić butki nie tylko dla Ruty i Hansa, ale starczy mu to na "nieco" dłużej. Pytanie jednak, jaka kwota zostanie zakrzyknięta oraz jak bardzo trzeba będzie walczyć by Reupert nie pożegnał szewca jako gołodupca.
Ilość słów: 0

Kościej

Re: Plac bazarowy

Post autor: Kościej » 09 wrz 2019, 10:48

Rzut na powodzenie działania (oględziny i wycena towaru):

Nieprawidłowy rzut kością!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 09 wrz 2019, 14:59

Największy płat prezentował się pysznie, gdyby nie był już wyprawiony i otarty z resztek sierści, byle mieszczuch przysiągłby, że to jeszcze zaryczy i mleka da. Osiemdziesiąt, może osiemdziesiąt dwa cale na siedemdziesiąt, podpowiadało Baldwinowi szewskie oko. Ni skazy po żadnej ze stron, krowia obierzyna gruba na pół kciuka, a sztywna, że bies by jej nie przeżuł. Tylko głupiec liczyłby sobie za taką sztukę mniej niż cztery korony. Nieco gorzej na tle wypadało pół grzbietu z cielaka, na którym dopatrzył się lekkich przebarwień przy brzegach — nic, co wadziłoby w podzieleniu skóry na wąskie pasy lub rzemyki, ale zaniżające cenę pewnikiem na nie więcej niźli trzydzieści-, trzydzieści pięć denarów.
Koza była zaś jak malowana, bo łaciata, ale gryfna, mocna, czysta niby dziewiczy nosek u chodaka.
Krasnoludzki nos i oko do interesów spekulowały między dziewięcioma a dziesięcioma koronami za wszystkie trzy eksponaty, licząc birfleckową marżę — grosz więcej to już by była zbrodnia i rozbój na ludzkiej przyzwoitości.
Tedy aż zakręciło Baldwina w nosie, kiedy Reupert podliczył go iście do gołej rzyci. — Dwanaście koron będzie. Chapelle dosrał manufakturom taksę na detal, trzyjści procentów i ni denara nam nie popuści. — Rozłożył ramiona w geście bezsilności, uprzedzając zaperzenie się szewca i odchrząknął. — Nie patrzał, na kontrakcie z miastem alibo bez kontraktu, każdy jeden płaci. Taki, psia mać, interes. Baczcie, aby za was, fachury, się nie wziął, bo go kiesa swędzi ostatniem, wielce on łasy na daniny, a lściwy. Za niecechownych pierw się weźmie, niezrzeszonych — dodał, łypiąc na Baldwina wzrokiem dobrze szewcowi znanym, dobrze znanym wszystkim jego pobratymcom i ziomkom, czy to niskim, czy brodatym, czy spiczastouchym.
Nie nienawistnym, lecz zarezerwowanym dla jednego tylko rodzaju klienteli: dla nieludzi.
Zamilknąwszy, Reupert jął nieśpiesznie zwijać odrzucone przez krasnoluda sztuki i pakować je z powrotem do koszy pod stołem, co dawało Baldwinowi chwilę na podumanie nad zasadnością sfinalizowania transakcji na warunkach garbarza. Tudzież miłościwie im obu panującego namiestnika Chapelle.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 09 wrz 2019, 18:17

"Zakręciło w nosie" to stanowczo za mało żeby opisać uczucia krasnoluda w chwili, gdy tylko usłyszał podaną cenę. Chwilowo bez komentarza, Baldwin począł zmieniać barwy- ni to jak kameleon, ni to światło przepuszczone przez pryzmat. Najpierw żółty, potem czerwony, na końcu przez policzki krasnoluda przepłynęła czysta purpura. O mało nie wypuścił z dłoni monokla, po którym było widać, że ręka mu drży ze złości. Zakrztusił się i zapowietrzył, chcąc wrzasnąć na całe gardło, ale jak wszystkie bogi miłe, nie dał rady, gdyż zazwyczaj tubalny głos ugrzązł mu w krtani. Odwrócił na chwilę spojrzenie od Reuperta, co by tamten nie pomyślał przypadkiem, że to na niego ta frustracja została skierowana.
Pierdolony, w dupę jebany przez wszystkich psów świata, niedojebany Chapelle... swoją starą na robienie kupy by opodatkował, po drodze biorąc ćwierć denara od wdechu i wydechu przy siedzeniu na desce...
- NOSZ PIERDOLONA WSZYSTKICH MAĆ, PIES BY JEBAŁ TYCH WSZYSTKICH NIEDOSRANYCH DUSIGROSZY!!! PACANERIA, ZŁODZIEJE, NIEROBY W RZYĆ NIEDOCHĘDOŻONE, KURWY TRZECIEGO SORTU!!!-Rozdarł się w końcu, po chwili jednak odrobinę spuszczając z tonu, co by nie budzić większego zainteresowania gawiedzi niż to faktycznie potrzebne.
-Uczciwego rzemieślnika tak z pracy własnej wyzyskiwać, to to się tak kurwa nie godzi. Niedługo takie marże i podatki dopierdolą, że zimą ludzie będą na bosaka popierdalać albo w sandałkach! CHUJ! Niechże będzie ten podatek większy, ale aż tyle?! Toć to kpina jakaś!
Trudno, nie ma wyboru. Jego klientela ostatnio też wspominała o tym, jakoby dowalić mieli jednoosobowym warsztatom oraz pracowniom. Strach bać, co to będzie później. Z drugiej jednak strony, materiał dobrany przez kupca był na prawdę świetnej jakości i szewc byłby skończonym durniem, gdyby tych skór nie wziął. No i starczałby na długo. Poza tym, pod ladą stała para eleganckich wysokich butów, za które niebawem winien mieć zapłacone. Trzeba będzie zakasać rękawy w tym miesiącu
Odetchnął. Raz, drugi, trzeci. Wyłożył pieniądze na blat. Dwanaście.
- Proszę zapakować.- Powiedział, zmęczony oraz zrezygnowany. Oddech Baldwina zaczął się powoli wyrównywać, a serce kołatać jakoś tak wolniej.

Po wizycie u Reuperta, niechybnie skieruje kroki do jakiegoś handlarza żywnością. Skoro tak to ma wyglądać, wypadałoby się nieco zaopatrzyć na nadchodzący czas. Kupić nieco jabłek, ogórków kiszonych, wołowiny, czy suszonej kiełbasy... no i gorzałki butelczynę, lub dwie. Co by wieczorami o suchym pysku nie siedzieć. A nuż tam w okolicy trafi się ktoś z rybami- rybole często sprzedawali też inne artykuły, takie jak chociażby haczyki, połowione przypadkowo muszle, czy bitumy. Baldwinowi najbardziej zależało jednak na tym ostatnim.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 10 wrz 2019, 22:04

Wybuch krasnoluda rozszedł się po okolicznych straganach oraz przepływającej przez pawilon ciżbie niedużą, lecz zauważalną falą. Jak uderzona, stara baba kupcząca warzywami pod namiocikiem na przeciwko wystawy garbarza zakolebała się na zydlu, a garść pomidorów, które przysnąwszy trzymała na padołku, posypała się na bruk. — Co to? Czarni? Ło bogowie, Czarni, Czarni wrócili!
SŁUSZNO! SŁUSZNO PRAWI! — zapluł się mijający ich dziad-wyrobnik, aż przystając. — JESZCZE WOZACY, KURWA! KURWY KRĘCO NA PRZEJEZDACH, JEŻDŻO NA OBKOŁO I ŹLE WYDAJO RESZTY! SKANDAL, PSZE PANA!
Obszczekał ich drzemiący pod markizą kundel, a kilku innych przechodniów obejrzało się i natychmiast przyśpieszyło nerwowo kroku. Spokój zachował z kolei Reupert, który na gwałtowną erupcję szczerości ze strony klienta zareagował iście profesjonalnie. To jest, całkowitą obojętnością. Łypnął jedynie szewca znów niepewnym, czy to litować się, czy dziwić wzrokiem, lecz nie skomentował, potakiwał tylko coś o lściwych podatkach, ciasno zwijając i oplatając towar nawoskowanym płótnem.
Przeliczywszy wysypane na ladę korony, wręczył szewcowi grubą, zrolowaną pakułę powiązaną postronkiem.
A KOVYRCZYKI?! KOVYRCZYKI CHCOM NAŚCI WYKOŃCZYĆ TYM SZMELCEM Z BAZARU!
Jak nakręcona przez nieświadome dziecię pozytywka, wyrobnik perorował w najlepsze, nieszczególnie chyba przejęty tym, czy ktokolwiek słuchał; bardziej statusem zalewających kontynent od morza Zangwebarczyków rozkradających miejsca pracy i datki dla ubogich. Na szczęście krasnoluda, większość kramów z żywnością rozstawiała się z dala cuchnących garbowanym ścierwem pawilonów rzemieślniczych. Przysiągłby jednak, że Reupert na odchodne spiorunował go spojrzeniem.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 10 wrz 2019, 23:06

Piorunujący wzrok Reuperta zapewne odprowadzał go jeszcze długo, zanim oddalił się na taką odległość, by całkowicie stracić kupca z widu.
- Nie, nie... ja się tak nie mogę denerwować... to... ufff...
Burczał pod nosem, próbując uspokoić skołatane nerwy. Nic tak nie irytowało krasnoluda niż konieczność wyłożenia dodatkowych monet na materiały, czy po prostu na życie. Przystanął. Wziął jeden głęboki wdech i wydech. Parę kroczków dalej.
Tak, tak. Już lepiej. Dla uspokojenia poklepał dłonią ledwie nabyte skóry jako swoiste pocieszenie. Nie ma tego złego- otrzymał to, po co przyszedł. A to najważniejsze.

Ale, miał zawitać na bazar z żywnością, toteż nie omieszkał zajrzeć do najbliższego rolnika, który akurat nawinąłby mu się wśród straganów.
Kawał świeżej wołowiny, smalec, kiszone ogórki, suszona kiełbasa. Tego teraz szukał i miał zamiar nakupować. No, może jeszcze jaki ser, jeśli będzie. Trzeba mieć co jeść w najbliższym czasie.

Był jeszcze ranek, to może i chleb dostanie...?
O, i nie zapominajmy o gorzałce! Na pewno coś tam po wsiach pędzili, to i z pewnością zwróci uwagę na te dobra.
A potem? Zobaczymy. W sumie dawno nie rozmawiał z Fredrickiem. Był ciekaw co się dzieje u jego krasnoludzkiego ziomka. Niegłupim byłoby zaprosić go wieczorem na kufelek.
Albo dziesięć.

Ale, ale. Najpierw zakupy!
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 11 wrz 2019, 14:05

Najbliższy „rolnik”, który akurat nawinął się wśród straganów, siedział przycupnięty na pustej skrzyni, która pojękiwała cicho z każdym ruchem okazałego tucznika o nosie barwą i kształtem do złudzenia przypominającym świeżo obranego buraka.
Odstając swoich kilka-... naście chwil za bazarowymi plotkarami oraz macającymi każdego pomidora z osobna babinami, Baldwin natknął się wzrokiem na spacerujących nieopodal kramu jegomościów, tych samych, którzy odwiedzali go dniem wczorajszym. Rżawy Ruta rozpoznał znajomego rzemieślnika i skłonił mu się z daleka, uchylając kaszkiet nad potarganą czupryną, a następnie wrócił do ożywionej, choć niechybnie jednostronnej konwersacji ze swym bratem. Obaj szybko zniknęli szewcowi z oczu w tłumie.
Kramarz wiercił się na skzypiącej skrzyni, co jakiś czas wychylając się komicznie, a to po garść małych cebulek wystawionych w głębokiej, glinianej misie, a to po wiszącą nad resztą towaru girlandę czosnku lub pętko suszonej kiełbasy, byleby nie musieć dźwigać się na nogi. Poza kiełbasą, krasnolud dopatrzył się i smalcu, i kiszonki z pływającymi weń ogórkami, a nawet dwóch wyrośniętych kręgów jasnego, koziego sera i ostatniej pajdki chleba. Ni skrawka za to świeżego mięsiwa ani gąsiorka gorzałczyny, lecz to drugie rzadko szło upolować wzrokiem na wystawce, częściej w kankach po mleku lub przykryte pakułami pod ladą i oczekujące na stosowne „hasło”.
Jedna z wielu niepisanych niewidzialną ręką rynku zasad panujących na Zachodnim Bazarze. Coby nie kusić losu do niezapowiedzianej rewizji towaru przez świątynnych.
A tego dnia wyjątkowo ich sylwetki regularnie migały Baldwinowi w ciżbie, przybrane w spiczaste kaptury oraz charakterystyczne, popielate szaty ze stosownymi regaliami na mankietach. Siali cichy popłoch głównie wśród stoisk oferujących świeże jadło oraz zamorskie kąski, tedy i kramarz, do którego podszedł szewc baczył nerwowo na każdy przechodzący w zasięgu wzroku szary mundur.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 12 wrz 2019, 17:35

Podszedł bez ogródek do kupca, stwierdzając, że nie będzie specjalnie przebierać w dobrach.
- Ooo chopie, dejże mnie michę smalca, kiętkę chleba, co tam, o stoi, ogórasków słój i ten tu krąg sera.
I tak rzekłszy, sięgnął od razu do sakiewki, przy okazji spoglądając to na boki, to za siebie, by mieć pewność, że nie jest przypadkiem obserwowany przez jakiegoś natrętnego kapłana lub strażnika. O ile ci drudzy byli paskudni, zwykle wystarczało rzucić drobniakami na piwo aby dali ci spokój, ale z kapłanami było ciężej. Jak taki złapał cię za rękę przy transakcji, to mogło być na prawdę nieciekawie.
I tak dobijając kulturalnie targu, starał się przeczekać tuptającego nieopodal szaraczka w spiczastym kapturze, aby przypadkiem nie zwrócić na siebie nadmiernej uwagi.

Nawet widok przechodzących o tej porze przez targowisko klientów ze wczoraj nie odwrócił jego uwagi od faktu, że lepiej było nie dorabiać problemu sobie oraz kupcowi.
Ot podszedł krok bliżej i zagaił. Nie mówił nic. Klepnął kupczyka po przyjacielsku w ramię, pokiwał doń głową i wykonał dyskretnie pod kapturem gest dłonią przy szyi sugerujący tylko jedno:
Jest tu może coś, czym można się napierdolić?

- A, i pęto kiełbasy też wezmę. Ponoć można ją dobrze owijać, to i wygodnie nosić hehe. Nie?
Dopowiedział, sugerując nieznajomemu w jaki sposób może mu przekazać niewygodny pakunek.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 13 wrz 2019, 13:54

Kramarz oczami przekrwionymi prawie tak bardzo, jak naczynka na jego nosie zmierzył krasnoluda, po czym bez słowa wyciągnął zaplecioną z cienkiego powrozu siatkę, a następnie wrzucił do środka pajdę, ser, pokaźną łyżkę smalcu w dzieżce i garść wyłowionych cedzakiem z beczki ogórków, burknąwszy krótkie „szkła ni ma” gwoli wyjaśnienia.
A choć na konspiracyjną poufałość szewca odchylił się z głośnym skrzypnięciem na skrzyni, popatrzył w pierwszej chwili koso, niby na ułomnego, to trącił nogą nic innego, jak jedną z glinianych kanek na mleko stojących rządkiem przy warzywach. Gdy uchylił kurek, mlekiem bynajmniej nie zawoniło.
Na chlebku — mruknął, sugerując wysokiej klasy wyrób żytni, domowy. I dodał natychmiast: — Wszystek dwajścia denara. — Kręcąc głową a mrucząc coś pod nosem o chromych nieludziach, urwał z więźby wiaty również suchą kiełbasę zawiniętą w pętko.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 18 wrz 2019, 14:23

Nie kręcił nosem. Rzucił od razu dwie złote korony, przy okazji zgarniając cały zamówiony towar.
No, nie można powiedzieć- teraz był nieco bardziej dociążony. Ale co to znaczyło dla krępego krasnoluda? Tylko, hehe, oby nie zjeść wszystkiego po drodze. Butelczynkę z "tajemniczą substancją" schował za pazuchą, zaś pęto kiełbas przewiesił sobie przez ramię. Było przyznać- wyglądał nawet komicznie.
Baldwin ruszył w stronę stoiska, gdzie urzędował Frderick. Bitumów chyba dzisiaj nie dostanie, ale może ziomek będzie miał przy sobie jakiś klej z manufaktury co można go podrasować... jakoś damy radę.
Szedł sobie między straganami, aż dotarł do ziomka, czekając tylko aż tamten nawiąże z szewcem kontakt wzrokowy. Dla pewności, co by tamten go poznał, zrzucił kaptur z głowy, a ręce rozpostarł w szerokim geście, chcąc drugiego krasnoluda serdecznie uścisnąć. Zaczął chichotać pod nosem, aż chichot stopniowo przerodził się w donośny, rubaszny, ale przede wszystkim radosny śmiech.
Ilość słów: 0

Kościej

Re: Plac bazarowy

Post autor: Kościej » 19 wrz 2019, 17:02

Rzut na Zręczność:

Nieprawidłowy rzut kością!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 19 wrz 2019, 17:30

Choć chuchał i dmuchał krasnolud, nadymał się i kombinował, słusznych rozmiarów blaszana kanka po mleku nijak nie zamierzała zmieścić się za pazuchę jego płaszcza. A tym bardziej transformować w butelczynę. Rad nie rad, szewc zmuszony był dźwigać ją za uchwyt z cienkiego powrozu i tak, objuczony niczym wół w jarmarczny poranek, człapał przez targowisko z pakułami skór pod pachą, wpijającą mu się w jedno łapską siatą z jadłem i chlupiącym bimbrem w drugiej, pętem kiełbasy przewieszonym zaś przez ramię jak sobolowe futro.
Niebo wyładniało. Spomiędzy chmur wyglądały nieśmiało pojedyncze skrawki błękitu, a nawet kilka promieni słońca odbijających się w kałużach, o które przestał w końcu pluskać deszcz. W sukurs pogodzie na rynku jeszcze bardziej zaroiło się od ludzkiej i nieludzkiej ciżby.
Frederick z początku nie przyuważył nadciągającego druha, podkasawszy rękawy kaftana, przenosił ciężkie skrzynki z towarem z tyłów swego stoiska, gdzie podjeżdżały furmanki, na front, bliżej lady. Rozpoznał jednak rozlegający się wśród straganów rechot, a potem łysy czerep i zaplecioną w warkocze brodę, które wyjrzały spod kaptura. Otrzepał ręce i zawołał: — Oj, Baldwin!
Zanosząc się śmiechem niby pijany rumpelsztyc i rozkładając ramiona, nieopatrzny szewc mało co nie upuścił w błoto pokaźnego zawiniątka ze skórami, poratował go jeno iście rysi, jak na jucznego woła, refleks. Kilku przechodniów obejrzało się na to przedstawienie, ktoś parsknął, ktoś splunął na urok, na złe, a inny zakrzyknął:
Czego rżycie, ośle?! Zapluty karzeł zdrady!
Ot, uściski, całusy i pozdrowienia z malowniczego Novigradu. Fredrick machnął na nie ręką zza kramiku i wciągając coraz to wydatniejszy z roku na rok brzuch, przecisnął się między szynkiem a skrzyniami, by uścisnąć kompana na powitanie. Takoż uśmiechnięty od ucha do ucha i rozchichotany rubasznie.
Kopę, Baldwinku! Co słychać na warsztacie?
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 19 wrz 2019, 21:34

Hamir spacerował sobie uliczkami Novigradu. Wymuszony pobyt w tym mieście nużył chłopaka, głównie dlatego, że bardziej był on przywykły do otwartej przestrzeni, a jeżeli już miał do czynienia ze skupiskami ludzkimi, to zdecydowanie mniejszymi. Niestety, aktualnie nie miał wyboru, wskutek czego włóczył się zaglądając w różne zakamarki. Jednym z ciekawszych z pewnością mógł być bazar. Gwar i różnorodność panujące w tym miejscu sprawiały, że nie czuł się tu przesadnie korzystnie, jednak z pewnych względów zależało mu na tym, by zajrzeć w te okolice. Liczył bowiem, że uda się odnaleźć kogoś handlującego zwierzętami. Nie interesowały go przy tym zwierzęta gospodarskie jak trzoda czy bydło, dużo chętniej rzuciłby już okiem na przykład na konie. A może gdzieś przypałętał się ktoś oferujący szczenięta psów ras myśliwskich? Tacy handlarze zdecydowanie mogliby liczyć na uwagę chłopaka. Z pewną rezerwą, ale również w miarę skrupulatnie starał się przyjrzeć różnym ewentualnym grupom artystów-cyrkowców, gdyż z tego co wiedział, im również zdarzało się dysponować jakimś trzymanym na łańcuchu niedźwiedziem, lub innym dzikim zwierzęciem, mającym być atrakcją występów.
Z sokołem na ramieniu przeciskał się więc między przechodniami, samemu wypatrując jakichś ciekawych stanowisk, a w międzyczasie zbliżając się do dwójki wylewnie witających się krasnoludów, na których trudno było nie zwrócić uwagi.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 20 wrz 2019, 17:10

Z bratnią duszą w postaci innego krasnoluda przywitał się nie bacząc na dogryzienia przechodzących obok ludzi. Takie to już było, jak zwykł mówić kiedyś pewien krasnolud, życie kurewskie, że nie dało rady wyjść na ulicę bez konieczności wysłuchania epitetów takich jak ten, rzucony mu gdzieś z niedaleka.
Uścisnął Fredericka na powitanie i puknął zeń czołami, po czym odstąpił, co by tamtemu już obowiązków nie utrudniać.
- Ooo chopie, stara bida chopie. Ale dobrze jest. Skóra kupiona, głodnym nie będę, a butki odpierdolim niebawem takie, że ani się obejrzeć, pochylić czy splunąć, znowu się złotnik albo dwa na co dobrego znajdzie. A tak, to co ja mogę powiedzieć? Wszelka opatrzności widzi smutki i radości moje kaletnicze, ale zapierdalać trzeba.
I tak kończąc swoją wylewną wypowiedź, roześmiał się i nachyliwszy nad stosikiem ziomka, począł uważnie lustrować całość spojrzeniem jednego oka.
- Słuchajcie że... nie macie może klejem jakim poratować do skóry? Dobry jakiś być nie musi, wszak szew głównie butka trzymie, a w razie czego i ja potrafię breję nawet najgorszą polepszyć, tak, że nawet mordę co niektórym by dała radę na długi czas zakleić.
Podniósł wzrok znad lady, patrząc znowu na kolegę i poprawiając chwyt na kance z trunkiem. Zbliżającego się do nich człeczyny jeszcze nie zauważył, wszak zajęty był zupełnie czym innym.

No i, co by dużo nie mówić, obwieszony był jak juczny osiołek, to i uważać musiał, żeby przypadkiem kanki z trunkiem nie upuścić, bo dałoby nieszczęście do końca tygodnia.
- A, i na co dobrego zapraszam dzisiaj wieczór pod strzechę skromną, aby nieco odpocząć, to może wolne jakieś weź, czy coś. Ogóreczki dobre, smalec i sera dobrego nakroim, posiedzim i pofilozofujem, co?- dopowiedział, na zachęte wymieniając "trofea", które zdołał dzisiaj nabyć na targu. Mrugnął przy tym porozumiewawczo, dając rozmówcy do zrozumienia, że wizyta o suchym pysku to też nie będzie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 21 wrz 2019, 17:33

Stara bida, chopie, stara bida! — zgodził się druh, głaszcząc swą przetkaną pierwszymi pasmami siwizny brodę. — Ale ni ma tego niklawego, toć samój gądzisz, butki odrychtujesz, grosz do kiesy nabieże, pilno byndzie! Hehe, aczli się nie zapierdala, tedy się łacno nie wyśpi! Tako papko mię mawiał, abo papko popór imiał waszgle. Ot, poszwank, żem go nldze nie słuszał, ha!
Frederick ryknął śmiechem na wyśmienity żart szewca o sklejaniu mordy klejem do skór. Mrugnął do Baldwina porozumiewawczo.
Wżdy znasz, chopie, aże dla was wszystek! Abo po zniżce, się wie. A i pod strzechę twą zajdę pewnikiem, posiedzim, pofilozofujem, jako rzeczesz! Ha, aboś pochędożym teże, kiedy taka bachandrja! — zrewanżował się dowcipem, ponownie mrugając.
Spostrzegłszy w tej samej chwili zbliżającego się do kramiku młodzieńca — niewysokiego, lecz postawnego, odzianego prosto i z brzechwami opierzonych szaro strzał wystającymi zza ramienia, sprzedawca odciągnął Baldwina z drogi za rękaw. — Ooo, chopie, patrzaj, klijent zachodzi! Dawaj tu za ladę. Maszklecij sobie, co uznasz, wszystek towar pjerrrwsza klasa! — Podstawił mu niewielką, płytką skrzyneczkę, w której grzechotało kilka glinianych słoiczków z bitumem. Otrzepując ręce, odwrócił się w stronę nadchodzącego chłopaka.
A zapraszam, zapraszam! Co byndzie dla młodego pana?
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław