Plac bazarowy

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 17:56

Obrazek Istna esencja oraz uosobienie, a raczej „udzielnicowienie”, handlu, wcielonego w życie morzem kolorowego tłumu i straganów rozciągającym się od ratusza aż do miejskich bram. Walczy się tu o każdego klienta i każdy skrawek wolnej powierzchni, kultywując drugą co do wielkości świętość grodu, jaką jest przyrodzone prawo każdego człowieka i nieczłowieka do zysku. A gdzie dwóch lub trzech zbierze się w jego imieniu, tam wszyscy korzystają. Zazwyczaj, bo zbiera się ich tyle, że zawartość sakiewki można stracić całkiem niezamierzenie, podobnie jak orientację albo towarzysza z oczu. Pośród stoisk i tłoczących się przy nich klientów, ramię w ramię przechadzają się popyt oraz podaż, wyzierając z płacht namiotów, zagród i obwoźnych atrakcji. Krzyki targujących i zachwalające towar słyszy się tu w każdym możliwym języku i akcencie, zmieszane z odgłosami zwierząt, terkotaniem wozów oraz całą resztą symfonii kręcącego się interesu. Dostać można tu wszystko — od kapusty i żelaznych grabi, po chwilę uniesienia. Jak zawsze, nie brakuje też oszustów. Zakamarki placu roją się od hazardzistów, naciągaczy i szarlatanów. Przy ich trudnych do przeoczenia stoiskach kupić lza wszystko, od wisiorka dla niewiasty, po nalewkę z moczu wilkołaka na łysienie oraz mąkę zmieszaną z piachem w roli sproszkowanego rogu jednorożca. Wszystko, poza odrobiną zdrowego rozsądku.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 11 cze 2019, 22:14

Rozpalone oblicze jej towarzyszki wyrażało wiele rzeczy. Również ciekawość, choć czerwone policzki i załzawione oczy wodzące po całym wnętrzu namiotu w pierwszej kolejności zawdzięczała niedawnemu atakowi kaszlu oraz ambitnej próbie ogarnięcia zadymianego przybytku natychmiast, bez odczekania stosownej chwili.
Przyjemność? — „Madam” Viola potarła swędzącą powiekę, uchyliwszy umalowanych ust jak rybka. Spojrzała na swoje klientki, zaskoczona. Ale nie bardzo. Brzęk złota szybko przywrócił ją doczesności.
Za dodatkową opłatą. — Pobrzękując bransoletami do rytmu, zaklęła cicho pod nosem i sięgnęła pod misę, wyciągając spod niej próbujący zwinąć się arkusik opisany wyrazem „cennik” u szczytu strony. Wyswobodziwszy go spod naczynia, objawiła go obydwu dziewczynom.
Odkrycie (kart): 1 korona (2 korony)
Postawienie (tarota): 1,5 korony (3 korony)
Wróżba zwyczajna: 1,5 korony
Wróżba ze szczęśliwym zakończeniem: 6 koron
Pozycji (w tym literalnych) na liście było więcej, wszystkie w podobnym guście. Alsvid nie doczytała do końca, z powodu krnąbrnego świstka, ponownie ciążącemu w kierunku formy rulonu. Innis miała więcej szczęścia, odczytując którąś z pozycji u dołu strony, poczerwieniała jeszcze bardziej. Od powstrzymywanego śmiechu.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 15 cze 2019, 18:51

Brwi Alsvid uniosły się podejrzliwie, dziewczyna zwinęła rulonik skrzętnie i odłożyła go obok miednicy. Nie udając, że umknęło jej uwadze stłumione parsknięcie Innis, spiorunowała towarzyszkę krytycznym spojrzeniem, któremu przeczył uśmiech błąkający po kącikach ust cudzoziemki.
Odliczyła i wyłożyła na blat dokładnie trzy korony.
Hmm, sześć to już lampka niezgorszego wina... Niech będzie po „zwyczajnej” wróżbie.
Spokojniejsza jedynie o wspomnienie, że zdarzyło jej się marnować pieniądze na o stokroć głupsze okazje, zasznurowała sakiewkę z powrotem za pasem i oparła głowę o splecione dłonie, czekając na zapartym tchu. Oto nadchodziło nic.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 16 cze 2019, 20:33

Na rozsznurowaną sakiewkę, medium odpowiedziało odruchem sięgnięcia do własnych sznurków pod dekoltem. Cofnęło ją, gdy doliczyło się liczby monet na blacie, po dwóch nieudanych próbach. Samego zamówienia nie usłyszało, ale nie musiało. Wywróżyło je z rewersów.
Sięgnąwszy pod stół, „Madam Viola, wróżbitka” dolała czegoś do stojącej przed nią misy, głęboko zaciągając się przy tym uwolnionymi oparami. Siedząca bliżej Alsvid miała podstawy podejrzewać, że tajemniczą substancją była aqua decocta, zwana przez profanów wrzątkiem. Kadzidło nad jej głową rozkołysało się i zadymiło. Istna magia, bo trącający je drągiem z hakiem kot zrobił to całkiem na ślepo, nie podnosząc się z zydla i nie patrząc w jego kierunku.
Obydwie, po kolei, zostały poproszone o podanie medium dłoni ponad kadzią. Innis, wskazana jako pierwsza, czekała dłużej, z powodu wieszczego transu, w który zapadła wróżbitka spoglądająca w jej przyszłość. Z głową na piersiach i przymkniętymi powiekami naraz poczęła wydawać z siebie dźwięki świadczące o głębokiej koncentracji, dopóki kot nie huknął na nią per „E!”, na co podskoczyła na siedzisku i omal z niego nie spadła. Bransolety zadzwoniły o blat.
Mmm, tak — orzekła głębokim, rozluźnionym głosem mieszczącym w sobie stłumione ziewnięcie. — Wyczuwam… Konflikt. Konflikt interesów. Natury finansowej i… To znaczy osobistej. Właściwie obydwu. To nie będzie dobry dzień na transakcje. Jesteś… Masz… — Cisza zawisła na moment w powietrzu niczym otaczające ich opary. Wróżka przewróciła oczami, mruknęła coś pod nosem coś, czego klientki nie dosłyszały. Zaraz potem westchnęła, bardzo ciężko. — Cichego wielbiciela. — Podjęła powoli, poniewczasie wydając z siebie dźwięk mający imitować jej szczere zainteresowanie tym faktem. — Tak, nie znasz go. Ale poznasz, już niedługo. Objawi ci się, już wkrótce, przy najbliższej okazji, bez wątpienia. Zdecydowanie. Zdaj się na czas. I, eee, miej oczy otwarte, dopomagaj losowi. Jeśli się da. Jeśli nie... No to trudno. Życie.
Widać było, że przyszłość, podobnie jak synowie i córy tej ziemi zwykła rodzić się w bólach. Nawet kot medium, siedzący na zydlu i jak to kot, mający wszystko w swojej kociej dupie, pokręcił głową na objawione, pełne sensu słowa. Zapewne w pełnym podziwu niemym niedowierzaniu. Wróżka, wciąż trzymające ręce półelfki, poluźniła nieco uścisk i rozejrzała się niepewnie wokół, jakby w poszukiwaniu niewidzialnej klepsydry.
Spodziewaj się bruneta wieczorową porą! Podobnego do rączego jelenia.
Innis, uznając, że wystarczy jej przyszłości jak na jeden seans, wysunęła dłonie i zajęła je zabawą oplatającym jej kilkukrotnie szyję wisiorkiem. Dziękując skinieniem, usunęła się nieco na bok, wskazując Alsvid jako adresatkę kolejnej wróżby. Nie bez złośliwej satysfakcji. Madam Viola wyglądała, jakby chciała kogoś kopnąć. Albo zwymiotować do kadzi przed sobą.
Ooo — oznajmiła z emfazą, przyglądając się lepiej swojej klientce i czując nagle wzbierający przypływ weny. — Daleka droga za tobą, moja córko, ale bynajmniej nie płonna. Nie, bynajmniej. O, tak. Odnajdziesz tu to, czego… Nie, odnajdziesz tu TEGO, którego szukasz. Widzę to wyraźnie. Twój przyszły MĄŻ czeka na ciebie tu, w Novigradzie. Poznasz go już niedługo, jeżeli jeszcze nie poznałaś. Tak będzie, nie powiem nic więcej. Musisz w to uwierzyć.
Reklamacji nie uwzględniamy — przemówił czarny kot, wśród milczenia, które zapanowało w namiocie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 18 cze 2019, 1:34

Podnosząc się z krzesła z tym samym wyrazem uprzejmego sceptycyzmu, który udało się jej zachować od początku do samego końca objawianych przez madam Violę wieszczb — mniejsza o kilka drobnych drgań i skurczów mięśni twarzy podczas kluczowych momentów narracji — dziewczyna podziękowała wróżbitce wdzięcznym skinieniem głowy. Nie za przepowiednię. Za rozbrajającą szczerość w snuciu na poczekaniu tak zawoalowanych bujd.
Skierowawszy swe kroki w stronę wyjścia, posłała rozleniwionemu na zydelku „kotu” emfatycznie zalotny uśmiech. — Wręcz przeciwnie, wrócę i dopłacę do szczęśliwego zakończenia, jeśli okaże się to wyjątkowa dobra partia.
Minęły z Innis topniejące, cynobrowe sterczyny wosku, których kadzidłowy dym obydwu dziewczynom wyciskał łzy z oczu jak dwóm smarkulom pierwsze odsłuchiwanie ballad mistrza Jaskra, a następnie z ulgą, przynajmniej po stronie białowłosej, wyślizgnęły się z wnętrza dusznego namiotu. Mrużąc powieki w promieniach majowego słońca i na nowo przyzwyczając się do jazgotu panującego na targowisku, Alsvid przystanęła między artykułami żelaznymi a ezoterycznym przybytkiem „madam Violi”, zamilkła na dłuższą chwilę, nie patrząc na półelfkę, lecz naprzód, w przestrzeń, w pustą gonitwę barw i ruchów opływającą pobliskie wystawy oraz kramiki niczym ławice bezrozumnych rybek. Jak gdyby rozmyślając ważko i głęboko nad usłyszanymi w namiocie słowami.
W końcu potarła czoło między brwiami i pokręciła głową. — Bloede d’yaebl… Nie śmiej kpić, słyszysz? Nie śmiej. — Ton ostrzeżenia bezdyskusyjnie zapraszał do kpin. — Dowiedziałam się przynajmniej, czego rzekomo szukam. Sukni ślubnej — oświadczyła z ironią subtelnie sugerującą pełną powagę, ruszając nieśpiesznie ku ciągnącemu się wzdłuż rzędu kamienic krużgankowi, pod którym wystawiali swoje towary sukiennicy. — Chyba, że zależy ci na zgrabnym toczku, oficerkach i myśliwskim kubraku pasującym do twego rączego daniela. Mogę nawet pożyczyć ci Dracenę.
Choć nigdy wcześniej nie zaszczyciła uwagą pomysłu na dziewiczą biel, wcale przywiązana do schludnej i eleganckiej, funeralnej mody południowca, to uznała, że ze wszystkich niepraktycznych sugestii Konrada Flatau wytworna szmata rzeczywiście była najbliżej kompromisu. Obeszła uginające się od tkanin stragany bez pochopności, przebierając w odzieniach oraz tkaninach — tych, które za pierwszym dotknięciem wzbudzały ochotę na sięgnięcie po sakiewkę i tych, które w innych okolicznościach pomyliłaby z wyjątkowo nieudaną parą firan — nim w końcu zatrzymała się przy skromnym kramie, który złapał ją za oko jako pierwszy. Nieduży, znacznie oszczędniejszy w asortymencie, lecz o przedniej jakości materiałach i krojach bardziej odpowiednich wysmakowanym kreacjom popularnym wśród północnych czarodziejek aniżeli nuworyszowskiej konfekcji i tandecie.
Co sądzisz? — Alsvid poradziła się towarzyszki, muskając palcami materiał jednej z trzech sukni przykuwających jej uwagę. Wyczyn, który sukniom udawał się niebywale rzadko.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 26 cze 2019, 20:02

Kot nie odpowiedział. W milczeniu odprowadził kobiety do wyjścia tym samym leniwym (może nieco bardziej zdezorientowanym) wzrokiem.
Znalazły się na zewnątrz. Po pobycie w zadymionym namiocie pierwszy łyk powietrza zdał im się niemal rześki. Jazgot przybrał na częstotliwości, a opodal artykułów żelaznych, przezornie łapiąc się w cień namiotu, zdążył rozstawić się świecarz ze swoim kramem, kolorowym od zawieszonych na nim latarenek z witrażami.
Hm? — Innis odwróciła się od jednej z nich, reagując na „bloede d’yaebl”, jakby wywołano ją po imieniu. — Och. Bardzo zabawne, Alsvi.
Półelfka miała kilka dziwactw i przyzwyczajeń. Nigdy, na przykład, nie sypiała na lewym boku. Pijała dziwaczne ziółka, smakujące jak gdyby ktoś zamiótł podłogę młyna i postanowił to zaparzyć. Gdy szczytowała, zdarzało jej się nieświadomie nucić. Ale wzorem prawdziwej damy, zwłaszcza takiej, która zwykła rozliczać się w złocie i ani pół kruszcu niżej, nie miała w zwyczaju publicznie okazywać zaskoczenia. Ani zapominać języka w gębie na dłużej niż czas potrzebny na zrobienie wdechu.
Okazała je, kiedy zorientowała się, że nilfgaardka wcale nie żartuje. Język znalazł się również. I miał niemało do nadrobienia.
Wychodzisz za mąż? Znasz kogoś, kto wychodzi? Nie jest ci za gorąco? Myślę, że będziesz chora od tych kadzideł, nie powinnyśmy były siadać tak blisko.
Uzbrojona w wachlarz kobieta w średnim wieku, przypuszczalnie właścicielka interesu, otworzyła przymknięte dotychczas oczy, podążając nimi w kierunku klientek, wyczekując najmniejszego gestu aprobaty, niby pełznący nisko przy trawie tygrys szykujący się do skoku na ofiarę.
Że nie masz pojęcia, jak się robi zakupy — oznajmiła adresatka ostatniego pytania, taksując krytycznie nie fason i krój wybranego przez białowłosą stroju, ale ją samą.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 27 cze 2019, 23:51

Alsvid uśmiechnęła się półgębkiem i z przekąsem przyznała półelfce rację. Nie znała się. Jej pierwszym samodzielnie dokonanym zakupem była, jeśli dobrze pamiętała, miska zlepionej w jedną dużą masę kaszy i pinta mleka odkupione od chłopa w Górnym Sodden w zamian za pierścień wysadzany markazytami oraz srebrny grzebień. Wcześniej marzenia o czymś tak banalnym i prostym, jak samodzielna wizyta na sobotnim jarmarku mogła pozostawić dokładnie w tej samej sferze, co plany na zostanie wiedźminką, viroledańską mistrzynią miecza lub hersztem hanzy; samoistne uzupełnianie się jej garderoby, toaletki, talerza i kielicha było tak samo oczywiste, jak nieuniknione. Kilka lat później, gdy złapała w chude i zgrabiałe z zimna palce miskę mdłej, kleistej kaszy, przypomniała sobie pełne pachnące tace i kryształy, pieczone kapłony, perlicze języczki, wina z Beauclair, batysty, adamaszki, satyny, haftowane poduszki. Od razu pochłonęła zawartość misy, jedząc łapczywie jak pies i drewnianą łyżką wyskrobując z dna każdą grudkę.
Naucz mnie tedy, proszę. Byle nie na bielach — dodała, nadal ni to sarkając, ni oznajmiając, z niezmiennie krzywym uśmiechem na ustach. — Zamążpójście poczeka, kaprysy panny młodej.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 29 cze 2019, 0:20

Po pierwsze, takie rzeczy kupuje się na miarę... — Innis znalazła się przy towarzyszce i upatrzonej sukni, wyciągając jej rękaw, by ocenić go fachowym okiem. — Po drugie...
„Po drugie” nie padło. Innis wypuściła trzymany rękaw, powoli odwracając się ku białowłosej.
Nie, nie, kochana. Zaczekaj. — Przygryzając wargę w zamyśleniu, metyska spojrzała w dal, ponad ramieniem Alsvid, na kalejdoskop ludzi i straganów rozgrywający się za jej plecami. Mówiła cicho, ale na tyle wyraźnie, by nie musieć krzyczeć.
Biorę dla ciebie wolne w robocie, zrywam świtem. Przejść się, pooglądać, może coś wybrać. Nic konkretnego, tak powiedziałaś. — Unosząc dłoń, nie dała sobie przerwać, nawet jeśli Alsvid nie zamierzała. — Po wizycie u śniętej nimfomantki dowiaduję się, że jednak suknię. Ślubną. Czy chodzi o którąś z was? Rosalię? Meyannę? Odgrażała się kiedyś, że… Ciebie? — Oczy metyski rozszerzyły się i zatrzymały na białowłosej. — Niedawno pytał o ciebie jeden mężczyzna, ale nie... Słuchaj, albo wciągasz mnie w konspirację, albo zabieram stąd swój zgrabny tyłek. A wtedy szukaj sobie kiecki, choćby we wiechciach pakuł.
Hm? — upewniła się, chwytając ją za rękę i nachylając się ku niej z twarzą kogoś, kto nie da się zbyć się byle czym.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 29 cze 2019, 21:11

Oblicze Alsvid nawet nie drgnęło w odpowiedzi na oskarżenia, kąciki ust nie opadły, wciąż wygięte w dyskretny, lisi uśmiech. Jednak gdy Innis wspomniała, że ktoś zaczepiał o nią dziewczyny ze „Szlaku”, źrenice jej oczu rozszerzyły się mimowiednie, a kpiący grymas wyblakł.
Nie pytaj jej, pomyślała natychmiast. Nie tutaj.
Nie zapytała. Zamiast tego przykryła obsuniętą z twarzy maskę, parskając serdecznie śmiechem. — Och, me feainn an! Żartowałam sobie! Nie ma żadnego ślubu. Ot, rozbawiła mnie moja wróżba oraz przyszły MĄŻ, którego rzekomo wkrótce tu odnajdę… Myślałam za stosowne się odpowiednio wyprawić.
— No już, nie dąsaj się, głupi żart. Sądziłam, że nawykłaś pod dachem Arnolda do nilfgaardzkiego poczucia humoru. Słyniemy z jego braku. Wybaczysz mi? — poprosiła ze skruchą w głosie. — Konspiracji również nie ma, zapewniam. Niemniej — dodała — naprawdę ucieszyłoby mnie bardzo coś ładnego do ubrania. A jeszcze bardziej, gdybyś ty mi w tej kwestii doradziła.
Nie próbując wyswobodzić ręki z jej chwytu przez dłuższą chwilę, Alsvid poczuła nagłą chęć, by ująć elfkę za podbródek, spojrzeć głęboko w jej ciemne, migdałowe oczy. Pośpiesznie splotła ramiona na piersi i mimowolnym, leniwym krokiem odsunęła się poza ewentualny zasięg uszu straganiarki, najpospolitsza w świecie niezdecydowana klientka sprzeczającą się z koleżanką. Kierując wzrok podobnie, jak Innis wcześniej, gdzieś na bliżej nieokreślony przód, w głąb krużganku, rzekła do dziewczyny zimno, spokojnie i cicho. — Zaufaj mi. Jeśli naprawdę chcesz być w to wciągnięta, przyjdź do mnie wieczorem. Jeśli nie, to zabieraj stąd swój zgrabny tyłek i nie przychodź nigdy więcej.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 01 lip 2019, 22:49

Metyska zdmuchnęła krnąbrny włos z twarzy, przyglądając się jej nieufnie. Skrzące się w jej oczach diabełki psuły jednak całościowy efekt, czynnie zwalczając powagę.
Nilfgaardzkie poczucie humoru? A cóż to za oksymoron? — zastanowiła się głośno. — Czy to jest wtedy, kiedy śmiejecie się, że skazaniec, który miał zawisnąć, skręcił sobie kark w drodze na szafot? — Nie mylił się ten, kto pierwszy stwierdził, że zemsta jest rozkoszą bogów, ale złośliwość musiała być co najmniej obiecującą pretendentką do tego tytułu.
Wybaczę. Ewentualnie — rozpatrzyła możliwość puszczenia tego wybryku płazem w potencjalnie nieokreślonej przeszłości, zaprzęgając do roboty swój zwyczajowy tupet, którego nie powstydziłaby się główna koryfeuszka cesarskiego amfiteatru. — Ale szkoda, oj szkoda. Narobiłaś mi apetytu.
Jakby wyczuwając zaczątek afektu, Innis odwróciła się w jej stronę, tylko po to, by zobaczyć ją nagle zamkniętą i oddaloną. Posłała jej spojrzenie. I zawarte w nim pytanie. Rozejrzawszy się dyskretnie wokoło, wróciła do falbanowego i bufiastego asortymentu.
Nie, ta na pewno nie. Nie pasuje ci do karnacji. Ta niebrzydka, gdyby wycięcie dekoltu nie było trzy sezony do tyłu… — Nie przestając mówić, towarzyszka białowłosej przebierała towar z miną kogoś, kto komu przyszło właśnie decydować o cudzym życiu. Właścicielka stoiska nie śmiała interweniować, nie chcąc ewentualną interrupcją zniechęcić potencjalnej klientki, która zdecydowanie nie była jedną z tych, którym trzeba doradzać.
Czy chcę zostać wciągnięta? A czy na Długim Pobrzeżu jedzie śledziem? A względem wieczornego odwiedzania i doradzania, to stoimy przy złym stoisku. Tu nie ma bieliz... — Urywała zdanie w połowie, dopiero poniewczasie orientując się w tonie wypowiedzianych do niej słów. Oraz ich treści.
Zaczynam się ciebie bać — odrzekła, również cicho i poważnie, obracając się ku niej z naręczem wybranych sukienek w liczbie czterech. — To całkiem podniecające — dodała już nieco mniej.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 03 lip 2019, 1:09

Alsvid nie odrzekła nic od razu. Dotknęła kolejno materiału każdej z przewieszonych przez ramię Innis kreacji, jej palce same zatrzymały się na czerwonej sukni. Długiej, zwężonej w talii gorsetem w kształcie serca, powleczonej czarną koronką opadającą na spódnicę z szyfonu. Wiedziała, że głębokie wycięcie na plecach odsłoni jej kręgosłup oraz fragment biegnącej wzdłuż niego brzydkiej blizny, ale tym razem nie dbała o to. Złamany czernią szkarłat materiału połyskiwał na tle jej alabastrowej dłoni niczym świeża posoka.
Chwyciła suknię w ręce, jakby chciała przyjrzeć się jej odcieniowi we wpadającym na krużganki słońcu. Spojrzała zamiast tego na półelfkę. — Słusznie. Gdybym jednak nie zjawiła się wieczorem w „Szlaku”, nie czekaj na mnie, pomówimy, kiedy wrócę. Jeżeli nadal będziesz chciała. A gdyby ktoś znów o mnie pytał — dodała poważnie — powiedz mi od razu. Nawet jeśli będzie ci się wydawało, że to tylko klient, albo któraś z dziewczyn.
Nie czekając na odpowiedź metyski i nie przyglądając się ponownie żadnej z pozostałych kreacji, podeszła z suknią do wachlującej się leniwie kramarki przycupniętej na uboczu niczym kot udający przy parze kanarków, że go morzy sen.
Weźmiemy tę — oświadczyła zdecydowanie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 09 lip 2019, 21:55

Ej, gwenne. W co ty się wpakowałaś? — Innis westchnęła, przyglądając się Alsvid niepewnie. I jakby ostrzegawczo. Nie potrafiła jednak odmówić sobie oceny wyboru jej zakupu, tedy jej spojrzenie niemal natychmiast zboczyło na złamany czernią szkarłat. — Czerwień? Odważny wybór przy twojej cerze, ale z odpowiednimi dodatkami... — zastanowiła się głośno, podążając za Nilfgaardką do stoiska.
Trzydzieści pięć koron — oświadczyła kobieta po drugiej stronie, nie chcąc, bądź nie potrzebując spoglądać na położony przed nią towar. Wnioskując z braku reakcji Innis pochłoniętej pospiesznym rozglądaniem się wokół za czymś dla siebie, nie była to cena, która w Wolnym Mieście mogła pretendować do miana wygórowanej.
I ten wachlarzyk, o. — Doznając nagłego olśnienia, metyska wyciągnęła smukłe ramię, wskazując na zawalony drobną skórzaną galanterią blat, wśród którego upatrzyła sobie rzeczony przedmiot, rozłożony celem prezentacji, a prezentujący deseń imitujący rozpostarty ogon pawia.
Osiem koron.
Tu półelfka zacukała się i zacmokała, ale tylko chwilowo. Nie mając dziś głowy do targowania (zwłaszcza, gdy na horyzoncie wschodziły sprawy dalece bardziej interesujące niż przyziemne targi), zapłaciła za swój zakup po Alsvid i obydwie mogły odejść od stoiska jako świeżo upieczone nabywczynie.
Zrobię, jak prosisz. — oznajmiła dopiero poniewczasie, z powodu ostrożności lub roztargnienia. Idąc, z lubością testowała swój nowy nabytek, ciesząc się nie tylko jego wyglądem, ale również praktycznym jego aspektem pośród otaczającego ich gwaru i żaru.
Czy coś ci grozi? — zapytała, mrugając znad wachlarza i nieudolnie próbując ukryć ekscytację przesączającą się z głosu i błyszczącą w jej oczach.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Catriona » 21 lip 2019, 22:17

Przełożywszy swój nowy nabytek niedbale przez ramię, Alsvid odliczyła dla kramarki żądaną kwotę i przesypała resztę złotych monet z powrotem do pożyczonego jej trzosu, skrzętnie ukryła go za pasem, tam, gdzie zwykle powinna czuć ciężar viroledanki oraz stalowego puginału.
Teraz zatęskniła za nim jeszcze bardziej. Zamiast czułego ocierania się o udo, znajomego kołysania u biodra, każdemu jej krokowi towarzyszyły wyłącznie pustka i niepokój, rozdrażnienie narkomana, który właśnie zużył ostatnią ścieżkę i nie wiedział, kiedy uda mu się zdobyć kolejną. Pewnie wyśmiałaby się, gdyby popatrzyła na siebie w tamtej chwili z boku, nadąsaną przez rozstanie z tak rzadko stosowanym i powszechnie zbędnym narzędziem, niczym dziewczynka nad zgubioną lalką, której nie przytulała do snu od lat. Lecz jak każdemu trzeźwemu nałogowcowi, na myśl o braku gdzieś za pazuchą tej jednej nietkniętej działki „na czarną godzinę” zasychało jej w ustach.
W nagłym rozkojarzeniu prawie przeoczyła pytanie półelfki.
Och, czy ty się o mnie martwisz? — Uśmiechnęła się kokieteryjnie i zacmokała, pośpiesznie korzystając z okazji do obrócenia w nonsens swych zmartwień. — Proszę, proszę, ależ z ciebie pieprzny cukierek! Nie przejmuj się. Nikomu nie powiem. — Wtem jednak jej uśmiech złagodniał, sprawdziwiał, następnie pomalutku odpłynął. Bo choć nie została całkiem zbita z tropu koncyliacyjnym przytaknięciem towarzyszki, to nadal chciała ją za nie wynagrodzić. — Dziękuję, Innis. I nie, nic mi nie grozi. Wręcz przeciwnie.
Muszę załatwić coś jeszcze na mieście, sama — dodała, spostrzegając, że wskazówki wiszącego nad placem zegara zbliżały się do dziesiątej. — To był naprawdę miły poranek.
Gdy znalazły się w wąziutkim, pustym zaułku za sukiennicami, gdzie Alsvid niby mimowolnie skierowała ich kroki, zatrzymała półelfkę za wysoką paletą towaru, ujmując jej podbródek między palcem wskazującym a kciukiem.
Naprawdę miły.
Pożegnała ją krótkim, słodko smakującym pocałunkiem i wręczyła zwiniętą suknię. — Zaopiekujesz się tym dla mnie?

>> Zakład balwierski Pelagiusa Guizot
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 06 wrz 2019, 18:14

Pieniądz, jak mawiali krasnoludzcy bankierzy, musiał być w ruchu, musiał się kręcić, krążyć z rąk do rąk. Gromadzony, nic jeno kruszał, śniedział i tracił na wartości. Pieniądz nie zatrzymywał się ni dla króla, ni nędzarza. Nie czekał, aże przeminie deszcz oraz słota. Nie patrzył, czy dzień był targowy, czy nie nietargowy, czy też obwieszczony jakimś obłąkanym kaprysem jako „wolny od handlu”. Pieniądz musiał być w ruchu.
Przynajmniej w Novigradzie.
Nie dziwota tedy, że mimo mżawej pogody na głównym placu targowym Bazaru Zachodniego szarych kapturów, płaszczy i połatanych pledów roiło się niby mrówków wokół skórki chleba. Turkotały na bruku koła wózków i porykiwały juczne bydlęta z bokami zasiekanymi przez deszcz, a ciżba brnęła między straganami, tłoczyła się pod osłoną rozpostartych przez wystawców płócien. Gwar co jakiś czas zagłuszało bicie ratuszowego zegara, novigradzkiej chluby i cudu nowoczesnej techniki.
Cud techniki wybijał właśnie godzinę ósmą, gdy nadchodzący od strony Bramy Wielkiej Baldwin minął najpierw wąską ulicę Dziewiarską wiodącą do „Jedwabnego Szlaku” — przybytku z przemysłem jedwabniczym mającym mniej więcej tyle wspólnego, co lew morski miał z drapieżnymi kotami Zangwebaru — a następnie, skręciwszy w znacznie szerszą aleję Krupienniczą, słynną austerię „Srebrny Krąg”. Za sobą miał niekrótki spacer z Przedmieści. I im więcej czasu na dumanie, tym mniej pewności, czy aby nie zostawił drzwi warsztatu otwartych na przestwór.
Jaaaaja! Jaja świeże! Kacze, gęsie, kurze, perlicze!
Jaja, mięso z jatek, mleko zwożone na dzwoniących kankami dwukółkach z zamurza i z Vizimbory, warzywa, sery, jabłka w miodzie… A także kolorowe sukna, tkaniny sprzedawane na metry, odzienia, świecidełka, elfie pachnidła i kosmetyki, rzadkie precjoza. Artykuły żelazne, narzędzia. Zbytki z warsztatów płatnerskich, kowalskich oraz kaletniczych. Księgi, pergaminy, pióra gęsie. Nawet papugi w pozłacanych klatkach. Wszystek niemal towarów świata można było nabyć na największym z novigradzkich bazarów, starczyło jeno umieć szukać.
A artykułów rzemieślniczych? Pod dostatkiem, zwłaszcza gdy szło o świeże oraz wyprawiane skóry. Baldwin znał niczym grzbiet własnej dłoni ścieżki wiodące do jego znajomych sprzedawców. Był kram starego Reuperta, przedstawiciela blisko sąsiadującej z szewcem garbarni, który w każdy poniedziałek i środę wystawiał się w pawilonie drobnotowarowym z partiami produkcji przeznaczonymi na detal. Sprzedaż detaliczna, rzecz jasna, rządziła się innymi prawami, aniżeli zaopatrywanie manufaktur oraz dużych warsztatów, tedy o jakość oferowanych przez Reuperta skór rzadko lza było mieć pretensje, wiedział to i krasnolud. Niestety, rządziła się także znacząco wyższymi od hurtu cenami.
Również w pawilonie, wciśnięty między „Cynę i synów: wyroby żelazne” oraz „Narzędziów sto i jeden”, był Łowczy, zwany tak, nieskomplikowanie, od zajęcia piastowanego w dawniejszych czasach. Nynie sprzedawał na swych malutkim straganiagu pierwszorzędne skóry jelenie, sarnie, zajęcze, a nawet wiewiórcze. Wszystkie świeżutkie, ledwie co z grzbietu ściągnięte oryginalnemu właścicielowi, czasem jeszcze z resztką farby na futerku po celnym strzale. Wśród rzemieślników trudniących się wyższej klasy wyrobami był nieomal niezrównany, konkurencję czynił mu jedynie niziołek dwa stoiska dalej, który nierzadko wystawiał także porządne skóry świńskie, końskie i cielęce. Tamten był kawał urwisa. Czasem znikał z kramu tajemniczo — on, cały towar i utarg — i dziwnym trafem nie dłużej jak kwadrans później na bazar wpadały niezapowiedziane kontrole celne.
Wreszcie był i Fredrick, baldwinowy rodak. Robił przy Wielkiej Manufakturze u płatnerza, a na polecenie mocodawcy regularnie zachodził na targ odsprzedawać zbytki materiału: blachy, dratwy, łat skórzanych i rzemienia, wyprawionej skóry także. Zwykle stawał sobie podle rogu Ratuszowej a peryferii „Kobyły” i wystawiał nabywcom towary prosto z zaprzężonego w dwa osiołki wózka.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 08 wrz 2019, 16:18

Słusznie zostało wcześniej zauważone, że choć krasnolud nie miał zbyt dobrego wzroku, to na zmysł powonienia nie mógł narzekać. Miało to rzecz jasna swoje plusy i minusy, ale tym razem dla odmiany mógł odetchnąć przyjemnym powietrzem jakie okalało targ. Plac bazarowy był wonią- wonią węgla, świeżo złowionych ryb, przypraw, ledwie co przywiezionej wędliny, warzyw, owoców, gorącej stali, ale także... skóry. Jeśli nie przebywał w pracowni, to lubił przychodzić właśnie tutaj. No, pod warunkiem, że miał pieniądze.
Mijając wąskie alejki wytyczone przez rzędy straganów, co rusz przykładał monokl do oka, zerkając badawczo to z lewa na prawo i z powrotem, szukając towaru, który wpadłby mu w... przypadłby mu do gustu, no!

Jeśli jednak mamy wchodzić w szczegóły, to w pierwszej kolejności musiał odwiedzić kupca Reuperta. Marżę nakładał przy sprzedaży niemałą, ale jeśli Baldwin miał do wyboru wydać mniej na gówniany materiał, a więcej na taki, który faktycznie posłuży, to wybór zdawał się być oczywisty. Znając też życie, będzie musiał negocjować cenę, bo kupcy niezależnie od sprzedawanych dóbr potrafili kręcić ile wlezie, by utrzaskać jak największy dochód.
Jak każdy.
Podchodząc do stoiska Reuperta, zdjął kaptur i skłonił się nisko:
- Ooo chopie, dzień dobry waszmości Reupertu. Ja żech przyszedł towar zobaczyć. Pokażcieże co tam dobrego z garbarni przyszło, bo materiału na ciżmy trzeba, a jak byle gówno wezmę to mnie zajebio. O, skóra garbowana bydlęca by była potrzebna, taka na dwa i pół milimetera- pokazał przybliżoną grubość palcami prawej dłoni, lewą podtrzymując monokl przy oku- Takiej o, żeby sztywna była. Bym obejrzał też inne skóry, jeśli można. O!
I tak rzekłszy, rozpoczął oględziny skór, jeśli za przyzwoleniem kupca będzie pozwolone je dotknąć i poprzewracać na drugą stronę w poszukiwaniu pęknięć, dziur oraz przetarć. Kto wie? Może jeszcze znajdzie jakieś drobniejsze, cieńsze skórki na jakie ładne obszycia? A nuż kto zamożniejszy kiedyś do niego zawita i trzeba będzie fantazjować... dobrze mieć coś na zapas.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 09 wrz 2019, 0:47

Waszmość Reupert, wycierając o brudny fartuch dłonie z resztek tłuszczu i wosku, na widok klienta zbliżył się do oddzielającego stragan od wąskiego przejścia stołu, na którym spoczywały dwa stosy najbardziej łakomych kąsków w postaci już oczyszczonych, wygarbowanych, opłukanych starannie i zmiękczonych oleistymi substancjami skór, nad którymi nadal unosiła się dobrze znana szewcowi woń świeżo rozrobionego impregnatu.
Roztargniony, w pierwszej chwili starszawy człowiek odpowiedział na powitanie krasnoluda lekko rozchylonymi ustami i niepewnym, nieco zmieszanym wzrokiem, jak gdyby do czynienia miał z kimś opóźnionym w myśleniu. Dopiero z bliska rozpoznał szewca, na jego szczupłej, uwiędniętej twarzy otoczonej popielatą czupryną pojawił się wyraz oświecenia.
A, waszmość Alarick. — Resztę Baldwin usłyszał w formie niezrozumiałego mamrotu, gdyż wystawca natychmiast zanurkował pod blat stołu i wyciągnął kolejno trzy słusznych rozmiarów płaty towaru do obejrzenia.
Te skotne są. — Wskazał. — Wszystek garbowane, nie olejowane, nie impregnowane. Takowe imam, o, samo obok, winno być na bargu. A insze skórki? Kozie, cielęce, świńskie, owcze, końskie, byndzie cosik ze wołu, osła, kota… — Reupert wyliczał na palcach, lecz bynajmniej zachęcająco, dając kupcowi jasno do zrozumienia, że nie widziało mu się wyciągać ze skrzyń każdego dostępnego w asortymencie gatunku celem rozłożenia go na niewielkiej ladzie w kolejną stertę.
Oczywisty zamiar organoleptycznego zbadania jakości produktu przez szewca skwitował pobieżnym, nieco surowym łypnięciem okiem na dłonie krasnoluda, lecz nie skomentował, nie wzbraniał.
Tedy? Co wam dawać?
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław