Strona 1 z 4

Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 18 mar 2018, 18:33
autor: Dziki Gon
Obrazek „Pełny Trzos” na miano pierwszej kupieckiej gospody miasta zasłużył sobie nie tylko chwytliwą nazwą, ale i dogodną lokalizacją. Położony przy samej Giełdzie, o rzut kamieniem od portowych składów, jest po drodze zarówno członkom tutejszej gildii jak i podróżującym w interesach. Dla ich wygody karczma posiada nawet własne stajnie, co nieczęste w tej części Starówki. Wygód jest, oczywista, więcej, a standard na tyle wysoki, by utrzymywać konsensus z rozsądnymi cenami. Sam lokal jest porządny i nienawykły do awantur, a zajmujące piętra pokoje na nocleg czyste i niedrogie. Na parterze mieści się wielka izba jadalna z czworobocznym szynkwasem w centrum. Wokół niego rozstawione są liczne stoły, w większości dość długie by dało się przy nich wieczerzać z pełnym składem służby lub interesantów. Załatwiający większe sprawy lub pragnący ustronności zajmują loże pod ścianami. W poranki dni powszednich raban miejskiej giełdy bez wyjątku dociera nawet do gospody. Posłańcy biegają między służbą, doręczając wieści, a kupcy licytują nawet przy stołach i pospiesznie łykają kęsy, by jak najprędzej wrócić do pogoni za pieniądzem.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 01 wrz 2018, 19:45
autor: Dziki Gon
Uliczki miasta powoli się zapełniały, choć nie było to tak oczywiste, zważywszy na fakt, że szarpiący wiatr nie sprzyjał rozmowom czy choćby porannym uprzejmościom, toteż Novigrad wciąż pozostawał we względnym, milczącym uśpieniu. Słońce, które już dawno powinno prześlizgiwać się otwartym na wschodnią stronę uliczkami, ciągle zwlekało, pozostając w objęciach zawieszonych na horyzoncie chmur. Część z nich płynęła jednak bielą skłębionych w porcie masztów, podburzając tamtejsze ptactwo do właściwej dla nich kakofonii okrzyków, dających do zrozumienia, że wbrew pozorom miasto już nie śpi.
Nie podążając jednak mewim śladem, kobiety bez słowa pokonywały kolejne alejki, miękko pokonując dystans dzielący Wielką Manufakturę i wspomnianą gospodę, przemykając pomiędzy milczącymi mieszkańcami. Twarz Anneke, choć jeszcze moment wcześniej rozpromieniona niespodziewaną obietnicą pomocy koleżanki, teraz znacznie bardziej wpasowywała się w klimat tego surowego, miejskiego pejzażu, pozbawionego emocji i interakcji. Brak wyrazu, tak bardzo kontrastujący z ekspresyjną czerwienią jej płaszcza, która naraz zastygła w miejscu, zatrzymując się przed wielokondygnacyjnym budynkiem, by upewnić się, że podążająca za blondynką ciemnowłosa dotarła na miejsce.
Uchyliła solidne, drewniane drzwi, wchodząc do środka. Zakręciwszy w powietrzu smukłymi palcami wynurzonej spod płaszcza dłoni, pozdrowiła wąsatego gospodarza, który odwzajemnił grzeczność, kłaniając się. Następnie kobieta rozejrzała się po sali. W niej zaś dostrzec mogły kilkoro ludzi, rozlokowanych pomiędzy co odleglejszymi stołami, którzy ściszonym głosem przekazywali sobie zapewne najświeższe informacje i zasłyszane rewelacje. Nie zaszczyciwszy ich spojrzeniem na dłużej niż ułamek sekundy, Anneke wspięła się po schodach na wyższe piętro, prostym gestem sugerując Orlaith, by uczyniła to samo. Tam przystanęła przy, zdawać się mogło, pierwszej lepszej ławie, po czym usiadła.
Zanim cokolwiek ci powiem, musisz obiecać, że nie piśniesz o tym ani słówka. Nikomu. — Zaczęła bez ogródek, kiedy tylko Ptaszysko dołączyła do niej, nachylając się ku niej. W tamtej chwili do złudzenia przypominała siedzących piętro niżej kupców. — Ale o tym, zdaje się, już chyba wspominałam? Dobra, przechodząc do rzeczy… — Wyprostowała się, rozpinając kolejne guziki płaszcza, odsłaniając dekolt skrywanej wcześniej, prostej, czarnej sukienki. — O ile pamięć mnie nie myli, to ty zawsze miałaś fioła na punkcie błyskotek i innych, śmiesznych kamyków, no nie? — Zabawne, jak prosto Anneke brzmiała, kiedy nikt jej nie słyszał. Nim Orlaith miała możliwość w jakikolwiek sposób odpowiedzieć, jej towarzyszka na powrót nachyliła się, ściszając głos.— Chodzi o to, że jeden z moich znajomych prawdopodobnie zmaga się z klątwą. Podejrzewam, że ktoś mógł użyć któregoś z jego kamieni szlachetnych, by ją rzucić. Dałabyś radę go rozpoznać, prawda?
Zieleń jej oczu, uważnie obserwująca rozmówczynię, znów rozbłysnęła kaskadą iskier w oczekiwaniu na jej odpowiedź.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 20 lis 2018, 0:00
autor: Orlaith
Im dzień stawał się pełniejszy, tym łacniej na place wychodziła wszelka ludzka i nieludzka chmara. Nawet w dzień taki jak ten nie można było powiedzieć o ustaniu handlu. Nic się nigdy w Novigradzie nie kończyło. Póki stąpa po ziemi choć jedna stopa, znajdzie się druga, która jej trzewik sprzeda, mawiał Bergamut. Sam należał do tych drugich, którzy ze zwinnością zamiatali językiem, a wszystko po to, aby przekonać do siebie szeroką klientelę.
Przeszły przez giełdę jak dwie niewzruszone, szachowe figury. Drób, na ogół niesfornie kokoszący się w klatkach, chował chybotliwe łby w gęstwinę własnego opierzenia. Przebiegła im w oddali drogę dwójka dzieci, zaszczekał pies. Milczały obie. Nie myślały o niczym ważnym, błądząc gdzieś wokół tego, co chowa się po straganach.

Świetne sobie wybrałaś miejsce na wyznania. — zauważyła przyglądając się towarzystwu, które hołdowało jednej wartości. Mamonie.
Anneke, doskonale zdając sobie z tego sprawę, dotknęła ciemnowłosą czarodziejkę w słaby punkt. Orlaith potrafiła odróżnić kłamstwo od prawdy, oddzielić chwasty od plew już na samym początku sprawy, lecz w chwili gdy ono kłamstwo lub prawda zaczęły wypełniać jej umysł sposobnościami, pozostawała zainteresowana. Słuchała i analizowała jak to wszystko wykorzystać.

Prychnęła.

Już prawie uwierzyłam, że chcesz się przebranżowić. — Skupiła wzrok na jej oczach i unoszących się w uśmiechu ustach. — Wiesz kto mógł je nałożyć? I w jakich okolicznościach? — dopytywała. Nie zaczynała rozmowy o stawce. Nie było takiej potrzeby. Na razie.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 26 lis 2018, 0:40
autor: Dziki Gon
Na prychnięcie odpowiedziała prychnięciem.
A gdzie tam, jeszcze mnie do reszty nie porąbało — uniosła brwi w akcie przerysowanej pogardy. — Kamyki to tylko kamyki. Póki pasują mi do sukienki, nic innego mnie nie obchodzi. Poza tym — spauzowała na moment, rzucając Orlaith figlarne spojrzenie. — Przecież nie śmiałabym tworzyć konkurencji mojej słodkiej przyjaciółce.
Smukły nadgarstek zakręcił się w powietrzu, niemal natychmiast przyciągając piegowatą dziewkę. Anneke, nie czekając na koleżankę, zabrała się za składanie zamówienia.
Dla mnie kieliszeczek Erveluce, tylko znajdź jakiś dobry rocznik. A ty, Ptaszysko, dołączysz się? No już, niech będzie, że ja stawiam — uniosła kącik karminowych ust, badając ją spojrzeniem przymrużonych oczu. Zapewne chciała zorientować się, czy wciąż miała do czynienia z kimś, kogo od zawsze uważała za osobę ściśle przestrzegającą reguł i konwenansów, a dla której picie wina z samego rana pozostawało w strefie czynności niewłaściwych.
Nie mam pojęcia ani kto, ani po co, ani tym bardziej w jaki sposób. Brakuje wszystkich niewiadomych — podjęła, gdy tylko służka odeszła, by zająć się przygotowywaniem zamówienia, a twarz blondynki nabrała poważniejszego wyrazu. — Łącznie z tą najważniejszą — nachyliła się. — Ciągle nie wiem, czy to aby na pewno klątwa. Z pewnością znalezienie źródła pomogłoby nam rozwiać tę wątpliwość.
Czarodziejka wyraźnie zamyśliła się, po czym zakręciła zadartym noskiem i rozejrzała wkoło, zapewne w poszukiwaniu pieguska, który miał jej przynieść zamówione wino. Wydawała się w ogóle nie przejmować faktem, że fizycznie niemożliwym byłoby, żeby zdążyła zostać obsłużona w tak krótkim czasie.
To jak, mam cię wprowadzać w szczegóły? Czy może masz ważniejsze rzeczy na głowie? Jak choćby nachodzenie bazarowych krasnali? — W jej głosie dało się wyczuć jawną prowokację, która o włos tylko nie trąciła drwiną. Może w taki właśnie sposób starała się zdobyć uwagę ciemnowłosej i przekonać do swej sprawy?

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 26 lis 2018, 1:16
autor: Orlaith
Uniosła brew. Ależ ona była nieznośna. Robiła to specjalnie, tyle że Orlaith niespecjalnie chciała w tym momencie wchodzić z nią w dyskusję. Anneke grała jej na nerwach coraz mocniej, Orlaith nie chciała jej jednak dawać powodu do zadowolenia. Gdyby o to w tym wszystkim chodziło, już dawno wyciągnęłaby cięższy kaliber. W najgorszym wypadku, zaczęłyby sobie przez stolik wyrywać włosy, jak za dawnych czasów.

Uśmiechnęła się lekko, zgrabnie. Przyłożyła dłoń do policzka i podparła się na niej, omiatając przestrzeń po prawej stronie.
Byle gorzkie. — Piegowatą obdarzyła ledwie machnięciem powiek. Resztę uwagi skupiła znowu na swojej słodkiej przyjaciółce. — Muszę to jakoś przetrawić. — uśmiechnęła się, niemal cukierkowo. — Twoją szczodrość, oczywiście. I radość ze szczerego serca, że się po takim czasie ponownie widzimy. — dokończyła. Nie miała złych zamiarów. Może nie w smak jej był rozwój tej rozmowy a może chciała uświadomić jej coś, czego jeszcze nie wiedziała.

Chcesz mi powiedzieć, że nie rozpoznałaś najważniejszych poszlak? — zabrzmiało jak drwina, mimo że miało być czymś na rodzaj mieszanki tejże i zdziwienia. — Dla kogo to robisz? — zajrzała jej w oczy ignorując przytyk o krasnalach. Nie miała złych zamiarów. Przynajmniej na razie. Cała ta gra Anneke działała. W końcu o ile miała na głowie pewne załatwienia, mogła je dla tej sprawy nieco przesunąć.

Opuściła obie dłonie na blat stołu przed sobą. Powolnym ruchem założyła jedną na drugą.

Nie kręć już, tylko mów.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 29 lis 2018, 0:03
autor: Dziki Gon
Anneke prychnęła znowu, tym razem przewracając przy tym oczami.
Oj, już dobrze, jaka niecierpliwa! — ironizowała, odgarniając z czoła opadające nań złote loki smukłą dłonią, na której nadgarstku podzwaniała cicho gustowna biżuteria. — Może trudno ci będzie w to uwierzyć, ale nie robię tego dla nikogo. — Dwie szmaragdowe tęczówki zatrzymały się wreszcie na obliczu Orlaith. Na próżno było w nich szukać rozbawienia i drwiny, goszczących w nich przecież tak często, że przez niektórych uznawane już były za nieodłączne elementy jej wizerunku. — Robię to dla siebie.
Powaga, która teraz wręcz karykaturalnie prześlizgiwała się po jej twarzy, zupełnie nie wpisywała się w postać, jaką ciemnowłosa mogła zapamiętać z czasów szkolnych. Mogła nawet przywodzić na myśl pewną sztuczność, jednak uważny obserwator dostrzegłby...
...dostrzegłby niewiele, jako że zakłopotanie rozmową i przesadna chęć przekonania do swojej racji zniknęły z twarzy siedzącej naprzeciwko czarodziejki tak szybko, jak tylko zjawiła się pieguska z dwoma kieliszkami, szczodrze wypełnionymi winnym napojem. Anneke nie zdecydowała się na jakąkolwiek formę podziękowań, widocznie uznając, że powolne opuszczenie długich, zaakcentowanych ciemnym tuszem rzęs było wystarczającą nagrodą za trud jej pracy.
Mój przyjaciel... — zaczęła po chwili, obracając smukłe naczynie w palcach lewej dłoni, przyglądając się przelewającemu wewnątrz napitkowi. — Bliska mu osoba od pewnego czasu zachowuje się... osobliwie.
Prawa dłoń zatańczyła subtelnie nad blatem ławy, przy której siedziały. Zgrabne palce przesmyknęły w powietrzu, chwytając coś nieuchwytnego, czemu zawtórowało ciche pomrukiwanie z pozoru przypadkowych, nic nieznaczących słów, które jednak Orlaith była w stanie rozpoznać. W okamgnieniu wino zmieniło swą barwę, do złudzenia przypominając teraz źródlaną wodę.
Nie ma sensu sprawiać wrażenia zmęczonych życiem kobiet, które nie potrafią rozpocząć dnia bez odpowiedniej motywacji, prawda? — mrugnęła do niej, po czym przechyliła kieliszek, z którego nadal dało się czuć pełny, wytrawny bukiet. Gestem wolnej dłoni zaproponowała rzucenie iluzji na drugi z nich. No tak, przecież od zawsze wykazywała niezmierzoną chęć naciągania rzeczywistości i bawienia się zmysłami gawiedzi.
Anneke zacmokała niemal niesłyszalnie, po czym otrząsnęła się, wreszcie przypominając sobie, po co w ogóle się spotkały.
Chodzi o to, że nikomu jeszcze nie powiedziałam o moich przypuszczeniach. Mój przyjaciel, podobnie jak całe jego otoczenie, zdaje się niczego nie zauważać. Ja jednak myślę... — znowu potrząsnęła złotymi lokami, hardo odkładając naczynie na blat. Podobnie jak jej gestykulacja, również i głos nabrał właściwego sobie animuszu. — Nie, Orlaith. Ja jestem pewna. Tam dzieje się coś złego. Jego żona — opamiętała się wreszcie, ściszając głos. — Jego żona chyba odchodzi od zmysłów.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 29 lis 2018, 23:47
autor: Orlaith
Kręcisz, Anneke, kręcisz, pomyślała zawijając na palec kosmyk włosów. Nieznośna i prowadząca za nos ze staraniem, aby wszystko to co mówi mogło przykryć coś, czego wypowiedzieć nie miałaby na głos najmniejszej ochoty. Po głowie Orlaith krążyło pytanie, które z pewnością nie uszłoby uwadze blondynki o rozbieganym teraz wzroku. Nie było potrzeby. Tak jak bez potrzeby, z pruderią godną zastanowienia, nalewała z czarki przemieniony dzięki iluzji trunek prosto do postawionych obok siebie szklanic.

Niezwykle trudno. — przyznała, uśmiechając się pod nosem. Twierdzi, że robi „to” dla siebie? Dla rozwoju osobistego? Dla ciekawości, która zjadała ją od wewnątrz? Jak często czuła to samo uczucie siedząca naprzeciw brunetka? Nie byłyby sobą, gdyby nie dążyły do tego, co dla zwykłych ludzi niedostępne. Ciekawości na wyciągnięcie ręki. W chciwości godnej najlepszym złodziejom nie mogli się nikomu równać. Oni. Choć na głos brzmiałoby to absurdalnie, tacy właśnie byli.
Osobliwie? Zaczął ubierać się w twoje sukienki? Przymierzać lub co gorsza szyć sobie gorsety? — zadrwiła. Może rozchodziło się o zwykłą miłostkę, która trwała na tyle długo, aby czarodziejka o lśniących włosach zaczęła wyobrażać sobie zbyt wiele?

Widząc wzrok „przyjaciółki” machnęła ręką i weszła jej w słowo.

Nieistotne. — wtrąciła ustawiając dłoń pod brodę. — Opowiedz mi o tym człowieku i jego otoczeniu jak najwięcej. Mam się z nim spotkać? W tym właśnie celu wybrałaś to miejsce?

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 13 gru 2018, 22:21
autor: Dziki Gon
W odpowiedzi na pytanie, Anneke zakręciła główką, z trudem przełykając zaczerpnięty przed chwilą łyk. Zrobiła przy tym skwaszoną minę i sądząc po tym, z jaką precyzją składała zamówienie, raczej nie krzywiła się z powodu nietrafionego wyboru. Zmarszczone czoło i nieco uniesiona, rysująca się zgrabnym łukiem lewa brew wyrażały jawne rozczulenie naiwnością ciemnowłosej.
Chyba nie sądzisz, że pozwoliłabym, żebyś to ty mu powiedziała o moich przypuszczeniach, co?
Nie próbowała nawet tłumić kolejnego prychnięcia. Patrzyła przez chwilę na siedzącą trzy ławy dalej dwójkę kupców, z których jeden właśnie przystępował do ceremonialnego wyjścia, bezpardonowo szurając krzesłem po parkiecie. Blondynka nie wydawała się jednak w żadnym stopniu zainteresowana tą sceną, toteż, gdy tylko przewróciła oczami, nachyliła się znów nad stołem. Wlepione w ciemnowłosą oczy zdradzały pewne zniecierpliwienie, co mogłoby zostać uznane za niedorzeczne, zważywszy na to, że to panna de Eldingaar zdecydowała się wreszcie przejść do sedna sprawy.
Duncan jest przedstawicielem redańskiej szlachty. Mieszka wraz z żoną w Nowym Mieście. Oboje obracają się wśród zamożnych i wpływowych ludzi Novigradu. Rozumiesz, jakieś bankiety, uczty, takie tam... — opowiadała, niby od niechcenia, wymieniając kolejne uciechy, jakim oddawała się beztroska śmietanka towarzyska. — No sama rozumiesz! Nic nadzwyczajnego. Poznałam go podczas jednego przyjęcia, jakoś ostatniej zimy. Miły, grzeczny, dobrze ubrany. Zupełnie jak jego żona.
Sięgnęła po kieliszek. Nim zdążyła przechylić go na tyle, by zeń zaczerpnąć, zastygła w pozornym bezruchu.
Przynajmniej do czasu. Tak jak mówiłam. — wzburzyła napój delikatnym ruchem nadgarstka. — Z początku była drażliwa, później oschła. Myślałam, że po prostu mnie nie lubi, ale... — Bezbarwne teraz wino kołysało się coraz gwałtowniej. — Z czasem zaczęła mówić od rzeczy. Reagować w dziwaczny sposób na najzwyklejsze, codzienne zdarzenia. — Stanowczo odstawiła kieliszek, nie wziąwszy nawet łyka.
Myślę, że to zmierza w złą stronę. Zresztą najlepiej, jeśli sama byś się o tym przekonała. Oczywiście jeśli chcesz mi pomóc.
Jej głos był nadzwyczaj spokojny. Ciężko było go powiązać z roztrzepaną, z reguły pełną energii Anneke. Szczególnie komuś, kto znał ją tak dobrze, jak Ptaszyko.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 05 mar 2020, 14:48
autor: Falarism
Promienie słońca przebijały się przez okna do środka gospody. Pełen Trzos gościł wielu kupców i handlarzy, a także przyjezdnych. Na parterze panował spory ruch jak na godziny południowe. Dla rudowłosego Kovirczyka było to zaskoczenie. Na dalekiej północy nie widział tak wielu kupców w jednym miejscu. Wszedł po cichu, nie zwracając na siebie większej uwagi zajętej samej sobą gawiedzi. Rozejrzał się spokojnie w lewo, potem w prawo. Znalazł sobie wolny stół w ładnym miejscu z widokiem na całą salę, przy którym wygodnie się rozsiadł. Miał dość mocno brzmiący mieszek, na przyzwoity posiłek powinno mu wystarczyć. Zaczął dyskretnie przyglądać się innym gościom Pełnego Trzosu. Gdzie, kto siedział? Człowiek, gnom, niziołek, krasnolud a może elf? Sam czy w towarzystwie? Na co wskazywał jego ubiór? Był biedny, majętny, może obrzydliwie bogaty? Wojak, handlarz, kapłan? Może uczony? Pochodził z Północy czy z Południa?
Siedział i obserwował. Poprawił włosy, żeby osoby, które zwróciły na niego uwagę zauważyły je. Palcami prawej dłoni wygrywał spokojny rytm uderzając o blat stołu. Cztery szybkie "stuki". Krótka przerwa. Cztery szybkie "stuki" i tak w kółko. Jedno pytanie wierciło mu dziurę w brzuchu od czasu wypłynięcia z Pont Vanis.
- Co mnie spotka w Novigradzie? - Pomyślał.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 06 mar 2020, 0:42
autor: Dziki Gon
Pełny Trzos był porządną gospodą.
Nie przychodził tu byle kto. I nie bez powodu. Już od samego wejścia dawał się zauważyć wszechobecny splendor przybytku, objawiający się przede wszystkim w czystości, jak na novigradzkie standardy oraz powszechnym ładem. Nikt nie brał się za łby, nikt nie rzygał, ani nie wyśpiewywał pijackich refrenów, nikt też nie obłapiał kręcących się jak pszczółki służek. Tu dyskutowano, dobijano interesy, komentowano tematy polityczne i gospodarcze w towarzystwie dobrego jadła i napitku, a przede wszystkim kompanów po fachu, którzy rozumieli czym jest przedsiębiorczość i kapryśność rynku. Pełny Trzos służył kupieckim gildiom i co istotniejszym członkom cechów, gościł osobistości znaczące, wliczając czarodziejów prowadzących legalne praktyki, polityków, ekonomów, profesorów, a także nieludzi, z których uświadczyć można było głównie krasnoludów i gnomów.
Rozglądając się po izbie, Egon pośród pstrokacizny ubiorów dostrzec mógł ludzi zbitych w liczne grupki, żwawo dyskutujących ze sobą energicznie gestykulując. W rogu sali siedział młody Hannonen z Cidaris, świętujący rozejście się z małżonką, wznoszący już piąty toast za wspaniały episkopat, który zezwolił na rozwód. Przy kominku wygrzewał się, wyciągnąwszy zmęczone podagrą nogi, Ulryk Berthonder, kupiec bławatny, rechocząc do szpakowatego jegomościa o jaskrawych, zielonych oczach, odpowiadającego na żarty kupca krótkimi kiwnięciami głową. Obok szynkwasu, Roderyk z Brugge, znany przedsiębiorca i wierzyciel, ściskał na powitanie prawice ze swoim bratem, Pawłem, który dopiero co wszedł do Trzosu ze świeżym, pachnącym jeszcze inkaustem, wekslem trzymanym w garści. Przy ławie w kącie, trzech krasnoludów, z czego dwóch już dawno osiwiałych, mruczało konspiracyjnie między sobą nad dzbankiem i resztką strawy, raz po raz przywołując służkę upierścienionymi kułakami.
Przemiał gości był ogromny; co chwila ktoś wychodził, przysiadał się, zamawiał, zagadywał, rechotał, cicho kurwił po nosem, zajmował stolik i znowu zwalniał dla nowoprzybyłych.
Witamy szanownego Pana w naszym przybytku. Czy szanowny Pan sobie czegoś życzy? Napitku, jadła? — zapytała służka, ubrana w stonowany, szaro-zielony fartuszek, upstrzony czerwoną chustą zawiązaną na szyi.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 06 mar 2020, 15:59
autor: Falarism
Pełen Trzos rzeczywiście był porządną gospodą. Polityka, ekonomia. Mówiąc prościej nauki o władzy i szeroko pojętym pieniądzu. Bo czym był pieniądz? Środkiem płatniczym, inaczej mówiąc środkiem wymiany. Czymś co posiada określoną wartość. Piękne tematy, na które Egon bardzo chętnie by podyskutował. Jednak obcy mężczyzna, do tego ubrany na czarno mógłby nie być pożądanym towarzyszem rozmowy przez novigradzkich przedsiębiorców. Nie spieszył się, szczególnie że kątem oka zauważył kobietę idącą w jego kierunku. Kolejna rzecz świadcząca o poziomie tego miejsca. Kiedy podróżował po mniejszych gospodach w Kovirze obsługa zazwyczaj nie reagowała tak szybko.
Dźwięk głosu służki sprawił mu niezmierną przyjemność, po długiej podróży na łajbie pełnej szorstkich marynarzy kobiecy głos brzmiał niczym aksamit. Egon płynnie odwrócił się w kierunku kobiety i delikatnie się uśmiechnął. Był to miły, szczery uśmiech. Czerwona chusta na szyi zwróciła jego uwagę. Sam nie lubił ubierać się w wielokolorowe kreację. Pod tym kątem bliżej mu było do Nilfgaardczyków niż do Nordlingów. Jednak na innych mu się to podobało, odważne łączenie barw z pozoru do siebie niepasujących było... ciekawe? Tak, ciekawe to dobre określenie. Mogło to być osobiste upodobanie osoby noszącej te kolory, lub może znaczyło coś więcej? Może to jakiś znak, symbol znany tylko stałym bywalcom Novigradu albo tej gospody? Tyle pytań można by było zadać. Tak jak to Egon robił za młodu. Różnica jest jedna, dziecko zadające za dużo pytań może być urocze lub co najwyżej dostanie kopa w cztery litery, żeby zniknęło. Dorosły, w przypadku zadawanie zbyt dużej ilości pytań, mógł zyskać dużo więcej, na przykład nadmiar stali między żebrami.
- Witam szanowną pannę. Po długiej podróży życzyłbym sobie ciepłego jadła i zimnego piwa. Co dobrego podajecie w tym przybytku panno...? - Po ostatnim słowie zawiesił głos wyraźnie sugerując, że oczekuje odpowiedzi. Cały czas patrzył w oczy służki, cały czas się uśmiechał a jego głos był spokojny. Nie chciał jej przecież wystraszyć. Słyszał, że właściciel Pełnego Trzosu nie handlował informacjami. Możliwe, że służki to robiły, pewnie nie były w tym tak dobre jak luksusowe prostytutki, ale wciąż mogły wiedzieć swoje, a przy okazji można było dostać te informacje taniej. O to przecież chodzi w kupiectwie. Kupuj tanio. Sprzedawaj drogo. Egon na razie musiał poznać rynek.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 08 mar 2020, 23:11
autor: Dziki Gon
Agnes. Mam na imię Agnes — odpowiedziała dziewka, lekko się rumieniąc. Rzadko kto zawracał sobie głowę pytaniem jej o imię. Zaraz jednak przywdziała fachowy wyraz twarzy i uśmiechając się grzecznie, poczęła recytować: — Będzie Pan zatem zachwycony wiedząc, że dla naszych gości trzymamy specjalnie schłodzone piwa w naszych głębokich piwniczkach. Szczególnie zachwalane jest pełne z Gors Velen, ale jestem przekonana, że rozsmakuje się Pan również w ciemnym temerskim, lub naszym, domowym; jasnym novigradzkim. Pełne z Gors Velen będzie jednakowoż najlepiej pasować do dziczyzny, którą gorąco polecam. Serwujemy dzisiaj pasztet z dziczyzny i zająca, gulasz z jelenia, oraz potrawkę, tudzież zrazy z sarniny. Są to specjały naszego maestro, który samojeden oprawia i przygotowuje zwierzynę.
Głos dziewki zawisł, wyraźnie oczekując reakcji, a jej wdzięczne, niebieskie oczy połyskiwały w świetle dnia, komplementowane przez zgrabną linię ciemnych brwi.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 09 mar 2020, 12:50
autor: Falarism
Agnes to ładne imię. Ładne imię pasuje do ładnej dziewczyny. Egon uśmiechnął się szerzej kiedy służka jemu odpowiedziała. Krok po kroku działał tak jak jego uczono. Maniery czynią człowieka jak to mawiał stary, poczciwy Edelhard. Wszędzie i o każdej porze powinieneś pokazywać swoją kulturę osobistą i dobre wychowanie. W tym brudnym świecie ludzie nie są do tego przyzwyczajeni, jak ktoś tego nie przewidzi to zyskujesz element zaskoczenia, który da tobie przewagę. - Cwany kupiec, dla którego życie to gra a podczas każdej rozmowy starał się coś zdobyć. Często były to pieniądze, czasem jednak dobry kontrakt wymagał długiej i konsekwentnej pracy. Na wspomnienie o tobie twój kontrahent powinien mieć same pozytywne myśli. Wtedy szansa uzyskania zadowalającego ciebie wyniku jest większa, a i druga strona będzie zadowolona. Nie ważne czy została ogołocona czy nie, po zakończeniu negocjacji i dobiciu targu musi czuć się zadowolona. Dobry klient to wracający klient, mawiał.
- Piękne imię panno Agnes. Moje imię brzmi Egon, miło mi poznać - Rudowłosy chłopak złapał kontakt wzrokowy z dziewką mówiąc te słowa. - W takim razie skuszę się na gulasz z jelenia. Zaufam też panny doświadczeniu w doborze piwa do posiłku i do tej dziczyzny poproszę pełne z Gors Velen. - W tym przypadku Egon miał nadzieję, że Panna Agnes będzie miała ochotę powiedzieć jemu więcej niż innym gościom tego przybytku. Już po przybyciu do Novigradu dowiedział się, że właściciel Pełnego Trzosu nie handluje informacjami. Jednak ile razy pijani ludzie za głośno i za dużo mówili przy służkach? Nie mówiąc już o tych, którzy spowiadali się prostytutkom podczas zabaw. Te ostatnie jednak robiły to profesjonalnie, a przychody ze sprzedaży takich informacji stanowiły dużą część całego obrotu w tych prawdziwych księgach rachunkowych. One by nie powiedziały nic Egonowi. Za to młoda służka, która przypadkiem coś podsłuchała mogła powiedzieć jemu coś bardzo ciekawego, lub też mogła nie powiedzieć nic. Takie życie kupca, trzeba szukać okazji tam gdzie inni jej nie widzą.
- Panno Agnes, jeżeli mógłbym prosić o radę. Przybyłem z dość daleka i szukam pokoju, w którym mógłbym się zatrzymać na kilka nocy. Wie panna gdzie takie miejsce znajdę? - Oczywiście, wiedział jaką ofertę miała Gospoda "Pełen Trzos". Pytanie co powie Agnes.

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 10 mar 2020, 22:41
autor: Dziki Gon
Doskonale. — Dziewczę ukłoniło się lekko, gotowe natychmiast odejść i przekazać polecenie kuchni, lecz wraz stanęło w półkroku, kiedy Egon kontynuował.
Kupiec doskonale przewidział możliwą odpowiedź.
Ależ panie Egonie, zapraszamy do nas. Dziś rano zwolniło się lokum na piętrze. Pan Reynold… Znaczy ostatni gość, musiał czym prędzej wybyć o brzasku. Zapewniam, że się panu spodoba. Z oknem wychodzącym na giełdę, jak i tarasem, na północ, skąd będzie mógł pan zobaczyć morze. Oferujemy śniadania w cenie pobytu oraz oporządzenie wierzchowców, jeżeli jest taka potrzeba. Dodatkowo dajemy do dyspozycji naszym gościom porządne wanny żeliwne z pełną perfumerią, jak i… asystą przy kąpieli, jeśli sobie pan tego życzy. Oczywiście też za niewielką dopłatą. Jeśli jest pan gotów się zgodzić, pójdę od razu zarezerwować pokój coby nikt go panu nie podkradł. Odkąd wystawili tę kamienicę na sprzedaż mamy tu istne trzęsienie ziemi i gospoda pęka w szwach!
Do środka zawitało trzech muzykantów, którzy grzecznie dygnęli i uchylili barwnych beretów biesiadującym gościom, a udawszy się od razu do szynkwasu, przywitali się serdecznie z gospodarzem. Wkrótce przeszli na małe podium skąd poczęli rozpakowywać instrumenta. Część biesiadników wiwatowało na głos, ktoś zagwizdał przeciągle:
Mistrz Gilnerberth i jego trupa! Ależ fart! Będzie uczta!

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

: 13 mar 2020, 13:47
autor: Falarism
Jak to określić? Efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania Egona. Panna Agnes dała mu kilka tematów, które bardzo go zaciekawiły. Dodatkowo płatna asysta przy kąpieli w prywatnym apartamencie. Gospoda "Pełny Trzos" mogła tworzyć atmosferę porządnego przybytku. Mogła też być porządna, ale widocznie nie zablokowała prostytucji. W sumie właśnie te usługi pozwalały najlepiej zarobić właścicielowi. Tylko czy on to organizował? To też jest ważne pytanie, może ktoś inny "dbał" o służki? Może miał z kimś układ? Za sowity procent od zarobków z tak zwanych asyst przyzwolił w swojej gospodzie na taki proceder? W głowie Egona powstało bardzo dużo pytań, większość prawdopodobnie zostanie bez odpowiedzi. Człowiek chciałby tyle wiedzieć, a zazwyczaj dostaje tak mało informacji.
Do tego ta kamienica, za którą zleciało się tyłu przyjezdnych. Ta sprawa była jednak bardziej jasna dla Egona, on sam nie pogardziłby domem w centrum Novigradu, stolicy świata. W głowie pojawił mu się pewien pomysł, musiałby jednak napić się gorzałki z właścicielem kamienicy i dobrze sprzedać mu alternatywne rozwiązania wobec sprzedaży. Tutaj jednak najpierw musiał się dowiedzieć jaka jest jego motywacja. Chęć zarobku? Śmierć małżonka? Problemy z lokalnymi gangami? Może problemy z Wiecznym Ogniem? Kolejne pytanie brzmiało: czy w ogóle będzie chciał się tymi informacjami podzielić z Egonem?
- Jakby pani asystowała przy kąpieli to jak najbardziej wybrałbym pełen pakiet - Klient idealny, można powiedzieć. Bierze wszystko co oferują. Zostawia garść pięknych, świecących i brzęczących monet w kieszeni właściciela. Takich na pewno miała urabiać, żeby skorzystali ze wszystkich dogodności tego przybytku. Pozwolił służce pójść po jadło i piwo, żeby w momencie jej powrotu przejść do "ofensywy" - Będąc przy pełnych pakietach panno Agnes. Czy jeżeli zarezerwowałbym ten pokój, wraz z asystą i pełnym wyżywieniem od rana do wieczora to jaki rabat otrzymałbym od państwa? - Wiedział, że będzie musiał zostawić trochę srebra w tym miejscu. Najpierw chciał uśpić czujność służki a potem z nią ponegocjować.
- Co to za muzykanci? - Zapytał zaciekawiony.