Dom kupca Bergamuta

Obrazek

Biedota zwykła mawiać, że w Nowym Mieście nawet gnój nie odważa się śmierdzieć. Prawda jest taka, że rzeczy śmierdzące śmierdzą tam jak wszędzie indziej, ale kwitnące klomby świetnie maskują przykre zapachy. Z przykrymi ludźmi nie jest tak łatwo.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom kupca Bergamuta

Post autor: Dziki Gon » 02 kwie 2018, 17:08

Obrazek Dwupiętrowy dom z poddaszem i niewielką piwniczką, usytuowany w szeregu podobnych kamienic. Nie wyróżnia się niczym. Na parterze znajdują się pomieszczenia gospodarcze oraz różnie eksploatowana jadalnia połączona z salonem. Na pierwszym piętrze rozciągają się sypialnie oraz przytulny gabinet. Drugie piętro nie zostało do końca zorganizowane, składa się z pomieszczenia rekreacyjnego i sypialni gościnnej.
Strych był niepodzieloną przestrzenią o dwóch skrzydłach, którego końce przechodziły w niewygodny dla mieszkających tam spad. Po jednej stronie, za bordowym parawanem i zwieszonym z powały przezroczystym materiałem, znajdowała się balia, obok której ustawione zostały różnego rodzaju klamoty – od stojących dziarsko na trzech nogach świeczników, przez ręczniki ułożone równo na drewnianym zydlu, po niewielki stolik. Środek nie został jeszcze odpowiednio pomyślany, choć skrzynie porozstawiane przy samych ścianach świadczyły o jakimś zamiarze. Centralny punkt stanowił stolik i trójka krzeseł wokół niego. Po drugiej stronie pomieszczenia ustawiono podwójne łóżko, przed którym stała kolejna, najwyraźniej pusta skrzynia, nakryta skórą. Obok łóżka było jeszcze coś w rodzaju toaletki zasłanej niewiadomej intencji specyfikami. Najwięcej światła dawały wyśrodkowane lukarny, po obu stronach pomieszczenia. Oczywiście wtedy, kiedy nie były skrupulatnie zasłaniane.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Orlaith » 03 kwie 2018, 22:16

Gdzieś na końcu wszystkich krańców tego domu — w samym prawie rogu pomieszczenia, kawałek od trzydrzwiowej szafy, którą u szczytu zdobień zaznaczył pajęczyną ośmionogi muchołap, nieopodal wyschniętych badyli różnobarwnej naręczy, z głową na odsłuch dębowego blatu — zastygły w bezruchu bezbronne postacie. Pierwszy z nich, olbrzym z miarowym oddechem, leżał, przytulony do otwartego skoroszytu. W szarej narzucie, której rąbek przydługiego rękawa unosił się za każdym solidnym wydechem, wyglądał jak posąg uchwycony w naturalnej kolei codziennych obowiązków. Nieustępliwy niczym głaz, lekce sobie ważył łaskotanie końcówki gęsiego pióra przy jego gęstej, rudej brodzie. Drugi z nich, czarny jak woda na dnie studni, wyglądał na martwego. Był ci on włochaty jeszcze mocniej niż ten pierwszy. Oparł łeb o stos nierówno ułożonych książek i westchnąwszy przeciągle, zepchnął z ich wierzchu zalegający tam od jakiegoś czasu kurz.

Czarny zakręcił wąsem, ale nie otworzył oczu. Posąg nie poruszył się nawet o pół cala, chociaż biorąc wdech poczuł swobodne wirowanie powietrza. Smukła, blada dłoń zwinęła mu coś sprzed nosa i nawet tego nie zauważył. Dwa stuknięcia spowodowały tyle, że ciemnowłosa kobieta, która pojawiła się w pomieszczeniu wcale nie przypadkiem, ułożyła wygodnie nogi na blacie długiego na półtorej rozpiętości ramion biurka. Materiał sukni, w którą była odziana, oddał się działaniu grawitacji i zjechał w dół po jej ciele, odsłaniając zgrabne uda i rąbek bieliźnianej tajemnicy. Wodziła palcem po ciasnych wierszach klocowatego pisma, gładząc co jakiś czas opuszką niedoskonałości szarego arkusza. Szelest zmienianych stron nie imał się olbrzyma, drażnił zaś czujne uszy czarnego włochacza. Machnęła ręką szepcząc coś pod nosem i strony w coraz szybszym tempie zaczęły zmieniać się same. Przystawiała do nich co rusz któryś z palców i krzyżując nogi w kostkach, krzywiła również kąciki ust. Raz jeden, raz drugi.

W pewnym momencie chyba znudziła jej się ta samotna kontemplacja nad cudzymi sprawami, bo po raz pierwszy odkąd tam trafiła, na kraniec domu obok trzydrzwiowej szafy, uniosła zachmurzoną głowę i przechyliła ją na oparcie. Przełożyła pióro do prawej ręki i wystawiwszy dłoń przed siebie, połaskotała czarną kulkę w różowy nosek. Czarny kocur zakręcił wąsem jak poprzednio, ale nie otworzył oczu. Załaskotała go za jednym, potem za drugim uchem, tuląc policzek w wygodne obicie wysokiego fotela. Po kilku chwilach obdarzył kobietę na wpół zirytowanym i zaspanym spojrzeniem, które niemal od razu stopniało niczym płatek śniegu na ciepłej dłoni.

Któż śmiał mnie obudzić? — zmrużyła oczy szepcząc markotnie do kota. Ten napiął grzbiet, wyprostował kości i podszedł do niej cichutko i grzecznie. Im bliżej był, tym głośniejsze było jego mruczenie. Chyląc głowę do otwartej dłoni opadł na blat i wytarzał się w rozrzuconych nań papierach. Uśmiechnęła się blado i pogłaskała go pod łebkiem, dokładnie tak jak tego chciał. Olbrzym ani drgnął na ich małe figle. Obudził go dopiero… dziwny ból. Ucha, w które bez zainteresowania go kopnęła.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Dziki Gon » 03 kwie 2018, 22:24

Nieme spotkanie trójki istot oświetlały pierwsze promienie słońca, wdzierające się do gabinetu Bergamuta przez nieszczelnie zasunięte zasłony jedynego okna w pomieszczeniu. Lampa naftowa, prężąca się gdzieś wśród rozrzuconych po całym blacie ksiąg, musiała zgasnąć dawno temu, jako że o trudnościach jej pracy przekonywać miał już tylko unoszący się ciągle w pokoju charakterystyczny zapach. Nieruchomą niemal scenerię kobieta przerwała jednym tylko ruchem, który, niczym zaklęcie, rozbudziło z wiecznego, wydawać by się mogło, spoczynku pierwszą z nieruchomych figur. Ta, przemykając zwinnie pomiędzy kolejnymi przeszkodami w postaci wszelkiej maści tomów i drugiego olbrzyma, wyszła ciemnowłosej na spotkanie, nie zachwiawszy snu tej ostatniej z postaci. Bystre, kocie ślepia podążyły za nagłym ruchem nogi, która sprowokowała przeciągłe chrapnięcie, jakie przedarło się przez gęstwinę rudych włosów.
Hmm? Co?
Trzecia sylwetka nareszcie poruszyła się, wyraźnie jeszcze zamroczona, jakoby posąg, w który ktoś postanowił niespodzianie tchnąć życie. Naraz podjęła desperacką próbę odnalezienia sobie tylko znanego przedmiotu, po omacku klucząc pomiędzy woluminami. Natrafiwszy wreszcie na właściwy obiekt, zacisnęła nań szorstką dłoń i osadziła okulary na szerokim nosie. Równie różowym, jak ten dopiero co łaskotany.
Ach, witaj panienko! — Bergamut spojrzał najpierw na siedzącą obok kobietę, następnie po sobie i zalał rumieńcem, dość zabawnie dysharmonizującym z kolorem jego gęstej brody i przerzedzonych włosów. Zapewne doszedł do wniosku, że prowadzenie rozmowy bez założonych spodni, nie bardzo przystoi komuś z jego renomą. Szczególnie, jeżeli było się oddanym mężem, ojcem dwójki dzieci, a rozmówczynią iście piękna niewiasta. — Czy to już ranek? A niech mnie, miałem tylko sprawdzić parę rzeczy przed snem.
Choć starał się to zrobić możliwie jak najdyskretniej, pociągnięcie zaróżowionym nosem było wciąż nader dobrze słyszalne. Tym bardziej, że siedział tuż obok. Najwyraźniej wciąż było zbyt chłodno na spanie w półnegliżu bez odpowiedniego nakrycia.
Czy mógłbym ci może w czymś pomóc? — Raz jeszcze spojrzał na nią, a wzrok jego był już znacznie trzeźwiejszy. Zdawał się przy tym wszystkim zupełnie ignorować kocura. — Ach, miałem panience mówić, że ktoś pytał o panienkę. Inna, ładn... To znaczy jakaś kobieta zjawiła się tu wczoraj, ale akurat panienki nie było. —Gdyby udało mu się wyzbyć poprzedniego rumieńca, najpewniej na powrót by się zaczerwienił. — Niestety nie udało mi się ustalić, w jakiej sprawie przyszła. Nie chciała również zdradzić swego imienia.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Orlaith » 03 kwie 2018, 22:25

Och, wstałeś Janie. — zamruczała sennym głosem, który nie współgrał z niemal gotowym do wyjścia ubiorem. Nie przestając drapać przymilającego się do jej ręki kota, uniosła głowę znad tomiska, w które — niby na oślep — wymierzyła palcem drugiej dłoni.

Witaj. Nie chciałam cię budzić — przekręciła głowę na bok, wlepiając w Bergamuta spojrzenie jaśniutkich jak najrzadsze klejnoty oczu. Przez tych kilka krótkich chwil kiedy nie poruszyła się nawet o centymetr, wyglądały jakby były zupełnie martwe. — ale to właściwie dobrze, że już nie śpisz.

W przypadku mężczyzn pozbawionych spodni, bywało kilka sposobów na wyjaśnienie ich położenia. Żaden z nich nie wykluczał nadrzędnej reguły: mężczyznę bez spodni można bardzo łatwo ubrać w słowa. Nie przyglądała się zatem co robi pod biurkiem, podejrzewając zawczasu, że chciałby zlokalizować resztę odzienia, ani jak szybko cyrkuluje jego krew, czy wreszcie co sobie myśli, próbując poskładać parę sensownych zdań.
Chciałam zapytać dokąd mam się udać, aby znaleźć solidnego folusznika i krawca. — odparła, uznając tę odpowiedź za nieistotną część swojej wypowiedzi. Wróciła bowiem wzrokiem ku zabranej kupcowi księdze z rozrachunkami za zakończone dwa miesiące, nie licząc ostatniego rozliczenia, które znajdowało się pewnie gdzieś w rozrzuconych wokół papierzyskach. O dziwo, Jan zawsze się w tym wszystkim odnajdywał, ale mimo wszystko robił się coraz starszy.

Jestem też ciekawa dlaczego pakujesz się w handel produktami niskiej przydatności. — przejechała palcem po kartce. — Łososie w pomidorowym sosie? — uniosła brew, jednak słuchając tego o czym sobie przypomniał jej rozmówca, przeniosła księgę na biurko i ściągnęła nogi z blatu.

Pamiętasz może, jak wyglądała? — zapytała nie kryjąc lekkiej ciekawości. W końcu starała się nie wzbudzać niczyjego zainteresowania. Przynajmniej na razie. — I czy wspominała o ponownym kontakcie?
Ostatnio zmieniony 03 kwie 2018, 23:41 przez Orlaith, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Dziki Gon » 03 kwie 2018, 22:27

Bergamut ziewnął przeciągle, a zasłoniwszy rozdziawione usta dłonią, postanowił skorzystać z okazji i stłumić kolejne pociągnięcie nosem. Wciąż nieco zwężone po nagłym wybudzeniu ze snu oczy spokojnie wpatrywały się w niezwykłe wręcz tęczówki czarodziejki. Do czasu, aż spojrzenie to nie przytłoczyło Jana, zmuszając do opuszczenia wzroku. Aby ukryć swoje zmieszanie, rozejrzał się po pomieszczeniu, by zlokalizować wreszcie rzucone w bezładzie na podłogę spodnie. Starając się zwracać na siebie możliwie jak najmniej uwagi, co w zasadzie niewiele zmieniało, zważywszy na ilość osób znajdujących się w gabinecie, podniósł się i zaskakująco zwinnym susem znalazł przy brakującym elemencie odzieży. Nim odpowiedział na pierwsze z pytań, podciągnął spodnie do pasa.
Chyba najlepiej byłoby spróbować na Bazarze Zachodnim — zaczął, wiążąc niedbałą pętlę sznurka, mającego utrzymać spodnie pod lekko zarysowującym się powoli brzuszkiem. — Ale nie wśród straganów, strasznie zdzierają z klientów.
Skrzywił usta i zmarszczył nos. Głos jego wskazywał na pierwsze oznaki powrotu do funkcjonalności, zapewne wskutek podjęcia tematu z dziedziny, w której mógł się wykazać. Tym razem już nie uginał się pod spojrzeniem ciemnowłosej, jako że zdawał się rozumieć, że stanowił w tej kwestii dla niej pewien autorytet. A nic nie dawało mężczyźnie takiej satysfakcji, jak zaufanie kobiety. Tym bardziej takiej silnej i niezależnej od nikogo, poza nią samą.
W manufakturze, nieopodal placu bazarowego, powinnaś dostać identyczne wyroby, często za połowę ceny. Zwykle trzeba się liczyć z długim czasem oczekiwania, ale... — Wymowna pauza zabrzmiała iście teatralnie, ze sporą dozą przesady, wypełnionej szczerzeniem wcale równych, choć nie tak białych zębów. — Szanujący się kupiec musi mieć odpowiednie znajomości w tak kluczowej placówce, jak nasza novigradzka manufaktura. Spróbuj odnaleźć Gorma, prawdopodobnie ciągle tam pracuje.
Rumieniec przepadł gdzieś bez śladu, jednak tylko na moment. Wytknięcie wątpliwego przysmaku pozbawiło go rozbudzonej przed chwilą pewności siebie.
Podobno to jakieś ofirskie przysmaki. Ktoś kiedyś zachwalał, więc trzeba było spróbować. Ale tak między nami... Nie polecam! — Starał się obrócić w żart to jakże krępujące odkrycie. — Długie, lśniące blond włosy i ładna figura. Chyba nieco niższa od ciebie, ale nie mam pewności. Mówiła, że sama cię znajdzie. — Wyrzucił z siebie, niemal na jednym wydechu. Widocznie z ulgą przyjął fakt, że zmienili temat i obawiał się, że zbyt powolna odpowiedź zmotywuje czarodziejkę do dalszego wywodu.
Widzę, że panienka już przebrana i gotowa do wyjścia? — Niespiesznie podszedł do okna i rozsunął zasłony. Wyjrzawszy na uliczkę miasta, przeczesał brodę palcami.— Może faktycznie najlepiej ruszyć do manufaktury z samego rana, kiedy dopiero pracować zaczynają...
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Orlaith » 03 kwie 2018, 22:31

Kot, niezadowolony z tego, że zainteresowanie młodej kobiety przeszło mu koło nosa, próbował się jeszcze łasić do dopiero co ułożonej na tomisku dłoni Orlaith. Wykrzywił pyszczek w wyrazie dozgonnej wdzięczności i jakby się cały koci świat kończył, zaczął mruczeć jeszcze głośniej, kiedy zatopiła w jego futerku swoje chłodne, smukłe palce.

A czy stolarza dobrego znajdę w pobliżu miejsca, o którym wspominasz? — Uniosła brew na portki, które z gracją tłustej kurwy, starał się przywdziać na swoje zapracowane siedzenie.

Nie minęła chwila, a przeniosła wzrok na obraz, który wisiał po drugiej stronie pomieszczenia. Nie chciała wprowadzać go w zakłopotanie, które i tak osiągnęło pewien niemal namacalny poziom. Lubiła jego szczere, ufne oczy, które nie powinny należeć do kupca. Może nie dla każdego był tak przejrzystym, jak dla niej. Może taki był zamysł. Ta ruda broda i skrzywiony w grymasie nos należały do człowieka na tyle rozumnego, że zdawał sobie sprawę ze swoich mocnych stron. Orlaith miała mało cierpliwości do ludzi, z którymi musiał użerać się Jan Bergamut. I tego również powinna się od niego uczyć.

Na wspomnienie o ofirskich przysmakach uśmiechnęła się licho.

Ciekawe. — mruknęła, potrząsnąwszy głową. Podniosła się z miejsca i wskazując na obraz, któremu przyglądała się zaledwie przed momentem, wykonała gest przy ustach. — Powinieneś kręcić wąsy jak twój dziad. Wyglądał naprawdę dostojnie.

Pogłaskawszy kota przybliżyła się do jego pyszczka i szepnęła mu coś na ucho, lecz słów które wypowiedziała Bergamut z pewnością nie mógłby zrozumieć. Później ten sam, czarny jak smoła kot miał jego żonie usiąść wprost na twarzy, kiedy będzie sobie urządzać popołudniową drzemkę.

O jedną jeszcze rzecz chciałam cię zapytać, drogi Janie. — zaczęła, przechodząc się wzdłuż biurka. — Dwie właściwie. Pierwsza… potrzebuję pożyczki. Zadłużyć się w banku czy u ciebie? — Zadłużenie się u Jana było opcją bezpieczną. Z kilku względów. — Druga. Czy kupiec przed rozładunkiem winien się zarejestrować w porcie? Na jaki czas przed samym faktem rozładunku? — Obeszła już biurko i stanęła tuż przy fotelu ryżego gospodarza. Przesunęła dłońmi po oparciu. Do czego piła? Oczywiście, że do przyuważonego zeszłej nocy na jednym ze słupów ogłoszenia, od którego aż jej się oczy zaświeciły. Jak te dwa, szukające swego diamenciki.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Dziki Gon » 06 kwie 2018, 23:56

Tak, tak, niewątpliwie — odpowiedział błyskawicznie kupiec, nie musząc się nawet zastanawiać. — Mówię ci, to najlepsze na poszukiwania, cóż... praktycznie wszystkiego. Oczywiście nie wpuszczają tam byle kogo, bo kto by i widział, żeby robić z poważnego miejsca pracy drugi targ. Zresztą wówczas straciłyby sens te wszystkie kramy i sklepiki, które same zaopatrują się w Manufakturze, sprzedając z odpowiednim przebiciem. Ty natomiast, jeżeli szczęście dopisze, załapiesz się na zakupy w okazjonalnych cenach. — Wypiął pierś dumnie, starając się, niby przypadkiem, zwrócić uwagę czarodziejki na swoje zasługi dla sprawy.
Śladem Orlaith, zerknął na obraz i natychmiast sięgnął palcami gęstego, rudego zarostu. Kiedy kobieta zajęła swoją uwagę kotem, Jan Bergamut podkręcił nieznacznie wąsa, w głowie układając już scenariusze, jak to nie może przejść spokojnie przez przecznicę, nie będąc złowionym przez zalotne spojrzenie jakiejś niewiasty. Spojrzał na czarodziejkę dopiero wtedy, gdy zadała kolejne pytania.
Wybacz. Jak sama przecież wiesz najlepiej, nie zwykłem udzielać pożyczek. Większość gotówki i tak mam rozlokowaną w towarze, tak, by na siebie zarabiała. — Nie owijając w bawełnę, pozostawił ciemnowłosej jeden, oczywisty wybór. — Szczerze powiedziawszy, już nie pamiętam tych wszystkich przepisów. Większość dostaw, jakie mnie w ogóle interesują, przybywają do portu regularnie, więc miejsce zawsze czeka. O nowych też nigdy nie informuję z wielkim wyprzedzeniem, choć czasem z tego tytułu zdarzy się, że trzeba szczęściu pomóc. Ale gdyby panienka się do zarządcy portu wybrała osobiście, myślę, żadnych problemów bym się na twoim miejscu nie spodziewał.
Naraz odwrócił wzrok. Zapewne speszył go wydźwięk jego własnych słów, które przecież w jego głowie brzmiały zupełnie inaczej.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Dom kupca Bergamuta

Post autor: Orlaith » 07 kwie 2018, 1:26

Będzie się trzeba zdać na tę manufakturę, pomyślała dmuchnąwszy dwa razy pod grzywkę. Wejście na teren manufaktury nie powinno być wielkim problemem, mimo to na miejscu może okazać się zgoła inaczej. Chciała mu jeszcze odpowiedzieć, że przecież nie jest byle kim, ale nie strzępiła sobie więcej języka. Wraz z odmową udzielenia pożyczki, nie musiała już lawirować między pokrętnymi zdaniami.

Na twoim miejscu, udzielałabym tych pożyczek. — uśmiechnęła się, tym razem bez cienia przekąsu, pobłażliwie. Zupełnie jak ktoś, kto za chwile ma wygłosić mowę moralizującą. — Ale wiem, że na lichwiarstwo jesteś zbyt etyczny.
O ile można tak powiedzieć o przemysłowcu, którego głównym celem w życiu jest obrót pieniądzem i towarem. W możliwie jak najlepszych cenach i o elastyczności, która zagwarantuje w razie potrzeby, upłynnienie tegoż w złocie lub innym, wartym uwagi kruszcu.

Dziękuję ci najserdeczniej. Być może wybiorę się tam zgodnie z twoim poleceniem, osobiście. — kiwnęła głową. Oderwała się od jego fotela i okrążywszy biurko ponownie, skierowała bez pośpiechu w stronę wyjścia. Spojrzawszy ostatni raz na wąsy, które ukradkiem próbował zakręcić, pozdrowiła go i wyszła, ruszając ku bazarowi zachodniemu i dalej, manufakturze.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław