Zajazd „Pod Knurem”

Obrazek

Tartaki, kuźnie, huty i manufaktury, szwalnie i folusze, słodownie i warzelnie. Cztery młyny wodne i bezlik mniejszych warsztatów. Wzbierające pod murami morze kolorowych i dymiących dachów, nad którymi zawsze unosi się harmider pracy i handlu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 31 mar 2018, 0:10

Obrazek Przyjęty prawem obyczaj, by po zmroku zamykać miejskie bramy to jeden z powodów, dla którego postawionym naprzeciw Bramy Wielkiej zajazd „Pod Knurem” nie narzeka na brak klientów. Kolejnym jest renoma. Minęło trzysta lat od czasu postawienia jej przez pierwszego właściciela oraz zapoczątkowania gospodarskiej tradycji krasnoludzkiego klanu Craggsów. Zajazd to małe i samowystarczalne gospodarstwo, z własnym kurnikiem, stajniami i chlewem. Część przeznaczona dla gości mieści wspólną izbę w postaci przestronnej sali z dwoma wyposażonymi w rożny paleniskami po jej przeciwnych krańcach. W rogu pomyślano również o podium dla muzykantów. Spragnieni prywatności mogą zaszyć się za kotarą w którymś z alkierzy z osobnym kominkiem. Szynkwas wraz z kuchnią i spiżarnią na tyłach umiejscowiono nieopodal schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdują się pokoje gościnne, kwatery dla służby oraz lokum gospodarza. Gdy braknie miejsc lub środków, lza przespać się na ławie we wspólnej sali za znacznie niższą cenę.
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 02 kwie 2018, 16:25

Przedtem byliśmy tu.

Burza troszkę się zachmurzyła i zastanowiła chwilkę. Nie żeby była jakoś ogromnie zachwycona tą umiarkowanie hojną ofertą, ale lepsza taka niż żadna.

— Dobra, Wili — rzuciła wreszcie, wzorem krasnoluda przyjmując bardziej poufały ton. — Dzisiaj dołączę i poakompaniuję w zamian za posiłek i spanie. Polubiłam cię, więc zgoda. Tylko pamiętaj... — ostrzegła, patrząc mu w oczy z powagą — jakby kto pytał, to za nic nie mów, że ja z tych, co grają za talerz zupy, bo mi to może trochę zrujnować reputację. A reputacja dla artystki jest wszystkim. Mów, żeś zapłacił przynajmniej dwie dychy! Dzięki. To póki co zmykam, dobrego dnia!

Pożegnawszy szefuńcia serdecznym uśmiechem, dziewczyna poszła za jego radą i zostawiła swoje ogłoszenie przypięte na podporze. A potem jeszcze drugie na tablicy ogłoszeń, którą chłopaki w istocie wkrótce zamontowały, skoro chwilowo nie zanosiło się raczej na deszcz. Przy okazji nie omieszkała obrzucić jej dokładnie wzrokiem, bo nigdy nie wiadomo, co ciekawego się w takim miejscu wyczyta, a inspiracja dla poetki może kryć się wszędzie!

Resztę zapisanych świstków wzięła ze sobą i porozwieszała po mieście, tam gdzie jej się zdawało, że będzie to w miarę sensowne. Rozpytując czasem przechodniów o drogę, zmierzała do banku Cianfanellich. Zgubiła się tylko trzy razy, ale wcale jej to nie zezłościło. Dzień był taki piękny, że pobłądzić troszkę po nieznanych uliczkach Novigradu było samą przyjemnością. Tu stragan z kwiatami, tu wygrzewające się kociątko, tu znowu sklep jakiegoś zacnego krawca... Lotta patrzyła na to wszystko i wystawiała twarz do słońca, a wszystkie ciemne myśli spały na razie głębokim snem, poupychane gdzieś po kątach jej duszy.
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dym
Awatar użytkownika
Posty: 6
Rejestracja: 11 maja 2018, 21:40
Miano: Silvia
Zdrowie: Zdrowa

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dym » 23 maja 2018, 21:03

Bo noc jest ciemna i pełna strachów.(c) "Świat mój umarł".
Ta myśl nie dawała pokoju. Tu, dałeko od domu, wśród nieludzi, Silvia mogła tylko modlić się - a jak nie mała żadnej świątyni, to modliła się szeptem do świecy - świeca, myśliała, to też ogień. Ale czy poczuje Bóstwo jej słowa? Czy nie powinna była nocować w lesie? Przyszła do tej gospody, dlatego że zapóźniła się do bramy i nie utrafiła do miasta, ale czy nie powinna była odejść, gdy tylko zobaczyła niski stoliki i gospodarza zajazdu? Za związek z nieludźmi była ona kiedyś ukarana, a teraz, zamiast tego, żeby pójść stąd, zlękła się ciemności i niedobrych ludzi.
Wieczny ogień uratował ją. Ale zwykły ogień zabrał wszystko co znała. Może, było to wybawienie. Może, powinna była uratować męża. Ale czy mogła tak naprawdę to zrobić?
"Gdzie moja droga?'
Pragneła tylko jednego - wiedzy. I pokuty.
Modliła się ścicha w zakątku sali. Była blada i zmęczona, ręki chowała pod szal.
"Bolą mnie nogi", - pomyślała jeszcze. I nie było w tym nic dziwnego.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 28 maja 2018, 1:21

O tej porze w izbie siedziało po stolikach kilku stałych gości wynajmujących łóżko na czas pobytu w mieście i tylko paru przyjezdnych. Większość gęb gryzła w zębach chleb do cienkiej i całkiem smacznej zupy rybnej, reszta pochylała się nad kuflem i własnymi zmartwieniami. Pomieszczenie było wypełnione przytłumionym gwarem rozmów i zmęczonych westchnięć. W "Knurze" nigdy nie brakowało klienteli. Jedni wychodzili a drudzy po lub przed podróżą wstępowali za progi karczmy. Tak jak zawsze, tego wieczora nie było inaczej.
— Co podać? — ponad modlitwą zabrzmiał głos. Do Silvy podeszła miałkiej urody dziewka. Zdążyła zebrać po stolikach kilka innych zamówień. Nie zastanawiała się nad tym z kim może mieć do czynienia. Wiele się tu ludzi i nieludzi przewinęło. — Jeśli potrzeba miejsca do spania, można pokój wynająć. Nawet i na noc. — reklamowała dziewczyna. Założyła sobie kosmyk włosów za ucho. — Choćby i noc, to człek od razu inaczej się wyspany czuje. — zachwalała ofertę zajazdu.
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 12 lip 2018, 16:13

Burza przez ostatnią część drogi do zajazdu niemalże już biegła, choć do nocy było daleko, ledwo złociło się wiosenne popołudnie. Gdyby ją kto zapytał, co to ją tak straszliwie goni, to nie znalazłaby żadnej mądrej odpowiedzi. W każdym razie poczuła ulgę, przekraczając znajomy próg. Lęk ją opuścił, kiedy znalazła się pod dachem. Odetchnęła.

Najpierw spróbowała się zorientować, czy nie znaleźli się aby jacyś chętni skuszeni przez porozwieszane przez nią parę godzin temu ogłoszenia. Popytała wśród obsługi, czy ktoś się interesował, mając gorącą nadzieję na jakiś grosz. Czarodziej wprawdzie obiecał jej upust, ale miała obawę, że i po tym upuście cena za przebadanie zagadkowej pieczęci Jakerta może ją trochę przerosnąć. A byłoby głupio. Zresztą, cholera, tak czy siak z czegoś było trzeba żyć, o spłacaniu długów nie wspominając!

W drugiej kolejności odszukała członków zespołu, z którymi miała dzisiaj występować. Wzięła swoją lutnię, przedstawiła się, wyjaśniła, że sam Wili skierował ją tu dzisiaj na zastępstwo zamiast ich kolegi. Uśmiechała się, grała na próbę różne kawałki, próbowała się dopasować do ich stylu i wskazówek. I przyglądała im się bacznie, ciekawa, czy z kimś tu znajdzie wspólny język. Artystycznie, lecz przede wszystkim też tak prywatnie, zwyczajnie, po ludzku. Taką wielką miała ochotę z kimś zwyczajnie pogadać. Z kimś miłym.
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 01 paź 2018, 22:37

Burza dobiegła do zajazdu nim złote popołudnie ustąpiło nocy, a żadna mądra odpowiedź nie zdążyła być jej potrzebna. Znajomy próg udało jej się przekroczyć nie będąc niepokojoną przez nikogo, a odprowadzaną wyłącznie przez ciepły wiatr i hałas miasta stopniowo ustępujący nawoływaniom majowych chrabąszczy i narastającemu gwarowi gospody.
Towarzystwo dopisało bardziej niż ostatniego wieczora, ale nie na tyle, by mówić tu o tłumach. Kupcy i podróżni będący w lwiej części głównymi klientami gospody wciąż załatwiali swoje interesy w mieście i należałoby spodziewać się ich bliżej zmroku, przynajmniej tych z nich, którzy przed udaniem się na spoczynek zechcą spożyć wieczerzę. Zagajona w środku przenoszenia garnków i półmisków z jednego końca sali na drugą obsługa udzieliła jej informacji, wskazując dwie osoby, które pono przyszły tu w sprawie ogłoszenia – nerwowo majtającego nogami dzieciaka, usadowionego na zydelku przy szynkwasie oraz zakutaną w szarą i postrzępioną opończę postać, siedzącą samotnie gdzieś w rogu sali, dokładającą wszelkich starań, by nie rzucać się w oczy. Uzyskując przy tym zresztą efekt zupełnie odwrotny — żeby nie rzucać się w oczy w Wolnym Mieście, należało poruszać się po nim w skrzącej się od srebra skórze, obwieszonym błyskotkami jak choinka na Yule.
Jeżeli czteroosobową zbieraninę, śmierdzącą wczorajszym alkoholem, a pochyloną nad dzisiejszym, nie wstyd było jej nazwać „zespołem” to była w domu. Trzech chłopaczków i jedna dziewczyna. Troje z nich raczej małomównych, a czwarty mowny aż za bardzo. Długowłosy blondas, którego z całego towarzystwa słychać było najwięcej i najlepiej. Nim zdążyła się przedstawić, wyjaśnić, zagrać, spróbować i przyjrzeć się lepiej, jej muzykalne ucho wyłapało toczoną przez nich prywatną rozmowę. Pozostawiając jej do oceny, w jakiej części dane jej będzie zaspokoić swoją ochotę pogadania z kimś miłym.
To twój znajomek? — Pytanie zadała jedyna dziewczyna w towarzystwie, drobna i kędzierzawa o smagłym typie urody, w dopasowanej pistacjowej sukni. Odpowiadał jej gadatliwy blondyn w wymiętolonym żabocie, a rozmowa tyczyła się najwyraźniej trzeciego z towarzystwa, to jest ogorzałego od słońca dryblasa z włosami plecionymi w misterne warkoczyki. Tęgawy i brodaty brunet z kilkudniowym zarostem także zdawał się w niej uczestniczyć, choć niewerbalnie, okazjonalnie dając znaki życia naprzemiennym kiwaniem głową i odstawianiem kufla. To czy głowa kiwała mu się z aprobaty, czy z powodu zawartości wspomnianego naczynia trudno było stwierdzić na pierwszy rzut oka.
Tak, do tego z Wysp.
Z której części?
Skąd mam, kurwa, wiedzieć? Wyglądam jakbym mu pisał biografię? Rolf, z której części Skellig jesteś?
Ard — odparł nazwany Rolfem, po krótkiej chwili zastanowienia.
Mówi we Wspólnym?
Trochę, ale nie tak jak my.
Zostaje tutaj?
Jakiś czas, przypłynął do miasta, bo chce zostać śpiewakiem.
Groet Skault. Shante aes nueme.
Co on powiedział?
Nie wiem, ale gość jest niezły. Podobno udzielał się już w jednej grupie artystycznej. Nazywała się „Pierdolić nilfgaardzkie pludry” czy coś takiego.
Nie brzmi zbyt artystycznie.
Może, nie znam się, jestem muzykiem. Musisz go kiedyś usłyszeć na wokalu, odpadniesz ze śmiechu.
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 28 paź 2018, 23:37

Urywek podsłuchanej rozmowy wystarczył Burzy, by na dzień dobry zapałać gwałtowną niechęcią do blond gaduły w kretyńskim żabocie. Pyszałkowaty dureń. Imbecyl. Głupawy pajac. I na pewno świnia, widać po oczach! Odetchnęła powoli i głęboko, czując gdzieś w kościach, że dzisiejszej nocy skończy piorąc go po pysku. Reszta muzyków w pierwszym oglądzie nie wywołała w niej podobnie żywych uczuć. No, może jeszcze jedno: szczere pragnienie zdarcia kiecki z tej uroczej czarnulki, i to wyłącznie w celu przebrania jej w coś, co choć odrobinę mniej gryzłoby się z jej karnacją. Pistacjowa zieleń? Ktokolwiek jej to wcisnął, musiał dziewczyny chyba okrutnie nie lubić. Wzdrygnąwszy się niemal na widok tego niegustownego zestawienia, Lotta odwróciła litościwie głowę i postanowiła zająć się w pierwszej kolejności sprawą dzieciaka, którego jej wskazano.

— Cześć, młodzieńcze — przywitała się wesoło, siadając na wolnym zydelku obok małego nerwusa. — Jestem Lotta. Słyszałam, że na mnie czekasz. W czym ci mogę pomóc?
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 29 paź 2018, 12:59

I kurwiarz, bo każda świnia to kurwiarz. A na dodatek pijak, bo pił. A jakby nie pił to fafuła i kapuś. Niewykluczone, że do tego jeszcze metys, bo przecie wszystko co złe to od elfów i w ogóle gdyby świeżo zmartwychwstały Prorok Lebioda zawitał dzisiaj do „Knura” to jak nic poszedłby akurat do niego i przypierdolił mu w mordę, tak jak stał. Chociażby za ten kretyński żabot, żeby daleko nie szukać.
Akuratnie utrafiła z tym „młodzieńcem”, bo wiercipięta do którego skierowała się w pierwszej kolejności okazał się nie być dzieckiem, ale młodym gnomem. Fizycznie dojrzałym, lub zmierzającym w najlepsze ku fizycznej dojrzałości, ale komuś, kto sam nie był gnomem, trudno było wyrzec. Dla Lotty wyglądał jak każdy kolejny młody gnom, z rodzaju tych którzy biegali po giełdzie w swoich płaszczykach z kapturami, wznosząc okrzyki w rodzaju: „Kupiec Ściborek daje trzy korony pięćdziesiąt!” Ten poza długim nosem i pojedynczą, krzaczastą brwią wieńczącą sklepienie jego twarzy także miał w zwyczaju porozumiewać się krzykiem, głośno i skrzekliwie anonsując każde wypowiadane słowo.
A!— skrzeknął na powitanie, odwracając się do przysiadającej się obok poetki, niemal z miejsca wciskając jej do rąk otwarty medalik z owalnym potrecikiem w środku, przedstawiającym coś, co Lotcie nieodmiennie kojarzyło się z ogoloną nutrią, której ktoś wybielił nieco siekacze, pokrył z wierzchu warstwą wapna i wystroił w kędzierzawą blond perukę, poskręcaną jak baranie runo i stylizowaną na trefione loczki. — Taką mam! Nazywa się Gryzelda! Piękna, prawda?
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 31 paź 2018, 19:44

— Gryzelda! Fiu fiu, pasuje panience jak ulał — powtórzyła Lotta entuzjastycznie, odrywając z ociąganiem wzrok od muzykanta (co jak co, ale za żabot mu się należało!), a przenosząc go na wymalowaną kępę trefionych loczków, spomiędzy których wystawały tu i ówdzie wielkie zębiska. Poetka zganiła się w myśli za swoje głupawe skojarzenia, w końcu wedle gnomich kanonów urody dziewczę z konterfektu pewnie było urocze.

— No, niezła jest, niezła, nie powiem że nie — przytaknęła zatem, unosząc brwi i cmokając na znak uznania. — Szczęściarz z ciebie, koleżko. Narzeczona czy jeszcze nie? No i co tam trzeba? Zgaduję, żeś coś głupio narozrabiał i teraz trzeba ją przepraszać. Mam rację? Trochę mi wyglądasz na takiego rozrabiakę... A może ma urodziny? Albo chcesz jej wierszyk miłosny sprezentować tak bez okazji? Cokolwiek zechcesz.

Szeroki uśmiech, żywe gesty, zażyły ton – a gdzieś pod tym wszystkim narastająca złość nie wiadomo na co. Drgające kolano, but wystukujący nerwowy rytm o podłogę. I oko bez ustanku zezujące wściekle na tamtego blond pajaca, bogom ducha winnego, tak w gruncie rzeczy. Albo coś z nim było nie tak, albo był podobny do kogoś niewłaściwego, albo po prostu miał dzisiaj pecha. Miał mieć, znaczy.
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 01 lis 2018, 13:45

Ano —przytaknął skromnie absztyfikant zębatej Gryzeldy, zamykając medalik i ostrożnie chowając go do kieszeni. — Jeszcze nie narzeczona, ale kiedyś się pobierzemy i będziemy mieli chłopca, który zostanie metalurgiem i dziewczynkę z różową kokardą — oznajmił równie pewien jak tego, że w południe słońce znajdzie się w zenicie. — Chcę list miłosny! Napiszcie mi jeden! Wierszem! Ma sławić jej przymioty! — Bez wątpienia trafił się jej zdecydowany klient. Tak zdecydowany, że kryjącej się pod zażyłością narastającej ansy albo nie dostrzegał, albo świadomie lekce sobie ważył, uznając inne sprawy za zbyt przyziemne i nieistotne w obliczu swej miłości. — Z wykrzyknikiem! — skrzeknął, wyrażając swoje życzenie i podkreślając je dobitnie trzymaną w garści brzęcząca sakieweczką, którą łupnął o drewniany blat przy którym siedzieli, aż przechodząca obok dziewka podskoczyła, omal nie rozlewając zawartości niesionego dzbanka.
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 03 lis 2018, 2:16

— Bardzo szczegółowe plany na przyszłość, hoho! — zauważyła poetka z mieszaniną swego rodzaju zazdrości oraz głęboko skrywanej zgrozy. — Wiersz miłosny z wykrzyknikiem, bardzo dobrze! Trafiłeś do właściwej osoby! Miłość to moja specjalność. — Burza prawdziwie się ucieszyła, bo lubiła takie wdzięczne zlecenia. — Żeby wiersz się udał, powiedz mi jeszcze kilka rzeczy. — Dziewczyna uniosła dłoń i zaczęła wyliczać na palcach. — Co ci się w niej najbardziej podoba? Jak się poznaliście? Czym Gryzelda się zajmuje i co lubi? No i jak masz na imię?

Wymalowane na portreciku przymioty Gryzeldy były nietrudne do poetyckiego opisania dla takiej specjalistki jak Lotta, ale przecież uroda to nie wszystko. Wszak aby adresatce utwór naprawdę zapadł w serce, musiało być w nim coś więcej niż same odniesienia do, przykładowo, słonecznego blasku w jej źrenicach, alabastrowej cery bez skazy i słodkiego jak waniliowy krem uśmiechu. Coś bardziej osobistego. Coś, co naprawdę widziały w niej zakochane oczy tego tu młodzieńca, a czego najdoświadczeńszy poeta sam z siebie by nie zmyślił. Jakaś prawda.
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 05 lis 2018, 17:51

W odpowiedzi młody gnom zsunął się ze swojego zydla i przez moment zdawało się, że ruszy w kierunku wyjścia bez słowa pożegnania. W istocie zaczął krążyć wokół niedawno zajmowanego siedziska, w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, samemu unosząc dłoń i głośno wyliczając na palcach, udzielać odpowiedzi na zadane pytania. A wszystko to niemal na jednym tchu.
Jest rumiana jak krzemian manganu z domieszką wapnia i gładka jak szlif kaboszonowy! — oznajmił, żywo wymachując wspomnianą dłonią. — Do tego krzepka i zaradna, potrafi prowadzić opierającego się barana przez sześć sążni i nałapać trzydzieści pluskwiaków na jednym metrze kwadratowym łąki w trzy kwarty obrotu klepsydry! Nosi niebieskie tasiemki we włosach i chodzi we śnie, ale nigdy tego potem nie pamięta. Gotuje roztwory barwników w farbiarni pod Oxenfurtem i udziela się w amatorskich trupach aktorskich. Lubi kostki mozaikowe i placki ziemniaczane z cukrem. Poznaliśmy się po inscenizacji „Makvetha” na scenie w Małym Łęgu, w której grała jarząb. Prowadziłem z nią wtedy ożywioną korespondencję, w której dowodziłem, że inne drzewa ze spektaklu nie dorastały jej do korzeni. Ja natomiast zwę się Leopold Shutterstock, ale przyjaciele mówią na mnie „Bum Bum”, miło mi. — To wyrzekłszy, zamilknął w skupionym oczekiwaniu, czujny niczym świstak, gotowy w razie potrzeby - wydawać lub przyjmować kolejne dyspozycje. Nie ulegało wątpliwości, że Bum Bum był typem, który nie zwykł pierdolić się w tańcu.
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 09 lis 2018, 19:28

Słuchając tego wszystkiego, Lotta tak się wciągnęła w temat, że w końcu zapomniała na chwilę o swojej bezpodstawnej irytacji. Pomyślała sobie, że z tej Gryzeldy to naprawdę musi być równa babka. Nie dziwiła się Leopoldowi, że tak się w niej zakochał na zabój, bo szczerze mówiąc sama już miała ochotę się z nią pobrać. I nawet, cholera, wychować z nią tego małego metalurga i posiadaczkę różowej kokardy.

W czasie kiedy Bum Bum kręcił się i opowiadał o ukochanej, poetka pospiesznie notowała na dobytym w mig skraweczku pergaminu zarys tego, co miało za chwilę ułożyć się w miłosny wiersz. Słowa same jej się splatały. Emocje młodzieńca prawdziwie udzieliły się Burzy, więc pisała jak burza. Bum bum – i gotowe.

— Dobra. Coś mam, słuchaj tego:

Gryzeldo! Jarzębino rumiana!
Pień twój smukły, lecz silny, a kora jak szlifowana
w kaboszon bryłka jasnego kryształu, tak czysta i gładka –
jak to robisz, dziewczyno? Niepojęta zagadka!

Gdy nocą wędrujesz po dachach, sama nie wiedząc o tym wcale,
mnie śnią się uparcie słodkie twoich ust korale.
I tęsknię, by zasnąć w twoich ramion altance,
przy jarzębu liści szumiącej kołysance.

Gryzeldo słodka jak kwiatuszek
lub ocukrzony placuszek,
daj mi paluszek,
a na nim okruszek –
okruszek swojej miłości, który doda blasku
mozaice mojego życia. A kiedy o brzasku
pójdziesz do swej farbiarni, znów dawać światu kolory,
pamiętaj też o mnie, bo jestem jak chory,
kiedy błękit twoich wstążeczek – który jest mi niebem –
znika mi sprzed oczu. I naprawdę nie wiem,
co musiałbym zrobić, żeby zapomnieć o tobie.
Wierz mi, że zapomnę nie prędzej niż w grobie.

Zanim jednak śmierć podła do piachu mnie wciśnie,
zanim, Gryzeldo, cholera mnie ściśnie,
wiedz, żeś tak miłą, zdolną, zaradną i gładką,
że twoja ręka jest mi jedyną do kraju szczęścia kładką.

Bum Bum!
Czy to bębnią na nasze wesele?
Jeśli zechcesz, nie musisz namawiać mnie wiele!
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Dziki Gon » 10 lis 2018, 17:53

Bum Bum wysłuchał. W trakcie tego słuchania nie przestawał orbitować wokół stołka, zmieniając kierunek obrotu na przeciwny do wskazówek zegara oraz zwiększając jego prędkość, tak że pod koniec czytania poruszał się już niemal truchtem. O tym, czy owa ruchliwość była wyrazem pozytywnego podekscytowania, czy wprost przeciwnie, Burza miała przekonać się dopiero po kolejnym okrążeniu, w którym Bum Bum wytracał swą uzyskaną przedtem prędkość.
A! Dobre! — oznajmił z aprobatą, zatrzymując się w końcu i wspinając na zydel, żeby odebrać swoje zamówione dzieło. Ściągnąwszy je z drewnianego blatu, przyjrzał mu się z bliska, niemal wodząc nosem po papierze i majtając przy tym energicznie nogami. Przez moment wydawało się, że spodobało mu się na tyle, że z tego wszystkiego weźmie je i zeżre, ale on tylko zwinął je w rulon i schował za pazuchę. — Zwłaszcza to o krysztale! — dodał, klasnąwszy w dłonie, wykazując typowe dla swojej rasy umiłowanie wszelkiej maści kamieni innych skarbów ziemi. — Idę go zadeklamować! Dziękuję do widzenia! — podziękował i pożegnał się jednym zdaniem, po czym zsunął ze stołka i ruszył do wyjścia, a w perspektywie do adresatki listu, niewykluczone że pod sam Oxenfurt, biorąc pod uwagę tempo jakie sobie przy tym narzucił. Została po nim tylko sakieweczka z dwudziestoma pięcioma denarami odliczonymi co do koppera, bez konieczności wydawania reszty. Poza zapłatą, jedyną resztą jaka pozostała poetce po pierwszym kliencie, była reszta wieczoru, który mogła spędzić wedle uznania.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Aishele
Awatar użytkownika
Posty: 39
Rejestracja: 30 mar 2018, 18:59
Miano: Burza
Zdrowie: ujdzie

Re: Zajazd „Pod Knurem”

Post autor: Aishele » 11 lis 2018, 16:19

— No to się cieszę. Do widzenia, powodzenia z Gryzeldą i polecam się na przyszłość!

Autorka wiersza pomachała młodemu zakochanemu na pożegnanie i uśmiechnęła się szeroko, całkiem zadowolona z efektu. Tego na papierze, tego na twarzy Leopolda i w końcu także i tego brzęczącego miło w przytroczonej zaraz do pasa sakiewce. Oczami wyobraźni dziewczyna widziała już parę szczęśliwych gnomów na ślubnym kobiercu: rozpromienionego Bum Buma w eleganckiej haftowanej koszuli i roześmianą Gryzeldę z mnóstwem błękitnych wstążeczek i kwiatków, może konwalii, powplatanych w te jej śmieszne loczki. I siebie samą, też bardzo ładnie wyszykowaną, za ciężkie pieniądze uświetniającą ich wesele swoimi wierszami i cudnym śpiewem. A wszystko to dzięki sile miłosnej poezji. Wizja wzruszyła Burzę tak bardzo, że aż nieco się zaszkliły te jej zawsze skore do łez oczy. Dobry początek wieczoru, ale zobaczmy, co będzie dalej.

Zakapturzona persona w kącie wyglądała na trudniejszego klienta. Lotta miała co do niej kilka różnych przeczuć, z których najgorsze szeptało, że to nie kto inny, a znowu ten idiota Tibert, który odstawia tę maskaradę, żeby zrobić siostrze na złość. Słodka Melitele, żebyż to tylko nie był on. No ale próżno zgadywać, trzeba stawić życiu czoła i sprawdzić. Po drodze postanowiła jeszcze bardzo dyskretnie podpatrzeć i podsłuchać, jakim to bezeceństwom oddaje się aktualnie blond muzykant. Bogowie, gdyby chociaż ten jego żabot nie był tak wygnieciony. Fuj.

— Dzień dobry. Lotta, poetka. W czym mogę pomóc? — rzuciła na powitanie z sympatią, ale niezbyt głośno, dostosowując się jakby to sposobu bycia rozmówcy. Nie durnego grajka, rzecz jasna, ale tej tajemniczej istoty skrytej pod opończą.
Ilość słów: 0
Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty!

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław