Austeria „Srebrny Krąg”

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 20 maja 2018, 23:20

Obrazek Spory zajazd o bielonej, rzeźbionej elewacji, z własnym ogrodem i fontanną, stoi na wschodnim skraju Bazaru, przy głównej arterii. Wejścia doń pilnuje nie jeden, a dwóch cerberów wpuszczających tylko osoby prezentujące się dostatecznie elegancko i zamożnie. Złośliwcy powiadają, że aby załapać się na owo „dostatecznie”, należy zajechać poczwórnie zaprzężonym powozem, a podchodząc do zdobionego kolumnami portyku, robić to na rozwijanej przez paziów beli czerwonego kaszmiru. Spacerująca po głównej sali służba, podsuwająca gościom pod nosy srebrne tace nie musi obawiać się tego, że zabraknie jej miejsca do lawirowania. Nie zabrakłoby, nawet gdyby wszystkim waletom w „Srebrnym Kręgu” nakazano jednocześnie poruszać się po lokalu konno — austeria jest zarazem wielką salą bankietową. W sobotnie wieczory wypełnia się ona eleganckimi gośćmi, którzy w przerwach od obcałowywania sobie powietrza wokół uszu snują się po parkiecie niczym czarno-białe łabędzie. Kuchnia — dyskretna i ulokowana z dala od pomieszczeń gościnnych — przepełniona jest wykwintnymi zapachami, nastrajającymi podniebienie i wyobraźnię każdego, kto zabłądzi w jej okolice na kulinarne rozkosze. Jelenie comber w occie z majerankiem i kolendrą, smażone w oleju jesiotry z imbirem i cynamonem, kapłony nadziewane pistacjami, dorady z karmelizowanymi warzywami w sosie porzeczkowym — to tylko niektóre specjały z tutejszej karty dań. A właściwie księgi dań, bo spisanie wszystkich pozycji przekracza możliwości jednego tylko arkusza. Jeśli dać wiarę plotce, przez krótki czas można było w niej znaleźć nawet stek ze smoczego ogona. Abstrahując od jej prawdziwości, tutejsi kuchmistrze potrafiliby przyrządzić nawet szczura w taki sposób, że niejeden ucieszyłby się na samą myśl o wzięciu go do ust i z entuzjazmem uiścił za tę przyjemność dwucyfrową kwotę. W koronach.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 28 maja 2018, 15:13

Nie pamiętał już czy przyszedł tutaj na zaproszenie Morcerf, Dönitza czy któregoś ze szlachetków poznanych na treningu, ale choć był na przyjęciu dopiero godzinę, zdążył już dwukrotnie pożałować skorzystania z tej oferty. Pierwszy raz miał miejsce już na wejściu, gdzie kazano złożyć mu broń u odźwiernego. Drugi w chwili obecnej, wypełnionej tańcem, z którym szło mu równie dobrze co ulicznej dziwce w deszczu. Braki uzupełniał znajomością kroków szermierczych, co wystarczało przynajmniej do tego, by nie deptał swojej partnerki — młodej i nad wyraz gadatliwej pannicy.
Mości Rudolfie — zagaiła doń w trakcie obrotu. — Jak podoba się panu Novigrad?
Przejadł się tak bardzo, że dostaję mdłości za każdym razem, gdy spaceruję jego ulicami, moja pani.
A Jak znajduje pan ostatnią sztukę Minghelii wystawioną w Teatrum?
Wolę cyrk.
Czy słyszał pan, że wicehrabia Davenal organizuje dobroczynny bankiet z okazji...
Mokre gówno jest mi milsze od Davenala, a jedyną dobroczynnością na jego kolejnym przyjęciu będzie, że spije się w trupa i wyczołga jako pierwszy.
A czy...?
Wolałbym nie odpowiadać.
Chciałam tylko...
Nie.
Orkiestra przestała grać, a Rudolf zanim się obejrzał, stał już samotnie pomiędzy zgromadzonymi na środku sali parami.
No cóż — westchnął z rezygnacją, patrząc na czym prędzej oddalającą się niedawną partnerkę, niknącą mu z oczu pośród tłumu. — Znowu nie udało się zaprzyjaźnić.
Nie czekając na kolejny taniec, ruszył pod ścianę, zgarniając z tacy przechodzącego pazia poczęstunek. Potrzebował go, by wyglądać jak gość przyjęcia, a nie tutejszy kamerdyner, z którym z powodu czerni jego stroju gotowe pomylić go wszystkie krążące tu wypomadowane łajzy.
Stojąc pod jednym ze stołów zajadał się przystawką wielkości przekąski dla psa, którą zapijał pucharem wina o bukiecie tak wykwintnym, że po każdym łyku, gdzieś na świecie dziecko umierało z głodu. Znudzony do granic poczytalności, zaczynał całkiem poważnie rozważać czy brak świeżych małży pretekst wystarczająco dobry, by iść spoliczkować szefa kuchni.
Przepraszam najmocniej — zwrócił się do stojącego najbliżej sąsiada lub sąsiadki, nakładając sobie sandacza na mały talerzyk przy pomocy jeszcze mniejszego, dwuzębnego widelczyka. — Ale właściwie co to za okazja? — Pytanie celowo było nietaktowne. Z braku innych celów zabijał nudę, a bezczelność wydawała mu się przyzwoitym narzędziem zbrodni. Czasami pozwalała też rozpoznać bratnią duszę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 30 maja 2018, 7:01

Sztućce uderzały rytmicznie w talerze, smakując kolejno każdej jednej potrawy, która za obrusami zasłała stoły austerii tak syto, że można by nimi wyżywić pół Novigradu. Każdy grał tu własnego planus regius, żonglując słowami w gęstej zawiesinie ideowego chłamu. Pośród tłumu nie było jednak żadnej koronowanej głowy. Wyśmiewały ich zatem karpie, sandacze, kurczęce udka i mnogość wszelkiej strawy.
Od powietrza, głodu i ognia chroniła ich nie korona, lecz subtelna sztukateria sufitu, nad którego łukami, skupione w geometrycznych kształtach, wznosiły się i opadały malownicze freski błogostanu. Ucichły fidele chwilę temu równające się same z sobą w smyczkowym biegu na przełaj czystości melodii. Nie łapały tchu, nie wzbudzały emocji — nudne, wyblakłe, ledwo wykorzystujące rezonującą weń siłę.
Rozdymana w biodrach śpiewaczka wystąpiła na kilka kroków i po przydługim wstępie fletni, zaczęła kantatę o zagubionym w ciemnym lesie koszu malin.
Krzaczaste zakola ciemnych brwi zaczepionego jegomościa uniosły się na słowa Rudolfa tak wysoko, że przysiągłbyś, chciały uciec poza wysokie czoło ich dumnego właściciela. Zmierzył wzrokiem nie tylko szermierza, ale powietrze wokół niego.
Okazja? — prychnął zajadając się czarną oliwką z paprykowym nadzieniem. — Po prawdzie, zawsze się jakaś znajdzie. Każdy ma swoją. — mówił, spoglądając na Rudolfa, za którym zauważył znajomą postać. — Syn wystawcy tego przyjęcia miał niedawno urodziny. — odparł po chwili przerwy i kontrolnym oblizaniu kciuka. Ton w jakim to powiedział i spojrzenie, jakie rzucił czarnemu nie należało do najprostszych w interpretacji. — Z czyjego zaproszenia waść przychodzisz?
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 31 maja 2018, 23:44

Ze szczerym, choć nieuzewnętrznionym podziwem patrzył jak łuki brwi zaczepionego faceta zrównują się z łukami sklepienia, pod które wznosiła się grana im właśnie melodia sfer. Opróżniwszy swój kielich po nordlińsku, to znaczy jednym haustem, odstawił go pospiesznie na stół, by nadciągający w kantacie sopran nie rozpękł mu go w dłoni na tysiąc szklanych okruchów. Powietrze wokół szermierza, poza muzyką, rezonowało atmosferą zblazowanej wyniosłości, tak gęstą że szło postawić na niej mały donżon. Każdym ruchem i gestem Rudolf dawał otoczeniu do zrozumienia, że to właśnie jego osoba odpowiada idealnemu wyobrażeniu bogów na temat istoty ludzkiej, skrzętnie kamuflując niniejszą pozą fakt bycia przybłędą i gołodupcem z dziewiętnastoma koronami w kieszeni. Oraz lwem ryczącym, czyhającym kogo pożreć. Krążącym jak się rychło okazało — po jaskini lwów. Salonowych. Gdzie rad nierad musiał ryczeć jak i one.
Kamień spadł mi z serca, szanowny panie — zełgał, samemu mając w istocie jeden miast serca. — Zaczynałem mieć obawy, że być może trafiłem na konsolację. Szczęśliwie, w tych stronach mój strój nie uchodziłby za niestosowny na tego typu uroczystość. Odwrotnie niż na ziemiach Cesarstwa, gdzie kolorem tradycyjnie uznawanym za żałobny jest biel. — A tak, lubił czasem pierdolić podobne głupoty. Pozwalały rozwijać wyobraźnię, a reakcje ich słuchaczy bywały zabawne. Przyjrzał się też uważniej swojemu rozmówcy, choć bardziej dla pobudzenia szarpiącej go za rękaw pamięci niż zbadania reakcji.
Zapytany o zaproszenie pozwolił sobie na zaliczkę nieobejmującego oczu uśmiechu — jedynego jaki potrafił przywołać.
Liczyłem ustalić ten fakt, zanim przyjęcie się zacznie — stwierdził bez żenady. — A waść z czyjego? — spytał, kontynuując grę w wypowiadanie bezczelności tonem niewinnej uprzejmości.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 17 cze 2018, 23:55

Ha! — prychnął jegomość.
Za plecami Rudolfa nie znalazł niczego co byłoby warte kolejnych kilku sekund zawahania. Krzyżując wzrok z szermierzem nie obdarowywał go uśmiechem. Mimika człowieka o krzaczastych brwiach nie zmieniła się ani trochę, za to jego policzki przybrały barwę ciepłego kompotu.
Aleksander De Bruyne. Gdzieś tam po sali rozbiegła się jego skrzekliwa i czepliwa latorośl. — przerwał, aby poczęstować się kolejną porcją nadziewanych oliwek. — Najstarszy, jak się zdaje, zespokojniał. - Niedbałym i nadprogramowo wymuszonym ruchem człowieka najwyraźniej zniecierpliwionego sięgnął po wolny talerzyk. Począł zaraz nakładać na niego pierwsze lepsze mięsiwa do towarzystwa ze wspomnianymi wcześniej oliwkami.
Och doprawdy? Biel w charakterze konsolacyjnym? — zabrzmiał jakiś damski głosik. Ubrana cała na biało wpatrywała się w Rudolfa młodziutka panna. Czy w oczach tejże widać było cień zrozumienia dla zawiłości różnic kulturowych? Błyszczała na pewno ciekawość, ta na moment powróciła również do mężczyzny od oliwek. Uśmiechnął się, tym razem.
Pochodzi pan stamtąd?
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 18 cze 2018, 3:45

Przeżuwając kiszonego rydza, wytrzymał spojrzenie krzaczastego, nie bez przykrości konstatując, że uchodzący z tamtego rezon (lub wzbierający rankor) objawiający się pąsowym wykwitem na obliczu, sprawia mu mniejszą przyjemność niż założył. Dał upust swej frustracji, przebijając tuszkę pieczonego jarząbka mocniej niż należałoby to uczynić na potrzeby zdjęcia jej sobie z półmiska. Przyszpilone mięso poddało się naporowi sztućca, ociekając wyciśniętym zeń tłuszczem, który dwoma strużkami pociekł po spieczonej z wierzchu skórze, uwalniając aromat.
Ach? — Powrócił na powierzchnię z odmętów rozmyślań, którym pozwolił odciągnąć na moment uwagę, rozważając teoretyczne możliwości skrzywdzenia drugiego człowieka przy użyciu wyłącznie sztućców oraz towarzyszące temu dylematy etyczne. — Latorośle De Bruyne'a sprawiają problemy? — spytał, wyczuwając sensację, może nawet okazję.
Z okolic. — Obracając się powoli w kierunku siksy w bieli, zdało mu się, że dostrzegł na jej obliczu zrozumienie nie tylko dla różnic kulturowych, ale także wiekowych. Obecność części z krążących po sali smarkul spełniała tu tę samą rolę, co zawartość tutejszych półmisków. Można było w nich przebierać. Ewentualnie to one same, stręczone przez matrony lub z własnej inicjatywy, przebierały we wszystkich zgromadzonych tu dobrych partiach, starając się upolować tę najlepszą. Rudolf zawsze zapominał w którą stronę to działało. Choć bywał na przyjęciach, a Morcerf wielokrotnie tłumaczyła mu obowiązujące w środowisku niuanse, nigdy nie potrafił dotrwać do końca jej wykładów, bo już w połowie dopadał go repulsja tak głęboka, że klnąc chciał wracać do domu i czytać „Traktat o broni białej” żeby się uspokoić. — Zupełnie odwrotnie niż w kulturze Północnej, gdzie biel uchodzi za kolor tradycyjnie przynależny wewnętrznej czystości, dziewictwu oraz odnowie — brnął dalej we wcześniejsze gówno, choć tym razem, dla odmiany, wcale nie rozmijał się z prawdą. — Stroje uważane za tradycyjne dla ceremonii ślubnych oraz szat kapłanów niektórych, hmm... Mniejszości religijnych wyraźnie podkreślają ten aspekt. — Lekceważący ton, którym odnosił się do religii był wyczuwalny, choć nie ostentacyjny. Subtelny jak pikantna przyprawa w gorącym daniu. Nie jest sztuką wrzucić raka do wrzątku, ale tak podgrzewać kocioł, by ten nie zorientował się od razu co się święci. A propos raków, na zakończenie krótkiego wywodu z powrotem poświęcił swoją uwagę jegomościowi nabierającemu kolorów.
— Rudolf z Tegamo. Nie byliśmy sobie przedstawieni.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 24 cze 2018, 0:17

A i owszem. Niedoglądana plącze się, zwija, świdruje i wreszcie ucieka spode wzroku. Prędzej czy później, na czas porządków, odcięcie pnączy nie pomoże, skoro żyć będzie swoim kłopotliwym życiem. — Przestanek między jednym a drugim zdaniem wypełniał sobie kosztowaniem wspomnianych już wcześniej oliwek, po których jakiś czas później spotka go niemiłe parcie na przewód pokarmowy. — Najstarszy syn twierdzi, że odpowiada mu życie podróżnika, za którego miał się zacząć podawać już w towarzystwie do ojcowskich interesów poza rodzinnymi włościami na wschód od Brugge. Wieść niesie, że znalazł on w tymże interesie inny, nieco… kłopotliwy interes. — nie wiedzieć czemu, człowiek o krzaczastym spojrzeniu chrząknął. — Najmłodszy syn jest jeszcze w wieku, kiedy nie ma się mocy do uprzykrzania rodzicielskiego życia. Na razie, do niego piłem jeśli o skrzekliwość chodzi. Lata mijają nader szybko. Jednak córka? Mówi się, że mogłaby zaciągnąć się do wojska. Tak wywija mieczem. Nie dziwne, skoro wychowała się wśród zbrojnych. — przerwał, gdy kilka metrów dalej nabrzmiałe vibrato prężącej się w zatłoczonym półkolu gapiów wzeszło o ton wyżej.
Wszystkie prawie pary oczu skupiły się na śpiewaczce. Prawie, bowiem wzrok dwóch person z niedalekiego towarzystwa Rudolfa spoczywał w nieprzerwanym skupieniu na potrawach stołu bankietowego oraz na nim samym. Ciemnej wstędze liniejącego zblazowania.
Młodziutka dama spąsowiała słuchając tłumaczeń mężczyzny w czerni. Przeskoczyła bystrymi oczyma z szermierza na odzywającego się wcześniej poprzedniego towarzysza jego rozmowy. Chętniej, choć z niemałym zahamowaniem, powróciła ku postaci Rudolfa z Tegamo. Odczekała moment przerzucając spojrzenie ponownie, ze względu na uprzejmość wobec starszeństwa.
Fryderyk. Z Mirt. — usłyszeli od miłośnika oliwek.
Dalia Ebeling.
Ach, ojciec panienki to Artur Ebeling?
Ten sam. — odparła zerkając w stronę Rudolfa. Na ułamek sekundy ściągnęła brwi a błękit jej oczu spochmurniał w ten sam moment. Nazwisko Ebeling mogło mówić tyle co interesy, którymi parał się Artur. Podobnie jak wielu mu podobnych dorobił się na wojnie i handlu tym, do czego dostępu nie mieli ludzie pokrzywdzeni przez konflikt dwóch stron.
Chciałbym z nim zamienić słowo, z wieczora.
Jest nieobecny. Niestety. — odparła kiwając głową z dostrzegalnym brakiem zainteresowania wymianą kilku bezcelowych zdań. W odpowiedzi dostała przyciszone "szkoda". — A czy był pan może na dalekich ziemiach Zerrikanii? — zwróciła się na powrót ku Rudolfowi.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 09 paź 2018, 22:58

Wieść niesie jaki interes? — Jedną z umiejętności ludzi cywilizowanych, w poczet których Rudolf bardzo pragnął się zaliczać była umiejętność prowadzenia rozmowy na zróżnicowane tematy, w tym takie, które interesowały go mniej niż wolne Dol Blathanna lub charakterystyka warunków glebowych w dolinie górnego dopływu rzeki Braa. Cierpliwa uprzejmość, którą okazywał do tej pory została nagrodzona skierowaniem rozmowy na trakty znacznie bliższe jego upodobaniom.
Jeżeli córka faktycznie jest tak dobra, warto zadbać o jej profesjonalną edukację w tym względzie. Samorodny talent wyłącznie zyska na oszlifowaniu, a Novigrad może od wielu lat poszczycić się tradycją licznych szkół szermierczych, zakładanych przez światowej sławy mistrzów z całego Kontynentu — ciemna wstęga liniejącego zblazowania rozwinęła się jakby, pozwalając sobie nawet na nietakt sięgnięcia po kolejny kielich w wyjątkowo krótkim interwale między opróżnieniem pierwszego.
Nie byłem. Wyłącznie widywałem tamtejsze miecze — odparł zgodnie z prawdą na pytanie panny Ebeling, przemilczawszy opis okoliczności, w jakich miało to miejsce oraz informację na temat tego co kilkaset warstw skuwanej ze sobą, utwardzanej stali jest w stanie zrobić z tkanką miękką humanoida. — To interesujące, i jak mniemam nieprzypadkowe, że wspomina panna o tamtych stronach w kontekście poruszanych przez nas niedawno tematów. Kraina, o której mowa także słynie z obyczajów antytetycznych względem tutejszych. Proszę sobie wyobrazić, że role przypisane płciom, odmienne od zwyczajowych uwarunkowań społecznych, nakazują mężczyznom wychowanie dzieci oraz nadzór domowego ogniska, podczas gdy kobietom – gotowość do walki oraz doskonalenie wojennego rzemiosła. — Swój wywód skonkludował tradycyjnym dla tutejszej kultury toastem na zakończenie dłuższej wypowiedzi. — Wydaje mi się, czy pannie także odpowiadałoby życie podróżnika, panno Ebeling?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 02 lis 2018, 21:09

Chrząknięcie, być może poparte wcześniej niewypowiedzianym acz znanym w gronie tych szanownych bufonów argumentem, powtórzyło się salwą kilku innych i szybszych odgłosów jakich człowiek używa podczas zakłopotania. Zachowanie Fryderyka słusznie można było uznawać za sztuczne. Zdaje się, że wcale się z tym nie krył. Autentyczny był w chwilach jedzenia i przeżarcia, które za każdym razem postępowały jedno po drugim. Nigdy pojedynczo.
Miał zaplanowane małżeństwo, ale wolał mezalians, który – szczęściem dla jego rodziców – nie doszedł do skutku. — przekazał. Tłumaczenie miłośnika oliwek znaczyło tyle co nic. Nie powiedział zbyt wiele, nie odkrył żadnej prawdy, ledwie ją muskał.
Może i ma pan rację. Co innego sądzi jej ojciec. — wzruszył ramionami. — Najlepiej dla niej, aby szyła nie mieczem, lecz igłą. Z kobietami sam problem jeśli chodzi o ostre przedmioty. — pokręcił głową rzucając łapczywe spojrzenie na wino. — Mówię z doświadczenia. — Chwilę później podstawiał już czarkę pod przyjemny strumień z butelki.

Miecze. — powtórzyła dźwięcznie, jak drobny dzwoneczek miedziany. Spojrzenie młodej panny bez wstydu, ale również bez złych zamiarów przesmyknęło się po odzieniu Rudolfa. Nie zauważając w nim niczego bardziej ciekawego niż słowa, które kierował wprost do niej, powróciła uwagą ku jego poważnym oczom pod kurtyną ściągniętych w niepokoju brwi.
Zastanawiające więc co skłoniło tamtejszą kulturę do podobnego wartościowania. Uważa się wszak, że płeć żeńska jest zgoła słabszą z dostępnych nam dwóch. Sugerowałoby to, iż Zerrikańskie kobiety posiadają budowę kostną i mięśniową znacznie bardziej rozbudowaną niźli płeć przeciwna?
Pytanie szermierza wybiło ją z rytmu, którym cały czas płynęła. Spąsowiała, przytulając do siebie kieliszek wina.
Dla kobiety podróż nie jest czymś bezpiecznym. Może gdybym była Zerrikanką, kto wie.
Upiła łyk napoju.
Czym się pan zajmuje, Rudolfie? — zagaiła z uprzejmości.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 22 lis 2018, 2:15

Szermierz spojrzał nieco życzliwiej na Fryderyka z Mirtu, szczerze ujęty jego brakiem krępacji dla krygowania się w towarzystwie. Dodajmy, że w towarzystwie obcokrajowca, którym był Rudolf, w mniemaniu zarówno własnym, jak i powszechnym. Sam prędzej dałby mu w mordę niż śmiał wypomnieć sztuczność. W końcu najznamienitsi z gości na tej sali także byli sztuczni i był to dla nich najnaturalniejszy stan rzeczy. Sposób w jaki tamten polał sobie z butelki, miast zwyczajnie obalić ją z gwinta, pomimo wyraźnej ochoty, Rudolf uznał za co najmniej pouczający.
Sam miał jeszcze sporo do nauki. Nie wiedział, który to już raz od początku przyjęcia sięga do swojego lewego boku, z zamiarem oparcia lewej dłoni na głowicy, tylko po to, żeby trafił go wewnętrzny szlag pomieszany z zaskoczeniem, że ta zsuwa mu się bez oporu po biodrze. Nienawykły do nieposiadania trzydziestu sześciu uncji po jednej stronie ciała, odreagowuje te ataki fantomowego bólu, ściąganiem brwi i przebijaniem się spojrzeniem w kierunku wejścia, gdzie znajdował się depozyt. Dobry rok z okładem zajęło mu wykorzenienie pozostałych tików, takich jak otwieranie drzwi obcasem z wysokiego wymachu nogą, wskakiwanie na stół lub ryczenie „dajcie mi, kurwa, przeciwnika” w interwałach pomiędzy kolejnymi roztrzaskiwanymi o ziemię kielichami. Z tym, że to było ładnych parę lat temu, stąd miał słuszne obawy, że na zwalczenie obecnej przypadłości jest już zwyczajnie za stary. Wspominki przerywa mu na moment kolejne pytanie chyba niezbyt letniej, za to nazbyt ciekawej panny Ebbeling. Zaczynającej być, z powodu przedmiotu swoich pytań, ciekawą również w innym tego słowa znaczeniu.
Niestety nie posiadłem stosownego wykształcenia ani bliższej okazji, żeby móc to stwierdzić — wyjaśnił uprzejmie, nienachalnie oceniając budowę kostną i mięśniową rozmówczyni oraz sugerowany nią wiek.
Przecząca odpowiedź na pytanie o podróże, na powrót skierowała jego myśli ku rzeczom należącym do przeszłości. Tym razem nieodległej, jako że okazję i zezwolenie do swojej ostatniej eskapady poza miejskie mury miał około pół roku temu. Z braku chętnych, wraz z dwoma braćmi po fachu oraz tropicielem i łowcą nagród, niejakim Juanem z Carreras, miasto wysłało go do wsi pod Tretogorem, gdzie zadekował się niesławny warchoł i infamis. Rotkirch, bo tak się nazywał, był poszukiwany listem gończym w trzech krainach i Novigradzie oraz obłożony kapłańską klątwą od czasu napadu na folwark w Cirandzie należący do braci Wiecznego Ognia. Rotkirch razem ze swoją bandą urządził we wsi regularny zajazd, przegoniwszy sołtysa, zajmując karczmę i każąc donosić sobie gorzałę, średnio co pół godziny. Kiedy pod wieczór razem z Juanem i kompanią wjechali do wsi, zastali bandę szlachetki rozwaloną za stołami i rozochoconą. Kiedy wyjeżdżali, zostawili ją pod nimi i broczącą. To był dobry dzień.
Szczęśliwie, przebywanie w stolicy świata, daje pewne pojęcie nawet o jego najdalszych zakątkach — zagaił, służąc dziewczynie napełnionym naczyniem oraz tacą z przystawkami. — Od jak dawna w Novigradzie? — Pytanie było tak banalne, że prawie by się go zawstydził, gdyby miał do czynienia z kimś innym niż kobietą. W ich przypadku częste zadawanie pytań nieuchodzących za nietaktowne, połączone ze szczerym lub udawanym zainteresowaniem częstokroć wystarczało, żeby uchodzić za szarmanckiego. Zazwyczaj. Nieco niegrzecznie zrzucił też z siebie ciężar rozmowy z mości Fryderykiem, uznając że przy najbliższej okazji De Morcerf i tak zreferuje mu wszystkie plotki na temat wylegających na tutejszych salonach gadów. Pogrążony aktualnie w miłej wymianie zdań, nie miałby też nic przeciwko temu, żeby najbliższa okazja spóźniła się na przyjęcie lub nadarzyła się poza nim.
Zapytany o zajęcie wahał się między „rozrywką” a „wykonywaniem woli bożej”, a ostatecznie udzielił zupełnie innej, mając w pamięci wszystkie sytuacje spowodowane brakiem choćby krzty zrozumienia dla jego poczucia humoru i poczytywania go za obrazoburczość lub wczesne stadium demencji.
Fechtunkiem. Od jakiegoś czasu. Pozwolę sobie odwzajemnić pytanie, panno Ebbeling.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 29 gru 2018, 0:01

Ściągnęła brwi, zacisnęła mocniej usta i odwróciła wzrok w stronę, z której doszedł ją jakiś dźwięk. Najpewniej śmiech jednej z wielu obecnych na przyjęciu osób. Może był jej nazbyt znany, taki któremu zwykła dawać więcej uwagi.
Przyjęcie nabierało tempa i kolorów. Policzki różowiły się od zwiększonej ilości wlanego w siebie napitku. Wraz z tym zmieniała się częstotliwość podawanych potraw. Kończyły się i napełniały puchary z winem. W kącie, ale jednak na widoku, za dwoma obstawionymi suto stołami, wybrzdąkiwali przyjemne dźwięki dwaj muzycy. Po kobiecie, która jakiś czas temu drapała okna ostrzem nowatorskiego sketu.
Tak przynajmniej czytałam. — wytłumaczyła, wracając do Rudolfa z nieco zmieszaną miną. O ile nie była przejęta wymianą spojrzeń, tak istniała rzecz, której musiała się oprzeć bujność jej umysłu. Podziękowała za przystawki skinięciem głowy. Wybrała najmniejszą z możliwych faszerowanych oliwek. Tych samych, którymi chwilę temu raczył się Fryderyk.
Od czterech lat. — odparła, pytanie nie było dla niej niepoprawne. Nie widziała w nim ani krzyny nietaktu. Było, w rzeczy samej, wypełnieniem pewnej luki, która mogła się pojawić między dwiema osobami prowadzącymi rozmowę. Czymś, co przerwało ich krótką dyskusję było głośne stukanie w kieliszek.
Odwzajemnię odpowiedź po toaście. — odrzekła podnosząc kieliszek do ust.
Szlachetni państwo, czcigodni przedstawiciele władz, moi mili przyjaciele. — rozpoczął mężczyzna w sile wieku, który mógł mieć już w sobie pół pucharu słodkiego wina lub była to jego maniera w mowie, że zamiast rozpoczynać i ciągnąć powitania od pierwszego rzędu aż po ostatni, przechodził od razu do sedna. — Zebraliśmy się tutaj, by uczcić urodziny jednej z moich pociech. W ramach celebracji i ażebyście nie posnęli przy stołach, mam zaszczyt zaprosić co chętnych do gry, której trwanie zależeć będzie od zaangażowania jego uczestników. Reguły tejże przedstawię po wyborze, którego musicie pierwej dokonać. — Przerwał i spojrzał w bok, na chłopca, który podsunął mu kilka kolorowych zwitków materiału. — Każdy z państwa będzie proszony o dokonanie wyboru apaszki. Dostępne kolory to czerwień, zieleń, żółć i błękit. Każdego po równo. Gości z kolorem czerwonym proszę o zajęcie miejsca przy muzykantach, zielonych zapraszam ku pierwszej ławie, żółć niech ustawi się przy miodowej fontannie, błękit zaś kieruję ku drzwiom wejściowym.
Czyżby chciał zgubić własnych gości w mieście? — Dalia wypowiedziała te słowa w powietrze. Po jakimś czasie podszedł do nich chłopiec z apaszkami.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 02 sty 2019, 21:41

Przyjęcie nabierało tempa i kolorów, w przeciwieństwie do Rudolfa, który pomimo tych kilku kielichów pozostawał czarno-biały i niespieszny. Choć, bogowie mu świadkiem, był gotów to zmienić, a przynajmniej rozważyć zmianę przy pierwszej nadarzającej się okazji, jeżeli nadarzy się odpowiednia, bądź przedłużająca się nuda postawi mu ultimatum.
Więc jest pani erudytką. Moje uznanie — pochwalił zasłużenie, lecz zupełnie nie po nilfgaardzku. Serce Cesarstwa wywodziło wiele ze swoich tradycji bezpośrednio od elfich, lecz nie było w niej zwyczajowej dla Aen Seidh zrównania pozycji mężczyzn i kobiet. Te uznawane były tam raczej za matki i gospodynie, którym w pierwszej kolejności wypadało interesować się sztuką, nie nauką.
Uprzejmym skinieniem głowy zasygnalizował przyjęcie do wiadomości czterech lat pobytu w Novigradzie, nie siląc się na konstatacje w typie „ależ to bardzo długo” lub „widzę, że panienka sobie radzi”, uznając że już wystarczająco przynudził w ogóle o nie pytając.
Przytaknął też poprzedzającej toast odpowiedzi, samemu odwracając się w kierunku źródła hałasu. Jak na siebie, całkiem chętnie i żwawo. Odczuwając wdzięczność dla manier gospodarza, który przechodząc do sedna okazał swoim gościom większy szacunek, niż zamęczając ich przedłużającym się protokołem i wyręczaniem heroldów. Niemniej, dał Rudolfowi nieco do myślenia, każąc podnieść pytanie czy bliżej mu było do przedstawiciela władz, czy miłego przyjaciela. Polubownie uznał, że do tego pierwszego, gdyż bycie „miłym przyjacielem” nieodmiennie kojarzyło mu się z posiadaniem romantycznej przeszłości z gospodarzem jako warunku sine qua non. A on, pomimo dobrego pierwszego wrażenia jakie wywarł na nim mości De Bruyne, ani myślał nadrabiać podobnej zaległości.
Rozumiem, że to gra terenowa? — zapytał, wyłapując z powietrza słowa panny Dalii, wcale ciesząc się na potencjalną możliwość zażycia świeżego powietrza i rozprostowania zastałych od przebywania w jednej pozycji nóg czymś innym niż tańcem.
Wybierając wstęgę, zdecydował się na żółć, heraldyczne złoto. Rudolf nie znał się na heraldyce. Gdyby przyszło co do czego, z trudem rozpoznałby królewski herb obecnego władcy Redanii. Aspirując jednak do pewnych, powiedzmy, że rycerskich ideałów, liznął nieco wiedzy o tynkurach, przynajmniej wystarczająco, by wiedzieć, że żadna z dostępnych barw, nie będzie komponować się z głęboką sable spowijającą go po samą zapiętą szyję lepiej niż właśnie złoto. Nawet jeśli w podobnej kompozycji zdawało się krzyczeć: „Gloir aen Ker'zaer y Ard Feain!”
Odbierając swoją szarfę, z grzeczności zaczekał na wybór swoich sąsiadów, niedawnych rozmówców, by w razie potrzeby towarzyszyć im do miodowej fontanny. W razie potrzeby udał się tam jednak samotnie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 22 mar 2019, 16:42

Goście zaczęli wyławiać z rąk chłopców i wymieniać apaszki przy akompaniamencie rozświergotanych chichotów panienek i rubasznych żartów panów oraz wrzuconej na smyczki przez muzyków nowej, skocznej nuty, która swą banalną melodią miała chyba pogonić graczy do co sprawniejszego wyboru, żeby mogli jak najprędzej opuścić wnętrze gospody. Panna Ebbeling po szybkim łypnięciu okiem na przepaskę w dłoni szermierza również pośpiesznie chwyciła za żółty materiał, a wyraźnie znużony Fryderyk zrezygnował z zabawy.
Rudolf i Dalia udali się do miodowej fontanny i dołączyli do trzech innych gości ściskających te same kaczeńcowe szarfy: rudowłosego młodzieńca wylewającego się znad i spod obcisłego wamsu, którego kolorystyka twarzy — młodzieńca, nie wamsu — wskazywała na to, że albo dwa kielichy temu powinien był przerzucić się na zawartość fontanny albo po prostu dusił go jego własny wytworny kołnierz, nieco zagubionej starszej damy oraz tej samej podlotki, która wcześniej towarzyszyła Rudolfowi w tańcu i na jego widok odwróciła z urazą głowę. Reszta uczestników również ustawiła się w wyznaczonych miejscach i z zaciekawieniem oczekiwała dalszych instrukcji ze strony gospodarza, który głośnym odchrząknięciem dał muzykantom znak do wstrzymania rozbrykanej muzyki.
Dziękuję, dziękuję! Czy wszyscy gracze mają znają już swych towarzyszy oraz swoje barwy? Tak? Wspaniale! — De Bruyne wzniósł swój kielich, rozchlapując beztrosko wytworne Fiorano, co spotkało się z entuzjastyczną reakcją tłumu pod postacią krótkich, dystyngowanych oklasków. — Zapraszam do zabawy! Bez frasunku, ma ona proste i przyjemne reguły. Czeka was spacer po naszym pięknym grodzie w poszukiwaniu skarbu, lecz gdzie go rozpocząć? To musicie sami odgadnąć, mili goście, wykazując się sprytem i umiejętnością rozwiązywania szarad! Uważajcie jednak, bo gracze spod innych barw niechybnie spróbują wam to utrudnić, wszak nagroda jest tylko jedna i tylko jedna drużyna może odnaleźć ją jako pierwsza!
A teraz co prędzej, wybierzcie spośród siebie przewodnika drużyny, prawdziwego kapitana, mężnego i lotnego! Szybko, szybko! Wasze zagadki czekają na rozdanie!
Panienki rozchichotały się z ekscytacji, a panowie przystąpili do licytowania się na mężność oraz lotność umysłu.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Ivan » 14 kwie 2019, 22:49

To doprawdy niezręczne — pomyślał, wstępując pomiędzy towarzystwo, z którym przyszło dzielić mu barwy, udając że nie dostrzega ostentacyjnej niechęci okazywanej mu przez podlotka. Pozostałych pozdrowił krótkim skinieniem, przekładając szarfę przez lewę ramię. Zanim zdążył zabrać się za introdukcję, muzyka ucichła, a jej miejsce zajęła przemowa De Bruyne’a. Rud wysłuchał jej z uwagą, z każdym kolejnym słowem czując się coraz to mniej na miejscu. I staro, za staro, a już zdecydowanie za trzeźwo, co uwierało go bardziej niż wams wstawionego tłuściocha, od którego — przyłapał się na tym — odsuwał się mimowolnie, niby od sterty spiętrzonego obornika.
Nowe okoliczności sprawiły, że nuda nagle zaczęła jawić mu się jako wielce obiecująca alternatywa. Szybko zganił się w duchu za podobne mniemanie, odegnał też zupełnie nierycerską myśl o ucieczce, która nieomal zakiełkowała w jego rozumie. Zawstydziwszy się jej głęboko, obiecał sobie podejść do sprawy filozoficznie, w myśl uniwersalnej maksymy „srał to pies” oraz udowodnić, zarówno sobie, jak i otoczeniu, że niedawna chwila zawahania w ogóle nie miała miejsca.
Nie wątpię, że przyszło mi znaleźć się w nader dostojnym towarzystwie. A wiem też na pewno, że nie brakuje wśród nas osób bywałych, obdarzonych niezaprzeczalną lotnością — dodał, zatrzymując spojrzenie na pannie Dalii. — Niemniej, jeżeli będą państwo względni na rycerski obyczaj, pozwolę sobie zająć honorowe miejsce w szyku, celem reprezentowania naszej grupy. Wobec swojego męstwa nie mam najmniejszych zarzutów, a gdyby miało je któreś spośród szanownego państwa, pozostaję do dyspozycji. Jego lub sekundantów.
Choć zwracał się do przydzielonego mu towarzystwa, nie dostrzegając wśród nich nikogo godnego wyzwania, odruchowo podniósł głos, by być słyszanym w całej najbliższej okolicy. Wysiłkiem woli unikając ostentacyjności objawiającej się się wygłodniałym spojrzeniem i pobrzmiewającą w słowach nadzieją.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Austeria „Srebrny Krąg”

Post autor: Dziki Gon » 15 kwie 2019, 22:52

To, czy starania podjęte przez zawodowego Freifechtera gwoli zachowania pozorów godności zwieńczone zostały sukcesem, czy też nie, pozostało na wieki nierostrzygnione, bowiem nawet jeżeli ostentacyjność wręcz wylewała się z jego głodnych oczu i drżącego od nadziei tonu, to została ona całkowicie przeoczona przez zafrasowanych wyborami graczy z pozostałych drużyn. Wśród „Błękitnych” uczestniczące w sporze męskie głosy zaczynały niebezpiecznie dla postronnych wspinać się ku falsetowi, zaś „Czerwoni” omal nie oddali wszystkim innym uczestnikom pola drogą dyskwalifikacji, gdy doszło do pierwszych rękoczynów i okazało się, że jeden z gości nie do końca honorowo podchodził do zasad bankietowego savoir vivre, dobywając skradzionego ze stolika z przystawkami noża do serów. Jedynie drużyny „Żółtych” i „Zielonych” zachowały pełen fason, choć w przypadku tej drugiej zachodziły podejrzenia o korelację dobrych manier z faktem, iż był to skład wyłącznie żeński. Na nieszczęście postronnych, dobre maniery nie wykluczały świergotliwych chichotów.
Zgodnie ze jego koniekturą, tudzież obawą, w towarzystwie zebranym przy czekoladowej fontannie Rudolf nie napotkał żadnego sprzeciwu względem wysuniętej przez siebie kandydatury, pomijając jedną nafukaną minę podlotka. Zabrakło również zarówno konkurenta, jak i sekundanta skłonnego zakwestionować oczywistą mężność fechmistrza, co panna Ebbeling skwitowała z wyrazem lekkiego rozbawienia na twarzy. — Znajdujemy się tedy w wyśmienitych rękach, zapewniam, i w pełni popieram tę inicjatywę! — mrugnęła do Rudolfa ukradkiem, a przypadkiem tak się mu zdawało. — Ale jako że nie mieliśmy jeszcze ku temu okazji, dokonajmy może formalnych introdukcji? Ja jestem Dalia Ebbeling.
Och, córka tego Ebbelinga? — ocknęła się starsza dama, która dotąd bez większego zainteresowania towarzystwem lub przemową De Bruyne'a błądziła wzrokiem po draperiach na ścianie.
Tego samego.
Posiwiała kobieta zmrużyła otoczone siateczką zmarszczek oczy i przetaksowała Dalię krótkim, badawczym spojrzeniem, nagle sprawiając wrażenie całkowicie odwrotne zagubieniu. Oszczędnym skinieniem głowy przywitała resztę ich iście doborowego entourage i zatrzymawszy na nim wzrok, równie dokładną inspekcją zaszczyciła przez chwilę Rudolfa. — Darmott Albertyna. Hrabina, wdowa.
Laura Hockenhole — wymamrotał z boku podlotek.
Płomiennorudy młokos, od którego niewyjaśnionym, lecz być może słusznym odruchem odsunął się Rudolf przegapił swą kolej do przedstawienia się kompanii o więcej niż jedną niezręczną chwilę, zagapiony w panienkę Dalię niczym cielę w obesrane wrota. Dopiero surowy kuksaniec wymierzony mu przez hrabinę Darmott wycisnął z niego zaskoczone kwiknięcie.
Ten tu okaz to mój jedyny wnuk, Filip Darmott — wyręczyła chłopaka w zagajaniu rozmowy zniecierpliwionym tonem. Rudzielec zamrugał, lecz nie wtrącił ani słowa, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jego okazja do wydobycia z siebie bardziej ludzkiego odgłosu właśnie na długo przeminęła.
Zdawałoby się, jasnowidz, bowiem w tej samej chwili do ich grupki podszedł jeden z usługujących gościom garsonów, niosąc na okrągłej, małej tacy coś, co zdawało się być zwitkiem pergaminu fantazyjnie owiniętym wstążką tej samej barwy, co ich szarfy. — Czy dokonali już państwo wyboru kapitana? Jeżeli tak, to proszony jest on, bądź ona, o odebranie i odczytanie współgraczom przygotowanej dla państwa zagadki. Prosimy następnie o wstrzymanie się jeszcze kilka chwil z opuszczeniem lokalu, pan De Bruyne przypomni zasady.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław