Gospoda „Domowe Ognisko”

Obrazek

Tartaki, kuźnie, huty i manufaktury, szwalnie i folusze, słodownie i warzelnie. Cztery młyny wodne i bezlik mniejszych warsztatów. Wzbierające pod murami morze kolorowych i dymiących dachów, nad którymi zawsze unosi się harmider pracy i handlu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 16 kwie 2018, 0:34

Obrazek Stojący na uboczu, tuż przy trakcie na Tretogor, foremny, murowano-drewniany, piętrowy, choć wysoki domek z solidnym, drewnianym ogrodzeniem i niewielką obórką na tyłach oraz stajenką przylegającą do bocznej ściany właściwego budynku, lewej od frontu. Przydrożne brzózki kryją także własne podwórko z poletkiem na niewielkie warzywne uprawy oraz kilka kwietnych rabatek rozsianych między wydeptanymi w trawie ścieżkami. Z daleka to całkiem niepozorny domek, łatwy do pomylenia z kolejnym podmiejskim gospodarstwem, tym bardziej że pozbawiony wyraźnego i wyeksponowanego szyldu, a opatrzony wyłącznie opisaną tabliczką zawieszoną tuż nad wejściem. Parter gospody mieści wspólną, jadalną izbę wyposażoną w okrągłe, czteroosobowe stoliki oraz ustawione pod ścianami ławy. Wystrój prezentuje się skromnie i schludnie, nie uświadczy się tu wyszukanych tapiserii ani srebrnej zastawy, ale sztućce nie dość, że są, to na dodatek w komplecie, a kufle mało poszczerbione i lane do pełna. Centralnym punktem pomieszczenia i niechybnie inspiracją nazwy lokalu jest okrągłe, obudowane kamieniem palenisko ze ścielącymi się wokół krowimi skórami, przy którym można zasiąść, by opiec sobie szaszłyk albo samodzielnie przypilnować sobie doprawionego mięsiwa wrzuconego na ruszt lub po prostu zaznać nieco ciepła i towarzystwa. Na tych, co pojedzą i popiją, a nie chcą spać pospołu na parterze, czekają dobrze wypchane sienniki w pokojach, do których prowadzą drewniane schody w rogu wspólnej sali. Zaś nad rankiem — świeżo udojone mleko i zapasy na dalszą drogę. Nie bez kozery „Ognisko” to ulubiona karczma pielgrzymów i traperów, tedy prócz jadła i wypoczynku, oferuje także zwyczajowo użyteczny ekwipunek i suchy prowiant. Od pozostałych zajazdów na przedmieściach odróżnia ją renoma miejsca spokojnego i niezbyt tłocznego, co niespotykane tak blisko uczęszczanego gościńca.
Ilość słów: 0

Kościej

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Kościej » 11 kwie 2020, 19:17

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 12 kwie 2020, 1:05

Zamarkowany cios był szybki, krótki, banalny. Przeciwnik nabrał się nań jak dziecko. Podniósł obie opakowane zwałami mięśni i tłuszczu łapy, by osłonić gębę oraz dwa obwisłe, pokryte resztkami rzadkiego zarostu podbródki. W jednej chwili jego prawica znalazła się dokładnie tam, gdzie Rudolf sobie tego zażyczył, w drugiej Rataj wrzeszczał i szarpał się jak pochwycony w powrozy wieprzek, usiłując bezskutecznie wyrwać wykręcone mu ramię z uścisku Ruda, niezdarnym kopniakiem wywracając pobliski zydel, uderzając golenią o stolik.
Ryknął tak, że nawet Arleta ochnęła za kontuarem i ponownie wydarła się na podglądającego zamieszanie z progu Zycha. Trzymała już w ręce wałek do ciast, chłopak nie ociągał się tedy dwa razy, trzasnął za sobą drzwiami karczmy.
Dosić, dosić! — pomstowała gospodyni, maszerując z powrotem w stronę kotłujących się gości. — Obydwu każę do jamy zabierać! Obydwu!
Chuju… kurwa… kurwa, puszczaj!
Rataj, coraz czerwieńszy i czerwieńszy, jakby ktoś pokaził go klątwą i powoli transformował w dojrzałego pomidora, nie ustawał w próbach wyrwania się na wolność, lewą łapą wymachiwał niezbornie, próbując dosięgnąć oponenta, lecz bez powodzenia. Wprawnie założony przez Frei chwyt był jak imadło, nie lza było lekko go złamać gorączkową szamotaniną. Nawet tej klasie ciężarowej.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 12 kwie 2020, 23:48

Rudolf, oczywista, nie kwapił się spełniać prośby dojrzewającej pod jego chwytem boćwiny. Blokując ramię napastnika w zgięciu łokcia zgięciem własnym i utrwalając chwytem drugiej ręki za nadgarstek, wykręcał mu je ku plecom tak, jakby planował ukręcić łeb hydrze.
Bólem, aplikowanym systematycznie i w zgodzie z prawami anatomii, nadawał rytm i kierunek krokom szamoczącego się grubasa, obracając się razem z nim niby w parodii jakiegoś pokracznego tańca lub zapierając obcasem o deski podłogi, ilekroć chciał go osadzić w miejscu.
Choć tamten miotał się jak schwytany w paści żubr, szermierz nie odstępował, zdecydowany nie zwalniać chwytu wprzódy nie nauczy imć Rataja kilku rzeczy. Lekcją pierwszą było to, że nawet kogoś zdanego tylko na własne kułaki dało się rozbroić.
Nie aż się bardziej… nie przyrumienisz... — cedził na wydechu przez zaciśnięte zęby. — …wieprzu.
Ilość słów: 0

Kościej

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Kościej » 13 kwie 2020, 0:14

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 13 kwie 2020, 19:16

Przypiekanie i buchające wesoło palenisko, ku któremu zatoczyli się przypadkiem chyba wywołały w Rataju mylne, ale przerażające skojarzenie, bo w jednej chwili ryknął zaiste jak rozjuszony żubr, zapierając się nogami w przeciwnym kierunku i łapiąc wolną ręką pobliski stolik jak matczyną spódnicę, przewracając go z hukiem. Rudolf, choć nadal cieszył się przewagą, musiał wkładać coraz więcej finezji w utrzymanie go w karbach. Wyglądał już mniej, jak pan tej sytuacji, a coraz bardziej jak uczepiony oszalałego bydlęcia, powiewający bezradnie na końcu powrozu wątłusz.
Obaj próbowali, dosłownie, obrócić zmagania na swoją korzyść, a przeciwnika, w charakterze żywej tarczy, plecami do nadciągającej Arlety. Arleta w dłoni dzierżyła solidnej roboty drewniany wałek, który wyglądał, jakby wciąż nadawał się nie tylko do prasowania ciasta na pierogi.
Durnie, zbóje, głupie głuptaki!
Panie Rataju! Co tu się dzieje?! Zaprzestańcie, błagam, zaprzestańcie! — Zupełnie obcy Rudowi, niewieści głos nagle zawtórował gospodyni, bardziej wystraszony i rozpaczliwy od nieustających wściekłych pokrzykiwań półelfki. Sprawił, że wywołany Rataj na ułamek chwili znieruchomiał w uścisku Frei tylko po to, by w końcu ostatnim gwałtownym targnięciem cielska wyrwać się z niego i odepchnąć oponenta, nieświadomie wykorzystawszy moment konsternacji, którą nieujęte w scenariuszu pojawienie się czwartej postaci na scenie wywołało u wszystkich.
Polecieli — wojak na przewrócony stolik, Rud kilka chwiejnych kroków do tyłu. Stolik złamał się z trzaskiem.
Postać zbiegająca po prowadzących na piętro karczmy schodach ochnęła głośno. Tak jak jej głos, była bez wątpienia niewieścia i bez wątpienia przerażona. Miała lekko wychudłe, choć niebywale piękne oblicze, czarne włosy upięte w kok, z którego wydostawały się liczne drobne kosmyki. Poza prostymi kolczykami i przedniej roboty czarną, welwetową suknia, nie nosiła żadnych ozdób.
Przestańcie, na bogów, zostawcie go! — Gdy podbiegła bliżej, Rudolf spostrzegł, że jej twarz była blada jak pierzyna, z wyjątkiem różowych plam pod dużymi, ciemnymi oczami oraz tych na policzkach, nieudolnie otartych z wilgoci.
Kobieta wyglądała, jakby zamierzała nie na żarty rzucić się między chwilowo rozczepionych awanturników.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 14 kwie 2020, 21:20

Starając się utrzymać dogodną pozycję pomiędzy paleniskiem a Arletą, pasowali się tak jeszcze kilka chwil, które nie zwiastowały niczego ponad impas. Zaś w gorszym i bynajmniej nie nieprawdopodobnym przypadku — opadnięcie z sił chwilowo kontrolującego sytuację szermierza. Z dźwignią albo chwytem, nawet wprawnie założonym, było jak z winsokiem — bywało, że działał. Bywało, że ponad najśmielsze oczekiwania. Ale wciąż był tylko półproduktem.
Gdyby umiał i wiedział, sprowadziłby teraz walkę do parteru. Istniały jednak ku temu dwie małe przeszkody, mianowicie nie wiedział i nie umiał. Zaskoczony na równi z Ratajem drugim kobiecym głosem docierającym za wirującą przesłonę ich szamotaniny, pozwolił wyprowadzić się z równowagi nagłym targnięciem tamtego. Rozczepieni polecieli obydwaj na dwie strony jak dwie połówki upuszczonej na podłogę tabakiery. Gruby może nieco ciężej, bardziej na wzór kanałowego włazu.
Zbiegająca po schodach kobieta próżno nadwyrężała głos albo raczyła żartować. Zostawić go? Rud nie utrzymałby tamtego dłużej, nawet gdyby zechciał.
Idąc tutaj, sam nie był pewien, co właściwie zamierza zrobić. Decyzja ta, była decyzją sobaki, która na widok cwałującego konia postanowiła ruszyć za nim w bezcelowej i bezowocnej pogoni. Większą część życia spędził na podejmowaniu podobnych.
Z rękoma wspartymi o uda, uspokajał rwący się do biegu oddech. Prostując, przyjrzał się schodzącej pomiędzy nich postaci. Jej niebywale pięknemu obliczu oraz policzkom nieudolnie otartym z wilgoci, naraz rozumiejąc kilka spraw. Dostając odpowiedzi na pytania, których nigdy nie zadał, a przynajmniej nie zadał głośno. Krótką chwilę Rudolf patrzył na nią w zupełnym milczeniu, a zaraz potem wyszedł w środku walki, co praktycznie nie zdarzało mu się nigdy.
Kroku przyspieszył dopiero na podwórzu, by jak najszybciej znaleźć się na końskim grzbiecie i pocwałować do miasta, w kierunku Bramy Klasztornej. Zamierzał udać się do łaźni, by ulżyć obolałym żebrom w ciepłej wodzie oraz zażyć nieco gimnastyki przed walką. Nade wszystko pobyć sam na sam ze swoimi myślami i gęstą parą.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 06 maja 2021, 20:38

Po raz pierwszy od bardzo dawna wszedł do karczmy, trzymając ręce z dala od broni. Próg przekroczył z ociąganiem, niechętnie. Wchodząc do środka, z miejsca rozejrzał się po karczemnej izbie, w poszukiwaniu śladów niedawnych gości oraz rudowłosej czupryny za szynkwasem, spodziewając się gróźb, klątw, a nawet latających sprzętów.
Będzie spokój — zastrzegł od razu, głośno i wyraźnie, podnosząc dłonie w pojednawczym geście. Starając się prezentować możliwie pokojowo na przekór przeszywanicy i dwóm mieczom, w tym jednym prawdziwym.
Ostatnim razem — podjął spokojnie, gotów przeczekać wszelkie wybuchy i zażalenia. — Doszło tu do fatalnej pomyłki. Przyznaję, narobiłem ambarasu. Chcę to wyprostować. Pokryję straty, jeśli trzeba.
Jeżeli wyglądał w tym momencie równie głupio, co się czuł, ekspiację powinien był mieć wymalowaną na twarzy.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 17 maja 2021, 1:38

W dzień robotny, wciąż przed południem, „Domowe Ognisko” bardziej przypominało trzaskające okiennicami na wietrze opuszczone siedliszcze niźli przytulne lary i penaty rodzinnego gniazdka. Nieobecność poznanego niedawno w dość przykrych okolicznościach brzuchatego wąsacza — przynajmniej w obrębie parterowej jadłodajni — oraz jego melancholijnej towarzyszki Rudolf zanotował jako pierwszą, najbardziej go bowiem rozczarowywała. Zanotowanie powszechnej nieobecności było oczywistością. Skutki rozmaitych środków zapobiegawczych podejmowanych przez kordony sanitarne, uderzające w szczególności w utrzymujących się z przejezdnych gospodarzy na podmurzu, a także miarkujących ruch podróżnych restrykcji stawały się w zatrważającym tempie coraz to bardziej powszechnym, wręcz zwyczajowym widokiem. Żadna plaga nie zaczynała i nie kończyła swych żniw na samych tylko żalnikach.
A lepiej, żeby był! — Ruda czupryna odkrzyknęła, wychylając się zza zasłony od zaplecza.
Jej właścicielka, zgodnie z antycypacją, nie sprawiała wrażenia ukontentowanej wizytą, za to dzierżony przez nią nóż do warzyw sprawiał wrażenie, jakby miał zaiste pomknąć zaraz w kierunku frei, przodując rondlom, patelniom i wałkom do ciast. Ale kobieta skwitowała tylko kwaśną miną ofertę pokoju. Wbiła w blat szynkwasu morderczy puginał i wytarła fartuchem dłonie
Zamówcie coś, to nie będę musiała znów psom wylewać. Albo pójdźcie powiedzieć tym kurwom z bramy, coby mi przestali płoszyć klientów i karami mnie straszyć. To jest porządny przybytek, czysty — oznajmiła. — Jałmużny mi nie trzeba, nic nie połamaliście. Co was znów za licho przyniosło? Nie mówcie aby, że skrupuły, znam takich jak wy! — przestrzegła go w porę, oparła dłonie o biodra. Wyglądała wciąż na w dużej mierze poirytowaną, w nieco mniejszej zaś, ale chyba nieudawanej — krzynkę zaciekowioną.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 18 maja 2021, 23:39

Jestem po śniadaniu. — Szampierz podszedł do szynkwasu, kładąc dłonie na blacie, krótko po tym, jak utkwił w nim nóż.
Sądziłem, że dłuższe czekanie na wjazd to więcej klientów u was — zagadnął, wracając pamięcią do ogona na bramie i miejskich pachołków przyglądających się z osobna każdemu podróżnemu i węszących po sakwach, jakby spodziewali się zobaczyć w nich samą zarazę.
Nie skrupuły — przyznał, krzywiąc się od niechcenia. — Ale, może i, cholera, blisko tego. Wczoraj dałem się głupio podpuścić, nagadałem od czci na niewłaściwą osobę, wziąłem za fraki jak zwykły cham…
Ugryzieniem w język w porę powstrzymał się od dodania „i plebej”.
Rzecz uwiera — skonkludował szybko, nim wyjaśnienie zaczęło przypominać konfesję czynioną przed jakimś świątkiem albo nad kielichem, którego nie zamówił. Zaskakując się przy tym, że czynił je wcale szczerze. — Godzi się postąpić honornie, oczyścić imię. Przeprosić niewiastę za omyłkę, postawić antałek jej towarzyszowi-zawalidrodze. Jest szansa, że zastanę ich jeszcze u was? Czy winienem rozpytać w mieście?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 20 cze 2021, 23:31

Karczmarka prychnęła gorzko. — Abo było więcej! Tak że siedzeń mi nie stawało i rąk do pracy, za progi musiałam przeganiać. Ale skończyło się. Nie słyszał? Przesuwają kordon za podmurze, trwoży ich, że zaraza się rozpleni po faktoriach i robota stanie. Glejty będą jeno na tych, co samotrzeć podróżują i na miejskie surowce i prowizje, reszcie wara za miedzę czekać. Nam zaś zdychać.
Wyżaliwszy się, skwitowała ewidentnie niespodziewanie grzeczną suplikę poprzedzoną jeszcze bardziej niespodziewanym wyznaniem despektu i niegrzeczności długim, dosyć podejrzliwym spojrzeniem. Skrzyżowała ramiona pod dosyć obfitym jak na jej szczupłą figurę biustem.
Nie zastaniecie tutaj — odparła. Nacieszyła się tą odpowiedzią krótką chwilę, po czym dodała. — Ale w stajni może jeszcze są, tu za gospodą, u starego Jarygi. Szykują się w drogę. Spieszcie, ja wytoczę jeden antałek. Baczcie tylko. — Uniosła grożąco palec. — Usłyszę awanturę i tegdy was wezmą za fraki. Do świętej Olgi.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 21 cze 2021, 21:59

Z glejtem czy bez, po zmroku przejdą tylko dygnitarze albo kapłani — zauważył, będąc skądinąd zaznajomionym z novigradzkich protokołem, prostując się i zdejmując ręce z kontuaru. — Zarobicie na noclegach.
Przeczekał całe nieufne spojrzenie gospodyni bez odwracania wzroku. Zamienił się w uwagę, a chwilę później w spokojny pośpiech, kiedy pozyskawszy interesujące go informacje, zebrał się do wyjścia.
Nie wezmą — rzucił jej na odchodne, ale inaczej niż zwykle, bo bez zaczepki w głosie.
Wyszedł na zewnątrz na nagrzane, otoczone świeżą, rojącą się od pszczół zielenią podwórze przed gospodą. Omiatając obejście wzrokiem, wypatrzył wychodzoną ścieżkę pomiędzy rabatkami prowadzącą na tyły gospody. Podążył nią, przyspieszając kroku, by zgubić bzyczące mu nad głową gzy lecące jego śladem. Drewnianym federem ściął w drodze kilka łbów nachalnym pokrzywom, czepiającym mu się nogawek. Szedł, osłaniając sobie oczy od słońca, wszędzie tam, gdzie nie towarzyszył mu cień. Idąc, nasłuchiwał rżenia i odgłosów krzątaniny poprzedzającej wyjazd, którą spodziewał się usłyszeć już wkrótce za miedzą, u starego Jarygi.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 24 lip 2021, 23:11

Nie mógł się zgubić, choćby chciał, ani przegapić jedynej sąsiadującej z zapleczem gospody stajni. Drewnianej, przefabrykowanej ze starej stodoły i jako jednej z niewielu takich budynków nadal krytej grubą warstwą strzechy. Oba skrzydła rozwarte były na oścież, a w nich, zwrócony do wyjazdu przez podwórze, tyłami gospodarstwa, stał niepozorny, acz elegancki powóz z krytą kabiną, ni chybi pełną wygód.
Paski uździenicy na jednym z siwków, zagadując do zwierzęcia czule, poprawiał staruch w klapniętej na jedną stronę czapce. Miał imponujący przodozgryz i najpewniej permanentnie krzywe plecy, a do tego ogromnego, bulwiastego guza z tyłu głowy. Być może po kopnięciu przez konia.
Za progiem stodoły, w cieniu jej wnętrza, stała postać szczupła, wiotka, w długiej spódnicy i z narzuconym na ramiona bolerkiem, którego krawędzie ściskała na piersi. Mrużąc w słońcu oczy, Rudolf widział tylko zarys sylwetki. Zresztą, zaraz przysłonił ją kształt, któremu do szczupłego albo wiotkiego było dalej, niż Jarydze do młodzieńczych lat.
Znajomy już szermierzowi Rataj stanął w drzwiach i oparł się o kabinę powozu. Zatrzasnąwszy właśnie skrzynię bagażową, otarł wąsa z potu, coś mamrocząc pod nosem i wtedy zauważył nadchodzącego przez podwórze czarnego jak kir i prostego jak kij Rudrigera, równie rozpoznawalnego.
Bez słów podwinął wyżej rękawy koszuli opinającej mu bebech, łypiąc na intruza spode łba oczami przekrwionymi jak u zbudzonego buldoga.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 27 lip 2021, 23:28

Przerobiona ze stodoły stajnia, z powodzeniem służąca również za wozownię, rzuciła mu się w oczy już z daleka. Utwierdzający we właściwym kierunku zapach siana doleciał go wkrótce potem. Rozwarte na oścież wierzeje oraz szykowany do drogi powóz, nieco przytulniejszy od jego mieszkania na Czerwonej, wskazywały, że przybył ani o chwilę za późno.
Odrywając wzrok od połyskującego guza starucha majstrującego przy uprzęży, przez zmrużone powieki dostrzegł zarys kobiecej sylwetki. Ogląda ją tylko przez moment — zanim przyjrzy się dokładniej i porówna szczegóły w pamięci, przerwie mu trzask kufra i forsująca się na awangardę cyrkumferencja, skądinąd znajoma.
Stanęli naprzeciw siebie — obydwaj kontrastujący ze sobą do parodii — pod gołym niebem, wśród gęstego, wysyconego grą much i stajennymi zapachami letniego powietrza. Rataj, z obnażonymi przedramionami, łypiący na Rudolfa spode łba, Rudolf z przytkniętą nad brwiami dłonią obserwujący kawałek nieba nad stodołą.
Idź, acan, ku szynkwasowi, wychyl strzemiennego i na zgodę — przerwał milczenie, powoli i spokojnie. — A ja rozmówię się z twoją panią. Grzecznie i politycznie. Wręcz dwornie.
Mimo najszczerszych intencji i na przekór powziętych pokojowych zamiarów, cała rozgrywająca się między nimi scena tężeje od napięcia. Wypowiadające słowa wargi mimowolnie układają się w sposób nadający im ton podszytej drwiną groźby.
No, rychlej. Sam widzisz, żeś tu do niczego niepotrzebny.
Szampierz odejmuje rękę od oczu, zastygając w pozycji równie wyczekującej co gotowej. Dopiero teraz uświadamia sobie swoją niereformowalność, poniewczasie bluźniąc na nią w duchu.
Ja chyba, kurwa, naprawdę nie umiem inaczej.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Dziki Gon » 01 sie 2021, 23:37

Zapewnienia nie przyjęły się. Ewidentnie. Mrużąc nieoderwane ni sekundę od Rudolfa oczy, czy to w słońcu, czy ze złości, Rataj sięgnął do masywnych jak sągi łap, zapomniawszy chyba, że rękawy miał już podwinięte i splunął w kępę trawy.
Słuchaj no, chłystku. Nie wiem, ktoś ty jest i za kogo się uważasz…
Ja wiem.
Postać w drzwiach zbliżyła się cicho jak duch. Szara suknia, na ramionach szyfonowe bolerko. Twarz równie blada, co ostatnio, choć tym razem bez rumianych plam. Niebieskie, ciemne prawie jak toń oczy sprawiały wrażenie smutnych z natury. Kobieta, która stanęła obok swego naborsuczonego towarzysza była młoda, przynajmniej w porównaniu do Ruda, być może w wieku podobnym Constantii. Może nawet nieco młodszym, trudno było przejrzeć postarzające jej lico oznaki zmęczenia.
Idźcie do gospody, panie Rataju, odpocznijcie — poleciła buldogowi. — Czeka nas dłuższa droga.
Rataj rzucił jej niepewne, koszące spojrzenie, lecz nie zaprotestował w głos, o dziwo. Sapnął coś pod nosem i odszedł. Wzroku, rzecz jasna, nie oderwał od szermierza, póki nie minął go całkiem, a gdyby tylko samym patrzeniem lza było ogień pod kimś podkładać… Mieliby tu pod stodołą nową kaplicę Wiecznego.
Zostali sami, nie licząc może starego Jarygi, który zaabsorbowany był pieczołowitym wydłubywaniem źdźbeł słomy z końskich ogonów.
Dziękuję, panie Rudolfie, za powstrzymanie się tym razem od karczemnej awantury — przemówiła kobieta, splatając dłonie na padołku. — I przepraszam za wczorajsze zachowanie mojego towarzysza. Rozumiem, że macie życzenie ze mną pomówić. Cóż, oto jestem, wasza wesoła wdówka dająca bez wyboru komu popadnie. Pomówmy.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda „Domowe Ognisko”

Post autor: Ivan » 17 sie 2021, 0:20

Do usług — odparł z grzeczności na zgoła niezasłużone podziękowanie. Bynajmniej to nie jego powściągliwość powstrzymała właśnie kolejną awanturę.
Mając okazję przyjrzeć się damie dokładniej niż zeszłego razu, nadrobił braki z ciekawością, a nawet przyjemnością, odmawiając sobie jednocześnie tej, jaką był widok oddalającego się zawalidrogi kiszącego w sobie rankor i kipiącego od ansy pod jego adresem.
Jeszcze długo po ustaniu szurania i sapania odchodzącego Rataja, Rudolf nie zmieniał pozycji ani nie rozmarszczał brwi, ignorując obecność starego stajennego, a w mniejszym stopniu latających mu koło ucha gzów — od tych zdarzało mu się opędzić okazjonalnym ruchem zzutej rękawicy.
Widzieliście mnie w Teatrum zeszłego wieczora — odgadł bez przesadnego wytężania przenikliwości. Widziało go tam pół miasta. Diabeł w tym, że mało kto zapamiętywał. Narzędzia do zabijania, w tej liczbie kaci oraz (jak przekonał się po kilku latach praktyki) szampierze cierpieli na sceniczną transparentność. Uwaga tłumu rzadko kiedy zostawała przy nich na dłużej, zwykle nie dalej niż do rozstrzygnięcia, po którym szli do piachu albo jak wszystkie instrumenty mordu — w odstawkę, by czekać kolejnej okazji lub zardzewienia. Bardziej kameralna rozpoznawalność miewała też zalety. Gdyby nie ona, wiele kwater na cmentarzu zastaliby dzisiaj pustymi, a grabarzy mniej pijanymi. — Rudolf z Tegamo, novigradzki szampierz.
Wasz towarzysz okazał się pomocny — podjął, puściwszy cugle myśli, które powiodły go w filozoficzne ekskursje. —
W ustaleniu, że stanęliście tu kwaterą. Gdyby nie dał się sprowokować urąganiu waszej czci, nie miałbym pewności. A tak mogę z wami pomówić. Jak sądzę, w bardziej sprzyjających okolicznościach.

Mając za sobą spełnienie introdukcji oraz zapowiedzi, wyświadczył rozmówczyni kolejną grzeczność. Grzeczność przejścia do sedna sprawy bez dodatkowej zwłoki.
Chcę znać prawdę. Szczegóły i okoliczności, które doprowadziły do posądzenia Egona. Jeśli wolicie, możemy przejść do cienia. Spodziewam się wyczerpującej odpowiedzi.

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław