„U szewca Baldwina”

Obrazek

Tartaki, kuźnie, huty i manufaktury, szwalnie i folusze, słodownie i warzelnie. Cztery młyny wodne i bezlik mniejszych warsztatów. Wzbierające pod murami morze kolorowych i dymiących dachów, nad którymi zawsze unosi się harmider pracy i handlu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

„U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 22 sie 2019, 16:02

Obrazek Pracownia Baldwina była jednym, wielkim chaosem. Gdy tylko przekroczyć próg, pierwsze co rzucało się w oczy, to usytuowany tuż pod oknem ogromny stół, usłany dywanem rozmaitych narzędzi, drewnianych kopyt oraz zwojów dratwy naszpikowanych igłami. Tuż nad stanowiskiem pracy blisko sklepienia, były podwieszone rozmaite zwoje skór, najpewniej czekające na swoją kolej w przetwarzaniu, zaś wzdłuż ściany biegły dwie półki, na których stały flaszeczki wypełnione dziwnymi substancjami, których przeciętny śmiertelnik wolałby ani nie dotykać, ani tym bardziej wąchać. Tym niemniej, wątpliwie przyjemna kakofonia woni zdawała się wypełniać całą pracownię, a jak się po chwili można było przekonać, całe mieszkanie. Pomijając zejście do piwniczki oraz wychodka, było ono jednoizbowe- niemal zaraz po prawej stał mały, murowany kominek, nad którym wisiała podobizna jakiegoś starego krasnoluda (zgadując, zapewne kogoś z rodziny) oraz logi drewna wraz z porzuconym niedbale pogrzebaczem. Nieopodal pod tą samą ścianą stało łóżko z przeżartym przez mole baldachimem, z „nogami” ustawionymi w stronę pieca. Dalej można było dostrzec skromnych rozmiarów kuchnię, na którą składało się palenisko i przystawiony drewniany blat, gdzie walały się ścinki różnych warzyw, pęta ziół i niedawno nadkruszona bryłka soli. Gdzie nie stanąć na skrzypiącej podłodze, tam i ówdzie leżą resztki nici, kawałki skór… a i pewnie znajdzie się jakaś plama klejącej żywicy- lepiej uważać! Warto nadmienić- jak to zwykle bywa, jest to bałagan z zaledwie jednego dnia. Warsztat szewski działa praktycznie od rana do zmroku.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 23 lip 2020, 21:09

Kraina snu otworzyła przed Baldwinem swe podwoje prędko i chętnie, jak hojnie opłacona kurtyzana uda. Ledwie krasnolud przyłożył głowę do poduszki, a już chrapał.
I śnił.
Znów stał w kolejce IV Urzędu Podatkowego Wolnego Miasta Novigrad, próbując dostrzec numery na kantorkach. Ponownie nic mu z tego nie wychodziło. Gdy jął rozpytywać, czy ktoś nie zechciałby wziąć go na barana, dziesiątki potępieńczych spojrzeń wbiły się weń jak sztylety. Stojący najbliżej Baldwina czarny tryk, przeżuwając kawałek gobelinu wymeczał, że jego zachowanie jest absolutnie skandaliczne i rani uczucia rasowe zebranych. Zdziwiony rozejrzał się wówczas i pojął, że otaczają go barany. Małe, duże, białe, kremowe, siwe i brunatne, kłębiły się na sali, drobiąc racicami, mecząc i obskubując wszystko, co tylko obskubać się dało, łącznie z baldwinową tuniką. Przegoniwszy nachalnego tryka, ewidentnie gotowego zeżreć odzienie krasnoluda razem z nosicielem, Alarick przepchnął się między zwierzętami do kantorka, w którym urzędowała wypacykowana raszpla. Miast kobiety jednak w okienku i białym czepku siedział, popijając kawę zbożową, smok. Poproszony o pomoc, najpierw poczęstował szewca bazyliszkowym spojrzeniem, a potem dał mu arkusz papieru. Gdy Oczko wziął świstek do ręki, zobaczył nabazgrany jak kura pazurem spis składników okraszony nagłówkiem „ZRÓB MNIE”. Nim jednak zdążył rozszyfrować zapis, będący najprawdopodobniej jakąś recepturą, drzwi urzędu rozwarły się z hukiem i wpadł przez nie Frederick. Na golasa i krzycząc, że coś znalazł. Wnet rozległo się walenie, dudnienie i grzmoty, jakby szła wielka nawałnica. Baldwin wołał do przyjaciela, by ten zamknął drzwi, lecz huk go zagłuszał. Ruszył więc ku wyjściu, powoli i ociężale jak w smole, pocąc się i męcząc straszliwie, a gdy dotarł do celu, niebo zagrzmiało i rozwarło się przed nim.
Szewc otworzył oczy.
Leżał na klepisku w skopanej pościeli, nieziemsko umęczony, z twarzą w plamie popołudniowego słońca, wpadającego do izby przez okienko. Ktoś po drugiej stronie drzwi wytrwale w nie walił, czyniąc sakramencki hałas.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Crux » 25 lip 2020, 21:15

Każdy kojarzy ten moment kiedy miniony dzień staje się jedynie wspomnieniem, głównie za sprawą "stop klatki" jaka następuje w momencie zaśnięcia. To, co ma miejsce potem, to już inna sprawa.
Pal licho ten urząd. Był w nim! Mógł załatwić sprawę! Mieć problem z głowy! I wtedy wszystko jebło jak domek z kart układany przez pijanego Fredericka. Albo znacznie gorzej.
- Jakie kurwa uczucia rasowe?
I w zasadzie to było wszystko, co zdołał powiedzieć, bo poziom absurdu skoczył do dawki niewyobrażalnie bolesnej. Najpierw musiało do niego dotrzeć, że wszędzie dookoła są barany. Potem, że smok za kantorem daje mu jakiś przepis, a na...
O w mordę.
Nagi Frederick. Nie, nie będzie go pytał, co znalazł. Przecież to oczywiste, że znalazł. Skarb znalazł!
- Doskonale! Dawej mnie te korony, królu złoty!
Baldwin pierdolnął papierem w smoka i ruszył w stronę przyjaciela, przemierzając niezgłębione otchłanie kędzierzawego runa, co rusz warcząc pod nosem do każdego baranka, że jak mu nie ustąpi z drogi, to zrobi z niego kapcie. I tak się przejął, tak rozemocjonował, tak już oblizywał wargi po to, żeby wziąć w objęcia działkę za wyprawę, że jak grzmotnęło, to rzuciło nim jak czartem jakim na podłogę, a sam krasnolud w panice, strachu i dezorientacji począł wrzeszczeć w niebogłosy.

I wtedy otworzył oczy, zbudzony gwałtownym dudnieniem. A właściwie jedno oko. Znaczy, obydwoje oczu, ale jedno widzące. O w mordę.
Może kto po zamówienie przyszedł? A może odbiór butów? A on znowu na koszulinie!
- Już, już idę! Warsztat nie Nilfgaard, nie szturmujcie!
Krzyknął donośnie na wznak, że pohukiwane przyniosło efekt, a sam na szybko wskoczyłw buty, zarzucił na siebie płaszcz i otworzył drzwi.
Każda z tych czynności przychodziła mu z trudem, wszak przysiągłby, iż przez pracownię właśnie przegalopował baran. Ale taki z dzwonkiem na szyi.

Kurwa mać.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 28 lip 2020, 15:55

Przewidywania Baldwina okazały się słuszne, za drzwiami stał klient. Był to Ruta, bardziej wygadany z dwójki braci, których szewc miał przyjemność — bądź też nie — poznać przed pięcioma dniami. Tak jak ostatnio, miał na sobie wymięty surdut i połatany kaszkiet, który zdjął grzecznie z łepetyny, gdy krasnolud mu otworzył.
Ach, witajcie, mistrzu! — rozpromienił się Ruta, kłaniając w pas. — Jużem zląkł się, że klamkę całować przyjdzie, z kwitkiem odejść! Szczęście, żem was jednak zastał, mistrzu, ino…
Ruta urwał, przyglądając się baczniej krasnoludowi. Narzucony chybcikiem płaszcz, pomylone lewy z prawym buty oraz wywołane gwałtowną pobudką oszołomienie malujące się na twarzy szewca sprawiały wrażenie „wczorajszości”. Wódki czuć jednak nie było, zdążyła wywietrzeć przez noc i okienko, toteż po niewyględnej facjacie gościa przemknął cień konfuzji.
Chyba żem nie w czas zaszedł — ni stwierdził, ni zapytał młodzian, wyciągając szyję, by kuknąć do wnętrza izby. Nie zoczywszy jednak nic, czego nie widziałby przy ostatniej wizycie, wrócił uwagą do Baldwina. — Chorzyście, mistrzu? Może dochtora jakiego wam tu zawołać?
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Crux » 28 lip 2020, 18:19

Baldwin też z początku się rozpromienił, chociaż w przypadku krasnoluda było to uczucie bardzo ulotne, które wyparowało równie szybko, jak się pojawiło. Szczęśliwie, tym razem nie był pijany ani nawet na kacu, toteż mimo kłopotliwego położenia, zareagował na tyle szybko, na ile pozwalało mu nagłe przebudzenie.
- Ooo, chopie, spokojnie. Mnie nie trzeba żadnego cyrulika wołać. Wejdźcie.
I tak zaprosiwszy Rutę do środka, samemu udał się pospiesznie do pracowni, aby tylko uniknąć nieprzychylnych spojrzeń sąsiadów jak ostatnim razem. W związku z tym, nawet nie zadał sobie trudu aby poprawnie przełożyć buty. Przy okazji nie omieszkał spytać:
- A jak tam Hans? Ostatnim razem żeście we dwójkę byli- i tak zapytawszy, wyciągnął dwie pary wykończonych butów na wierzch, lekko owinięte lnianą szmatką, którą szewc pospiesznie starł delikatny nalot kurzu - Jeśli to po woli waszej, to to są buty, którem dla was uczynił.
Efekt krasnoludzkiego rzemiosła spoczął przed Rutą, gotowy na wszelakie werdykta.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 31 lip 2020, 23:13

Ruta raz jeszcze obrzucił krasnoluda krótkim, bystrym spojrzeniem, po czym wzruszył lekko ramionami i przeszedł przez próg oraz do porządku dziennego nad wyglądem szewca.
No, jak powiecie, tak będzie, mistrzu! — podsumował, prezentując w uśmiechu pożółkłe zęby i raźno pomaszerował do warsztatowego stołu.
Wiercił się, rozglądając po kątach, tak samo jak ostatnim razem, co kazało podejrzewać krasnoludowi, że albo był wyjątkiem ciekawski, albo miał owsiki. Ewentualnie doznawał podobnej, co większość niewiast ekscytacji na myśl o nowych pantoflach.
Ach, Hans w zdrowiu i dobrobycie! — zapewnił Ruta. — Ino nie mógł dziś tu przyjść do was ze mną, bo go, widzicie, sprawy odmiennej natury zajęły. Miłosne. — Chłopak mrugnął porozumiewawczo do Baldwina i zatarł ręce, widząc, że ten sięga pod blat. — Pokażcie no te cudeńka, mistrzu!
Gdy „cudeńka” wylądowały na stole, oczy Ruty sprawiały wrażenie, jakby chciały wypaść z oczodołów i zamieszkać w zaprezentowanych mu właśnie ciżmach. Dwie pary eleganckich, nowiutkich butów z porządnej skóry, a nie jakichś ochłapów, i wykonanych z sercem i wprawą, a nie byle jak, błyszczały w smudze popołudniowego słońca.
Nooo! — Ruta gwizdnął z uznaniem, oglądając dzieło baldwinowych rąk. — Mucha nie siada! Porządne obuwie co się zowie, nie to co ten, tfu!, badziew od Sprengla!
Młodzian wyobracał ciżmy na wszystkie strony, kiwając przy tym głową zadowolony, po czym owinął je na powrót w szmatkę, a z kieszeni wymiętego surduta wysupłał mieszek. Odliczywszy osiem złotych koron, położył je na stole.
Jeszcześmy z Hansem takich eleganckich pantofli nie mieli, słowo daję! Oto wasza zapłata, mistrzu Alaricku. Osiem novigradzkich koron, jakeśmy się umawiali.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Crux » 01 sie 2020, 14:32

W między czasie gdy Ruta obejmował już nowe buty, Baldwin zgarnął wynagrodzenie i sięgnął do papierów. Założył przy tym monokl i zaczął wodzić po nieskładnie złożonych dokumentach aby odnotować odbiór zamówienia oraz kwotę. Osiem koron... policzył dokładnie.
Dobrze. Teoretycznie oznaczało to, że miał pieniądze aby zrobić jakieś skromne, acz wystarczające zapasy, na wódkę i oczywiście opał.
A, no nie zapominajmy, że skóry trzeba było dokupić, ale to już na same podeszwy. A może jakieś futerko z królika na czapkę?
Niestety, aktualny zysk stanowił jedynie kroplę w morzu potrzeb krasnoluda- urząd mu nie odpuści, a co za tym idzie, będzie musiał rozliczyć wszystko, nawet aktualnie wykonane buty, z których sprzedaży bezlitośnie odciągną mu procent. Na samą myśl żołądek podszedł szewcowi do gardła, ale starał się nie dać tego po sobie poznać, utkwiwszy nos w papierologii.
Trzeba przyznać, iż Ruta potrafił połechtać ego rzemieślnika- ba, do tego stopnia, że Baldwin chętnie dałby mu jakąś skromną obniżkę. Niestety, miesiąc był ciężki, coraz częściej można było usłyszeć na ulicach o zarazie, a perspektywa zostania bez któregokolwiek z wcześniej wymienionych dóbr nie wchodziła w rachubę. Buty... no cóż, buty mówiąc nieskromnie, zostały wykonane porządnie, więc same przez się stanowiły dobrą reklamę dla rzemieślnika. Nie potrzebował donośnej, publicznej adoracji swojej pracy.
- Dobrze, chopie. Niech wam służą.
Powiedział, gdy w końcu postawił ostatnią cyfrę oraz kropkę. Przysiągłby, że wraz z tym, gdzieś w kącie swojej izby usłyszał cichutkie beczenie. Dodał jedno do drugiego.
No tak, przecież miał kupić baranka. Chuj, na drewno zrobi ściepę z Frederickiem i przewiozą to razem jakąś furmanką.
Sapnął i odłożył pióro.
- Polecam się na przyszłość. Gdyby nie dajcie, coś by się złego z butami działo, proszę przyjść, poprawimy. Ale uważam, że nie będzie potrzeby.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 09 sie 2020, 13:46

Wygrzebany z szuflady zbiór powiązanych dratwą świstków, służących Baldwinowi za księgę rachunkową, zaszeleścił pod spracowanymi dłońmi szewca. Zabrudzony rozmazanym ołówkiem w górnej części arkusz przyjął adnotację z jękliwym skrzypnięciem — tym razem — pióra o papier. Nieposypany piaskiem inkaust niespiesznie wsiąkał w pergamin.
Dzięki wam, mistrzu! — Ruta zgiął się w pas, zamiatając kaszkietem zakurzoną podłogę. — Stokrotne dzięki!
Wyprostowawszy się jak sprężyna, zadowolony klient chwycił dorodne owoce transakcji i raźno ruszył do drzwi, gotów zostawić Baldwina sam na sam z jego przemyśleniami, kalkulacjami i barankami — wyimaginowanymi czy też nie. W ostatniej chwili zastygł jednak z dłonią wspartą na klamce, obejrzał się niepewnie na krasnoluda.
A te łapcie, cośmy je tu do was przytargali, mistrzu...? Pamiętacie, to ścierwo sprenglowskie, wspominaliście, że do dorżnięcia je przysposobicie... Czy takie to gówno, że nawet ręka mistrza nic nie poradziła?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Crux » 13 sie 2020, 20:45

- Przyznaję szczerze, żem zapomniał o nich.
Przyznał bez cienia wahania, bo i nawet gdyby faktycznie mocno mu zależało na naprawie manufakturzej abominacji, prawie na pewno nie dałby sobie z tym rady. Czasu za mało, a obowiązków stanowczo zbyt wiele.
- I dam wam wybór. Albo dacie mi czas i spokojnie sobie przy nich pomajstruję w wolnej chwili, albo wam je tutaj natychmiast zwrócę. W jednym i drugim przypadku pieniędzy od was nie wezmę, bo sądzę, że sam Sprengler powinien wam dopłacić za wciśnięcie tego barachła. Urzędowe sukinsyny mnie ciągały ostatnimi dni, i rozumiecie, nie wiem w co łapska włożyć.
Krasnolud wstał z zydla, po czym zabrał się za porządkowanie papierów. Szło mu to trochę topornie, bo w końcu uświadomił sobie, że źle ubrane buty zaczynają stopniowo mu uwierać, jakby próbując wejść w zapasy z baldwinowymi stopami.
- Możecie też mi powiedzieć chopie, jeśli to nie tajemnica, gdzie mniej więcej mieszkacie. W tym tygodniu z miasta wybywam, jeszcze nie wiem na jak długo, to może w drodze powrotnej sam osobiście wdepnę i zdam wam co trzeba.
Tak rzekłszy, mrugnął do klienta (a właściwie jego lekko rozmazanej sylwetki) jedynym zdrowym okiem, a dłonie rzemieślnika chwyciły pozbierane papierzyska, po czym obróciły je i puknęły nimi o blat stołu, zbijając całość w "jako-tako" foremny kształt prostokąta.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Dziki Gon » 15 sie 2020, 23:53

Gdy Baldwin zaproponował podrzucenie naprawionego obuwia marki Sprengel, Ruta machnął ręką.
Ach nie, nie! — zaprzeczył nieco zbyt prędko i skwapliwie jak na klienta, któremu proponowano coś darmowego, w dodatku z dostawą do domu. — Nie kłopoczcie się, mistrzu, szkoda waszego czasu, naprawdę! Ino ciekaw żem był, czy iście dziadostwo takie lza zreperować... No! Ale nie zawracam wam dłużej głowy, pewnikiem macie na niej ważniejsze rzeczy niż odkręcanie cudzej fuszerki! Wywalcie to ścierwo, spalcie, albo rzućcie kozom na pożarcie, co tam wolicie... No! Bywajcie, mistrzu!
Nie dając krasnoludowi czasu na jakąkolwiek reakcję, Ruta zniknął za drzwiami nim jeszcze przebrzmiały ostatnie zgłoski pożegnania. Drewno trzasnęło, z futryny posypał się kurz. Przez chwilę w pracowni Baldwina panowała niczym niezmącona cisza, a potem dźwięki znów nabrały ciężkości i wszystko wróciło do normy — stłumiony ścianami hałas ulicy, chrobotanie korników, burczenie w brzuchu i szuranie.
Tylko że Oczko wcale się nie poruszył, a gdy nadstawił ucha okazało się, że szuraniu towarzyszy popiskiwanie. Dochodziło gdzieś spod podłogi, prawdopodobnie z piwniczki. Tej samej, w której trzymał zapasy.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: „U szewca Baldwina”

Post autor: Crux » 22 sie 2020, 23:14

Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Ruta okazał się na tyle szybki, a zarazem wylewny, że szewc ledwie zdołał unieść palec wskazujący lewej dłoni, a ciężkie wrota drzwi trzasnęły, pozostawiając Baldwina na pastwę trudów życia codziennego. Brzmi okrutnie? Niekoniecznie.
Spojrzenie rzemieślnika powędrowało na stertę papierów, które musiał zanieść do urzędu skarbowego i zaczął pół żartem- pół serio rozmyślać czy rzucenie się do Pontaru z kulą więzienną u nogi nie byłoby lepszym rozwiązaniem jego trosk. W końcu machnął ręką i westchnąwszy ciężko, ściągnął źle ubrane buty, przebrał się tak, aby wyglądać na bardziej cywilizowanego, a potem...
Usłyszał coś.

- Kurwa, znowu?

Miał już lecieć na dół z miotłą, ale uświadomił sobie, że mądrzej zrobi jeśli najpierw możliwie wcześnie spróbuje chociaż załatwić sprawy papierkowe, spróbuje sprawić baranka na wyprawę. A potem dopiero szkodniki. Jedna mysz nie powinna narobić mu szczególnych problemów. Chyba.
Chuj, w drodze powrotnej najwyżej zajdzie do Fredericka albo jakiego somsiada w okolicy podpytać o arszenik, co by szkodnika struć. Ale z drugiej strony, z tym trzeba było ostrożnie- jak się rękawiczek nie ubrało to podobno i siebie można było nielicho urządzić!
A może miał w domu jakieś okruszki trucizny?
Przeszukał na szybko swoje zapasy i stwierdził, że najlepszym sposobem, stricte eksperymentalnym, będzie wykorzystanie niemal bezwonnego klajstru na bazie bitumów i żywicy, którego zwykł używać do butów. Wziął kilka większych okruszków chleba, kawałeczek jabłka i kilka pojedynczych ziaren fasoli, które to z osobna mniej lub bardziej delikatnie potraktował potencjalnie nieprzyjemną mieszanką. Postanowił też nie rozwodzić się nad umiejscowieniem, a po prostu rozrzucił ochłapy w pobliżu miejsca gdzie było skotłowane najwięcej zapasów. Nic to, efekty pod wieczór będzie sprawdzał.

Tymczasem, nagliły go sprawy sprawy ważkiej, i choć bardziej wolałby zostać w domowych pieleszach, należało po raz kolejny stawić czoła okrutnej machinie służącej do jebania obywateli z pieniądza. Zamknąwszy wszystko pod klucz opuścił warsztat, po czym ruszył przed siebie z plikiem wepchniętych pod pachę dokumentów.

Jak to mówią, smoka zabić trudno, ale starać się trzeba.
Czy jakoś tak.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław