Tawerna „Pod Kotwicą”

Obrazek

Mewy wrzeszczą, ryby śmierdzą, a cła przyprawiają o zawał importerów. To słynny novigradzki port. Tu siła towarów przybywa i opuszcza miasto drogą morską, surowymi opłatami karmiąc wiecznie nienasycone skarbce. Oraz kieszenie świątobliwych.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 19 paź 2018, 13:12

Obrazek
Już nie wrócę na morze
Nigdy więcej, o nie!
Wreszcie koniec włóczęgi,
Na pewno to wiem!
— Popularna redańska szanta




Powiedzieć, że „Kotwica” niewiele różni się od innych portowych knajp i spelun Wolnego Miasta to błąd syntaktyczny, gdyż dzierży ona honorowy laur jako najstarsza tawerna Novigradu i to wszystkie pozostałe co najwyżej niewiele różnią się od niej. Stojąca obok Urzędu Portowego wiekowa knajpa to ulubione miejsce wszelkiej maści żeglarzy, którzy po zejściu z pokładu chcieliby dla odmiany pochwiać się na stałym lądzie. Jej skromne progi spełniają wszystkie potrzeby oraz wyobrażenia o idealnej tawernie. Nie brakuje tu ani szant, ani rumu, ani walenia się po mordach przy akompaniamencie tych pierwszych i inspiracji tym drugim. Wnętrze skrzypi od drewna jak stara łajba, a spowijające je opary dymu są tak gęste, że schowałby się w nich „Latający Kovirczyk” z postawionym marsżaglem. Jedna Sedna wie, ilu marynarzy zachodzi tu w przypadających na wieczór godzinach szczytu, ale każdy pije i szczerzy się do dziewek za dwóch. Jeśli ma za co i czym. Zawijają przygnani wiatrami ze wszystkich zakamarków Wielkiego Morza, przywożąc wieści i niestworzone historie. Kto rzyga przez burty i pod stoły, a pływa najwyżej nosem w polewce nie zjedna sobie szacunku bywalców. Będzie najwyżej tolerowany — jak szczur pod pokładem.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 10 gru 2018, 17:46

Obserwując poczynania przeciwnika, ostawił broń nisko po lewej Z trawersem na prawo poszedł jego odpowiedzi, aby, niezależnie czy było to pchnięcie czy cięcie, podbić i odsunąć atak przeciwnika a potem przerodzić się w silny atak z góry i trochę z prawej na jedną z nóg - tą dostępną do trafienia - w kolanie, aby mu je zgruchotać, nawet jeśli kryło się pod nogawicą. Bo skoro się na niego pakował, to dystansem nie obroni.
Jego kontra była silna a przez to nie taka szybka. Znaczy szybka, ale odsunięte ostrze przeciwnik mógł chcieć nakierować na jego tors albo szyję (no nogi to raczej nieosiągalne na czas), choćby poprzez obrót nadgarstka. Tutaj czuwała lewa ręka, skryta po części (bez dłoni) w kolczudze) i miała ona dodatkowo odsunąć po broni ostrze przeciwnika, gdyby to było na dostatecznej wysokości (z nóg nie odsunie).

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 10 gru 2018, 22:40

Ostrza zderzyły się po raz drugi. Atak przeciwnika okazał się być wysoko mierzonym sztychem, szybko podbitym przez zastawę Daliusa, która płynnie przeszła w cięcie trafiające tamtego w wykroczną. Nie dosięgnął kolana, ani nie osiągnął zamierzonej siły uderzenia, ale okazało się ono dostatecznie celne, by zapewnić mu pierwszą krew w tym starciu. Czubek ostrza rozorał materiał nogawicy oraz położone tuż pod nim udo w płytkim, choć skutecznym cięciu. Pobudzony walką przeciwnik nie zareagował bardziej niż mimowolnym skurczem twarzy. Rana nie była dostatecznie poważna, by zmusić go do upadku lub utraty równowagi, toteż z miejsca spróbował odpowiedzieć Blademu własnym uderzeniem. Bijąc z sinistra, wykorzystał do tego ruch nadgarstka poparty półzamachem przy krótkim skręcie bioder. Samym końcem miecza, zmierzającego na wysokość głowy lub szyi rycerza.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 10 gru 2018, 23:25

Miecz trafił - nieskutecznie raczej. Tak by to ocenił. Niemniej, na ocenę czasu nie było. W sprawie obrony to ręka, ale nie biernie mająca przyjąć impet, tylko odgarniająca. Lewa noga do przodu i uniesienie sztychy broni na wysokość bebechów przeciwnika - pchnięcie, znaczy się. Z impetem przebije się przez pikowańca i uszkodzi bebechy, przynajmniej jeśli mu się uda. Dla wzmocnienia efektu obrócił nadgarstek, tak że palce były knykciami w górę, i położył kciuk - w takim ułożeniu nie tylko trudniej odsunąć pchnięcie, ale i ma więcej siły.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 11 gru 2018, 2:38

Dalius odgarnął nadlatujące cięcie, przez jeden krótki moment pozostając poza rażeniem ostrza swojego przeciwnika. Jeden krótki moment wystarczający do tego, by trafić go ponownie. Tym razem bez wątpienia skutecznie. Miecz przebił przeszywanicę i brzuch oponenta gładko niby nóż wchodzący w miąższ rozmiękłego owocu, głęboko i niemal po sam sztych. Pchnięty młodzik otworzył usta, wypuszczając bezgłośnie powietrze i szeroko otwierając oczy. To dlaczego nadal trzymał się na nogach — a w ręku miecz, pozostawało sekretem. Wiotczejąc w oczach, blady jak wapno, znalazł resztkę sił na zrobienie chwiejnego kroku wstecz. Wolną rękę wyciągnął za siebie dla podtrzymania równowagi i namacania znajdującej się za nim ściany zaułka, o którą oparł się, w niemrawej próbie zachowania pionu.
Dzierżone przez Bladego ostrze było ciemne od oblepiającej go, w cieniu zaułka niemal czarnej, cuchnącej krwi. „Strać! Stać!” słyszał dobiegający z daleka i przytłumiony krzyk Vuka, towarzyszący mu gwizd gapiów i dwa uderzenia szybkich kroków w ciężkich butach rozlegające się za jego plecami. Walka była oficjalnie skończona, a on uznany jej zwycięzcą. Gówno z tego, skoro całe jego jestestwo, cała wola i nieświadomość nie przyjmowały takiego rozstrzygnięcia. Nagły widok słaniającego się nieprzyjaciela i uchodzącego z niego życia wzbudził w nim pragnienie zakończenia tego tak jak należy, obdarzając siłą i klarownością, by móc tego dokonać. Dłoń sama z siebie mocniej zacisnęła się na mieczu, w sposób w który nie tylko go nie dekoncentrował, ale pozwalał wyczuwać ją całym ramieniem, jakby była jego żywą częścią. Wzrok skupił i wyostrzył na zranionym przed chwilą celu, poza nim ledwie rejestrując inne detale otoczenia. Dwie czarne ściany zaułka, a między nimi nieuchronna konieczność. Walka zakończona pardonem byłaby jak przerwany pocałunek… Nie, gorzej. Jak wysranie się nie do końca. Po prostu czymś nienaturalnie urwanym, drażniąco niepełnym, wymagającym zwieńczenia. Wiedział co robić.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 11 gru 2018, 15:27

Ciężkie buciory? Straż? Czasem lepiej się nie wysrać, niż zrobić to w złym miejscu. Czy się opamięta czy nie... Nie, raczej nie. Tym razem nie. Wyciągnął ostrze i wymierzył mu karnego kopa na brzuch, w który wcześniej ugodził. Tym razem zapragnął powalić przeciwnika na plecy i przyszpilić go na rozmiękłej ziemi czy tam, kurwa, bruku, jeśli komuś chciało się to tutaj kłaść. Głuchy na nawoływania zamierzał wsadzić mu miecz w bebechy. Potem przekręcić. Z rozjebanym żołądkiem i tak zdechnie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 11 gru 2018, 20:57

Czy straż? Tego jeszcze nie wiedział, mógł się tylko domyślać na podstawie tego co było mu wiadome do tej pory. Tego oraz ogólnych informacji takich jak ta, że w Novigradzie nie tylko straż zwykła nosić buty.
Kopnięty jęknął boleśnie, osuwając się wzdłuż ściany, padając do siadu i wypuszczając z dłoni miecz. Zgięty, miesił brudny żwir ciemnej alejki, poruszającymi spazmatycznie palcami, które zacisnęły się i znieruchomiały, gdy Dalius uczynił swoją powinność i przyszpilił. Nieco inaczej niż zakładał, bo nie bezpośrednio na rozmokłej ziemi, czy tam, kurwa, bruku, ale do pod kątem do oszczanej ściany. Koniec końców, efekt był jednakowy. W ostatnim zrywie świadomości, przyszpilony zdążył niemrawo charknąć i poruszyć nogami, szurając cholewami po podłożu. Jasnowłosy łeb z krzywo ostrzyżoną grzywką zwiesił mu się bezładnie, tak że jego wciąż otwarte, nieprzytomne oczy zdawały się patrzyć prosto na ciemniejącą od krwi dziurę w brzuchu, którą zostawił po sobie przekręcony miecz.
… dooo poddaniaaa, kurwa! — Usłyszał za sobą krzyk, głośny i wyraźny, zdaje się, że Vuka i towarzyszący mu syk dobywanego z jaszczura żelaza. Dwa syki. Drugi, niemal identyczny rozległ się zaraz potem, za sprawą Nogojewa stojącego kawałek dalej, powtarzającego „ochujałeś”, niby nakręcona katarynka. Rozstawili się na podobnej wysokości, po dwóch przeciwnych stronach zaułka, by w razie czego zastawić mu jedyne wyjście ze ślepej uliczki. Nogojew stał nieco z tyłu, z jego lewej, może półtora kroku w tył od kompana, który zagradzał Blademu drogę od prawej, od ściany, przy której spoczywał jego niedawny przeciwnik. Vuka i Daliusa dzieliła nie więcej niż odległość jednego dobrego wypadu z wyskokiem. Nie atakowali, jeszcze nie. Patrzyli się na niego, źli i zaskoczeni, wyczekując odpowiedzi na coś, co krzyknęli wcześniej. Dalius nie słyszał czego.
Żelazo precz albo do piachu — powtórzył Nogojew, warcząc na niego przez zęby. Poza przewagą liczebną uzbrojeni byli w miecze. Ten Vuka był podobny do ostrza człowieka, którego właśnie położył. Nogojew obnażył na niego krótką, prostą klingę z lekko zakrzywioną rękojeścią. Okrycia mieli grube i skórzane, w formie kabata z utwardzanej skóry i porządnej materiałowo kurty. Nic czemu nie oparłoby się dobre cięcie lub celny sztych. W przypadku Nogojewa, ochrona nie obejmowała nogawic. Te były zwykłe, materiałowe i wyraźnie nie pierwszej świeżości. Niech będzie też wspomniane, że podobnie jak Dalius obydwaj także wyszli dziś z domów bez czapki.
Po niedawnym tłumie obserwującym starcie u wylotu zaułka nie było nawet śladu, choć właśnie zapowiadało się kolejne, nie mniej ciekawe.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 11 gru 2018, 21:15

Spojrzał na nich spokojnie. Jeśli jeden miał na drodze trupa, nie cofał się, ale jeśli miał, to dał krok w tył. Broń była opuszczona w dół, tak jak w głupcu a druga ręka spoczęła na rękojeści sztyletu. Prowadziła lewa.
- I tak było po nim. Uszkodziłem mu żołądek. - Odparł. Też spokojnie, gotowy znowu do walki. Przecież jeśli rzuci broń, oni rzucą się na niego. Jeśli nie rzucili się na niego, kontynuował. - Zacznijcie a znowu padnie trup. Tylko ja, tylko wy, ja i któryś z was. Jeśli uważacie, że warto. - Nie było w tym jakiegoś pedalskiego, nieznoszącego sprzeciwu czy emanującego autorytetem głosu. Wyjaśnił im to spokojnie, tak jakby mówił, że jeśli wejdą w gówno, to im buty będą śmierdzieć.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 12 gru 2018, 19:11

Trup spoczywał pod ścianą. Dalius, cofnął się w głąb zaułka, by nie potknąć się o jego nogi — wyciągnięte w sensie więcej niż tylko figuratywnym. Otaczający go mężczyźni nadal nie przystąpili do ataku. Vuk zbliżył się co prawda w jego kierunku, ale wyłącznie by wyrównać dzielącą ich odległość, zwiększoną przed momentem cofnięciem się Daliusa. Robiąc to, odbił nieco w prawo, w stronę Nogojewa, by samemu nie deptać po martwym kompanie. Nogojew, niecierpliwie ruchliwy, przestąpił z nogi na nogę, zrównując się bark w bark ze stojącym po lewej Vukiem.
Tak — warknął mu w odpowiedzi czarny, zawijając mieczem o zakrzywionej rękojeści. — Tak właśnie uważamy, gównojadzie, bo...
Ma rację — odparł sucho Vuk, zezując jednocześnie na martwego jak i na Daliusa. — Trzy dni powolnego zdychania, kisząc się we własnym gnoju. Rozwalił mu bebech, czuć z daleka.
Bez jaj! Zostawisz to tak?
Ani myślę. Trupa trzeba zabrać, czem prędzej.
Vuk schował miecz, pochylił się nad zwłokami. — Spierdalaj stąd — rzucił do Bladego, nawet nie patrząc w tego kierunku.
Vuk, do kurwy nędzy!
Leć po grabarza. Abo tych od wózków, co wyławiają śmiecie z kanału.
I co? I tyle? Da…
Brukner dowie się o tym. Sprawę załatwimy na arenie. On — Ruchem głowy wskazał zwycięzcę niedawnego starcia — I tak na niej mieszka, nie ma kędy zbieżać.
Mina czarniawego wskazywała, że zamierza się jeszcze kłócić, ale w obliczu zostania olanym przez towarzysza i postawienia sprawy jasno, zawahał się wyraźnie. Dostatecznie długo, by wychłodnąć i zgubić dotychczasowy zapał. Zaklął tylko siarczyście. Raz, drugi, trzeci. Potem splunął gęstą śliną na ziemię i rozdeptał ją butem. Dopiero wtedy schował broń, łypiąc przy tym na znajdującego się pod murem Daliusa.
Nie odpuszczę ci tego. Kiedyś spotkamy się w kręgu. A wtedy zrobię z ciebie podrobny, pierdolony czubie. Wyczekuj tego dnia. — Z tymi słowami wyszedł z zamkniętej uliczki na nadbrzeże, tak nagle i gwałtownie, jak gdyby zamierzał rozchodzić cały wzbierający w nim gniew szybkim marszem.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 12 gru 2018, 19:50

- Ja pierdolę... - Zatoczył oczyma. - Jak masz zamiar robić ze mnie podroby, to stańmy tu i teraz a nie będziemy się, kurwa, bawić w jakieś pedalskie zaloty i patrzeć na siebie z pode łba. - Rzucił, ciągle nie chowając broni. Jak chciał walczyć, to nikt mu nie bronił. Ba, lepiej nawet załatwić teraz, niż czekać. Jeno liczył, że rozsądnie postąpią i dadzą sobie spokój z czymś, co właściwie i tak nie miało znaczenia. Bo od kiedy usiadł jego miecz na kałdunie tamtego, był już trupem.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 12 gru 2018, 21:51

Nogojew oznajmił, że nie ma zamiaru, podkreślając niniejszy fakt na odchodne gestem wolnej ręki składającej się w międzynarodowy znak pokoju, znany także pod fachowa nazwą digitus infamis.
Idźże już stąd — powtórzył się Vuk, bardziej zmęczony niż zły. — Stało się i chuj. Na co czekasz? Aż zlecą się tu psi i zaczną węszyć? — Zapytał, odbierając broń trupa i umieszczając ją na powrót w pokrowcu, po czym wlokąc go za nogi kawałek dalej. Wbrew nieładnym zapowiedziom, sytuacja ostygła na tyle, by z nieładnej i niebezpiecznej zrobić się wcale nie piękniejszą, choć bardziej problematyczną niż przedstawiającą realne zagrożenie. Przynajmniej nie takie, które mogło dosięgnąć go w tym konkretnym czasie. Wbrew jego staraniom na załatwienia sprawy na miejscu, ewentualne konsekwencje i rozliczenia miały dopiero nadejść. Niewykluczone, że ciągnąć się za nim po drodze niby smród za pospolitym ruszeniem. I co z tego? Dla niego był to wieczór jak każdy poprzedni. Zabić człowieka przed wieczerzą, napić się, a potem położyć. Nie wysypiając przy tym, jak zawsze zresztą. Bynajmniej nie przez wyrzuty.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 12 gru 2018, 23:29

Tak, tak... Już sobie szedł, skoro tak. Jeno problem miecza go trapił, bo był on we krwi i to takiej ohydnej. Nie mógł tego gówna włożyć do pochwy, bo zaraz zacznie mu stal rdzewieć i w ogóle to jebany syf.
- Mhm... - Mruknął tylko. Dylemat musiał sam rozwiązać, a zatem wziął i podwinął kolczugę oraz kurtę a potem urwał kawałek koszuli i zwinął go grubiej, aby nie pociąć paluchów. Trudno, będzie do kupienia inna koszula, ale albo to, albo walka o łachy trupa, bo łażenie z pokrytym tym syfem mieczem po mieście nie wchodziła w grę. Wytarł...

I tyle. Poszedł na arenę, przespać się. Jutro miał do załatwienia sprawy, o ile ktoś nie zechce wcześniej załatwiać się z nim.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 19 lut 2019, 22:33

Zaszedł do knajpy z samego rana, wdychając w nozdrza słony zapach bryzy wiejącej z nabrzeża.
„Kotwica” była opustoszała o tej porze, jej wnętrze — zwykle ciemne i zadymione, było nie poznania, w nikłym świetle budzącego się poranka. Porysowane blaty stołów i podniszczone meble prezentowały się niekorzystnie, jak kobieta, z którą budziłeś się u boku, nazajutrz i bez pamięci o minionym dniu.
Znając Daliusa, nie pozwolił, by tak przyziemne rzeczy wpłynęły na jego samopoczucie. Sygnalizując swoje nadejście skrzypieniem, zwykle nie słyszanym w wiecznie zapełnionej i gwarnej sali, wkroczył do środka. Deski trzeszczały pod krokami mężczyzny w kolczudze, z mieczem u pasa, kiedy ten kierował je w stronę kontuaru lub w inne miejsce.
Jakoś po lewej od wejścia, złowił okiem ruch. Grupa w zaciemnionym kącie, przy zamkniętej okiennicy. Składająca się z zakapturzonych ktosiów, pod kapturami nieogolonymi i kanciastymi. Mogli to być pozerzy, z rodzaju tych, których nie znosił. Tacy, co dla zadawania rzekomego szyku i szerzenia grozy bawili się w przesiadywanie w ciemnych kątach. Mogli, gdyby nie fakt, że pozerzy, nie zwykli czynić podobnych jasełek w grupie. Łatwiej było przyjąć, że goście byli tu od wczoraj, a ewidentny światłowstręt i milcząca obecność podyktowana jest prozaicznymi pobudkami, znanymi każdemu, kto przynajmniej raz roztrwonił wypłatę w tawernie.
Zaraz po tym, zaraz za szynkwasem złowił błysk ognia i wolno gotującej się strawy, wnioskując z z zapachu — rybnej, choć w porcie, gdzie wszystko łącznie z dziewkami woniało rybą i należało brać na to poprawkę, równie dobrze mogła być to nawet cholerna zalewajka. A propos dziewek, jedna z przedstawicielek niniejszego gatunku kręciła się niedaleko obok. Kojarzył ją z widzenia, była to ta sama, którą nakazał przepraszać pewnemu nazbyt wścibskiemu metysowi na oczach gawiedzi jebanej, rozochoconych skurwysynów.
Nie zmieniła się szczególnie od tamtego czasu. Tylko oczy miała jakby bardziej rozbiegane, a ruchy nerwowe, unikające spoglądania w kierunku wyjścia oraz samego Daliusa. Nic niezwykłego. Większość osób reagowała na niego w ten sposób.
Co podać? — zapytała w taki sposób, że w pierwszej chwili wziął to za kaszel.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 20 lut 2019, 17:19

To nie takie proste... Taki zakapturzony dziwak jest jak przyrodzenie wchodzącego w dorosłość chłopca - istnieje potrzeba "spuszczenia" napięcia. Tylko pytanie: jak się owego napięcia pozbyć? W końcu musisz powiedzieć komuś, jak bardzo straszny jesteś i jak tragiczne życie miałeś, ale przecież nie chcą cię słuchać i głupio się uśmiechają. Czasem oczywiście ktoś poda lekarstwo, zauważając objawy - skutkuje korekcyjny, terapeutyczny wpierdol i dobitne wyjaśnienie istoty spierdolenia. Niestety, zwykle ludzie się tylko uśmiechają i ignorują, lub potakują, żeby nie urazić debila. Tym samym debil szuka dalej, w końcu trafiając na podobnego sobie i razem, w tym swoim kółku wzajemnej masturbacji opowiadają historie od których mleko kiśnie ze śmiechu.
Ale, ale... Jemu nie było w głowie sprawdzać, czy to sieroty umysłowe. Na głowie miał zbyt wiele własnych problemów.

Z jego pamięcią nie było najlepiej, ale dziewkę jeszcze kojarzył. Może jej nastrój wiązał się z jego wczorajszym numerem - jeśli faktycznie kogoś zajebał w pobliżu karczmy, to nie było się czemu dziwić. Właśnie, tutaj to odpierdolił? Eee... No trudno, nie chciało się parszywemu skurwielowi nawet nad tym zastanawiać.
- Kufel piwa i coś do żarcia. - Stwierdził. Nie wiedział, co dziś dają, ale w obecnej sytuacji nie zamierzał wybrzydzać. Ot, wszystko. Zapłacił. Usiadł przy stoliku. Czekał.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Dziki Gon » 21 lut 2019, 21:11

Służąca przyjęła zamówienie, nie patrząc mu w oczy i nie upominając się o zapłatę z góry, wbrew zwyczajowej polityce lokalu. Przyczyny jej nastroju było mu dane dowiedzieć się wkrótce potem. A niewykluczone, że zrewidować swoje poglądy na temat aktualnych problemów.
Rozdygotanymi dłońmi postawiła przed nim kufel z mocno spienioną zawartością i rybną polewkę pełną ości, rozlewając najpierw jedno, a potem drugie.
Zakapturzeni pod oknem. Pytali o ciebie wczora i niedawo. Nie oglądajcie się, patrzą — wymamrotała niewyraźnie, przy okazji pochylenia się nad blatem. Zaraz potem, przeprosiła głośno i ostentacyjnie za niezdarność, obiecując, że wróci, żeby zetrzeć brudny stół. Tym razem nie unikała jego oczu na odchodne. W jej własnych był lęk. I nieme pytanie dopominające się jakiejkolwiek, nawet dyskretnej odpowiedzi.
Poza spojrzeniem służki, było też drugie, teraz czuł je wyraźnie, gdy został uprzedzony. Pełzające po karku, zraszające go mrowieniem. Jeśli nie chciał, nie potrzebował się już odwracać, by wiedzieć, że faktycznie jest obserwowany.
Ilość słów: 0

Kanel
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 30 mar 2018, 1:09
Miano: Dalius
Zdrowie: a dobrze, dobrze

Re: Tawerna „Pod Kotwicą”

Post autor: Kanel » 21 lut 2019, 22:13

Ha, a jemu po głowie chodziło, że być może na zlecenia elfa będzie chciała go otumanić jakąś trucizną w jadle albo napitku. W końcu kiedy chodzi o pieniądze, nieważne są jakieś gesty, których kiedyś dokonał. Nie winiłby jej za to, na jej miejscu też by skorzystał. Chyba, że by wiedział, u kogo Dalius pracuje. Lepiej mieć wroga w kilku metysach niż w Bruknerze. No cóż... Trzeba się uśmiechać i grać tym, co się ma. - Ej, dzieweczko... - Zawołał za nią. - Podejdź no, mam jeszcze jedną prośbę. - Starał się brzmieć... No jakby miał lubieżne zamiary. W końcu mógłby mieć w tym doświadczenie, będąc czymś więcej, niż podstarzały dziad.

Jeśli podeszłą, zgarnął ją na kolano. Miał krzepę, więc chyba by wyszło. Potem zbliżyłby usta do jej twarzy i rzucił szeptem "mam sprawę, ważką". Dalej całus w szyję i kolejne słowa: "tam gdzie urządzają walki". I całus, i słowa: "poślij tam kogoś i niech przekażą Bruknerowi, że Dalius znalazł swoje problemy i prosi o pomoc.". Mocne przytrzymanie i całus: "a teraz strzel mi w twarz". O to ostatnie chyba nie musiał prosić, prawda? Nie?... No dobra, czterech na jednego nie mógł się rzucać. Pewnie by poczekali, aż wyjdzie - tym bardziej, ale na to liczył, bo wtedy ma szanse na posiłki. Póki co siedzieć.

Ach, gorzej jeśli nie wyszło z babeczkę. Wtedy mógł już tylko sprowokować rozmowę. Lepiej tutaj, niż na zewnątrz.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław