Plac bazarowy

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 17:56

Obrazek Istna esencja oraz uosobienie, a raczej „udzielnicowienie”, handlu, wcielonego w życie morzem kolorowego tłumu i straganów rozciągającym się od ratusza aż do miejskich bram. Walczy się tu o każdego klienta i każdy skrawek wolnej powierzchni, kultywując drugą co do wielkości świętość grodu, jaką jest przyrodzone prawo każdego człowieka i nieczłowieka do zysku. A gdzie dwóch lub trzech zbierze się w jego imieniu, tam wszyscy korzystają. Zazwyczaj, bo zbiera się ich tyle, że zawartość sakiewki można stracić całkiem niezamierzenie, podobnie jak orientację albo towarzysza z oczu. Pośród stoisk i tłoczących się przy nich klientów, ramię w ramię przechadzają się popyt oraz podaż, wyzierając z płacht namiotów, zagród i obwoźnych atrakcji. Krzyki targujących i zachwalające towar słyszy się tu w każdym możliwym języku i akcencie, zmieszane z odgłosami zwierząt, terkotaniem wozów oraz całą resztą symfonii kręcącego się interesu. Dostać można tu wszystko — od kapusty i żelaznych grabi, po chwilę uniesienia. Jak zawsze, nie brakuje też oszustów. Zakamarki placu roją się od hazardzistów, naciągaczy i szarlatanów. Przy ich trudnych do przeoczenia stoiskach kupić lza wszystko, od wisiorka dla niewiasty, po nalewkę z moczu wilkołaka na łysienie oraz mąkę zmieszaną z piachem w roli sproszkowanego rogu jednorożca. Wszystko, poza odrobiną zdrowego rozsądku.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 03 lut 2021, 17:59

Nie było czasu.

W chwili gdy Frederick ruszył w swoją stronę, Baldwin odszedł w swoją, jednocześnie zarzucając kaptur na głowę. I nawet poirytowany taksydermista nie stanowił dla niego pretekstu by sobie darować (choć trzeba przyznać, że był na dobrej drodze aby sprowokować krasnoluda by ten się obrócił i dał mu w mordę). Poszedł w kierunku wschodnim, wiedziony architektoniczną sugestią w postaci jednej kamieniczki, za którą być może zdołałby wejść na podwórze urzędu. Jednocześnie pilnował żeby nikt za nim przypadkiem nie szedł, wszak chwilę spędził przed głównym wejściem... głupio by uczynił dając się nakryć. Niestety, jedyne sprawne oko oraz zawężający pole widzenia kaptur nie pozwalały na zbyt wiele, więc skupił uwagę na tym, aby w ogóle dojść tam, gdzie chciał.

I gdzie, niestety, musiał.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 06 lut 2021, 23:06

Zignorowany przez Baldwina taksydermista bynajmniej nie uznał reakcji krasnoluda za zlanie go ciepłym moczem, lecz dowód na swą ważność i moc sprawczą, które podkreślił był na odchodnym szewca dobitnym „No!”.
Odbicie od stosunkowo spokojnej przestrzeni „postojowej” przy straganach wypychacza zwierząt i handlarza erekcją w proszku przypominało zanurzenie w morskie wiry i odmęty. Mając za azymut jaskrawożółtą fasadę kamienicy Oczko mozolnie przeciskał się przez wielobarwną i wielokształtną ciżbę. Nim dotarł pod upatrzony budynek tłum wyobracał go i sponiewierał bardziej niż chętna dziewka na festynie do spółki z krasnoludzką przepalanką. Buty i dół opończy powalane miał — oby tylko — łajnem, a po plecach płynął mu pot i łaskotał nieznośne między półdupkami.
Ale dotarł, gdzie chciał.
Skraj pierzei prezentował się elegancko i wykwintnie. Zupełnie odwrotnie od siedzącego na rogu obdartusa, który naciągał naiwnych na grę w trzy kubki. Minąwszy go Baldwin usłyszał jeszcze jak kanciarz zbiera bęcki od jednego z najwyraźniej niedostatecznie naiwnych uczestników „zabawy” i wszedł w zacienioną boczną alejkę, co najmniej cztery razy węższą od głównej, która go tutaj wypluła. Po przebyciu jakichś dziesięciu prętów szewc dotarł na tyły kamienic, odgrodzonych od siebie murkami, które wyznaczały podwórza. Murki te miały może ze sześć stóp wysokości, były obdrapane, tu i ówdzie porosłe grzybem i obszczane przez lokalną faunę — od kotów przez psy po meneli.
Na podwórzu przynależącym do świeżo odmalowanej kamienicy Baldwin dostrzegł resztki nie zdemontowanych jeszcze rusztowań, osamotnione taczki, drabiny, wiadra, a wszystko to pod pierzyną remontowego pyłu. Przeszedłszy zaś kolejne pięć prętów wzdłuż tyłów pierzei, dotarł do „dziedzińca” skarbówki. Prowadząca doń niezakratowana łukowa brama w murze była szeroka na tyle, by mógł przejechać przezeń wóz i właśnie jeden tam stał, zaprzężony w dwa kuce. Poza nim na ujeżdżonym placu mieściła się tylko studnia, naniesione wiatrem śmieci i stary kocur, wylegujący się w kamiennym kwietniku, z którego smętnie zwisało jakieś wyschnięte zielsko.
Centralnie naprzeciw bramy wjazdowej ulokowane było tylne wejście do kamienicy. Znacznie mniej okazałe od frontowych drzwi były zamknięte, a prowadzące do nich cztery kamienne schodki wyślizgane tak, że przypominały twór naturalny, nie architektoniczny. Rozgwar bazaru dochodził tu jakby spod wody.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 27 lut 2021, 15:39

"Uch", "och", "przepraszam", "patrz jak leziesz!", "sam jesteś kurwa niereformowalny!"
Te oraz inne epitety towarzyszyły mu przez cały czas, gdy przebijał się przez miejski tłum w stronę upatrzonego, choć nie do końca upragnionego miejsca. I cały czas klął.
Klął na pogodę, klął na obywateli, klął na brudne ulice. Klął siarczyście pod nosem, na urząd, na Openheimera, i w końcu na to, jak wyglądały jego buty oraz spodnie- to spowodowało z kolei, że zapewne jednak czeka go wizyta w łaźniach miejskich.
No ale dotarł.

I to nie byle gdzie, bo jednak na zaplecze. Znaczy się, prawie.
Przechodząc między oddzielonymi od siebie podwórzami, parł przed siebie, od czasu do czasu wstrzymując oddech, albo kaszląc z powodu zachłyśnięcia obrzydliwie cuchnącym powietrzem, zmieszanym z fetorem uryny oraz odpadków komunalnych. W takich chwilach bardzo doceniał mieszkanie na przedmieściach. I nie chodziło tutaj nawet o kwestię czystości, w której nie przodował ani trochę. Ot, wyobrazić sobie teraz codzienne słuchanie hałasów zza ścian obcych człeczyn, albo wieczne awantury o stukanie młotkiem po południu... na Melitele, czy inne Święte Płomienie, zwariowałby!

Stanąwszy pod bramą wjazdową, bacznie omiótł wzrokiem podwórze, przynajmniej na tyle, na ile pozwalało mu jedno, nie do końca sprawne oko. Po przekroczeniu progu, dając susa wzdłuż muru i możliwie unikając otwartych przestrzeni, zbadał pobieżnie także sam wóz. Cholera wie czy ktoś właśnie tymi tylnymi drzwiami nie wchodził...
Z początku przyłożył ucho do sfatygowanych wrót, próbując dosłyszeć cokolwiek, a jeśli okoliczności pozwolą i okaże się bezpiecznie, to delikatnie nacisnąć klamkę.
Miał szczerą nadzieję nie musieć korzystać z rusztowań. W przeciwnym razie mogła go czekać bardzo ciężka przeprawa.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 01 mar 2021, 15:12

Wyczuwając, że ktoś się zbliża konie zachrapały. Kocur otworzył żółte ślepię, lustrując myszkującego przy pustej furmanie intruza. Wyleniała kita zadrgała nerwowo, wzbijając chmurkę kurzu z wyschniętej na pieprz ziemi. Gdy Oczko przemykał w kierunku drzwi, kot czmychnął spłoszony, znikając w przyziemnym okienku tuż za donicą.
Nie dostrzegł nikogo w wąskich oknach na parterze, te na piętrach zaś wyglądały na zasłonięte czymś ciemnym. Albo były tak brudne, że sprawiały wrażenie zasłoniętych. Ostatecznie liczyło się wszak tylko to, co inni mogli zobaczyć, co było im oficjalnie pokazywane. Cała reszta — ze wszystkimi zapleczami tego świata — była brudna, brzydka i zwyczajna, jak sama rzeczywistość. IV Urząd Podatkowy Wolnego Miasta Novigrad nie stanowił wyjątku.
Tylna fasada była prosta, pozbawiona wszelkich zdobień, a nawet prac konserwatorskich, zapobiegających murszeniu i osypywaniu się tynku. Liszajowata, szarobura ściana z zygzakowatym pęknięciem biegnącym przez środek, od gruntu aż po dach, miała tylko jeden porządny element — drzwi. Niewyszukane w formie, ale solidne, wykonane z tego samego surowca, co te frontowe.
Drzwi, które szewc zastał otwartymi zaraz po tym, jak nie usłyszawszy żadnych niepokojących dźwięków zza nich, nacisnął mosiężną klamę. Mechanizm zaklekotał we wnętrzu grubego skrzydła, zawiasy jęknęły cichutko. W środku panował półmrok, w powietrzu unosił się zapach jadła, kurzu i stęchlizny. Gdzieś z głębi urzędu dolatywały go zniekształcone, niewyraźne głosy i stukot garów.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 05 mar 2021, 15:39

- A spierdalaj.
Syknął pod nosem, widząc jak sierściuch ucieka na jego widok.
Sprawa była o tyle prosta, że drzwi wbrew oczekiwaniom Baldwina, okazały się być otwarte. Jednocześnie jednak, pozostawał problem panujących wewnątrz "obrad", których hałas zdołał już sięgnąć uszu krasnoluda. Musiał być cholernie ostrożny- zdaje się, zabawa trwała.
Wolną ręką naciągnął mocniej kaptur na łeb, chociaż i tak już miał dosyć mocno ograniczone pole widzenia.
Teraz miał trudniejsze zadanie- dotrzeć do miejsca, w którym trzymano dokumenty. Albo przynajmniej na zaplecze pierdolonych kantorków, gdzie mógłby pozostawić papiery.
Myk polegał na tym, że nawet jeżeli z jakiegoś powodu zapiski szewca nie zostaną rozpatrzone, to i tak ktoś rzuci na nie okiem i ułoży w odpowiednie miejsce. Ergo, będzie to swoiste potwierdzenie, iż wedle nakazu stawił się w placówce urzędu i zrobił co trzeba. Więc... uratuje swój warsztat. Chyba. Może. Pod warunkiem, że tego nie spieprzy.

Przez chwilę mógł poczuć, jak po skroni spływa mu kropelka potu. Ruszył przed siebie.
Bardzo powoli, próbując się zorientować wewnątrz budynku, niemal pełzł wzdłuż najbliższej ściany, próbując pozostać niewykrytym.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 07 mar 2021, 14:05

Drzwi otwierały się na korytarz biegnący w lewo i w prawo, na wprost znajdowała się pusta wnęka wielkości mniej więcej barczystego człowieka. Wszedłszy do środka Baldwin bez trudu rozeznał się w półmrocznym holu, dostrzegając po każdej ze stron po dwie pary zamkniętych drzwi, między którymi ziały wybite w ścianie dziury przejścia, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa prowadzące w kolejne korytarze.
Z tego, co szewc zapamiętał ze swej poprzedniej — frontowej i legalnej — wizyty w urzędzie kantorki znajdowały się w centralnej części parteru, zaraz przy wejściu, czyli dokładnie po przeciwnej stronie miejsca, w którym teraz stał. Nie zwrócił był jednak uwagi na rozkład sali operacyjnej ani się nie zastanawiał nad tym, jak wypacykowana raszpla czy jej koledzy po fachu się do swych klatek dostają. Nie bywał też wystarczająco często w podobnych przybytkach, by się tego choćby domyślać, toteż trudno mu było określić, w którą stronę winien się udać.
Na najbliższych drzwiach z lewej krasnolud dostrzegł tabliczkę z napisem „Archiwum”, po prawej zaś — „Zaplecze”. Co było napisane na dalszych, nie widział. Usłyszał za to zbliżające się od strony pakamery ociężałe, dudniące na zaścielonej wyświechtanym bieżnikiem posadzce kroki. Na razie odległe, lecz niewątpliwie zmierzające w jego kierunku.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 08 mar 2021, 16:00

Sytuacja była trudna, ale nie beznadziejna. Udało mu się wejść do środka i jedyne co mu teraz pozostało to... no właśnie.
W urzędzie bywał stanowczo za rzadko aby dobrze się orientować. I tak jak zwykle bywa w tego typu przypadkach, tak i teraz dzwon dzwonił, ale należał do innego kościoła. Spocony, w momencie usłyszenia kroków, mimowolnie zadrżał.
No oczywiście, kurwa. Zabrakło jeszcze tego, żeby który z tych pijaczyn "radnych" zechciał się tutaj fatygować. Oby tylko się odlać na zewnątrz.
Potencjalnych dróg jakimi mógł pójść, wiele do wyboru nie miał. Albo zaplecze, albo archiwum.
Cóż, na zdrowy chłopski rozum, "zaplecze" brzmiało stanowczo bliżej kantorków, aniżeli to drugie. Tym niemniej, ręce mu lekko zadrżały, a jedyne zdrowe oko rozszerzyło się w przebłysku desperacji. Spojrzał to w lewo, to w prawo, ostatecznie dopadając klamki drzwi zaplecza, czymkolwiek ono tam było.

Musiał być cichy i niezauważalny. Niczym dzik, co sra po lesie.
A już na pewno musiał zniknąć z tego korytarza.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 15 mar 2021, 16:00

Drzwi zaplecza były zamknięte. Mosiężna gałka ślizgała się w spoconej i rozedrganej dłoni szewca, gdy ten bezskutecznie próbował zmusić ją do posłuszeństwa i wykonywania swych zafajdanych obowiązków. Ale bez klucza w zamku klamka mogła posłużyć co najwyżej za wieszak na czapkę. Cokolwiek znajdowało się w pakamerze, pozostać miało dla Baldwina tajemnicą.
Tymczasem w korytarzu tuż za winklem, rozległ się nagle rumor, jakby na posadzkę upadło jakieś żelastwo. Kroki ustały raptownie, w zamian uszu krasnoluda doleciał stek niewyraźnych przekleństw i sapanie. Głos był męski, gruby, nieco ochrypły, lecz pozbawiony pijackiego zaśpiewu.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 16 mar 2021, 15:05

Kiedy dłoń Baldwina napotkała opór, stęknął jedynie pod nosem, mając pewność, że po prostu za słabo szarpnął. Przy drugiej i trzeciej próbie, uczucie niepokoju zaczęło stopniowo ustępować panice, chociaż nie na tyle aby szewc jął uciekać. Niestety, w tym konkretnym wypadku musiał czmychnąć do archiwum, o ile drzwi były doń otwarte.
Przeszły mu przez myśl jeszcze dwa rozwiązania- wywalić drzwi na zaplecze siłą, lub (po usłyszeniu hałasu na schodach) wyjście z ukrycia celem próby przekupienia nieznajomego- problem pierwszego był taki, że... no, narobi hałasu i będzie w rzyci.
Drugie zakładało niestety zaś, iż trafi w tym budynku na kolejnego dupka, który go "opluje"- a w dodatku wyda.

Tak, zdecydowanie schowa się do archiwum i poszuka okrężnej drogi.
Ale będzie też nasłuchiwał.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 19 mar 2021, 14:44

Baldwin i jegomość zza ściany ruszyli w tym samym momencie. Krasnolud starając się robić jak najmniej hałasu, ten drugi zaś wręcz przeciwnie — głośno złorzecząc i podzwaniając żelastwem jął iść krokiem szybszym, gniewniejszym.
Wytężony słuch szewca uzmysłowił mu naraz, że ktokolwiek szedł w jego stronę, był znacznie bliżej niż mu się wcześniej zdawało. Próbując nie ulegać podszczypującej go w tyłek panice, Baldwin zagęścił ruchy, przechodząc w świński trucht. To z kolei sprawiło, że bardziej skupił się na wyciąganiu nóg, aniżeli patrzeniu pod nie. Ale to nie yatańskie pułapki dywanowe go zgubiły, lecz stosunek długości korytarza do długości jego kroków.
Tuż pod drzwiami do archiwum, gdy już niemalże chwytał za klamkę, krasnolud usłyszał za plecami donośny, osadzający w miejscu głos:
Ej, ty tam!
Zaś od strony prostopadłego korytarza po lewej poirytowany i nosowy:
Czy ja mówię po zerrikańsku!? Mieliście zejść do pi-…
Mężczyzna — bo właścicielem zniecierpliwionego głosu był wysoki, kościsty, wyszamerowany facet z binoklem wciśniętym w głęboki oczodół — zamilkł raptownie, pojmując swoją pomyłkę. Poprawiwszy okular, raz jeszcze przyjrzał się Baldwinowi, taksując go z góry na dół, po czym mrużąc jasne, ptasie oczy popatrzył gdzieś ponad jego głową.
Kim jest ta osoba? — zapytał ostro strażnika, który przybieżywszy wreszcie pod archiwum, chwycił Baldwina za wszarz, jakby chciał nadrobić w lodowatych oczach eleganta.
Nie wiem, panie Heckl, ale zaraz go...
Mam rozumieć — przerwał mu, cedząc słowa, pan Heckl — że teleportował się tutaj czarodziejskim sposobem, skoroście go nie zauważyli, pilnując wejścia?
Ja… eee… ja za potrzebą, panie Heckl... — wybąkał strażnik, zaciskając mocniej dłoń na opończy Baldwina i zsuwając mu tym samym kaptur z głowy. Szewc poczuł jak przeciąg liże go po spoconej czaszce. — Ta dzisiejsza potrawka...
Wyszamerowany pan Heckl uniósł dłoń w geście „dosyć”, strażnik zachrząkał i umilkł, ale intruza nie puścił. Przeszklone, blade oko wwierciło się w Baldwina jak trepan.
Co macie w tym tobołku?
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 31 mar 2021, 14:59

W chwili gdy usłyszał obcy głos za swoimi plecami, niemal zamarł. Niemal, bo odruchowo spojrzał za siebie jednym, zdrowym okiem, które z początku widziało jedynie kontur pana Heckla. Jakoś tak mu się wymskło i zagrał dupą poranną pobudkę, znaczy się, puścił donośnego bąka.
- Ooo kurwa...
Nie stawiał oporu ani nie szarpał się, bo po przygodzie z "Panem Spytkiem" wiedział, że jakakolwiek próba oporu będzie bez sensu. Spuścił jedynie głowę, uprzednio uchylając kaptur, by pokazać twarz. No i słuchał dopóki, zdaje się, urzędnik nie wywołał go bezpośrednio. W negocjacje był kiepski, ale teraz nie miał już nic do stracenia.
- Uuu... dzień dobry, panie mecenasie. Panie Heckl, znaczy się. Um...
Zaczął niezręcznie, wyciągając papiery zza pazuchy. Nie wiedział skąd do chuja urodziło mu się słowo "mecenas", ale musiał gdzieś je zasłyszeć, a już na pewno wcześniej zastosować. W każdym razie, pasowało mu to do rozmówcy.
- Znaczy się, panie mecenasie, bo ja tu z taką sprawą. Wezwali mnie jakiś czas temu do urzędu skarbowego żebym rozliczenie złożył, i czym dali dwa dni. Szczęście w nieszczęściu, ja wyjeżdżać za jakiś czas będę. Jutro, zapewne. Czasu mam niewiele, a tu u was w urzędzie, panie mecenasie, pizgawica, ludzki tłok, jeszcze zarazić się można. No to pomyślałem, panie mecenasie, że wstąpię dzisiaj. Drzwi jednak głucho zamknięte, omal paterą jaką w łeb nie dostałem. No i rozumie pan, panie mecenasie, że w sumie to chciałem tu tylko rzeczy swoje do rozliczenia zostawić... a że drzwi otwarte na zaplecze macie to... hehe. Intencji złych nie mam, kraść nie muszę, wręcz gardzę złodziejstwem, a pracę godną mam. Ino nie chcę żeby mnie los pokarał i warsztat zamknęli. Toć to, panie mecenasie, życie moje i źródło dochodu, a szewcem jestem takim, że lepszego po północ Redanii nie znajdziecie.
Przerwał. No tak, krasnolud zapomniał o najważniejszym. Ale zanim się przedstawił, podciągnął spodnie, bo czuł jak od ilości potu zjeżdżają mu z dupy.
- Mistrz Baldwin Alarick, szewc, panie mecenasie. Jeśliście pracownikiem tego przybytku to weźcieże pod wzgląd moją sytuację i pomóżcie, a dłużny będę. Butki odpierdolę jak mało kto, zapewniam.
I tak rzekłszy, odważył się spojrzeć w górę na strażnika i łypnął na niego gniewnie, nic nie mówiąc.

A chuj, powie.
- Ale strażnika to winniście, panie mecenasie, z całym szacunkiem, rozważyć czy by nie wymienić. Żeby tak rękę w nocniku zamiast na halabardzie trzymać, i to w takim miejscu... no, nie godzi się. No nie godzi.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 13 kwie 2021, 21:05

Pan Heckl ze stoickim spokojem zniósł nie tylko wątpliwej jakości improwizację muzyczną Baldwina, ale też idące w ślad za nią równie nieciekawe sensacje zapachowe. Podobnie jak nie zrobił na nim wrażenia smród rozkładającego się w pełnym słońcu na kupie kapuścianego kompostu szczura, który Oczko uwolnił ze swych trzewi, tak i nie mrugnął nawet na wygłoszoną z ich głębi przemowę. W ogóle zdawać by się mogło, że „pan mecenas” obrócił się w kamień , gdyby nie anarchistycznie drgający nerw w kąciku jego przeszklonego oka.
Knut — zwrócił się do strażnika, a ten pojął w lot, o co szło pryncypałowi i obróciwszy krasnoluda ku sobie, wyrwał mu z rąk tobołek z zakupami. Po chwili do unoszącego się w korytarzu aromatu bździn dołączył swąd smoły, oleju skalnego i brudnej szmaty.
To jakieś czartowskie mazidła, panie Heckl. Smoła i yyy... oliwa jakaś, chyba. — Knut podrapał się po kosmatej łepetynie i łypnął groźnie na krasnoluda, kitrając wszystko na powrót w gałgany. — Może to wiewiór, panie Heckl?
Element wywrotowy? — zastanowił się na głos elegant, trąc idealnie wygolony podbródek. — Nie sądzę, za głupi. Ale na wszelki wypadek zgłosimy, gdzie trzeba. I zakwaterujemy tymczasowo. Zaprowadzić do ciemnicy, potem przyjść do mnie po dalsze wytyczne — zakomenderował. — Na jednej nodze, Knut.
Ta jest, panie Heckl!
Strażnik szarpnął Baldwina za kołnierz i pchnął w kierunku, z którego przyszedł. Z którego obaj przyszli.
No, ruchy! I bez numerów, mistrzu, bo przykopię. A nogę mam ciężką, wierzaj mi na słowo.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 16 cze 2021, 14:09

No cóż, nie wyszło.
Tak jak ostatnio absolutnie wszystko, tak i rozmowa z przedstawicielami prawa i porządku całkowicie spełzła na niczym. I teraz zamiast na wyprawę, odbębni posiedzenie w celi.
Ale czy na pewno?
W momencie, gdy zakupione artykuły wylądowały na podłodze przy akompaniamencie tłuczonego szkła, Baldwin poczerwieniał- ON WYDAŁ NA TO WSZYSTKO PIENIĄDZE! I jeszcze te oskarżenia o przynależność do Scoia'tael... nożesz kurwa!
W tym momencie nie obchodziło go już nic. Skoro aparat skarbowy miałw dupie jego chęci wywiązania się z bycia płatnikiem na podstawie jakiegoś bzdurnego donosu, a na dodatek miał zamknąć, to potraktował obecną sytuację jako ostatni gwizdek do tego, by uciec z Novigradu. Trzeba było słuchać Fredericka, mieć wyjebane, pakować się i po prostu jechać. Alarick, durniu!

Rzecz w tym, że nie bardzo miał pole do manewru.
Ściskając pod pachą naręcze dokumentów jedną ręką, drugą miał dalej wolno. Widocznie Knut bardzo lekceważąco podchodził do krasnoluda, a to był na prawdę ogromny błąd. Zwłaszcza, że szewc nieodłącznie chodził po mieście z pałką za pasem, teraz zapewne niewidoczną spod fałdów płaszcza.
Mimo to, szedł, wcale nie stawiając oporu i nie próbując się już spoufalać. Za to gdy tylko zniknęliby z zasięgu wzroku pana Heckla, miał zamiar dyskretnie dobyć pałki, po czym gwałtownie trzasnąć strażnika w kolano, celem wyszarpnięcia się, oraz puszczenia biegiem w stronę wyjścia z budynku.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 23 cze 2021, 13:07

Tobołek z zakupami Baldwina bynajmniej upadł był na posadzkę i się na niej roztrzaskał podczas inspekcji. Upadł na nią i wypaprał wyświechtany chodnik cuchnącą mieszaniną oleistych cieczy dopiero wówczas, gdy podążający krok za krasnoludem strażnik oberwał znienacka pałą po kolanie, a pan Heckl był już w zupełnie innej części budynku.
Przyklęknąwszy niby do oświadczyn, Knut zawył jak ranne zwierzę, oczy momentalnie zaszły mu łzami. Ale Baldwin tego nie widział. Gdy tylko zorientował się, że plan wbrew wszelkim ponurym przewidywaniom jednak się powiódł, wziął nogi za pas. Dopadł do drzwi, szarpnął ciężkie skrzydło i wypadł na dziedziniec, wprost w oślepiający blask dnia.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 20 sie 2021, 15:41

Wyleciał przed siebie jak oparzony, nie bacząc na jakiekolwiek ewentualne przeszkody czy fakt, że właśnie rozpieprzył sobie nowo zakupione mazidła do wypchania cholernego baranka. Jedyne czego kurczowo starał się pilnować, to papierzyska, których za nic nie chciał zgubić.
Kurwa, ale on był durny! Co on sobie myślał?! Że tak po prostu wejdzie do urzędu tylnymi drzwiami, zostawi kilka kartek i wyjdzie?!

No tak, tak właśnie było.
A teraz miał zamaszyście przejebane, bo wydał swoje imię i nazwisko, a skarbówka zacierała ręce na jego warsztat. I jeszcze pierdolnął temu strażnikowi.
Aj,aj,aj.
W momencie kiedy na powrót popędził w tłum między kamienice oraz uznał, że wystarczy już tego biegu, czy może raczej przyspieszonego świńskiego truchtu, zwolnił. Serce łomotało mu jak oszalałe, pot lał z twarzy i z pomiędzy pośladków, a skołatane myśli uderzały kaskadą, podsuwając mu coraz to durniejsze pomysły.
MYŚL Baldwin, MYŚL!

I wtem dotarło do niego- czasu na zapolowanie na barana było niewiele, potem trzeba będzie spotkać chłopaków i ruszyć. Musiał jeszcze przygotować sprzęt, którego nie miał. Skarbówa tak czy siak siądzie mu na warsztacie. Nieważne już co zrobi.
Kiedy to do niego w końcu dotarło, uzmysłowił sobie, że trzeba po prostu spadać z miasta. Chociaż na jakiś czas.

Szczęśliwie, w przeciwieństwie do Fredericka, nie musiał chyba robić szczególnie wielkich zakupów.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław