Plac bazarowy

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 17:56

Obrazek Istna esencja oraz uosobienie, a raczej „udzielnicowienie”, handlu, wcielonego w życie morzem kolorowego tłumu i straganów rozciągającym się od ratusza aż do miejskich bram. Walczy się tu o każdego klienta i każdy skrawek wolnej powierzchni, kultywując drugą co do wielkości świętość grodu, jaką jest przyrodzone prawo każdego człowieka i nieczłowieka do zysku. A gdzie dwóch lub trzech zbierze się w jego imieniu, tam wszyscy korzystają. Zazwyczaj, bo zbiera się ich tyle, że zawartość sakiewki można stracić całkiem niezamierzenie, podobnie jak orientację albo towarzysza z oczu. Pośród stoisk i tłoczących się przy nich klientów, ramię w ramię przechadzają się popyt oraz podaż, wyzierając z płacht namiotów, zagród i obwoźnych atrakcji. Krzyki targujących i zachwalające towar słyszy się tu w każdym możliwym języku i akcencie, zmieszane z odgłosami zwierząt, terkotaniem wozów oraz całą resztą symfonii kręcącego się interesu. Dostać można tu wszystko — od kapusty i żelaznych grabi, po chwilę uniesienia. Jak zawsze, nie brakuje też oszustów. Zakamarki placu roją się od hazardzistów, naciągaczy i szarlatanów. Przy ich trudnych do przeoczenia stoiskach kupić lza wszystko, od wisiorka dla niewiasty, po nalewkę z moczu wilkołaka na łysienie oraz mąkę zmieszaną z piachem w roli sproszkowanego rogu jednorożca. Wszystko, poza odrobiną zdrowego rozsądku.
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 22 wrz 2019, 20:52

Lawirując między straganami, Hamir zorientował się z rozczarowaniem, że znalazł się chyba w jakiejś zupełnie nieodpowiedniej części bazaru, gdyż nie za bardzo mógł znaleźć poszukiwanych przez siebie towarów. Jako jednak, że wcale a wcale czas go nie gonił, mół sobie pozwolic na beztroski spacer i rozgądanie się po straganach. Nieoczekiwanie, zbliżywszy się do słyszanych już z daleka krasnoludów, okazało się, że jeden z nich wziął Hamira za potencjalnego klienta. Nie było w tym oczywiście nic nadzwyczajnego, co chwila wielu sprzedających starało się zaczepiać przechodniów. Nie wiedzieć czemu, chłopak nie machnął jednak na niego ręką, a zatrzymał się na moment obrzucając również cały kram ciekawym spojrzeniem. Na jego twarzy musiała zapewne pojawić się mina zdezorientowania.
- Eee… a co właściwie sprzedaje się tu? - zapytał jąkając się. Często powtarzał po kilka razy jedną sylabę zanim wymówił całe słowo, a przy tym starał się nie wyglądać na zmieszanego. Nie za bardzo widać znał się na towarach, którymi handlował Frederick. - Bo ja właściwie to szukam gdzie jakieś zwierzęta wystawione są, znacie może drogę?
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 23 wrz 2019, 16:02

Na słowa kamrata co rusz kiwał głową, wykazując pełne zrozumienie dla sytuacji ziomka. Jednak to, co prawdziwie go zainteresowało, to dwie rzeczy: dzisiaj zdołają się napierdolić, a i przy okazji da radę rozrobić bitum z żywicą, co by móc niebawem rozpocząć pracę nad kolejnymi butkami.
Ale, najpierw to on sobie jeden z tych słoiczków obejrzy! Odstawiając na bok kankę z trunkiem, zaczął macać towar, badawczo obracając go w sękatych palcach, które z perspektywy zwykłego człowieka mogłyby przypominać bochny chleba (no dobra, trochę to określenie nad wyraz, ale przecież nie można było powiedzieć o palcach, że są jak "bułki"- ni w ząb wymiarowe, w dodatku porównanie z rzyci).
- Wezmę jednego słoja. Na dłużej styknie. Ile ci trzeba cisnąć za to, a?
Spytał ziomka, po czym dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że podszedł do nich klient. No tak, przecież po to został zaproszony pod ladę- żeby nie przeszkadzać. Oj, Baldwinie!
Jednym okiem uważnie zlustrował tamtego. Młody chłopak, na oko dwaścia wiosen. Może ciut mniej, może ciut więcej.
Pytanie młodzika sprawiło jednak, że z poważnego wyrazu twarzy, szewc przywdział na twarz szeroki uśmiech, obnażając przy tym fortepian żółtych zębów i roześmiał na głos:
- Ooo chopie! Wszystko chopie! Kleje, stal, skórę, kapcie z zaskrońca, konia z rzędem, pomniki królów, a nawet starą sołtysa z niedalekiej wioski! Frederick jak się uprze to Ci nawet furmankę uklepie!
I tak się śmiejąc, krasnolud pacnął otwartą dłonią w ladę, a było to tak mocne, że niektóre towary lekko podskoczyły.
- Ale! Jakby jaśnie Frederick pozwolił, to za pomysł z furmanką bierę spory precent. Tylko jakbym miał przy składaniu pomagać, to nie licz chłopcze, że daleko nią zajedziesz... ahahaha!
Otarł łzę z policzka, sprawdzając czy przypadkiem nie strącił czego ze stołka. Uspokoił oddech, patrząc to na ziomka, to na młodego człeczynę. W końcu wysilił się na nieco poważniejszy ton.
- Zwierząt to tu raczej chopie nie będzie, choć to sam Frederick winien się wypowiedzieć, bo to różnie na rynku. Ja bym zapytał tego... no... Nynie. On tam gdzieś między "Narzędziów sto i jeden" a "Cynę i synów" wciśnięty. Skóry co prawda sprzedaje, ale łowczy to. Może on by pokierował.
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 23 wrz 2019, 21:49

Jeden z krasnoludów bardzo ekspresyjnie zaczął opowiadać o tym, że w napotkanym straganie sprzedaje się wszystko. Gwałtowne uderzenie dłonią w ladę sprawiło, że sokół siedzący na ramieniu chłopaka, nerwowo pokręcił głową i pognieździł się chwilę. Z racji, że założony miał na głowę kapturek, nie mógł tak łatwo ocenić co się dzieje. Hamir w kilku ruchach, jak gdyby nigdy nic uspokoił zwierzę i z uwagą słuchał krasnoluda, starając się co prawda odwzajemnić z grzeczności uśmiech, jednak na pewno nie był on tak wylewny jak jego rozmówcy. Wielką ulgą dla niego było jednak już to, że krasnolud zupełnie nie obśmiał go z racji niewyraźnej wymowy. W każdym razie zaprezentowane towary nie zwróciły szczególnej uwagi chłopaka, przynajmniej jak na razie.
- Dzięki, dzięki, poszukam tego człowieka. - odparł ciągle jąkając się co słowo. Generalnie wykonał już krok, jakby miał rzeczywiście oddalać się we wskazanym kierunku, jednak skoro już rozpoczął konwersację, to dopytać nie zaszkodzi: - Ale może sami natknęliście się tu na coś bardziej egzotycznego? Ja, widzicie, potrzebuję porozmawiać z kimś kto np. niedźwiedzia był w stanie pojmać – znajdzie się według was ktoś taki w Novigradzie?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 23 wrz 2019, 23:25

Frederick machnął ręką na zapytanie o cenę dzierżonego w masywnych palcach szewca słoika z ciemną, smolistą substancją. — A, rrwa mać, nie wydurniajta się! — Poklepał druha po plecach serdecznie. — Na butelczynę prosisz, ać bierz!
Następującej po pytaniu młodzieńca prezentacji potakiwał z fałszywą skromnością, kiwając lśniącym w słońcu łysym czerepem i splatając ramiona dumnie na piersi, co wyglądało, jakby wyrzucone na brzeg morsy uwaliły się jeden na drugim. Furmankowe krotochwile i przekomarzanki przyjeciela skwitował wybuchem rubasznego śmiechu, klepiąc się po kolanach, dopóki nie załapał z powrotem oddechu. Wesołości, zdawało się, nie było końca.
Baczycie jego? — zawołał do Hamira. — Taki kawalarz! A, samą prawdę on gada, u mnie zwierza nie ułowicie, chopie! Chocia, czejcie no… — Skoczył nagle do Baldwina, rechocząc i klepiąc po ramionach. — Takiego miśka, patrzajcie, niedźwiedź jako malowany! Tego li pojmać nie trza, ino kiełbasy w sidła nakładziecie a wódki z pieprzem! Sam wlezie, hahaha!
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 24 wrz 2019, 23:16

Na pozwolenie ziomka jedynie pokiwał głową, niemo wygrażając palcem, że za taką przysługę będzie się musiał kiedyś odwdzięczyć. I tak oto załatwił wszystkie swoje sprawy na targowisku- klej, skóry i jedzenie na najbliższy czas.
No i gorzałka, bo jak to o suchym pysku siedzieć, nie?
Tymczasem śmieszki z młodzika, który właśnie zaszedł na stoisko Fredericka, zdawały się nie mieć końca. Przy wzmiance o "miśku", gruby krasnolud wbił spojrzenie jednego oka w czubki swoich butów i zarechotał, wtórując temu klepaniem się ciężkimi dłońmi po kolanach.
- RRRRrrrRRR! Raaawwrr!
Zaintonował, udając niedźwiedzia, a do oczu napłynęły mu łzy śmiechu. Skorzystał z okazji i spróbował chwycić zębami jedną z kiełbas, co to wisiały na jego szyi i rozszarpać.
- Dobra, he...hehehe...hehe, kurwełe, bo się nam jeszcze... hehe... obrazi chłopaczyna. Ooo chopie!- podjął, próbując złapać nieco powietrza- Ale korzystając z okazji, to ja żech jestem Baldwin Alarick, szewc. Słuchaj, chopie! A mój towarzysz to żech je Frederick. A resztę to Ci musi sam dopowiedzieć, bo ja już sędziwy, i tak jak mnie kukle tera swędzą, tak siły do mowy i brakować zaczyna! O!
Szczerze powiedziawszy, krasnoluda nie bardzo obeszło to, w jaki sposób wysławiał się Hamir. Byli ludzie wykształceni mniej lub bardziej, o różnym pochodzeniu czy wychowaniu, a on jako wytwórca butów i tak musiał umieć rozmawiać ze wszystkimi.
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 25 wrz 2019, 21:58

Hamir nie był może mistrzem rozpoznawania relacji, ale widać było na pierwszy rzut oka iż krasnoludy łączyła silna zażyłość. Ponadto byli oni istotami nader rozrywkowymi, śmiejącymi się ciągle i dowcipkującymi z niemal wszystkiego. Oczywiście chłopak starał się również świetnie bawić w ich towarzystwie, poniekąd nawet dowcip z Baldwinem-niedźwiedziem spodobał mu się, zwłaszcza, że ów podchwycił temat i zaczął nawet niedźwiedzia udawać. Chłopak wziął się pod boki i z pełnym uśmiechem oglądał jak krasnolud parodiuje zwierzę. Śmiało można było odnieść wrażenie, że ci dwaj mogliby być wspaniałymi kompanami do zabawy, nawet dla Hamira, który przecież tak trudno nawiązywał znajomości. Z drugiej strony napotkana dwójka zupełnie nie orientowała się w temacie, który tak na prawdę go interesował.
- Ja jestem Hamir. - wyjąkał w odpowiedzi na przedstawienie się. Niechcący zaznajomił się w Novigradzie z szewcem, kto by pomyślał. W każdym razie, kontynuował: - Jestem myśliwym, a także zajmuję się żywym inwentarzem w świcie sir Jerdala. Miło było was poznać, mam nadzieję że spotkamy się jeszcze kiedyś, a teraz wybaczcie, ale nie wiem jak długo mój pan zostanie jeszcze w Novigradzie, a korzystając z okazji, że się tu znalazłem, chciałbym cokolwiek rozejrzeć się po bazarze.
Jeżeli krasnoludy jakoś strasznie nie protestowałyby, Hamir pożegnał się z nimi kulturalnie i ruszył dalej rozglądać się za najbardziej interesującymi go towarami – czyli żywymi zwierzętami. Może znajdzie jakichś handlarzy końmi i wypatrzy u nich jakąś szczególnie cenną sztukę, którą należałoby sir Jerdalowi zarekomendować?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2019, 14:47

Frederick żywo zareagował na przedstawiającego się krasnoludom młodzieńca, najpierw marszcząc wydatne czoło, a potem uderzając się w nie otwartą dłonią. — Psiajucha, ja to żech jest stary cap! Chłopak łowczy jest, Baldwin, a tyś jest szewc na schwał! Słuchajta no, bo mię ze łba wyleciało. Pan też, panie łowczy! — Obszedł szynk, ciągnąc za sobą nadal chichoczącego do rozpuku ziomka i nachylił się konspiracyjnie do obu klientów. — Siedzę se wczoraj, wystawta sę, „Pod Pręgierzem”, piwo dudlam, nie wadzę nikomu, ać nachodzi mię kilku naszych. Co ja gadam, cała zgraja! I tak mię mówią, że oni to aże z Mahakamu ciągną, że ich pierdziel stary Brouver musem brał do Ochotniczego Hufca, tedy dali nogę w świat. A to bitne chopy, powiadam wam, idzie zoczyć, że im nie pierszyzną wojaczka! No, a tera nadstawiajta uszu, bo najlepsze. Nasze chopaki mahakamskie tako gadały, że tam, o, nad Pontarem to skarb leży. Monety bite jak talerze, brylanty, kamyki! Wszystko jeno zagrzebane w jakiej smoczej jamie, czeka tylko, aby się przednia drużyna skrzyknęła.
To mię spytują o jakich ochotników na mieście, aby naszych, Baldwinku, no i tego, no, łowczego! Widzita, oni może bitne chłopy, ale taki smok to li nie byle zaskroniec, tu trzeba chopa, co w dziczy się znajdzie, a i tego, szewca. Musem szewca na smoka! Przecie to nawet dziatwy wiedzo. Ba, toć sam żem słuchał, jak o dzielnym Kozojedzie z Hołopola śpiewaki prawiły! Jak się zapatrujesz na to, bracie? Kurważ kostka, taka kupa złota, przecie tego nie idzie na bitumy przeliczyć… Byśmy żyli lepiej jak te pryki na górze Carbon!
Po lśniących z podekscytowania jak dwa wypolerowane guziki oczach Fredericka można było wywnioskować, że relację zdawał całkiem poważnie. A jak na słusznego wieku krasnoluda przystało, nie ekscytował się byle czym, zupełnie jak ów niezbędny wyprawie szewc.
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 27 wrz 2019, 21:16

- Eee… - wyjąkał jedynie na niespodziewaną opowieść Fredericka, oczywiście zatrzymawszy się uprzednio. Z początku nie bardzo wiedział czy to przypadkiem nie jakiś kolejny żart i czy zaraz obaj krasnoludy nie padną sobie w ramiona roześmiani do rozpuku. To jednak nie następowało, a dodatkowo spojrzenie i zachowanie krasnoluda wskazywały, że opowiada on zupełnie bez cienie dowcipu.
Hamir może i słyszał historię o Kozojedzie, ale też czy aby przypadkiem na pewno można było ją traktować poważnie? Że niby rzeczywiście do pokonywania smoków potrzebni są szewcy? Jakoś nie był przesadnie przekonany.
- Smok powiadacie… - wyszeptał z pewnym zaciekawieniem, generalnie nie mając pojęcia co o tym myśleć. Nie uważał się za takiego znowu myśliwego, który umiałby upolować tak potężną bestię. Do tej pory zajmował się raczej zwierzyną płową, dzikami, ewentualnie jakąś drobnicą w stylu dzikich królików czy zajęcy. Chłopak pokręcił się niespokojnie na miejscu, przestępując z nogi na nogę.
- Ja tam na smokach się nie znam, ale posłuchać o tej wyprawie nie zaszkodzi. - wyjąkał, ale generalnie bez wielkiego entuzjazmu. Przede wszystkim, jeżeli miałby już rzeczywiście do nich dołączyć, to musiałby najpierw przyjrzeć się kim są i czy to aby przypadkiem nie zgraja obdartusów, z którymi przepadnie gdzieś w dziczy. A złoto? A bo to brakowało mu czegoś?
- Wiecie gdzie tę drużynę można spotkać, żeby cokolwiek rozmówić się z nimi? Może poszukam ich, posłucham co mają do powiedzenia...
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 28 wrz 2019, 13:35

Dokładnie wysłuchał opowieści swojego ziomka, choć należało przyznać, że na jej czas oblicze Baldwina zmieniło się niemal nie do poznania. Patrzał na kamrata bardzo poważnie, jakby słuchając nakazu sądowego, a jedyne zdrowe oko świdrowało Fredericka niczym szkło lunety utkwione w widnokręgu.
W każdym razie, mimo wielkiego entuzjazmu kamrata, złożył ręce na ramionach. Tak, ta opowieść z całą stanowczością kusiła hasłem "złoto"- i należało przyznać, że na samo to szewc wyraźnie się ożywił.
Tylko, do kurwy nędzy... smocza jama? Na prawdę? Że niby w całym zasranym Novigradzie nikt o tym nie słyszał, tylko kompania z Mahakamu? I to stamtąd niby ciągnęli? Przecież to wiało wierutną bzdurą oraz plotą. I nawet przykro mu było, że Frederick dał się aż tak zamroczyć.
Ale z drugiej strony, co jeśli by się rozmówić z tą kompanią oraz przekonać samemu o zasadności wyprawy? A co jeśli opowieść o smoku była po prostu strachem na wszelkiej maści szabrowników i złodziei, zaś na końcu wyprawy faktycznie czekały na nich nieodkryte dotąd bogactwa?
Ciężki wybór.
- Ooo chopie, ja żech jest sceptyczny co do tego. Niby gromko to wszystko brzmi i zachęca, ale żeby jaka smocza jaskinia pod Pontarem była, tom nie słyszał. I najchętniej sam bym posłuchał co te chopy mają tam do powiedzenia. Tyś ich widział oraz słuchał, to zaproś może paru do mnie pod strzechę, niech gościny zaznają, po flaszce przyniosą i na spokojnie to obgadamy, bo w sumie nogi świerzbią, ale głowa mówi, żeby rozsądnie dobierać koronę do korony. Pan, panie łowczy, skoroś już zaczął z nami przystawać, to zapraszam również. Tylko ostrzegam, jak przypadku pozostałych, trunka wpisowego i jaką zagrychę przynieść, bo zapasy moje jak pieniądze podatnika- są i ni mo. Hehe.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 30 wrz 2019, 22:19

Sceptyczny, sreptyczny! — żachnął się kramarz. — Co ty, Baldwinek, mię ode wiary odmawiasz? Mię? Kędy ja ci bzdury zadałem, ha? Ano, sam żem se w pierwszej chwyli umyślał: w kij pierdział z taką bajką, lulki jakieś, bumelanty mię robią w kozią rzyć, ale nynie powiadam, to nie takie lulki, nie bumelanty! Porządna kompania! Sproszę ich, jako gadasz, sam obaczysz! Oni juże mię dowiedli, że z nich nie byle otroki od cyca Bouverowi urwane. Ukatrupili samotrzeć jakiego ornetopyla na gościńcu za Wyzimą, a i tę, no, kociozmorę! Po łapie ususzonej każdy przy troku nosi, obaczysz paskudztwo, niedowiarku.
Tylko tę kaneczkę… — zniżył głos, łypiąc konspiracyjnie to na starego druha, to na nowozapoznanego młodzieńca. — To dobrze a szparko gdzie schowaj. Niechaj nas czeka. — Mrugnął. — Wczoraj żem ze nimi po antałku na łeb wydoił, a tym mało! Takie chopy. No, ale nie na marno. Poznał żem się na nich, a li wiesz ty, że ja się znam na braciach jako mało kto. Jak tamci gadają, że we jamie smok najdziesz, to smoka najdziesz we jamie. A na czym smoki siedzą, hę? Na skarbach! Na skarbach, jako kwoka na jajach!
Wyraźnie ukontentowany z logiki wyłożonych ziomkowi argumentów, Frederick wrócił za ladę stoiska, opierając się o nią łapskami wielkimi jak pokrywy garnców. — Zajdę do Dieterego, jak zwinę interes, pewno ich jeszcze nastanę. Widzim się wieczorem, Baldwinku, z fartem!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 01 paź 2019, 0:48

Nie wchodził w dalsze dyskusje ze swoim ziomkiem, wszak nie było już większego sensu rozdrapywać sprawy. Przyjdą Ci rzekomi goście z Mahakamu, to i on chętnie posłucha. Póki co, miał na głowie dużo poważniejsze problemy. Buty do uszycia, sztuk dwie pary na za cztery dni. Nie taka prosta sprawa, chciałoby się rzec, ale w sumie to sam taki termin ustalił.
Z drugiej strony jednak, czy nie ostrzegł tamtych, że może dojść do opóźnienia? Albo, że nie zawsze z dnia na dzień jest czas żeby robić? Chyba tak. Pytanie tylko, czy ta cholerna wyprawa pod Pontar nie potrwa zbyt długo, a jeśli potrwa, to czy nie byłoby rozsądnie zabrać ze sobą narzędzi. co by w wolnej chwili podłubać? Bo i taką opcję brał pod uwagę, że jednak da się w to wciągnąć.

Oj kurwa, Baldwin! Co ty robisz! Pomyślał z bólem gdzieś na dnie serca, zabierając ze sobą kankę z trunkiem oraz nowo nabyty specyfik pod klej szewski. Jeszcze tego mu brakowało, by na nadchodzące lata pakować się w grube eskapady na jakieś smoki, kiedy tutaj robota na warsztacie, podatki srogie nadchodzą, a chuj jeden wie jakie jutro potencjalna opatrzność zechce namalować. Popierdoliło, no!
Skinął na pożegnanie zarówno Frederickowi, jak i nowo poznanemu łowcy, a następnie oddalając się chyboczącym krokiem, krzyknął jeszcze na odchodne:
- Jakby który chciał pod strzechą zasnąć, to niechże siennik weźmie, bo barłóg tylko jeden mnie się ostał! Hej!
A potem ruszył w stronę domu.

Miał sporo do nadgonienia.
Ilość słów: 0

Hamir
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 11 wrz 2019, 22:45
Miano: Hamir
Zdrowie: Zdrowy

Re: Plac bazarowy

Post autor: Hamir » 01 paź 2019, 21:09

Chłopak nie za bardzo planował brać udział w jakichś nocnych pijatykach, dlatego też próbował się dowiedzieć gdzie można samemu odwiedzić te wspomniane krasnoludy, by być może przy okazji zobaczyć też ich ekwipunek i móc lepiej zdecydować czy zawiązać z nimi współpracę. Okazało się jednak, że można ich spotkać jedynie na wieczornym spotkaniu u Baldwina. Frederick, tak czy inaczej wydawał się być bardzo przekonujący, jeżeli chodzi o profesjonalizm grupy śmiałków.
- Dzięki za zaproszenie, zajdę do was wieczorem. - wyjąkał, chociaż sam dobrze nie wiedział, czy jest mu to potrzebne. W każdym razie pożegnał się z krasnoludami i pogrążony w myślach ruszył dalej przez bazar. Przybył tu w zupełnie innym celu, ale jak widać nie umiał się ani trochę odnaleźć w wielkomiejskim zgiełku, przez co skończył rozmawiając z szewcem. Dzień był jednak jeszcze młody i postanowił pokręcić się jeszcze więcej na bazarze, by wreszcie dotrzeć do jakiegoś miejsca, gdzie handlowało się żywcem. Niekoniecznie chciał robić tam zakupy – radość sprawiało mu już samo oglądanie zwierzyny, a może tez i coś ciekawszego by wypatrzył? Podrapał po piersi Ogryzka i ruszył dalej w bazar.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 27 gru 2019, 0:19

Wyplątawszy się z gąszczu „Dziewiarskich”, „Przędniczych”, „Konopnych”, „Włókienniczych” i meandrów innych, bezimiennych uliczek, krasnolud po długim błądzeniu trafił w końcu pod wrota otchłani fiskalnego piekła zwanego „IV Urzędem Podatkowym Wolnego Miasta Novigrad”, dzierżąc pod pachą wyświechtane archiwalia wszystkich swych grzeszków, których przynajmniej połowy zapewne nie był nawet świadom.
Piekło prezentowało się niepozornie. Wąska, strzelista, trzypiętrowa kamieniczka stała wciśnięta między dwa inne budynki, jak wypisz-wymaluj, kołek w rzyć. Odmalowane na zielono drzwi oraz klomby kwiatów przy schodkach nadawałyby jej pewnie mylące wrażenie wcale zadbanego domostwa albo zbioru czynszówek, jakich pełno było w okolicy, gdyby nie przybita do fasady tabliczka opatrzona stosownym epitafium dla wszystkich, którzy przekraczali próg owego przybytku nędzy i rozpaczy. Oraz gdyby nie czuwający u drzwi cerber, sztuk jeden, umundurowany jeno odrobinę lepiej od miejskiej straży i bez wątpienia spełniający funkcję czysto dekoracyjną, bo zarówno Baldwin, jak i reszta petentów przewijających się przez wejście nie zostało zaszczyconych nawet spojrzeniem.
Wnętrze to było to, co gasiło resztki nadziei.
W przestronnym pomieszczeniu, w przypominających przegrody dla koni, okratowanych drewnem kantorkach otaczających ze wszystkich stron wychodzącego z wąskiego holu gościa zasiadała ponura czereda białych czepeczków, wyłysiałych głów, połyskujących szlifowanymi kryształkami okularów i poplamionych inkaustem dłoni. Skrobiąc, licząc, sortując stosy pergaminu i mamrocząc pod nosami, poszczególne trybiki machiny podnosiły wzrok tylko po to, by posłać któremuś ze sterczących przy okienkach interesantów bazyliszkowe spojrzenie.
Wszystkie stanowiska opatrzone były enigmatycznymi numerami — od pierwszego do dwunastego — i wszystkie bez wyjątku oblegały wijące się między pojedynczymi ławeczkami oraz elementami wystroju ogonki kolejek. Wszystkie, poza jednym, usytuowanym po prawej stronie i na samym brzegu, przy którym brakowało zarówno numeracji, jak i przynajmniej tuzina zniecierpliwionych petentów.
Ilość słów: 0

Crux
Awatar użytkownika
Posty: 109
Rejestracja: 17 sie 2019, 22:00
Miano: Baldwin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac bazarowy

Post autor: Crux » 27 gru 2019, 20:38

Warto na chwilę uciąć i dodać w tym miejscu, że powodów by nie chcieć iść do urzędu, było da Baldwina znacznie więcej.
Po pierwsze, budynek ten znajdował się zdecydowanie dalej niż zwykle wynosił pokonywany przez krasnoluda dzienny dystans. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Po drugie, warto przypomnieć, iż szewc od paru ładnych już lat posługiwał się tylko jednym okiem. Przykra była to rzecz, związana głównie z ciężką chorobą na jaką zapadł krasnolud, a której wyleczenie cyrulik ewidentnie pokpił. Tak uważał Baldwin. W każdym razie, drugie oko choć względnie całe, również utraciło część dawnego blasku, którego brak był dosyć równoznaczny z pogorszeniem wzroku. O ile nie miał problemu ze znajdowaniem narzędzi w warsztacie, (wszak zwykle odkładał wszystko na miejsce, dzięki czemu wiedział gdzie co jest) to kluczenie między starymi zabudowaniami, kamieniczkami, domkami, straganami za pomocą krętych ulic doprowadzało rzemieślnika do...
Tak, do szewskiej pasji.

Patrzysz, widzisz w oddali ósemkę. Podchodzisz bliżej, a tu chuj- okazuje się, że jednak dziewiątka, bo oko cię okłamało i rozmazało obraz, przez co dolny ogonek cyfry wyglądał na pełne obło. Wypatrujesz zielonej kamienicy, ale takich oczywiście od nasrania, więc pytasz przechodzących tam i ówdzie mieszkańców jak trafić.
Jeden Cię zwyzywa od nieludzi, drugi nawet nie zwróci na Cię uwagi, trzeci podrapie się po głowie, a dopiero czwarty udzieli jakiejś informacji, przy okazji samemu pytając czy nie masz może przy sobie jakiegoś złota i czy nie chciałbyś poruchać gdzie ani na to pora, ani humor, ani zasobność sakiewki.

No i szedł tak objuczony dokumentami, jak największy frajer na tym padole, błądząc, szukając oraz ciągając za język różnych Novigradczyków w nadziei na dotarcie do celu. Sytuacja sama dosyć klarownie podkreślała, iż Baldwin nieczęsto bywał w przybytku jakim była skarbówka.
Ciecia przy wejściu minął na szybko, artykułując jedynie pod nosem prędkie "dzień dobry" bez choćby spojrzenia w stronę trepa.
I tak jak podejrzewał, wnętrze nie napawało nadzieją.
Wręcz przeciwnie- jak zwykle trafił prosto do piekła. Ach, ciężki losie! No czemu! No czemuś tak pokarał biednego Baldwina!
Sytuacja w izbie była o tyle kłopotliwa, że większość zebranych (a właściwie stłoczonych jak bydło) obywateli przewyższała wzrostem szewca, przez co chwilę zajęło mu dojście gdzie, co, jak i dlaczego. I nawet pozbawione kolejki okienko będące gdzieś na skraju nie brzmiało zachęcająco, bo oznaczało albo "informację", w której niczego nie można się dowiedzieć, albo że pracownik ma aktualnie przerwę- w razie mimowolnej wizyty, to drugie najczęściej wieszczyło rzekę obelg ze strony urzędnika. Trochę zakłopotany, a już na pewno ewidentnie zagubiony krasnal postanowił jednak, że zajdzie do oczywiście pustego stanowiska. Przynajmniej może zdoła się dowiedzieć gdzie ma dalej iść.
I tak podszedłszy, chrząknął:
- Um... Dzień dobry. Baldwin Alarick. Um... Byłem zgłosić się miałem w najbliższym czasie. Na jakie stanowisko na rozliczenie działalności?- Na poparcie słów, ułożył na biurku wezwanie od niejakiego Openheimera.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac bazarowy

Post autor: Dziki Gon » 29 gru 2019, 0:10

Formularz! — szczeknął gdzieś z głębi kantorka suchy, beznamiętny głos wyprany sukcesywnie z człowieczeństwa, aż jedyną jego oznaką, jaka się ostała, była mieszanina znudzenia i frustracji. Dopiero po dłuższej chwili, której Baldwin potrzebował, by zorientować się, że nie miał pojęcia, o jaki formularz się rozchodziło, a źródło głosu, by pogodzić się z koniecznością rozwinięcia enigmatycznej wskazówki, za okratowaną przegrodą rozległo się pełne udręki westchnienie.
Zaszurało przeciągnięte po drewnianej posadzce krzesło i przy kapkę za wysokim dla krasnoluda kontuarze pojawiła się kobieta w prostym, białym czepku skrywającym skrzętnie włosy na głowie oraz znacznie mniej prostym, ciężkim makijażu skrywającym resztki rysów twarzy. Obrzuciła petenta mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, podsuniętego pod okienko wezwania nawet nim nie zaszczycając.
Formularz — powtórzyła. — „A jeden jeden”. Stanowisko osiem.
Szybkie omiecenie pomieszczenia wzrokiem — nawet mętnym i jednookim — wystarczyło, by rozwiać wątłe nadzieje na to, że wskazówka tyczyła się jednego z mniej obleganych kantorków. Którykolwiek by to nie było, a określenie tego krótkowzrocznemu rzemieślnikowi ponad głowami pozostałych interesantów przychodziło z niebywałym trudem, wszystkie miały jeden wspólny mianownik: kolejkę.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław