Re: Bank Giancardich
: 14 sie 2019, 1:35
autor: Dziki Gon
— Sprowadza szafiry — powtórzył Flatau. — Rozumiem, że mówimy o bezpośredniej ekspozycji na surowiec? — Konrad odwrócił się od fasady, przeszedł w te i wewte, rozmyślając na głos. — Jeżeli skupuje, by sprzedawać potem konfratrom, albo nie ma pojęcia o handlu, albo posiada w tym cel inny niż zysk, co samo w sobie jest już podejrzane i cuchnie na kilometr. Widzisz, rynek kamieni szlachetnych słabo stoi po Drugiej Nilfgaardzkiej. Z powodu nasycenia. Migrujący uchodźcy wymieniali dorobki całego życia na kamienie — wyjaśnił jej pokrótce, choć nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to kolejny retoryczny wtręt służący uporządkowaniu monologu. Zignorował nawet jej złośliwość, ale było w tej konradowej obojętności coś, co dobrze rokowało jej sprawie z czarodziejem. Mianowicie, Flatau po raz pierwszy od momentu, w którym go poznała, wydawał się być czymś szczerze zainteresowany. — A jeśli, pewnie, prawdopodobnie, potencjalnie, pompuje też forsę w terminowe kontrakty i akcje przy obecnej koniunkturze, to też nie z pobożnym życzeniem, żeby chociaż mu się zwróciło. Słup? Pralnia? Ha. — Mężczyzna pokiwał głową. Albo jej się zdawało, albo dostrzegła u niego przez moment cień uśmiechu. Gdy skończył mówić, obejrzał się na Alsvid, jakby nieco zaskoczony jej obecnością.
— Pora się rozejść. Jako przejaw dobrej woli… Pana Florenta, dostałaś dzisiaj palec. Całą rękę, otrzymasz, wybacz kiepski dowcip, w zamian za rękę. A potem może i głowę. Swojego czarownika. Kto wie. To chyba uczciwy barter? — Nie czekając odpowiedzi, z miejsca powiedział jej co dalej. — Na razie jesteś wolna. Zrób z tym, co uważasz. Byle bez wódy, dziwek ani prochów. To znaczy nie na widoku, jako przyszła Pani Florentowa musisz się prezentować. Jeżeli czegoś ci trzeba, przyjdziesz z tym do mnie albo dasz znać przez Ivana, jeśli nie zastaniesz mnie osobiście.— Z tego, co pamiętała, wymienionym przez Flatau imieniem, godnym raczej właściciela taniego, rodzinnego burdeliku na Przedmieściach, pieczętował się pewien stary Riv, pełniący w „Szlaku” dalece bardziej prestiżową funkcję przełożonego wykidajłów. — Coś jeszcze? Jeśli nie, to pozwolę sobie przeprosić, odrobinę się spieszę. — Zbierający się do odejścia w kierunku na Wielką Szpicę Flatau, zatrzymał się w pół kroku, przypomniawszy sobie o czymś i z wolna odwracając samym półprofilem do cudzoziemki. — Słuchaj, nie wiesz może co to takiego „Rissberg”?
Re: Bank Giancardich
: 15 sie 2019, 0:56
autor: Catriona
—
Palec, rękę, głowę… i krótką smycz u szyi. — Uśmiechnęła się krzywo, lecz pozwoliła sobie udzielić na to retoryczne pytanie szczerej odpowiedzi. —
Najlepszy prezent ślubny, jaki mogłaby sobie wymarzyć dziewczyna. Do tego uczciwy, zgadzam się. Chcę jednak poznać wszystkie warunki tej wymiany. Bez niedomówień, bez niejasności. Po żadnej ze stron. Wpadnij mi je przedłożyć, kiedy wrócisz do Szlaku. Albo lepiej, niech on zrobi to sam.
Przeprosiła kompana wspaniałomyślnie i sama ruszyła w przeciwną stronę, lecz ostatnie, rzucone na odchodne zapytanie sprawiło, że przystanęła w pół kroku. A wręcz zmarła. Spojrzała na Konrada przelotnie przez ramię, w pierwszej chwili chcąc odpowiedzieć pytaniem na pytanie.
Później. Wystarczy nostalgii i trwogi, jak na ten jeden dzień.
—
Wiem — odparła krótko. —
Twierdza czarodziejów. Fabryka. Nie byłam tam, poszczęściło mi się. Znałam jednak kogoś, kto był.
Odwróciła się i obrała najkrótszą drogę powrotną do
Jedwabnego Szlaku.