Wielka Manufaktura

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:05

Obrazek Wielka Manufaktura dorobiła się swego przezwiska — „Kobyła” — nie bez kozery. Nie bez kozery nazywa się ją też „Wielką”. Największy od Zatoki Praksedy po ten brzeg Jarugi konglomerat zakładów rzemieślniczych produkuje w Novigradzie niemal wszystkie wyroby, jakie dostać można w swe ręce na rynkach i jarmarkach Północnych Królestw: ceramikę i porcelanę, sukna, tkaniny, skóry, artykuły żelazne, odlewy, kafle, heblowane drewna, wyroby złotnicze, sztukaterie... Manufaktura tętni życiem, szczęka, bucha, dzwoni i pluje iskrami dzień i noc, by nadążyć za rosnącym zapotrzebowaniem mieszkańców Novigradu oraz ościennych królestw. Warunki roboty są niejednokroć parszywe, harówka wyciskająca siódme poty z mięśni, a płaca marna, ale nigdy nie brak tam rąk do pracy ani ludzi dość zdesperowanych, by za kilka kopperów naciągać sobie grzbiet, dorzucając węgla do olbrzymich pieców czy rozłupując młotami kruszce. Novigradzki rynek nie patrzy na wzrost ani kształt uszu, w kuźniach nierzadko widać tedy urabiających się krasnoludów lub półelfki i kwarteronki za krosnami.
W cieniu kamiennych manufaktur swoją enklawę odnaleźli również rozmaitej maści rzemieślnicy unikający przepadnięcia w morzu i rozliczności towarów oferowanych na miejskich targowiskach. Czy to trzeba oszlifowania ostrza, czy wykucia całkiem nowej broni, haftu na wamsie, koronek dla panny lub nowych podków dla konia — szukać lza wśród manufaktur. Zaprzęgnięte w czasie wojny do wytwarzania zasobów militarnych cechy po nastaniu pokoju zaczęły rozkwitać, zapewniając miejsce pracy każdemu rodzajowi fachowca z parą zdolnych rąk: bednarzom, brązownikom, bursztynnikom i jubilerom, cieślom, stolarzom, dekarzom, rzeźnikom na jatkach, dziewarzom oraz tkaczom, kowalom i miecznikom... Dzięki nim w dzielnicy rzemieślniczej zdobyć można niemal wszystko — tak długo, jak długo starcza na to sakiewki.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 07 kwie 2018, 23:41

Wychodząc od Bergamuta, uśmiechnęła się słabo na pusty plac przed budynkiem. Dobrze, że ubrałam opończę, pomyślała przytulając wraz ze skrawkiem ciemnobrązowego materiału, skrzyżowane na piersiach ręce. Mimo, że poniekąd przyzwyczaiła się do temperatur schodzących poniżej poziomu wygody, po Blathe w tej części kontynentu, można było oczekiwać czegoś więcej.

Puszyste baranki zamknięte w okowach następnej nocy, zostały zastąpione miarowym krokiem mnogości stóp, powoli wypełniającej i tak żywą przestrzeń Bazaru Zachodniego. Tam, gdzie wydeptane uliczki przyglądały się pruderii błota w ściśniętych ze sobą kamienicach i bramach, słońce miało zaledwie zajrzeć w kieszenie ludzkiej i nieludzkiej gromady, oświetlając przez resztę dnia omszałe dachy. Ledwie kur zapiał, a to wszelkie, ciekawskie, chytre i sprytne mrowie zabrało się do wypełniania żył tętniących porannym handlem.

Nie wstępowała na plac od razu. Przeszła uliczkami, mijając paletę postaci. Na skrzyżowaniu dróg, po których przekroczeniu byłaby już na miejscu, zderzyła się z jakimś berbeciem. Odruchowo chwyciła go za łokieć, a ten zachwiał się na nierówno postawionych nogach. Koniec końców ustał. Żałowała później, że nie dała mu się wywrócić prosto w mętną kałużę.

Manufaktura chyba nigdy nie spała. Chociaż widocznym elementem poranka był przemilczany prawie marazm rzemieślników, dało się już słyszeć okrzyki zagrzewające co niektórych do ruszenia własnych rzyci. Według szacunków Orlaith, odnalezienie rzeczonego Gorma nie powinno być kwestią arcytrudną. Wystarczyło bowiem poszukać wzrokiem farbowanych płócien, wywleczonych na wierzch tkanin lub prawie gotowych skór. Szła zatem za głosem rozsądku, ale po trosze też przypadku.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 09 kwie 2018, 10:00

Być może się spóźniła.
Spóźniła, by dostrzec, jak zamarłe na czas krótkiego odpoczynku zakłady rzemieślnicze, budzą się do życia na długo przed pierwszymi promieniami słońca. A może po prostu miejsce to nie spało nigdy. Kiedy panna de Eldingaar sunęła przez Bazar Zachodni, mogła już zauważyć bijące z kominów kłęby dymu, okrywające cały pobliski obszar miękkim, bladoszarym posłaniem. Okolica, choć definitywnie rozbudzona już do życia i rozpoczęcia kolejnego, mozolnego dnia pracy, była zupełnie milcząca. Odgłosy nocnych, czteronożnych łowców gdzieś ucichły, w całości oddając scenę porannemu recitalowi rannych ptaków, którym bynajmniej niespieszno było do uraczenia występem ludzi zwleczonych z łóżek z sobie tylko znanych powodów. Jedynie odgłosy wytartych obcasów i rozczłapanych pantofli o zroszony poranną rosą bruk uświadamiał przechodnia, że napotkani na drodze mieszkańcy Novigradu nie byli tylko umykającymi jutrzence nocnymi marami.
No, może nie tylko odgłosy świadczyły o ich fizyczności. Przekonać się o tym miała sama Orlaith, która, myślami zapewne już oddająca się uciesze zakupów, zderzyła się z jakimś brzdącem. Choć w pierwszej chwili starała się złapać go za cokolwiek się dało, by uchronić go przed upadkiem, pod smukłymi palcami poczuła jedynie umykający jej, kiepski jakościowo materiał. W następnej chwili dziecko wyrżnęło jak długie w kałużę, spełniając jednako pojawiające się gdzieś w umyśle czarodziejki życzenie. Berbeć zasmarkał nosem, a podniósłszy się, nazwał ją tak brzydko, jak tylko potrafił i pobiegł przed siebie.
Nie ulegało wątpliwości, że kobieta znalazła się we właściwym miejscu. Poszukiwania mogły się jednak okazać dużo bardziej żmudne, niż dałoby się przewidzieć wcześniej. Wielka Kobyła wyrastała bowiem z novigradzkich chodników wieloma manufakturami, z każdej biło teraz światło, a wszystkie, jak jedna, wyglądały niemalże identycznie. Jedynie szyldy zwieszające się nad wejściami sugerowały, jakie wyroby powstawały w tym konkretnym budynku.
Pozostawała jeszcze kwestia samego Gorma. Jan Bergamut, czy to przez wzgląd na nagle przerwaną drzemkę, czy raczej na typową dla niego nieskładność wypowiedzi i roztrzepanie (przynajmniej, kiedy przychodziło mu rozmawiać z lokatorką), nie wspomniał czarodziejce, jakim fachem trudnił się jego znajomy. Przez wzgląd na to, że Orlaith nie raz, nie dwa przeglądała jego zapiski, mogła ustalić, że zajmował się on głównie transportem tkanin, toteż jej pierwsza myśl mogła być wcale nie taka najgorsza.
Dostanie się do którejkolwiek z manufaktur prawdopodobnie nie należało do łatwych zadań, jako że wszystkie drzwi były zamknięte. Jak miało się okazać — nie na długo. Dziewczę mogło usłyszeć skrzypnięcie zawiasów, po czym z wnętrza jednego z najbliższych budynków wytoczyła się złożona z przedstawicieli wszelkich ras gromada.
Nad wejściem wisiał nieoświetlony, ledwie widoczny o tej porze dnia szyld, ukazujący rozwijane sukno.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 11 kwie 2018, 0:28

Przechadzała się między alejkami spacerowym krokiem, z dziecięcą ciekawością obserwując szyldy, którymi być może w tym momencie nie była aż tak zainteresowana. Cokolwiek o niej nie powiedzieć, lubiła i przywiązywała wagę do detali. Każdy szczegół odnajdywał swoje unikalne odzwierciedlenie — czy to we śnie lub na jawie. Albrecht widział w niej kobietę upartą, wspominał o tym nawet kiedy widzieli się po raz ostatni. Tak naprawdę nie chciała, aby cokolwiek mogło ją ominąć.

Omijało.

Minęła skaczących w pocie czoła plumbariuszów, śliczny, rzeźbiony zdobieniami domek syncerza obok zakładu stolarskiego, przetaczającego pusty jeszcze towar bednarza i wielu innych — zbrojczych i cywilnych, rasowo różnorakich rzemieślników z różnych cechów. Jeden taki szyld sklepowy przykuł uwagę Orlaith. Poprawiwszy kaptur opończy, ułożony równo na ramionach, zdecydowała się porozmawiać z właścicielem. Zignorowała grupę pracowników, którzy właśnie wyszli, przeszkadzając jej w płynności porannego spaceru. Wolała raczej rozmówić się z właścicielem lub kimkolwiek, kogo zastanie w środku. A co jeśli wśród nich był ten Gorm? Nic nie zyska, ale też nie straci.

Zdecydowała się wejść, kiedy nadarzy się ku temu okazja.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 13 kwie 2018, 12:13

Uderzył ją specyficzny zapach, choć zapewne smród byłby znacznie trafniejszym określeniem w tej sytuacji. Odór spoconej skóry, nie tylko ludzkiej, zmieszany z wonią chemikaliów, tworzył iście drażniąco — mdlącą mieszankę. Wąski korytarz, w którym się znalazła, pogrążony był w półmroku, a długie, biegnące naprzód ściany, poprzetykały spore ilości drzwi, szczelnie zamkniętych. Hol był całkowicie pusty, co mogło dziwić, wziąwszy pod uwagę, że czarodziejka znalazła się w jednej z najbardziej zapracowanych, novigradzkich faktorii.
Na końcu korytarza znajdowały się schody w dół. Z poniższego poziomu docierała doń nie tylko łuna światła, ale i bezkształtny hałas. Odgłosy napędzanych maszyn, pomrukiwań, szuranie... To wszystko składało się na harmider, z którego nie sposób było wyłowić poszczególnych dźwięków. Do czasu, kiedy na schodach dało się słyszeć pobrzękiwanie cienkiego metalu, możliwie kluczy, któremu zawtórowało ciężkie i głuche bębnienie buciorów.
Pierwsza wyłoniła się głowa, niemal w całości pokryta ciemnymi kudłami, od czubka głowy po okolice ust. Twarde rysy twarzy zdradzały przynależność do rasy krasnoludzkiej. Później kobieta mogła dostrzec krępą posturę niewysokiej postaci, przyodzianą jedynie w rozpiętą, skórzaną kamizelę, narzuconą na zaokrąglone od ciężkiej pracy ramiona i krótkie nogawice. Krasnolud, zauważywszy osobę Orlaith, zatrzymał się gwałtownie, a krzyżując potężne ramiona na piersi, zadzwonił raz jeszcze kluczami, zderzając je ze spoconym torsem.
Jak się pani tu dostała? — huknął basem na przywitanie. — Tutaj nie wolno wchodzić! Chyba, że jest się pracownikiem, ale na taką to ty mi nie wyglądasz! — Ryknął śmiechem, po czym ruszył w jej kierunku. Machnąwszy wielkimi dłońmi, niczym na gęsi, zawołał raz jeszcze, tym razem znacznie bardziej stanowczo. — Jazda, ale już!
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 14 kwie 2018, 13:57

Kaptur, który chyba dla niepoznaki założyła sobie na ciemię, powoli zsuwał się po jej śliskich włosach, aż w końcu nie opadł zupełnie na ramiona. Poprawiła go, jak miała w zwyczaju, kiedy przekraczała próg pracowni. W tymże progu, rzuciła ostatnie spojrzeniem przez ramię, żeby odprowadzić wzrokiem ominiętych robotników. Zdaje się, że w ich zaspanych jeszcze umysłach i żyłach, płynęła pieśń o słodkim miodzie, który gorliwie spożywali zeszłej nocy, aż do nieprzespanego świtu.

Już od progu uderzył w nią smród. Ciepły, bowiem zwykle taki tylko dosięgał człeczych nozdrzy, smród. Pracy, potu i oczywiście efektów zmieszanych ze sobą ludzkich, nieludzkich i zwierzęcych agregacji. Nie spodziewała się wonnych olejków, ani motylków fruwających nad ciężkimi zwałami skór, ale mimo to musiała chwilę przystanąć. Ruszyła dalej, przez chudy korytarz, pozostawiając na twarzy wyraz lekkiego zastanowienia i koncentracji. Starała się skupić na tyle, aby dosłyszeć coś z mijanych drzwi, jednak nie one były jej celem, w tamtej chwili. Słysząc wydobywający się z ostatniego pomieszczenia — a raczej z buchającego odorem otchłani poziomu niżej — odgłosy trudne teraz do jednoznacznego określenia, postanowiła zatopić się w tę cuchnącą głębinę. Czuła, że zapach przylega do jej ciała, osiada na ubraniach i skórze, ścierając z niej pieczołowicie nakładane pachnidła. Użyteczność ponad wygodę, jak mawiał pewien przewrotny człowiek.

Przystanęła również wtedy, gdy z pieczary dolnego piętra wyłoniła się owłosiona postać. Pierwej zwolniła kroku, dopiero po chwili całkowicie się zatrzymała, poprawiając zapamiętale, ciemnobrązowy kaptur opończy. Jeszcze z daleka zdążyła się mu przyjrzeć, kiedy wzrok obejmował całą postać. Zareagowała swobodnym uniesieniem kącików ust, dopiero po tym jak zabrał głos. O dziwo nie był to grymas wymuszony czy zmieszany z obrzydzeniem.

Drzwiami. — odparła mu uśmiechem, który odbijał się od poszarzałych teraz oczu. — Nie powiem, że zmyliłam drogę, chociaż może się i tak okazać. — Zanim zdążył jej przerwać, kontynuowała swobodnie. — Szukam Gorma, posłał mnie Jan Bergamut. — dodała, igrając nieco tym ostatnim. Nikt jej przecież nie posłał.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 20 kwie 2018, 17:23

Mimo srogiego wyrazu twarzy, na której wypisywała się krasnoludzka, mrukliwa natura, mężczyzna podparł się pod boki i zawył gromkim śmiechem, kiedy kobieta udzieliła mu zabawnej odpowiedzi. Przez krótką chwilę czarodziejka mogła przypuszczać, że może i nawet coś ugra na tej wymianie zdań, przekonując do siebie robotnika. Naraz jednak jego lico spochmurniało na powrót. Zmarszczone czoło i pochrząkiwanie mogły sugerować tylko tyle, że czas na żarty dobiegał końca. Zapewne bezpowrotnie.
Podobasz mi się — rzucił, niby od niechcenia. Nie wiedzieć, czy miał tu na myśli jej sposób bycia, czy może jednak chciał zasugerować coś więcej. — Mimo wszystko, tu się jednak pracuje i nie ma tu miejsca na jakąkolwiek prywatę. Na spotkania towarzyskie trzeba się umawiać poza godzinami pracy. — Zabrzdękolił kluczami, kolejny raz krzyżując wielkie łapy na klatce piersiowej. — Tu masz jednak szczęście, bo Gorm zaczyna zmianę dopiero za godzinę, więc niedługo pewnie przylezie. Jak ci się będzie chciało, możesz na niego zaczekać na zewnątrz i pogadać, zanim weźmie się do pracy. A teraz już mi, zmykaj! — Kolejny raz wykonał znajomy już kobiecie gest. W połączeniu z wypowiedzianymi słowami wydawać by się mogło, jakoby traktował Orlaith niczym nieopierzoną podlotkę, jak w gruncie rzeczy prawdopodobnie było. Widoczna na pierwszy rzut oka, sugerując się aparycją, różnica wieku, mimowolnie budziła w krasnoludzie ojcowską surowość.
I możesz powiedzieć temu staremu skurczybykowi, Bergamutowi — zaczął, przystępując do jednych z wielu drzwi, począwszy poszukiwania odpowiedniego klucza, by je otworzyć — że jeżeli chce coś załatwić "na już", to niech następnym razem kopsnie tu te swoje szanowne cztery litery!
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 20 kwie 2018, 22:18

Dopóki nie przedstawił się jako Gorm, jego podobanie było dla niej zwykłym przekazem semantycznym. Bodźcem między mową, wzrokiem, zapachem i doznaniami słuchowymi, które znaczyły tyle co wzorzec przywitania, pożegnania i wyraźnego „nie chcemy cię tutaj”. Tenże przelotny impuls podobania trwał tyle, ile sobie założyli we własnych trajektoriach myśli. Poznany przelotem brodacz mógł wcale nie być, co się później okazało, poszukiwanym przez nią indywiduum.
Załączyć imienne pozdrowienia? — zapytała, raczej na odchodne, próbując wyciągnąć od krasnoluda być może zbędną informację na temat jego personaliów. Była pewna, że dostanie raczej chamską odzywkę, cuchnącą ciszę lub niewyraźne zdanie rzucone mimochodem, które i tak na nic się nie przyda.

Wyszłaby z warsztatu nawet, gdy zaproponowałby jej pozostanie w środku. Przesuwając się tym samym korytarzem aż do wyjścia nie oglądała się ani na boki, ani za siebie. Powietrze na zewnątrz było tylko odrobinę przyjemniejsze niż to w pracowni. Czuła jak przeszłe smrodem skór warstwy odzienia odklejają się mozolnie od jej skóry. Z wyraźną ulgą uniosła i opuściła ramiona, przyglądając się zmienionej przestrzeni manufaktury. Ludzi przybywało, co wcale ją nie dziwiło. W powietrzu płynęło coraz więcej przekleństw, które można było wyszczególnić spośród spodziewanego gwaru. Domyślając się, że godzina to jeszcze sporo czasu, Orlaith rozejrzała się za piecami pracowni hutniczych i warsztatów takich, które oferowałyby jej gotowe wyroby metalowe.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 22 kwie 2018, 23:13

Słońce rozgoniło już mroki nocy, rzucając przyjemną poświatę na okoliczne domostwa i faktorie. Zarumienione dachy witały budzący się dzień, wyrzucając z kominów kłęby dymu, natychmiast rozganiane przez chłodny, wiosenny wiatr. Nie umilał on bynajmniej porannych przechadzek, wdzierając się tu i ówdzie, szarpiąc płaszcze i plącząc czupryny. Również Orlaith mogła poczuć na własnej skórze, jak narzucona na ramiona opończa załomotała w dzikim tańcu, a wzrok przysłoniła na moment gęstwina ciemnych włosów. Uporawszy się z niesfornymi puklami, czarodziejka zauważyła coś, co musiało zwrócić jej uwagę.
Szarość miasta, przepasana to tu, to tam wstęgami przeciskającego się między budynkami słońca, ożyła nagle. Oto jeden samotny, barwny akcent wywrócił monotonną scenerię do góry nogami. Majaczący gdzieś na horyzoncie najbliższej alejki czerwony punkt powiększał się znacznie z każdym momentem, który zabiegani jeszcze moment wcześniej ludzie spędzali na wpatrywaniu się w szkarłatną postać. Niektórzy tylko zwalniali, inni — zamierali w bezruchu.
Czarne, drobne buciki uderzały obcasami po zroszonej alejce, odbijając się niejako echem od okolicznych okiennic. Smukłe, odsłonięte łydki prężyły się ku górze, dając pojęcie, jak długiej nogi musiały być częścią. Kolana rozbudzały wyobraźnię męskiej części widowni (i zapewne licznych przedstawicielek tej drugiej), to wyłaniając się, to znów znikając pod ciemną tkaniną lekkiej sukienki. Narzucony na nią szkarłatny płaszcz spięty był czarnym, skórzanym paskiem na wysokości niespotykanie wręcz wąskiej talii. Powyżej zaś widoczne było wyraźne zakrzywienie, sugerujące to, co zakryte dla wścibskich oczu. Na ramiona opadały złote loki, otulające gładką, dziewczęcą twarz. Kryształowa zieleń oczu mocno kontrastowała z podkreślonymi czerwoną szminką pełnymi wargami.
Doskonała pamięć ciemnowłosej nie zawiodła i tym razem. Orlaith natychmiast mogła przypomnieć sobie wszystkie sceny z czasów, kiedy jeszcze uczęszczała na nauki w Aretuzie. Wspomniała wszystkie docinki i żarty, których była główną bohaterką oraz ich twórczynie — stojącą przed nią Anneke i jej wiecznie rozchichotaną świtę.
Ptaszysko! — Zawołała naraz, zbliżając się na odległość, z której spokojnie można było komunikować się w sposób znacznie spokojniejszy I stonowany. — Wreszcie cię znalazłam!
Maleńki nosek Anneke zmarszczył się wyraźnie, zapewne podrażniony jakimś przykrym zapachem, którego źródłem mogła być stojąca naprzeciw kobieta.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 28 kwie 2018, 2:13

Zmrużyła oczy. Spokojny, chłodny wiatr zagrał jej na nosie, splątanymi niepokornie kosmykami ciemnych włosów. Rozwiał także płaszcz, burząc równowagę, która przez kilka chwil zasłaniała smukłe ramiona kobiety. Dzień się robi coraz cieplejszy, myślała, nadchodzi fetor lata. Będą śmierdzieć uryną zaułki Starego Miasta — jakby teraz było tego mało — a zachodnie wiatry od strony Portu, rozniosą ichni odór po reszcie miasta. Przy zewnętrznych ścianach budynków zielenić się będzie pnącze miododajnego bluszczu, zaróżowią się szypułkowane kwiaty kolcowoju i odmieniać się będą ich kolory — stukotem końskich kopyt, człekokształtnych wtem i we wtem. Kurz podniesie się i osiądzie na murach, czołach i w zamiatanych co wieczór podwórcach domów. Ale zanim jeszcze to wszystko przyjdzie, zanim rozbije się w miejskiej przestrzeni trudem pracy i mnogością placów, zwiędnie zapach białej, bladoróżowej, fiołkowej wiosny.
Obrzucając ostatnim spojrzeniem faktorię foluszników, ruszyła traktem kupieckich ścieżek. Rozplątała sznurek przy opończy, aby mieć więcej swobody w rękach. Spod płaszcza wypływała ciemnoniebieska suknia, której zdobień nie sposób było na razie dostrzec poza drobnymi prześwitami bieli i złota. Nie ubrała się na paradę, jednak z rozwagą, mierząc swoje dzisiejsze postanowienia co do większych i pomniejszych interesów. Zdawać się mogło, co pewnie i słuszne, że miała wszystko od początku do końca wyliczone. Jednakże fortuna kołem się toczy.

Czarne buciki wybijały w alejce rytm, który ona — Orlaith, znała aż nadto dobrze. Biła od nich jakaś pycha i wyższość, jakaś duma i zuchwałość, na wzór Marsza Królów mistrza Pizeta.
Są w życiu rzeczy i ludzie, których trudno zapomnieć. Jedną z nich była Anneke. Nie cierpiała tej zdziry jak listopadowej nocy. Tak jak tych przezwisk, które była pierwsza rzucać na prawo i lewo, razem z chmarą posłusznych sobie, rozwydrzonych pannic.
Och! — ochnęła, malując na twarzy ni to radość, ni zdziwienie. — Co za zbieg okoliczności, Anneke. Ja szukałam młotka, a znalazłam ciebie. — uśmiechnęła się promiennie, obracając wszystko w zakrapiany gorzką ironią żart.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 04 maja 2018, 12:27

Dwie, wcale wystrojone, cieszące oczy przechodniów kobiety, wydawały się im najlepszymi przyjaciółkami, kiedy tak nie szczędziły sobie serdeczności przy wzajemnym przywitaniu. Zawieszony gdzieś ponad ich głowami szyld cechu ciesielskiego, rozhuśtany na wietrze, skutecznie bowiem zagłuszał te wątpliwe uprzejmości, raz za razem obijając się o pałąk, z którego się zwieszał, czemu towarzyszyło przeraźliwe skrzypienie.
Anneke uniosła obie, starannie regulowane brwi, nie kryjąc zdziwienia. Zmierzyła ciemnowłosą wzrokiem, a obecna jeszcze przed momentem w jej spojrzeniu radość, raczej z zakończonych sukcesem poszukiwań niźli ponownego spotkania, zniknęła w mgnieniu oka. Zielone tęczówki beznamiętnie badały teraz stojącą naprzeciw postać. Czerwone rękawy płaszcza zwinęły się na piersiach blondynki.
Dałabyś już spokój z tym dąsaniem się — skomentowała zachowanie szkolnej koleżanki. — Już chyba wystarczająco się naobrażałaś w Aretuzie, prawda? — Przekrzywiła główkę, opuszczając przy tym brwi i uśmiechając się niezbyt ładnie. — Mogłabyś chociaż udawać, że dobrze znów zobaczyć znajomą twarz. W końcu chyba nie miałaś zbyt wielu przyjaciół, o ile dobrze pamiętam? — Warga jej zadrgała, co mogło oznaczać tylko jedno: Anneke wyraźnie się z nią droczyła. Chociaż faktycznych intencji nie sposób było odgadnąć.
Jakkolwiek urodziwymi były kobietami, przechodnie dość szybko stracili nimi zainteresowanie, nie obserwując ich już tak intensywnie, jak dotychczas. Blondynka rozplotła ramiona, by przeczesać lśniące loki dłonią i odrzucić je za plecy. Nim jednak spoczęły leniwie na barwionej karminem wełnie, wiatr zdążył już je na nowo poplątać. Westchnęła głęboko, wyzbywając się dotychczas goszczącego na jej twarzy żartobliwego grymasu.
Szukałam cię u tego twojego rudego kupca, ale cię nie zastałam. Nie mówił ci?
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 29 maja 2018, 6:40

Wczepiła smukłe palce we włosy, które za powiewem nieświeżego wiatru od strony warsztatu rymarzy, zakryły całą jej twarz ciemnymi strumykami akacjowego zapachu. Wyprostowana, piorunowała to co miała tuż przed sobą, lecz pod ściągniętymi mocno brwiami, w iskierkach tańczących między metalową iryzacją jaśniutkich tęczówek, widać było krzynę zastygłej w oczekiwaniu ciepłoty.
Och, naprawdę, głupiutka Anneke. — pokręciła głową z nieśmiałością na niby. Zawiesiły na sobie uparte spojrzenia, które prędzej czy później przydały im jedynie śmiechu. Może nie zwracał wcale uwagi na przechodniów, którzy prędko wrócili do swoich codziennych obowiązków. A dzień, zaledwie parę godzin temu powstały ze snu, zapowiadał się dla rzemieślników i handlarzy cięższym niźli by się to wydawało. — Jak dobrze, że miałam ciebie. Ślepy los nas poznał ze sobą. Zaraz mi ten ślepy los powie czemu mnie tak zawzięcie poszukujesz?
Ona również rozplotła ręce, rozluźniła ramiona łagodniejąc z oblicza. Przerwała to krótkie, pokazowe powitanie po latach, które nauczyły ich całkowicie innych rzeczy niż te poznane w murach Aretuzy.
Mówił, że mnie znajdziesz — uniosła głowę rozglądając się po ludziach. — nie mylił się. Czemu zawdzięczam tę niezrównaną przyjemność? — Bo chyba nie tęsknocie.
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Dziki Gon » 03 cze 2018, 22:04

Prychnęła jak kotka, oburzona, kiedy ta nazwana Ptaszyskiem poczyniła w jej kierunku kolejną, kąśliwą uwagę. Pokręciła drobną główką, rearanżując układ złotych loków na karminowym płaszczu. Zmarszczyła czoło. Wargi zadrgały jej, niemal niezauważalnie, jak gdyby chciała coś wyrzec. Ostatecznie jednak zrezygnowała, ściągając wargi i na powrót krzyżując ramiona. Wzięła głęboki oddech, który zauważalnie odcisnął się na dość napiętym materiale.
Nie tutaj — powiedziała natychmiast, nachylając się ku rozmówczyni, jakby w obawie, że czarodziejka powie zbyt wiele zbyt głośno. Na szczęście dla niej, Orlaith sama nie wiedziała dużo, bo skąd? — Sprawa jest delikatna i lepiej dla wszystkich, gdyby nikt się o niej nie dowiedział. Dlatego szczegóły musimy omówić w warunkach bardziej... temu sprzyjającym. To znaczy... — Twarz Anneke na krótką tylko chwilę straciła właściwy dla siebie blask, kiedy kobieta wyraźnie spochmurniała. — Rzecz w tym, że potrzebuję twojej pomocy. Proszę.
Najwyraźniej uciekanie się do uprzejmości, wbrew pozorom, jakie mogła stwarzać dla tych, którzy widzieli ją po raz pierwszy, przychodziło jej z niesłychanym trudem. Po tej krótkiej "chwili słabości", blondynka naraz otrząsnęła się z tego dziwnego stanu, znów formując podkreślone szminką usta w relatywnie szczery uśmiech.
Jeżeli znajdziesz chwilę, przyjdź do "Pełnego Trzosu", to na Starym Mieście. Tam zapytaj o mnie któregoś z gospodarzy. — Anneke najwyraźniej nie przyjmowała do wiadomości, że ciemnowłosa koleżanka zawsze mogła jej tej pomocy odmówić. — Chyba, że nie masz nic ważnego na głowie i możemy ruszyć już teraz, co?
Zielone tęczówki rozbłysnęły iskierkami, czy to nadziei, czy radości? Ciężko stwierdzić.
Ilość słów: 0

Orlaith
Posty: 87
Rejestracja: 30 mar 2018, 0:50
Miano: Orlaith de Eldingaar
Zdrowie: Zdrowa

Re: Wielka Manufaktura

Post autor: Orlaith » 18 cze 2018, 0:16

Kąśliwe uwagi były niczym w porównaniu do ciekawości, którą Orlaith została uraczona. Szczególnie teraz, w tym mieście, miejscu, czasie i dokładnym dniu. Czego bowiem chciałaby Anneke jeśli nie przysługi? Ta z kolei, jako potrzeba nie chwili, lecz głębokiego przemyślenia, mogła wiązać szerokie scenariusze, którym ona — Orlaith de Eldingaar — nie mogła przepuścić. Nie w tym mieście i nie o tym czasie.
Zakupy mogą poczekać. — odezwała się wchodząc blondynce w zdanie. Rzuciła spojrzenie na rzemieślników, którzy zaaferowani pracą nie zwracali już na nich większej uwagi. Wracając do Anneke miała w sobie tę samą ciekawość sprzed chwili i błysk w oczach błądzących po znajomej, ale zmienionej twarzy koleżanki ze słodko-gorzkich lat dojrzewania.
Prowadź. — uśmiechnęła się, chyba tylko po to, aby sprawdzić czy w zielonych oczach czarodziejki zajdzie jakaś zmiana. — Urocza nazwa, Pełny Trzos...
Ilość słów: 0
Jesteśmy mierzwą potu i krwi —
— I strugą źródlanej wody.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław