Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:06

Obrazek Subtelna, ale drżąca od namiętności woń kadzideł, płatków czerwonych róż, perfum i kobiecych ciał przesącza się przez szpary i szczeliny w mahoniowych drzwiach przybytku, wabiąc z zatłoczonej Alei Dziewiarskiej zasobnych w korony klientów. Dostojnicy i bogaci bankierzy, dyplomaci, herbowi panowie, spekulanci, egzotyczni przybysze oraz stała klientela Zachodniego Bazaru — nie urzędy, nie place targowe, nie banki ani dwory są miejscem, gdzie spotykają się najważniejsze w mieści osobistości, lecz luksusowy dom publiczny „Jedwabny Szlak”. Wnętrze budynku otula ich ciepłym, wonnym woalem, którym przesiąknięte są kosztowne meble, sztukateria na ścianach oraz posadzki z zamorskich gatunków drewna. Pierwsze wrażenia z wizyty w „Jedwabnym...” nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do tego, czemu przybytek ten w ciągu zaledwie kilku lat zdominował nawet najlepiej prosperującą konkurencję, po zakończeniu wojny rozwijając w Novigradzie skrzydła z zagadkową wręcz skutecznością. Dziś oferuje szeroki wachlarz ekskluzywnych usług swym licznym patronom, których dobiera spośród novigradzkiej — i nie tylko — elity. Nie będąc ani absurdalnie majętnym, ani wyjątkowo dostojnym, ani ekstraordynaryjnie ważnym, nie ma co liczyć ciepłe powitanie w progach „Jedwabnego...”. Czuwająca nad reputacją oraz bezpieczeństwem tego miejsca sotnia o nieskalanej empatią aparycji regularnie rozwiewa mrzonki tych, którzy się za majętnych, dostojnych lub ważnych niesłusznie uważają.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Catriona » 11 paź 2019, 18:06

Dziewczyna prychnęła, oznajmiając jednoznacznie, że im gorzej się czuła, tym bardziej gówno obchodziło ją jego zimno i jego obojętność. Jego ostentacyjnie prezentowane lekceważenie. — Owszem. Kilka pytań, które zaiste spędzają mi sen z powiek.
Na przykład o związek między banalnym ożenkiem dla pieniędzy a opłacaniem mokrego kontraktu. Na kogo, psiakrew? Teściową? Spóźnionyś. Po drugie, ciekawi mnie doprawdy, cóż za znaczenie ma wspomniane przez ciebie „prezentowanie się”, tak ważne dla mego przyszłego małżonka? Cóż za znaczenie względem darowanej klaczy, względem suki, jak to raczyłeś ująć? Wszystkie te podchody, ślubne podarunki, umawiane fryzury… Dlaczego? Dla wydumanej farsy, którą wszakże i tak wstrzymacie, anulujecie pośpiesznie, kiedy tylko kwota z mojego wiana rozpłynie się wśród inwestycji i aktywów? Co wyjątkowego było w tych podchodach, że towarzyszył mi na nich szpicel? Henryk Emmerling. Iście lokalne nazwisko — sarknęła.
Ach, no i wreszcie. — Alsvid popatrzyła na totumfackiego wzrokiem równie nieprzyjemnym, co ton jej głosu. A przynajmniej nieomal równie. Mało bowiem było w tamtej chwili rzeczy na niebie oraz ziemi równie nieprzyjemnych, co głos księżniczki. — Kto zaoferował wam tak hojne wiano w zamian za odstawienie wydumanej farsy? Caleb? Ktoś za nim?
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 11 paź 2019, 23:54

Mężczyzna zignorował prychnięcie, demonstrując, że na chwilę obecną jej samopoczucie nie interesowało go w najmniejszym stopniu, a jego lekceważenie miało w sobie mniej ostentacyjności niż mogłaby zakładać.
Tym ciekawsze, że na jej pytania odpowiedział. Zdawkowo, choć szczerze i w sedno.
Musisz być bardziej precyzyjna, tu zleca się dużo kontraktów. Po drugie, ma spore znaczenie. Dla Pana Florenta, który nawet suki i klacze ma rasowe. Podchody są dla uwiarygodnienia tej farsy. I nie ma w tym nic wyjątkowego, kiedy szpicle towarzyszą nam na każdym kroku. To właśnie dla nich gramy. — Przy „Emmerlingu” skrzywił się nad podpisywaną właśnie stroną, sięgając po kawałek laku i świecę, kapiąc gęstymi karminowymi kroplami na zwinięty i dociśnięty papier. — To dureń. Nie było z nim przypadkiem Nicodemusa de Boot?
Totumfacki wytrzymał zarówno ton i spojrzenie, choć mało komu udawała się podobna sztuka. Sztywniejąc, odpowiedział jej swoim własnym, przewlekłym niby schnięcie laku dociśniętego pieczęcią srebrnego sygnetu nasuniętego właśnie przez Konrada na środkowy palec.
Twe hojne wiano... — zaczął cierpliwie niby świeżo upieczony rodzic, objaśniający coś swojemu pierwszemu dziecku. — To nasz przychód. Przychód, który pomimo twojej rażącej niesubordynacji i braku spolegliwości, niby ołów w złoto staram się transmutować w przychód oficjalny, zwolniony z podatku na rzecz ofiary na tutejszy kościół, z którym mus nam pozostawać w jak najlepszych stosunkach. Wszystko co tu widzisz, cały wypracowany zysk zamyka się w jednym obiegu, na wzór owego węża, który pożera swój własny koniec. I wyłącznie my za nim stoimy. My, Florent, my Flatau. My, Legion.
Mężczyzna poprawił przekręcony sygnet na palcu, którym — jak spostrzegła po pozostawionych na nim czerwonych śladach — docisnął świeżo wykapaną lakiem pieczęć nieco mocniej niż powinien.
Jesteś warta dokładnie tyle, na ile cię wycenimy. A dla każdego innego, w tym i dla rzeczonego Caleba, kimkolwiek by on nie był, tyle, co każda inna głupia, uzależniona od ścierwa smarkula przestająca z gorylami i szukająca pocieszenia u kurewek. Nul. Nic. Gówno.
Gówno — powtórzył głośniej. — Im szybciej to pojmiesz, tym lepiej dla ciebie. Dla twoich własnych interesów. Bo dokładnie tyle z ciebie zostanie, jeżeli zawiedziesz wartość, nasz spor i zysk, który w tobie pokładamy. Wdeptane w bruk gówno, które strząśniemy z naszych podeszew na świadectwo naszej niewinności, zanim wrócimy do domu i zaśniemy spokojnie jak dzieci po postrzyżynach.
Nie ruszał się, nie podnosił głosu. Przez cały czas patrzył na nią spojrzeniem, o które podejrzewałaby nałogowego fisstechowca. Podejrzewałaby, gdyby nie wiedziała, że Flatau nie zażywa.
Nie dawaj wiary fetyszom i sentymentom starego. Nie szukaj w nich przystani. One nie są dla ciebie żadną lokatą. W porywie zagwarantują jedynie to, że w wypadku plajty, zduszą cię jedwabnym sznurem. Ukręcą łeb w rękawiczkach z delikatnej skórki. Poderżną inkrustowaną klingą. Uścielą różami rynsztok, w którym utopią ciało. Jesteś transakcją. Zawsze nią byłaś. To aż tyle.
Stał naprzeciwko niej. Nawet nie zauważył kiedy.
Tylko od twojego dopełnienia zależy, czy prawo zobowiązania będzie miało moc. Skończ podważać swoją wiarygodność i generować koszta. Nie dyskutuj. Nie kwestionuj. Nawet jeśli czegoś nie wiesz. Bo nawet gdy się dowiesz, nie zrozumiesz. I wcale nie musisz. A wiesz dlaczego?
Konrad pozwolił sobie na pauzę. Wypełnioną milczeniem, które w osobliwy sposób miało niewiele wspólnego z ciszą i spokojem. Przerwaną kolejnym brakiem fałszu, w tym wypadku brakiem markowanej skromności.
Bo transakcje powierza się tutaj mnie.
Dziś rano nasz znajomy krasnolud Emilio został dyscyplinarnie zwolniony. — podjął, tym razem już bez przerwy, kierując swoje kroki z powrotem w stronę biurka. — Wszczęto niejawne śledztwo w jego sprawie. Dla ciebie oznacza to to, że opuszczasz Novigrad na czas jego trwania. Dopóki nie zostanie umorzone z braku świadków, co dla mnie oznacza dodatkową pracę. Póki co, Mikhaus zabierze cię do Oxenfurtu. Nie każ mu czekać.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Catriona » 12 paź 2019, 2:33

Złociste oczy świecące w podkrążonych, ciemnych oczodołach niby dwa powleczone brantem węgle przypatrywały się panu Flatau zaskakująco przytomnie i uważnie, jak gdyby czegoś usiłowały z uporem się w nim dopatrzeć. Być może na próżno.
Alsvid dobrze wiedziała, że wszystkie zapewnienia, wszystkie groźby, którymi stojąca przed nią twarz Legionu wykręcała się zręcznie i kwieciście od faktycznych odpowiedzi, były całkiem prawdziwe, całkiem realne. Całkiem przerażające. Nawet jeśli kilkukrotnie nie powstrzymała przemożnej chęci, by przetoczyć wzrokiem po kantorze w wyrazie iście tragicznej męki, wobec której duszenie, ukręcanie łba aksamitnymi rękawiczkami i podrzynanie gardła inkrustowaną klingą były doprawdy mile widzianą pieszczotą.
Chociaż wątpiła, by mężczyzna dbał o to, zgodziła się z Konradem.
Nie muszę. — Jej własny głos zabrzmiał głucho w jej czaszce. Pusto. Nienawistnie. — Ale może okazać się, że warto, bym rozumiała. Warto, by mi ktoś objaśnił, wytłumaczył. Nauczył. Bo choć jestem wciąż tylko niewiarygodną, głupią smarkulą uzależnioną od ścierwa, przestającą z gorylami, szukającą pocieszenia w kurewkach, to uczę się szybko, panie Flatau, jak na rasową sukę przystało. Dobrych i złych nawyków. Rozważcie to, proszę, jako powiernik transakcji w tym zamkniętym obiegu.
Wyczuwając, że oto ich krótka, treściwa konwersacja dobiegała naturalnego końca, Alsvid przerzuciła przez ramię tobołek i przykładem pewnej kurewki, odwróciła się do totumfackiego tym, co miała najzgrabniejsze. Końcem. Opuściła biuro, nie dopatrzywszy się tam prawdy, której szukała z takim uporem. Czy lekceważąca ignorancja, z jaką Konrad zbył wspomnienie przez nią imię brata była autentyczna, czy też wysoce wystudiowana.
Urządziłaś się, podsumowała. Urządziłaś nawet lepiej, niż na Zarzeczu.
Jeden wspólny mianownik łączył owładnięte wojenną pożogą Zarzecze oraz owładniętą tysiącem rąk Legionu paszczę węża, która połknęła ją całą tuż przed tym, jak zacisnęła się na własnym ogonie. W obie wkroczyła dobrowolnie. Dziewczyna nie wahała się tedy. Czas na wahanie minął dawno, mijał, gdy jeszcze stała na krawędzi, czując chłodny, śmierdzący, przenikający do szpiku kości powiew gadziej rozpadliny. Dawno temu miała szansę zawahać się, spoglądając w ciemność — w mroczne jak palisander i nieprzeniknione jak dno mokradła oczy Arnolda Florenta, studiujące ją z drugiego końca stołu z tajemniczą tęsknotą. A potem w nią dobrowolnie wkroczyła i brnęła, brnęła, brnęła. Aż wygasło za jej plecami światło dnia oraz droga powrotna.
Mikhaus czekał na nią w rozpostartych na oścież wrotach stajni. Razem z osiodłaną Draceną, którą mały, piegowaty Jasiek głaskał po chrapach. Alsvid wcisnęła chłopakowi wyłuskaną z mieszka złotą koronę, chyba z przyzwyczajenia i przytroczyła tobołek do reszty juków.
Flatau zgęścił mi, dokąd jedziemy — oświadczyła beznamiętnie swemu „ochroniarzowi”. — Nie mitrężmy. Opowiesz mi w drodze, o co pobili się tamci kretyni. Choć mam przypuszczenia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 13 paź 2019, 19:12

Może się okazać. — Flatau nie zaprzeczył. Koniec trzymanego w długich, chudych palcach pióra zawisł nad zapisywaną stroną zdradzając krótki namysł. A kto wie, może nawet i refleksję. — Ale to nadal sprowadza się do tego, o czym mówiłem. Do wartości. Czekaj na informacje. — Ostatnie dwa słowa były jedynym pożegnaniem na zakończenie krótkiej, treściwej i spełnionej konwersacji, po której, nie zwlekając, opuściła biuro.
Mikhausa i Dracenę zastała już na miejscu, obydwoje gotowych do drogi. Tego pierwszego radzącego sobie niesporo ze swoim wierzchowcem — lekko pękatym jabłkiem o czarnych skarpetkach, który umyślił się na niego boczyć, gdy wyprowadzał go za uzdę ku wyjściu.
Obdarowany koroną Jasiek, jak zawsze omal nie zachłysnął się alsvidową szczodrością, stanowiąc smutne świadectwo tego, że choć odwiedzający „Szlak” możni potrafili zapłacić dziesięć koron napiwku salowemu pachołkowi za odwieszenie płaszcza, aby popisać się przed znajomymi, to ani myśleli zdobywać się na podobny gest wobec stajennych, wykonujących nierzadko uciążliwszą i dalece pożyteczniejszą pracę.
W pierzchającej, ustępującej błękitowi szarudze poranka zostawili stajnię i zamtuz za sobą, wiodąc objuczone konie wybrukowaną nawierzchnią „Zachodniego” w kierunku głównej arterii, której ruch widzieli już z daleka, a słyszeli odkąd wyprowadzili wierzchowce z boksów.
Mhm. — przytaknął jej cerber, zaglądając do jedynej sakwy swojego własnego bagażu. — I ja mam swoje przypuszczenia. O co. Kogo. — prychnął, łypiąc na nią z przyganą. Towarzyszące temu milczenie i dąs, jak zawsze w przypadku Mikhausa, nie trwały dłużej minuty. — Świadkować mi nie wypadło. Ale pono to Marcel spiął się pierwszy. Zdybał Torsta na wylocie z sali i coś mu tam jechał, że go wjebał w gówno albo w podobnym guście. No i zaczęli się trzaskać. A Marcel wjebał mu kosę — dopowiedział natychmiast Mikunia, nie przejmując się prawami sztuki snucia opowieści, nakazującymi narrację stopniowo dawkującą napięcie. — Ale szybko wyjął. — oświadczył jakby to załatwiało sprawę. — Kieruj szkapę na „Wielką”, nawrócimy przedmieściami!
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 13 wrz 2023, 17:48

Oddychając gęstym od perfum i kadzideł wnętrzem „Szlaku”, Rita Fahari Lukokian pojęła lub przypomniała sobie, że był on miejscem, do którego nie miały przystępu osoby niewypłacalne albo nieposiadające stosownej racji, by w nim przebywać. Miejscem, w którym nie wisiało się nikomu, chyba że samemu chciało się wisieć.
Drogę do bram przybytku dekadencji i zmysłowych podniet umiliła jej opowieść Rendala — choć krótka, to barwna i obfitująca w dokonania opowiadającego. Rendal owszem, musiał, bił, był, a potem pił z Geraltem z Rivii, który wyglądał mu niewyraźnie i dwoił się w oczach. To właśnie za jego, nie chwaląc się, sprawą Geralt z Rivii podjął decyzję o zostaniu wiedźminem.
Tak było, nie zmyślam — zakończył swą historię z miną niewinną jak dziecko po pierwszych postrzyżynach.
Podobną minę, po krótkiej chwili skalaną szerokim, kretyńskim uśmiechem przybrał, stając przed wyliniałym, barczystym mężczyzną w czerwonym kabacie, który podniósł na niego rozleniwione spojrzenie tłustego kota, kiedy przekroczyli próg.
Jak się masz, rivski kutasie? — rzucił do niego wesoło, zatrzymując się na wyciągniętej dłoni odźwiernego, która pchnęła go w tył przy próbie opuszczenia przedsionka. — Zdrówko dopisuje?
To porządny lokal — odpowiedział mu nazwany rivskim kutasem, z flegmatyczną manierą pasującą do spojrzenia. Cały był z flegmy. Jak połączenie halabardnika z kamerdynerem. — Nie dla lyrijskich powsinogów. Chcesz spuścić z wora, idź za róg i poszukaj narożnicy, która da ci za oberżniętą koronę.
Chcesz spuścić z wora, fora ze dwora — zanucił tęsknie Rendal, szukając palcami strun harfy. — Wstydziłbyś się być takim ordynusem przy damie.
Po ukradkowym uśmiechu i mrugnięciu Rita domyśliła się, że mowa o niej. Człowiek w kabacie skinął jej głową.
Uczciwszy uszy— odrzekł uprzejmie, choć bez ekspiacji.
Rita, Ivan. Ivan, Rita — dokonał szybkiej introdukcji, bez pytania ich o zdanie. — No. Pośmialiśmy się, poznaliście się, ale my tu nie po firleje ni pogaduszki, tylko w poważnych, niecierpiących zwłoki sprawach.
Halabardnik-kamerdyner skrzyżował ręce na piersiach, unosząc brew z powątpiewaniem.
Powiedz mu, Rita — zachęcił ją Rendal.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Heliotrop » 15 wrz 2023, 20:05

Rita, stojąca krok na lewo i w tył od Rendala, słuchała i obserwowała.
Jeszcze przed przestąpieniem progu zamtuza przyoblekła twarz wyrazem bez wyrazu, który dzięki studiowaniu matczynej mimiki przez lata dziecięctwa opanowany miała do perfekcji, a sylwetkę wyprostowała i usztywniła, ręce opuszczając wzdłuż ciała i splatając dłonie na podołku. Finał opowieści o bitwie i wiedźminie przypomniał jej bowiem, z kim miała do czynienia i spodziewała się, że harfista koneksje w Szlaku też mógł sobie zmyślić. A nawet jeśli nie do końca wyssać z palca, to na pewno bezpodstawnie pogłębić.
Reakcja przedstawionego jej jako Ivan wykidajły zdawała się potwierdzać to przypuszczenie.
Nie patrząc na Rendala Lukokianówna wyminęła go i podeszła do strażnika. Oparłszy się jedną ręką o skrzyżowane ramiona, drugą wsunęła mu złotą koronę do kieszeni na piersi.
Wybaczcie mu — rzekła, patrząc nieustępliwie w przepełnione flegmą oczy. — Jest jako to bydlę nietresowane. Miejsca swego w szeregu nieznające.
Odstąpiła ciałem, splatając na powrót dłonie na podołku, ale nie wzrokiem, który zdawał się przewiercać odźwiernego na wylot.
Jestem tu w interesach — podjęła. — Mam zastąpić dziewczynę z cytrą. On zaś przykazane ma nade mną czuwać. — Nim Ivan zdążyłby się skrzywić na takie dictum, Rita dodała: — Takie wytyczne, nie mnie oceniać.
Starała się odgrywać rolę poważnej kontrahentki, chcącej szybko i sprawnie załatwić biznes, a którą na siłę i ku jej zgryzocie uszczęśliwiono towarzystwem lokalnego darmozjada, mającego służyć jej za przewodnika i za miecz.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 16 wrz 2023, 21:45

Nie drgnął, kiedy oparła się o niego — z miejsca, ani w żadnym innym miejscu. Nie zareagował, kiedy wsunęła mu monetę do kieszeni kabata. Gdy skończyła, wyjął ją dwoma palcami i zwrócił nadawcy.
Panienka coś zgubiła — oznajmił, utrzymując pełną flegmę i profesjonalizm. Taktownie nie dając po sobie poznać żenady związanej z tym, że dostał łapówkę w wysokości jałmużny. — Oddaję.
Odźwierny nie zdążył skrzywić twarzy. Ani swojej własnej, ani Rendala, co należało uznać za dyplomatyczny sukces.
Trzeba było tak od razu — odparł, rozkrzyżowując ramiona i usuwając się na bok. — Panienka pozwoli za mną. Nietresowane bydlę może wejść, jeśli musi.
Rendal uśmiechnął się szeroko i łobuzersko pod spojrzeniem Ivana, którego oblicze przybrało surowy wyraz stojący w opozycji do jego zacieszu.
Żadnych brewerii — zapewnił solennie, z miną niewiniątka.
I oddajesz za perukę.
Oddaję. Jeszcze nie dzisiaj, ale kiedyś na pewno. Słowo weterana.
Ivan nie skwitował tego inaczej niż machnięciem dłoni.
Rolę poważnej kontrahentki Rita odegrała bez fałszu. Tedy została potraktowana jak poważna kontrahentka. Wpuszczona do środka ekskluzywnego zamtuza, miała niepowtarzalną okazję obejrzeć wnętrze lokalu przed godzinami szczytu i szczytowania.
Oglądanie podobnego miejsca w porze innej niż dlań odpowiednia było co najmniej interesującym doświadczeniem.
Jak przepoczwarzająca się ćma — raczył ująć w porównanie Rendal, dowodząc, że poza naturalnym talentem do blagi, dysponował przynajmniej szczątkową zdolnością układania metafor.
Przestronne wnętrze, oświetlone poblaskiem świec i czerwonymi lampionami, rozbudzało wyobraźnię, dając pojęcie o tym, jak mogło wyglądać wieczorem, kiedy zapełniało się ludźmi, ich grzechami i marzeniami. Lukokianównie momentalnie skojarzyło się z przygotowaniami do przedstawienia. Krążące tu i ówdzie po sali kobiety, które nocą zmieniały się w muzy i gracje, w świetle poranka i codzienności jawiły się całkiem zwyczajnie, prawie ordynarnie. Piły z kufli, grały w karty, ostentacyjnie dłubały w zębach i bluźniły nie gorzej od wozaka.
Wyliniały Riv sunął przed nimi, wskazując drogę, która skończyła się pod szynkwasem. Parter zamtuza wyposażony był w pokaźny bar i scenę, chwilowo opustoszałą.
Napij się dobrego krieka za moje zdrowie — zwrócił się do Rendala, kiwnąwszy upudrowanej barmance, że pozwala na polanie harfiście. — I czekaj grzecznie na powrót swojej protegowanej. Panienkę zapraszam do kantorka, pan Flatau zaraz przyjmie.
Zgodnie z wytycznymi. — Kiedy chciał, a właśnie zechciał, Rendal także potrafił grać poważnego kontrahenta. Wyprostował się, uniósł podbródek, wskazując nosem na powałę. A tonem, że jest kimś bardzo ważnym. — Mam przykazane czuwać nad panienką.
Takie wytyczne — dodał, mrugając do Rity. — Nie mnie oceniać.
Ale mnie owszem — zareplikował odźwierny. — I oceniam twoją obecność na spotkaniu jako zbędną, Lyrijczyku.

Obracając się, wskazał jej otwartą dłonią zamknięte drzwi z rzeźbioną mosiężną klamką, znajdujące się między niewielką rzeźbą najady a donicą z egzotycznym kwiatem.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Heliotrop » 17 wrz 2023, 19:15

Uśmiechnęła się nieznacznie, kątem ust jeno, i równie oszczędnie skinęła głową, nie spuszczając z odźwiernego oczu. Skrywanej żenady Ivana nie była nawet świadoma, składając jego postępowanie na karb jakiegoś osobliwego honoru czy może reguł w onym burdelu obowiązujących. Pieniądz schowała bez gadania, zadowlona w duchu z obrotu sprawy i zagłębiła się w gęstą atmosferę zamtuza w stanie spoczynku.
Ten zaskoczył ją skojarzeniem z zakulisowymi turbacjami, które były nieodłącznym elementem pracy każdego aktora. Po raz pierwszy postała jej w głowie nieśmiała jeszcze całkiem myśl, że być może dom publiczny to coś więcej niźli tylko golizna i zaspokajanie zwierzęcych instynktów. Że może jest w tym jakiś artyzm, nawet jeśli tylko powierzchowny, czysto estetyczny. Nie niosący żadnej głębszej treści, ale pasący oko patrzącego.
Jednakże Jedwabny Szlak był raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę niż normą, której Rita w nagłym olśnieniu zajrzała pod kieckę. Znakomita większość burdeli nie mogła sobie pozwolić ani na takie wnętrza, ani na takie ich wypełnienie, które obecnie przesuwało się przed oczyma aktorki, gdy podążała za Ivanem, słuchając jednym uchem wymiany zdań między nim a jej towarzyszem.
Nim weszła do kantorka, spojrzała na Rendala, jakby chciała upewnić się, że harfista nie pójdzie w długą, gdy tylko ona sama zniknie za drzwiami. Nie musiał wisieć jej u cycka, ale czuła się pewniej z myślą, że ktoś będzie na nią czekał. Że będzie czuwał.
Ja również — poparła opinię Riva, nie wychodząc z roli, choć w gardle poczuła z nagła twardą gulę. — Waruj i nie dokazuj.
Podeszła do drzwi, zapukała dwa razy i nacisnęła klamkę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 19 wrz 2023, 18:34

Rendal nie wyglądał na szczególnie przejętego odmową Rity. Właściwie rzecz biorąc, po jej słowach momentalnie odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę baru, jakby tylko na to czekał.
Rivijski wykidajło odprowadził ją wzrokiem, dopóki nie przekroczyła drzwi kantorka. Pomieszczenie za ich progiem okazało się niewielkie i urządzone gustownie, choć pozbawione przepychu głównej sali. Meble wykonane były z ciemnego, rzeźbionego drewna. W sumie trzy krzesła, ustawiony pod ścianą sekretarzyk i szafka, obita niebieskim welurem kanapa przy przeciwległej, wyszywany dywanik i biurko pośrodku. Na biurku znajdowały się papiery, liczydło i onyksowy przycisk do papieru wyobrażający sfinksa. Za biurkiem, ubrany w prosty czarny kaftan, siedział najjaśniejszy mężczyzna, jakiego widziała w życiu.
Drugi rzut oka kazał jej zrewidować ten pogląd. Nie był taki blady, jak się zdawał na pierwszy rzut oka, ale jasne blond włosy i brwi tego samego koloru sprawiały, że ocierał się o albinosa. Był gładko ogolony, miał ostre rysy i takie samo spojrzenie błękitnych oczu. Zobaczyła je dopiero po chwili, ponieważ podniósł je dopiero wówczas, kiedy zwieńczył pisane właśnie zdanie kropką. Odkładając osuszone pióro na bok, wstał i wyciągnął do niej dłoń nad meblem, poświęcając pełną uwagę interesantce. W kwestii aparycji miał podobną właściwość co Rendal — nie potrafiła określić, czy był dojrzały jak na swój wiek, czy dobrze trzymał jak na swoje lata.
Konrad Flatau — przedstawił się. — Proszę usiąść. Napije się pani czegoś? Mogę zaoferować wina, miodu lub ziołowego naparu, jeśli woli pani coś bez alkoholu.
W niczym innym nie przypominał już Rendala. Poruszał się sztywno, wręcz pedantycznie, odmierzając ruchy i unikając zbędnej mimiki. W skali oziębłości plasował się gdzieś pomiędzy Schwulem i Ivanem, ale nadrabiał manierami. Jego nierozrywkowy sposób bycia jakoś nie pasował jej do tego miejsca. Jako córka kupca nie mogła nie skojarzyć, że w podobny sposób zwykli zachowywać się kupcy przygotowujący grunt pod interesy — grzecznie i rzeczowo.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Heliotrop » 21 wrz 2023, 15:21

Rita — odrzekła, uściskując podaną jej dłoń i spoczęła na jednym z krzeseł zgodnie z sugestią mężczyzny. Miała bowiem w pamięci przykazania Gilberta, aby się nie sprzeciwiać w niczym. Jak również pozostałe wskazówki. — Cidaryjskie byłoby w sam raz, dziękuję.
Kupiecka atmosfera nie była jej obca, za to wielce przykra. Pamiętała dobrze, kiedy jeszcze papa upierał się, by liznęła nieco handlu, w nadziei, że zarazi ją kupieckim bakcylem. Towarzyszyła mu wówczas na kilku spotkaniach — kubek w kubek równie sztywnych, co to, w którym właśnie uczestniczyła. Choćby ubrali ją w pół tuzina gorsetów i ścisnęli jak szynkę, nie czułaby się bardziej skrępowana, niż była obecnie. Pilnowała się jednak, by niczego nie palnąć, nie okazać zniecierpliwienia.
Przyjść, zrobić swoje i wyjść — to nie mogło być przecież trudne.
Wszystko przebiega zgodnie z ustaleniami i w jak najlepszym porządku — powiedziała, kiedy Flatau wręczył jej napitek.
Zakręciła naczyniem, powąchała i upiła mały łyk. Tłumiąc w sobie pragnienie tak niepożądanego w interesach pośpiechu, usadowiła się wygodniej w krześle i powiodła po pomieszczeniu umiarkowanie zainteresowanym spojrzeniem. Jej uwagę momentalnie przykuła czarna jak sama noc miniatura mitycznej dusicielki.
Kim są dwie siostry, z których jedna rodzi drugą, a druga pierwszą? — powiedziała jakby do siebie, nachylając się do figurki, by lepiej się jej przyjrzeć. — Piękna — dodała, prostując się i przenosząc spojrzenie na rozmówcę. — Onyks idealnie do niej pasuje.
Dziękowała w duchu Wiecznemu Ogniowi, że postawił jej przed oczyma ów przycisk do papieru, bo gdyby miała zagajać o meble albo liczydło, niechybnie zaczęłaby pleść androny. W przypadku bestii, o której czytała kiedyś w Mitach y legendach zamorskych pióra Johana Parandiusa, miała przynajmniej pewność, że nie zarzuci jej nieznajomości rzeczy.
A coś trzeba było przecież mówić. Gdyby Gilowi zależało na wysłaniu mrukliwego kołka, posłałby brata.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 24 wrz 2023, 14:34

Flatau podniósł się z siedziska, kierując swoje kroki do sekretarzyka. Otwierając dolne drzwiczki mebla, wyciągnął na światło dzienne pucharek i butelkę wina. Mebel musiał być dobrze zaopatrzony lub przynajmniej w kwestii napoju mieli podobny gust — butelka okazała się cidaryjskim, którego sobie zażyczyła.
Odszpuntowana z głośnym cmoknięciem, spoczęła na biurku pomiędzy nimi. Gospodarz usłużył jej, nalewając wino do srebrnej czarki, którą postawił przed córką faktora. Samemu nie pił niczego. Zadowolił się wyłącznie powąchaniem odszpuntowanego trunku.
Hm? — Pytanie, choć nie zadane do nikogo w szczególności, zwróciło na nią uwagę bladoniebieskich oczu gospodarza. — Czy to jakaś szarada? Obawiam się, że nie znam odpowiedzi, ale gdybym miał zgadywać, powiedziałbym: „pieniądz i kapitał”.
Skojarzenie potwierdziło wrażenie, które wywierał na niej interlokutor. Wrażenie osobnika, który szybko znalazłby wspólny język z jej siostrą. Siedząca na jej miejscu Adah w ogóle nie musiałaby się wczuwać w rolę, ani nie doświadczyła połowy katuszy, które dręczyły obecnie Ritę.
Pan Florent kocha sztukę, zwłaszcza antyki — odparł na jej opinię na temat wykonania figurki. — Z pewnością pani o tym wie, jeśli przygotowała się do tego spotkania. Jeśli tak było, z pewnością powierzono pani również wyraz dobrej woli, który winna jest mi pani przekazać.
Flatau wyszedł zza biurka i stanął obok, spoglądając z góry na Ritę. Jego ton był nadal grzeczny, choć nie znoszący sprzeciwu ani zwłoki.
Mógłbym go zobaczyć?
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Heliotrop » 29 wrz 2023, 14:04

Wobec tego skończyłby pan w przepaści — odrzekła z lekkim uśmiechem, ze śladem wesołości w głosie, która w normalnych warunkach wzięłaby już dawno górę nad nią i nad jej gestami.
Ale głos mężczyzny rozległ się ponownie, wyostrzając obraz siostry, który ułamek chwili wcześniej przemknął jej pod powiekami. Opuściła Lukokianównę stłamszona i zepchnięta na samo dno jej istoty figlarność, przepadła gdzieś pod poczuciem obowiązku, pod skrawkiem rozsądku, który gdzieś tam mimo wszystko się w niej tlił.
Oczywiście — odezwała się znowu. Grzecznie, lakonicznie, precyzyjnie. Nudno. Ale mimo tej lapidarności i mimo oklepania, słówko owo paradoksalnie stanowiło odpowiedź podwójną. Potwierdzało, że się przygotowała i że jej powierzono, choć tylko to drugie było prawdą bezsprzeczną i niepodważalną. Bo cóż mogła wiedzieć o Florencie mieszczańska koza, której od małego tylko teatry były w głowie? Poza, rzecz jasna, plotkami krążącymi wśród jej podobnych pięknoduchów.
„Wiedziała” zatem Rita, że Arnold Florent był obrzydliwie bogaty i równie śliski, co miało mieć potwierdzenie w jego nieposzlakowanej opinii publicznej pomimo prowadzenia równie publicznego domu. Podobno był piękny, wyrafinowany, inteligentny i oczytany, co nie przeszkadzało mu jednocześnie handlować ludźmi, urządzać krwawe orgie i czcić bluźniercze bóstwa. Tym jednak, co rozbudzało największe podniecenie wśród plotkarzy z artystycznych kręgów, było to, że Florent zdobył swoją pozycję dzięki konszachtom z demonami. Że oddał duszę w zamian za złoto i powodzenie.
Rita nie wiedziała jednak, że największy alfons w Novigradzie kochał sztukę. Szykowała się nowinka miesiąca.
Proszę. — Wyjąwszy kielich z sakwy, podała go Florentowi. — Czy mam przekazać jakąś wiadomość zwrotną?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 01 paź 2023, 18:50

Obrazek
Flatau odebrał rzeźbiony, wyspiarski kielich w imieniu Florenta. Obróciwszy naczynie w dłoni, poddał je szybkim oględzinom i odstawił na bok.
Wiadomość? Nie — zaprzeczył, pochylając się na krześle, aby sięgnąć do najniżej położonej szuflady biurka. Powoli, używając do tego obydwu dłoni, wyjął z niej średnich rozmiarów metalowy przedmiot. — Przekażecie tę przesyłkę.
Kiedy „przesyłka” spoczęła na blacie między nimi, Rita dojrzała, że metalem jest srebro, a wykonanym z niego przedmiotem — skrzynka. Dokładnie relikwiarz; sakralne przeznaczenie pojemnika zdradziły jej boczne ścianki prostopadłościanu. Pokrywający je srebroryt wyobrażał dzieje życia męczennika za wiarę. Na pierwszym długim boku brodata figurka rozdawała jedzenie ubogim, na drugim wznosiła bojowy topór przeciw otaczającym ją heretykom. Sceny były na tyle charakterystyczne, by bez trudu rozpoznała je jako żywot Świętego Grzegorza. Na krótszych bokach znalazł się portret świętego oraz gorzejący płomień wraz z inskrypcją: Igne natura renovatur integra. Wieczko było pięcioboczne, zwieńczone gałką ze szlifowanego jaspisu w pozłacanej oprawie.
Załączam do niej list — oświadczył, sięgając do kolejnej szuflady, by wyciągnąć z niej rulon zalakowany czerwoną, woskową pieczęcią. Urodzona w Novigradzie Rita nie mogła nie wiedzieć, że była to oficjalna pieczęć kościoła Wiecznego Ognia, którą posługiwali się wyżsi rangą reprezentanci kultu. — Nie jest przeznaczony dla oczu waszych ani waszego zwierzchnika.
Rozmówca pozwolił sobie na pauzę, która dała jej czas, by pojąć, że ma na myśli Gila oraz opanować ewentualną wesołość związaną z doborem podobnego określenia wobec osoby rudego oberżysty.
Tylko płomieniom — kontynuował. — Jeżeli wszystko odbędzie się bez przeszkód. Jeśli jednak…
Flatau podniósł się z krzesła, nie odrywając dłoni od blatu. Bladobłękitne oczy interlokutora przeszyły ją wiązką skupionego spojrzenia.
… ktoś zakwestionuje wasze prawo do niniejszej przesyłki i mam na myśli kogoś upoważnionego do tego przez lokalne prawo, wówczas okażecie mu ten dokument. Wtedy i tylko wtedy.
Jasnowłosy wyprostował się powoli, wychodząc zza biurka i stając obok. Był wysoki i smukły, co dodatkowo podkreślał jego prosty czarny strój — luźne materiałowe spodnie i czarny kaftan ze stójką.
To wszystko, co potrzebujecie wiedzieć. Coś powtórzyć?
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Heliotrop » 04 paź 2023, 20:11

Opanowała wesołość, zdziwienie i zaniepokojenie, a nawet język. Skwapliwie trzymając go za zębami, pomogła sobie łykiem wina. Nie chciała się odradzać w najbliższym czasie, a już na pewno nie przez ogień. Tymczasem posiadanie podejrzanych dokumentów i szczątków związanych z kościołem (i to w Novigradzie) było do tego drogą najskuteczniejszą i najkrótszą. Należało jak najszybciej pozbyć się gorącego kartofla, który właśnie mościł się jej w kieszeni.
Nie trzeba — odrzekła uprzejmie, również wstając. Był od niej sporo wyższy, musiała podnieść głowę, by odwzajemnić skupione spojrzenie. I żeby podzielić się oszczędnym uśmiechem. — Dziękuję za wino.
Zamieniła pucharek z niedopitym trunkiem na relikwiarz z nierozłożonymi szczątkami i sięgnęła po list. Pieczęć zdawała się parzyć ją w dłoń.
Proszę przekazać wyrazy uszanowania panu Florentowi — dodała, po raz ostatni przesuwając spojrzeniem po rozmówcy. — Miłego dnia, panie Flatau.
Nie kłaniała się ani nie dygała. Wbrew pozorom, nie była na żadnych salonach. Opanowując się po raz kolejny, nie pognała do drzwi niby młody źrebak, lecz krokiem dystyngowanym i niespiesznym wyszła z gabinetu, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Pierwszym, co zrobiła po opuszczeniu lodowej groty Konrada Flatau, było odetchnięcie. Miała wrażenie, że z jej ust dobyła się para, ale obłok okazał się tylko zmąconym dymem z kadzidła. Prędko podjęła przerwany ruch, kierując się w stronę wyjścia, nasłuchując po drodze dźwięków lutni bądź przechwałek. Miała nadzieję, że nie będzie zmuszona szukać Rendala po całym Szlaku, bo mogłoby jej zejść do Lammas.
Gdy tylko go znalazła, poleciła mu zdjąć płaszcz.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom publiczny „Jedwabny Szlak”

Post autor: Dziki Gon » 12 paź 2023, 19:09

Flatau odwzajemnił brak ukłonu i dygnięcia. Pożegnał ją krótkim zmrużeniem oczu, nim ponownie zajął miejsce za biurkiem z kupką papierów i onyksowym sfinksem, ginąc w przepaści pieniądza i kapitału. Za zamkniętymi miękko i bez skrzypnięcia drzwiami czekał ją zgoła inny świat. Poczwarka, która z nastaniem zmierzchu miała pęknąć i pozwolić „Szlakowi” rozwinąć skrzydła.
Już teraz, niby paw wabiący samicę, czynił to Rendal, próbując zwrócić na siebie uwagę młodej, obwieszonej biżuterią kurtyzany w różowej tiulowej sukni na cienkich ramiączkach. Walka o atencję była wyrównana — kurtyzana nie potrafiła się zdecydować, czy poświęcić ją harfiście, czy swoim paznokciom.
Podwodne miasto Ys nie umarło, ale spoczęło na wieki — usłyszała Rita, zmniejszając dystans dzielący ją od szynkwasu i wyszczekanego garbonosa. Mężczyzna paplał w najlepsze, akompaniując sobie trącanymi od niechcenia strunami. — W pogodne, księżycowe noce słychać jego dzwon, który bije zawsze o północy. Wszystko jest tam dziwaczne i na opak, jak sen szaleńca. Powozy ciągną ogromne raki, zbroje kuje się z muszli, a palisadę uczyniono z kłów straszliwego smoka-ludojada, za życia służącego nikczemnej pirackiej królowej… Skąd to wszystko wiem? Od syreny, która zakochała się we mnie na zabój i opowiedziała o wszystkim. O tym i o skarbach ukrytych na... Gustowna skrzyneczka.
Ostatnie dwa słowa nie były częścią opowieści, lecz powitaniem Rity. Rendal niemal momentalnie porzucił kobietę w tiulach i złocie na rzecz aktorki i ciążącej jej w dłoniach szkatuły. Kurtyzana nie wyglądała na szczególnie rozczarowaną podobnym obrotem sprawy.
Mój płaszcz? — żachnął się teatralnie. — To nie jest taki sobie płaszcz. Dała mi go jedna driada, jeszcze przed wojną. Ma dla mnie wartość sentymentalną i jest zaklęty. Zwiększa jurność i potencję noszącego, ale JA tam nie zauważyłem większej różnicy sprzed czasu, kiedy zacząłem go nosić.
Rendal mrugnął okiem w ślad za kurtyzaną w tiulach, która kołysząc biodrami, ruszyła za drugą stronę baru, by nalać sobie wina. Harfista z żalem śledził jej pośladki znikające za szynkwasem.
Dostaniesz go, jak tylko zobaczę, co jest w środku — zaoferował, oblizując usta i strzelając oczami na boki. — Tylko szybko. Zaraz wróci tu ten rivijski burak. Dałem salowej naszą koronę, żeby odwróciła jego uwagę. Może przyjść wkurwiony, koleś nie ma w sobie uncji humoru.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław