Teatrum

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 15 kwie 2018, 19:32

Obrazek Jest coś, czego nie zjesz ani nie wypijesz, a czego lud Novigradu domaga się na równi z chlebem i winem, jeśli nie bardziej. Mowa o rozrywce, ku czci której monumentem jest Teatrum — serce Czerwonej Dzielnicy i jej najbardziej reprezentatywna konstrukcja. Dwieście trzynaście stóp długości i prawie drugie tyle wysokości przysłania cieniem całą najbliższą okolicę, robiąc prawdziwie imponujące wrażenie w świetle dnia. Nie bez przesady mówi się, że pięć wydzielonych i następujących na siebie kondygnacji wraz z podium zdolne jest pomieścić naraz trzecią część wszystkich mieszkańców Novigradu. Całość murowana, gdzieniegdzie podpierana lub uzupełniana drewnianymi konstrukcjami. Otwarty dach z możliwością osłonięcia trybun od deszczu, sieć podziemnych korytarzy, bufety oraz szatnie z natryskami — to tylko niektóre udogodnienia przewidziane na użytek odbywających się tu wydarzeń kulturalnych, tak ważnych w życiu Wolnego Miasta. Wewnątrz okrągłych murów amfiteatru lza zobaczyć wielkie sztuki odgrywane przez przyjezdne lub lokalne trupy aktorskie, wystawiane z pompą religijne inscenizacje podczas większych świąt lub organizowane co kilka lat sportowe igrzyska ku czci miasta otwierane uroczystym rozpaleniem znicza pochodnią przyniesioną z Wielkiej Szpicy. Największe tłumy zobaczyć można tu jednak podczas trwania rycerskich turniejów lub starć zaczerpniętych bezpośrednio z nilfgaardzkiej tradycji gladiatorów. I choć zwykle nie toczy się w nich boju na śmierć i życie, a jedynie do poddania lub niezdolności dalszej walki, wypadki przy pracy są zrozumiałe i dopuszczalne. Kościół Wiecznego Ognia nie kryje swojego zgorszenia tego typu formami rozrywki, wyklinając je z ambon jako bezbożne i dekadenckie, jednako niechętnie tolerując dla dobra miasta oraz jego budżetu. Miejskie Teatrum stanowi także miejsce przeprowadzania ordaliów, zwłaszcza tych odbywających się przez pojedynek sądowy. I chociaż starcia te kończą się śmiercią daleko częściej aniżeli „świeckie” pojedynki, jako sankcjonowany przez kult Ognia wyraz Woli Bożej pozbawione są nijakiego grzechu i dekadencji oraz nieodpłatne dla publiki.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 21 gru 2019, 1:26

Rozetnę cię, ty nabrzmiały czyraku nadęty od zadufania. Nie zjesz mnie, kurwa, na tym piachu, parchu ty zaropiały, jątrzący się pychą. Urżnę ci ten oszkliwy łeb jako wołowi, przytroczę do kulbaki i powiozę przez całe miasto na postrach babom i bachorom. A potem cisnę go pod nogi, choćby i samemu papie hierarsze, pokręconemu dziadydze.
Bluźnił w skrytości swych myśli w ślad za odchodzącym Levetzem. „Nie dobywaj” — szepnęło ostrze, pierwszymi dwoma słowami na obnażonej do ćwierci klindze. Złość i niecierpliwość gotowały we wnętrzu sztywnej i nieporuszonej figury, pozostawionej samej pośród opuszczonej pustaci areny.
Nie, nie samej. Nie zorientował się od razu, dopiero po chwili. Że patrzy na nic. Na coś, co nie żyło, lecz było i niewiele ponadto.
Mów, waszmość — odpowiedział czemuś, studząc głos do mowy, lecz wciąż zmuszony cedzić pierwsze zgłoski, by nie sparzyć sobie warg i języka, by nie opluć napraszającego się rozmówcy wrzącym jadem. — Krótko.
Odbijające słońce ćwierć klingi zaszło, pogrążając ostrze w czarnym zmroku adamaszkowej pochwy, w oczekiwaniu nieubłaganie przeciągającego się powodu mającego nadejść wraz z faktycznym zmrokiem.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 22 gru 2019, 7:05

Waszmość, nieświadomy kotłującej się nad nim w piękny dzień burzy albo zadziwiająco nieporuszony, splótł dłonie na padołku i skinął szampierzowi głową. — Przynoszę dla was wiadomość, mości Rudolfie. Krótką i następującą: odstąpcie od reprezentowania w dzisiejszych ordaliach skazanego za morderstwo Egona de Ruytera z Tretogoru. W imię sprawiedliwości. A przede wszystkim, w imię rozsądku.
Głos nieznajomego nie podniósł się ani o oktawę. Mógł równie dobrze przedkładać Frei oficjalne zaproszenie na bankiet albo inny zatracony raut, troszcząc się jedynie o ty, by wspomnieć właściwą datę, godzinę oraz wymagane wobec gości kreacje.
Wymienianie wszystkich argumentów opowiadających się za logiką takiej decyzji wyłącznie przedłużyłoby naszą rozmowę, mości Rudolfie. Polecono mi jednakże poinformować, iż gdyby wbrew wspomnianemu rozsądkowi i wbrew sprawiedliwości, nadal prześladowało was wahanie, możecie je śmiało porzucić. Macie ku temu przynajmniej trzy tysiące powodów. A raczej będziecie mieć, gwarantuję. O ile podążycie za głosem rozsądku i podejmiecie słuszną decyzję.
Obawiam się — dodał posłaniec, bez obawy ani zmartwienia w głosie — iż decyzji tej muszę wysłuchać tutaj i teraz. Goni nas czas. Proszę, oszczędźmy go sobie na wypytywanie o szczegóły oraz nadawców wiadomości. Zwłaszcza o nadawców. Moim zadaniem jest jedynie dostarczenie jej i wysłuchanie odpowiedzi. — Ulizane oblicze męża nadal złośliwie odmawiało choćby drgnięcia w cieniu ludzkiego odruchu.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 27 gru 2019, 1:21

Opoka litościwej nieświadomości niedługo miała osłaniać przybysza. Pojmując kto i z czym do niego przychodzi, upadły szlachcic naraz zaczął poświęcać posłańcowi wszystkie swoje myśli i całą uwagę.
Co tak długo?
Odpowiedzi udzielił mu bez przedłużania, na miejscu i natychmiast, strzelając mu w szczękę hakiem wiodącej ręki, jedynym ciosem, który wychodził mu z podejścia bez cofania biodra. Nie trwoniąc czasu na wymianę argumentów, zaraz poprawił też lewym prostym celowanym w nasadę nosa. Dobre wychowanie nakazywało wstrzymać się od kopania leżącego, ograniczył się więc tylko do wylądowania mu kolanem na mostku i dociśnięciu do piachu, pomagając zgaszonemu błędnikowi przyzwyczaić się do nowej, horyzontalnej perspektywy. A otwierając przed samym posłańcem zupełnie nową, niefortunnie nieprzewidzianą w żadnej z wyartykułowanych przezeń dotychczas obaw.
Przyklękając na obalonym, Rudolf odnalazł dla niego miłosierdzie. Dobywszy je z cholewy, przycisnął je wąskim sztychem do ulizanej skroni, tak ciasno, by poczuć na nim kłębiące się pod czaszką myśli o panice.
Oszczędźmy sobie czasu — zgodził się z posłem. — Nadawców zdradzisz mi od razu, a wówczas sam też zostaniesz oszczędzony. By mówić, masz co najmniej dwa powody. Póki co. Zacznę od lewego, licząc od pięciu. Pięć.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 27 gru 2019, 22:47

Rudolf poprzysiągłby, że puginał nieomal zawibrował w jego dłoni, rezonując od czubka sztychu po owiniętą cienką skórką rękojeść czystym, pierwotnym przerażeniem wymalowanym na obliczu jegomościa kredową bielą oraz przebłyskiem najszczerszego zaskoczenia w źrenicach poprzedzającym tamten ułamek sekundy, w którym marny człek runął plecami na ubity piach. Brzydki, głuchy gruchot towarzyszył ciosowi, którym Freifechter bezceremonialnie wytrącił mu grunt spod nóg.
Strużka krwi ze złamanego nosa spływała leniwie po zaciśniętych blado wargach nieznajomego i plamiła wystający nad już nie tak eleganckim kaftanem kołnierz koszuli. Znieruchomiał. Nie wił się, nie szamotał. Nie śmiałby. Rozchylił usta, z których w pierwszej chwili uleciał jeno siny wizg wyduszony wrażonym mu przez szermierza w splot słoneczny kolanem. — Oj-... Ojciec za-zamordowanego… — wykrztusił skwapliwie, zanim Frei zdążył przystąpić z „pięciu” do „czterech”. — Steef… Horthy… ad-... admirał… Poniechajcie! — Łykając własną krew, smarki i plwocinę, błagał, łkał. — Po-poniechajcie, panie! To wszystko, wszystko co wiem, zaklinam się! Ja… ja tylko miałem… wiadomość…
Lęk. Lęk plątał mu język, a śmierć zaglądała w ślepia upiorem. Oczy mężczyzny kosiły z paniką w bok, ku dotykającemu zimnem jego głowy ostrzu, szerokie jak dwa talary, błyskające jasnością białek, jak gdyby chciały wyskoczyć z oczodołów. Kropla potu z jego skroni dotknęła czubka sztyletu i zamigotała w słońcu.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 01 sty 2020, 13:24

Powoli, jakby zwalczając ciężar własnej dłoni, odjął dzierżony przez nią puginał od twarzy młodzika, w której nie ostała się choćby uncja z hucpy, z którą referował mu wiadomość Horthy’ego. Ani łut z flegmy, z którą pouczał go jak wolno mu mówić, wyłącznie ta zabarwiona karminem, która rujnowała mu właśnie przód kaftana o pozłacanych guzikach.
Ostrze zawisło w górze, ponad umierającym ze strachu chłopakiem. Ręka nie drżała. Choć wszystko inne drżało wewnątrz, ta zastygła jak imadle, stabilna niby kurs bizanta. To lata dzierżenia miecza spłacały swój dług.
Gdzie on jest? — pyta go sucho. I szybko, zanim zdąży się zawstydzić tego, że obszedł się ze skrzywdzonym gnojkiem jak z mężczyzną. Zanim drugi skrzywdzony gnojek w ciele starego mordercy znowu zacznie mścić krzywdy sprzed dwudziestu lat nie na tym, na kim powinien.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 01 sty 2020, 18:02

Jegomość, przemieniony z dostojnika w kupę trzęsącego się mięsa niczym za jebnięciem czarodziejskiej lagi, zakwilił, zezując na wiszący nad jego twarzą sztych puginału, w przeciwieństwie do którego drżał jak osika. Od czubków wpitych w piach palców po rozchylone w niemej gorączce wargi. Odpowiedział plączącym się językiem. — N-nie wiem… Nie wiem, p-przysięgam! Ma-, ma posiadłość w mieście. Po-południowy wschód, p-przy Bra-bra-bramie Wiecznego Ognia… Panie, ja, ja błagam… Ja tylko… co mi kazano… Poniechajcie, panie, miejcie litość!
Mówił mu prawdę. Roztrzęsioną, lecz dziecięco szczerą prawdę. Rud widział to po jednym leniwym rzucie okiem na mlecznobiałe oblicze mężczyzny. Na jego oczy. Oczy nie spowiadały się powiem jemu, nawet nie zerknęły na Frei przez cały ten czas, bo zahipnotyzowane były nieruchomym, zawieszonym w powietrzu ostrzem. Mało kto umiał z zimną krwią zełgać ostrzu. Rudolf spotykał od czasu do czasu takich ludzi — rzadko, ale spotykał. Zwłaszcza dawniej, w poprzednim życiu, w skórze skrzywdzonego przez los gnojka. Dlatego wiedział, że ten leżący pod nim na wznak się do nich żadną miarą nie zaliczał.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 04 sty 2020, 2:52

Rudolf zdjął mu kolano z piersi, czym prędzej dźwignąwszy się z przyklęku i porzucając wijącego się pod nim posłańca. Ignorując go i jego strach, wsunął sztylet w cholewę i oddalił szparko przez pustkowie areny w kierunku trybuny i przewieszonego przez barierkę czarnego kaftana.
Głowa, którą niedawno wypełniał zamęt myśli i osądów uspokaja się. Chór śpiewa unisono za koryfeuszem, którym jest objawiona prawda o starym Horthym. Objawiona, choć daleka od rewelacji. Oczywista, choć zasłonięta polityką i podejrzeniami, narojonymi mu przez Heina i Egona. Sprawami wielkiej wagi, zbyt wielkiej na jego zbitą głowę… Nie, na niezbitą też. Jeszcze w szkołach nigdy nie zdarzyło mu się bywać prymusem, zresztą — nigdy nie musiał. Nadrabiał śmiałością oraz instynktem. Może nie licząc samozachowawczego, ale nawet ten, choć niepytany ani brany pod uwagę, podpowiadał mu teraz, że zjawiając się pod posiadłością przed posłańcem i zapowiedzią, zyska na przewadze zaskoczenia.
Z tą właśnie skromną myślą, człowiek niepotrzebujący żadnych przewag, a posiadający przynajmniej trzy tysiące powodów, by uważać się za najlepszego szampierza Novigradu, opuścił arenę, wzuwając na siebie przerzuconą przez barierkę czerń.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 07 lip 2020, 22:27

Z zaułków przyszedł wprost do Teatrum, zamieniając mrok i błoto ciemnych uliczek na cień i echa kroków w korytarzach wnętrzności areny. Zaszedł od wschodu, wejściem przeznaczonym dla zawodników i załogi. Front wystawnego budynku amfiteatru był już oblegany przez ciżbę, zawczasu ustawiającą się do wyścigu o najmniej poślednie miejsca na trybunach. Najlepsze zostały zarezerwowane już w chwili narodzin przez tych, którzy zrobili to we właściwej rodzinie.
Znajdując sobie wolną salę, Rudolf oddawał się ostatnim przygotowaniom. Lwią ich część pochłonęło mu doprowadzenie butów do połysku po niedawnym spacerze. Niewiele krócej walczył z poprawieniem mankietu i dopięciem kaftana na ostatni, naderwany guzik. Obydwa musiały ucierpieć na szarpaninie z Ratajem, wołającej o dokończenie z końca korowodu wszystkich tych, którym poprzysiągł nauczkę w ciągu ostatniego tygodnia.
Szermierz wygładził przysychające włosy, przyglądając się swemu odbiciu w polerowanej tarczy zawieszonej na ścianie, raz jeszcze poprawił na sobie odzież, wpuścił nogawice w cholewy, wytarł spod nosa resztki zażytego fisstechu od Czai. Odstępując od prowizorycznego zwierciadła, rozgrzał nadgarstek, opisując sztychem floresy i ósemki, zamarkował na cień kilka pchnięć z samego ramienia. Nie zajęło mu to więcej czasu niż narkotykowi, by zacząć działać. Nie potrzebował dłużej. Jego trening trwał nieprzerwanie już ponad dobre ćwierć wieku.
Nogi same wyniosły go na korytarz, gdzie cienie (nie tylko one) schodziły z drogi jego spojrzeniu, długiemu, sprężystemu krokowi i wyprostowanej, ochotnej postawie. Dobrze się składało. Tu, w murach areny nie wzbudzało to niczyich podejrzeń. Wszyscy, którzy znali mistrza Rudolfa, wiedzieli, że zawsze wychodził tak do walki. Jak chuj niesiony na Belleteyn.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 09 lip 2020, 5:31

Narkotyk okazał się silniejszy od ścierwa, które Rudolf okazyjnie, tudzież przy byle okazji, zażywał za hulaszczych lat młodzieńczych. Dużo silniejszy. Najpierw w oczy zakłuły go wyostrzone kontury i kontrasty walających się po sali rupieci, jego własne odbicie w gładzi pawęży nabrało złowieszczo drapieżnych, jastrzębich rysów, diabelskich cieni, komnatka zaś, dopiero co skąpana w szaroburości wszechobecnego kurzu, zapłonęła najżywszymi szkarłatami, zapulsowało tysiącem odcieni błękitów, zieleni i żółci. Oślepiającą bielą, welwetową czernią pochłaniającą najdrobniejszy nawet refleks światła.
Jaspisowe ślepie Viroledy również zapulsowało, gadzia łuska rękojeści przywarła do dłoni Frei niczym usta przyklejone zachłannie do ust. Rudriger słyszał każdy szmer opływającego klingę powietrza, każdy szust. Znał tę muzykę. Znał ten śpiew.
Nim wystąpił na arenę, pożegnawszy pod arkadą sekundanta, minąwszy kapelana ze spowijającą korytarz w świętych oparach kadzielnicą, efekt zażytego specyfiku zdążył złagodnieć, zmysły nawykły do nowego, krystalicznego świata. Inaczej ogłuchłby chyba od ryku tłuszczy i oślepł od zalewających plac promieni zachodzącego słońca. Słyszał bowiem i widział wszystko. Widział, jak z gardła arkady po przeciwległej stronie wychodzi Levetz, słyszał, jak gwiżdże pod nosem melodię wulgarnej przyśpiewki, swój długi, masywny brzeszczot niosąc nonszalancko oparty płazem o bark. Koszulę miał rozchełstaną, ramiona szerokie jak u golema.
Tłuszcza ryczała. Płonęły znicze dookoła areny.
Na podium, w osłoniętej usianym złotymi kluczami, szkarłatnym baldachimem loży ulokowanej pomiędzy placem boju a niższą kondygnacją trybun przeznaczoną dla najdostojniejszych widzów, trzy postacie zasiadały na trzech krzesłach o wysokich, misternie rzeźbionych oparciach upodabniających je do tronów. Jego znamienitość namiestnik Chapelle, znamienitość dowódca regimentu Kent von Kimmel po jego prawicy, po lewicy znamienitość wysoki sędzia Ramelis. Kapłan-herold nigdzie nie zasiadał, stał na przedzie, nieco z boku, tak by przypadkiem nie urazić swym kapłańskim zadem niczyjej znamienitości.
PRZED OBLICZEM WIECZNEGO OGNIA I OBLICZEM CZŁOWIECZYM… Z ŁASKI HIERARCHY RODERYKA PONCJUSZA II…
Na chwilę jazgot przycichł. Freifechter usłyszał, jak ubity piach chrzęści i zgrzyta pod stopami — jego oraz Levetza.
…BOŻY SĄD ROZSTRZYGNIE NYNIE O WINIE ALIBO NIEWINNOŚCI DE RUYTERA EGONA… O UŚMIERCENIE WYSTĘPNE OBYWATELA WOLNEGO MIASTA NOVIGRADU HORTHY’EGO ANTONA OSKARŻONEGO!...
Tłum zawył znowu, tym razem plugawiej, Levetz splunął. Rudolf usłyszał, jak plwocina syczy w zetknięciu z nagrzanym podłożem.
WYSTĄPI STRONĄ WOLNEGO MIASTA NOVIGRADU I LUDU JEGO MISTRZ JUWAR LEVETZ, DEFENSOR FIDEI, PUGNATOR IUDICIALIS. STRONĄ SĄDZONEGO, NIEZDOLNOŚCIĄ DO POTYKANIA SIĘ RAŻONEGO, WOLĄ WŁASNĄ WYSTĄPI MISTRZ RUDOLF Z TEGAMO… DEFENSOR FIDEIPUGNATOR IUDICIALIS
Spotkali się na środku, na samym środeczku, pod gołym niebem, obydwaj zatrzymali się w równej odległości od centralnego punktu areny. Zrobiło się nagle bardzo, bardzo cicho, mimo że usta kapłana-herolda wciąż poruszały się z emfazą, tłuszcza wciąż falowała niby łan zboża na wietrze, amfiteatr wciąż drżał w posadach od ryku. Nawet Levetz coś warknął zza dzielącej ich niewidzialnej rubieży, ruchem niedbałym i nonszalanckim ściągając miecz z ramienia, wywijając nim młyńca.
Było zupełnie cicho. Niczym na scenie, tuż przed tym, jak rozbrzmieć ma muzyka.
…NIECH SIĘ POTYKAJĄ!!!
Levetz pierwszy skoczył do przeciwnika, zerwał się jak pies z łańcucha, chwyciwszy rękojeść oburącz, uderzył włęb cięciem aroganckim, okrutnym, strasznym w swej sile. Cięciem ewidentnie miarkowanym, by zakończyć potykanie tu i teraz. Nie dało się bowiem uciec przed szerokim łukiem jego długiej, rzeźnickiej klingi, nikt by tego nie dokonał.
Błąd w miarkowaniu popełnił tylko jeden: jego przeciwnik nie był nikim. Miał sporo czasu, by się nad tym pozastanawiać, gdy brzeszczot przeciął ze złowrogim świstem powietrze, a niewytracony impet ciosu na sekundę wybił go z rytmu. W sekundzie dla szermierza zaklęta wszak była wieczność.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 12 lip 2020, 17:34

Kiedy organizowałeś zbrodnię na oczach całego miasta, ta musiała być doskonała. Stokroć doskonalsza niż twoja własna i grzechy, które wołając o pomstę, zostały usłyszane i przywiodły cię w te mury. Dwieście trzynaście średnicy na prawie drugie tyle wysokości, marmur i piaskowiec. Pod nogami — piach i krew. Wszędzie wokół — chwała i uwielbienie tłumu, który kocha cię tylko tu i teraz, by zapomnieć najpóźniej nazajutrz lub zaraz po twoim wyjściu. Dokładnie tak jak kocha się kurwę. Nigdy dłużej niż przez jeden wieczór.
W przeciwieństwie do twarzy przyjaciół z dzieciństwa i byłych dziewczyn, Rud nigdy nie zapomniał swojego pierwszego razu na arenie. Czuł go w każdym kolejnym, wciąż i na nowo. Z bolesnej dla oczu kakofonii wysyconych barw i własnego spotworniałego odbicia, które niby obce oblicze przyglądało mu się z polerowanej tarczy, narodził się pod ryczącą ścianą tłumu o froncie uczynionym z najważniejszych dygnitarzy Wolnego Miasta. Piach pod nogami i łopot własnej koszuli na pobandażowanym ciele zagłuszają ekslodującą wkoło ekstazę tłuszczy. Nie pamiętał kiedy pozbył się czarnego kaftana. Było mu zimno, choć piach pod stopami oddawał zebrane za dnia ciepło, dymiąc pyłem przy najlżejszym kroku.
Cyklopową sylwetkę Levetza dostrzega w ostatniej chwili, gdy ten składa się do sygnalizowanego, niewyczekanego cięcia mającego wymieść Frei z butów i rozwłóczyć po połowie Teatrum. Szampierz odskakuje miękko, na samych palcach, w kolibrzej mierze czasu obserwując, jak nieomal spełnia się wróżba herolda, wciąż krzyczącego echem w jego uszach — Levetz wybija się z rytmu, potyka.
Fechmistrz ma już miecz w ręku, oponent wyświadcza mu uprzejmość skrócenia dystansu. Jego wykroczna właśnie wchodzi w zasięg rażenia, Rud prawie słyszy napinające się mięśnie uda, niemal dostrzega wystawioną na sztych tętnicę. Wykonane z pozycji po ostatnim uniku pchnięcie jest już w drodze, prawdziwie władne decydować o potykaniu i zakończeniu sprawy tu i teraz.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 13 lip 2020, 2:15

Piasek, przed chwilą jeszcze prawie dziewiczo gładki, zmarszczony jeno wiatrem niczym spokojne morze, zaznaczony zaledwie dwiema wąskimi, idealnie prostymi ścieżkami, którymi wyszli sobie na spotkanie, teraz eksplodował im pod stopami. A raczej pod stopami Levetza. Rudolf od ziemi odbił się absurdalnie raptownie i miękko zarazem, jak prezentujący imponująco zwinnego susa wielki, drapieżny kot. Wystawiając długi pazur przed siebie, zmusił waligórę do wrycia wśród salw piachu pięt w podłoże, do odwinięcia się w ślad za nakreślonym przez ciało oponenta łukiem w zupełnie bezsensownej, bezcelowej, będącej produktem zwykłego ludzkiego odruchu rozpaczliwej próbie zminimalizowania konsekwencji popełnionego przez siebie błędu.
Błąd ten był jednak fatalny. Był niewybaczalny.
Viroleda napotkała znajomy, perwersyjnie przyjemny opór, taki, jaki stawiają mięśnie, ścięgna, tkanki i naczynia. Odpowiedziała naporem.
Rudolf poczuł wibrowanie w kłykciach palców, nadgarstku, łokciu i barku, a potem, gdy nafurkany dałby głowę, że słyszał chrupnięcie na własne uszy, zrozumiał, że walczył z trupem. Wielkim, groźnym, wściekłym trupem. To była tylko kwestia czasu. Sztych jego brzeszczotu wniknął bowiem w udo Levetza powyżej kolana głęboko, dość głęboko, by właśnie zderzyć się z kością. Prawdopodobnie porządnie unerwioną kością udową, największą kością w ludzkim ciele, do której masa mięśniowa, zwłaszcza przerośnięta, niebezpiecznie dociskała wszystkie kluczowe naczynia krwionośne, tworząc w owych naczyniach wysokie ciśnienie. Z szermierczego doświadczenia Rud wiedział, jak niebywałe szkody potrafiły poczynić w takim ścisku drobne nawet odpryski lub odłamki ukruszonej kości, nawet gdy jakimś cudem nie dokonywało tego ostrze.
Levetz zgodził się chyba z diagnozą. Padając niczym gigant, pod którym zawalono gliniane stemple, niczym przewrócony na grzbiet żuk, zaryczał, a ze wszystkich stron świata zawtórowało mu bydlęce, potępieńcze wycie. Widzowie, wyjątkiem tych w loży oraz na dolnych kondygnacjach trybun, ochoczo lżyli i wygwizdywali gramolącego się z wysiłkiem na nogi defensora fidei, tego triumfującego judzili, szczuli, podżegali jak wpuszczonego do szczurzej nory terriera. Jatki! Bierz go, rozszarp, roznieś na strzępy! Jatki, jatki!
W piach wsiąkała pierwsza gorąca krew. Wsiąkała wartko i obficie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 19 lip 2020, 2:40

Jak grom po błyskawicy. Tak, ku rozczarowaniu debiutujących w teatrum spektatorów spektaklu, nadchodziło jego zwieńczenie. Tu nie walna bitwa ani turniejowe szranki, gdzie macacie się przez blachy, zwykle do pierwszego zmęczenia, obalenia i połaskotania w miękkie.
Byli dwoma workami przelewających się flaków osłoniętymi od wyjących kling cienką warstwą koszul i bandaży. Pierwsza krew potrafiła zdecydować. Nawet nie błąd, ale brak doskonałości i faworu ze strony kapryśnej dziwki Fortuny przesądzić nieubłaganą zupełnością.
Czuje trafienie, jeszcze nim dane jest mu je zobaczyć. Juchę buchającą wśród opadającego pyłu, zabarwiony nią sztych siejący wokół gęstymi, ciężkimi kroplami. Klinga przekazuje mu wieść rękojeścią, w cichym szepcie przeznaczonym wyłącznie dla jego dłoni, na długo nim czyni to ekstaza ryczącego wkoło tłumu, zupełnie dekadencko i nader po świecku reagującego na rozgrywające się w dole objawienie bożego sądu.
Świętej pamięci Juwar Levetz pomimo niebywałych szkód i spustoszenia wśród naczyń i zadraśnięcia najdłuższej kości w ciele, nie mdleje od szoku. Chyba samą tylko wolą i napędzanym adrenaliną mementem przebrzmiewającego żywota, próbuje się podnieść z jedną nogą w mogile.
Mistrz z Tegamo obraca ostrze po cięciu, powracające do parady w niskiej drugiej, ruchem tak szybkim, że w oczach obserwatorów jawiącym się jako jeden płynny. Miecz, któremu starczy tylko nieznaczny ruch dłonią, układa się, by powtórzyć uderzenie, wraca jak rozochocona smakiem krwi bestia na miejsce żeru. Fechmistrz forsuje się naprzód, tempem z pewnej stopy, błyskając szybkim, dopełniającym pchnięciem mającym przekraść się pod wznoszoną w odruchu zastawą tamtego.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Teatrum

Post autor: Dziki Gon » 20 lip 2020, 1:04

Wciąż na jednym kolanie, Levetz w odruchu wzniósł zasłonę. Ale klinga viroledanki prześlizgnęła się nad dłonią Levetza i jelcem jego miecza, nawet go nie drasnąwszy. Sztych ugodził go w pierś, na wysokości mostka, wszedł między żebra, a klejąca się do skóry koszula na grzbiecie szampierza natychmiast zakwitła plamą szlachetnej, szkarłatnej czerwieni. Levetz parsknął krwią.
Ty… ty kurwo — wyszeptał.
Potem głowa opadła mu na pierś i sam zsunął się Rudowi z ostrza.
Trybuny wybuchły ogłuszającą kakofonią składającą się głównie z gwizdów, wyzwisk i ryków niezadowolenia — widowisko było spektakularne, ale za krótkie. Jak zawsze, niektórzy śmiałkowie usiłowali ciskać w kierunku placu boju zgniłymi warzywami, te jednak rozbijały się o głowy innych widzów, zanim doleciały do areny.
W znajdującej się nad podium sędziowskim loży dla wielmożów, nie biorących udziału we wrzaskach ani awanturach tłuszczy, tym razem kilka sylwetek gwałtownie poderwało się z siedzeń i ruszyło w stronę wyjścia. Na podium nie drgnął nikt, poza kapłanem-heroldem, znów frasującym się, gdzie umieścić swój pokaźny zad, oraz von Kimmelem, który nagrodził występ kilkoma klaśnięciami, następnie nachylił się ku Chapelle.
Rudolfowi krew szumiała w uszach jak rycząca kipiel. Od jazgotu i od odbijającego się od nagrzanego piasku czerwonego, zachodzącego słońca zaczynała go ćmić głowa. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy herold dołączył do hałasu ze swoją tubalną supremo sermone. Mało kto zwrócił uwagę, większość widowni już zaczęła opuszczać miejsca, część z nich w przednich nastrojach, część w podłych, w zależności od tego, jaki wynik obstawiali u krupiera.
…UKAZAŁ NAM SWÓJ OSĄD! EGON DE RUYTER Z TRETOGORU NIEWINNYM JEST I WOLNYM CZŁOWIEKIEM! KTO SIĘ TEMU SPRZECIWIA, TEN SPRZECIWIA SIĘ WOLI WIECZNEGO OGNIA, A TAKOŻ WOLNEGO MIASTA NOVIGRADU ORAZ HIERARCHY JEGO!
Trzej dostojnicy wstali z siedzeń i w towarzystwie ariergardy opuścili trybuny osobnym wyjściem. W tym, którym na arenę wychodził Levetz pachołkowie czekali już, aż zwycięzca zejdzie z placu, by zabrać ciało. I się za sprzątanie po cudzej zabawie.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 09 sie 2020, 23:03

Obojętny na rozpętującą się po kończącym sztychu burzę wstrząsającą trybunami, strząsa nadmiar krwi z miecza. Ból w jego czaszce przybiera na sile jak ryk tłumu na krótko po tym, gdy przeszył Levetza sztychem wślizgującym się pod zastawę. Głowa ciąży mu okrutnie, pot perli się na skroniach, przestrzeń za gałkami o rozszerzonych źrenicach wypełnia tępy, pulsujący ból, niepozostawiający wiele miejsca na własne myśli. Szermierzowi jest gorąco, rozpina koszulę, osłaniając dłonią oczy od dogasającego słońca. Gdyby wypadło mu pojedynkować się w południe, prawdopodobnie walczyłby na ślepo.
Żebyś wiedział — cedzi przez zęby na obwieszczenie herolda, słowami, które w otaczającym go hałasie nie są głośniejsze od myśli. Wypowiadanymi wargami układającymi się w mimowolny, drapieżny uśmiech. Szermierz czuje niedosyt, euforia przecieka z niego jak krew z jego niedawnego oponenta. Ręka domaga się ciężaru klingi, zmrużone rozbiegane oczy kolejnego przeciwnika. Nie każąc sępom czekać, opuszcza arenę z podniesioną głową, wyprostowany zmierza ku wyjściu, szybciej niż ma to w zwyczaju, pragnąc opuścić ryczący, nagrzany okrąg wzbogacony o jednego trupa. Skryć się w cieniu i wychodzić krążącą mu w żyłach truciznę. Rozładować napięcie po przedwcześnie zakończonej niesatysfakcjonującej potyczce, wydostać się stąd jak najszybciej, wyprzedzając walącą do wyjścia hurmę gapiów.
Zbiec w noc i we wszystko to, co na niego w niej czekało.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Teatrum

Post autor: Ivan » 12 lut 2021, 21:16

Arena w dni powszednie, zupełnie jak zastana nad ranem kochanka, traciła wiele ze swojego powabu.
Chociaż znał ją niemal na pamięć, przemierzając ją teraz, w środku dnia, jawiła się zupełnie różną. I ordynarnie pospolitą. Pustą skorupą, nie lepszą od kolejnego instytucjonalnego gmachu albo kolejnego w tym mieście składowiska. Jej opustoszały krwiobieg odbijał echo jego kroków pośród nienaturalnego, niemal niewłaściwego stanu ciszy, w którym była obecnie pogrążona. Twarze, znajome z widzenia, choć w gruncie rzeczy nieznane, niby zbłąkane upiory wymijały go z rzadka w milczeniu, czasem z również milczącym pozdrowieniem.
Anonsując swoją obecność krótkim stuknięciem w drzwi i nie czekając na odzew, wszedł do środka jednego z kantorków — krzyżówki pomieszczeń zaopatrzeniowych z biurem, którymi usiane było zewnętrze i podziemia areny. Spodziewając się zastać w środku Kapita albo któregoś z jego pomocników, upoważnionych do czynienia adnotacji i wypłacania „żołdu”.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław