Dom aukcyjny Borsodych

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:12

Obrazek
„Dom aukcyjny braci Borsodych mieścił się na placyku przy ulicy Głównej, faktycznie głównej arterii Novigradu, łączącej rynek ze świątynią Wiecznego Ognia. Braci, w początkach swej kariery handlujących końmi i owcami, wtedy stać było tylko na szopę na podgrodziu. Po czterdziestu dwóch latach od założenia dom aukcyjny zajmował imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta.”
— „Sezon Burz”




Imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, na skraju jego najmniej reprezentatywnej dzielnicy. Raz na kwartał, niezmiennie w piątek, sale domu zapełniają się gośćmi, a dzieła sztuki, białe kruki, antyki, kurioza i precjoza zmieniają właścicieli za uderzeniem młotka o pulpit i towarzyszącego mu aksamitnego głosu tutejszego licytatora, Abnera de Navarette. Powiadają, że nigdzie nie da sprzedać się drożej niż u Borsodych, a łączny utarg wszystkich lotów osiąga niebotyczne nawet jak na Novigrad sumy. Głównym pomieszczeniem budynku jest licząca ponad sto miejsc sala aukcyjna zajmująca pierwsze piętro. Parter oraz piętra pozostałe mieszczą galerię, w której licytujący mogą zapoznać się z eksponatami, oraz składy i biura domu, gdzie rzeczoznawcy potwierdzają wartość i autentyczność licytowanych przedmiotów. W tym celu przedsiębiorstwo otwarte jest także w dni powszednie, poza licytacją.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 01 sie 2021, 21:57

— Już, już. Do samego końca, nie wstrzymuj. Zobaczysz, że się polepszy — zachęcał Delirię asekurujący ją towarzysz, pomagając jej lekkim poklepywaniem pomiędzy łopatki. Kobieta odpowiedziała mu suchym czknięciem i urwanym bełkotem.
Też mi się tak wydaje — zgodził się z uwagą Morgany o przydatności Delirii do dalszego, przynajmniej czynnego, uczestnictwa w przyjęciu, przyglądając się jej życzliwiej. — Ale robi postępy. Wierzę, że kiedyś uda się jej dotrwać do aukcji trzeźwej.
Patrzycie mi na kulturalne towarzystwo — skonstatował, nieco bezpośrednio, wyciągając Delirię zza balustrady i podając jej haftowaną chustę do otarcia twarzy. — Nie usiedlibyście z moimi przyjaciółmi, kiedy pójdziemy na stronę, żeby doprowadzić się do porządku? Będzie nam miło ugościć nowe twarze.
Pytanie, w odróżnieniu od większości zadanych dzisiaj ich dwójce, zdawało się być skierowane w pierwszej kolejności do Morgany, a dopiero w potem do Feretsiego.
Konfratrze Somnosie? Siostro… Zapomniałem spytać o miano.
Tu baranek, tam motylek! — zaintonowała z głupawym chichotem słaniająca się Deliria, wciskając sobie zużytą chustkę w dekolt, a Amator ponownie pomógł jej zachować pion.
Jest jak mówisz, moja droga. Ale pamiętaj, lewa i prawa na przemian.
Skorzystamy z zaproszenia. — Gaspar uprzedził odpowiedź Morgany. — Mnie i mojej kulturalnej towarzyszce przyda się nieco rozrywki w szerszym gronie. Prawda, Spinozo?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 06 sie 2021, 14:43

Spinoza — uzupełniła introdukcję, po czym spojrzała na Feretsiego.
Jak zwykle nie wyczytała z jego, teraz dodatkowo zamaskowanego, fizys absolutnie nic. Poczekała zatem aż recital Delirii dobiegnie końca, by grzecznie się wymówić.
Nie zdążyła.
Ależ oczywiście — potwierdziła, imaginując sobie jak używa wetkniętej we włosy szpili na Gasparze. — Modłów i kulturalnemu towarzystwu nigdy nie odmawiam. Z chęcią do was dołączymy, skoro Somnos również reflektuje.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 11 sie 2021, 23:38

„Szerszym gronem”, w które wbrew jej pierwszemu odruchowi odmowy wprosił ją Feretsi, okazało się być niewielką koterią zasiadającą przy okrągłym stoliku na uboczu sali. W sumie było ich pięć osób, trzech mężczyzn i dwie kobiety.
Pierwsza była ciemnowłosa, ubrana w polowy strój oraz kryjącą twarz wilczą maskę. Swobodnej jak na wieczorowe przyjęcie kreacji dopełniał zapleciony wokół głowy warkocz.
Patrzcie, nowi. — zapytała na głos, bezceremonialnie taksując ich wzrokiem, gdy zechcieli się zbliżyć, zaanonsowani w przelocie przez Amatora. — Przynajmniej ciekawi?
Zasiadająca naprzeciw konfraterki szatynka, nie odezwała się wcale, a wyłącznie przyjrzała im z wieloznacznym, acz raczej życzliwym uśmiechem, choć równie dobrze mógł być to uśmiech kota, któremu udało się zapędzić mysz w kozi róg. Podobnie jak wilczyca, nosiła się z grubsza „po męsku”, choć współpracujący szamerunek bufiastej koszuli oraz prostej, acz stylowej maski nadawały jej odrobinę więcej elegancji niż koleżance.
Kreacje mają osobliwe wyszukane — skomentował lekko otyły mężczyzna w chaperonie z czarną, dziobatą półmaską przyglądając im się znad splecionych na wysokości twarzy upierścienionych dłoni, opierając łokcie na stole. — Ależ prosimy, prosimy.
Pająk. — Niewysoki mężczyzna zamaskowany ornamentowanym fizys ghula lub innego upiora, jako jedyny nie zaniechał introdukcji, wygładzając przód brokatowego, oranżowego kaftana o nietypowym kroju. — Zróbcie państwu miejsce.
Bracie. Siostro — przywitał ich zgodnie z protokołem wysoki człowiek w paradnym, polerowanym napierśniku, przyglądając im się zza misternie kutego oblicza przywodzącego skojarzenia ze sztuką sepulkralną, zwłaszcza wizerunkami dawnych władców rzeźbionych na wierzchnich pokrywach sarkofagów. Skłoniwszy się, wysunął Morganie krzesło po swojej prawej, stawiając przed nią kielich oraz poprawiając stojącą naprzeciw paterę z owocami. Nie uszło jej uwadze, że uczynił to tak, by dokładniej ukryć świeżo kwitnącą plamę po krwi lub winie schowaną pod tacą.
Ot i udało się uzupełnić ubytek, ufam, że zacnym, towarzystwem — upierścieniony i dziobaty odchylił się na siedzisku, uśmiechając szeroko. — Jak już mówiłem, zanim nam przerwano…
Nie zaczynaj, Asfodel — ciemnowłosa z warkoczem i wilczą maską przerwała mu z pełnymi ustami. — Nie nudź przy gościach o polityce. Ledwie się dosiedli, nie wciągniesz ich w popieranie swoich tez.
Gdzieżbym śmiał, Wandero — przezwany Asfodelem uśmiechnął się jeszcze szerzej, łapiąc za kielich i unosząc go ostrożnie, by nie unurzać przydługiego nosa maski w winie. — Nie posądzaj mnie o podobne oportunizmy. Będę rad ich obecności samej w sobie, ot choćby z powodu jej ożywczości i okazji do poszerzenia kręgów…
Cokolwiek wam zaproponuje, odmawiajcie — uprzedziła Wandera, odgryzając resztki mięsa z kurzego udka. Asfodel zaśmiał się nieszczerze, upijając głębszy łyk.
Skoro znów mamy komplet — mężczyzna w masce ghula, który przedstawił się jako Pająk, zgarnął ze stołu talię kart i zaczynając ją wprawnie tasować. — Może pokonwersujemy przy grze?
Dziwny sposób akcentowania niektórych sylab wskazywały na słabo skorygowaną wadę wymowy lub cudzoziemca. Zachowanie pozostałych obecnych przy stole — w większości silących się na niefrasobliwą naturalność, a jednocześnie uważnie ich obserwujących — na to, że karty nie były jedyną grą, w jaką grano przy tym stole. Feretsi, przez cały czas skupiony i lekko wycofany, najwyraźniej w niej uczestniczył, grając rolę uprzejmego, lecz niewylewnego uczestnika, ograniczającego się do potaknięć i półuśmiechów. Oraz niespuszczania również małomównej i szamerowanej srebrem kobiety z oka.
Jeśli gra — odezwała się milcząca dotąd szatynka, która przywitała ich uśmiechem — To może dla odmiany jakaś ciekawa? Niewymagająca hazardu ani spamiętania dziesiątek reguł. Tak się składa, że znam jedną, która będzie jak znalazł. Tuszę, że nasi nowi przyjaciele są piśmienni?
Co w ogóle to za pytanie? — burknęła Wandera, wycierając talerz chlebem.
Nie całkiem bezzasadne — przemówił lekko zniekształconym, metalicznym głosem sąsiad Morgany, ten sam, który usłużył jej krzesłem i pucharem. — Patrząc na coraz bardziej… Egalitarny charakter naszych sabatów.
O to, to. W samo sedno, stary druhu. — poparł go natychmiast skubiący winogrona Asfodel i szybko odchrząknąwszy, mitygując się w tym, że komentarz mógł zostać niewłaściwie odebrany — Nie mamy nikogo na myśli, zwłaszcza was, moi drodzy. Ja i Aldersberg wymieniamy tylko generalne spostrzeżenie.
Co z tą grą, Prozerpino? — w porę wszedł im w słowo Pająk, odkładając przetasowaną talię na stół. — Wytłumacz nam na czym miałaby ona polegać.
Nic prostszego, już tłumaczę, tylko pozwólcie mi znaleźć coś do pisania...
Wyzima — Jej sąsiad w napierśniku nachylił się ku niej po dłuższej chwili namysłu, zniżając głos, by przemówić. — Widziałem cię tam.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 13 sie 2021, 10:46

Przepuściwszy podtrzymującego Delirię Amatora w drzwiach balkonowych, Morgana wzięła Feretsiego pod ramię — bez względu na to, czy zamierzał jej go użyczyć, czy też nie.
Nie waż się mnie zostawiać z nimi samej — powiedziała cicho zza wachlarza, nim ponownie zanurzyli się w kolorowy i duszny harmider. — I oby to nie był twój ostatni zlot, Somnosie Piąty.
Do stolika nie było daleko, przynajmniej z perspektywy zmaltretowanych stóp Morgany. Towarzystwo przy nim zasiadające na pierwszy rzut oka prezentowało się różnorodnie, choć odnosiła przemożne wrażenie, że musieli mieć jakiś punkt styku, łączący ich małe kółko wzajemnej adoracji element wspólny. Poza, oczywiście, niezrównoważeniem psychicznym. Na razie nie wiedziała, co to mogło być, ale oczy i uszy miała szeroko otwarte.
Podobno kulturalni — rzuciła w odpowiedzi wilczycy, błyskając zębami w szelmowskim uśmiechu i odwzajemniając jej bezceremonialne spojrzenie. — Co, jak podpowiada mi doświadczenie, raczej się wyklucza. Przykro mi — dodała tonem świadczącym o czymś zupełnie przeciwnym i zachichotała.
Na introdukcję oranżowego jegomościa zareagowała przeciągłym spojrzeniem, skinieniem głową oraz wygładzeniem przypiętej do piersi karteczki z pseudonimem. Przypomniała sobie o tym drobiazgu chwilę wcześniej, gdy dotarło do niej, że do końca balu przyjdzie jej prawdopodobnie przedstawić się jeszcze ze sto razy.
O, dziękuję. Bracie.
Usadowiwszy się na zaoferowanym jej krześle, sięgnęła po kielich, naiwnie licząc, że tym razem wino będzie słodsze.
Lepiej od metalu zadziałałaby sól — zauważyła, uśmiechając się do zakutego w blachę szarmanta, poprawiającego zastawę stołową. — Za diabła tego nie spiorą.
W następnej chwili jej uwagę przykuł komentarz siedzącego naprzeciwko niej Asfodela na temat „wypełniania ubytków”, a zaraz potem słowa Pająka o „komplecie”. Wcześniej o tym nie pomyślała, ale teraz zastanowiło ją, gdzie usiądą Deliria i Amator, zakładając, że w ogóle wrócą? I dlaczego akurat siedmioro? Być może chodziło o miejsce przy stole, a może o coś zgoła innego. Siódemka wszak, jak kiedyś próbowała wyłożyć jej Miri, była podobno cyfrą świętą — cokolwiek to znaczyło. Nieznosząca zabobonów Morgana jednym uchem wpuszczała zakrapiane księżycówką i mistycyzmem tyrady swej passiflorskiej koleżanki, a drugim je wypuszczała.
Dyskusję na temat gier oraz piśmienności uczestników balu zmilczała, ręce i usta zajmując skubaniem winogron spływających kaskadą z maskującej plamę patery. Głównie dlatego, że na grach się nie wyznawała, a z kart potrafiła ułożyć co najwyżej bardzo rachityczny domek. Względem zaś pisania… cóż, do mistrzyni kaligrafii było jej cholernie daleko. Uznała jednak, że kurtyzana, nawet jeśli luksusowa, grzeszyć musi bądź co bądź przede wszystkim cieleśnie, nie zaś akademickim wykształceniem czy ładnym pismem.
Przekonana własnym tłumaczeniem, nieomal spoczęła na laurach. Nieomal, bo przeszkodził jej w tym niespodziewanie przytłumiony głos z lewej. Poczuła ukłucie strachu, które rozeszło się promieniście od podołka aż po koniuszki palców lodowatym łaskotaniem. Zapiła je łykiem wina i okrasiła filuternym uśmiechem, nachylając się ku rozmówcy. W końcu w Wyzimie była kawał czasu temu, a chłop mógł się pomylić. Ot, jak choćby będący pod wpływem używek i sentymentów śledczy parę dni temu.
A ja ciebie w Aldersbergu — rzuciła z głupia frant i zachichotała, wachlując się nonszalancko. — No i co tam robiłam, w tej Wyzimie?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 15 sie 2021, 22:39

Brałaś udział w ostatnim zlocie — odpowiedział powoli, niezbity z pantałyku jej dowcipem. — Trzy… Nie, to było dwa lata temu. Czarno-biała maska z półksiężycem i pióropuszem. Przybyłaś w towarzystwie „Wdów”. Dobrze pamiętam? Czy pomyliłem cię z kimś? A w Aldersbergu, nawiasem mówiąc, nigdy nie byłem.
Nawet jeśli jest tą samą osobą, obyczaj nie zmusza jej odpowiadać ani ujawniać po wtajemniczeniu i złożeniu uszanowań Bezlitosnej. — Feretsi, pozornie zasłuchany w objaśniającą zasady Prozerpinę, uprzedził odpowiedź Morgany, zwracając się bezpośrednio do ciekawego jegomościa w napierśniku, z którym konwersowała na uboczu. — Przypominam o tym dla zasady i gwoli rozwiania niejasności przed koleżanką Spinozą, dla której jest to pierwsze spotkanie, na moje zresztą zaproszenie. Bez urazy, konfratrze Aldersbergu. Nie sądź, że przypisuję twojej ciekawości złe intencje.
Bez urazy — potwierdził konfrater Aldersberg, faktycznie nie wyglądając na obrażonego — Czasem ciekawość jest tylko ciekawością.
Tobie, konfratrze Somnosie, sztuka zachowania incognito między tutejszymi raczej by się nie powiodła — włączył się z szerokim uśmiechem Asfodel, wyraźnie czekający na tę okazję od dłuższego czasu, bardziej zainteresowany nowymi, niż grą Prozerpiny. — Zbyt dalece wyprzedza cię renoma kolekcjonera. Dobrze, bardzo dobrze, żeś wciąż wśród nas. I tym bardziej niecierpliwię się na aukcję. Miałem okazję nabyć jeden z twoich eksponatów w Vengerbergu. Lot czterdziesty dziewiąty. Fenomenalne dzieło, podkreślam, FENOMENALNE. Byłbym zobowiązany, gdybyś później znalazł dla mnie nieco czasu w kuluarach…
Zaraz wlezie mu do tyłka — burknęła Wandera, odkładając ogryzioną kość na talerz i wycierając palce chlebem. — I zacznie urządzać.
Asfodel, widać nawykły do komentarzy koleżanki, nie przestawał się uśmiechać. Feretsi niewzruszenie przetrzymał uśmiech i spojrzenie mężczyzny w chaperonie, bez odwzajemniania jego entuzjazmu, udzielając mu niezobowiązującej, dyplomatycznej odpowiedzi.
Jeśli pozwolą na to czas i towarzyskie obowiązki.
W międzyczasie małomówna Prozerpina skończyła objaśniać zasady zabawy Pająkowi, który pozostał jej ostatnim wiernym słuchaczem. Nie zapowiadało się jednak, by kobieta musiała się powtarzać, gdyż większość obecnych znała zasady lub któryś z rozlicznych wariantów owej gry.
A zatem każde z nas myśli o postaci — prawdziwej lub legendarnej, byle powszechnie znanej. — upewniał się Pająk, powtarzając na głos objaśnione mu właśnie reguły. — Spisuje ją na arkuszu i podaje go na prawo, a od sąsiada po lewej dostaje nowy i przyczepia go sobie do maski…
Bez patrzenia.
Bez patrzenia. I nie wiedząc kogo dostało, musi spróbować odgadnąć ową figurę, w czym pomagają jej inni, dając kolejno po jednej podpowiedzi.
Ja znam tę grę! To rozrywka żaczków! W oryginale była z kielichami!
Chyba mówisz o „Nigdy nie...”, Wendero.
Jeden pies. Co nam szkodzi nieco urozmaicić?
Zamierzasz pójść w ślady Delirii?
Mam mocniejszą głowę.
Nie zważając na protesty i grymaszenia mniejszości, czyste arkusze obiegły stół. Wkrótce dołączył do nich także wydobyty przez Prozerpinę kawałek węglowego rysika, którym każdy zainteresowany mógł zapełnić swoją kartę wybraną przez siebie historyczną (lub legendarną) figurą.
Nie zostawiać z nimi? — wyszeptał Gaspar nachylony ku niej pod pretekstem odebrania rysika. — Tylko dlatego zgodziłem się przysiąść.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 18 sie 2021, 17:52

Jest taki uroczy, kiedy mi matkuje — powiedziała z kokieteryjno-ironicznym uśmiechem, muskając ramię Feretsiego opuszkami palców. — Nie trzeba być przesadnie zasadniczym, mój drogi. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale zaspokojona — krok w przeciwnym kierunku.
Wygląda na to — obróciła się ku ciekawskiemu sąsiadowi — że obydwoje mamy sobowtóra, bracie. Z tego, co mówisz, mój znacznie lepiej niż ja wyznaje się na doborze kolorów. Dowiedziałam się dzisiaj, że w złocie mi nie do twarzy.
Morgana zrobiła nadąsaną minę i westchnąwszy teatralnie, rozłożyła wachlarz, by zająć czymś ręce. Po raz kolejny doszła do wniosku, że zakup tego pozornie mało praktycznego przedmiotu był najrozsądniejszą rzeczą, jaką zrobiła w ciągu ostatnich dwóch dni. Jeśli nie lat.
Żeby tylko czegoś nie poprzewracał — wtrąciła, rozbawiona uwagą Wandery. — Somnos i bez tego bywa nieznośny.
Nie pozwolą — skwitowała bezczelnie — bo ja jestem towarzyskim obowiązkiem Somnosa na ten wieczór. A nie lubię się dzielić i jestem dość... czasochłonna.
Jej spieczone od wina i wiatru usta wygięte były w niemal permanentny łuk. Łuk wyzywająco-zachęcający, wcale ładny, choć nieco jadowity, niby infantylny, a jakby wyuzdany. Krótko mówiąc — uśmiechała się jak rasowa, dobrze opłacana dama do towarzystwa. Chociaż w tym wypadku można było mieć pewne wątpliwości kto komu, za co i czy w ogóle płacił.
Gra Prozerpiny była dla odmiany stosunkowo prosta. Przynajmniej dla kogoś, kto miał jako takie rozeznanie w historii lub folklorze. Morgana nie miała, ale była Temerką, w dodatku urodzoną w Saovine i nie dalej jak godzinę temu rozmawiającą z Fritzem o niesfornych księżniczkach. Gorzej mogło być w trakcie samej zabawy, ale uznała, że jakoś sobie poradzi.
Wziąwszy rysik od Aldersberga, wypisała odrobinę koślawo „FALKA”, drugą dłonią zasłaniając arkusz przed wampirem. Zapewne zbędnie, biorąc pod uwagę jego nietoperzowy słuch, ale należało zachowywać pozory.
Nie podglądaj! — Udając oburzenie, pacnęła śledczego po sięgającej ku rysikowi dłoni i spojrzała mu w oczy krótko, ale intensywnie, próbując zrozumieć, co miał na myśli — pokrzepienie czy złośliwości.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 22 sie 2021, 0:32

Aldersberg obrócił głowę, Wandera spudłowała udkiem do ust, Pająk podniósł wzrok znad zapisywanego właśnie arkusza. Asfodel wyprostował się.
Wobec tego nie będę się narzucał — obiecał względem zaprzątania dyspozycji Feretsiego. — Ale nie odmówię sobie zaspokojenia ciekawości, o której tak trafnie i elokwentnie nam wywiodłaś. Zastanawiam się od jak dawna znacie się z Somnosem. Połączyły was wspólne zainteresowania czy może inne, hmm, okoliczności?
Gdyby było inaczej, konfratrze Asfodelu, nie udzieliłbym jej zaproszenia. Wspólne zainteresowania są wszak warunkiem sine qua non uczestnictwa — ponownie uprzedził ją Feretsi, po umieszczeniu arkusza na masce, stający się Falką na czas prozerpinowej gry.
Och, certes, że są. Zainteresowały mnie czy to właśnie je dzieliliście w pierwszej kolejności…
Feretsi posłał indagującemu Asfodelowi spojrzenie, zdawałoby się, niewiele mniej intensywne od tego, którym sparaliżował rzezimieszka napotkanego przez nich w drodze na przyjęcie. Tamten poprawił chaperon, nie przestając się uśmiechać.
Wszyscy gotowi? — pomysłodawczyni zabawy z właściwym wyczuciem momentu, rozejrzała się wkoło, upewniając się, czy każdemu przypisano już postać. Ona sama została Emhyrem var Emreisem. Kartę Spinozy podał jej i pomógł umieścić nad maską uczynny sąsiad, Zatret Voruta, dla członków zlotu — Aldersberg.
Oczy Morgany i Gaspara spotkały się na moment. Wyczuła w nich ostrzeżenie.
Świetnie. Ja zacznę. Jak mówiłam, osoba zgadująca musi odgadnąć swoją postać, zadając pozostałym pytania, na które ci odpowiadają możliwie zwięźle, najlepiej „tak” lub „nie”. A zatem…
Kobieta poprawiła się na krześle, sadowiąc w taki sposób, by być dobrze widziana ze wszystkich stron, a po chwili odwracając się w pierwszej kolejności do Aldersberga.
Jestem mężczyzną?
Tak — potwierdził sąsiad Morgany.
Czy także człowiekiem? — upewniła się już bezpośrednio u niej.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 24 sie 2021, 21:14

„Przesadziłam?” — przemknęło jej przez myśl na widok min czterech z pięciu zasiadających przy stole obcych, osobliwych figur. Ale refleksja nie została zatrzymana i poddana oględzinom, pojawiła się jak spadająca gwiazda i tak jak ona zgasła zaraz w ciemności. Morgana nie mogła mieć wątpliwości, nie mogła się wahać. Musiała stać się tym, co sobie wykoncypowała, jeśli miała być wiarygodna. W udawaniu, jak uczył ją Gelab, najważniejsza była konsekwencja.
Więc była konsekwentna.
Ach... — Pokręciła głową, kląskając językiem z ironiczną dezaprobatą. — To już nie ciekawość, lecz wścibstwo, mój drogi. Znamy się z Somnosem wystarczająco długo, bym wiedziała jak bardzo ceni sobie swoją prywatność. Okoliczności i kolejność zostawiam tedy twojej imaginacji. Jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz, wszak nic jej tak nie pobudza jak zazdrość.
Roześmiała się perliście zza zasłony wachlarza, po czym odwróciła się do Aldersberga, by odebrać swój przydział legendarności tudzież historycznej wielkości z jego pomocnych rąk.
Nie miała pojęcia, czy za docinkami Asfodela kryła się jakaś obszerniejsza, niż jej własna, wiedza na temat talgarskiego cyrulika lubiącego usypiać i grzebać żywcem swoje ofiary, czy zwykła chęć wyjścia z twarzą z niezręcznej sytuacji towarzyskiej. Ale nawet jeśli było coś, czego Feretsi nie przekazał jej na temat tragicznie zmarłego przed dziesięcioma laty w Jesyce Somnosa, uznała, że w ciągu dekady pewne rzeczy mogły przecież ulec zmianie. Ostatecznie — i pomijając obecność istot pokoniunkcyjnych — uczestnicy balu byli tylko ludźmi, w dodatku niezbyt zrównoważonymi psychicznie.
Tupet był więc orężem Morgany, niedopowiedzenie — jej tarczą. Musiało wystarczyć, bo niczym innym nie dysponowała. Ostrzegawcze spojrzenie Feretsiego zakarbowała sobie gdzieś z tyłu głowy, mając na względzie, by nie przesadzać za bardzo.
O, tak — odpowiedziała na pytanie Prozerpiny, nie przestając się uśmiechać. — Wielkim.
„Nie za bardzo” nie znaczyło jednak „wcale”, bo co to za prostytutka bez odrobiny przesady.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 27 sie 2021, 0:39

Asfodel potaknął, sięgając po kolejny taktowny i taktyczny uśmiech ze swojego szerokiego repertuaru. Feretsi milczał, Wandera otwarcie ziewała, Pająk strzelał oczami, starając się dzielić uwagę pomiędzy pochłoniętą grą Prozerpinę a ich dygresję. Z zakrytego oblicza nieruchomego jak posąg Aldersberga nie sposób było odczytać choćby kierunku, w którym patrzył.
Jestem tedy — podłapała poprzednią odpowiedź inicjatorka zabawy, odgadująca właśnie Emhyra. — Wielkim człowiekiem. Jestem, nie byłem. Czy mam powiązania z władzą?
Bezapelacyjnie — zgodził się Feretsi. — Według wielu uchodzisz niemal za jej definicję.
Dobrze. Czy jestem może przedstawicielem stanu duchownego?
Nie bardzo — zastanowiła się Wandera, również bawiąc z przyniesionym na bal akcesorium, jakim był długi myśliwski nóż o zakrzywionym ostrzu, nie wiedzieć kiedy dobytym ani jak ukrytym na wejściu. — Świętoszek z ciebie żaden.
Nie do końca — poprawił ją Asfodel. — Pro forma przewodzisz wszakże kultowi.
Rozumiem. Czy mogę również założyć, że moja władza jest raczej zwierzchnia niż lokalna?
Słusznie założysz — ponownie utwierdził ją Asfodel. I podejmując kolejną dygresję, w czasie kiedy zgadująca szykowała się do zadania ostatniego pytania.
Nie wiem jak wy, ale sporo obiecuję sobie po tegorocznej aukcji — oświadczył, przysuwając sobie karafkę z winem, by napełnić nią puchar. — Macie już coś upatrzonego? Eksponaty z pewnością dopiszą.
Dowiedziałeś się czegoś? — zainteresował się, małomówny do tej pory Pająk, wkładając sobie kawałek suszonej figi pod swoją monstrualną maskę. — Kolejny cynk?
Nie. Po prostu domyślam. Primo, jesteśmy w Novigradzie. Secundo, nie tak dawno mieliśmy wojnę.
I co to ma do rzeczy?
Podczas wojny eksponaty lubią zmieniać swoich właścicieli.
W punkt, konfratrze Somnosie, w punkt. Dodajmy, że lubią zmieniać po okazyjnych cenach, bo dotychczasowi posiadacze są gotowi targować się o nie za bochen chleba, tudzież na drodze rekuperacji można nabyć je za ułamek wartości od nowych nieświadomych właścicieli...
Sęp.
Ja ciebie również, Wandero.
Ktoś w ogóle zapoznał się już z tegoroczną ofertą? — zainteresowała się Prozerpina.
Dosyć pobieżnie. Ujawnią ją pewnie dopiero na samej aukcji, nawet nie skończyli katalogować.
Co potwierdza moje przypuszczenia o urodzaju lotów.
Dobrze wiedzieć. A teraz pozwolicie, że spróbuję odgadnąć swoją postać. Pająku, powiedz mi czy, jestem Nilfgaardyczkiem? Być może z cesarskiego rodu? Obecnie panującym imperatorem, dajmy na to?
Punkt dla ciebie, zgadłaś — potwierdził pomysłodawca figury.
Wszyscy inni piją! — zarządziła Wandera, sama bez zwłoki ani grama hipokryzji dając przykład wychyleniem swojego kielicha. Poza nią samą nikt nie kwapił się, by wykonać polecenie, nie licząc Aldersberga, który akurat miał puchar w dłoni i ochotę się napić.
Przez moment wahałam się nad Hierarchą.
Ale ekscelencja może uchodzić najwyżej za półżywego i zapewne to odwiodło cię od błędu — zażartował niespodziewanie Aldersberg, sprawiając, że Wandera omal nie wykrztusiła tego, co upiła, a Asfodela zmuszając do całkiem bezpretensjonalnego rechotu.
Uważaj — przestrzegła Prozerpina, której przypudrowaną pod maską twarz przyozdobił delikatny uśmiech. — Bo gotowy usłyszeć cię boży pomazaniec.
Który? — Wandera pokrzywiła się, odkrawając sobie kawałek pieczeni. — Na wejściu natknęłam się na co najmniej pięciu takich. Prawie się pogryźli, próbując ustalić, który ma być tym prawdziwym.
Widzę, że mesjanizm dopisuje na tutejszym zlocie.
A nawet może uchodzić za objaw — Somnos sięgnął do patery, by z pomocą posrebrzanego nożyka odkroić sobie kawałek pasztetu ze śliwką. — Nawet zwyczajowo umiarkowani religijnie uczestnicy sceny potrafią nabawić się profetyzmu zawitawszy do Novigradu.
Iluminacja często towarzyszy twórczej pracy — Asfodel podniósł puchar pod przydługi nos, chłonąc aromat bukietu, kiedy jego błyszczące oczy przeleciały po towarzystwie za stołem. — Zastanawiam się… Nie mieliście ochoty, żeby zażyć uroków miasta? Tak po prostu, abstrahując od religijnej ekstazy.
Teraz?
Nie, w ogóle. W nieodległej przyszłości. A może rozważaliście zamiar w równie nieodległej przeszłości?
Ryzykując dekonspiracją? Ależ Asfodelu, czy to się godzi… — oświadczyła z lekkim przekąsem Prozerpina, spoglądając niepewnie po innych zgromadzonych za stołem. — Reguły...
Respektowane skrupulatnie jak zawsze, nie wątpię — oświadczył z przesadnie zjadliwym naciskiem. — Co do joty. Zbędne krygowanie się, moi drodzy, jesteśmy wśród swoich. Ale niech będzie, przyjmijmy, że pytam czysto hipotetycznie. Nie korciło was?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 29 sie 2021, 17:08

Reguły, obyczaje, rytuały, nie wspominając o samej maskaradzie — wszystko to coraz bardziej zalatywało Morganie przerostem formy nad treścią, zabawą zblazowanych i zepsutych, dorosłych dzieci cierpiących na nadmiar czasu, pieniędzy i imaginacji. Przyłapywała się co jakiś czas na niedowierzaniu, że cała ta heca jest na serio, nie mogąc pojąć pobudek, dla których ludzie zajmowali się podobnymi rzeczami. W burdelach, nawet jeśli odstawiano jasełki, wszystko służyło temu, by urozmaicić konkretną, namacalną rozrywkę — picie, ćpanie rżnięcie w karty i siebie nawzajem. A tutaj? Poczuciu bycia lepszym od motłochu? Bycia bardziej sprawczym od władz? Od bogów? Jej umysł, prosty i pragmatyczny, uważał coś takiego za głupotę. Ale może w życiu chodziło o coś więcej niż pełny brzuch, chlanie, chędożenie i dach nad głową. Może był jakiś wyższy sens, którego Morgana nie rozumiała, bo ten podstawowy, przyziemny wciąż wymykał jej się z rąk. A może chodziło po prostu o uzależnienie od silnych doznań, o nieosiągalną już w żaden inny sposób podnietę.
Jakkolwiek było — gubiła się w meandrach toczącej się przy stole rozmowy, w znaczeniach, które, jak miała wrażenie, zrozumiałe były dla wszystkich oprócz niej. Gdy więc padło pytanie, na które nikt nie kwapił się odpowiadać, Morgana również milczała. Wzruszyła tylko ramionami i z przyklejonym do twarzy uśmiechem przekrzywiła głowę jak zaciekawiony ptak, przelatując spojrzeniem po współbiesiadnikach. Za cholerę bowiem nie była w stanie zdecydować, czy Asfodel miał na myśli zwiedzanie Wielkiej Szpicy, czy praktykowanie „zawodu”. To pierwsze, biorąc pod uwagę, że wszyscy musieli się do Novigradu jakoś dostać i gdzieś zakwaterować, nie wydawało jej się nadto problematyczne, a więc i niewarte zadanego pytania ani troski o reguły. Jednak kilka nagłych zgonów w tym samym czasie musiałoby wzbudzić podejrzenia, zwłaszcza, że zapewne byłyby to śmierci zadane na wymyślne sposoby. Nie potrafiła zatem wykoncypować sobie, jak mianowicie miałoby wyglądać „skrupulatne respektowanie” wspomnianych przez Prozerpinę reguł.
Po prawdzie, w ogóle niewiele potrafiła sobie w obecnej sytuacji wykoncypować, toteż zajęła się rzeczami przyziemnymi. Nałożyła sobie na talerz kawałek pieczonej ryby, kilka plastrów szynki, faszerowane jajko, trochę pieczywa i łyżkę sałatki, z której wystawał wbity po samą rękojeść ozdobny puginał.
O, sałatka Vizimir — zachichotała, przystępując do niespiesznej konsumpcji. — A właśnie, wiedzieliście, że jednym z lotów jest królobójczy sztylet?
Wyceniający go chyba nie słyszeli o żadnej wojnie — dodała między kęsami. — Albo fakt jej zaistnienia mieli w głębokim poważaniu. Cena wywoławcza — jedyne trzy tysiące koron.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 31 sie 2021, 22:29

Czysto hipotetycznie — odchrząknął Pająk, jako pierwszy przerywający ciszę po pytaniu, a być może sugestii Asfodela. — W mieście tych rozmiarów, byłbym skłonny przyznać, że obowiązujące zazwyczaj reguły wydają mi się poniekąd zbytkiem ostrożności. Kto, przy tej populacji w ogóle zwróci uwagę na naszą działalność? Wśród dziesiątek, jeśli nie setek będących tu na porządku dziennym wypadków i zaginięć?
Przypomnę jednak, że część z nas tworzy w charakterystyczny sposób. — Feretsi od dłuższego czasu nie tknął leżącego przed nim pasztetu, przysłuchując się trwającej właśnie dygresji. — Niekiedy definitywnie wykluczający zrzucenie go na karb nieszczęśliwego wypadku albo codziennych porachunków.
Właśnie!— warknęła mu w sukurs Wandera, odstawiając pusty kielich na blat, mocniej niż było potrzeba. — Zwykły wieczorny spacerek to tam furda, ale przecież wiadomo, że większość tutejszych wydziwiaczy dostanie świerzba, jak od razu nie odstawi jasełek!
Nie ulegałbym również złudnej pewności, że wysoka populacja jest gwarantem anonimowości — kontynuował niezbity z pantałyku Somnos. — Poza tym obowiązuje także obyczaj. Zwykła grzeczność wobec gospodyni nakazywałaby powstrzymać się od działalności przynajmniej do czasu zakończenia zlotu.
Macie rację, bywały konfratrze. I ty także, Wandero — przytaknął obydwojgu Aldersberg, odchylając się na siedzisku. — Rzecz w tym, że nasz przyjaciel Asfodel jak zawsze raczy nas jedną ze swoich prowokacji.
Winny. — Asfodel rozłożył ręce, uśmiechając się rozbrajająco szczerze. — Odrobina kontrowersji zawsze przydaje dyskusji nieco żywotności.
Zdaje się, że moja kolej. — Aldersberg nie skomentował, a miast tego wskazał przyczepioną do maski kartę. Zwracając się z pierwszym pytaniem do siedzącej obok Morgany. — Istnieję lub istniałem naprawdę, czy tylko między klechdami?
Wbrew niedawnym wysiłkom Asfodela, tym co naprawdę ożywiło dyskusje przy stole była nie kontrowersja, lecz jej wzmianka na temat dzisiejszego lotu.
Ładna sumka — zainteresowała się Prozerpina. — To potwierdzona informacja?
Ja również o tym słyszałem — włączył się Pająk. — Świeża sprawa, dopiero co ujawnili, eksponat przekazano jeszcze dzisiaj.
Dopiero? Zero pomyślunku. — Asfodel wydął wargi, poprawił zwoje chaperonu na głowie. — Sprzedają go chociaż razem z krwią?
Jak wystawią królewski nocnik, to też będziesz dopraszał się o zawartość? — Wandera nie mogła przepuścić okazji do komentarza.
Tak czy inaczej, to nie lada gratka — skonkludował Aldersberg. — Któreś zamierza się skusić? Prozerpino?
Obawiam się, że spasuję. Może gdybym wiedziała wcześniej… A tak, zaszalałam już z wydatkami u balwierza. Nie obrażę się, jeżeli mnie ubiegniesz, Asfodelu. Może za brak krwi uda ci się stargować do dwóch i pół.
Pech, że zostawiłem moją szczęśliwą sakiewkę w domu. W kabzie mam same koppery.
Więc może imć Somnos? — Prozerpina założyła nogę na nogę pośród coraz większej wesołości za stołem i spojrzała na Feretsiego. — W końcu także jest kolekcjonerem. Zali skusi się, czy wydali mu zbyt mało reszty na targu?
Nie. Nie stać mnie — zażartował również Feretsi, nakładając sobie Vizimira. Prozerpina roześmiała się, Aldersberg parsknął, Asfodel musiał złapać powietrze i jeszcze raz poprawić chaperon.
A ja — włączyła się niepytana przez nikogo Wandera. — Mam ten sztylet po gardę. Domyślcie się gdzie. Skończyło się wino, przyniosę więcej.
Czyli zdążyłaś się już rozeznać — Prozerpina nachyliła się przed Aldersbergiem, poświęcając Morganie nieco więcej uwagi i wyraźnie bardziej skora do rozmowy, czego przyczyny należało się dopatrywać albo w ubywającym właśnie winie malującym jej policzki, albo temacie rozmowy. — Planujesz coś licytować?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 05 wrz 2021, 21:15

Morgana niewiele wiedziała o sztuce czy tworzeniu czegokolwiek poza kłopotami, w które z uporem godnym lepszej sprawy ładowała się raz po raz, ale uderzyło ją, jak chory i nie na miejscu był eufemizm, którym posługiwano się przy stole. Czyli nie mieli się za jakichś ponurych demiurgów, ale za artystów? Kreowanie kojarzyło się Morganie z życiem, z ruchem, nie widziała w tym miejsca na mord, nawet jeśli ten był wyrafinowany. I nie chodziło o kwestie moralne, wszak sama miała za uszami więcej niż trochę, ale o powody, motywacje, uzasadnienia. Mimo że zdecydowanie nie była solą którejkolwiek ziemi, w porównaniu z otaczającymi ją delikwentami mogła uchodzić za wcale porządną obywatelkę.
Może istniałeś, kto wie? Podobno w każdej baśni jest ziarno prawdy — odpowiedziała Aldersbergowi po krótkim namyśle. — Niemniej w powszechnej świadomości funkcjonujesz raczej jako legenda.
„Przynajmniej jeśli idzie o powszechną świadomość wyzimskiej gówniarzerii” — dodała w myślach, przypominając sobie okoliczności zapoznania się z historią Zatreta Voruty. Miała nadzieję, że obstawiła poprawnie, wychodząc z założenia, że większość opowieści krążących wśród plebsu (zwłaszcza nieletniego) z rzeczywistością miała tyle wspólnego, co tworzenie z mordowaniem ludzi.
Odrobinę, miałam okazję porozmawiać z opiekunem zbiorów. I owszem, planuję licytować. Ale nie sztylet. Preferuję mniej... ostentacyjne memorabilia — odparła Prozerpinie wymijająco, zerknąwszy za odchodzącą Wanderą. — Co ją ugryzło?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 09 wrz 2021, 23:24

Jak zresztą wielu z tu obecnych — skwitował jej podpowiedź Pająk, wzbudzając nikły, lecz szczery uśmiech Prozerpiny i krótkie parsknięcia co poniektórych.
Aldersberg podziękował i zwrócił się do kolejnej osoby, od niechcenia kontynuując zabawę, zdając się znajdować więcej rozrywki na dnie kielicha. I słuchaniu jednym uchem toczonych przy stole dygresji.
Wanderze? Nic, jest taka, odkąd pamiętam. Nigdy nie przepuści okazji, by wrzucić petardę w szambo. Wybacz metaforę. Taki jej urok i przywilej. Żaden dwór nie może się wszak obejść bez mądrości błaznów.
Sztylety — kontynuowała jej obecna towarzyszka rozmowy, nie dając się zbyć tak prostym zwodem — Z reguły nie służą ostentacji. Oczywiście, z wyłączeniem tych, które kończą zatopione w koronowanych głowach. Co dokładnie masz na myśli, skoro nie trofea? Korespondencję? Rzeczy codziennego użytku? Czy może upatrzyłaś sobie konkretnego twórcę?
Dłuższe przebywanie w jednej, odciętej od reszty sali grupie dozwoliło jej lepiej wczuć się w panującą w niej mieszankę nastrojów i wrażeń oraz przemykające tuż pod powierzchnią troski i marzenia.
Pozornie znużona do rozleniwienia i chwilowo nieobecna Wandera dysponowała umysłem znacznie bystrzejszym i czujniejszym, niż wskazywałyby jej upodobania do napitku i niewyszukanego humoru. Zajmujący siedzisko po lewej Asfodel, choć na zewnątrz całkowicie i nieskrępowany szczery w swej nieszczerości, a przez to nietrudny do rozszyfrowania, paradoksalnym trafem od wewnątrz był twardszym orzechem do zgryzienia. Z jakiegoś powodu jego prawdziwe odczucia i monologi umykały nawet jej skupionej uwadze. Pająk był cudzoziemcem. Dobrze zakamuflowanym, świetnie ukrywającym gesty i akcent, ale ze sobą rozmawiał w ojczystym. Nie wiedziała, co dokładnie go absorbuje, ale myślami zdawał się być daleko stąd, być może w innym mieście albo królestwie. Prozerpina szczerze kochała antyki i rozmowę o nich, szukając ludzi o podobnych zainteresowaniach i wiedzy. Feretsi zdawał się być dla niej wyraźnie frapujący, ale nie potrafiła zdobyć się na śmiałość, by porozmawiać z nim bezpośrednio na interesujący ją temat. Sama Morgana z kolei mocno utkwiła w Aldersbergu, który co i rusz porównywał ją z kimś innym, przesłuchując dawne i wyblakłe wspomnienia, doszukując się podobieństw, splotów, koincydencji. Szło mu niesporo, bo pamięć tamtego dnia miał cokolwiek dziurawą i zniekształconą napitkiem oraz innymi ingrediencjami.
Feretsi zaś był. Nietypowo milczący lub być może grający taką rolę, nieruchomy na tle stołu i zasiadającego przy nim towarzystwa, w którym każde z nich co rusz poświęcało mu przynajmniej przelotną uwagę lub niewypowiedziane pytanie. Słyszała go wyłącznie jako rytmiczne pulsowanie, zdające się go otaczać niby nimb lub wapor. Przybierając przy tym dziwnie znajomy, lekko szarpiący niepokój, rytm.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 16 wrz 2021, 23:39

Rzeczy osobiste — doprecyzowała, przełknąwszy kęs Vizimira, po czym odchyliła się w krześle, upiła z pucharu i zaczęła się nim bawić. — Przedmioty zdradzające tajniki niespokojnej duszy, pozwalające zajrzeć w genialny umysł… Korespondencja, owszem, choć znacznie lepsze są memuary. Będąc jednocześnie nadawcą i adresatem nie ma potrzeby kłamać ani chować się za konwenansami. Poza tym wszelkiej maści amulety, bibeloty, fetysze. Kolekcjonuję fragmenty osobowości, tworzywo i narzędzia mnie nie interesują.
Nieustępliwa Prozerpina wymusiła na Morganie wspięcie się na wyżyny wygibasów umysłowo-słownych. I zwykłego pieprzenia. Inspiracją i ratunkiem okazały się lata spędzone w Wyzimie, zwłaszcza na Podgrodziu — wylęgarni szarlatanerii wszelakiej, najprzeróżniejszych indywiduów, w tym wariatów, samozwańczych artystów i proroków, oraz mimowolne chłonięcie nastrojów krążących w obrębie ich stolika.
Somnos uważa to za bzdurę — dodała z wyrzutem, zerkając kątem oka na wampira. — Twierdzi, że w każdym przedmiocie kryje się cząstka twórcy. Nie jestem w stanie przekonać go, że dobór narzędzi i materiału jest wtórny i jako taki ma znaczenie drugorzędne. A co ty o tym sądzisz?
Morgana wróciła uwagą do szatynki, a rękami do jedzenia. Sałatka była wyśmienita, szynka i ryba niezłe, natomiast względem jajek — zdecydowanie wolała je w formie jajecznicy i bez wkładki z przesolonej ikry, którą raczono się chyba tylko z powodu snobistycznych inklinacji.
Niepokoiło ją, że Feretsi milczał i że wszyscy przy stole się nim interesowali. Bynajmniej z zazdrości. Pamiętała, co powiedział jej na balkonie i obawiała się, że może zostać zdemaskowany po raz kolejny. Niepokoił ją również otaczający go pulsujący nimb, który przywodził na myśl fragmenty wizji, którą najchętniej rzuciłaby na pożarcie amnezji. Ale obrazy rozedrganego, podziemnego korytarza prowadzącego w głąb, w nicość, w szaleństwo i śmierć utkwiły w niej na dobre i wypływały na powierzchnię, nieproszone, ilekroć jakieś wrażenie pobudziło skojarzenia.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 20 wrz 2021, 0:41

Odpowiedź, którą nieustępliwa Prozeprina dostała od Morgany wydała się ją nie tylko zadowalać, ale zdawała się wzbudzić w niej uznanie lub pokrewną emocję, objawioną zasłuchaniem w ciszy spuentowanym lekkim, lecz szczerym uśmiechem. Również milczący Pająk przysłuchiwał się ich wymianie zdań z nieukrywanym zainteresowaniem. Okazji do usłyszenia tego i owego nie przepuścił również Asfodel, choć w danej chwili zajęty grą z Aldersbergiem.
Chyba zaczynam rozumieć — odparła z wolna jej główna interlokutorka. — Dlaczego Somnos zaprosił cię tutaj. Doprawdy?
Ostatniemu pytaniu także towarzyszyło zerknięcie na wampira oraz uncja zaskoczenia następujące po uczynionym personie Feretsiego wyrzucie.
Nie odmówię racji twojemu poglądowi. Ale przez kontekst mojej racji bytu poprę stanowisko o cząstce twórcy. Przedmioty, także narzędzia, również potrafią opowiedzieć nam pewną historię. Może milczącą, ale niejednokrotnie bardziej bliską prawdzie niż najszczersza enuncjacja i introspekcja.
Cisza — beknęła, dosiadająca się do stołu Wandera, powracająca z łowów z pełnym półmiskiem. — Jest muzyką nocy.
Względem zaś drugorzędności materiału, trudno jest mi się nie zgodzić. Wśród lotów trafiały się przedmioty z pozoru całkiem pospolite, jednak dla nabywców warte więcej niźli wszystkie skarby Dolkondy.
Trudno wycenić afekt — wtrącił się z boku Pająk.
Lub sentyment — dodał Aldersberg, kończąc swoją rundę pytań. — Chciałbym odgadnąć swoją postać. Obstawiam króla Sambuka, mam rację?
Nie masz — Prozerpina wyjęła mu arkusz zza maski, prezentując nieodgadniętego Zatreta Vorutę. Aldersberg opróżnił swój puchar. Trudno było powiedzieć, czy dla respektowania zaproponowanych wcześniej przez Wanderę reguł, pod ich pretekstem czy zwykłym przypadkiem, bo uczynił to całkiem chętnie i swobodnie.
Twoja kolej Spinozo. — Prozerpina zachęciła ją do zadania swojego pierwszego pytania siedzącemu po prawej Feretsiemu, który prowadził cichą rozmowę na uboczu z niespodziewaną zagadującą go Wanderą.
I nie obudzi się po tym?
Nie prędzej niż po kilku godzinach. Zależy od masy osobnika i stężenia. Z tym ostatnim, jak mówiłem, łatwo przesadzić.
Dwie drachmy tego…
Hyoscyamusa. Mogę wypisać receptę.
Bardzo, psiakrew, chętnie.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław