Dom aukcyjny Borsodych

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:12

Obrazek
„Dom aukcyjny braci Borsodych mieścił się na placyku przy ulicy Głównej, faktycznie głównej arterii Novigradu, łączącej rynek ze świątynią Wiecznego Ognia. Braci, w początkach swej kariery handlujących końmi i owcami, wtedy stać było tylko na szopę na podgrodziu. Po czterdziestu dwóch latach od założenia dom aukcyjny zajmował imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta.”
— „Sezon Burz”




Imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, na skraju jego najmniej reprezentatywnej dzielnicy. Raz na kwartał, niezmiennie w piątek, sale domu zapełniają się gośćmi, a dzieła sztuki, białe kruki, antyki, kurioza i precjoza zmieniają właścicieli za uderzeniem młotka o pulpit i towarzyszącego mu aksamitnego głosu tutejszego licytatora, Abnera de Navarette. Powiadają, że nigdzie nie da sprzedać się drożej niż u Borsodych, a łączny utarg wszystkich lotów osiąga niebotyczne nawet jak na Novigrad sumy. Głównym pomieszczeniem budynku jest licząca ponad sto miejsc sala aukcyjna zajmująca pierwsze piętro. Parter oraz piętra pozostałe mieszczą galerię, w której licytujący mogą zapoznać się z eksponatami, oraz składy i biura domu, gdzie rzeczoznawcy potwierdzają wartość i autentyczność licytowanych przedmiotów. W tym celu przedsiębiorstwo otwarte jest także w dni powszednie, poza licytacją.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 10 gru 2021, 0:53

Nie, nie teraz — przyznał spokojnie i zdawkowo, tonem jak gdyby odpowiadał na najzwyklejsze i najniewinniejsze pytanie pod słońcem. O dzisiejszą cenę kapusty na rynku dajmy na to. — Zaczekam na przerwę i odetnę mu nos. A potem fiuta. Chcesz jego fiuta na pamiątkę, Spinoza?
Ani mi się śni — Wyrokowi, nawet złapanemu z twarz, ani się śniło przerywać kontaktu wzrokowego. — Widziałem tu już kilku podobnych. Zgubię go i zginie niewinny człowiek.
Reakcja Morgany, choć poniewczasie, poskutkowała. Ciągłe wachlowanie w połączeniu z chichotem, odwróciło na moment uwagę Fritza. Przyjrzał jej się niepewnie, z pewną dozą niepokoju.
Dobrze się czujesz?
Wtem, tuż po jego pytaniu, dobiegł ich z tylnych rzędów chrobot kilku odstawianych krzeseł. Posadzka zatrzęsła się wyczuwalnie, kilka głosów zaszemrało, jeden, kobiecy, wzniósł się ponad nie krótkim, wysokim krzykiem zgrozy lub zaskoczenia.
Tyle, jeżeli chodziło o jej obawy, że Wyrok zwraca na siebie nadmiar uwagi — w tej chwili wszyscy obecni wkoło kierowali ją bowiem ku tylnym rzędom, skąd ku pierwszym, tym ustawionym po prawej, nadchodziło coś.
Coś miało bez mała trzy stropy wzrostu i było z grubsza humanoidalne. Z naciskiem na „z grubsza”, bo jego cyrkumferencja nie pozostawała daleko w tyle za długością zjawiska. Ubrane, jeśli można było tak to określić, było w pozszywany skórzany fartuch podobny do rzeźnickiego, pozszywany grubą dratwą, z odkrytymi, nagimi i bezwłosymi ramionami, węźlastymi i grubymi jak pniaki. Spomiędzy dwóch rozrośniętych i niekształnych jak monstrualne guzy naramiennych mięśni, górę mięsa wieńczył nieproporcjonalnie mały szczyt — niewielka, jakby skurczona (choć przecież jako jedyna normalnych ludzkich rozmiarów), okrągła głowa koloru dojrzałej brukwi. Zwieńczona, niby prawdziwe warzywo, kilkoma rzadkimi strąkami, jaśniutkich i bardzo rzadkich włosów.
Rozpychając stojące mu na drodze krzesła, a niekiedy również ludzi, coś zmierzało do pierwszych rzędów. Zatrzymawszy się na wysokości ich rzędu, rozejrzało się przez moment. Spojrzało w dół, małymi i połyskliwymi na pozór guzików oczkami wyglądającymi znad skórzanego kagańca, który był mu maską. Patrząc na tę ostatnią oraz ogólną aparycję stwora, naprawdę trudno było wyobrazić sobie bardziej zbędny kamuflaż.
Ku uldze wszystkich debiutujących na licytacji, główka molocha, przekręciła się w prawo, by zająć dwa miejsca. Na spreparowanych siedziskach bez poręczy podstawionych mu w ostatniej chwili przez doganiające go diabły.
Większość rozmów wokół ucichła, albo naraz zmieniła temat na komentujący niniejsze zajście. Stwór zdawał się tym nie przejmować. Widać nawykły do takiej kolei rzeczy. Lub do obojętności.
Nawet Fritz zdawał się na moment zapomnieć o swoim dzieciobójcy, teraz z równą konsekwencją ślepiąc się w siedzącą na uboczu prawego rzędu górę.
Co to, kurwa, było? — Niby czujny, wypowiedział na głos pytanie kołaczące się po głowie niejednemu z obecnych.
O-o-grrr? Tro-tro-troll? Czy inszsza pok-pok... — Zacinał się niedawny sąsiad Morgany, który aż wstał i podszedł bliżej, by lepiej widzieć.
Minięta przez olbrzyma sąsiadka in spe, która schowała się w ich rzędzie, by zejść tamtemu czemuś z drogi, była barwy swojej koronkowobiałej kreacji wyszywanej w pajęczyny i nie mówiła nic.
Słyszałem, że zloty są otwarte dla wszystkich. Ale myślałem, że w tej liczbie tylko ludzi — skwitował siedzący za nimi mężczyzna w skrywającej twarz dwukolorowej masce arlekina bez lewego otworu na oko i w wamsie z haftowanym karcianym pikiem, przezornie przysuwając krzesło białej, a obecnie bladej i spetryfikowanej damie.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 10 gru 2021, 13:24

Jesteś uparty jak… — zaczęła, ale urwała, orientując się, że Wyrok nie skończył jeszcze mówić, a gdy już do tego doszło, spojrzała nań zdumiona i wpadła w niekontrolowany chichot napędzany hiperwentylacją. — Ślepego pytasz… czy ciemność widzi? Chociaż pewnie… nie będzie to największy okaz w mojej kolekcji… ha!… hahaha!
Morgana spłynęła na oparcie krzesła, oddychając szybko i płytko. Zdecydowanie zbyt szybko i zbyt płytko, by mogło to uchodzić za normę. Jatańskie akcesorium powoli przestawało wystarczać wobec pełzającego jej pod skórą płynnego ognia, palącego do tego stopnia, że momentami towarzyszące mu odczucia bardziej przypominały skąpanie się w lodowatym Jeziorze Wyzimskim przed Yule niż przechadzkę po Patelni w samo południe.
Mhm — przytaknęła, odchylając odbierający oddech gors sukni, by wachlarzem spróbować wtłoczyć weń chłodny powiew. — Wszystko gra. Tylko strasznie tu…
.
.
.
… gorąco — dokończyła po długiej przerwie, potrzebnej całej sali na to, by godnie powitać nowego uczestnika aukcji — nagłą ciszą, skonfundowanymi spojrzeniami i niedowierzaniem, że zdecydowano się wpuścić do Borsodych ucieleśnienie potworności, którą większość uczestników balu nosiła jedynie w głębi duszy.
Nie BYŁO, tylko JEST — poprawiła Wyroka, nie mogąc oderwać oczu od góry mięsa w kagańcu. — Chcesz się przywitać?
Plusem całej sytuacji był niewątpliwie fakt, że pochłonięta niecodziennym widokiem Morgana przestała, przynajmniej chwilowo, odczuwać co bardziej dotkliwe skutki uboczne zażywania substancji psychoaktywnych. Czy też może raczej przestała zwracać na nie zajętą zewnętrzną sensacją uwagę, nie przestając jednak pracować wachlarzem. Tknięta zaś impulsem, a może po prostu uświadomiwszy sobie nagle, że jeden z usłyszanych gdzieś opodal głosów był jej obcy, obróciła głowę w poszukiwaniu jego właściciela.
Podobno nie szata zdobi człowieka — rzuciła przez ramię z kpiarskim uśmiechem, taksując Arlekina na tyle, na ile było to możliwe w zaistniałym układzie sprzętów i ciał. — Jestem pewna, że ma piękne wnętrze.
Też pierwszy raz? — zagaiła trochę bez sensu, biorąc pod uwagę gdzie siedzieli, i przeskoczyła spojrzeniem między mężczyzną z pikiem na wamsie a kobietą w sukni z pajęczych koronek, która właśnie opadała na podsunięte jej przez Arlekina krzesło.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 12 gru 2021, 20:18

Wyrok nie odpowiedział nic, a minę miał taką, jakby chciał splunąć na urok lub ochronę od złego licha, ale nie bardzo miał, jak i gdzie.
To tylko Smakosz — parsknęła ni stąd, ni zowąd lekko pulchna kobieta, o rudych, kręconych włosach utrefionych w koafiurę z pomocą misternej siateczki, przysłaniające ostro wymakijażowe oblicze elegancką półmaską z jedwabiu. Okazało się, że zajęła miejsce na lewo od Morgany, w czasie, kiedy ona oraz pozostali byli zajęci śledzeniem przejścia behemota w fartuchu. — Co roku wzbudza podobną sensację, ale w gruncie rzeczy to kochany poczciwina. Nie lepcie się tak na niego, bo będzie mu przykro.
Koronkowa panna usiadła, Fritz zmitygował, szukając wzrokiem swojego niedawnego celu. Arlekin z tyłu także zmienił temat, podłapując zadane mu przez Morganę pytanie.
Na licytacji? Owszem, ale w branży od dawna. Mały Strit. Zastępuję brata.
Dokonując swojej introdukcji, „Arlekin” posłużył się rekwizytem — kartą czarnego trefnisia, którą, niby wizytówkę, podał nonszalancko Morganie, prezentując ją między dwoma palcami.
Dużego Strita? — podpytała ta sama ruda co przed chwilą, bez krępacji i zainteresowaniem włączając się w konwersację. Pytanie zostało zadane bez cienia uśmiechu, co sugerowało, że pytanie nie było dowcipem, a niektóre przydomki dziedziczne. — Wieki go chyba nie widziałam. Cóż u niego?
Wszystko w jak najlepszym porządku. Ciągle na tym samym cmentarzu.
Ach, bywa. Nietuzinkowa i inspirująca osobistość. Powodzenia w kontynuowaniu tradycji.
Nie dziękuję, by nie zapeszać.
Przepraszam, zapominam o manierach. — Niewiasta zwróciła się do swojej sąsiadki, Spinozy. — Klaustrofobia. Dawniej Beann'shie.
Rzędy przed nimi były już całkiem zapełnione. Krążące wokół siedzisk diabły ewaporowały gdzieś lub wystawały pojedynczo na rogach sali, wyciągając szyje nad połami sztywnych uniformów. Opiekun zbiorów, przedstawiony im wcześniej Wezwany, przebiegł środkiem sali, łopocząc długą szatą, spiesząc się jak spóźniony upiór, który zaspał na północ. Na podium, powoli i dostojnie wkroczył postawny Łowiec, zaufany samej Bezlitosnej. Powitały go kilka przedwczesnych oklasków w pierwszych rzędach, które uciszył krótkim gestem i dziękującym potaknięciem. Mężczyzna dopiero sprawdzał pulpit i rozglądał się po sali, jak gdyby z wysoka pragnął odnaleźć lub doliczyć się kogoś w zamaskowanej ciżbie. Nie był to jeszcze początek licytacji, ale milknące bądź przechodzące do szeptu rozmowy oraz fakt zajęcia miejsc przez większość gości wskazywały, że wszystko doń zmierza.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 15 gru 2021, 22:27

Morgana bez słowa spojrzała na zwracającą im uwagę kobietę i zamrugała. Milijon przedziwnych myśli w jednej chwili przeleciało jej przez głowę, gdy próbowała zinternalizować uzyskaną mimochodem informację. Pojęcie „poczciwości”, podobnie zresztą jak jej skądinąd wcale elastyczna wyobraźnia i moralność, zostało mocno nadwyrężone podczas tej operacji.
Z wciąż lekko rozchylonymi usty, machinalnie odebrała podany jej przez Małego Strita wizytowy bilet i zerknąwszy nań, wcisnęła do zwisającej z nadgarstka sakiewki. Rezydujące w niej od kilku dobrych godzin, przywiędłe już nieco łebki róż zaczęły wydzielać melancholijną woń pożegnania — słodko-gorzkawą, duszną i mdłą.
Spinoza — odpowiedziała zdawkowo rudowłosej, odwróciwszy się w kierunku podium. Naraz zabrakło jej języka w gębie, jakby przedawkowała słowa. Zorientowała się przy tym, że jak do tej pory tylko ona jedna paradowała po sali z przyczepionym do piersi świstkiem. Zerwała go więc i zmięła w palcach. Ten drobny, noszący znamiona i śladowe ilości kuriozalnego buntu, gest sprawił jej niewymowną przyjemność. Zmiętoloną kulkę upuściła niby przypadkiem, a ta sturlała się po tiulu i przepadła gdzieś między krzesłami.
Gdy na scenie pojawili się główni aktorzy, Morgana odetchnęła z ulgą. Nawet jeśli obecność Łowca i Wezwanego nie oznaczała natychmiastowego rozpoczęcia aukcji, z pewnością zwiastowała, że było doń bliżej niż dalej. Stopniowe wygładzanie się dźwięków tła potwierdzało te domniemania i nadzieje, a zgwałconym zmysłom inwigilatorki dawało pewnego rodzaju wytchnienie.
Marzyła o chwili, w której zrzuci z siebie całą tę maskaradę, podświadomie i naiwnie łudząc się, że wraz z ograniczającą ruchy kiecką i przyciasnymi pantoflami pozbędzie się też pamięci o istnieniu podobnych balów i wywołanego tą świadomością niesmaku. Tego oraz wampira i jego pomysłów, bo postanowiła nagle, że wyjedzie z Novigradu, jak tylko opuści ten spęd psychopatów.
O ile opuści.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 19 gru 2021, 17:15

Łowiec wszedł na trybunę. Wokół niej, zamaskowany tłum zajmował ostatnie miejsca lub mościł się na już upatrzonych. Oddelegowane diabły ustawiały na swoich stanowiskach między rzędami lub na ich skraju, spoglądając po tłumie. Część uczestników, bardziej swobodnych i obeznanych z protokołem, toczyło ostatnie, cichnące rozmowy. Niektórzy i nieliczni, dość jawnie i bez żenady drzemali lub sprawiali takie wrażenie. Większość debiutujących usadzonych wkoło Morgany — rozglądała się wkoło lub zaciskała palce na wręczonych im na wejściu plakietkach. Myśli tłumu mieszały się ze sobą jak części uwertury, na przemian przechodząc od tonów leniwych do bardziej podekscytowanych.
Łuczywa na obrzeżach sali aukcyjnej falują i przygasają. Łowiec, zapewne odbierający umówiony sygnał od kogoś na tyłach, potakuje nieznacznie głową i zbliża się do mahoniowego pulpitu. Jego głos, pewny i donośny, słyszany był nawet w ostatnich rzędach, lecz w dziwny sposób nie przystawał do licytatora. Jego osobliwa intonacja i melodyka artykułowania kłóciły się z typowym, monotonnym i transparentnym głosem oczekiwanym po osobie tej funkcji. Nadto wyzwalał w Morganie dziwne, nieco nieprzyjemne skojarzenie, którego nie potrafiła jeszcze uchwycić. Choć może był to kolejny objaw niedawno zażytego narkotyku i podsycona nim cząstka zasianego niepokoju.
Panie i panowie. Wilki i wilczyce — zaczął Łowiec, z uśmiechem i swobodą kogoś, kogo nie trzeba przedstawiać i cieszy się pośród towarzystwa dostatecznym poważaniem i estymą, by nie musieć trzymać się sztywnych protokołów. — Umiłowani bracia i siostry w sztuce i rzemiośle. Rad jestem, widząc was tak licznie zgromadzonych. Ale, że byłem rad już na wejściu i podczas introdukcji, oszczędzę wam kolejnych wstępów i formalności. Naszym stałym bywalcom zasad licytacji przypominać nie muszę. Nasi szacowni debiutujący zostali zaś pouczeni na wejściu. Nie przedłużajmy tedy. Niech rozpoczną się łowy.
Krótka przemowa Łowca została nagrodzona uprzejmymi oklaskami i szmerem kilku chichotów, które przetoczyły się przez salę. Morgana wyczuła, że wesołość została rozbudzona czymś innym niż tylko wyłącznie doborem słów nawiązującym do pseudonimu licytatora.
Lot numer jeden: batystowa chusta, w którą złapano krew Guifré de Bloyer zwanego Wichtem z Corvo. Krew tętnicza, pochodząca z dekapitacji, znakomicie zakonserwowana. Data egzekucji przypadająca na ostatni rok panowania księżnej Karoliny Roberty. Cena wywoławcza — sto koron.
Lot numer dwa: naszyjnik z elfich uszu, suwenir Rogana Krwawego Kata, przywieziony do Aldersbergu z Dol Blathanna w roku 1167. Szczątki zostały poddane częściowej rekonstrukcji i konserwacji. Cena wywoławcza — osiemdziesiąt koron.

Lot numer trzy: list gończy wystawiony za Ilne z Ungvik, zbrodniarki i domniemanej ofiary Przekleństwa Czarnego Słońca. Sygnowany oryginalnym odciskiem umalowanych ust inkryminowanej. Stan bardzo dobry. Cena wywoławcza — dwieście novigradzkich koron.

Lot numer cztery. Gipsowy odcisk zębów Hoggno z Gelibolu. Wierna reprodukcja autentyku datowanego na czas rokoszu Falki Krwawej. Jeden z kilkunastu zachowanych egzemplarzy. Cena wywoławcza — sto pięćdziesiąt koron.

Lot numer pięć. Portret trumienny infamisa Kenricha de Voet, namalowany pośmiertnie i w sekrecji przez mistrza Engelberta z Tretogoru na zamówienie kochanki. Oryginał. Niestety, wbrew obiegowej legendzie, przedmiot nie jest przeklęty ani nawiedzony. Gwarancja i pokwitowanie biegłego w tej materii zostanie dołączone do zakupionego lotu. Cena wywoławcza to trzysta koron.

Pierwszy debiut? — spytała, pozornie bez sensu kobieta, która całkiem niedawno przedstawiła jej się dwoma pseudonimami, pomiędzy jednym lotem a drugim, nie spuszczając wzroku z licytatora i pomocników prezentujących licytowane przedmioty na scenie. — Czy pierwszy w tej kreacji?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 22 gru 2021, 13:38

Pierwszy i… — Chciała powiedzieć „ostatni”, ale ugryzła się w język. — I jedyny. Póki co.
Skupiona na poruszających jakąś przykrą, tajemniczą strunę w jej wnętrzu słowach Łowca i prezentowanych przedmiotach, by nie przegapić tego, co przykazał jej zdobyć Gaspar, Morgana podobnie jak jej rozmówczyni nie odrywała wzroku od pulpitu. Gdy jednak pierwsze loty okazały się nie być ani drogim pamiętniczkiem jakiegoś skaczącego po dachach morderczego czubka, ani puklem niewieścich włosów zamkniętym w medalionie, ani tym bardziej nie wpisywały się w jej osobiste gusta czy potrzeby, obrzuciła Klaustrofobię krótkim, kontrolnym spojrzeniem.
To powszechne tutaj? Mam na myśli zmianę tożsamości.
Starała się zachować spokój, oddychała głęboko i trzymała wyobraźnię na wodzy, a potrzebę ruchu wywołaną narkotykiem ograniczyła do zaciskania jednej dłoni na tabliczce z numerem i energicznego wachlowania się drugą. Z boku mogła jednak wyglądać na albo bardzo podnieconą debiutantkę, albo na kobietę z przedwczesnym klimakterium.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 26 gru 2021, 23:29

Czy powszechne? Oficjalnie, nie — odparła z uśmiechem sąsiadka, również nie odrywając oczu od licytatorskiego pulpitu, choć rozmawiając całkiem swobodnie. — Osobiście zetknęłam się co najmniej z pięcioma takimi przypadkami, a słyszałam oczywiście o jeszcze większej ich liczbie.
Bez obaw, nie szpieguję dla żadnej z koterii. — Kobieta uśmiechnęła się, kładąc dłoń na kolanie Morgany, po mylnym zinterpretowaniu nadpobudliwości w jej ruchach. — Nie chcę cię zwerbować ani wyczuć. Sama, przyznaję się bez bicia, jestem winna tej małej zbrodni, ale z powodów czysto… nazwijmy to estetycznych, nie politycznych.
Łowiec kontynuował wyliczanie lotów, każdorazowo odstukując te zakupione oraz wywołując zgłaszających się nabywców. Jak dotąd licytowanie szło gładko, żadna z cen wymienionych przedmiotów nie została przebita więcej niż sześć razy.
Lot numer sześć: studium przypadku Livio Gerta, odpis ze szpitala św. Vedyngama, z oryginalnymi sygnaturami doktora medycyny, przedstawiciela krevickiej kongregacji oraz mistrza magii potwierdzających, że pacjent nie ma duszy. Cena wywoławcza, dwieście koron.
Lot numer siedem: lalka z ludzkimi włosami. Właścicielką była małoletnia szlachcianka, Coredlia Friuli, ofiara osławionego Czarta z Zaułka działającego pomiędzy tysiąc dwieście szesnastym a tysiąc dwieście osiemnastym rokiem. Włosy ofiary autentyczne, ciemnoblond, pochodzące z rodzinnej pamiątki po postrzyżynach, reszta lalki to wiernie odwzorowany duplikat tych tworzonych przez samego Czarta. Cena wywoławcza: trzysta pięćdziesiąt koron.
Lot numer osiem: nagrobek Curtisa von Shel znanego szerzej jako Wydrzykiszka. Marmur i piaskowiec, zachowany w całości i odnowiony. Zdobienia i motywy florystyczne, stylizowane na elfie, razem z epitafium głoszącym: „No i chuj z wami”. Cena wywoławcza: czterysta koron.
Lot numer dziewięć: szkielet z szafy Ratiza de Jean-Marc, vel Matkojebcy. Męski, kompletny, z uszkodzeniami w okolicy ciemienia wskazującymi na razy zadawane kilkukrotnie, ciężkim i tępym przedmiotem lub narzędziem, przypuszczalnie kandelabrem. Narzędzie zbrodni nie znajduje się w zestawie. Cena wywoławcza: pięćset koron.
Lot numer dziesięć: pełny plan zabójstwa oraz mapa wszystkich jedenastu morderstw popełnionych w Ghaire nocą z czternastego na piętnastego lipca roku tysiąc dwieście pięćdziesiątego przez Klefasa Vorort skazanego na śmierć przez poćwiartowanie. W komplecie adnotacje biegłych zabezpieczających lot jako materiał dowodowy. Cena wywoławcza: dwieście pięćdziesiąt koron.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 31 gru 2021, 20:08

Dziwne — skwitowała, zawieszając na moment oko na profilu rudowłosej. — Że tak łatwo rozstają się z wypracowaną... renomą. No, chyba że to jej brak jest powodem.
Morgana podtrzymywała pogawędkę, bo dzielenie uwagi między wymianę zdań a licytację przy jednoczesnym wachlowaniu się pozwalało wytracić nieco energii. Poza tym a nuż dowie się czegoś przydatnego, wszak była tu między innymi po to, by „obserwować i się uczyć”, a przynajmniej tak twierdził Feretsi. Biorąc jednak pod uwagę, że uzbroił ją w niemal zerową wiedzę na temat odbywającej się corocznie hucpy z mordercami w tle, chwilami odnosiła wrażenie, że jedyne, czego się miała dowiedzieć, to to, że robiła za przynętę albo dystrakcję, że wcale nie potrzebował pomocy ze zdobyciem lotów, że coś kombinował, a ona akurat nawinęła mu się pod rękę. Albo że był kiepskim nauczycielem.
Czyżby? — zainteresowała się, zabierając kolano i poprawiając się w krześle. — A co było nie tak z estetyką poprzedniego wcielenia? I co na ten proceder koterie, skoro już o nich wspomniałaś?
Nie miała zielonego pojęcia, czym są owe koterie — czy tylko kółkami wzajemnej adoracji i pokrewieństwa szeroko pojętych preferencji, czy może również wspólnotą interesów, czymkolwiek miałyby być te ostatnie i czemukolwiek służyć. Temat koterii został jednak wywołany już któryś raz z kolei, a że Klaustrofobia wyglądała na rozmowną, Mavelle zdecydowała się podpytać. Miała nadzieję, że wystarczająco niefrasobliwie i zręcznie, by jej interlokutorka nie nabrała niezdrowych podejrzeń.
Gdy wywołany został lot siódmy, Morgana uniosła swoją tabliczkę z numerem. Śledczy wspominał, że włosy będą w jakiś sposób spreparowane, a ona zasugerowała się typową dla takiej pamiątki formą medalionu. Ale to, jak się pokazało, byłoby zbyt trywialne. Musiała przyznać, że lalka z ludzkimi włosami zdecydowanie lepiej wpasowywała się w klimat osobliwego spędu. Jeżeli ktoś zechciałby ją przelicytować, zamierzała podbijać cenę aż do skutku. Ostatecznie to nie były jej pieniądze.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 03 sty 2022, 21:27

Renomę — odparła rudowłosa, uśmiechając się lekko. — Zawsze można wyrobić. Ale zestarzała kreacja traci wszelki walor.
Nic. — Kobieta podjęła wątek po krótkiej przerwie, którą poświęciła zainteresowaniu się szóstym lotem. Jej dłoń zacisnęła się mocniej na tabliczce z numerkiem (60), lecz zaraz odpuściła, kiedy licytujący Łowiec dokończył opis eksponatu. — Po prostu ja byłam już w nowym wcieleniu. Ciałem, myślą i czynem. A poprzedniemu, okropność, zdarzyło się powtórzyć.
Nieco enigmatyczna odpowiedź ponownie przywołała na twarz jej mimochodnej interlokutorki zalążek uśmiechu.
Ten sam co u „bydła”. — W głosie i nie tylko rudowłosej Klaustrofobii, a dawniej Beann'shie wyczuła lekkie żachnięcie się, może pretensję. Nie tyle pod adresem własnym, ale procederu, o który właśnie indagowała. — Dzielą się na swoje mniejsze grupki i kręgi, w których dają upust swoim modom, dziwactwom czy fetyszom. Ci, którzy zaczadzili się samouwielbiem próbują polityki.
Ostatnie słowo zostało wypowiedziane przez kobietę tonem i emfazą zarezerwowanymi na ogół dla rzeczowników takich jak „szczury” bądź „padlina.”
Nie natknęłaś się jeszcze na żadną? Nie próbowali skaptować? Błogosławiona nieświadomości, prawdziwa szczęśliwości!
Trzysta pięćdziesiąt koron, pani z numerkiem pięćdziesiąt siedem! — przerwał jej licytator, dostrzegając uniesioną przez Morganę tabliczkę.— Czy mamy jeszcze...
Czterysta!
Czterysta od pani w pierwszym rzędzie z pióropuszem! Pani z wachlarzem przebija ponownie, ktoś daje więcej? Numer siedemdziesiąt siedem, jegomość w słonecznej masce — pięćset!
Morgana, skłonna licytować do samego końca kabzy Feretsiego, ponownie podbiła stawkę.
Pięćset pięćdziesiąt, Pani Spinoza. Pan Przeczysty podbija ponownie, mamy pięćset dwadzieścia. Czy Pani Spinoza zdecyduje się… Pięćset pięćdziesiąt! Ktoś da więcej? Pięćset pięćdziesiąt po raz pierwszy, po raz drugi iii sprzedano, Madame Spinoza z numerem pięćdziesiątym siódmym staje się nową właścicielką suweniru!
Ciekawy wybór — skomentowała jej sąsiadka. — Przepadasz za trofeami czy masz podobne spektrum ofiar?
Lot numer jedenaście! — rozkręcał się Łowiec. — Jak mapa jedenastu morderstw popełnionych jednego wieczora przez Silvestro Leybera znanego szerzej jako Żebracza Śmierć. W komplecie z osobistymi notatkami i zębem inkryminowanego! Cena wywoławcza — pięćset koron!
Lot numer dwanaście, prawdziwy rarytas: tatuaż Khatuny z Attre! Doskonale zakonserwowany, świetnie zachowane kolory i tkanka. Skóra oryginalna, zdjęta z łopatki podczas egzekucji. Cena wywoławcza — siedemset koron.
Lot numer trzynaście: to, co zostało z Perosa Spiklefa zwanego Gore! zagryzionego przez wyzimską strzygę, obecnie dziedziczkę temerskiego tronu Addę Białą w roku tysiąc dwieście trzydziestym pierwszym. Puzderko na szczątki dołączone do zakupu gratis. Cena wywoławcza — dziewięćset koron!
Lot numer czternaście: oryginalne zaproszenie na przyjęcie, na którym otruto senatora Erharda Petersa i barona Anastasa Feidhlimidha du Hoxha wraz z rodziną, których śmierci poprzedziły eskalację do rękoczynów i wiele innych znamienitych zgonów, w tym zasztyletowanie hrabiny von Koppel i jej ulubionego faworyta. Cena wywoławcza — dwieście koron.
Lot numer piętnaście: czaszka stryja króla Abrada Zadrzykiecki, kata Jamurlaku, obecnie wcielonego do korony. Stan bardzo dobry, z wyłączeniem żuchwy. Cena wywoławcza — pięćset koron.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 05 sty 2022, 23:49

Iście — wymruczała, przeciągając nieco głoski. — Okropność.
Rewelacje, którymi poczęstowała ją Klaustrofobia z jednej strony nie były właściwie niczym odkrywczym, choć bawiły swoją banalnością w kontekście środowiska tak desperacko pragnącego być oryginalnym. Oraz tym, że wystarczyło się wyfiokować i w miarę poprawnie wysławiać, by awansować z „bydła” na kwiat ludzkości, ale i to nie było żadnym novum na tym popieprzonym świecie.
Z drugiej jednak rozwijały w inwigilatorce przekonanie, że Feretsi nie był z nią szczery, jeśli nie zwyczajnie minął się z prawdą. Bo skoro zmiana aliasu z całym dobrodziejstwem inwentarza była tak powszechna i łatwa w implementacji, to argument odwołujący się do wieku i rozpoznawalności imć Somnosa wyjęty był spomiędzy półdupków.
Wyszło jej zatem, że Gaspar potrzebował do czegoś — dla kogoś? — rupieci z aukcji, a jednocześnie musiał być gdzie indziej. Ewentualnie, że wszyscy tu lecieli w chuja, wrabiając ją w coś, i właśnie marnowała ostatnie chwile życia na oglądanie starych kości oraz zbioru klamotów z piwnicznej wyprzedaży.
Nie miałam nieprzyjemności — przyznała w odpowiedzi na uwagę o braku popularności wśród koterii. — Być może za mało rzucam się w oczy.
Jak na ironię, zaraz po wypowiedzeniu tych słów nastąpiło krótkie, dynamiczne starcie, w wyniku którego Morgana stała się właścicielką resztek małej Friuli i prawdopodobnie co najmniej kilku skierowanych w jej stronę spojrzeń. Chwilę wcześniej natomiast, gdy padło hasło „jegomość w słonecznej masce”, zwalczyła chęć, by się obrócić i rozejrzeć po sali. I bez tego była niemal pewna, że numerem siedemdziesiątym siódmym był adonis o pokiereszowanych przedramionach. Poczuła, jak przez ciało przewędrował jej dreszcz, ale z powodu haju nie wiedziała, czy wyzwalaczem był niepokój, czy raczej ekscytacja wygraną.
Cokolwiek było powodem — miała ochotę na więcej. Jak napalony gówniarz w burdelu, albo hazardzista, któremu szła karta.
To dla córki — odpowiedziała Morgana, zerkając na Klaustrofobię z uśmiechem rozanielonej swym potomstwem mamusi. — Przechodzi fascynację lalkami. A ty? Coś z medycyną? Bo zdaje się, że przez chwilę miałaś ochotę na szóstkę.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 07 sty 2022, 2:08

Klaustrofobia prawie klasnęła w dłonie, wyraźnie ubawiona odpowiedzią Morgany na temat powodu zakupu. Toteż na jej własne pytanie postanowiła zareplikować swoją własną i w swoim mniemaniu równie dowcipną odpowiedzią.
Pasuje mi do mebli w salonie! — Kilka dyskretnych syknięć z tyłu napomniało ją za wzbijający się na coraz wyższe rejestry szczebiot, widocznie rozpraszający uczestników licytacji. Bo aukcja ciągle trwała, karta żarła, a żyła nie opadała.
Lot numer szesnaście: miecz katowski, którym w roku tysiąc dwieście pięćdziesiątym ósmym w Caraviście ścięto Toivo Gulina, od trzech lat terroryzującego lokalną ludność swymi najazdami. Nadmieńmy, że ścięto od dwóch machów. Cena wywoławcza: sto koron!
Lot siedemnasty. Autoportret Codrina di Grigio, mecenasa sztuki oraz artysty. Jedyne zachowane dzieło spod jego pędzla, które przedstawia postać, nie naturę. Brązowy barwnik na portrecie uzyskano z krwi dwóch osób o nieustalonej tożsamości, przypuszczalnie ludzkich kobiet. Cena wywoławcza — osiemset koron.
Lot osiemnasty. Głowa jednego z członków wyprawy do Est Tayiar, spreparowana przez mającego ochraniać eskapadę niesławnego Kiyana, wiedźmina Cechu Kota. Konserwant na bazie aldehydu, stan wyjątkiem dobry. Cena wywoławcza — czterdzieści koron.
Lot dziewiętnasty. Osobisty dziennik Upiora z Gealhaar lub „Wyczyn ostatni Nocnego Skoczka”, który wedle ilmarskiej kroniki dokonał żywota w 1077 przez zadźganie oraz liczne rany sieczne i rąbane poprzedzające utopienie go w rzece. Cena wywoławcza — sześćset koron.
Lot dwudziesty. Uwertura Achire Azanne, Oczekującej na Progu. Nigdy niepublikowane, niedokończone dzieło, przerwane przypuszczalnie samobójstwem kompozytorki lub alkoholowym cugiem w okresie dipsomanii. Cena wywoławcza, osiemset koron.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 11 sty 2022, 8:25

Morgana obrzuciła rudowłosą krótkim spojrzeniem, brwi pod maską uniosły się na cal. Nie miała pojęcia, do którego konkretnie mebla miałby pasować odpis ze szpitala, ale niespecjalnie też wyznawała się na wystroju wnętrz. Być może jako ekscentryczna tapeta? Albo, po okraszeniu ramami, coś na kształt serii obrazów?
Rozmyślania, dość zresztą pobieżne, bo co ją właściwie obchodziły cudze salony, przerwało wyczytanie lotu dziewiętnastego. Morgana uniosła tabliczkę i kontynuowała ów proceder, podobnie jak w przypadku lalki, aż do skutku.
Bywają na aukcjach — zwróciła się w międzyczasie do Klaustrofobii, nie odrywając oczu od pulpitu — jakieś bardziej… praktyczne artefakty? Nie wiem, mapy skarbów, dajmy na to? — zachichotała. — Albo peniuary z gryfich piór?
Licytacja bardzo przypadła jej do gustu. Nie sądziła, że bezrefleksyjne wydawanie cudzych pieniędzy może być tak przyjemne. Być może powinna jednak zająć się polityką. Tymczasem, jeśli udało jej się zdobyć memuar imć Skoczka, oparła się wygodniej w fotelu, wolna już od zobowiązania wobec Feretsiego, i czekała na coś, co mogłaby stąd unieść jako zapłatę za poświęcony czas i straty moralne.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 12 sty 2022, 0:49

Rudowłosa nachyliła się, również nie odrywając wzroku od licytatorskiego pulpitu.
Praktyczne? Na tej aukcji? — powtórzyła celowo i retorycznie. — Wprost przeciwnie. Nawet jeżeli trafi się coś… Użytkowego, to korzystanie z tego na co dzień rozmijałoby się z celem jako wtórność lub profanacja. To, rozumiesz, w większości intymne przedmioty…
Droga do wolności od zobowiązań wobec Feretsiego nie miała przyjść równie łatwo, co się spodziewała. Chociaż lot dziewiętnasty znalazł tylko czworo, wliczając w to ją samą, chętnych, to jego licytacja miała być intensywna. Intensywniejsza niż poprzednie.
Sześćset koron od pana z numerem dziewięćdziesiąt w czarnej masce. Pani numer pięćdziesiąt siedem z wachlarzem daje sześćset pięćdziesiąt!
Siedemset!
Siedemset, pan numer dziewięćdziesiąt! Ale i siedemset pięćdziesiąt od pani z wachlarzem!
Dziewięćset, do diaska!
Jegomość w czarnej masce podbija do dziewięciuset!
Sala wokół, czy może fisstech wciąż rozkładający się jej w organizmie, zaszumiał ponownie, ucisnął skronie. Siedząca obok rudowłosa sąsiadka z uchylonymi z przejęcia ustami, nie śmiała się odezwać, kibicowała jej zapamiętale, klaskając dłonią o udo, a czasem o drugą dłoń lub wydając podekscytowany odgłos, zwykle ochnięcie, kiedy cena murderabilium wędrowała w górę. Ktoś z tylnego rzędu zamruczał z uznaniem, dwie osoby z przodu nachylały się ku sobie, dociekając kim był Nocny Skoczek i na czym polegał ów wyczyn jego ostatni.
Ale nade wszystko czuła na sobie spojrzenie z jednego z rzędów po prawej. Spojrzenie jak rozpalony pręt. Towarzyszącą mu frustrację, intencję. I rezonujące jak echo w pustej kawernie pytanie. Kim? Kim? Kim?
Dziewięćset po raz pierwszy… Czy ktoś zechce dać więcej? Dziewięćset po raz drugi…
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 16 sty 2022, 12:53

Mmm... no tak, tak — przytaknęła na uwagi Klaustrofobii. — Liczyłam po prostu, że uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Trudno, przyjdzie mi... O! — wymsknęło się Morganie, gdy ktoś po prawej uprzedził ją w licytacji dziennika.
A potem... Potem sprawy potoczyły się szybko jak przy pierwszym razie w burdelu.
Tysiąc — podbiła stawkę bez wahania, pewnie, a zarazem obojętnie, jak prostytutka podliczająca klienta. Podbiła ją na przekór temu, który tak usilnie starał się ją przelicytować i w zgodzie z przykazaniem Feretsiego, by zdobyć obydwa przedmioty. Mogła wszak być naćpana fisstechem, napompowana adrenaliną i upojona hazardową atmosferą, ale dobrze pamiętała, że wampir ani słowem nie wspominał, by cena miała znaczenie. Przynajmniej nie w odniesieniu do fantów, które sobie upatrzył.
Morgana z błyskiem mściwej satysfakcji na dnie oczu, ciemniejszych jeszcze niż zwykle za sprawą rozszerzonych narkotykiem źrenic, zerknęła na rzędy po prawej. Była ciekawa, któż to się tak spienił, a ją żgał myślą, złością i spojrzeniem. Czekając zapewne tylko, by żgnąć także mową, a potem czymś ostrym pod żebro. Ale nawet jeśli udało jej się wyłowić z tłumu swego adwersarza, nie poświęciła mu więcej uwagi niż mgnienie oka. Głównie dlatego, że nagle zakręciło jej się w głowie. Wizja rozjechała się, by zaraz wrócić na swoje miejsce, lecz nie przestając mienić się i mrygać kolorami na krawędziach.
Gestem przywołała jednego z pajuków.
Czy mogłabym prosić o szklankę wody? W razie czego — złapała sługę za rękę, nim zdążył odejść, by spełnić jej życzenie — przebiję każdą kolejną ofertę o 50 koron. Proszę o tym za mnie pamiętać, gdybym się zagapiła, dobrze?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 20 sty 2022, 0:30

Sprawy potoczyły się szybko jak przy pierwszym razie w burdelu. I jak przy pierwszym razie w burdelu, miały swój rychły finisz.
Morgana przebijała do skutku. Dokładniej do tysiąca stu, ponieważ jej oponent zająknął się przy tysiącu pięćdziesięciu.
Jej oponent. Młodzieniec o chorobliwej blado-żółtej kompleksji na wyostrzonej chudością twarzy obsypanej młodzieńczym zarostem. O wyzierających z czarnej, rzeźbionej na kształt ptasiej czaszki maski i kurtyny półdługich włosów oczach gorzejących afektem. Z rodzaju tych chorobliwych i wyniszczających.
Tysiąc sto po raz pierwszy — Łowiec rozejrzał się po sali, bawiąc trzymanym w palcach młotkiem. Młodzik zacisnął usta, a dłonie na oparciach fotela. Zatrzymany przez Morganę pajuk, omal nie podskoczył, ale nawet swoje zaskoczenie okazał niemo. Również to drugie, związane z jej prośbą. Słysząca ją Klaustrofobia zarżała całkiem nieprzystojnie, choć szczerze.
Tysiąc sto po raz drugi…
Ten eksponat należy się mnie! Mnie! Popełniacie błąd! — Licytujący z numerem dziewięćdziesiąt w czarnej masce, podniósł się ze swojego siedzenia, krzycząc w kierunku podium. — Przyjdzie taki czas, że dosięgnie was pomsta. Nadejdzie Molosus, demon, co zabija w nocy! Timor nocturnus
Timor nocturnus non conturbat me. — Licytator Łowiec nie musiał nadwyrężać gardła, aby zagłuszyć krnąbrnego uczestnika aukcji. Ani intelektu, by móc stosownie mu zareplikować. Prostująca się w charakterystyczny sposób za pulpitem sylwetka Łowca oraz użyty przezeń cytat zesłały Morganie krótkie objawienie, odkrywające w jej umyślne owo nieprzyjemne skojarzenie na temat osoby licytatora, którego nie potrafiła wcześniej przyszpilić. Łowiec miał zdecydowanie kaznodziejskie nawyki i manieryzmy. Wskazujące ewidentnie na świątynną lub polityczną przeszłość. — Upraszam o zajęcie miejsca i niezakłócanie przebiegu aukcji albo opuszczenie sali.
Napomniany uczestnik wybrał drugą z przedstawionych alternatyw, opuszczając salę z zaciętym grymasem na twarzy, odprowadzany przez więcej niż kilka spojrzeń i szmerów toczących się po sali.
Proszę o spokój — Łowiec tym razem, zapewne z rozpędu użył młotka tak, jak uczyniłby to sędzia na sali procesowej — stuknąwszy nim w kilka razy w pulpit dla zwrócenia uwagi obecnych na właściwe tory. Zaraz jednak zmitygował się, pieczętując zakup Morgany za tysiąc sto stosownie solidnym uderzeniem.
… po raz trzeci! Sprzedano pani Spinozie!
Krótki aplauz najbliżej siedzących osób nagrodził ją jako nową właścicielkę dziennika. Klaustrofobia wierciła się na miejscu obok z wypiekami na twarzy, ewidentnie dawno nie mając takiego ubawu podczas licytacji.
A tamtemu co? — spytała, przejmując i podając jej zamówioną szklankę wody, która dotarła do niej poniewczasie z rąk jednego ze sług. — Znasz go w ogóle?
Lot dwudziesty pierwszy! Odcisk twarzy — kontynuował licytację Łowiec. — Iraklisa z Creigau, bluźniercy pochowanego żywcem za podpalenie świątyni Huldry-Matki Karmicielki pod Malleore w roku tysiąc dwieście dwudziestym. Nadmienię, że jest to jedyna zachowana pozostałość po słynnym świętokradcy. Cena wywoławcza — tysiąc dwieście koron!
Lot dwudziesty drugi! Zastawa van Moorlehemów! Prawie kompletna, nie licząc dwóch sztućców. Wyjątkiem elegancka, z metinnskiego srebra, grawerowana, przeznaczenia obiadowego. Cena wywoławcza, dwa tysiące koron.
Lot dwudziesty trzeci, narzędzia kaźni, którymi torturowano Angelique Kalliroi, osławioną trucicielką i dzieciobójczynię podczas Procesów Tretogorskich w tysiąc dziewięćdziesiątym ósmym roku post resurrectionem. Nieodnawiane antyki, komplet zawiera hak, szczypce, rozdzieracz i kocią łapę. Cena wywoławcza — dwa tysiące koron.
Lot dwudziesty czwarty. Zabytkowa posiadłość w Caelf, w której wymordowano ród de Muiris. Ślady zabójstwa wciąż zachowane są na strychu posiadłości. Wyposażona w ogród, blisko morza, status domostwa jako nawiedzonego nie został oficjalnie potwierdzony. Dwadzieścia tysięcy koron ceny wywoławczej.
Lot dwudziesty piąty. Unikalny egzemplarz wina Rilaucourt pochodzący z winnicy w Casteldacci. Czerwone, wytrawne, o nietuzinkowym bukiecie. Łagodne otwarcie zawdzięcza młodym winogronom, zaś zaskakujący finisz domieszce krwi kochanka przyłapanego przez rządcę winnicy i zmiażdżonego w prasie do winogron. Cena wywoławcza — siedemset koron.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław