Dom aukcyjny Borsodych

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:12

Obrazek
„Dom aukcyjny braci Borsodych mieścił się na placyku przy ulicy Głównej, faktycznie głównej arterii Novigradu, łączącej rynek ze świątynią Wiecznego Ognia. Braci, w początkach swej kariery handlujących końmi i owcami, wtedy stać było tylko na szopę na podgrodziu. Po czterdziestu dwóch latach od założenia dom aukcyjny zajmował imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta.”
— „Sezon Burz”




Imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, na skraju jego najmniej reprezentatywnej dzielnicy. Raz na kwartał, niezmiennie w piątek, sale domu zapełniają się gośćmi, a dzieła sztuki, białe kruki, antyki, kurioza i precjoza zmieniają właścicieli za uderzeniem młotka o pulpit i towarzyszącego mu aksamitnego głosu tutejszego licytatora, Abnera de Navarette. Powiadają, że nigdzie nie da sprzedać się drożej niż u Borsodych, a łączny utarg wszystkich lotów osiąga niebotyczne nawet jak na Novigrad sumy. Głównym pomieszczeniem budynku jest licząca ponad sto miejsc sala aukcyjna zajmująca pierwsze piętro. Parter oraz piętra pozostałe mieszczą galerię, w której licytujący mogą zapoznać się z eksponatami, oraz składy i biura domu, gdzie rzeczoznawcy potwierdzają wartość i autentyczność licytowanych przedmiotów. W tym celu przedsiębiorstwo otwarte jest także w dni powszednie, poza licytacją.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 16 mar 2022, 0:24

Jak mówiłem, bywał na zlotach jeszcze przed wojną. Zawsze z bogatą ofertą. Znam ją, nawet tą utajnioną, sam skupiłem prawie połowę. Te jego eksponaty… Czego tam nie było! Sama pierwszorzędna prohibita. Rzeczy ze spisu mądrali, pisma wyklinane z ambon, zwichrowane kurioza datowane na kilka wieków. „Hodowla trzody ludzkiej” w oprawie z dziecięcego grzbietu. Ach, kurwa, zdajecie sobie sprawę, jakie koneksje trzeba mieć, żeby docierać do takich rzeczy?
Retoryczne pytanie zostało skwitowane gremialnym milczeniem, przerwane repliką, która skierowała dyskusję na kolejny tor.
Z tego powodu sama góra dopuszcza go do konfidencji. Sam zresztą też jest kolekcjonerem.
Tak, nie złamałem jeszcze jego preferencji. Kieruje się partykularnym gustem, jego zainteresowania jawią się przypadkowymi. Niepowiązane sprawy, zapomniane zbrodnie sprzed wieków… Niczego co by je ze sobą łączyło. Pozornie.
Ale?
Brak rozwiązania. Sprawca nieujęty lub zmarły w nietypowych okolicznościach.
Czasem geografia. Kovir i Poviss.
Kovir i Poviss sprzed secesji Rhyda. To historia.
Skąd on właściwie jest?
Stamtąd. Patriota?
Chyba nie. Nigdy nie skumał się z Księżycem ani jego kliką tromtadratorów. Anarchista odpada także, jest za stary na rewolucję.
Nie wykluczałbym konesera. Zanim Noc Noży i Pochodni oczyściła Kovir, wielu braci zażywało wolności w tamtejszych stronach. Łowiska Velhadu uchodziły za szczególnie obfite.
I nasza była wola ponad prawem. Ha, to były dobre czasy. Dla ludzi. Wielu z naszych poczynało wówczas na nieznanej później swobodzie. Sprawy umarzano, archiwa płonęły…
A wiele z nich do dzisiaj nie znalazło rozwiązania. Taaak, zdaje mi się to dobrym tropem.
Jeszcze raz: po co właściwie nam to wiedzieć?
Asfodel uważa, że to klucz do jego źródeł i dostawców. Ja jestem mniej praktyczny — zadowalam się nasyceniem kaprysu i potwierdzeniem uniwersalności prawdy o tym, że wiedza to moc.
Czyli chcesz go szantażować.
Imputujesz mi niskie pobudki.
Klaustrofobia nie robiła hałasu. Do Morgany zbliżyła się bezszelestnie jak upiór, z nagła ujmując ją pod rękę.
Rozmyśliłaś się z ucieczką? Wolisz podsłuchiwać te nienażarte łajzy? — spytała z właściwym sobie brakiem poszanowania dla norm, samej żrąc nadgryzioną podwójnie kanapkę, którą korzystając z zasłuchania się inwigilatorki, wyjęła jej z dłoni w chwili swojego przybycia. — A miałam cię za zabawniejszą.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 16 mar 2022, 10:28

Pchasz się w łubki — rzuciła do Klaustrofobii, zorientowawszy się, że po kanapce zostały jej tylko upaprane majonezem palce. Komentarz mógłby się wydać żartobliwy, gdyby nie to, że brzmiał jak ostrzeżenie. Tak psu, jak ulicznej sierocie nie należało zabierać żarcia sprzed nosa, bo gotowe były boleśnie pokąsać. Szczęściem Morgana miała trochę więcej samokontroli niż sobaka. Jeszcze.
No widzisz — dodała już „normalnym”, ironicznym tonem — jak pozory mylą. Takimi, jakimi wydają się być, rzeczy są rzadko. A kobiety nigdy.
Mimo wypowiedzianych słów, Morgana odstąpiła od drzwi balkonowych, odkładając pusty talerzyk na parapet, a palce wycierając w zasłonę. Oblizywanie ich bez możliwości zagryzienia kolejnym kęsem kanapki wydało jej się głęboko niewłaściwe. A nie miała już ochoty na jedzenie, nawet jeśli po stołach walało się całe mrowie podobnych przystawek. Miała ochotę na konsumpcję zgoła innego rodzaju.
W przeciwieństwie do ciebie jestem tu także w interesach. Ale usłyszałam już, co chciałam — stwierdziła, odciążając Klaustrofobię i przejmując jedną z butelek, po czym pociągnęła kobietę w kierunku schodów. — Teraz możemy przejść do zabawy. Jak dobrze znasz „stolicę świata”?
Słuchając jednym uchem rudowłosej, drugie pozostawało czujne na tyle, na ile było w stanie — Morgany i dookolnego chaosu. Pozyskane mimochodem informacje na temat wampira i jego alter ego, zasadniczo potwierdzały to, co sam jej powiedział. Czyżby był z nią szczery? Skąpo, prawda, ale jednak szczery. Na tę myśl inwigilatorka rozejrzała się, jakby spodziewała się dostrzec gdzieś kruczą półmaskę.
Nie miała wyrzutów, że zamierza wyjść. Była pewna, że jeśli Feretsi zechce ją znaleźć, zrobi to z palcem w rzyci, gdziekolwiek by nie była. To, co przypadkowo zasłyszała nie brzmiało jak bezpośrednie zagrożenie dla fikcji, jaką stworzył sobie wampir. Zresztą sam doskonale wiedział, że nie może podszywać się pod doktorka w nieskończoność. Jeśli cokolwiek komukolwiek tu teraz groziło, to na pewno nie jemu.
A przynajmniej tak sądziła zbombardowana fisstechem, winem i kiepskim snem dnia poprzedniego Morgana, zmierzająca do wyjścia pod pachę z Klaustrofobią.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 20 mar 2022, 16:55

To czyjś cytat? Jakieś przysłowie? — zastanowiła się rudowłosa, ignorując wcześniejszą groźbę w głosie inwigilatorki. — Nigdy nie byłam w nich dobra, dlatego w towarzystwie głównie pi…
Nie zdążyła dokończyć, pociągnięta w kierunku schodów, zmuszona zadrobić, a potem przyspieszyć kroku, by zdążyć za Morganą.
Trochę. Byłam tu dwa razy. — Klaustrofobia zerknęła ciekawie na towarzyszkę, lawirując między snującymi się po dywanach zawalidrogami. — Chodzi ci po głowie konkretny zamiar?
Niektóre z mijanych po drodze osób wychodziły im naprzeciw lub nawoływały przechodzących, aby zachęcić ich do udziału w którymś ze spotkań odbywających się po zakończeniu aukcji.
Jeżeli orgazm to mała śmierć, to czy śmierć to duży orgazm? Zapraszam na moją prelekcję, aby się przekonać!
Człowiek to suma a błędów. Ale również dziesięciu rodzajów mięsa unikalnej konsystencji i smaku. Dowiecie się o nich na wykładzie Doktora.
Mimo ciekawości i rozbawienia obydwoma propozycjami Klaustrofobia nie opierała się i wkrótce obydwie kobiety zeszły po długich schodach na parter z przedsionkiem. Nie były same — przy zawartych, rzeźbionych wrotach do przybytku czuwała grupa bezimiennych diabłów oraz strojna w okraszone pstrokatymi pióropuszami zniecierpliwiona para.
A to dlaczego? — dopytywała zaskoczona kobieta, przy wtórze zniecierpliwionych sarkań swojego towarzysza.
Bacz, komu odmawiasz, psie! I znaj swoje miejsce!
Zamknięte z nakazu Pani — odparł niewzruszony pajuk, udzielając repliki tonem namiętnym jak u zaprogramowanego golema. Nie cofnąwszy się o krok, chociaż wzburzony odmową człowiek gestykulował zapamiętale i zamaszyście zaledwie cale od jego rogatej maski, z każdym słowem przybliżając się na tyle, że obecnie stali prawie pierś w pierś. — Do odwołania.
Ładne mi porządki! Stolica świata! Zaraz was nauczę umu i ogłady! Tylko wprzódy zwróćcie mi mój rapier!
I chuj — skwitowała zwięźle Klaustrofobia, odszpuntowując butelkę kradzionego Erveluce. — Żegnaj przygodo, witajcie nowe porządki. Oto co jest nie tak z tą całą socjetą i jej koteriami, kurwa ich mać. Hej, chłopcy! Po co ten formalizm? Słuchacie się hierarszego rozporządzenia o powstrzymaniu rozprzestrzeniania się zarazy? Zbytek ostrożności, te salony trawi zgoła inna!
Zamknięte... Z nakazu Pani.

Coś było nie tak. Morgana zorientowała się już z daleka. Służba, choć niewzruszona w swych pozach i połyskujących pożyczonych obliczach, zdradzała widoczne tylko jej objawy nerwowości. Z wolna kiełkujące zalążki zniecierpliwienia podlewane każdą kolejną chwilą pilnowania zawartych wrót. Jednemu z nich, zdaje się najmłodszemu, wyraźnie nie uśmiechało się przebywać na posterunku. Bez ustanku liczył coś w głowie, a wynik tej kalkulacji ani razu nie chciał wyjść na korzyść jego i dwóch pozostałych diabłów.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 25 mar 2022, 13:43

Co? Nie, usłyszałam to kiedyś na placu miejskim. Jakiś zawiedziony kaznodzieja — uważaj! — wylewał publicznie swoje żale, robiąc z nich prawdę objawioną.
Nawet kilka — odpowiedziała rudowłosej ze śmiechem na pytanie o zamiary. — Zależy, co bardziej cię zajmuje: miłość, zbrodnia czy kara!
Mknąc w dół po schodach, mijały slalomem zagubionych w malignie upojenia — używkami, atmosferą i samymi sobą, wpadając na nich czasem, aż dotarły na parter, gdzie ku zgrozie Morgany, ziściły się jej najgorsze obawy.
Była uwięziona.
Poczuła jak oblewa ją zimny pot, a na policzki wypełzają rumieńce wywołane przemieszaną z gniewem paniką. W pierwszej chwili chciała skoczyć strażnikom do gardła, przedrzeć się przez nich, jak szczur przegryza się przez truchło, byle tylko uciec, wydostać się z pułapki. Na szczęście była zbyt sparaliżowana fatalną nowiną i dopiero charakterystyczne puknięcie wyskakującego z butelki korka przywróciło jej czucie i zmysły.
Spojrzała na Klaustrofobię, potem na tarasujące przejście gargulce. Przez moment miała wrażenie, że śni, że to wszystko zaraz zniknie, pryśnie jak bańka mydlana.
Bynajmniej.
Spróbowała odetchnąć, coś zakuło pod mostkiem i pękło jak skorupka jajka. Zrobiła krok, kolejny i jeszcze jeden, chcąc zagłuszyć stukotem obcasów rozchodzące się po jej wnętrzu zwielokrotnione echo rozpadającej się kruchości.
W jakim celu? — zapytała uprzejmie, zbliżywszy się do tego z pajuków, któremu ciągle coś nie sztymowało w obliczeniach. Strzepnąwszy nieistniejący pyłek z jego piersi, oparła na niej gorącą dłoń i uśmiechnęła się konfidencjonalnie. — Czy Pani szykuje jakąś niespodziankę?
Nie zamierzała ujadać, jak para, która pierwsza odbiła się od zawartych wrót. Bez rozlewu krwi nie miało to najmniejszego sensu, a cóż ona mogła — ze swoją szpilą, pijącymi pantoflami i porzucającym ją z wolna na pastwę rzeczywistości hajem? Chciała jednak dowiedzieć się i wybadać na tyle, na ile było to możliwym, co się właściwie dzieje, ucieczką z owego „dziania” zajmując się w dalszej kolejności. Musiało wszak istnieć jakieś tylne wyjście, nawet najpodlejsze kamienice w Czerwonej były przelotowe.
Jak długo to potrwa? Jestem zmęczona i chciałabym się położyć. To dość niedorzeczne, by zatrzymywać gości na przyjęciu wbrew ich woli, nie sądzisz, mój drogi? Ale jeśli nie mogę wyjść, wskaż mi chociaż miejsce, w którym mogłabym chwilę odpocząć.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 07 kwie 2022, 0:31

Sen trwał, z każdą chwilą trwania coraz bardziej przypominając koszmar.
Zamknięte — zawahał się zapytany przez Morganę gargulec, słyszalnie przełykając ślinę pod maską. — Z nakazu…
Precz mi z drogi! — Zanim odźwiernemu udało się dokończyć, pozbawiony rapiera pieniacz, postąpił krok do przodu, swą barczystą tuszą niby taranem torując sobie drogę do intarsjowanych wierzei. Zamaskowane diabły stawiły mu z początku — znikomy — opór. Szybko pokazało się, że ich obecność przy drzwiach była zbędna, podyktowana wyłącznie pozorami.
Szarpane mosiężną kołatką oraz popychane wrota ani drgnęły, nie mając zamiaru ustępować niczemu, może poza faktycznym taranem.
Nie mamy klucza — szybko uprzedził zniecierpliwionego jegomościa najbliżej stojący służący, widząc wzrok tamtego i jego ręce, szukające okazji do odreagowania niepowodzenia i wydobycia dodatkowych wyjaśnień. — Został zdeponowany w bezpiecznym miejscu.
Z nakazu Pani — dopowiedział mu jak mantrę drugi.
Rozbawiona kobieta w zajęczej masce, z blond włosami trefionymi w loki, zjawiła się nagle na parterze, wionąc alkoholem i dobrym nastrojem. Roześmiawszy się perliście, choć nieco ochryple, rozejrzała się wkoło nieco zaszklonymi oczami, dającymi świadectwo przebywania w krainie błogostanu, którą Morgana właśnie była opuszczała.
Ojej! Co tu się dzieje? Awantura?
Razem z nią, choć nie w charakterze towarzysza, na parterze zjawił się obcokrajowiec w masce ghula. Ten sam, którego kojarzyła z wcześniejszej gry przy stole, zwany Pająkiem. Schodzący na dół Pająk nie ponowił pytania poprzedniczki. W wyzutym z zaskoczenia milczeniu przyglądał się zawartym wierzejom oraz temu, jak elegant bez rapiera i dwa diabły wyrywają sobie obite adamaszkiem krzesło przy wtórze zachęcających okrzyków Klaustrofobii. Spoglądał na rodzący się na parterze zamęt, jakby spodziewał się go tutaj zastać.
W przeciwieństwie do Spinozy, której obecność wyrwała go na moment z obserwacji, a grzeczność lub ciekawość popchnęły w jej kierunku.
Za chwilę każde miejsce będzie spokojniejsze od tego — oznajmił półgłosem, stając obok niej i nachylając się lekko. Nie wiedziała czy usłyszał jej wcześniejsze pytanie do odźwiernego, czy po prostu trafnie antycypował.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 14 kwie 2022, 13:00

Morgana usunęła się z drogi rozgorączkowanemu jegomościowi i wycofała na bezpieczną pozycję. Bezpieczną, to jest taką, by żaden mebel czy kończyna, które właśnie szły w ruch, jej nie dosięgły.
Podejrzewam — mruknęła w odpowiedzi, obserwując scenę pod drzwiami i nie mogąc zdecydować, czy jest bardziej poirytowana, czy rozbawiona rozkręcającą się przepychanką zamaskowanych indywiduów. — Co za jebany cyrk.
Jakby na potwierdzenie jej słów, krzesło rozpadło się nagle na dwie nierówne części, a szarpiące za nie diabły i pieniacz klapnęli na dupy z głupimi minami. Morgana, z braku lepszego pomysłu i żeby zrobić coś z zaczynającymi jej nerwowo latać rękami, odkorkowała przechwyconą wcześniej od Klaustrofobii butelkę, gestem oferując pierwszego łyka rozmówcy. Skorzystał czy nie — sama napiła się ochotnie, nie mając w świetle zaistniałych okoliczności lepszej alternatywy dla zachowania względnego spokoju.
Też zamierzałeś się ulotnić? — odwróciła twarz w kierunku Pająka, przenosząc nań całą uwagę. Zastanowiło ją, czy brał udział w balkonowej naradzie. Co prawda nie słyszała jego głosu, ale może po prostu milczał. — Czy tylko przewietrzyć? Noc wcale ładna. Szkoda, żeby się zmarnowała... na coś takiego. — Trzymaną za szyjkę butelką wskazała kotłujących się w parterze zawodników.
Jak myślisz — dodała, zaglądając w oczodoły ghulej maski — po co nas tu zamknęli?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 19 kwie 2022, 0:00

Rozmówca odmówił poczęstunku. Trudno było stwierdzić czy z powodu abstynencji, czy przez niepraktyczną przy degustacji maskę zakrywającą całą twarz.
Najwyraźniej się spóźniłem — odparł z równie beznamiętnym zainteresowaniem, obserwując jak zabytkowe krzesło pęka na dwoje, a pozbawiony rapiera pieniacz, posapując, gramoli się z ziemi, by po chwili ponownie pasować się ze służbą, tym razem o nogę rozerwanego mebla, mającą posłużyć mu w charakterze broni improwizowanej.
Jej zastanowienie nie wynikało tylko z jej własnej refleksji, ale także z nasuwającej ją obecności Pająka. Czytanie go, zwłaszcza mimowolne, nastręczało trudności — mężczyzna nie był Nordlingiem. Ale jego milcząca obecność na balkonie podczas konwersacji Asfodela i Aldersberga nie ulegała wątpliwości. Był tam. Słuchał.
Czy to nie oczywiste? — Para ciemnych oczu błysnęła w oczodołach maski ponurym zrozumieniem. — Ktoś został zamordowany.
Ktoś przystojny? — zaciekawiła się Klaustrofobia, rekuperując butelkę wina od Morgany i odbierając zaoferowany Pająkowi łyk.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 20 kwie 2022, 12:29

Na pewno nieudolny — skwitowała. — I kogoś to obeszło? — zwróciła się do Pająka. — Tutaj?
Myśl, że ktoś został zamordowany wydała się Morganie dziwnie na miejscu. W końcu gdzie indziej mogło dojść do zabójstwa, jeśli nie wśród jego wyznawców i apostołów, na annualnym święcie psychozy?
Rozejrzała się po foyer, naiwnie licząc, że w zasięgu jej wzroku zmaterializuje się Feretsi. Bardzo chciała upewnić się, że nie miał z tym nic wspólnego. Przeszło jej bowiem przez myśl, że ofiarą mógł być Królewicz, tak usilnie pragnący położyć łapę na fancie wampira. Byłoby to jednak z jego strony wielce nieroztropne, a ona mogła oberwać rykoszetem.
Istniał jeden sposób na to, by przekonać się, czy ugrzęźnie w tej kabale jeszcze bardziej, czy jednak zdoła wydostać się na brzeg.
No, ale skoro już tu jesteśmy i nigdzie się nie wybieramy — podjęła, zawieszając na moment głos i taksując twarze rozmówców rozszerzonymi źrenicami. — To proponuję zbadać tę sprawę. Co powiecie na małe dochodzenie?
Była pewna, że Klaustrofobii nie będzie musiała dwa razy powtarzać ani namawiać do zabawy w detektywa. Co do Pająka zaś obstawiała pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Jeśli przyszedł tu za nią, by mieć ją na oku, zapewne przystanie na propozycję. Jeśli miał własne sprawy, odmówi. A może nie? Może ciekawość weźmie górę?
Jakkolwiek być miało, Morgana raz jeszcze rozejrzała się po foyer, tym razem baczniej przyglądając się tym, których tam przywiało. Starała się wyczuć napięcie, uchwycić je i pójść za nim jak po nitce do kłębka. Gdzieś ten cyrk musiał się zacząć.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 25 kwie 2022, 23:49

Pająk nie odpowiedział jej od razu. Wiedziała, że waha się nad zinterpretowaniem jej reakcji jako opanowania lub ignorancji.
Jeszcze nie obeszło, ale obejdzie, kiedy wieść się rozniesie. Wolałbym być daleko stąd. — przyznał bez żenady. — Zanim świry poczują krew, a pojeby wolę bożą.
Obydwie wymienione przez Pająka grupy nie były w kontekście jego zdania synonimami, tego domyślała się na pewno. Podobnie jak dzielących ich różnic, które wytyczała bardzo cienka i bardzo bałamutna osobistego światopoglądu.
Rozejrzawszy się po Foyer, nie dostrzegła absolutną nieobecność Feretsiego. Ów nawyk zdawał się wchodzić mu w krew lepiej niż krew hrabianki podczas pełni. Królewicza nie wypatrzyła również.
Klaustrofobii faktycznie nie trzeba było namawiać więcej niż pierwszą propozycją. Jak zawsze skwitowała swoją aprobatę ostentacyjnie, błysnąwszy drobnymi, perłowymi zębami oraz klasnąwszy w wypacykowane łapki.
Ha! Spinoza poczuła wolę bożą! Jestem za!
Pająk, co przewidziała również, bił się z myślami. Składy po stronach „za” i „przeciw” były bardzo wyrównane. Jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, liderami obydwu armii były kolejno ciekawość oraz instynkt zachowawczy — odruch, okazuje się, nie całkiem wymarły pośród uczestników zlotu. Ciekawość tyczyła się zaś głównie tego, jak szybko inicjatorka przedsięwzięcia zostanie rozerwana przez pozostałych uczestników o podobnych zapędach.
Podobno leży w gabinecie na piętrze. Drugie drzwi z lewej, z rzeźbioną gałką, naprzeciwko rupieciarni. Były zamknięte przez cały czas, ale przypadkiem otworzyła je parka, która o tym nie wiedziała i poszła się tam pierdolić. — Pająk zdecydował się ułatwić jej początek dochodzenia, zdradzając lokalizację denata.
Jakkolwiek być miało, Morgana raz jeszcze rozejrzała się po foyer, lecz baczniej zdążyła przyjrzeć się wyłącznie Wyrokowi, bo to jego właśnie tu przywiało.
Ach, Spinoza. — Nie musiała się wysilać, z miejsca wyczuła, że Fritz został przez nią dostrzeżony równie rad jak bachor przyłapany w połowie planowania wybryku. — Nie uwierzysz, co się stało.
Kolega? — Klaustrofobia przyjrzała się przybyszowi, poddając go szybkiej ocenie. Była dostatecznie pijana, by wystawić mu wysoką notę już za sam fakt, że miał na sobie spodnie nie kieckę. — Poznajom mnie, Spiniu.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 27 kwie 2022, 11:04

Pająk był zaskakująco dobrze poinformowany jak na kogoś, kto nie zaliczał się do żadnej z grup, które tak trafnie podsumował. Zastanawiała się, co z resztą balkonowego towarzystwa. Czy kryjący się pod obliczem ghula obcokrajowiec wymówił się koniecznością udania na stronę, by niepostrzeżenie dać nogę? Czy w ogóle należał do ich kliki, a reszta ją tworzyła? Wszakże siedzenie przy jednym stoliku, jak pokazywał jej własny przykład, nie było jednoznaczne z zażyłą znajomością.
Jak na „podobno” brzmi szalenie szczegółowo — zauważyła z lekkim przekąsem. — Zepsułeś całą zabawę.
Początkowo sądziła, że Pająk wysnuwa jedynie przypuszczenie, że to nic pewnego z tym morderstwem, że może ktoś zapił i zasnął w jakiejś kanciapie, a ktoś inny podniósł larum. Albo że to zwykła plotka czy wytwór nadpobudliwej wyobraźni. Wyglądało jednak na to, że chcący znaleźć się daleko stąd jegomość oznajmił po prostu fakt.
Rozglądając się po holu i nie dostrzegając nigdzie Feretsiego, Morgana poczuła przypływ irytacji. Przez moment miała ochotę przetestować wetkniętą we włosy szpilę na jednym z pozostałych diabłów odcinających jej drogę ucieczki. Ale zmełła tylko coś brzydkiego w ustach, choć trudno powiedzieć, czy komentując tym samym swoje położenie, czy Fritza, który właśnie schodził do foyer.
Granice mojej wiary z każdą spędzoną tutaj chwilą poszerzają się jak dziury w burdelu — oznajmiła Wyrokowi „Spinia”, ignorując prośbę Klaustrofobii. — To twoja sprawka?
Czuła, że zaczyna się wściekać. Do pełni „szczęścia” brakowało jej tylko poharatanego adonisa i Zimnego na deser. Albo tego chędożonego Łowca brzmiącego jak z ambony. Kurwa, co ona tu w ogóle robiła? Rozejrzała się, szukając drogi innej niż ta zablokowana na zewnątrz i niepożądana do góry. Musiały przecież istnieć jakieś boczne korytarze i drzwi prowadzące na zaplecze. Ostatecznie rozważała nawet wybicie okna jednym z krzeseł, które — jak pokazywała scenka rodzajowa rozgrywająca się nieopodal — miało znacznie więcej zastosowań, aniżeli tylko wypoczynkowe. Ta opcja wymagała jednak wywołania jakiejś większej iluzji, na przykład pożaru, czego Morgana wolała uniknąć w miarę możliwości. Ze względu na swój nie najświeższy stan, jak i osobę Bezlitosnej.
Czy ktoś ma pomysł, jak stąd spierdolić?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 01 maja 2022, 1:25

A. Aha — odparł jej Wyrok, którego najwyraźniej przerosła jej metafora lub nadmiar wrażeń w krótkim czasie wyczerpał jego zdolność do rozumienia i dziwienia się czemukolwiek. — Co „moja sprawka”? Chciałem zapytać, czy wiesz. Podobno ktoś odwalił tu kitę. Leży sztywny w kantorku, odkrył go przypadkiem jakiś Kovirczyk szukający wychodka.
Fritz rozejrzał się po towarzystwie. Morgana wyglądała na zmęczoną i rozdrażnioną zarazem. Nieporuszony Pająk odkaszlnął w przedłużającym się milczeniu. Klaustrofobia przejęła się teatralnie, wciskając mu podaną wierzchem dłoń do pocałowania. Wyrok uścisnął ją niezgrabnie. Jego mina wskazywała, że nie takiej reakcji się spodziewał.
Sekretnym przejściem prowadzącym przez skarbiec — wyrzekł Pająk krótko po tym, kiedy pytanie Morgany zawisło w powietrzu, patrząc jak awanturujący się jegomość z ułomkiem krzesła, zostaje spacyfikowany przez docierające nie wiedzieć skąd posiłki bezimiennych diabłów. Czyniony przy tym raban zwracał coraz większą uwagę schodzących się na parter gości. — Skoro drzwi wejściowe są poza pytaniem.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 05 maja 2022, 12:26

Właśnie to — niemal fuknęła, gdy Fritz przedstawił im swoje rewelacje, ale zaraz się zmitygowała. — Ktoś nadgorliwy albo zwyczajnie głupi zafundował reszcie przymusowe uczestnictwo we WSZYSTKICH atrakcjach wieczoru. Krótko mówiąc — nie można stąd wyjść. — Morgana spojrzała wymownie na sprowadzonego do parteru pieniacza bez rapiera, a potem krótko, ale intensywnie Fritzowi w oczy. — Myślałam, że to ty nas tak urządziłeś.
Podświadomie szukała kozła ofiarnego, na którego mogłaby zwalić odpowiedzialność za swoje uwięzienie, ale prawda była nieubłagana — sama była sobie winna. Sobie i wampirowi, choć temu drugiemu z każdą chwilą mniej. Miała również niejasne przeczucie, że nim wieczór dobiegnie końca, role się odwrócą i to Feretsi będzie jej dłużnikiem. Rozejrzała się ponownie, jakby każda poświęcona śledczemu myśl sprzężona była z szukaniem go wzrokiem. Gdzie się podziewał?
Morgana czuła się jak rozbujana niespokojnym morzem ledwo trzymająca się w kupie łajba. Jednocześnie pobudzone narkotykiem i przytłumione alkoholem zmysły wyczerpywały jej energię i odbierały resztki cierpliwości. Do ludzi, do otoczenia, w końcu do plotek na temat rzekomego morderstwa. Bo to były plotki. Przynajmniej w kontekście miejsca i odkrywców zbrodni. Dziwnym trafem ani Pająk, ani Wyrok nie wiedzieli nic na temat denata. Lub denatki.
Wiadomo, kogo zaciukali? — zapytała Fritza, choć wątpiła, by wiedział. Ale nawet pogłoska mogła rzucić odrobinę światła na to, kim mogła być ofiara, a co za tym szło, również sprawca. O ile, rzecz jasna, w ogóle istniała jakaś ofiara. Nie, żeby zajmowało ją to przesadnie, ale dopytała niejako z rozpędu, przyzwyczajenia, może też trochę ze zdrożnej ciekawości i dla podtrzymania zdychającej w powolnych konwulsjach braku wspólnych tematów konwersacji. — Ktoś w ogóle widział ciało?
Morderstwo było świetnym pretekstem, by zatrzymać towarzystwo pod kluczem. Pytanie tylko — w jakim celu? Morgana przez desusy czuła, że w bynajmniej korzystnym dla niej, toteż postanowiła wydostać się z domu aukcyjnego jak najszybciej i za wszelką cenę.
Zbiegowisko stawało się coraz większe, podobnie jak wywoływany nim zamęt. Nieme diabły zajęte były przy drzwiach, a napływający z piętra goście podlani winem i sosem sensacji rozchodzącej się jak zaraza plotki o morderstwie z pewnością nie zamierzali ułatwiać im zadania ani pozwolić na skupienie uwagi gdzie indziej. Morgana uznała zatem, że dokładanie do pieca — w przenośni i dosłownie, bo chodziło jej po głowie, by na cudzej zasymulować mały pożar — to zbytek ostrożności. Wyczekawszy odpowiedniego momentu, gdy wszystkie spojrzenia skierowane były na zagęszczającą się awanturę przy wyjściu, zebrała suknię i wymawiając się koniecznością udania na stronę, ruszyła w kierunku przeciwnym do wrzawy. Któreś ze znajdujących się tam drzwi musiały wieść na tyły, zaplecze czy przynajmniej miejsce, z którego łatwiej było dać nogę niż obecnie z holu głównego.
Wydobyty spomiędzy gorzkich żalów i narkotyczno-alkoholowej mgły zalążek sprawczości dał jej kopa potrzebnego do wykrzesania z siebie jeszcze odrobiny tupetu i nonszalancji, nieodzownych do pokonania przeszkód, które mogłyby zastąpić jej drogę ku wolności. Wyprostowana i najzupełniej pewna, że wie, dokąd zmierza, podeszła do pierwszych lepszych drzwi znajdujących się w zachodniej części foyer. Ku jej autentycznemu zaskoczeniu, podwoje były otwarte, a wewnątrz cicho, półmrocznie i pusto, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Przekroczywszy próg znalazła się w obszernym, choć dosyć niskim względem standardów na piętrze, pomieszczeniu. Zastawione sofami, fotelami i stolikami wyglądało na antykamerę albo miejsce poobiednich rozmów i rozrywek. Część mebli okrywały płachty, na ścianach tu i ówdzie brakowało obrazów czy innych elementów dekoracyjnych, po których zostały jedynie blade ślady na brokatowych tapetach. Mdłe światło sączyło się z izby obok, przez przeszkloną ścianę działową, a kiedy ruszyła naprzód, odbiło się błyskiem w czymś po prawej. Po bliższych oględzinach to, co początkowo wzięła za zapomnianą tacę, okazało się być zapomnianym orężem. Owinięta pstrokatą skórą rękojeść wieńczyła dziwnie zakrzywione ostrze, które mimo warstwy spoczywającego nań kurzu, błyszczało, jakby zalotnie puszczając oko do Morgany. Niewiele myśląc, ujęła broń i zważyła w dłoni. Może nie był to najwygodniejszy argument w ewentualnej wymianie zdań co do jej samowolnego opuszczenia budynku, ale z pewnością najostrzejszy.
Zrobiła na próbę kilka zamachów i rozpruła dwie poduszki, wzbijając w powietrze chmurę pierza i kurzu, po czym zadowolona ruszyła w głąb pokoju, starając się wypatrzyć w słabym świetle potencjalne zejście do „sekretnego przejścia prowadzącego przez skarbiec” albo chociaż kolejnego pomieszczenia. Najlepiej takiego z oknami lub drzwiami wychodzącymi na podwórze, choć niespecjalnie wierzyła w podobnie łaskawy obrót spraw.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 07 maja 2022, 0:35

Fritz aż cofnął się, zmieszany sugestią, czy może akuzacją Morgany, że rzekomy mord miał być jego sprawką.
Co wy, pani Spinozo... — wysilił się na wymuszony uśmiech. — Gdzie mi tam w głowie podobne… Te, no, brewerie.
Mimo wszystko czuła, że tam były. Wyrok wcale niedawno szukał podobnej okazji. Kryło się w nim też trochę żalu — do niej — że raczył zwierzyć się jej z podobnych myśli całkiem niedawno, wtedy na sali, krótko po zakończeniu licytacji.
Rozejrzawszy się ponownie, i tym razem nie dostrzegła Feretsiego. Natomiast Fritz, zgodnie z jej oczekiwaniami, nie wiedział kogo zaciukali. Wiedziała to jeszcze zanim pospieszył jej z bardzo ogólnym wyjaśnieniem.
Jakiegoś faceta.
Na drugie pytanie odpowiedział jej już Pająk. Nieco bardziej wyczerpująco niż przedmówca.
Poza rzekomą parką? Ponoć „Puk Puk”. Wzięli go już na spytki, niemniej dzieliłbym jego słowa przez dwa. Puk nie jest konfabulatorem, ale lubi… ubarwiać swoje relacje.
Taki jeden, czarniawy… — zaczął niespodziewanie Wyrok.
Tak, Cichy kręcił się wokół miejsca zdarzenia — dopowiedział Pająk. — Ale nie liczyłbym na popis wymowności z jego strony.

Morgana nie musiała długo czekać odpowiedniego momentu. Coraz więcej uczestników maskarady schodziło na dół, zwabionych tumultami przy drzwiach. Jej towarzystwo zajęło się sobą i opieką nad coraz bardziej pijaną Klaustrofobią.
Nie niepokojona wymknęła się do antykamery albo miejsca poobiednich rozmów i rozrywek. Odchodząc, słyszała pierwsze pytania i wyrazy oburzenia składane przez gości aukcji, obserwujących rosnącą u wrót liczbę diabłów.
Zanurzyła się w półmroku pomieszczenia na uboczu i jego ciszy zmącanej wyłącznie stłumionymi dźwiękami dobiegającymi z foyer. Złowiła metaliczny błysk, który okazał się refleksem świecy grającym na klindze. Nawet niewprawne oko nie potrzebowało więcej niż dwóch spojrzeń, by pojąć, że ostrze było czymś więcej niż paradną ozdóbką, choć samo w sobie cieszyło oko detalem wykończenia i gustownym pokrowcem.
Zakrzywiona na wzór redańskich szablic, które zdarzało jej się czasem widywać, różniła się od nich budową rękojeści (nieco bardziej zakrzywioną) oraz krótszą struziną, poczynającą się dopiero w połowie klingi. Była ciężka, ale nie bardziej od typowego miecza. Nawet jej nienawykła do mniej dyskretnych narzędzi mordu dłoń nie miała problemu z jej utrzymaniem.
Ozdobne poduszki sprawiły testowym razom znikomy opór. Cięte raz po raz wypuściły z siebie pierzaste wątpia, wypełniając pomieszczenie wirującym puchem. Skontrolowawszy jakość wyrobu i rozerwawszy przy okazji, ruszyła w głąb pomieszczenia w poszukiwaniu tajemnych przejść i potencjalnych słabości konstrukcyjnych. Jedną znalazła całkiem szybko, w postaci okna. Zasadniczym problem stwarzała obecność otaczającej go z zewnątrz ażurowej, bluszczowej kraty, oddzielającej parter — oddzielającej ją — od novigradzkiej nocy i ukrytej w niej wolności.
Nie usłyszała go od razu. Wchodząc do pomieszczenia, nie zaskrzypiał drzwiami, nie zdradził się nawet przeciągiem. Był cichy jak myśl — i to wystarczyło.
Piękna robota. — Taktownie (lub zachowawczo) zatrzymał się pośrodku pokoju. Nie wiedziała czy komentuje umiejętności zbrojmistrza, czy jej jeszcze stygnący mord na salonowych ozdobach. Mimowolnym ruchem strzepnął jeszcze krążące w powietrzu pierze, które osiadło mu na barku. Jego maska, jego twarz — nieporuszone oblicze ghula jak zawsze zdradzało jeszcze mniej niż jego słowa, wyważone w tonie oraz ilości. Było mu wyraźnie do twarzy w panującym w pomieszczeniu półmroku. — Raczej nie da się tego podważyć bez dużej siły ani jeszcze większego hałasu. A na zewnątrz też mają strażników.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 12 maja 2022, 9:29

Przeprowadzająca inspekcję ramy okiennej Morgana usłyszała obco, a jednak znajomo, brzmiącą myśl tuż przed tym, jak padły wyważone w tonie oraz ilości słowa. Nie zaskoczył jej, przynajmniej nie na tyle, by wystraszyć.
Zaklęła pod nosem, odstępując od okna.
Przede wszystkim nie da się tego otworzyć — powiedziała, odwracając się do Pająka. Nieruchomy i zamaskowany wyglądał w półmrocznym rozgardiaszu jak kolejny zapomniany eksponat. — Usunęli klamkę.
Była na tyle zaaferowana wydostaniem się z przyjęcia, że obecność mężczyzny niemal jej nie obeszła. Nie czuła się zresztą przyłapana na gorącym uczynku, wszak jeszcze kwadrans temu oficjalnie anonsowała swoje zamiary. Jegomość w ghulej masce najwyraźniej podzielał jej zapatrywania względem dalszej partycypacji w balu. Mógł się przydać. Przytyki na temat łażenia za kobietami udającymi się na siku uznała zatem za zbędne.
Też mi się podoba — dodała, unosząc i przyglądając się klindze. Odbite w stali światło przemknęło jasną smugą po masce Morgany, roziskrzając ją i zaraz gasząc, gdy wyprostowała rękę, celując ostrzem w obcokrajowca. — To co proponujesz? Bo chyba nie przyszedłeś tu za mną, żeby dawać dobre rady. Mam nadzieję, że nie. Nienawidzę kaznodziejów.
Nie czekając na odpowiedź, opuściła szablę. Głównie dlatego, że nie była w stanie utrzymać jej w takiej pozycji dłużej niż chwilę, a poza tym, jako się rzekło, od tej pory brała sprawy w swoje ręce. I chociaż jedna z nich drżała teraz z wysiłku, Morgana nie zamierzała zdawać się na cudzą łaskę tudzież pomysłowość.
Nie mitrężąc, przeszła do opukiwania ścian i obmacywania szczelin.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 15 maja 2022, 0:11

Pająk w milczeniu obserwował świetlny refleks przebiegający po klindze. Towarzyszyła mu refleksja, którą pojęła w lot, mimo bariery językowej. Wspomnienie innego, bardzo podobnego ostrza, które wiernie służyło Pająkowi w przeszłości. Niemal czuła jak przymierza się do jej obecnego znaleziska w skrytości swego serca.
Szkoda — skwitował żywioną przez nią nadzieję. — Bo miałem jedną. Całkiem niezłą, jak sądzę.
Opukiwane ściany milczały, odpowiadając na jej zabiegi jednostajnym głuchym odgłosem niezwiastującym żadnych ukrytych przejść — ani tych prawdziwych, ani owianych legendą.
Milczał także Pająk, który ściągnąwszy przeciwdziałającą osiadaniu kurzu narzutę z jednego z foteli o wysokim rzeźbionym oparciu, usadowił się na nim, by przyglądać się jej wysiłkom niby zblazowany władca występom sprowadzonej na dwór trupy.
Nie wiedziała jakie zamiary ani intencje w sobie kryje. Wyczuwała jedynie powierzchowne odczucia — uzewnętrzniany przezeń spokój nie był fałszywy, istotnie siedział w nim głęboko. Do spółki z cierpliwością, zainteresowaniem i dziwną nutą nostalgii.
Zastanawiam się, jaka będzie zima, kiedy nigdy nie ujrzę wiosny.
Powiedział to na głos, nagle i zgoła niespodziewanie. Owo zdanie zawisło pomiędzy nimi w ciszy pomieszczenia. Po raz pierwszy odkąd usiadł na fotelu, poczuła na sobie jego wzrok.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław