Ostatnia Brama

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Ostatnia Brama

Post autor: Dziki Gon » 27 sie 2019, 2:31

Obrazek Spacer Ostatnią Bramą, jak wskazuje jej nazwa, jest dla novigradzkich skazanych tym, czym toast dla gości na uczcie króla Dezmoda. Po elfiemu: „elaine deireadh” — pięknym końcem. W dni powszednie służy jednak podróżnym, którzy opuszczają miasto drogą lądową — nie zaś powietrzną, z platformy szubienicy. Jest wąskim brukowanym przesmykiem zwieńczonym okratowanym wyjściem w północnym murze. Wbrew ponuremu przeznaczeniu, okolica, zwłaszcza jak na tutejszą dzielnicę, jest zadbana i spokojna. Przywilej jej zamieszkiwania przysługuje mistrzom małodobrym na usługach miasta posiadającym prawa do zajmowania lokali najbliżej muru.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Ostatnia Brama

Post autor: Ivan » 31 sie 2019, 3:39

Dzisiejszego dnia, Rudolf miał niepowtarzalną okazję przebyć zwyczajową drogę legislacyjną, jaką pokonuje większość karnych spraw Wolnego Miasta. Opuszczając gmach miejskiego sądu udał się prosto do kata. Szedł tam dziarsko, raźnie i na ile pozwalał mu nadwyrężony wczorajszymi breweriami i ekscesami stan zdrowia, zupełnie nie jak na ścięcie. Gwoli prawdy, to tak właśnie było, albowiem do Jakoba Ketcha, jednego z katów zatrudnianych przez miasto Novigrad w sprawie absolutnie prywatnej. Na tyle prywatnej, że sam miał poważne wątpliwości czy ich znajomość jest dostatecznie zażyła, by mógł zawracać nią Ketchowi głowę.
Wykonywanie wiekowego, a nawet usankcjonowanego odrębnym cechem zawodu kata, powszechnie uważanego za niegodny, posiadało pewne udogodnienia. Rudolf konstatował to za każdym razem, ilekroć stawał przed niewielką, za to schludną i niemal całkowicie murowaną kamieniczką porośniętą od frontu bluszczem. Mieszkania przydzielane mistrzom małodobrym tworzyły niewielki, składający się zaledwie z kilku domów kwartał uchodzący za jedną z najbardziej atrakcyjnych lokalizacji Wolnego Miasta. Usytuowane na północnym skraju Bazaru Zachodniego i nieopodal Wielkiej Bramy, lecz przy tym dostatecznie daleko od zgiełku obydwu. Było to uzasadnione względami praktycznymi — bliskością miejsca zamieszkania w stosunku do miejsca pracy. Dochodziły też benefity w postaci korzystnych cen najmu. Profesja kata, zwłaszcza w Novigradzie była profesją elitarną, toteż władze miejskie refundowały ją na tyle, na ile pozwalał im wiecznie naprężony budżet.
Dla Ketcha, miejskiego kata i kumpla od kielicha (również miejskiego) szampierza Rudolfa oznaczało to, że miał cały budynek dla siebie i kota. Jak wielu ze swoich kolegów po fachu, Jakob był starym kawalerem. Także niepoprawnym romantykiem, który odmawiał wzięcia sobie na żonę ułaskawionej pod przymusem ożenku zbrodniarki, gdyż jak twierdził „nigdy nie trafił na taką, z którą dobrze by się dogadywał”.
Stojący pod opukanymi już drzwiami katowskiego domostwa Rudolf czuł się wyjątkowo nieswój, że przychodził tu w tygodniu, w dodatku w południe i bez butelczyny. Mając wielką jak Wieczny Ogień nadzieję, że zastał Ketcha przed pracą.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Ostatnia Brama

Post autor: Dziki Gon » 31 sie 2019, 18:38

Na łomotanie kołatki pierwsze odpowiedziało Rudolfowi głośne, żałosne miauknięcie, potem odgłos kroków. Jakub Ketch otworzył przed nim drzwi kamienicy. Zastany w dzień pracujący, poniedziałek, a do tego grubo przed podwieczorkiem i bez widocznej na gościu butelczyny, kat zdziwił się serdecznie i serdecznie tego zdziwienia nie krył, unosząc brwi oraz wysokie, poszerzone zakolami czoło. Odchrząknął. Jedno i drugie — zdziwienie oraz okazywanie zdziwienia — przydarzało się mistrzowi małodobremu równie często, co szampierzowi zachodzenie z wizytą w godzinach roboczych i bez przynajmniej kwarty na łebka. Pierwszy raz w historii ich znajomości.
Rud — odchrząknął ponownie Ketch, oznajmiając bardziej, niźli pytając.
„Wchodź, zapraszam” dokończył milczący wyraz na twarzy mężczyzny oraz zamaszysty gest, którym wskazał dobrze znaną im obu drogę do środka. W wąskim holu zza wieszaka na okrycia nagle wyłoniła się ładna, bura kotka, zawodząc miaukliwie. Otarła się o freiowskie oficerki, zadarłszy ogon wygięty w charakterystyczne „s”.
Psik, Ceklarka. Patrz no ją, stęskniła się.
Za pan brat z manierami i dobrym wychowaniem, bez względu na okoliczności, mistrz zaprosił gościa do kuchni, prostej, niedużej, ale schludnej, jak cała reszta mieszkania. W kuchni pachniało polewką z kury, a na przyduszonym w piecu ogniu stygł pojedynczy rondelek. Ketch wyłowił z niego chochlą kawałek rozgotowanego mięsa i rzucił Ceklarce.
Siadaj. — Wskazał Rudolfowi zydelek przy stole. — Zjesz? Miałem sobie nakładać. — Bez względu na okoliczności, Jakub nie zaczynał spotkań od wypytywania o nie. Ściągnął ze szczytu regału dwa gliniane kubki i przyniósł je do stołu razem z dzbanem przegotowanej wody.
Jak na starego kawalera, prowadził zarówno siebie, jak i swoje domostwo wcale nienagannie, Rudriger nawykł do tego i nie budziło to w nim zaskoczenia. Za wyjątkiem sobót, rzecz jasna.
Lecz tego dnia miejski kat wyjątkowo musiał spodziewać się albo wezwania do roboty, albo wizyty zgoła innych gości, mógł zgadywać Rudolf. Nosił świeżą koszulę, a jego rzadkie, szpakowate włosy były pośpiesznie, ale gładko przyczesane. „Pełnię publiczną funkcję, publicznemu funkcjonariuszowi niechlujstwo nie przystoi” tłumaczył się zawsze. Powszechnie podejrzewano, że na pranie farby z koszul przeznaczał lwią część swej urzędowej diety. Albo na nowe koszule.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Ostatnia Brama

Post autor: Ivan » 02 wrz 2019, 23:14

Cień Ruda wszedł do sieni, podczas gdy on spędził niezręczną chwilę, stercząc na progu niby wampir oczekujący na zaproszenie.
Ketch — odpowiedział chrząknięciem i ruszając, sztywno jak na szczudłach na „wchodź, zapraszam”. Zatupał w przedpokoju i rozejrzał wkoło, jakby był w nim po raz pierwszy, opierając dłoń w rękawicy na głowicy z jaspisem. Chciał schylić się i pogłaskać łaszącą się do niego Ceklarkę, ale obity łeb zaprotestował przed nagłym wychyleniem z pionu, więc tylko skłonił jej się sztywno na powitanie, muskając palcami powietrze wysoko ponad wyprężonym kocim grzbietem.
Rudolf podążył za gospodarzem do kuchni, która podobnie jak cała reszta mieszkania, wyglądała jakby zatrudniał do niej szlifierza.
Wypiję. Nalej mi mały garniec. Dzięki. — poprosił, dziwiąc się samemu sobie, lecz wspólnie z żołądkiem dochodząc do wniosku, że nie pogardzi, zwłaszcza po wczorajszym oraz kilku dzisiejszych z Heinem. Pozbawione zajęcia nerwowo ruchliwe dłonie szermierza, również zagłosowały „za”.
Bez względu na okoliczności, Jakub nie zaczynał spotkań od wypytywania o nie. Rud już musiał. W pierwszej kolejności dlatego, że okoliczności były naglące. A także, ponieważ pomimo kilku lat nilfgaardzkiej tresury niemal równie intensywnej co jego trening z mieczem, w głębi serca nadal był nieskomplikowanym i bezpośrednim Rudrigerem, który wolał owijać w bandaże niż w bawełnę.
Tydzień temu, wynikiem precedensu sprowadzono do miasta oskarżonego morderstwo szlachcica, aktualnie oczekującego na rozstrzygnięcie procesu poprzez boży sąd. — Podpierając się o blat stołu, szermierz opuścił się powoli na wskazany mu uprzednio zydel. — To Tretogorczyk, wysoko postawiony, ze znacznego rodu. Gdyby, dajmy na to, czysto teoretycznie, ktoś zapragnąłby z nim porozmawiać przed uzyskaniem dowodu, to jest pojedynkiem… Gdyby zechciał porozmawiać albo przekazać mu wiadomość... — Rud odchylił się na zydlu, jak zawsze panując nad twarzą, pomimo tego, że czuł się głupio jak cholera. Nawet bardziej niż na wczorajszym przyjęciu, zanim łaskawie wybawiła go afera i pojedynek, psiakrew, że też ta sprawa musiała teraz poczekać! — To teoretycznie, gdzie, do kogo winien udać się najpierw? By nie wzbudzać podejrzeń, bo dajmy na to, mając do oskarżonego sprawę natury delikatnej i prywatnej — zastrzegł, może nieco zbyt szybko. I zaraz potem biorąc głęboki wdech przygotowujący go na nadchodzącą chwilę przedłużającego się milczenia, które właśnie spodziewał się zastać.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Ostatnia Brama

Post autor: Dziki Gon » 03 wrz 2019, 22:14

Ketch zamamrotał pod nosem z aprobatą. Wyciągnął z kredensu dwie miski i polewając im obu po szczodrej porcji rosołu, słuchał Rudolfa. Początkowo spokojny, wyraźnie zaznajomiony ze sprawą oraz sylwetką oskarżonego, o którym wspomniał szampierz przytakiwał koledze, krzątając się po kuchni w poszukiwaniu drugiej łyżki. Zamarł na krótką chwilę, gdy Rud przystąpił do czysto teoretycznej części swojej wypowiedzi. Bardzo krótką chwilę, jakby się zamyślił.
Krocząc ostrożnie, postawił przed gościem miskę z rosołem, a następnie sam zasiadł do stołu po przeciwnej stronie. O dzbanie z wodą zapomniał. Zapachniało apetycznie, Rudolf poczuł, jak coś ociera się o jego nogę i usłyszał głodne miauknięcie Ceklarki.
Ketch popatrzył na gościa, nie zanurzywszy nawet łyżki w jedzeniu. Milczenia nie przedłużył nawet o jedną zbędną minutę.
Czysto teoretycznie ktoś mógłby to zrobić — zaczął, opuszczając wzrok, a słowa dobierał rozważnie. — Mógłby przekazać wiadomość. Zaaranżować spotkanie, raczej nie, nawet w teorii, chyba że widzenie za upoważnieniem justycjariusza i naczelnego lochu.
Gdyby tu nie był Novigrad, a było miasto przeżarte korupcją na wielu szczeblach, ktoś mógłby zwrócić się jednego z tych klawiszy: Mewy, Janka lub Gustawa. Przesłanie wiadomości to nie problem, kwestia opłaty za znaczek. Problemem jest, że Mewę, Janka i Gustawa można znaleźć w lochach pod zamkiem, wspomnianego więźnia zaś w Baszcie Więziennej. Przeniesiono go, nie wiem, może z dzień po tym, jak zszedł z konwoju.
Mieszając w ciepłej strawie, Ketch ponownie zerknął na szermierza, jak gdyby chciał nie tyle zaobserwować jego reakcę, co o coś o zapytać. Ale nie zapytał. Na ironię, w domowym zaciszu oraz okolicznościach towarzyskich kat nie był z tych, którzy wypytywali.
Mimo to, dodał: — Nikt tam nie zachodzi, z tego co wiem. Nie licząc wartowników, tylko ochotnicy mają prawo do jednorazowego widzenia się z osadzonym. Na sekundantów, znaczy się. Słyszałem, że będzie mógł żądać reprezentanta, sam nie może stanąć w polu.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Ostatnia Brama

Post autor: Ivan » 07 wrz 2019, 0:08

Miska z rosołem parowała w dłoniach nieporuszonego i milczącego Ruda, wpatrującego się z wyczekiwaniem w Jakoba po drugiej stronie blatu.
Nieporuszony i milczący wysłuchał, co małodobry ma mu do powiedzenia. A miał zaiste sporo. W dodatku konkretnie, na temat, nie zadając pytań, ani samemu nie oceniając pytającego, przez co Rudolf tym bardziej czuł się po pierwsze: jak skończony kutas, wpraszając się tu z pustymi rękoma, a po drugie: nagły przypływ sympatii do kata. Pokiwawszy głową w odpowiedzi, podjął w duchu solenną obietnicę, by zacząć zachodzić do niego częściej. I bezinteresowniej.
Pojmuję. — Rud złamał ciszę, ostrożnie odstawiając nietkniętą miskę. Złamał ją więcej niż raz. Coś uwierało go nieładnie i tym razem nie była to wątroba. — Potrzebuję pożegnać się z przyjacielem. — przyznał, po trosze szczerze, a po trosze zachowawczo. — Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że spytałem.
Ostatnie słowa wypowiedział już, zatrzymując się na progu kuchni, kiedy zbierał się do wyjścia. Punktu wyjścia, od którego winien był zacząć już dawno temu, kiedy pożegnał się z Heinem. Nie wpadł na to od razu, ale po raz kolejny na jego usprawiedliwienie: miał sporo na głowie, w tym całą butlę Est Est wczorajszego wieczora.
Wybacz, że nie zostanę, ale rozumiesz, że trochę się spieszę. Dzięki za zupę.
Żegnając się z Jakobem i Ceklarką, opuścił ich mieszkanie, obierając kurs na Nowe Miasto, zakładając, że dama jego serca zdążyła się obudzić, a kto wie, może nawet przebrnąć przez rytuał porannej toalety.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław