Mieszkanie Rudolfa

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 27 paź 2019, 13:41

Obrazek Chwiejące się na krzywych fundamentach kamienice, podpierają się niby pijani druhowie, węgieł przy węgle nad rozciągającą między nimi Aleją Długą, ziejąc rozwartymi paszczami bram i pijącym w nich folklorem. Drugi od skrzyżowania budynek przed Placem Ludów wieńczy spadzisty, dach, a tuż pod nim — czynszowe mieszkanie. Jednopokojowy kawałek podłogi jest niewielki, oszczędnie zagospodarowany i dobrze oświetlony przez liczne na poddaszu okna. Widok z tych ostatnich raczy patrzącego panoramą dostępną zazwyczaj gołębiom i innemu powietrznemu ptactwu. Kto ptakiem nie jest, dostaje się tu setką schodów i niezgorzej zmachany. Horror vacui zwalcza tu bez sukcesów niewielki komplet mebli, kolebka licznych pokoleń korników. Jest mały stolik-zdrajca pod filarem, zaskakujący obecnością w półmroku lub pijanym widzie. Pod ścianą stoi wielka jak smok komoda, wywalającej na wierzch jęzory koszul przez niedomykającą się szufladę. Okrągłe jak balia, wiecznie niepościelone łoże przelewa się skopanym barłogiem, a stojące nieopodal samotne krzesło z powodzeniem służy za wieszak. Po przeciwnej stronie pokoju wyciem wpadającego przez komin wiatru i basu gołębi daje o sobie znać aneks kuchenny — ostateczny dowód, że miejscy szampierze żywią się czymś więcej niż honorem.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Dziki Gon » 27 paź 2019, 22:37

Adamaszkowa pochwa Viroledy wisząca u zaczepionego o krzesło pasa była jak zwykle pierwszym, na co padły oczy szermierza po przekręceniu się na sienniku i rozciągnięciu zmartwiałych kości. Zawsze bliska, zawsze czuwająca, zawsze gotowa i w zasięgu wyciągniętego ramienia. Stare porzekadło mówiło, że najlepszą metodą na nocnych rabusiów — a blatni novigradzkie kamienice nawiedzali często a gęsto, choć stroniąc od czynszówek urzędników, jeśli mieli choć trochę oleju w głowie — był groźny pies albo mechanizm zapadniowo-zwalniający. Ale prawda była taka, że nic nie mogło równać się z gospodarzem wyskakującym spod pierzyny rozebranym do rosołu, dzierżącym w dłoni kawał ostrej jak brzytwa stali albo dziaduniowy buzdygan.
Rudolfa — na całe szczęście wszystkich blatnych rabusiów — w minioną noc nawiedził wyłącznie głęboki, pozbawiony snów spoczynek, cichy niby flauta na morzu tuż przed sztormem. Albo ostatni poranek przed sądną godziną.
Obudził się wcale wypoczęty i konstatując z zadowoleniem, że w lepszym samopoczuciu niż poprzednim razem, choć oczami wyobraźni nadal był w stanie namierzyć położenie wyhodowanego z tyłu głowy dorodnego guza, i to co do cala. Za oknem pękał jaśnią świt. Wprawne oko mogło ocenić to na podstawie skątowania promieni słonecznych wdzierających się do mieszkania przez szpary w zasłonach, lecz Rudowi wystarczył dobrze znany dźwięk dzwonów na jutrznię rozbrzmiewających nad najbliższą kaplicą Wiecznego Ognia, naganiając wiernych ku świątyni niczym pastuch rozproszone stadko owiec.
Przespał całą noc, a prawie i porę, by zbierać się na umówiony u Heina trening — i nie dziwota, bo miniony dzień spędził do późnej nocy niemal wyłącznie na przebierających sprawnie nogach, niewiele sobie robiąc z zaleceń Pavalkisa. Razem z Dönitzem odprowadzili młodą Annę pod ramię do samych drzwi osławionych „Trzech Lwów”, w których zatrzymała się na czas pobytu w Novigradzie. Spacer ten upłynął im w ciszy czarownej nocy zapadłej nad brukowanymi alejkami Wolnego Miasta oraz w zrozumiale podłych nastrojach, zwłaszcza w przypadku szampierza, który pomimo dołożenia wyjątkowych starań, na próżno wyglądał godnej pomsty zaczepki ze strony przypadkowych przechodniów lub pijanych żaków.
Upewnili się, że ich protegowana bezpiecznie zniknęła za progiem zajazdu, on i Hein, a potem rozeszli praktycznie bez słowa, każdy we własnym kierunku. Niewiele zostało im bowiem słów, które mogliby wymienić tamtego wieczoru, nie powtarzając się ani nie gadając po próżnicy. Powtarzanie się lub gadanie po próżnicy nigdy zaś nie leżało w naturze Rudrigera. Ani w naturze Rudolfa.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 30 paź 2019, 23:55

Jak zwykle, zbudziły go dwa słońca — wlewające się przez okna, oraz to z puncmarki, żywe w jego wyobraźni i przed oczyma duszy. Nawet ubraną po jelec — zawsze pamiętał ją nagą i w zgodzie z jej dewizą — szukał powodów, by móc ją rozbierać i nie pozostawiać bez satysfakcji.
Wygrzebując się z barłogu, wyprostował się natychmiast do siadu, by zwalczyć wciskający go na ciepłe posłanie sen. Zaskoczone gnaty przywitały go kilkoma strzałami, z każdym rokiem nieco głośniej i dłużej dochodząc do siebie po odrętwieniu.
Spał mocno, a zasnął od razu, nie wiada czy bardziej z powodu faktycznego zmęczenia, czy pragnienia choćby krótkiej ucieczki przed problemami ziszczonego dnia. Pierwszy z nich przypomniał mu o sobie zaraz po oderwaniu głowy od poduszki, pulsując z tyłu głowy tkliwym gołębim jajem, zdającym mu się równie dorodnym co jaspis, jeśli nie cała głowica jego ukochanego ostrza. Zaklął, dotykając guza dłonią, po czym goły do pasa, w samych tylko kalesonach przedefilował przez pokój, by rozpalić pod piecykiem i uskuteczniać poranną gimnastykę do czasu zagotowania się wody na jajka. Za oknami biły pierwsze dzwony płoszące gołębie oraz wiernych.
Rozciągając się, ogarnął wzrokiem pokój, który zastał dokładnie w stanie, w jakim go zostawił. Blatni nie byli w ciemię bici — wiedzieli, że nie mieli czego szukać w czynszowych. Jeśli nie z obawy, to raczej z kalkulacji — buzdygan albo mechanizm były przeważnie jedynym czym można było zarobić w takich miejscach. Duma tego miasta, w rozwinięciu: Dobrzy Urzędnicy Miejskiej Administracji bywali z reguły i w znacznej większości gołodupcami. Prawda, zdarzały się wyjątki, ale wśród świeckiej, nie wyświęconej kadry sług miasta równie rzadko, co oficjalnie uznane przez kult cuda.
Po skłonach i przysiadach ruszył się z grubsza obmyć, ubrać i posilić, obiecując sobie wtórą kąpiel już po treningu u Heina. Po chwili zastanowienia, wciąż pamiętając pieczeń w rozmarynach, urwał sobie kawałek z pęta zasuszonej kiełbasy, przegryzając nią śniadanie. Przy każdym kęsie myśląc intensywnie o niespełnionej kolacji, tak jak współżyjący z małżonką mężczyzna myśli o każdej innej.
Jedząc wspominał wczorajszy wieczór. Swoją jak się okazało — całkiem zbędną obecność w roli przyzwoitki, Kolejny bezowocny uczynek wieńczący ich pasmo po całym dniu. Ich milczące trójporozumienie zdało hołd ciszy. Z Anną zamienił dość słów jeszcze w zajeździe, by nie musieć ryzykować nęcenia ciekawskich uszu podczas spaceru ulicą. Z Heinem nie musiał wymieniać ich w ogóle — rozumieli się bez nich.
Na chwilę obecną to z nim wybierał porozumieć się w pierwszej kolejności. Wymienić kilka zdań, a może i ciosów, jeśli uda mu się namówić go na krótki sparing. Wzuwając buty i przypasawszy viroledankę, podążył na starówkę.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 24 sty 2021, 20:32

Starszy. Tęgawy. Z wąsem. Pod bronią. Wielmoża powtórzył powoli opis zaginionego druha lokalnemu folklorowi w postaci trzech pijaczków okupujących rozwalony ceglany murek naprzeciw jego kamienicy od czasu Koniunkcji Sfer, a przynajmniej ilekroć wyjrzał przez okno lub przechodził obok. Mrużąc oczy od padającego mu na twarz słońca, poprawiał rękawice, zadarłszy głowę, by nie przeoczyć śladu myśli na którejś z trzech głów zwróconej ku niemu murowej hydry. — Był tu taki?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Dziki Gon » 25 sty 2021, 22:50

Najstarszy pijaczek, prawem wieku i stanu wątroby mianujący się samozwańczym hersztem bandy, zamemłał językiem, wbijając w Rudolfa spojrzenie nieskażone trzeźwą myślą od co najmniej zeszłego półwiecza. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Niemniej, wstrzymać należało płonne nadzieje, kiwał nią też, gdy szampierz wykładał im sprawę po raz pierwszy. — Eeee, księciuniu złoty, królu nasz, będziem szczerzy z tobą, boś nam nigdy zwady ni krzywdy nie uczynił, a nieraz w najczarniejszej godzinie poratował…
Wierna świta zawtórowała, wznosząc bełkotliwe pochlebstwa.
…Myśmy wczoraj na kurtularne wydarzenie wybyli. Do teatra. Słyszelim, że tam się będą jacy frajerzy po mordach prać, to umyśliśmy, kupa ludu się zejdzie, może się kto ulituje. Hoho, tak się ulitowali, że Gozdka do teraz kac morzy! Co nie, Gozdek?
Gozdek, zasiadający po prawicy atamana czerwononosy kulfon, który leczył właśnie kaca butelką taniego wina o ewidentnie mocnym, bogatym bukiecie, skinął bezmyślnie głową, omal nie wywijając hołubca z murku.
Ale Soszka, o! Soszka pewnikiem była w ulicy! Eee, Soszka, ruszże tu dupsko!
Jak żeś, kurwiu, powiedział? — odkrzyknęła odziana w skąpe łachy kobieta opierająca się o węgieł kamienicy.
Nie boczy się, a przyjdzie! Pilna tu jest sprawa, sąsiadowi mus pomóc!
Kobieta westchnęła dramatycznie i udając do reszty pochłoniętą wnikliwą inspekcją własnych paznokci, zbliżyła się do grupki. Kieckę miała pogniecioną, rozdartą w dekolcie i wyzywająco podwiniętą na jednym udzie. Jej nieco pucołowate policzki pokrywała absurdalna ilość różu, a mały, zadarty nos warstwa pudru w kolorze za jasnym o co najmniej dwa tony. Obrzuciła elegancko odzianego szermierza od stóp do głów wnikliwym spojrzeniem, bawiąc się lokiem blond włosów, i wyglądało na to, że wzbudził jej ciekawość, a zadarty nosek zwietrzył interes.
Czego trzeba paniczowi? — Dygnęła teatralnie i niezbyt zgrabnie. — Wiedzcie jeno, że w pracy jestem. Za czas mój się płaci.
Herszt, Gozdek i kompan parsknęli śmiechem na trzy głosy.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 30 sty 2021, 22:34

Zwyczajowa etykieta osoby zdolnej do żądania i dawania satysfakcji honorowej nakazywała jej zachowanie „zimne, lecz grzeczne”, niezależne od okoliczności, stanu oraz zachowania samego wyzwanego.
Jednego, Rudolfowi, osobie pragnącej podtrzymać zdolność do żądania i dawania satysfakcji honorowej, nie sposób było odmówić — pomimo tego, co podówczas zrobił, z wierzchu był całkiem zimny.
Wykazał się iście druidzką cierpliwością gaworząc do podkamnienicznego triumwiratu, dozując sylaby oraz pytania. Nawykły oraz obojętny przyjmował coraz to nowszą monarszą tytulaturę przypisywaną mu przez kolegium pijaczków, gotowe za chwilę ogłosić go nowym hierarchą. Nie skomentował nieinteresującej go relacji z wczoraj, jaką uraczył go starosta obijbruków przy wtórze mrukliwych i twierdzących chórów zasiadających przy nim laufrów.
Pacjencji zabrakło, kiedy narojona mu kurew, po zabraniu kolejnej porcji jego czasu, pilącego z racji troski o przyjaciela, impertynencko uznała go za swój własny.
Skorygował ją, bez zdejmowania rękawicy, dwoma szybkimi uderzeniami w papę, po których chmura pudru wzbiła się w powietrze niby tynk z krenelażu muru trafionego pociskiem z katapulty. Szarpnąwszy za blondwłosy lok, którym jeszcze niedawno się bawiła, taksując go wzrokiem poborcy, obrócił jej głowę uchem do swojej twarzy.
Starszy. Tęgawy. Z wąsem. Pod bronią. Wielmoża. Był. Tu. Wczoraj? — powtórzył opis po raz trzeci, bardzo powoli i dobitnie.

► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Dziki Gon » 01 lut 2021, 23:33

Pudernica, o dziwo, ewidentnie nienawykła do niespodziewanego obrywania z dziwki, krzyknęła piskliwie, sprawiając, że kilka przechodniów obróciło z zainteresowaniem głowy, tylko żeby zaraz przyśpieszyć, być może uznawszy, iż nie należy wtrącać się między koćpiergałę a jej wkurwionego sutenera. Starosta i lauferowie też nie spieszyli na pomoc. Uradowali się za to przednio na wrzaski Soszki, majtając ze śmiechu nogami. Przynajmniej dopóki kulfoniasty Gozdek nie wywinął w końcu kozła do tyłu przez murek i reszta personelu musiała pospieszyć mu na pomoc.
Soszka bezskutecznie usiłowała się wyrwać, lamentowała płaczliwe, boleśnie. — Pu-puszczaj, łajdaku! Auaaaa! N-nie wieeem! Był… był jeden! Gruby! Do do domu wlazł, o, o, tutaaaj! I wy-wylazł zaraz! Więcej nie-nie widziałam! Klienta miałaaam, auaaaa!
Chlipiąc i smarkając, nadal próbowała wywinąć mu się pod ramieniem, ale próżne były to próby, zaciśnięta na kępie blond włosów ręka szampierza nawet się nie zmęczyła. Trzymał ją, jak się trzymało za ucho pyskatego gówniarza.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 03 lut 2021, 23:36

Choć opis poszukiwanego potwierdziła mu ledwie w ułamku, a uzyskana informacja okazała ledwie pobieżnym tropem, szampierz puścił Soszkę, zwalczywszy w sobie chęć poczęstowania jej trzecim płaskim na uciszenie oraz przedłużania do uzyskania bardziej precyzyjnych informacji. Cała scena była już wystarczająco żenująca bez gapiów. Zwalniając zasmarkańca z garści i dalszej interrogacji, otrzepał rękwicę z pudru i zwrócił się w kierunku wskazanego budynku. Zanim jednak uczynił krok w tamtą stronę, jego głowa raz jeszcze obróciła się ku załodze murku ratującej fikniętego Gozdka.
Ty tam. Wyszczekany — zwrócił się do najstarszego z pijaczków, kiedy ten razem z pozostałymi wyłonił się zza barykady razem ze zgubą. Przyglądając mu się długo i w sposób ucinający w zarodku wszelkie zbliżające się tytuły, pochlebstwa i szczerbate uśmiechy. — Jak ci jest?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Dziki Gon » 05 lut 2021, 22:39

Poczuwszy wolność, Soszka czym prędzej otarła rozmazany makijaż, robiąc z niego jeszcze gorszy bałagan, podciągnęła poły wyświechtanej spódnicy i oddaliła się niezgrabnym truchtem, jazgocząc przez ramię, nim umknęła za róg kamienicy. — Mój alfons cię zapierdoli, szmaciarzu! Obaczysz jeszcze!
Pijaczkowie w końcu zdołali postawić na nogi otumanionego Gozdka i pomóc mu oprzeć się o parkan, gdzie zawisł wpatrzony we własnej roboty kałużę na ziemi, jakby filozofował głęboko nad swym życiem oraz wszystkimi podjętymi decyzjami, które zawiodły go do tego punktu. Hegemon, zgodnie z oczekiwaniami, wyszczerzył do Rudolfa wybrakowany garnitur pożółkłych zębów, lecz nim zdążył uraczyć go pochlebstwem lub błyskotliwą uwagą na temat pudernicy, bliżej niesprecyzowane, ale zdecydowanie wyczuwalne „coś” w głosie szampierza zdołało chyba przebić się przez spowijający umysł balowicza gorzelny nimb.
Ja? Jam Jarmosz. — Uchylił grzecznie rąbka niewidzialnego kapelusza.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Mieszkanie Rudolfa

Post autor: Ivan » 07 lut 2021, 16:52

Nie kwapiąc się, by choćby splunąć za oddalającą się i pomstującą ulicznicą, popatrzył się na przedstawiającego mu się hetmana pijaniców.
Sam jesteś frajer, Jarmosz.
Słowa te były pożegnaniem z murkiem i jego lokatorami. Wraz po ich wypowiedzeniu, udał się w zacienioną głębię swej kamienicy, wspinając się na sam szczyt, do lokum, które przez ostatnie lata było mu sypialnią i schronieniem od deszczu. I niewiele ponad to. Wymęczony niedawnymi wieczorami, wciąż pełny po śniadaniu Piechny, bez pośpiechu gramolił się schodami, rozglądając się i obserwując te same wysłużone stopnie i obtłuczone ściany, jak gdyby widział je po raz pierwszy. Albo mógł dostrzec w nich jakiekolwiek ślady wczorajszej obecności Heina.
Dotarłszy na szczyt, otworzył drzwi do swojej przestrzennej trumny, dając sobie chwilę na zastanowienie, po co właściwie tu przyszedł. Kilka ubrań, osełka i zestaw do polerowania, podróżna sakwa. Oraz nieco wędzonej jałowcowej i butelczynę przepalanki, których szkoda było mu zostawiać na zapomnienie i zmarnowanie. Uporawszy się z zebraniem niewielkiego bagażu, wyszedł nie pamiętając, czy zamknął drzwi i nie zawracając tym sobie głowy. Korzystając z okazji obecności na Czerwonej, ruszył w kierunku Teatrum, spotkać się z rządcą areny.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław