Slumsy

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Slumsy

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:18

Obrazek Przy olbrzymich rozmiarach miasta, równie olbrzymia jest skala ubóstwa panującego w jego niesławnych zakamarkach. Skrzętnie kryje się je cieniem wypacykowanych uliczek Nowego Miasta czy podniosłością świątyń oraz brukowanych placów Starówki. By nie pozostawić jego mieszkańcom żadnych wątpliwości co do ich miejsca w grodzie — piętnuje. Od wiszących wszędy czerwonych latarni wzięto okrutne przezwisko okolicy. Z zabytkowych budynków w tej części miasta ostały się rudery porośnięte chwastem lub osmalone zgliszcza — bezdomni żebracy w jesienne i zimowe mrozy regularnie podpalają opuszczone budynki, usiłując się ogrzać. Niekiedy dochodzi do pożarów, które pochłaniają ostałe się jeszcze domostwa, wysyłając kolejne rodziny na ulice. Przedstawiciele władz ograniczają swoje interwencje jedynie do zapobiegania rozprzestrzenianiu się żywiołu, który strawić mógłby całą dzielnicę i ruszyć na pozostałe części miasta. Mieszkania biedoty to ruina — nimi nikt się nie przejmuje, nawet ich mieszkańcy. Jedyną od odmianą w krajobrazie są opustoszałe cekhauzy, zamknięte speluny oraz burdele, które tak długo stawały się przyczynkiem wybuchów kolejnych epidemii, aż je pozabijano deskami. Zarazy, mimo to, dotrzymują tu ludności towarzystwa każdego dnia. Nieliczne stragany z żarciem, o którego pochodzenie lepiej nie pytać, wyczerpane studnie, rynsztoki i ulice z błota, gnoju oraz szczyn… Nawet Wieczny Ogień zdał się zapomnieć o novigradzkiej bohemie. Jedynymi, którzy mogą poskarżyć się na los gorszy, niźli najubożsi ludzie, są najubożsi nieludzie. Pospychani do najpaskudniejszych z paskudnych ruder, tłoczeni niczym bydło po kilka rodzin w rozpadającej się izbie, zmuszani do porzucenia wszystkiego, co było ich tradycją lub kulturą, by przetrwać.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Slumsy

Post autor: Dziki Gon » 09 gru 2021, 22:20

Ciężki półtorak, jak przyciągany magnesem, rymsnął tam, gdzie jeszcze przed chwilą leżał, strącając na posadzkę kilka noży, okutą pałę i roniący pociskami do procy mieszek. Nagły rumor wbił się klinem w skupione i milczące, nieledwie pobrzękujące dozbrajanie reszty towarzystwa. Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Sorenna, a w spojrzeniach tych kryła się cała gama uczuć — od kpiny (krasnoludy) przez irytację (Nymm, Madoc, Dalahast, Karo, Jokka, Blodwen) po czystą nienawiść (Ciradeyll).
A to co za lebiega? — parsknął któryś z krasnoludów.
Zabieracie ze sobą latryniarza, coby wam łajno sprzed pantofelków odgarniał? — zarżał inny, a w ślad za nim pozostali, z politowaniem przyglądając się to niezdarnemu i obdartemu elfowi, to wyfiokowanej ekipie Ciradeyll zaciskającej zęby.
Niepotrzebny nam gównokop — odszczeknęła Karo. — Starczy, że wy idziecie!
Bacz na słowa, gamratko...
BO CO, lachociągu portowy?!
Bo cię, kurwo sobacza, na boso i z gołą du—
DOŚĆ!!!
Głosy Modron i Kipisza rozbrzmiały unisono pod piwniczną powałą, ucinając spór jak nożem.
Mamy robotę do zrobienia — podjął w zapadłej ciszy Bornstein. — Ważną robotę. Potem będziecie sobie do oczu skakać, jeśli wola. Teraz ma być spokój, jasne? Spokój, powtarzam, i przyjaźń.
Krasnoludy zaszurały i zaszemrały, kilka głów pokiwało niechętnie. Ciradeyll i jej „upiory” prychnęli, odęli usta i wywrócili oczyma, demonstrując każdym włóknem swego ciała pogardę i niechęć.
Dokładnie — poparła go Brigit, mrożąc spojrzeniem każde ze swoich „dzieci”, po czym klasnęła dwa razy w dłonie. — Najpierw praca, potem przyjemności. Gotowi?
Gdy padło ostatnie przed wyruszeniem drużyny w drogę pytanie, ponownie wszystkie oczy skierowały się na bogom ducha winnego niemowę. Nie chcąc narażać się na kolejne drwiny, Ciradeyll prędko chwyciła ze stołu zwój liny z hakiem i pochodnię, po czym podeszła do Sorenna i wcisnęła mu to wszystko w chudą pierś z taką siłą, że grajkowi zabrakło tchu i cofnęło go o pół kroku. Gdyby wzrok mógł ranić, elf niechybnie spłynąłby krwią.
Lepiej, żebyś faktycznie okazał się przydatny — syknęła, zerkając koso na Nymma i Madoca. — I nie plącz mi się pod nogami, łajzo. Zrozumiano?
Ilość słów: 0

Sorenn
Awatar użytkownika
Posty: 35
Rejestracja: 02 wrz 2021, 13:54
Miano: Sorenn
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Slumsy

Post autor: Sorenn » 10 gru 2021, 22:55

Wystraszył się nie na żarty, gdy zobaczył, że Ciradeyll niesie w jego stronę linę i pochodnię. W myslał zabrzmiała mu niemal ta sama pogrzebowa melodia, która przez chwile grał biednemu szczurowi. Owszem, ucieszyłby się nawet, gdyby po tym pokazie niezdarności, który zresztą wcale nie był zamierzony, po prostu kazaliby mu spływać. Miałby wolne od tych wszystkich podejrzanych przygód. Strach obleciał go jednak teraz z innego powodu – czyżby Cira zamierzała go związać i podpalić?! W myślach wyobraził sobie już najgorsze, a z drugiej strony wcale nie takie nierealne. Jej spojrzenie było takie jak zwykle – ranienie ranieniem, ale gdyby wzrok mógł zabijać, pewnie i to stałoby się faktem. Stąd więc z dużą ulgą przyjął wszystkie podarowane mu sprzęty, skwapliwie kiwając głową na znak, że na wszystko się zgadza i chętnie weźmie udział w eskorcie.
— Czego się nie robi dla rodziny. Pewnie, że zrobię co mogę, by ci się przydać. – odpowiedział bardziej sobie niż jej.
Pozbierał się nieco, narzucił linę na ramię, a w druga rękę ścisnął mocno pochodnię. W ostatniej chwili spróbował zgarnąć jeszcze z któregoś stołu chociaż jakiś nie za wielki nóż czy inny sztylet, tak żeby czuć się pewniej i już nie robić hałasu.
Wydawało mu się, że gotów był do drogi, gdziekolwiek mieli się udać. Starał się trzymać jakoś w miarę blisko swoich ludzi, szczególnie Nymma, ale też nie narzucać się i przede wszystkim nie plątać pod nogami. W międzyczasie zaczął zastanawiać się dlaczegóż to w sumie cała ekipa Ciradeyll jest tak przesadnie elegancko ubrana - wszak musieli doskonale wiedzieć, że idą do kanałów. Poświęcił też chwilę skupienia krasnoludom - nie znał za dobrze ich rasy i nie zamierzał zajmować się jakoś szczególniej badaniem fizjonomii, natomiast bardziej próbował wypatrzyć wśród nich czegoś lub kogoś co mieli eskortować. Starał się również ich dokładnie policzyć i obejrzeć uzbrojenie.
— Musieli się mocno z Modron zaprzyjaźnić, że wpuściła ich aż tutaj. – myślał sobie kontemplując i starając się wywnioskować powód, dla którego odbywa się całą ta ekspedycja.
W każdej chwili gotów był do wymarszu wraz z ekipą.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Slumsy

Post autor: Dziki Gon » 14 gru 2021, 22:02

Zachachmęcony ze stołu majcher nie nastręczył Sorennowi problemów. Ostrze było lekkie i dobrze wyważone, a owinięta wytartą skórą rękojeść leżała mu w dłoni jak ulał. Co prawda sztylet był niewielki, ale za to ostry jak brzytwa, o czym chłopak przekonał się, gdy próbował wcisnąć go za pasek.
Tylko się nie potnij — powiedział półgłosem Nymm, równając krok z elfem. — I orientuj się, bo jak znów nas zbłaźnisz, to, jak kurwy kocham, sam cię dobiję. — Metys uśmiechnął się krzywo, ale po jego tonie głosu lza było wywnioskować, że do żartów było mu równie daleko, co Sorennowi do entuzjazmu wobec przedsięwzięcia, w którym właśnie, chcąc nie chcąc, brał udział.
Szli na samym końcu, zamykając pochód złożony łącznie z tuzina dusz — szóstki beann'shie, czwórki krasnoludów i ich dwójki. „Swoich” Sorenn kojarzył, lepiej lub gorzej, wszystkich — od najmłodszej, pyskatej Karo, przez kumpla Nymma — Madoca, sadystyczne rodzeństwo — Blodwen i Jokkę, aż po samą Ciradeyll i jej kochanka Dalahasta. Nim zanurzyli się w ciemną plątaninę korytarzy ściekowych, miał sposobność przyjrzeć się również karłom, choć ci pozostali dlań anonimowi.
Wszyscy byli milcząco ponurzy, niscy i krępi tak, że niemal kwadratowi, o łbach wygolonych na rozmaite sposoby, długich brodach, muskularnych ramionach i łapach jak bochny chleba. Odziani byli prosto i ciemno, bez jakiejkolwiek dbałości o szczegół czy styl, za broń służyły im równie nieskomplikowane okute pałki i toporki. Ot, banda oprychów o zakazanych gębach, tyle że krasnoludzkiej proweniencji. W porównaniu z nimi banda Ciradeyll istotnie wydawać się mogła nadmiernie wystrojoną, lecz po prawdzie nosili się jak zawsze — na tyle glancko, na ile byli w stanie sobie pozwolić i w pewien sposób spójnie poprzez używanie tylko dwu barw: czerni i sjeny. Sorenn wiedział, że traktowali ubiór jako ważną część swego wizerunku i element scalający pojedyncze odpadki w jedną, rozpoznawalną całość — w bandę. Nymm wiecznie się tym podniecał.
Gdy dotarli do zamkniętego solidną żeliwną kratą tunelu, owionęła ich chłodna bryza o bukiecie, którego żadna dama nie wybrałaby do wazonu. Gnój, wilgoć i zgnilizna — pieśń kanałów.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław