Szary Bazar

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:23

Obrazek Mawia się, że są w świecie takie rzeczy, których żaden pieniądz nie może kupić. W Novigradzie śmieją się z podobnych frazesów. Nawet bastiony wiary posiadają miejsca takie, jak Szary Bazar — miejsca, którymi włada towar i moneta, popyt i podaż. Wszędzie znajdzie się zysk i tacy, które nie zawahają się po niego sięgnąć. Szary Bazar to czysty zysk — to ludzie, którzy wierzą, że garść monet może zapewnić im zbawienie po śmierci lub odkupić grzechy tak plugawe, iż odwróciłby się od nich nawet najłaskawszy z bogów. Że paznokieć kapłana, na którego Wieczny Ogień zsyłał prorocze wizje zagwarantuje im wieczną łaskę, a gwóźdź z koła, którym połamano heretyka — ochronę od krzywdy i choroby. Odpusty, relikwie, święcone przedmioty oraz pamiątki — to podstawowe towary wystawiane pod markizami straganów na Szarym Bazarze. To, czy którykolwiek z nich jest choć krzynę prawdziwy i wart swej ceny zdaje się zależeć wyłącznie od naiwności nabywcy. Kto dłużej przebywa w mieście, tego uwadze nie może umknąć fakt, że dziwnym przypadkiem kult Wiecznego Ognia nie podejmuje żadnych kroków przeciwko temu bezbożnemu procederowi. Gdy zapytać mieszkańców, bardziej powściągliwi odpowiedzą, że nie zawadza on kapłanom. Szary Bazar mieści się daleko od świątyń oraz wszelkich przybytków sakralnych, osłaniają go lica kamienic, nie gromadzi tłumów. Ci bardziej szczerzy odrzekną bez zawahaniu, że Wieczny Ogień czerpie z istnienia Bazaru zyski i to wcale niemałe.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 06 paź 2020, 9:03

Zmęczona, dała się zaskoczyć i wręczyć sobie swoje własne kwiaty, parsknąwszy przy tym śmiechem. Bynajmniej markowanym. A potem pozwoliła mu na całą resztę, zbyt skołowana i oszołomiona, by się opierać, na słowa i gesty koronera reagując wyłącznie zgłoskami:
„O!”, gdy podał jej bukiet.
„U-!”, gdy o mało nie wpadł na jakiegoś pijaczka.
„Y...”, gdy chwycił ją za rękę i zajrzał w twarz.
„A-!”, gdy pociągnął ją za sobą, nie zważając na jej zdanie czy sytuację dookoła.
Czuła się przy nim ociężała jak słoń, w każdym możliwym aspekcie. Ale gdy podszedł wystarczająco blisko, dotarło do niej, że to, co z daleka wydawało się grą cieni, w istocie było rozszerzonymi do granic możliwości źrenicami i zagadka tajemniczej przemiany półelfa rozwiązała się sama.
Morgana znała takie spojrzenia. Znała tę frenetyczną ruchliwość ciała, myśli i mowy, znała zapach, przypominający jej równie frenetyczne miłostki i wybryki, będące nieodłączną częścią jej dawnego życia. Znała to wszystko i wcale nie była pewna czy ma ochotę na powtórkę z rozrywki.
Ale myśl sobie, a rzeczywistość sobie, zwłaszcza że ta druga toczyła się znacznie szybciej.
Wariat — skwitowała metysa, gdy stanęli poza zasięgiem wszelkich wehikułów, a on zaniósł się rechotem.
Sprawdziła czy niczego nie pogubiła w trakcie karkołomnego slalomu przez plac, po czym odgarnęła włosy z czoła i spojrzała na Mikiego ze słodkim uśmiechem Jutty, spod którego przebijała jednak kpina i wywołane zmęczeniem rozdrażnienie Morgany. Wiedziała, że je dostrzeże. Fisstech wyostrzał zmysły, pozwalał widzieć i czuć więcej. Ale miała to w nosie. To i całą tę farsę. Wszystko, czego chciała teraz od życia, to położyć się na czymś względnie miękkim.
Matka przestrzegała mnie przed typami, co to chcą pokazywać za winklem cuda na kiju... I miała rację. Zwykle chodziło o sam kij. Żadnych cudów.
Inwigilatorka była coraz bardziej zła. Nie na niego, na siebie. Chciała, żeby dał jej spokój, bo czuła, że za nim nie nadąży. I że nie zdąży — wyłgać się na czas z czegoś, co miało urozmaicić jej popołudnie, a stało się komplikacją nadchodzącego wieczoru. Oraz relacji z jej aktualną deską ratunku w postaci Feretsiego.
Słuchaj, Miki, jestem trochę zmęczona, więc jeśli nie zawiesiłeś sobie na nim królewskich klejnotów ani nie owinąłeś go w ballady Mistrza Jaskra, to wybacz, ale nie mam ochoty na prezentację w zaszczanym przez koty zaułku.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 08 paź 2020, 16:59

Miała przy sobie wszystko poza oddechem, kiedy zmienili okoliczności z placu Szarego na murek z pokrzywami i drzemiącym burym kundlem za pobliskim węgłem.
Miki, nawet jeżeli dostrzegł Morganę w Jutcie, miał to w nosie. To i jeszcze trochę. Jej wywołane zmęczeniem rozdrażnienie mogło docenić, że metys niemal z miejsca przeszedł do rzeczy.
Mądra — pociągnął nosem — Mateczka. Albo szczwany tatuś, jeśli brał za winkiel. Ale ja nie po to.
To, co z nich wyciągnął, nie było cudem ani kijem, ale niewielkim, okrągłym pudełkiem z rodzaju tych, w których trzyma się kosmetyki, przeważnie maści. Sinoniebieskie cienie pod rozbieganymi, przekrwionymi oczami koronera oraz niezdrowy rumień wykwitający nieregularną mozaiką na licu koloru odrapanej ściany dawały jasno do zrozumienia, że zawartość pojemniczka nie była przeważna.
Zabierz to ode mnie — poprosił, drżącą dłonią wyciągając przed siebie puzderko.
Na przechowanie — dodał pospiesznie. — Możesz sobie odsypać, tylko nie mów, skąd masz.
Metys obejrzał się czujnie za siebie, wycierając but z końskiego gówna w pobliskie pokrzywy.
Remedium — odpowiedział jej na pytanie, którego nie zdążyła zadać.
Zaufaj mi — powiedział sponiewierany mieszaniec żyjący z bebeszenia zwłok, wręczając jej podejrzany pakunek. — Weź.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 09 paź 2020, 14:15

Na przestrzeni trzech dekad Morgana doświadczyła wystarczająco wiele, by wiedzieć, że prawie nikt na tym parszywym świecie nie był godzien zaufania. Najmniej zaś ci, którzy prosili o nie po kilku godzinach znajomości, czego najświeższym, i jednocześnie najbardziej kuriozalnym, przykładem w jej karierze było cmentarne rendezvous z Gasparem Faustusem Feretsim, który okazał się być dwustu dwudziestoletnim wampirem, bawiącym się w novigradzkiego śledczego i sentymentalnego salwatora dam w opałach.
Niemniej wzięła pojemnik z drżącej dłoni koronera. Bardziej z ciekawości i zaskoczenia niż nagłego napadu miłosierdzia. Wszak narkoman nie dzielił się towarem z byle kim i z byle powodu. A ona, biorąc pod uwagę chociażby staż ich znajomości, jak najbardziej była dlań byle kim.
Pozostawała kwestia powodu.
Boisz się, że przedobrzysz? — zapytała, zadarłszy głowę, by zajrzeć metysowi w poznaczoną niezdrowymi plamami twarz. — Czy zajumałeś to komuś, a teraz szukasz frajera?
Inwigilatorka zważyła i obróciła pudełko w dłoni, jakby chciała zbadać szlify drogocennego minerału samym tylko dotykiem, bo oczu nie spuszczała z rozbieganych i przekrwionych koronera. Uśmiechała się kącikiem ust.
I skąd pewność, że gdy już sobie odsypię, będę chciała ci to zwrócić, a?
Morgana uniosła pytająco brew, autentycznie ciekawa odpowiedzi. W oczekiwaniu na nią przysiadła na murku, rozdeptawszy uprzednio rosnące przy nim pokrzywy i zdjęła wieczko. Zerknęła do wnętrza puzderka, potem na koronera i znowu do pojemnika. „Ach, srał to pies”, pomyślała, czując przygniatające ją znużenie. „Gorzej na pewno nie będzie”.
Nie wiesz kim ani skąd jestem — podjęła, oblizując i zanurzając czubek małego palca prawej dłoni w narkotyku. — Nawet nie będziesz wiedział gdzie mnie szukać — skonstatowała z zaczepnym uśmiechem, po czym wtarła nabraną odrobinę proszku w dziąsło, zamknęła pojemnik i wetknęła go za gorset.
A kogo i po co szukasz teraz?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 11 paź 2020, 21:48

Też — wyznał w odpowiedzi na pierwsze z pytań. Ociągająco i z wahaniem zabrał dłoń po przekazaniu jej pudełka. — Nie mogą przy mnie tego znaleźć… Nie tutaj!
Świeżo cofnięta ręka wystrzeliła do powierzonego jej pojemnika, domykając wieczko, ledwie inwigilatorka zdążyła go uchylić i zakosztować znajdującego się w środku towaru, potwierdzającego swoją jakość i autentyczność cierpkością i mrowieniem na dziąśle. Trącony nagłym odruchem metysa pojemnik uronił część zawartości, która wzbiwszy się połyskującą chmurą, posypała się na ziemię, bezpowrotnie przepadając wśród bruzd zdezelowanego bruku i błotnego osadu.
Kurwa! — Miki przysiadł, wyglądając, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Przekrwione białka uniosły się na siedzącą na murku Morganę i zaszkliły tlącą w nich złością. — Niemiastowa jesteś, Jutta, żeby to chuj upalił! Nie wywleka się prochów przy ludziach!
Jedyni „ludzie” obecni za węgłem prócz ich dwójki, rozbudzeni czynionym przez koronera hałasem, otworzyli zaropiałe oko w ciemnej łacie i ziewnęli przeciągle, wywaliwszy na wierzch długi ozór, by poczochrać się od pcheł.
Półelf zabluźnił, miesząc błoto uliczki czubkiem buta i spluwając na murek.
Frajer, obecny na rozprawie. Winny zarzucanych mu czynów — oznajmił, prostując się i wznosząc rękę jak do przysięgi. Wnet i niespodziewanie buchnąwszy głośnym, niespodziewanym rechotem przerwanym przez kaszel. — Ach, kurwa, co mi tam. Widzisz? Wyszło, że miałaś rację. Jak moja, tym razem, matka. Ostrzegała, żeby nie częstować nieznajomych. Zostaw to sobie. Będziesz mi krewna. A szukać to sama mnie zaczniesz jak pokosztujesz, zobaczysz.
Niedogolonego dipsomana, nosi się z dekadencka — opisał jej obiekt własnych poszukiwań. — I ryżego łebka, o takiego.
Koroner wyciągniętym małym palcem pokazał jakiego, po czym podłubał sobie nim w nozdrzu. — Nie kręcił się tu?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 13 paź 2020, 9:04

Ej! — Uchyliła się odruchowo, gdy doskoczył do niej jak ryś. Trzymająca puzderko ręka inwigilatorki poszła do góry, wychodząc na spotkanie opadającej koronera, a owocem tej kolizji nacieszyć się miały zaułkowe szczury i robactwo. — Odbiło ci?!
Oburzona spojrzała na metysa, który wyglądał, jakby był o piczy kłak od padnięcia na kolana i dokonania jakiejś plugawej alchemii na oprószonym zakazaną manną błocie. Albo jakby na tych kolanach miał zacząć bić się w pierś i żałować za grzechy swoje i całego świata.
Jakich ludziach? — zdziwiła się, rozglądając ostentacyjnie. — Jeśli widzisz tu kogoś poza naszą dwójką i tym biednym pchlarzem, proponuję zbastować z dawkami.
Przechodząc od skrajnej rozpaczy do naburmuszenia, Miki wyprostował się nagle, odzyskując humor i animusz. Gdy ponownie wybuchnął głośnym rechotem, Mavelle doszła do wniosku, że gdyby nie kaszel, prawdopodobnie zszedłby ze śmiechu.
Dilerskiej szczodrości i zapewnień koronera nie skomentowała inaczej, jak tylko spojrzeniem. I to z rodzaju tych sceptycznych, choć przyjemne mrowienie i paradoksalnie słodka cierpkość szły do głowy mimo mikroskopijnej dawki. Towar był zatem pierwszorzędny, co kazało zastanowić się Morganie nad uronionymi gdzieś wśród zamieszania słowami metysa.
To przed nimi chowasz prochy? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, przyglądając się kopalnianym zapędom Mikiego z beznamiętną z pozoru miną.
Nic z tego nie będzie — oceniła krytycznie. — Co wciągnięte, to wchłonięte. Daruj. W końcu jesteśmy na randce.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 18 paź 2020, 1:17

Nie przed nimi — Miki uchylił się od pytania na pytanie. Przekrzywił głowę, wachlując się rozpiętą koszulą, oddychał głośno z wyrazem upiornej błogości na twarzy. Plecy i potylica oparły się na podupadłym murku, przejmując część jego ciężkości.
Na czym? — Metys otworzył nieprzytomne oczy, spoglądając na horyzont przez brudne ściany budynków i łopoczących pośród nich schnących prześcieradeł. — A jesteśmy? Kurwa.
Ostatnie słowo wybrzmiało raczej żalem niż złością. Sardoniczny skurcz spiął mu szczęki, szesnastu uderzyło na szesnastu w krótkim staccato.
Nie ruszaj się stąd! — odbijając od ściany, wymierzył w nią palec, przyspieszając kroku w stronę wydłubanej z kamienia wąskiej alejki zygzakującej w kierunku Teatrum. — Znajdę cię!
Z tą nieodległą groźbie obietnicą rzucił się w nią biegiem, od którego niemrawy kundel zerwał się na wszystkie nogi, popatrując w ślad za niknącym w dali koronerem.
Nie potrafił uwierzyć, że ktoś, kto ma tylko dwie, mógł poruszać się tak szybko.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 20 paź 2020, 21:40

Wzruszyła ramionami na substytut odpowiedzi, nie zamierzając drążyć tematu. Miała wszak dość własnych problemów, a koroner wciąż jeszcze niewyżartego fisstechem rozumu, by nie zwierzać się obcej kobiecie. Sama też zresztą nie była nazbyt wylewna, więc w zasadzie byli kwita.
Na zdziwienie metysa uśmiechnęła się pod nosem, czując kłębiące się jej w piersi bezmyślne rozbawienie — dziecko wyczerpanej psyche i somy.
Fakt, miejscówka wybitnie chujowa — przyznała, prostując nogi w kolanach i opierając obcas jednego buta na czubku drugiego. Obydwa równie mocno tęskniły do wizyty u pucybuta i chwiały się w zadanej im konfiguracji niby wierność małżeńska w burdelu.
Ale przynajmniej masz gest — dodała, klepiąc się w okolicy lewego żebra. — A kwiatki kupiłam sobie sama. Brakuje nam tedy ty... Co?
Drgnęła, zaskoczona kolejnym zrywem metysa. Wieża z butów poszła w rozsypkę, inwigilatorkę szarpnęło w przód. Popatrzyła na Mikiego i wymierzony w siebie palec, ale nim zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób na jego obietnicę, prośbę czy groźbę — czymkolwiek to było — po koronerze został tylko specyficzny zapaszek zaprawionego w bojach użytkownika substancji psychoaktywnych.
Zawsze tak mówią — westchnęła po chwili konsternacji, finiszując uwagę parsknięciem. — A nie znaleźliby własnego kutasa, gdyby nie wisiał im między nogami. No, ale nie ma tego złego...
Morgana nie zamierzała czekać na półelfa — ani w zaułku, ani nigdzie indziej. Wstała, otrzepała spodnie i spojrzała na psa, który był najbliższym dżentelmenowi zjawiskiem w tej pełnej syfu i nędzy alejce. — Jeśli tu wróci — zwróciła się do czworonoga — ugryź go w dupę.
Zgarnęła swoje sprawunki i okręciwszy się na obcasie, ruszyła ku prześwitowi, z którego przyszła. Wydostawszy się na plac, zerknęła w niebo, a potem w stronę znajomej kamienicy. Jeśli zaś droga była wolna, bez dalszej zwłoki przeszła do mieszkania śledczego, by tam z kolei przejść wreszcie do pozycji horyzontalnej i miękkich powierzchni płaskich.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 22 paź 2020, 22:31

Starczy wylegiwania. Śpisz jak wampir — stwierdził jeden pochylający się właśnie nad barłogiem, w którym utonęła była po powrocie na jego stancję. W nim oraz zasłużonym, pozbawionym marzeń niebycie, jaki połknął ją bez zapowiedzi, a teraz równie nagle wypluwał — ździebko wymiętą, lecz wypoczętą.
Nie, nie całkiem pozbawionym marzeń. Było w nim coś jeszcze, ledwie zdolne do spamiętania, niewiele różniące się od wypełniającej odpoczynek ciemności i bezczasu. Coś, co kojarzyło jej się z niedawną wizytą w łaźni. Bynajmniej nie masażem i ciepłą kąpielą Znów widziała...
Obrazek
Twarz Feretsiego oświetloną kagankiem. Wychudłą, naznaczoną zmarszczkami i przyprószoną siwizną, postarzoną o bite dwa krzyżyki. Blask świecy krótko przejrzał się w oczach mężczyzny, odbił mlecznym poblaskiem niby u kota zdybanego w środku nocy na drodze między gankiem a wychodkiem. Inaczej niż u kotów, refleks zgasł jeszcze zanim śledczy postawił świeczkę na niskiej biblioteczce pod ścianą.
Nie była pewna jak długo spała. Ani czy to już jawa. Ale podłoga korytarza skrzypiała nader prawdziwie, zaś paradujący po nim Gaspar przystrojony w swą wieczorową jopulę prezentował jak nie mniej prawdziwy poborca podatków.
Słowo daję, mogę usłyszeć ćmę z dwóch przecznic, a nie potrafię znaleźć pary spinek we własnym domu. Sakramencki blamaż. A może to już starość?









► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 25 paź 2020, 22:22

Jak się wlazło między wrony... — wymamrotała inwigilatorka sennie, nie kończąc myśli, zbyt zajęta ziewaniem. A także przeciąganiem się i tarciem powiek.
Czuła się wypoczęta, lecz wcale nie miała ochoty wstawać. Po chwili mitrężenia zebrała się jednak w sobie i usiadła na łóżku, wypatrując w półmroku oczy za Gasparem, jakby chciała się upewnić, że to, co zobaczyła w blasku świecy, było efektem jego charakteryzatorskich starań i talentów, nie zaś snem we śnie, kolejną wizją czy pospolitym omamem.
To bałaganiarstwo — mruknęła w odpowiedzi, masując zesztywniały kark. — Wiem coś o tym.
Ziewając po raz ostatni, nie bez żalu dźwignęła się z miękkiego, wciąż ciepłego legowiska i wychynęła z przyciasnej alkowy na jeszcze ciaśniejszy korytarzyk. Panujący w nim chłód sprawił, że myśli Morgany zaczęły krążyć wokół odłamków wizji, które niby lodowe okruchy z elfiej legendy wpadły jej do oka, ściągając na nią widmo nieuchronnej zguby, przejmując ją irracjonalnym chłodem i niedobrymi przeczuciami.
Jak wyglądają te spinki? — zapytała wampira, chcąc skupić uwagę na czymś innym niż makabryczne widziadła. — I która godzina? Mam wrażenie, że spałam całą wieczność.
Na te słowa, i na przekór jej zamierzeniom, pod powiekami rozmigotał się Morganie miesiąc w pełni i puste groby zalane jego upiornym blaskiem. Posępne ruiny, skłębione chmury, splątane drzewa, skrwawione ostrze, zjawa, ofiary... Wzdrygnęła się zauważalnie. Właśnie trwała pełnia.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 29 paź 2020, 21:27

Zwykłe, srebrne. — Srebro grało mu również w czuprynie, gdy sunął przed nią korytarzem, powiewając za sobą nieokiełznanymi rękawami wyjściowej szaty. — Jakieś cztery po zachodzie. Może mniej.
Gabinetosalon przywitał ją porządkiem zaprowadzonym pod jej nieobecność na jawie. Zniknęła z niego balia razem z zawartością, zniknęła wiadomość od Mikiego i przepatrzone po wyjściu Gaspara pakunki z tajemnicza zawartością. Zniknęło również światło dnia, zastąpione wlewającą się do środka księżycową poświatą, w której pomieszczenie prezentowało się jak scena przyszłego morderstwa.
Wiem coś o twoim bałaganiarstwie — ozwał się spod biurka wampir, sprawdzając kolejno jego szuflady. — Zająłem się… Nieporządkiem w twoim lokum. Ale na twoim miejscu nie wracałbym tam zbyt prędko.
Bluźniąc niezrozumiale pod nosem, śledczy trzasnął drzwiczkami wiekowego mebla i ruszył przepatrywać leżankę. W bladym obliczu zaproszonego przez rozsunięte zasłony miesiąca ujrzała jego własne — postarzone fachowym zabiegiem charakteryzatorskim lub inną mistyfikacją. Olbrzymią część owego szczególnego kamuflazu wykonywała panująca w pomieszczeniu ciemność, nakazująca wyobraźni dopowiadać sobie resztę, tam, gdzie człowieczy wzrok nie mógł w pełni doszukać się konturów w zaciemnionej facjacie Gaspara.
Brałaś coś? Albo kogoś? — Feretsi przystanął, odsuwając kozetkę spod ściany. — Krew dziwnie ci krąży.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 30 paź 2020, 22:09

Wypraszam sobie, nie ja strzelałam — odparła Morgana, szukając wzrokiem wśród zalegających gabinet cieni czegoś, co zdolne byłoby je rozproszyć — lichtarza albo kandelabra. — Ale dziękuję, że… posprzątałeś. Doceniam.
Przypomniawszy sobie jednak, że nie widziała za dnia na wyposażeniu „salonu” Gaspara podobnych akcesoriów oświetleniowych — wszak potrzebne mu były jak umarłemu kadzidło — szybko przerwała własne poszukiwania, obserwując te uskuteczniane przez gospodarza.
Wiesz — zagaiła, słysząc mamrotane przez wampira obce klątwy — nie każdy widzi w ciemnościach. Gdybyś zapalił tu kilka porządnych świec, a nie tylko to maleństwo, które zostawiłeś mi na biblioteczce, pomogłabym ci szukać… Nie mówiąc już o tym, że w ogóle byłabym zdolna zrobić cokolwiek. Przygotować się do wyjścia, na ten przykład.
Kobieta ponownie zaczęła rozglądać się bez sensu po gabinecie, gdy Feretsi zaprzestał nagle grzebania przy kozetce na rzecz grzebania w jej osobistych, a nawet można by rzec — dosłownie wewnętrznych, sprawach.
To na twój widok — odparowała na bezczelne pytanie. — Mam słabość do posiwiałych, aroganckich typów zapakowanych w czerń.
Morgana nie wiedziała czy to przez ponure wizje, panującą w mieszkaniu pomroczną atmosferę, czy może sam fakt przebywania w podobnych okolicznościach z krwiopijcą, który na dodatek czynił komentarze odnośnie jej własnej sanguis, ale zaczynała się bać. I nawet kpiną nie była w stanie owego niedookreślonego lęku przegnać czy choć osłabić. Postanowiła więc zagrać w otwarte karty.
A mówiąc poważnie... choć to wciąż nie twoja broszka... chciałam. Ale się nie złożyło — westchnęła, mając na myśli zarówno substancje odurzające, jak i osobę koronera. — Więc podejrzewam, że to przez te cholerne widziadła. Czasem nachodzą mnie we śnie — wyjaśniła, nie sądząc, by drobina, którą zdążyła sobie zaaplikować, nim Miki nieomal wytrącił jej puzderko z ręki, wciąż jeszcze krążyła jej w żyłach. — Słuchaj, Gaspar, na pewno idziemy tylko do Borsodych? Nie planujesz aby jakiejś... zamiejskiej wycieczki? Na przykład do pieprzonych ruin zamku, gdzie grasują jakieś pokraki, składające w ofierze ludzi?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 04 lis 2020, 22:17

Znalazłem — Feretsi przechylił się przez leżankę, wyciągając zza jej oparcia zgubę, której nie dostrzegła, z powodów, które raczyła mu przypomnieć. Wampir zaburczał i zakręcił po pomieszczeniu, przyznając jej rację.
Muszę się pilnować. Bies leży w szczegółach, a te zdradziły mnie ostatnio. Pomożesz mi z przebraniem. Ale to później.
Mężczyzna ruszył w kąt pomieszczenia, do jednej z wąskich i wysokich drewnianych komód, z której wyciągnął ciężki, podłużny przedmiot, który po skrzesaniu iskry okazał się potrójnym świecznikiem, którego dwie świece i jeden ogarek pośrodku, rozświetliły nieco blat biurka, na którym został ustawiony oraz jego rzeźbioną (mosiężną lub pozłacaną) podstawkę. Morgana, którą rzadko kiedy myliły przeczucia w tym zakresie — rozpoznała przedmiot jako liturgiczny lichtarz.
Zatem pociąga cię władza. — Wampir zdmuchnął trzymany w palcach wiecheć, od którego odpalił knoty, z flegmatycznym uznaniem pokiwał na jej replikę na niedyskretne pytanie. — Większość gości trzęsących tym miastem pasuje do tego opisu.
Żart wampira jak zawsze nosił znamiona rzucanej mimochodem konstatacji doprawionej szczyptą sarkazmu.
Na pewno — Gaspar przyszpilił zbyt szerokie rękawy, poprawiając na sobie szatę. Choć pozostawał zwrócony plecami do Morgany, wydawało jej się, że złowiła zmianę w jego głosie, gdy miała okazję dokończyć pytanie. — Widujesz to w snach?
Wampir zamarł się nad blatem, wciąż nie pokazując jej swojej twarzy.
Od jak dawna? I jak często?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 06 lis 2020, 16:33

Doprawdy, nie wiem, co chcesz poprawiać — powiedziała Morgana, biorąc do ręki wiszącą na oparciu krzesła maskę. — Na twój widok złoto samo wyskakuje z sakiewki. Ale twoja wola. — Wzruszyła ramionami, przykładając do twarzy swoje drugie oblicze i zerkając przez nie na rozpalającego knoty wampira. — Wiedz tylko, że nie spędziłam młodości na szydełkowaniu. Reklamacji i zażaleń nie przyjmuję.
No cóż — westchnęła, rozbawiona drwiną. — Każda potwora znajdzie swego amatora.
Ładny świecznik — dodała z przekąsem.
Nie spodobała jej się zmiana w głosie śledczego, gdy wspomniała o wizjach, ale skoro powiedziała „A”, należało powiedzieć „B”. I mieć nadzieję, że stojący do niej tyłem wampir okaże się bardziej ludzki od przedstawiciela jej własnego gatunku.
Rzuciła maskę na kozetkę i przysiadła na skraju biurka, tuż obok pochylonego nad nim Feretsiego. Zerknęła kątem oka na jego postarzony, kamienny profil, własną twarz mając zwróconą ku ścianie z wątpliwej jakości aktem, którego światło świec szczęściem nie sięgało.
Zwykle we śnie — sprostowała, uprzytomniwszy sobie, że wizja, o której mówili, dopadła ją była na jawie. — Od dziecka i różnie. Ten konkretny obraz od wczoraj. Naszło mnie w łaźniach podczas kąpieli, zaraz po tym, jak od ciebie wyszłam. Raz, ale bardzo wyraźnie. Dziś to były tylko dalekie echa.
Zanim zapytasz — dodała, zzuwając buty i rozsznurowując gorset. — Nie panuję nad tym. Nie wiem też, co to właściwie jest, ale wiem, czym nie jest. To nie są sny, to się wydarza. Pojmujesz?
Pytanie zawisło między nimi na moment, tuż nad kopcącymi płomieniami świec, po czym uleciało ku powale niby modlitwa ze spalonego karteluszka. Morgana nie czekała odpowiedzi w bezruchu. Odbiwszy od biurka, bez ceregieli zaczęła szykować się do wyjścia.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Szary Bazar

Post autor: Dziki Gon » 09 lis 2020, 22:04

Gdy przysiadła na blacie, wampir podniósł się znad mebla, umykając w zacieniony kąt pokoju, dokąd przyzwał go jakiś sprawunek, bądź stwarzany przez niego pretekst. Na przekór półmrokowi oraz zwyczajowej niedostępności otaczających Feretsiego w równych proporcjach, przenikliwość Morgany pozwoliła jej ułowić widok twarzy odchodzącego mężczyzny, a w niej samej coś więcej niż tylko grę świateł. Rysy śledczego jawiły się wyostrzonymi, w sposób, który z niejasnego powodu trudno było jej przypisać wyłącznie postarzającemu makijażowi. Odwracane spojrzenie błysnęło zaś czymś więcej niż przelotną luminescencją akomodujących się oczu. Niby w niszczejącej fasadzie ujawniającej prześwit oryginalnego budulca — wyczytała w nim wyraźne poruszenie.
Nie potrafiła dociec jakiego rodzaju.
Spontaniczna prekognicja — skomentował swym zwyczajowym, pozbawionym śladów głosem, gmerając w tej samej szafce, z której wyciągnął ładny świecznik. — Faktycznie, zdarza się wam. Interesujące.
Wnętrze przeszukiwanego mebla zadzwoniło szkłem, wkrótce po tym w powietrzu rozszedł się intensywny aromat drzewnych perfum. Na tyle intensywny, by cucić nim omdlałe damy. W przeciwieństwie do zapachu — pytanie nie wisiało długo.
Nie. — Feretsi zatrzasnął szufladę, zamarł oświetlony z profilu, wciągając na twarz własną maskę — oblicze fantoma z czarną połówką kruczego skrzydła. — To już się wydarzyło. I nie wróci.
Tym razem niewiele dało wyczytać się ze stwierdzenia i głosu Gaspara. Poza ich dobitnością.
Myślałem — Śledczy odwrócił się, wygładzając na sobie jopulę i powracając do poprzedniego tematu. — O eleganckim cieniu. Dla podkreślenia sylwetki. Potwora nie chciałaby zostać odnaleziona, zwłaszcza że pośród gości, prócz amatorów znajdzie się pewnie kilkoro zawodowców. Potrafiłabyś? I była tak uprzejma?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Szary Bazar

Post autor: Juno » 11 lis 2020, 17:00

Znała go ledwie od dwóch dni, nie było najmniejszego sensu spekulować, co konkretnie było źródłem reakcji wampira na przedstawione przez nią rewelacje. Wiedziała tylko, że musiały obudzić w nim jakieś wspomnienia, najpewniej niezbyt przyjemne, skoro tak dobitnie uciął temat. Gdyby jednak miała stawiać własne pieniądze, opierając się na posiadanych o Faustusie skrawkach informacji, powiedziałaby, że chodziło o sentymenty.
Spontaniczne co? — zapytała przytłumionym głosem, ściągając koszulę przez głowę. — I jakim „wam”? Bądź tak miły i mów jaśniej, jestem tylko prostą dziewczyną z wyzimskiego marginesu.
Pozbywając się również portek, Morgana przystąpiła do wciągania na siebie kreacji wieczorowej. W słabym świetle świec, bez lustra i niczyjej pomocy szło jej średnio na jeża, ale ostatecznie pokonała opór materii. Pozostawało dopasować ją za pomocą haftek, troczków i guziczków. Całego mnóstwa haftek, troczków i guziczków, z którym, o dziwo, w większości poradziła sobie bez problemu.
Sprytnie — rzekła z uznaniem, podchodząc i odwracając się plecami do śledczego. — Mógłbyś? Bo mnie zaraz szlag jasny trafi i krew nagła zaleje.
Odgarnięte z karku włosy ukazały maleńki, kulisty, mieniący się perłową czernią guzik i jeszcze mniejszą pętelkę. Ostatnie, niespolegliwe zapięcie.
Rosły z ciebie okaz — podjęła przerwany wątek, uśmiechając się pod nosem — ale myślę, że sobie poradzę. Jednak dla pewności i stabilności złudzenia musisz pozostawać w zasięgu mojego wzroku.
W istocie nie chodziło Morganie o jakość iluzji czy jej podtrzymywanie, ale o to, by przypadkiem nie skończyć samopas na nieznanym terenie wśród szurniętych indywiduów.
Nie wiem tylko czy to nie koliduje z twoimi planami. Koliduje? — zapytała, po czym jęła krzątać się po izbie.
Splótłszy część włosów z tyłu głowy w warkocz, zwinęła go, upięła i przebiła zakupioną u Duflo szpilą. Następnie do unoszącego się w gabinecie drzewnego aromatu dołożyła własny, kontrastowy, bo rześki i zimny, finiszując znajdujące się w szklanej buteleczce perfumy — dosłownie i wymamrotanym pod nosem przekleństwem. Z kozetki wzięła i nałożyła na twarz maskę, ze sterty swoich rzeczy wygrzebała adamaszkową sakiewkę i wachlarz, a z dzbanka, w którym znajdowało się rozcieńczone z wodą wino — wyjęła bukiecik róż i pourywała im łebki. Pozbawione łodyg pąki wsypała do zdobnego woreczka, po czym spojrzała na Gaspara.
Jestem gotowa. Idziemy?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław