Knajpa „Szczurołap”

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Knajpa „Szczurołap”

Post autor: Dziki Gon » 22 lut 2021, 21:50

Obrazek Poczciwy „Szczurołap” to knajpa położona w zachodniej Czerwonej, o przecznicę od Głównej Arterii wychodzącej od Bramy Głównej. Bodaj jedyna knajpa dzielnicy, która utrzymuje chwiejny konsensus pomiędzy „swoim” lokalem, a miejscem otwartym na przybłędów, powsinogów, „tamtych”, niemiastowych — słowem: przyjezdnych. Przyjezdni, często zahaczający o lokal podczas swojej pierwszej eskapady do miasta, inaczej niż w części lokali dzielnicy, nie są tu z miejsca lżeni i bici, nawet jeżeli nie śmierdzą groszem, a rodzinną wiochą na milę. Na przyjezdnych w „Szczurołapie” zwykło się zarabiać, a w ramach wypracowanej symbiozy pozwala zarabiać również im. Stąd wyjątkowo łatwo pozyszczyć tu najemnego pracownika, robotnika na dniówkę i pozostałych szukających pilnej okazji do zarobku osób, spragnionych piwa w równym stopniu co wielkiego świata. Położony pomiędzy dwoma dużymi lombardami lokal sam też jest poniekąd jednym — w zamian za kawałek miejsca do spania i miskę ciepłej strawy dozwolone jest tu rozliczać się w barterze, co zratowało od głodu i mrozu niejednego przybłędę. Sama karczma jak karczma — trzeszcząca od drewna, od plotek, dosyć ciemna, zagracona i smrodliwa, choć niepozbawiona specyficznego uroku i nieokrzesanej przytulności podkreślanej kołyszącymi się wkoło żelaznymi lampionami. Na lewo od wejścia stoi sklecona z czego popadło klatka szynkwasu, wspólna biesiadną salę meblują beczki i skrzynie w charakterze protez mebli wyściełane psimi skórami i baranim runem. Zasiadają tu lokalni pospołu z przyjezdnymi, zajęci polepszaniem swojego bytu na różne sposoby, od czynnego poszukiwania zajęcia po hazard, szczególnie lubianą tu grę w „wykałaczki”, czyli rzucanie nożami do celu.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Knajpa „Szczurołap”

Post autor: Dziki Gon » 22 paź 2021, 17:30

Dziewczyna nie wyglądała na demona intelektu, a we wrażeniu tym utwierdzał Sorenna fakt, że dała się zbałamucić komuś takiemu jak Nymm. Niemniej, korzystali na tym swego czasu obydwoje, bo zakochana kuchta dokarmiała swego amanta na tyle szczodrze, że i elfowi skapywało co nieco. Czasy te jednak bezpowrotnie minęły, w przeciwieństwie do gniewu wykorzystanej Yary. Brak obecności Nymma, na którym mogłaby się wyładować, powodował, że cała — nieskomplikowana w swej istocie — furia dziewczyny skupiła się na grajku.
Ja ci, kurwa, dam cicho! — rozdarła się, biorąc zamach ścierą. — Jeszcze mię uciszać będzie, psi syn! A masz ty...!
Utytłany ręcznik świsnął w powietrzu, Sorenn poczuł na grzbiecie mokre chlaśnięcie. Nie czekając na więcej, smyrgnął rozwścieczonej dziewczynie pod pachą, odpychając się od jej kościstego biodra i wytrącając ją z równowagi. Zahaczywszy rękawem o wystający z framugi gwóźdź, pośliznął się na czymś mokrym i w akompaniamencie prutego płótna wyrżnął w zajmujący niemal kwartał kuchni tyłek kucharki. Kobieta podskoczyła, wrzeszcząc coś o „zboczeńcach” i „degeneratach”, po czym machnęła chochlą, która jeszcze przed chwilą zanurzona była w garze z parującą zawartością. Najpierw poczuł gorąc na twarzy, a potem pusta już warząchew wylądowała mu na głowie, karku i barkach. Gdy wreszcie zdołał umknąć spod gradu kopyścianych razów, dostrzegł pośród kłębów pary uchylające się drzwi. Natychmiast dał susa w ich kierunku, przewracając obładowanego szczapami drewna chłopa i wypadł na podwórze.
Ograniczona murem przestrzeń zastawiona była przez wóz drabiniasty zaprzężony w szkapę, która śmiało mogłaby robić za rumaka Śmierci. Na koźle miast Śmierci siedział jednak młody chłopak, z wielkim zapałem wydobywający z szybów swego nosa rudę, jakby smarki mogły ogrzać lepiej niźli wiezione przezeń drewno. Na widok zziajanego elfa, który wystrzelił z budynku jak z procy, rozdziawił gębę i zastygł w bezruchu. Kobyła zarżała nerwowo i potrząsnęła łbem. Obsiadające ją muchy częściowo odstąpiły na rzecz skąpanej w gulaszu twarzy Sorenna. Za sobą grajek słyszał krzyki i wrzawę, jaką wywołała jego mała przeprawa przez kuchnię, przed sobą miał gąszcz uliczek Czerwonej Dzielnicy.
Ilość słów: 0

Sorenn
Awatar użytkownika
Posty: 35
Rejestracja: 02 wrz 2021, 13:54
Miano: Sorenn
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Knajpa „Szczurołap”

Post autor: Sorenn » 25 paź 2021, 21:27

Na próżno Sorenn poszukiwał w Yarze sojuszniczki — najwyraźniej jej niechęć do Nymma siłą rozpędu przeniosła się również na Sorenna. A niechęć to zapewne mało powiedziane. Nie dość więc, że nie zechciała mu pomóc, to jeszcze zaatakowała szmatą, a potem jego decyzja o gwałtownym przedzieraniu się przez kuchnię spowodowała szereg dalszych potknięć, bluzgań, tłuczenia warząchwią. Nie było to co prawda nic strasznego, przeżywał już gorsze sponiewierania, niemniej poobijał się, a twarz oblaną miał czymś gorącym, zapewne zupą podobną do tej, jaką wcale niedawno zajadał na koszt nieznajomej, która narobiła tu tyle hałasu. W każdym razie, starał się nie zatrzymywać, o ile nie było to konieczne, a także powstrzymywać się przed chęcią zagarnięcia ze sobą jeszcze jakiejś pajdy chleba, czy innego kawałka pożywienia. Zdziwił się nawet trochę, że udało mu się przewrócić chłopa z drewnem w drzwiach, niemniej stamtąd było już o krok od podwórza. Potem jeszcze krótkie spotkanie z zabiedzonym koniem i jakimś pachołkiem, na których szczerze mówiąc nawet niewiele spojrzał i wreszcie mógł trochę głębiej wciągnąć powietrze w płuca.
Chociaż oczywiście nie zatrzymał się nawet na chwilę, gdyż słyszał doskonale za sobą kuchenny rwetes, z którym nie chciał aktualnie mieć nic wspólnego. W miarę swoich możliwości biegł dalej, starając się szybko skręcić gdzieś w węższą i boczną uliczkę. Najlepiej byłoby oddalić się od “Szczurołapa” na jakiś czas i unikać tego miejsca. Nie miał na razie za dużo możliwości na przemyślenie tego wszystkiego co tam zaszło, natomiast zdecydowanie pewne sprawy były dla niego niezrozumiałe.
*
Po jakimś czasie biegnięcia i kluczenia w uliczkach Czerwonej Dzielnicy, Sorenn przywarł do jednego z zaułków, zagrzebując się ostatecznie w ruinach jakiejś szopy. Nie znał za bardzo tego miejsca, ale potrzebował jakiegoś kawałka terenu, w którym mógłby schować się przed ewentualnym pościgiem - nawet jeżeli wiedział dobrze że osobiście nie zrobił nic złego, co zasługiwałoby na ów pościg. Wyłożył się na plecach jak długi na gołej ziemi i oddychając dość ciężko wpatrywał w prześwitujące między belkami niebo. Ucieczki i gonitwy, szczególnie na dłuższą metę, zdecydowanie nie były jego żywiołem i zapewne tylko dzięki temu, że cokolwiek orientował się w terenie, udało mu się szybko zniknąć ludziom ze “Szczurołapa”. Przejechał dłonią po twarzy, piekącej jeszcze nieco od gorącego wywaru, który tam trafił, a następnie dłoń tę oblizał, wcale nie krzywiąc się. Gdyby nie to, że należało zdecydowanie pozostawać w ukryciu, z lubością oddałby się zagraniu jakiejś względnie pociesznej melodii - udało mu się przecież uniknąć większych kłopotów, ponadto prawie wcale nie oberwał. Muzyka ta, grała więc teraz w jego głowie, a delikatny uśmieszek błąkał się po twarzy.
— Tylko kim była ta niebezpieczna idiotka? — zapytał sam siebie, a wraz z tym jego oblicze przyjęło bardziej zmartwiony wyraz. — To jakaś nieprzystosowana społecznie dziwaczka, pewnie wiedźma. Zamiast mieć jakiś respekt i normalnie odpowiedzieć biednemu Ulikowi, albo przynajmniej w porę reagować na jego zachowanie i jak każda niby porządna kobieta wyjść z karczmy w porę, ta zrobiła z nim takie rzeczy… Ciekawe czy wyżył… — Sorenn przekręcił się na bok, zerkając przez dziurę po sęku na otaczający go teren i zaczął wydłubywać brud z paznokci. — Nie żebym jakoś przepadał za tym idiotą z portu, ale w gruncie rzeczy to przesada by poczciwą istotę, nawet jeżeli to dh’oine, jakaś wiedźma mogła samym spojrzeniem położyć. — pomyślał i na znak zrozpaczenia pokręcił ze zrezygnowaniem głową, zakrywając przy tym dłonią oczy. — Powinni zakazać tej cholernej magii, bo to jest po prostu niebezpieczne. — ciarki przeszły go na samą myśl i wspomnienie ich krótkiego kontaktu. Niby taka poczciwa, jeszcze zupy mu przyniosła, jakże uprzejmie, a tu taka z niej w gruncie rzeczy niebezpieczna bestia. — Ananka, czy jakoś tak? Skąd ja znam to słowo i dlaczego wydaje mi się, że tak właśnie miała na imię? Hm… w każdym razie podarowanej zupie nie zagląda się w zęby, hehe. - pomyślał i przez chwilę pogłaskał po brzuszku.
Zamierzał przeleżeć tu jeszcze jakiś czas, a jeżeli nie działoby się nic podejrzanego i nie było oznak pościgu, wrócić ostrożnie do siedziby. W “Szczurołapie” tak czy inaczej spędził kawał dnia, a na wieczór umówiony był na melinie. Perspektywa uczestniczenia w jakiejś “akcji” niespecjalnie do niego przemawiała, niemniej Nymm podobno już go zgłosił, więc niespecjalnie mógł się wycofać.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław