Biuro Prywatnej Inwigilacji

Obrazek

Zabytkowe kamieniczki, budynki stawiane na oryginalnych elfich fundamentach, szerokie, brukowane aleje. Stare Miasto to jedna z najbardziej prestiżowych części Novigradu. Oczywiście, nie jest pozbawiona cieni.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 25 gru 2018, 23:52

Obrazek W przytulonym do Passiflory ciągu kamienic – zepchniętym nieco w głąb zapuszczonego podwórca, jakby kurtuazyjnie puszczał burdel przodem – mieści się Biuro Prywatnej Inwigilacji. A przynajmniej tak głosił wiszący do niedawna przy odrapanych z niebieskiej farby drzwiach szyld. Teraz wisi tam latarnia. Wbrew pozorom i na przekór bliskiemu sąsiedztwu – wcale nie czerwona. Wąska fasada skrywa dwupiętrowe wnętrze, którego okna wychodzą na rzeczony podwórzec oraz na tyły kamienic i zamtuza, odgrodzone od równoległej do nich ulicy kamiennym murem. Ów mur jest jednocześnie częstą sceną kociej miłości, której muzyka nie pozwala lokatorom spać, kusząc ich i mamiąc, by skorzystali z nocy w należyty sposób. Złośliwi mówią, że kurtyzany celowo przywabiają bezdomne koty, lecz najprawdopodobniej robią to na pohybel okolicznej populacji szczurów sami mieszkańcy. Cóż, coś za coś.

Przekraczając próg rzekomego Biura, wchodzi się do pomieszczenia, które wyglądem przypomina sklep, bo i pewnie niegdyś nim było. Zaraz po lewej, pod oknami stoi stół z kagankiem i przyborami do pisania oraz kilka krzeseł; na przeciwległej ścianie zaś mieści się kontuar, któremu bliżej obecnie do miana zwykłego pierdolnika. Za nim piętrzą się tylko w części zagospodarowane regały, jakby zabrakło towaru do ekspozycji. Za regałami i drewnianym przepierzeniem, gdzie kiedyś znajdował się składzik, teraz jest kąt kuchenny. Na prawo od drzwi wejściowych stoi przy ścianie niski stolik, a tuż obok sofka, z której podziwiać można pnące się ku górze wąskie schody, prowadzące na pokoje prywatne. A właściwie jeden – duży. Wciąż jednak prywatny.

Izba na piętrze zajmuje cały, analogiczny do parteru metraż, mieszczący między innymi: ogromne łóżko, szafę, komodę z przyborami toaletowymi, balię osłonięta parawanem, sekretarzyk, kilka półek i zydli oraz wyświechtany, wielki fotel, przy którym pełni straż okrągły stolik z kagankiem. Ścianę szczytową od strony wychodzącej na tyły wieńczy sporych rozmiarów rozetowe okno; od frontu zaś zwykłe, prostokątne, podobne do tych, które wstawiono na parterze. Sypialnia tonie w miękkich tkaninach, bibelotach oraz typowo kobiecych akcesoriach, porozrzucanych po całym pomieszczeniu, jakby nikt prócz właścicielki tam nie bywał. I prawdopodobnie tak jest w istocie, albowiem drzwi do pokoju na piętrze są zawsze zamknięte na klucz.
Ostatnio zmieniony 23 sty 2020, 8:51 przez Juno, łącznie zmieniany 3 razy. Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 18 sty 2020, 22:48

Z pewnością jesteś ekspertem w tej dziedzinie — odgryzła się Axelowi na jego teorię o zboczeniach. Osadzona w miejscu nie szarpała się jednak, nie próbowała wyrywać ani ciskać. Sytuacja i bez tego była napięta jak baranie jaja. Poziom jej absurdalności natomiast przyprawił Morganę o raczkującą migrenę, choć nie zdążyła upić nawet łyka ze stojącej na stole butelki pełnej siarczynów.
Spojrzała na Feretsiego, próbując wyczytać coś z jego twarzy, lecz poza cieniami i zmęczeniem nie zobaczyła w niej absolutnie nic, a już najmniej powodu, dla którego przylazł tu i wtrącał się w niedotyczące go — jak trafnie zauważył Zethar — sprawy, komplikując je tym samym jeszcze bardziej. Aż do momentu, w którym Feretsi zaoferował, że „odkupi” Morganę, ta w ogóle nie rozpatrywała całego zajścia w ramach porwania. Zatkało ją, gdy krasnolud podjął negocjacje. Jeszcze bardziej i niemniej niż samego Zethara — gdy Gaspar rzucił mu drogocenną błyskotkę. Inwigilatorka nie znała się na minerałach, kruszcach i tym podobnych, lecz nie musiała — wystarczyła jej reakcja dawnego komilitona. Razem z Axelem nachyliła się, by zobaczyć, o co tyle zamieszania.
Widok pierścienia przypomniał jej nie tak dawną scenę z mieszkania śledczego, gdy ten wygrzebywał coś z głębi szuflady, która nieomal spadła mu wówczas na nogi. Coś małego, czego nie dostrzegła, a co równie dobrze mogło być ściskanym teraz przez krasnoluda kawałkiem sztuki złotniczej. Dziwne, przeleciało kobiecie przez myśl. Wspomnienie nie miało teraz znaczenia. Wepchnęło się na tapetę zupełnie nieproszone.
Mavelle zerknęła kontrolnie na śledczego spomiędzy opadających jej na oczy kosmyków. Wyglądał, jakby faktycznie gotów był oddać im małą fortunę w zamian za... Za co?, zastanowiła się, gubiąc w domysłach. Znowu niemądre sentymenty? Gdy więc karzeł zadał kardynalne pytanie, Morgana sama, bynajmniej urażona, zdziwiła się szczerze i niepomiernie, dochodząc do wniosku, że jeśli iście o sentymenta szło, to Feretsi jest najbardziej sentymentalnym człowiekiem, jakiego ta ziemia nosiła. Nie zamierzała jednak perswadować mu czegokolwiek, w końcu nie jej sprawą było, na co dorosły chłop wydaje swoje pieniądze.
Piszę się — zapewniła Morgana, nie dając rozsiąść się niedopowiedzeniom po kątach izby. — Szukanie Nevana jest wszak na samym końcu listy rzeczy, które chciałabym robić, tuż za umieraniem w męczarniach. Ale skoro już taki intratny biznes żeście tu ukręcili, to może w ramach obopólnego zadowolenia z transakcji zdradzisz mi, Zet, na cholerę Słodkiej Zimny? Sam powiedziałeś, że nie w smak wam pchać mu się pod rękę, tedy rozumiem, że nie wasz był to pomysł, by jego i mnie przy okazji szukać, tylko jej. Do tego zapłaciła, czyli nie działacie razem... — Mavelle przyjrzała się krasnoludowi badawczo, ciekawa jego reakcji, czy w ogóle jakaś będzie. — Dokąd mieliście mnie dostarczyć? Pytam z czystej ciekawości. I żeby wiedzieć gdzie nie jechać na wywczas.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 19 sty 2020, 17:38

Axel przytyk zignorował lub zwyczajnie nie dosłyszał. Feretsi z kolei ignorował Morganę. Krótkie chwile uwagi i świadomości powagi sytuacji poświęcał wyłącznie krasnoludowi, z którym, jak podpowiadało Morganie przeczucie, miałby kilka wspólnych tematów poza interesami.
Zet, obrócony półprofilem do Morgany wyszczerzył zaśniedziałe zęby w szerokim uśmiechu na jej zapewnienie. Inwigilatorka odniosła również wrażenie, że było w tym uśmiechu także coś z ulgi.
Fajno. W ramach obopólnego zadowolenia z transakcji ani myślę zdradzać cokolwiek przed jej sfinalizowaniem — Nadal czujny, choć nie tak spięty jak dotychczas, krasnolud obrócił się bokiem, tak by mieć na oku wszystkich zebranych. W pierwszej kolejności — Morganę, na którą obejrzał się lekko zamyślony i całkiem poważny. — Na twoim miejscu dałbym nogę z miasta albo zaszyłbym się w nim głębiej. Wystrzegając wieszania szyldów z własnym imieniem i nazwiskiem.
No! — Karzeł klepnął się dłonią w udo, wracając do prywatnego śledczego. — Ale względem wykupnego, które twój przyjaciel czy gach tak szczodrze nam zaoferował wraz z zaliczką. Liczę, że zechciałby nas w końcu zaprowadzić do onej skrytki, cobyśmy mieli jasność i mogli zdecydować, czy rozejdziemy się w pokoju, każde w swoją stronę, czy z układu nici. Najsampierw jednak…
Karzeł pogrzebał w przepastnej kieszeni fartucha i odwinąwszy je ze zmiętego płótna, wyciągnął na światło dzienne kolejne małe i okrągłe coś, przypominające nieco tandetne znicze, którymi handlowano na Przedmieściach. Ale żaden z tandetnych zniczy, które zdarzało jej się tam widywać, nie posiadał szczelnie zalakowanej, zwężanej jak w butelce szyjki okręcanej kawałkiem żyłki. I nikt, nawet najbardziej świętobliwy z wiernych nie miał w zwyczaju obchodzić się z masowo produkowanymi dewocjonaliami z równym namaszczeniem, co Zethar z tym małym pojemniczkiem. Rozwijając żyłkę i okręcając sobie jej wokół lewej pięści, szedł w kierunku Feretsiego, by zatrzymać tuż przed nim i podnieść mu przedmiot do oczu. Feretsi, rzecz jasna, nie poruszył się.
Wiesz co to? — zapytał krasnolud, patrząc w górę, prosto w nieogoloną twarz człowieka.
Skalny olej, kalafonia, wapno i jakiś utleniacz. Obstawiam saletrę.
Dobry jest — przyznał, ponownie błyskając zębami w uśmiechu po krótkiej chwili zaskoczenia połączonej z opuszczeniem petardy. — Zgadza się, Gaspar. To jedna z popularnych mieszanek. Jeśli ma się dobre oko, można je rozpoznać po charakterystycznej budowie skorupy, tak chwacko jak ty. Ale musisz wiedzieć, że ja dodatkowo wzbogaciłem sobie ten granacik. Sekretną ingrediencją jest miłość, ale i kilka innych składników, które pozwolę sobie zachować w zawodowej sekrecji. Musisz wiedzieć, że nieznacznie zmieniają sposób działania…
Zniecierpliwiony Axel ziewnął i zachrząkał znacząco. Widać nie był to jego pierwszy wykład w towarzystwie krasnoluda, który z miejsca pojął aluzję i począł się streszczać.
Mówiąc krótko, na pewno domyślasz się, że kiedy żyłka napręży się dość mocno, bo na przykład spróbujesz się oddalić, odrzucić albo upuścić pocisk, zapłoniesz pięknie niby choinka na Yule. Albo kukła Falki na Saovine. Pojmujesz?
Słuchając opisu substancji i wdzięcznych porównań, jeszcze nie Feretsi, ale pewne wspomnienie zapłonęło w głowie Morgany. Raz w życiu, jeszcze u Lelków zdarzyło jej się świadkować działaniu mieszanki, o której opowiadał właśnie Zethar. Tej lub bardzo do niej podobnej, użytej na kolasce. Inwigilatorka bardzo dobrze pamiętała krzyki woźnicy. I to, że z kolaski ostał się wyłącznie dyszel. Chyba dlatego, że był żelazny.
Co do słowa.
Fajno. To teraz wsadź to sobie w kieszeń, bardzo powoli i ostrożnie. A potem jeszcze ostrożniej dopchaj tą szmatą.
Feretsi spełnił prośbę krasnoluda, podającego mu petardę na rozwiniętej żyłce, której drugi koniec wciąż miał owinięty wokół dłoni. Zaraz potem wzmiankowaną szmatę. W powietrzu rozniosła się ostra woń świeżego alkoholu.
Ręce trzymaj za plecami, tak żebym widział. I nie oddalaj ani na piędź, jeśli miłe ci wszystko, co masz, może oprócz zębów. Bo w razie jak mnie nie posłuchasz, zostaną po tobie tylko one.
Feretsi przytaknął krasnoludowi w milczeniu, bez oporu poddając się podobnemu traktowaniu. Splatając dłonie w nadgarstkach za plecami, stojący w lekkim i rozchwianym rozkroku przed krasnoludem, w swojej wymiętej koszuli i skrzącym na twarzy kilkudniowym zarostem wyglądał jak ktoś, kogo niedawno wyciągnięto z pudła.
To teraz — podjął krasnolud, głośno, aby być słyszanym. — Pójdziemy sobie wszyscy na spacer. Powolutku i w parach, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Gaspar na przodku, ja kawałek za nim. Axel i Morgana w ariergardzie. — Krasnolud wskazywał ruchami głowy każde z wymienionych. Przy ostatniej zatrzymał się jednak na dłużej. — Wiem, że rozsądna z ciebie babka, ale przypomnę się i tak — zwrócisz na nas uwagę, spróbujesz ucieczki, zaswędzi mnie rozum… — Zet uniósł z wolna obwiązaną cienką żyłką dłoń, dając do zrozumienia co ma na myśli. — Wracamy do naszego pierwszego planu. Axel będzie też strzelał, jeśli zajdzie potrzeba. Ufam, że nie zajdzie. Zależy nam na uczciwej wymianie. Nie ma między nami nijakiej złości, prawda? Gaspar? Morganka?
A tak właściwie — odezwał się milczący do tej pory Axel, uprzedzając odpowiedź kobiety. — Do dokąd się udajemy?
Na Nowe. — odkaszlnął Feretsi, przezwyciężając suchość gardła. — Okolice tamtejszej kaplicy głównej.
Daleko.
Daleko. Ale miejsce spokojne.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 19 sty 2020, 20:00

Mimo że niejednemu psu na imię Burek, a nazwisko kupiła sobie całkiem niedawno, Zethar miał słuszność — epatowanie personaliami na szyldach i ogłoszeniach było pomysłem co najmniej poronionym w jej sytuacji. Choć wciąż żywa, stosunkowo zdrowa i płonąca co najwyżej z niecierpliwości, by trwający pod jej dachem cyrk odjechał i zostawił ją w spokoju, Morgana Mavelle była spalona w Novigradzie.
Szkoda, dobrze się tu mieszkało, pomyślała, beznamiętnie przyglądając się montowanej w kieszeni Gaspara bombie. Nie potrafiła wykrzesać z siebie poczucia winy ani wdzięczności wobec śledczego. To pierwsze byłoby nieuzasadnione, wszak o nic go nie prosiła; drugie zaś — przedwczesne. Morgana w nosie miała dobre intencje, póki te nie stały się ciałem. A nie dało się zaprzeczyć, że wciąż mogli skończyć jako ta kolaska, która tak malowniczo wybuchła jej we wspomnieniach.
Po chwili wzrok inwigilatorki przesunął się w górę, aż ku powale. Zapatrzona w podtrzymujące strop belki, z których zwieszały się girlandy pajęczyn, ze smutną miną i okalającymi bladą twarz włosami wyglądała jak madonna czekająca na wniebowstąpienie. Albo chociaż jakiś głos z niebios. Miast z niebios jednak, głos ozwał się z piekieł. Morgana wróciła uwagą do krasnoluda i całej reszty.
Nie ma — powiedziała, zerkając przelotnie na Feretsiego, jakby chciała dać do zrozumienia, że mówi tylko za siebie. — Biznes jest biznes. Ale, na bogów, miejże sumienie, Zethar, i pozwól mi się napić, skoro już muszę iść z nim w parze taki kawał drogi.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 22 sty 2020, 22:14

Zethar, który w międzyczasie oczekiwania na odpowiedź, sam zamyślił się i odpłynął, zagapiwszy na spoczywający mu na otwartej dłoni pierścień, na słowa kobiety otrząsnął się nagle, zaciskając wokół błyskotki grube paluchy w rękawicach pozbawionych ich czubków. Unosząc głowę, popatrzył na nią spod lekko uniesionych brwi i z malującym się w oczach pod nimi powątpiewaniem.
Oj Morganka, Morganka. Ty chyba masz poważny problem z alkoholem. Albo Axelem — Pozezował na kompana, zdającego się nie przejmować uczynioną uwagę pod jego adresem i zgoła niczym poza pomysłem opuszczenia biura-mieszkania inwigilatorki. — Żadnemu szczególnie się nie dziwię, ale to wykluczone. Strzymasz, to nie będzie wcale długo. No! — Skwitował na zakończenie, trzepiąc się dłonią o udo. — Kompania wymarsz! Panie Gaspar, prosimy na szpicę i powiedźcie nas kędy trza. Ufam, że nie nadużyjecie naszego zaufania.
Feretsi obrócił się profilem, oglądając się za siebie samym tylko skrętem szyi. Nie wypowiadając przy tym ani słowa, bo słowa krasnoluda nie były pytaniem. Trzymając ręce za plecami, przeszedł się do drzwi.
Są zamknięte — wychrypiał, zatrzymując się bez odwracania przed wejściem.
Mądrze. Roztropnie — pochwalił ostrożność inwigilatorki stąpający ostrożnie i w ślad za Feretsim krasnolud, kiwając głową i rudym brodziskiem. Biorąc pod uwagę liczbę obecnych w jej mieszkaniu nieproszonych gości — chyba nieco na wyrost.
Pokażcie — zaoferował się Axel.
Gdzie, nie trzeba. Wydaj no mi klucze, Morganka — polecił, cofając się o krok i wyciągając do niej wolną rękę, od której dzielił ją dystans jej własnego wyciągniętego ramienia. Stojący za jej plecami Axel czując zapowiadające się szperanie po kieszeniach, zawisnął nad nią jak zmora egzystencji. — Wstyd się przyznać, ale mnie samemu nigdy nie udało mi się przyuczyć do ślusarstwa. Jak kiedyś napchałem wujowi gówna do zamka, to tak mnie sprał, że odechciało mi się imać nawet kłódek. A szkoda, miałbym fach w ręku. Robota na wyczucie, jak moja obecna, z tym że jak coś pójdzie nie tak to najwyżej zamek do wymiany albo włazić oknem. A nie wiać z miasta, zanim skończą gasić pożar rozprzestrzeniający się na cały kwadrant. Ej, stare dzieje… — bajdurzył Zet w oczekiwaniu na Morganę, a w którym spotkanie z tą ostatnią po latach, widno odkryło nowe pokłady nostalgii.
To łatwiejsze niż myślisz, Zet. Zwłaszcza przy jednokierunkowych, takich do pięciu rygli.
Mówisz, Axl? A co powiesz na Novigrad? Faktycznie co drugie drzwi mają tu czarodziejski zamek?
W porywach co trzecie. Ale w większości to szmelc, proste gusła. Czasem idzie obejść łatwiej niż zwykły.
Ha! Jak niby?
Była kiedyś głośna sprawa tych na pamięć dotykową. Wiesz, dostrojone do właściciela. Miały nieprzemyślaną wadę fabryczną.
No?
Czasem wystarczał sam palec.
Hm?
Nawet wystygnięty.
A. Aha.
Wciąż odwrócony Gaspar czekał cierpliwie, pochyliwszy się i przyciskając czoło do powierzchni zamkniętych drzwi.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 27 sty 2020, 22:49

Przyganiał kocioł garnkowi — mruknęła Morgana, przypominając sobie możliwości przelewowe krasnoluda. Zawsze dziwiło ją, że przy takim stężeniu alkoholu we krwi Zethar wciąż broczył na czerwono.
Ale przecież drzwi... — zaczęła, a skończył za nią Feretsi. Dowodząc tym samym, że mimo nader częstych przygód z substancjami odurzającymi nie był ślepy i potrafił dodać dwa do dwóch. Wszak podstawione przez Morganę krzesło wciąż blokowało klamkę.
Zbędnie — dodała z przekąsem, podsumowując absurdalną w zaistniałych okolicznościach pochwałę ostrożności wygłoszoną przez Zeta. Skosiła zaraz na wyrywnego amatora grzebania w cudzych zamkach, mordując go chwilę wzrokiem, a później znowu na krasnoluda — cokolwiek zbulwersowana tak jawnym rządzeniem się w jej własnym, prywatnym i osobistym mieszkaniu. Miała ochotę wysłać dawnego komilitona na drzewo, ale po chwili wewnętrznego zżymania się dała sobie spokój ze świętym oburzeniem i po prostu sięgnęła do kaletki u pasa.
Zamierzasz wejść mi na plecy czy do sakiewki? — sarknęła na Axela, nieruchomiejąc. — Odsuńże się, bo czuję twój oddech na karku, a mniej jeszcze od zeszłorocznego śniegu interesuje mnie co jadłeś wczoraj na kolację. Myślisz, że co stąd wyciągnę? Bombę? Mamy już jedną, wystarczy.
Podczas gdy Morgana gmerała w kaletce, Zetowi zebrało się na wspominki, Axelowi na przechwałki, a Gasparowi chyba na wymioty. Inwigilatorka spojrzała na swego niedoszłego wybawcę z pewną dozą niepokoju.
Zabierzcie krzesło — powiedziała, znalazłszy klucz. — Sama otworzę. Zamek jest leciwy i wyhuśtany, trzeba wiedzieć jak. Tak będzie szybciej — zapewniła, widząc wahanie na twarzach nieproszonych gości. — Przecież nie ucieknę. Szkoda gacha — dodała, uśmiechając się zimno do dryblasa.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 02 lut 2020, 18:04

To pierwsze jeszcze bym rozważył — odparł spokojnie Axel, nieporuszony i niespeszony sarknięciem i ogólną idiosynkrazją, którą od jakiegoś czasu adresowała mu inwigilatorka. — Ale zdaje się, że wasze świeżo zawarte porozumienie wykluczy okazję do lepszego poznania się. Bywa.
Zet pokręcił głową zażenowany, jednak nie na tyle, by spuścić przynajmniej jedno oko z Morgany sięgającej do paska.
Dobra, idź — zezwolił karzeł, potaknięciem uspokajając ruszającego za nią jak cień Axela, przytulając się do zwężenia korytarza i puszczając ją przodem, do drzwi.
Jej niedoszły wybawca, ze szczególną emfazą na „niedoszły”, zdążył się wyprostować i ostrożnie odsunąć krzesło blokujące klamkę pod pobliski stolik.
Bez głupstw — chrypnął cicho, ustępując jej miejsca przy zamku, cofając się bez odwracania. — Panuję nad sytuacją.
Z posłanego jej przelotnego spojrzenia jasnobrązowych oczu śledczego na moment zniknęło całe dotychczasowe zmęczenie, zastąpione niemym, lecz wyraźnym potwierdzeniem.
Żwawiej, żwawiej — poganiał nagle zniecierpliwiony pirotechnik z zawodu a piroman z upodobania, skracając niewidzialną w półmroku korytarza żyłkę i zbliżając się do towarzystwa stojącego przy drzwiach. — Nas ma tu już dawno nie być.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 03 lut 2020, 22:14

„Bogom niech będą dzięki”, pomyślała tylko, darując sobie dalsze utarczki słowne z dryblasem. „I sentymentom. Czy co tam panem kieruje, panie Feretsi”. Niepoczuwająca się do wdzięczności wobec śledczego Morgana uznała, że o cokolwiek mu szło, nie mogło być w końcowym rozrachunku gorsze od długoterminowego towarzystwa Axela, a owa myśl wezbrała w niej naraz przypływem cieplejszych uczuć dla Gaspara, niezmąconych chwilowo podszeptami rozsądku i całym wachlarzem, skądinąd całkiem zasadnych, wątpliwości.
Uzbrojona w klucz i błogosławieństwo krasnoluda podeszła spokojnie do drzwi i stanęła tuż obok Feretsiego. Odpowiedziała mu spojrzeniem, w którym powątpiewanie walczyło z nadzieją na zakończenie tego dnia w sposób, na jaki liczyła, to jest: we własnym łóżku, zjadłszy uprzednio kolację i wychlawszy calutką butelkę cienkusza, który urastał teraz w jej wyobrażeniach do najprzedniejszych win z Toussaint. Nie żeby kiedyś jakieś piła, ale coś tak kurewsko drogiego musiało być chyba dobre. W każdym razie lepsze od tego, na co zwykle mogła pozwolić sobie Morgana.
Jak się człowiek śpieszy — pouczyła pirotechnika inwigilatorka, grzebiąc kluczem w zamku — to się diabeł cieszy. I ślepi się rodzą, Zet. Pamiętaj o tym przy pochędóżce.
Kobieta wyprostowała się po chwili i nacisnęła klamkę, lekko uchylając drzwi. Do wnętrza wdarł się podmuch wiatru, niosąc ze sobą zapach późnej wiosny i rynsztoku, co budziło mocno ambiwalentne odczucia względem planowanej przechadzki. Skupiając się jednak na pozytywach — zapowiadał się ciepły wieczór, toteż Morgana odpuściła sobie próby odławiania spoczywającego na podłodze płaszcza i gestem dłoni wskazała wyjście, spoglądając na duet roku.
Panowie przodem — rzekła, uśmiechając się kwaśno, pomna orszakowych ustaleń i cierpiąca z ich powodu katusze na samą myśl, o realizacji nie wspominając. — Pani zna swoje miejsce.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 10 lut 2020, 19:14

Klucz szczęknął w drzwiach, a Zet zaśmiał się serdecznie na przaśną poradę, trzęsąc brodą i piwnym brzuszyskiem.
Bez obaw, Morganka. Z babą jak z bombą. Lubię ostrożnie. Tak, żeby móc się trochę podelektować.
Uchylone drzwi ustąpiły, wpuszczając do środka podmuch, w którym wiosenne powietrze mieszało się ze zbliżającym nierychliwie wieczorem, sygnalizowanym nade wszystko dźwiękami zabawy rozkręcającej się w pobliskim burdelu.
Feretsi podziękowawszy jej skinieniem i ostatnim ulotnym, upewniającym się spojrzeniem, żwawo jak odurzony somnambulik i ostrożnie jak gach nad ranem, wybył na zewnątrz. Zaraz za nim, podreptał kaczkowato Zethar, utrzymując bardzo przemyślaną odległość będącą konsensusem pomiędzy zachowawczością na ewentualność zerwania żyłki przez osoby trzecie, a znalezieniu się w zasięgu ewentualnego zapłonu.
Jestem staroświecki — stwierdził jej wysoki ulubieniec, dopinając poły płaszcza i poprawiając osłaniający gabriela rękaw. Uśmiechnąwszy się nieładnie zaprosił inwigilatorkę do wyjścia, puścił przodem, trzymając się blisko lecz szczęśliwie nie nadeptując pięt.
Ustąpię pani miejsca w szeregu. Postaram się nie dyszeć w kark. Ale w razie, gdyby pani zechciała się głupio narazić, a nas przy okazji, przestrzelę jej go bez zawahania. Czuj się uprzedzona, Morganka — zakończył, nie bez złośliwości, przedrzeźniając zdrobnianie jej miana na zetharową modłę. I dowodząc, że kiedy zechce, również potrafi odwzajemniać antypatię.
Kiedy już znaleźli się na zewnątrz, zorientowała się, że wieczór faktycznie zapowiadał się na ciepły. W tej chwili była to jedyna rzecz, która mogła nastrajać ją optymistycznie na niedaleką przyszłość.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław