Biuro Prywatnej Inwigilacji

Obrazek

Zabytkowe kamieniczki, budynki stawiane na oryginalnych elfich fundamentach, szerokie, brukowane aleje. Stare Miasto to jedna z najbardziej prestiżowych części Novigradu. Oczywiście, nie jest pozbawiona cieni.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 25 gru 2018, 23:52

Obrazek W przytulonym do Passiflory ciągu kamienic – zepchniętym nieco w głąb zapuszczonego podwórca, jakby kurtuazyjnie puszczał burdel przodem – mieści się Biuro Prywatnej Inwigilacji. A przynajmniej tak głosił wiszący do niedawna przy odrapanych z niebieskiej farby drzwiach szyld. Teraz wisi tam latarnia. Wbrew pozorom i na przekór bliskiemu sąsiedztwu – wcale nie czerwona. Wąska fasada skrywa dwupiętrowe wnętrze, którego okna wychodzą na rzeczony podwórzec oraz na tyły kamienic i zamtuza, odgrodzone od równoległej do nich ulicy kamiennym murem. Ów mur jest jednocześnie częstą sceną kociej miłości, której muzyka nie pozwala lokatorom spać, kusząc ich i mamiąc, by skorzystali z nocy w należyty sposób. Złośliwi mówią, że kurtyzany celowo przywabiają bezdomne koty, lecz najprawdopodobniej robią to na pohybel okolicznej populacji szczurów sami mieszkańcy. Cóż, coś za coś.

Przekraczając próg rzekomego Biura, wchodzi się do pomieszczenia, które wyglądem przypomina sklep, bo i pewnie niegdyś nim było. Zaraz po lewej, pod oknami stoi stół z kagankiem i przyborami do pisania oraz kilka krzeseł; na przeciwległej ścianie zaś mieści się kontuar, któremu bliżej obecnie do miana zwykłego pierdolnika. Za nim piętrzą się tylko w części zagospodarowane regały, jakby zabrakło towaru do ekspozycji. Za regałami i drewnianym przepierzeniem, gdzie kiedyś znajdował się składzik, teraz jest kąt kuchenny. Na prawo od drzwi wejściowych stoi przy ścianie niski stolik, a tuż obok sofka, z której podziwiać można pnące się ku górze wąskie schody, prowadzące na pokoje prywatne. A właściwie jeden – duży. Wciąż jednak prywatny.

Izba na piętrze zajmuje cały, analogiczny do parteru metraż, mieszczący między innymi: ogromne łóżko, szafę, komodę z przyborami toaletowymi, balię osłonięta parawanem, sekretarzyk, kilka półek i zydli oraz wyświechtany, wielki fotel, przy którym pełni straż okrągły stolik z kagankiem. Ścianę szczytową od strony wychodzącej na tyły wieńczy sporych rozmiarów rozetowe okno; od frontu zaś zwykłe, prostokątne, podobne do tych, które wstawiono na parterze. Sypialnia tonie w miękkich tkaninach, bibelotach oraz typowo kobiecych akcesoriach, porozrzucanych po całym pomieszczeniu, jakby nikt prócz właścicielki tam nie bywał. I prawdopodobnie tak jest w istocie, albowiem drzwi do pokoju na piętrze są zawsze zamknięte na klucz.
Ostatnio zmieniony 23 sty 2020, 8:51 przez Juno, łącznie zmieniany 3 razy. Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 15 gru 2019, 18:09

Upatrzona przez młodzieńca maska była wyobrażonym w słonecznej tarczy złotym obliczem, okolonym przez aureolę na przemian godzących szpicem, na przemian falujących promieni. Wykonana solidnie i z artyzmem, nawet jeśli sam wzór — zwłaszcza od czasu powojennego zacieśnienia relacji Wolnego Miasta z Cesarstwem — był jednym z tych mniej oryginalnych. Być może był taki również sam wybór nieznajomego — przykrywanie jednego promienistego oblicza drugim dowodziło albo braku wyobraźni i polotu, albo niezgorszego wyczucia ironii.
Zapamiętawszy wszystko co chciała, Morgana ulotniła się z Bazaru na Starówkę, unikając tłocznych ulic oraz świątyń, które trwożliwie schodziły jej z drogi kiedy nadchodziła szukać prawdy zgoła gdzie indziej i w zgodzie z pewną starą sentencją.
Z butelką młodego wina oraz czymś na przegryzienie, stanęła przed frontem, z którego tablicy wyzierała na nią jej własna godność. Przechodząc przez skopane drzwiczki, weszła do środka, w znajome i swojskie podsienia, depcząc po zaściełającej podłogę korespondencji, która czekała na nią stęskniona po drugiej stronie progu. Wnętrze mieszkania zastała całym, może tylko nieco zimniejszym od czasu jej ostatniej wizyty. Wieczory zdarzały się ciepłe, noce nadal chłodniejsze. Niedokarmione przed dwa ostatnie palenisko zdążyło wystygnąć jak zapał ochotnika po pierwszym dniu w wojsku. Delikatna bryza przeciągu wchodząca razem z Morganą do środka, przypomniała jej o tym.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 16 gru 2019, 23:20

Objuczona zakupami i cokolwiek zasapana, inwigilatorka wtarabaniła się do środka pozbawionym gracji krokiem kobiety samotnie prowadzącej gospodarstwo domowe. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi kopniakiem (ona wszak mogła, bo „co wojewodzie, to nie tobie smrodzie”), z ulgą odłożyła sprawunki na stół, a płaszcz rzuciła na oparcie krzesła. Dopiero gdy hulający po izbie chłód odnalazł drogę do rozgrzanej pod koszulą skóry Morgany, zrozumiała swój błąd. Nie zamierzała jednak dźwigać na grzbiecie ciężkiego aksamitu ani chwili dłużej, a poza tym byle jak ciśnięte palto właśnie osunęło się smętnie na zakurzoną podłogę, co inwigilatorka uznała za znak, że i ono miało już dosyć na dzisiaj.
Wzdrygnąwszy się zatem tylko, Mavelle potarła dłońmi ramiona i rozejrzała dookoła, jakby szukając motywacji do podjęcia jakichkolwiek — poza przyjęciem pozycji horyzontalnej pod ciepłą pierzyną — działań. Jej wzrok padł na walającą się pod drzwiami korespondencję, którą zgarnęła natychmiast bez przeglądania i rzuciła na stół, gdzieś pomiędzy pakunek z maską a przybory do pisania. Zamierzała przejrzeć ją przy kolacji. Tymczasem zamknęła drzwi wejściowe na klucz, a po chwili namysłu podstawiła pod nie również krzesło.
Strzeżonego bożątko strzeże — mruknęła, uśmiechając się półgębkiem, ukontentowana własną zapobiegliwością. Otrzepując dłonie jak po dobrze wykonanej robocie, Morgana obeszła parter, sprawdzając czy tylne drzwi również zamknięte są na cztery spusty, a ze schowka pod schodami wytargała kilka polan i nakarmiła nimi wygłodzone palenisko.
Podczas gdy izba z wolna wracała do siebie nasiąkając ciepłem, inwigilatorka ukryła zdobyczne bogactwa pod obluzowaną klepką w kącie kuchni, zasłaniając ją jeszcze workami po kartoflach i zdezelowanymi skrzynkami. We własnej kaletce zostawiła raptem trzy korony, na drobne wydatki. Z doświadczenia wiedziała, że noszenie przy sobie większych sum, to raczej kiepski pomysł. Zwłaszcza w Novigradzie.
Zgarnąwszy z kuchni z lekka pomarszczone już jabłko i resztkę orzechów, które przyniósł jej (razem ze szczapami) mały parobek z Passiflory nie dalej jak tydzień temu, wróciła do stołu i rozsiadła się w krześle pod ścianą. Poskubując chleb, zaczęła przeglądać listy.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 19 gru 2019, 23:40

Kopnięte drzwi zatrzasnęły się za kobietą, wyswobodzony płaszcz spłynął na oparcie i podłogę, wzbijając przy tym mgiełkę rozproszonego kurzu. Korespondencja pofrunęła na stół, siłą pędu i ślizgu rozkładając na blacie nieregularnym wachlarzem kopert i sztywnych świstków. Zamek szczęknął w drzwiach, krótko stuknęło o ich powierzchnię oparcie tarasującego je krzesła.
Twierdza świętego i zasłużonego spokoju była gotowa powstrzymywać ataki ewentualnych oblegających do samego Tedd Deireadh. A przynajmniej do kolacji.
Przynajmniej tak jej się z początku zdawało. Do momentu, w którym zdecydowała się na sprawdzenie tylnych drzwi, których tylko jeden spust okazał się zamknięty, a wszystkie pozostałe nosiły ślady niedawnego otwierania jakimś narzędziem użytym niezgodnie z przeznaczeniem.
Co stało się potem, nie przewidziała we śnie, ani na jawie. Uprzedził ją instynkt — dziwne dziecko obydwu tych światów. Nie zdążyła wytargać polan i rzucić ich na pożarcie płomieniom. Nie udało jej się ukryć zdobycznych bogactw pod klepką w kącie, zabrakło czasu zgarnąć pomarszczone jabłko i resztkę orzechów od parobka z Passiflory. Krzesło pod ścianą i korespondencja na stole tęskniły nietknięte i nieporuszone.
Gdy zaskrzypiała podłoga za jej plecami, zdążyła się odwrócić i pomyśleć, że skądś zna podkreślone długimi ciemnymi pasami dookolnego makijażu wejrzenie lecącego w jej stronę demona o smukłym (kobiecym?), z grubsza ludzkim kształcie, który wyskoczywszy właśnie zza regału przy kontuarze, przepoczwarzał się w locie z ciemnej, porzucającej okrywającą ramiona opończę smugi w szary rozmaz, nieskrępowany niczym prócz obcisłego kostiumu w kolorze wyblakłej bieli, błyskającym krótko ostrością dzierżoną w lewej dłoni.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 20 gru 2019, 23:17

Gdy dostrzegła uszkodzone zamki, a mózg przełożył obraz na wnioski, dłoń Morgany odruchowo powędrowała na rękojeść sztyletu. Nim jednak zdołała dobyć broni, skrzypnięcie desek za plecami złowiło uwagę kobiety i zawładnęło nią niepodzielnie. Instynkt zadziałał szybciej, niż myśl.
Odwróciła się w samą porę, by dostrzec lecące w jej stronę ostrze.
W głowie momentalnie eksplodował Morganie chaos — pourywane w zaskoczeniu i braku zrozumienia wykrzykniki, nienarodzone znaki zapytania skazane na brak odpowiedzi. Wokół nich — szarobiała smuga o demonicznym wejrzeniu, owinięta ciasno niby wąż dusiciel.
A jednak czuła, że zna intruza — w napiętych mięśniach, skręcających się teraz w nieporadnym uniku, w ogłuszająco walącym w piersi sercu i szumiącej w skroniach krwi. Ciało pamiętało. Znała ją... kiedyś. W innym życiu, w innym czasie. Leworęczną zjawę w białym kostiumie o umalowanych kohlem oczach. Szybką i zwinną jak kot, jak wiatr, jak... akrobata?
— Blanche?! — rzuciła Morgana zdławionym krzykiem, próbując dać nura do kuchni pod ramieniem nieproszonego gościa. Miała tam przyjemnie ciężką patelenkę, w sam raz do ostudzania zapału włamywaczy.
— Stójże! Do diabła!
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 26 gru 2019, 21:51

Rozcinając powietrze wyciem, zwolnione ostrze wbiło się ze stukiem we framugę, mgnienie po tym jak Morgana runęła do kuchni.
Zaranna zjawa wpadła tam za nią. By wyrobić zakręt — zmuszona stracić na pędzie i czasie, dając go inwigilatorce na zmacanie praktycznej patelenki, która w razie konieczności — prócz podgrzewania, potrafiła również ostudzać.
Do diabła! — odwrzasnęła jej w skoku, błyskając kolejnym krótkim ostrzem, które — jak inwigilatorka pamiętała jeszcze z czasów swojego pobytu u Lelków — zdolna była wyciągać chyba z każdego otworu w ciele. — Za Noir!
Wyraz nieludzkiej dzikości na twarzy metyski, dzieląca ich odległość wyciągniętego ramienia, strzelającego ku niej wąskim puginałem. Za jej plecami — wpijająca się w krzyże krawędź kuchennego stołu.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 27 gru 2019, 14:00

Wpadła do kuchni z impetem potykając się i nieomal gubiąc wszystkie kończyny w trakcie wysiłków czynionych, by nie wyrżnąć twarzą o podłogę. Wleciała na stół, siłą rozpędu roztrącając leżące tam garnki, sztućce i naczynia, rozsypując sól i mąkę. Gliniane skorupy roztrzaskanego talerza zachrzęściły jej pod butami, gdy klnąc i sapiąc, rzuciła się do patelni, a pochwyciwszy zbawienny ciężar, desperackim zrywem okręciła się ku Blanche.
— Cze-! — Krzyk zamarł Morganie w krtani. Kobieta, widząc lecącą ku niej nową porcję żelaza, zasłoniła się odruchowo zimnym gorącem niby tarczą i zjechała po skosie w dół, szorując przy tym kręgosłupem o krawędź stołu, aż poczuła każdy pieprzony vertebra z osobna.
Ból rozzłościł inwigilatorkę, do tej pory nastawioną raczej defensywnie. Ale porachowane kręgi, zdarta skóra i niechybnie zniszczona koszula, za którą zapłaciła krocie, a którą mogła teraz przerobić co najwyżej na znienawidzone apaszki — wszystko to sprawiło, że Morgana przeszła do ofensywy. Niepopartej, co prawda, talentami bojowymi, za to napędzanej typowo babską zajadłością, której zresztą nie brakowało i Blanche.
Ale Blanche nie miała srogiej patelni (podobno z samego Mahakamu) na podorędziu.
Wyczekawszy odpowiedniego momentu, to jest: tuż po uderzeniu ostrza metyski, Morgana zamierzała odpłacić jej pięknym za nadobne — waląc ją z całej siły tam, gdzie zdoła sięgnąć prowizorycznym obuchem rzekomo krasnoludzkiej produkcji.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 31 gru 2019, 2:25

Naczynia obaliły się z łoskotem na ziemię, wzbiła się siwym tumanem powietrze uwolniona z rozbitej ceramiki mąka, zabrzęczały zlatujące z blatu sztućce, zazgrzytała piskliwie przyjmująca na siebie sztych patelnia; wytrzymując go i tym samym dowodząc swego mahakamskiego dziedzictwa.
Czubek ostrza mignął tuż przed jej twarzą, muskając jej policzek śladem pędu — i niczym więcej. Napastniczka, by uchylić się przed stłuczeniem kolana wymierzoną w odpowiedzi patelnią, zmieniła trajektorię wypadu w odskok poza jej zasięg.
Choć słuszna furia dodawała inwigilatorce imponującej jak na jej kondycję lotności, to atakująca metyska, nadrabiała brak patelni, będąc gibką jak wstęga i żwawą jak zakręcona fryga. I refleksem, którego nie powstydziłby się wiedźmin po eliksirach.
Dokładnie taka ją zapamiętała. Dokładnie, jeśli nie liczyć umalowanej wściekłością i kohlem twarzy — maski demonicy zabijającej ją wzrokiem, a usiłującej również popisowym numerem ze swojego repertuaru.
Wypuszczone z dłoni ostrze gwizdnęło w powietrzu na bliskim dystansie. Ale nim nastał świst, do uszu Morgany doleciał stłumiony odgłos zasysanego powietrza oraz nikła, lecz wyraźnie wyczuwalna woń ozonu. Nie umknęło to również uwadze metyski. Na krótko przed jej rzutem Morgana zobaczyła to w czernionych oczach i mimowolnym drgnięciu twarzy, złamanej innym rodzaju gniewu. Zdawałoby się, że skierowanym już nie bezpośrednio na nią.
W przeciwieństwie do nadlatującego noża.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 01 sty 2020, 20:46

Działająca pod wpływem adrenaliny Morgana zrazu zapomniała, z kim ma do czynienia, lecz trafiająca w próżnię patelnia szybko odświeżyła jej pamięć. Ta zaś wywołała natłok chaotycznych myśli, z których, paradoksalnie, zarówno najjaśniejszą, jak i najbardziej mroczną była ta o braku jakichkolwiek szans w starciu z półelfką. Lichej kondycji i słabowitego zdrowia Morgana nie mogła mierzyć się z zawodową akrobatką.
To koniec, przemknęło Mavelle przez myśl, gdy leciała wraz z krasnoludzkim wyrobem kuchennym ku otchłani zarezerwowanej dla chybionych ciosów. Straciła równowagę, mięśnie ramion paliły ją z wysiłku, oddech stał się chrapliwy i świszczący. Wiedziała, że nie zdoła ponownie unieść patelni ani tym bardziej się nią zasłonić, ba!, nie zdąży nawet wstać. Zobaczyła to — to i swą rychłą zgubę — w gniewnych oczach Blanche oraz błysku kolejnego ostrza dobytego nie wiadomo skąd.
Pokonując ogarniający ją paraliż, Morgana rzuciła się w bok, chcąc uniknąć lecącego w jej stronę noża. Nim grzmotnęła łokciem o podłogę, a oczy zaszły jej łzami, zarejestrowała jeszcze znajomy zapach oraz dźwięk. Oba, wraz z grymasem, który przeciął twarzy metyski, dawały inwigilatorce nikłą nadzieję na to, że czekająca w głównej izbie wieczerza nie będzie jednak jej ostatnią.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 07 sty 2020, 18:01 przez Juno, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 05 sty 2020, 3:35

W normalnych warunkach, Morganie Mavelle trudno byłoby mierzyć się z diablo zwinną i piekielnie szybką akrobatką. W normalnych warunkach umarłaby we własnej zdemolowanej kuchni z nożem zatopionym w bebechach lub przeszytym nim gardłem.
Warunkom daleko było do normalnych. Znajomy, choć niezapamiętany zapach i dźwięk rozproszył uwagę akrobatki. Wrzasnęła wściekle; poprzedzając wrzaskiem, również wewnętrznym, moment wypuszczenia ostrza. Blanche mogła być szybka, ale nigdy szybsza od myśli. Wyrzucony przez nią sztylet bez jelca, wbił się pod skosem w podłogę, w miejsce, w którym przez ostatnie ćwierć sekundy nie było już Morgany. Inwigilatorka leżała kilka krytycznych centymetrów obok z ręką zdrętwiałą do samego barku po tym, jak trzaśnięty o podłogę nerw w łokciu rozlał jej się zimnym i mrowiącym prądem po całym ramieniu, przytępiając czucie w dłoni. Metyska dołączyła do niej zaraz potem. Wypuszczając powietrze z płuc wysokim wizgiem, runęła twarzą na podłogę naprzeciw gospodyni. Obmalowane czernią oko drgało, kłując ją nienawistnym wytrzeszczem, zanim zaświeciwszy przekrwionym białkiem , ustąpiło opadającej powiece.
Z opinającego ciało trykotu, dokładnie między łopatkami sterczał jej niewielki bełt o wąskiej, czernionej lotce.
Pomimo niejasnego przeczucia, Morgana nie rozpoznała wcześniejszego dźwięku ani zapachu. Nie rozpoznała również wchodzącego do kuchni właściciela bełtu. Jego podłużnej twarzy pokrytej sinym cieniem zarostu, garbatego i ewidentnie złamanego kiedyś nosa, luźnych półdługich włosów przetykanych czernią i brązem niby tekstura hebanu. Obszernego, sięgającego kolan płaszcza zarzuconego na zapinany ukośnie kaftan z metalowymi sprzączkami.
Poznała natomiast zrepetowany i wymierzony w nią miniaturowy samostrzał marki Gabriel. Popularną wśród bandytów broń, którą można było zamocować na przedramieniu i śmiało schować w obszernym rękawie. Nawiedzający jej kuchnię nieznajomy wykorzystał tę możność najlepiej jak potrafił. Kiedy gdzieś na wysokości jego pasa (bo był z niego kawał dryblasa) przecisnęła się do kuchni kolejna postać, lista rozpoznawanych przez nią rzeczy powiększyła się o osobę.
Choć niewidziany od kilku lat z okładem, nie zmienił się nic a nic, a już dawniej był trudny do pomylenia. O ile wszystkie krasnoludy w oczach ludzi zdawały się jednakowo brodate i kwadratowe, to już tylko kilkoro bywało wiecznie pozbawione brwi i obdarzone brodą rudą jak sam płomień, tym ognistszą, że miejscami osmoloną i nadpaloną.
Kopę lat, Morganka! — przywitał ją Zethar, wyjątkowo — z góry, właściwym sobie natręctwem wycierając dłonie w grubych rękawicach bez palców o przód skórzanego, utwardzanego fartucha narzucanego na pikowaną, materiałową kurtkę. — Zdążyliśmy w samą porę, co? Nie wstawaj, nie trzeba. I bez grzebania w głowach, bośmy na to przygotowani. Ładna patelnia, moja matuś miała taką samą.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 06 sty 2020, 17:39

Co to, kurwa, impreza otwarta? — sarknęła, patrząc spod byka na ładującego się jej do kuchni i kuszę obcego, zupełnie ignorując fakt, że ten właśnie uratował jej skórę. — Nie przypominam sobie, żebym...
Mavelle zaczęła myśl, lecz jej nie skończyła. I bynajmniej nie dlatego, że rozkaszlała się właśnie, dając upust skumulowanej w płucach duszności. Bardziej ze zdumienia odjęło jej mowę. Wyglądało na to, że przeszłość w końcu ją dogoniła, choć trochę to trwało. Być może nóżki miała równie krótkie, co jegomość stojący teraz nad sprowadzoną do parteru Morganą.
Matuś wiedziała, co dobre — rzekła wreszcie ochryple, wycierając mokre od łez lica. — Iście, kopę lat, Zethar. Wstawać nie miałam zamiaru, w końcu jestem u siebie. I nikogo, jeśli mnie pamięć nie myli, nie zapraszałam. A mimo to ciśniemy się wszyscy w tej kuchennej klitce. To jakiś spęd rodzinny? — zapytała, uśmiechając się krzywo. — Zimnego pewnie znajdę w wyrze.
Mavelle zawierciła się, przenosząc ciężar tułowia na zdrową rękę, którą podparła się o podłogę, a nogi zgięła w kolanach i ułożyła na boku. Siedziała sobie pośród rozgardiaszu i bałaganu niby leśna nimfa w zagajniku, choć miękkiej ściółki, młodych brzózek i satyrów próżno było tam szukać. Miast tego były roztrzaskane naczynia, martwa metyska i dwójka błaznów. Różnica w posturach mężczyzn była bowiem rażąca i byłaby również zabawna, gdyby Morganie było do śmiechu.
A nie było, nawet jeśli starała się zamaskować to nonszalanckim zachowaniem.
To co was tutaj sprowadza? Ciebie i — inwigilatorka zawiesiła głos, spoglądając wymownie w wycelowanego w siebie Gabriela i pociągłe oblicze tuż nad nim — twojego postawnego przyjaciela? Czemu zawdzięczam tę jakże miłą, choć niespodziewaną, wizytę i jeszcze mniej spodziewany i miły ratunek? Krótko rzecz ujmując, Zethar, co tu się przed chwilą odjebało, a?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 08 sty 2020, 19:59

Masz nam za złe, że się wprosiliśmy? — Zethar skrzyżował przeguby na piersi, skinięciem wskazując zesztywniałą po postrzale Blanche, dającą nikły znak życia w postaci nieprzytomnego jęku. — A, prawda, nie znacie się — przypomniał sobie o manierach, zerkając w górę, na swojego komediowo kontrastującego towarzysza. — Axel, Morgana. Morgana, Axel.
Cześć — przywitał się dryblas z Gabrielem, uśmiechając leniwie i opierając o futrynę. I ani na moment nie opuszczając wycelowanego w nią samostrzału.
Nic się nie zmieniłaś — stwierdził karzeł, uśmiechając się niemal serdecznie jak na obecną sytuację. — Dalej nie wiem, czy czytasz, czy tak równie akuratnie zgadujesz. Bo my właśnie chcemy, żebyś znalazła nam Nevana. Niekoniecznie w wyrze, nie wymagamy aż takiej sentymentalności. Pytasz, co się odjebało i skąd miły ratunek? A urwała nam się, wściekła diablica, niespodzianie i bez słowa. Przedtem tropiła cię razem z nami, zimna niby nóżki w galarecie, ale jak wysypało się gdzie dekujesz, uznała, że nasze drogi się rozchodzą i tyle ją widzieliśmy. Widzielibyśmy, gdyby nie pomoc Irvette.
Zet przyjrzał się prawie nieruchomej niedoszłej napastniczce. I westchnął, nieomal współczująco. Był to jedyny przejaw kompasji, na jaki zdobył się wobec niedawnej towarzyszki, nadal nie ruszając dalej niż krok od kuchennego progu.
Biedaczka. Widać nie odchorowała siostry po Oxenfurcie. — Pokiwawszy głową w zadumie, krasnolud zamarkował smutek na okrągłej, rumianej twarzy. Zanim znów obrócił ją ku Morganie zastygłej na tle kuchennego bałaganu w godnej nimfy pozie jak modelka do portretu pod tytułem „chujowa pani domu”.
Sam też — mruknął niechętnie. — Miałem ci za złe, Morganka. Ale wychłódło mi, wiesz? W moim zawodzie jesteś albo opanowany, albo spalony. Czasem dosłownie, hehe! Zresztą tato zawsze mawiali: „W biznesie nie ma obrażania”. A my, właśnie, mamy do ciebie biznes, Morganka. Biznes, nie prywatę jak ta tutaj, zaślepiona złobą bidulka. — Karzeł zastrzygł nadpalony wąsem, poruszył szczątkowymi brwiami. — Ten sam, który tak trafnie odgadłaś. Chyba nie będzie z tym problemu, co? Widzę, że tobie samej powodzi się niezgorzej, a wczoraj widzieliśmy szyld, bardzo gustowny, nauczyłem się z niego nowego słowa. No, odciepnijże tę patelnię trochę dalej i chodźmy pogadać do pokoju przy winku, chyba że wcześniej zamiarujesz użyć jej, by podjąć starego druha jajeczniczką na masełku i kurkach.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 12 sty 2020, 16:45

Niech to szlag, pomyślała. Żyje. Czemuś jej nie ubił, ćwoku?
Nieme pytanie zaległo na dnie ciemnych oczu Morgany, która ponownie spojrzała w pociągłą twarz dryblasa. Ponownie z wyrzutem, lecz tym razem znacznie większym. Siostry zawsze miały trochę nie po kolei i inwigilatorka nie wątpiła, że Blanche nie spocznie póki nie dokończy tego, co zaczęła tu przed kwadransem. Fakt, że jednak dycha był Morganie wielce nie na rękę.
Na poniewczesne przywitanie nieznajomego odpowiedziała karykaturą uśmiechu, sztuczną i zdawkową. Nie dość, że typ wlazł jej do domu jak do stodoły, a do tego pokpił sprawę z Blanche, to jeszcze miał czelność celować do niej z kuszy. Miniaturowej, co prawda, wciąż jednak kuszy.
Morgana odjęła urażone spojrzenie od sylwetki Axela, który i tak nic sobie z niego nie robił, i udając, że zupełnie nie interesują jej słowa Zethara, jęła oglądać obolały łokieć i rękaw koszuli. Zamarła, słysząc żądanie krasnoluda. Roześmiałaby się w głos, gdyby nie to, że mieli ją w szachu i niespecjalnie mogła odmówić. Nagle zaschło jej w gardle. Popatrzyła na byłego kompana jak na niespełna rozumu, lecz nie przerywała tyrady. Słuchała uważnie, choć ze zdumienia wyjść nie mogła, jakim cudem zgubili herszta bandy.
Informacji o śmierci Noir nie skomentowała również. Domyśliła się już wcześniej i nie miała zamiaru przepraszać ani tłumaczyć się ze swoich pobudek. To nie Blanche i Noir były uwiązane do Nevana na smyczy tak krótkiej, że ledwo mogły pójść na stronę. Nie Blanche i Noir musiały zaspokajać każdą jego zachciankę. Nie one były jego niewolnicami. One mogły robić, co chciały, mogły odejść, kiedy chciały. Jej tego odmówiono. Niczego nie żałowała ani nikogo. Gdyby miała wybierać raz jeszcze, zrobiłaby to samo.
A przynajmniej tak chciała myśleć.
Gdy karzeł skończył swój wywód, Morgana zdążyła uspokoić szalejące tętno i nieco wygładzić skołtunione myśli. Opanowawszy się zaś doszła do wniosku, że jest diablo zaintrygowana, czego jednak nie dała po sobie poznać. Spojrzawszy na Zethara uśmiechnęła się całkiem szczerze i ładnie, choć wciąż nieco ironicznie.
Jeśli użyczysz jajeczek, służę uprzejmie. Obawiam się jednak, że jedyne kurki w tym budynku znajdują się na dachu. A teraz pomóż mi wstać, jeśli łaska, i powiedz koledze, żeby przestał celować do mnie z tego gównostrzału.
Co z nią? — zapytała po chwili, przechodząc nad Blanche w kierunku głównej izby. — Wiesz dobrze, że mi nie daruje. A z nożem w kiszkach znajdę co najwyżej drogę na żalnik. To o co chodzi z tym Nevanem? Jakim cudem zgubiliście taki kawał skurwysyna?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 12 sty 2020, 22:43

Łokieć znajdował się na swoim miejscu, rękaw koszuli już mniej. Ten pierwszy bolał, ale mógł dużo gorzej. W perspektywie niedalekiej przyszłości nie groził jej niczym ponad siniakiem. W tym jednym był lepszy od otaczającego ją towarzystwa.
Chciałbym, Morganka, ale wiesz, że nie mogę. — Zet wytarł dłonie w fartuch, w zgodzie ze swoim zwyczajowym tikiem. Podchodząc do kobiety, pomógł jej się podnieść, podczas gdy Axel, nie przestając celować, przesunął się, szykując się do przepuszczenia jej w drzwiach. Inwigilatorska żyłka podpowiadała jej, że nie z kurtuazji.
Zapytany o rozłożoną na deskach wśród potłuczonych sprzętów Blanche, pirotechnik wzruszył szerokimi ramionami, pokrzywił się trochę jak ktoś przyłapany z piątym asem w talii do pikiety. — No racja, że ciulowo zostawić. Było nie było to dawna kompanka i w ogóle, ale mogła… — Krasnolud urwał wywód, gdy zorientował się, że Morgana troszczy się nie o Blanche, ale o swoje bebechy. — Felczerem nie jestem, ale dumam, że z bełtem w plecach nawet taka świruska jak Blanche będzie miała problem cię ścigać. A ty będziesz już daleko stąd.
Nie krępuj się poderżnąć jej gardła, jeśli masz czym — zażartował Axel, a Zet popatrzył się niego upewniająco, dopóty tamten nie pokazał zębów w uśmiechu. Zaraz wrócił też do Morgany, kiedy ta spytała go o dawnego herszta.
Wiesz jak to jest, Morganka — odparł jej, nieco skwaszony z powodu tego, że musi wracać do tematu sprzed dwóch lat. — Złapią cię, idziesz pierdzieć i znajomości urywają się na jakiś czas… Znaczy, wiedziałabyś, gdyby ciebie złapali. Chociaż zobacz, mnie niby też nie, a i tak poszedłem. No ale taka już dola nieludzia, który byłby podejrzany nawet wówczas, gdy w dniu napadu całował kości proroka Lebiody na pielgrzymce w Novigradzie. Ale było, mi…
Krasnolud urwał i razem z prowadzącym ją w stronę przedsionka Axelem, mierzącym jej w krzyże, obydwaj zamarli jak na komendę — lecz tylko w nogach. Dłoń Zeta odruchowo sięgnęła za plecy, wolna Axela, nierozkojarzona drugą, nieprzestającą mierzyć, wyjęła zza pazuchy wyważony nóż.
Tym, co zaalarmowało obydwu, było nagłe skrzypnięcie od strony schodów i schodząca z nich właśnie postać, również zamierająca w pół kroku.
Oho — skwitował Zet, na pozór spokojnie, nie przestając ściskać za plecami małego, obłego przedmiotu — który, na ile Morgana znała jego upodobania, mógł wywalić ich wszystkich w powietrze razem z połową Starówki albo sprawić, że przez następne pięć minut zaczną krwawić z każdego otworu w ciele, wypluwając kawałki płuc na posadzkę. — Chyba zastaliśmy współlokatora.
Obstawiam gacha — obstawił Axel, a Morganę ciągle z tyłu, ważąc ostrze w dłoni. — Wygląda, jakby wczoraj zabalował.
Biuro i mieszkanie inwigilatorki, wzorem świata, okazywało się mniejszym, niż można było przypuszczać. Bo jak inaczej wyjaśnić, że właśnie spotyka w nim niespodziewanie kolejnego znajomego? Zapewne na kilka sposobów. Zwłaszcza że na miejscu była już dwójka zawodowców.
Ja do tej pani. Ale widzę, że mnie uprzedzono — wychrypiał Feretsi, głosem kogoś zgodnego z axelowymi domysłami. Niepewnie unosząc nieuzbrojone ręce i zerkając na całą trójkę spojrzeniem tyleż umęczonym, co intensywnym.
Któż to taki? — zapytał Zet, cedząc nieco przez zęby i mocniej zaciskając palce na okrągłym przedmiocie. — Przedstawisz nas, Morganka?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Juno » 15 sty 2020, 15:43

Zaniepokojona stwierdzeniem krasnoluda, jakoby wkrótce miała znaleźć się „daleko stąd”, nie zdążyła zapytać co dokładnie Zethar miał na myśli, bo swoją własną — światłą i błyskotliwą — wygłosił zaraz Axel.
Morgana spojrzała nań przeciągle.
Na pewno nie twoim dowcipem, pomyślała zniesmaczona, sama nie wiedząc czym bardziej — insynuacją czy niezabawnym żartem. Wszak co innego nieszczęśliwy wypadek czy cudze sprawstwo oraz korzystna dla osób trzecich koincydencja zeń wypływająca, a co innego zabójstwo z zimną krwią. Morgana nie lubiła brudzić sobie rąk w tak bezpośredni sposób i unikała tego jak Wiecznego Ognia.
Axel coraz bardziej działał jej na nerwy. Myśl, że w najbliższym czasie będzie zmuszona znosić jego towarzystwo na co dzień, irytowała jak natrętny giez. Drugi giez — pod postacią Feretsiego, który jak gdyby nigdy nic wyszedł właśnie z zamykanego na klucz pokoju i sanktuarium Morgany — ukąsił ją naraz w tyłek.
W pierwszej chwili miała ochotę rozedrzeć się jak stare prześcieradło i rozpędzić całe towarzystwo na cztery wiatry. Ewentualnie wygłosić chociaż jakąś kąśliwą uwagę na temat drzwi oraz ich funkcji, które wszyscy tu obecni mieli najwyraźniej w głębokim poważaniu.
Poniechała, zoczywszy obłe ustrojstwo w dłoni Zethara i westchnęła ciężko, bezsilnie.
Nie wiedziała, co ma myśleć o nagłym pojawieniu się śledczego ani tym bardziej sposobie, w jaki się tutaj dostał. Kłamać, że jest kominiarzem też jednak nie było sensu. Z pomocą przyszła Morganie głupkowata uwaga dryblasa.
Obstawiasz gorzej, niż żartujesz — burknęła do Axela, po czym chcąc nie chcąc dokonała prezentacji:
To Gaspar, mój znajomy, nocuję go czasami. Passiflora jest tuż obok — wyjaśniła. — A to Zethar, dawny kompanion, miłośnik wszystkiego, co wybucha i płonie. Ten z tyłu to Axel, nie mam pojęcia kto zacz. No, to skoro introdukcje mamy już za sobą, siądźmy i napijmy się. Bo na trzeźwo nie zdzierżę — dodała półgębkiem i ruszyła w kierunku stołu, wychodząc z założenia, że jeśli dryblas sprzeda jej bełt w krzyże, to przynajmniej nie będzie musiała nigdzie z nimi iść.
Niestety nie mam kubków. Potłukły się.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Biuro Prywatnej Inwigilacji

Post autor: Dziki Gon » 18 sty 2020, 1:00

Mhm — odmruknął z wolna na dokonaną przez Morganę nolens volens introdukcję, obserwując niezapowiedzianego gościa bardzo nieufnie i bardzo uważnie. — „Passiflora” tuż obok. I dlatego nocujesz go u siebie. Pojmujesz coś z tego, Axel?
Nie bardzo — przyznał zapytany, z rozbrajającą szczerością, wzruszywszy ramionami. — Ale są różne zboczenia.
Choć cały dialog i sytuacja, której dotyczył utrzymane były w tonie niefrasobliwej pogawędki między przyjaciółmi, Morgana nie miała jednak złudzeń, że to pozór. Prawda sączyła się z nerwowych spojrzeń obydwu eskortujących ją mężczyzn, zdradzały ją ukradkiem ich gesty, odrobinę za szybkie i gwałtowne. Pobielałe palce zaciskane przez Zeta na obłym kształcie za plecami, w końcu osadzające ją w miejscu szarpnięcie Axela za ramię, kiedy próbowała samotnie oddalić się w kierunku wyjścia.
Natomiast Feretsi zdawał się być nieświadomy albo niepomny sytuacji, w której się znajdował. Zet musiał widać odnieść podobne wrażenie, bo to właśnie on poczuł się do eksplanacji.
A więc, Gaspar — zaczął z wolna i bez poszanowania dla zwyczajowych reguł o rozpoczynaniu zdania. — Wpadłeś jak ta konnica w wilcze doły. W sprawę, która najzupełniej cię nie dotyczy. Nie smutuj się jednak, bo widzę z tej sytuacji możliwie korzystne dla nas wszystkich…
Ja też — przerwał mu Feretsi, opuszczając jedną z rąk, na co Zethar w odpowiedzi uniósł swoją, a Axel pociągnął inwigilatorkę krok w tył. — Oddacie mi ją. Dogadamy się i zapłacę.
Krasnolud parsknął, pokręcił głową. Axel, dla odmiany, pokiwał swoją, mruknąwszy przy tym: „A jednak gach”.
Takie rozmowy ja lubię. Ale łajno z tego będzie, Gaspar. My, już mamy zapłacone. Za to, żeby poszła z nami.
Rozumiem. Przepłacę.
Daj spokój. Obrażasz zawodowców.
Po co z nim gadasz? — narzekał jej nad głową Axel. — Postrzelmy go i zostawmy jak…
Niepomny lub nieświadomy jak niewiele dzieli go od ziszczenia Axelowej propozycji, Feretsi wsunął dłoń do kieszeni, na co obydwaj porywacze zareagowali jak ściśnięte sprężyny, na tuż przed zwolnieniem. Coś drobnego błysnęło w powietrzu, szybując w kierunku Zethara. Zdecydowanie zbyt małe na nóż. I rzucone tak, aby je złapać. Krasnolud złapał i przyjrzał się uważnie. Raz, drugi, trzeci. Z kilku stron. Za każdym razem mrugając. Kątem oka Morgana spostrzegła, że trzyma w ręku srebrny, cyzelowany pierścień z czarnym, podłużnym kamykiem, bardzo przypominającym onyks. Coś w Zetharze podpowiadało jej jednak, że było to o wiele więcej. Nie przestający trzymać jej za ramię Axel, aż wychylił się do przodu, by samemu również zobaczyć.
Skąd — zaczął Zet, powoli i spokojnie — To masz?
Jestem kolekcjonerem, zbieram takie gówna. Mam więcej.
Aha. — Krasnolud obrócił biżuterię w dłoni, uśmiechając się na poły chytrze, na poły nieładnie. Trzymający Morganę dryblas zawiercił się niecierpliwie. — Tedy to takie buty. I propozycja — podjął Zet, łapiąc w lot nadto oczywistą sugestię.
Czy to faktycznie to, co myślę? — wtrącił się z pytaniem Axel.
Rzadki minerał. — Feresti wykorzystał okazję, by odpowiedzieć i jednocześnie nie dać wybić się z narzucanego właśnie kontekstu negocjacji. — Dostatecznie rzadki, żebym wiedział, że nie zapłaciliby wam jego równowartości, nawet gdybyście uprowadzili samego papę hierarchę.
Po minie Zethara wywnioskowała, że prywatny śledczy przesadza. Ale niedużo.
Nie wiem, nie wiem. — Zethar wahał się wyraźnie. — Szczodra propozycja, Gaspar, ale jakem rzekł, warto jest mieć reputację kogoś, kto doprowadza zlecenia do końca. A tak się składa, że my wzięliśmy już na nią...
Po tym, co wam zaproponuję, jedyne co zostanie wam brać, to kurewki i tacki z winem na zasłużonej przedwczesnej emeryturze. — Feretsi nie odwracając głowy ani wzroku, nie przestawał przyglądać mu się z głębi sinych oczodołów. Zed, rad i nierad jednocześnie, przestępował z nogi na nogę.
Zet — odezwał się z tyłu Axel. — Przecież to jest podejrzane jak świeża ryba na rivskim targu. Wczorajszy miglanc złazi tu i rzuca ci pierścionek, a ty już ochujał jak pingwin w lato. Po pierwsze, skąd wiemy, że to w ogóle jest prawdziwe…
Ja wiem! — wyrwał się krasnolud, nieco tknięty uwagą. Zmieszawszy się nieco niespodziewaną nawet dla siebie gwałtownością, odkaszlnął, dodając już nieco ciszej. — Ja wiem. Znam się na tym trochę.
Znasz, nie przeczę — zgodził się Axel, dowodząc, że braki w dowcipie nadrabiał łatwością w obyciu. — Ale kamyk już nasz. A pozostałe odbierzemy albo wywiemy się nakłuwaniem, albo przypalaniem. Proste.
Feretsi posłał im spojrzenie przeciągłe i leniwie, zupełnie niegodne kogoś, komu właśnie grożono torturami. Raczej kogoś, komu igły niestraszne, a ulubioną zabawką w dzieciństwie było krzesiwo. Oparłszy się o schody swoją chudą sylwetką w wygniecionej koszuli, przymknął na moment oczy i zaczął odpowiadać.
Nie mam reszty przy sobie. A wy czasu na to drugie. Proponuję uczciwą wymianę. Morgana za noctis.
Niedawno była jeszcze mowa o „więcej”.
Mam skrytkę, powiem gdzie. Zaprowadzę, jeśli nie wierzycie.
Zethar odwrócił się, profilem, kątem oka spojrzał na Axla, który w odpowiedzi pokrzywił się w bardzo wieloznaczny i trudny do zinterpretowania sposób.
Ty naprawdę chcesz przetargować taki urobek? Za nią? Bez urazy, Morganka. Po kiego grzyba?
Mówiłem, że gach — mruknął Axel.
Nie mam z kimś iść na przyjęcie.
Co?
Feretsi oderwał plecy od balustrady schodów i przejechawszy sobie dłonią po twarzy, westchnął ciężej od zalegającej w powietrzu atmosfery wzajemnej konfuzji i opornie zwalczanego nieporozumienia.
Płacę z nas dwoje. Nie mam złudzeń. Żyję, bo nie jesteście pewni, kim dla niej jestem i ile podsłuchałem z rozmowy. Więc równie dobrze mogę się przyznać: dostatecznie dużo, żeby wiedzieć, że choć znacie się nie od dziś, nie macie do niej niczego osobistego.
Iście — przytaknął Zet, przypominając sobie o zaciskaniu palców na okrągłym pojemniku. — Nie mamy.
Zatem możemy rozpatrywać to w kategoriach interesu — Feretsi rozłożył przed sobą dłonie i poruszył lekko, jak gdyby miał zamiar zrobić krok w ich kierunku. Zamiar, roztropnie, został zawczasu porzucony. — Chyba że jegomość z Gabrielem darzy Morganę afektem jakiegokolwiek rodzaju.
Gdzie. Chuj mnie ta babka.
A mnie się zdaje, że dostrzegam jedną przeszkodę, Gaspar — orzekł zjadliwie pirotechnik, gdy nagle to na niego wypadła kolej być podejrzliwym. — Co jeśli spróbujesz wywieść nas w pole jakimś szachrajstwem? Co wówczas?
Nie wiem, ja tu jestem zakładnikiem. Inicjatywa i inwencja jest po waszej stronie. Zawsze możecie nas pozabijać.
Zethar uśmiechnął się nieładnie, wycierając wolną dłoń o przód fartucha.
Całkiem nieźle zgadujesz, wiesz?
Skrzywienie zawodowe — odmruknął Feretsi. Krasnolud nie dosłyszał, zajęty pytaniem swojego kompana-dryblasa o zdanie. Patrząc przy tym nie na niego, lecz przez cały czas na pierścień.
Co uważasz, Aksl?
Żeby się stąd ruszyć. Przypomnę, że zastrzeliłem wariatkę w kuchni.
Prawyś… Wariatka. Ha, wariatka. Tak sobie dumam, że na wypadek jesteśmy kryte. No bo i była tu przed nami, spaliła całe zlecenie. A nie pisalimy się na mordowanie, tedy jej samowolka miała nam prawo umoczyć całą akcję, e?
Karzeł wyszczerzył się, odrywając w końcu spojrzenie od kawałka biżuterii. Rozglądając po zgromadzonych, w końcu zwrócił się również do Morgany.
Słuchaj, przechera jesteś i zdradnica, ale jakoś tak do rzyci mi się zasadzać na starą drużbę. Nie wiem skąd wytrzasnęłaś sobie tego cudaka, ale skoro gotów płacić więcej niż dotychczas zapłaciła nam Irvette, a przy tym nie wikłać w nas dodatkowy hazard z Zimnym, dumam sobie, że może dalibyśmy wam szansę, co? Mów od razu czy piszesz się na to, bo w innym wypadku...
Nie musiał kończyć. Wszyscy obecni wiedzieli, a przynajmniej domyślali się nie tylko tego, że wypadki chodzą po ludziach, ale i po których obecnych pod tym dachem gotowe się dzisiaj przejść.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław