Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Obrazek

Zabytkowe kamieniczki, budynki stawiane na oryginalnych elfich fundamentach, szerokie, brukowane aleje. Stare Miasto to jedna z najbardziej prestiżowych części Novigradu. Oczywiście, nie jest pozbawiona cieni.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:33

Obrazek „Pełny Trzos” na miano pierwszej kupieckiej gospody miasta zasłużył sobie nie tylko chwytliwą nazwą, ale i dogodną lokalizacją. Położony przy samej Giełdzie, o rzut kamieniem od portowych składów, jest po drodze zarówno członkom tutejszej gildii jak i podróżującym w interesach. Dla ich wygody karczma posiada nawet własne stajnie, co nieczęste w tej części Starówki. Wygód jest, oczywista, więcej, a standard na tyle wysoki, by utrzymywać konsensus z rozsądnymi cenami. Sam lokal jest porządny i nienawykły do awantur, a zajmujące piętra pokoje na nocleg czyste i niedrogie. Na parterze mieści się wielka izba jadalna z czworobocznym szynkwasem w centrum. Wokół niego rozstawione są liczne stoły, w większości dość długie by dało się przy nich wieczerzać z pełnym składem służby lub interesantów. Załatwiający większe sprawy lub pragnący ustronności zajmują loże pod ścianami. W poranki dni powszednich raban miejskiej giełdy bez wyjątku dociera nawet do gospody. Posłańcy biegają między służbą, doręczając wieści, a kupcy licytują nawet przy stołach i pospiesznie łykają kęsy, by jak najprędzej wrócić do pogoni za pieniądzem.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 02 sie 2020, 11:29

Egon uśmiechnął się pod nosem usłyszawszy odpowiedź Hogga. Tak, Novigrad mógł się robić ciasny, a on sam zamierzał się w nim rozpychać łokciami jak tylko mógł. Miejsca będzie coraz mniej panie Hogg, ja już o to zadbam. Myśl ta przebiegła szybko przez głowę Kovirczyka, który wziął łyk miodu i zaczął mówić.
- Przede wszystkim trzeba zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie. Jak bardzo ktoś chce zarobić. - Spojrzał prosto w oczy podpitego krasnoluda i uśmiechnął się szeroko. Takie osoby chcą rozmawiać o tym o czym on. O interesach. O przepływie złotych monet. Lubią też fantazjować i wyobrażać sobie jak ciężki będzie ich mieszek po zakończeniu przedsięwzięcia. - Jestem Egon. Słyszeliście na pewno o przeklętej kamienicy w dzielnicy portowej. Tej, która była już wiele razy prawie sprzedana, ale w ostatnim momencie coś przeganiało potencjalnego kupca. - Tutaj przerwał, krasnoludy często wolały nie ryzykować tak bardzo jak inni. Te, które poznał, zazwyczaj wolały inwestować w bezpieczniejsze, a raczej bezproblemowe aktywa. Chciał zobaczyć ich reakcję. Czy będą przerażeni? Czy przerwą rozmowę? Czy powiedzą, żeby sobie poszedł? Nie, tego ostatniego raczej nie zrobią. Kupił im przecież garniec miodu. Dlatego pytał Tytusa o kogoś kto jest bankierem z pasji, a nie z zawodu. Tutaj nie chodziło o kurczowe liczenie pieniędzy niczym księgowy. Oczywiście, inwestycja musi być dobrze policzona, ale czasem trzeba zaufać przeczuciu. Tej małej iskierce, która pojawiała się w umyśle kiedy usłyszysz o czymś interesującym. To właśnie ona paliła się coraz mocniej wewnątrz Egona. On miał przeczucie, którym musiał zarazić odpowiednie osoby, najpierw któregoś z tych krasnoludów. Najpewniej tym krasnoludem będzie starszy Enzo, a potem dotrzeć do bankiera Vivaldiego i przedstawić mu swój plan. - Wiecie panowie, portowa gospoda przyjmująca w swoje progi kapitanów statków handlowych i różnych handlowców płynących nie tylko do Novigradu, ale też z północy na południe, albo z południa na północ. Pomyślcie, wszelkiej maści Nordlingi oraz Nilfgardczycy. Miejsce nie tyle co do zjedzenia, napicia się i przespania, ale też do dobijania interesów, budowania relacji z kontrahentami. Miejsce gdzie wszyscy będą mogli przyjść i spędzić czas przy najlepszym piwie w dzielnicy portowej i posłuchać muzyki najlepszych trup muzycznych. - Najpierw przedstaw wizję, problemy zostaw na później. Zresztą, oni też na pewno je znają. Byłby zdziwiony gdyby te krasnoludy nie słyszały o kamienicy, o której tak mówi cała gospoda.
- To tylko jeden z moich pomysłów związanych z tą kamienicą. Chciałbym znaleźć partnera do zakupu tej nieruchomości i zainwestowania w nią kolejnych pieniędzy, aby stworzyć tam coś wyjątkowego. O takim przedsięwzięciu mówiłby cały Novigrad, każdy kto chociaż raz usłyszał o problemach pana Villumsena dotyczących jej sprzedaży przyjechałby zobaczyć tych śmiałków, którzy podjęli się tego czego nikt inny się nie odważył. Dlatego moje pytanie brzmi: czy ktoś z tutaj zebranych znamienitych krasnoludów byłby zainteresowany moim planem? Jeżeli takiego nie ma to czy znacie kogoś z kim mógłbym o tym porozmawiać? - Wyłożył dużo kart na stół. Jednak nie wszystkie. Domniemana blokada miasta prawdopodobnie pozwoliłaby mu zbić mocno cenę kamienicy. Tylko co z tego, że na razie nie miał pieniędzy nawet na kupno drzwi wejściowych do rozpadającego się budynku? To go nie interesowało, po to właśnie przyszedł do krasnoludów.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 02 sie 2020, 21:47

Krasnoludzkie towarzystwo wysłuchało wnikliwej wypowiedzi Egona, popijając w ciszy miód i przeczesując długie, gęste brodziszcza. Enzo, nabiwszy drewnianą fajkę, pykał z niej teraz w milczeniu, tworząc białe obłoki, przykrywające i odkrywające na zmianę skupione twarze, każde co do jednej o surowych, jakby ciosanych w kamieniu, rysach.
Gdy Egon skończył, Hogg wypuścił przez nos ciężkie westchnięcie i najwyraźniej nie mogąc dłużej wytrzymać, zarechotał, aż nareszcie poddał się całkowicie rozbawieniu, szczerząc krótkie, szerokie zęby. Reakcja była zaraźliwa, bo wkrótce dołączył doń Rico, a także nieśmiały Onofrio. Najdłużej wytrzymał stary Enzo, ale i na jego usta wypełzł uśmiech, który niewątpliwie starał się stłumić. Bez słowa sięgnął do pasa i wyjął złotą koronę, którą potoczył w stronę Hogga. Tamten, nie przestając rżeć, przybił otwartą dłonią monetę do stołu, a huknięcie o mało nie przewróciło garnca z miodem.
Nie miejcie do nas żalu — przemówił Enzo pojednawczo. — że zabawiliśmy się waszym kosztem. Ale widzicie, pozwoliliśmy sobie was poobserwować, kiedy siedzieliście jeszcze u siebie i rozmawialiście z… Jak mu w końcu jest? Tyfus?
Tytus — poprawił Rico, który pierwszy z trójki przywrócił się do ładu.
Tak, Tytus — kontynuował Enzo. — Obstawiliśmy, czy zdoła was przekonać do tej całej historii z tą kamienicą i widzicie, Hogg w was w ogóle nie wierzył, z kolei ja… Ja byłem dla was dużo życzliwszy.
To stary naciągacz — rzekł Hogg, równie rozjemczo, bawiąc się teraz monetą. — Przychodzi tu regularnie i nagabuje uczciwych ludzi na tę kamienicę. Ale żeby było teraz wam trochę do śmiechu, panie Egonie, powiem tylko tyle, że i nas po trosze okpił i co gorsze, nic z tym zrobić nie możemy, bośmy koniec końców ryzyko podjęli na własne życzenie. Pożyczyliśmy pewnemu człowiekowi nieco złota na tę inwestycję i tyleśmy go widzieli. Hehe, dobre trzy tysiące koron. Obecnie pracujemy nad ustaleniem miejsca pobytu kredytobiorcy, ale nie jest to łatwe.
My, Zammorto, znajdziemy każdego — oświadczył stanowczym tonem Enzo. — Choćby w piekle. I ten się znajdzie. Prędzej, czy później. Nie pozwolę nikomu igrać z naszym bankiem. Błąd został popełniony, ale już w tym mój interes byśmy nie popełnili go ponownie. Co do samej nieruchomości, lepiej o niej zapomnijcie. Więksi niż wy wycofali się z transakcji, niech da wam to do myślenia. Z kolei imć Tytusowi nie ufałbym. Zasiał w nas ziarno z tą kamienicą tak i w was. Mówi, że nie ma z nią nic wspólnego i rzeczywiście, sprawdziliśmy go i to jest akuratnie prawdą, na papierze nie łączy z nią nic.
Ale plecie o niej bez końca — warknął Hogg, popiwszy miodu — i coraz liczniejszym się to nie podoba. Po cholerę on tu w ogóle przechodzi, przecież biuro ma w dalszej dzielnicy, a tam właściwszych lokali nie brakuje. Powinniśmy go na spytki wziąć, a nie pozwalamy, aby się nam tu bezczelnie kręcił pod nosem, jak nie przymierzając, mucha…
Nie będziemy zanudzać naszego gościa — uciął Enzo, wytrzepując popiół z fajki.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 05 sie 2020, 22:20

Egon nie krył zdziwienia kiedy towarzysze rozmowy wybuchli śmiechem. Czy zdziwiło go to, że zaczęli się śmiać? Trochę na pewno, chociaż w pierwszej chwili myślał, że wyśmiali jego. Już miał się zdenerwować, ale wszystko zostało szybko wyjaśnione. Czy zdziwiło go to, że był obserwowany? Nie. Był obcym w przybytku, w którym zapewne większość, jeżeli nie wszyscy, znali się chociaż z widzenia. Czy zdziwiło go to, że był przedmiotem zakładu? Na początku tak, nie spodziewał się czegoś takiego. Jednak po chwili zrozumiał, że to przecież są krasnoludzi. Oni uwielbiają hazard. Egon zresztą też lubił ryzykować.
Wysłuchał wypowiedzi Enzo do końca będąc głęboko zainteresowanym jego słowami. Czyli nie był jedynym. To go nie zaskoczyło, Tytus zachowywał się jakby działał zgodnie z jakimś planem i chciał osiągnąć konkretny efekt. Udało mu się to. Egon był zainteresowany kamienicą i historia bankierów bynajmniej go nie odstraszyła. Był człowiek, który pożyczył pieniądze od krasnoludów i przepadł z ogromną kwotą 3000 koron, za które miał kupić kamienicę w porcie. Człowiek ten mógł być współpracownikiem Tytusa, bądź mógł być też kimś kto został zamordowany i obrabowany chwilę po tym jak dostał monety. Jest pewnie jeszcze kilka możliwych scenariuszy historii tego pewnego jegomościa. Ewidentnie Tytus miał jakiś plan w tej kwestii i czekał tylko aż przybysz z daleka pożyczy pieniądze z banku. Co się wtedy stanie? Nie wiadomo. Dobrze byłoby się dowiedzieć, pomyślał Egon.
- Wiecie panowie, ja sam z siebie lubię nieruchomości. Można z nimi dużo zrobić. Można na nich dużo zarobić. Szczególnie na tych z dużymi problemami. - Egon uśmiechnął się patrząc na Hogga. - Im większy problem rozwiążesz tym więcej zarobisz powiadają. - Westchnął. Czy czuł się ośmieszony? Nie. Czuł się zmotywowany. Dalej interesowała go ta kamienica. Dalej chciał się jej przyjrzeć. Komplikowała się jednak sprawa z finansowaniem. Bez zapewnionego finansowania ze strony krasnoludzkiego banku nie kupi nawet kamienia. Nie mówiąc o podjęciu decyzji o kupnie kamienicy. Najpierw i tak musi ją zobaczyć.
- Nierzetelny kontrahent to zmora każdego finansisty. - Skwitował Egon i wziął głębokiego łyka miodu. Ilość alkoholu, którą tego wieczoru wypił już go trochę rozluźniła. Jednak nie na tyle, żeby jego umysł nie pracował na odpowiednich obrotach. - Rozumiem, że jest to nieprzyjemny temat i nie zamierzam wam psuć wieczoru tą częścią biznesu.
Egon dopił do końca swój napitek i odłożył kufel na stół. Już miał odchodzić, ale zatrzymał się w ostatniej chwili. Przynajmniej tak miało wyglądać.
- Wiecie co, może jestem uparty, ale serio zainteresowałem się tą kamienicą. Chętnie bym usłyszał jej historię z waszych ust. Czy mógłbym jutro zająć czas któregoś z was? -
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 13 sie 2020, 23:20

A bo jest i co tu opowiadać? — zapytał Hogg. Nie przestając bawić się monetą, rozparł się w krześle, bujając się nerwowo. — Zwykła bujda i szelm. Wymyśliło kilku takich, cwaniaczków, łeż, coby bardziej uczciwych okpić. To jest bagno, mości Panie, ustawka do kręcenia groszy.
Enzo zarechotał.
A i ja, stary, dałem się nabrać. A już myślał człowiek, że wszystko widział. Posłuchajcie, panie Egonie, otóż sprawy mają się tak: jest zapuszczona kamienica, w dogodnej lokacji do kupienia za dość niewysoką cenę. W kamienicy pomieszkiwali ponoć nieludzie ściągający z doków. Mówi się, ze niewesołe towarzystwo. Szczęściem zostali wyeksmitowani. No ale — Enzo przechylił się przez stół i obniżył głos — jak już się rzuciła chmara kupców na tak łakomy kąsek, każden jeden mądrzejszy, to wszyscy, kropka w kropkę, rezygnowali w przeddzień wprowadzenia się. A szanowny pan Gustaw, wystawcie sobie, sumy całej wówczas nie oddawał. Tak ugoda prawo oddawała. Trzecią część mógł zostawiać dla siebie. To teraz dodajcie sobie jedno z drugim — powiedział wolniej starzec — i sami szybko połapiecie co jest czym.
Papa mądrze rzecze — stwierdził Rico. — A żebyście jasność mieli, co jest czym, to ja powiem. Mamy syndykat w Novigradzie, który w nieruchomościach pieniądz zwęszył. Jak myślicie, który kupiec boi się jakowyś zjaw, poczwar, czy innego łajdactwa i z tego powodu rezygnuje? Żaden. To możni ludzie. Wynajęliby wiedźmina, gdyby było trzeba, ogłosili i wytępili paskudztwo, a z historii uczyniliby promocję, nazwaliby gospodę "Obiad z Południcą". Samiście kupiec, to wiecie.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 31 sie 2020, 19:52

- Właśnie dlatego sam się tym zainteresowałem. Spodziewałem się raczej problemu większego niż tylko jakaś zmora. - I prawdopodobnie na taki trafiłem. Dodał sobie w myślach. - Ten syndykat... Prawdopodobnie zalazł nie tylko wam, drodzy towarzysze, za skórę, prawdę rzecze?
Egon się zatrzymał. Jeżeli wspólny znajomy wszystkich rozmówców działał w tym syndykacie to na pewno od każdej "transakcji" otrzymywał sporawą prowizję. Trzeba będzie dokładnie przyjrzeć się jego biurze kiedy się do niego jutro udam, stwierdził wewnątrz swojej głowy. Musiał się dowiedzieć kto stoi za Tytusem. Nie sądził, że to będzie mała grupka kilku handlarzy. Musiał tam być ktoś kto zastraszał kupców i odwodził ich od podejścia do transakcji.
- Dziękuję Panowie za ostrzeżenie. Novigrad to serio niebezpieczne miejsce dla nowych, a dzięki takim jak wy można uniknąć poważnych kłopotów na samym początku pobytu w tym mieście. - Czy na pewno chciał unikać kłopotów? Chyba nie. Może chciał uniknąć zatargów z półświatkiem nie mając żadnych sojuszników w mieście, ale pan Tytus okpił go. Kłamał mu w żywe oczy, niczym dobry handlowiec trzeba przyznać, ale niech kłamie komuś innemu, a nie Egonowi. Egona van der Berga się szanuje i nie traktuje jako prostej zdobyczy. Tytus tak właśnie robiąc objął miejsce numer 1 na liście Kovirczyka.
- Przyjemnej nocy i wielu udanych transakcji! - Rzucił na odchodne i poszedł do służki pytając o jego pokój w tym przybytku.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 07 wrz 2020, 0:35

Trudno jednoznacznie stwierdzić — odpowiedział Enzo na pytanie o syndykacie. — Jestem przekonany, że są ludzie, którzy jeszcze ucierpieli, ale nie wiem kto się do tego otwarcie przyzna. Lepiej będzie jak sami popytacie na mieście. A najlepiej, dla samego siebie, gdy o wszystkim zapomnicie. W Novigradzie nie lubi się, gdy ktoś zadaje za dużo pytań. A skoroście sami nie ucierpieli, to zwyczajowe trzymanie nosa z dala od nieswoich interesów jest tu jak znalazł i dobrze wam zrobi.
Krasnoludy pokiwały smętnie głowami i jednakowo pomilkli, pogrążając się w zadumie. Egon mógł zauważyć, ze ten bądź co bądź dumny lud, a szczególnie garstka z nim siedząca, nie zwykła być oszukiwana i rasa nieludzi nie zapominała szybko doznanych upokorzeń.
Novigrad to specyficzne miasto. Nędzarz może tu w dzień zbić fortunę, a krezus stracić swój majątek. Sam nie wiem jeszcze czyście wróg, czy przyjaciel, jednakże dam wam radę: nie dajcie się zwieść tutejszym pozorom, a w każdym upatrujcie oszusta. Z takim nastawieniem macie większą szansę na zrobienie tu kariery.
Cała familia Zammorto pozdrowiła na odchodne Egona, wznosząc jeszcze zdawkowy toast i gdy tylko ten odszedł, natychmiast pogrążyli się w rozmowie, której kupiec nie mógł już słyszeć.
Agnes widząc zbliżającego się Egona, pozdrowiła go skinieniem głowy i na prośbę kazała podążyć za sobą. Wspięła się po szerokich, drewnianych schodach, u szczytu których znajdowała się balustrada zza której widać było salę gościnną, gdzie Egon jeszcze przed chwilą poznał Tytusa i bankierów Zammorto. Służka poprowadziła go wzdłuż korytarza, leniwie oświetlonego kilkoma kagankami, i otworzyła ostatnie drzwi na końcu, pozwalając mężczyźnie wejść jako pierwszemu.
Egon ujrzał przestrzenny i słoneczny pokój z dużymi, podłużnymi oknami. Pusty środek pomieszczenia zdobiła obszerna niedźwiedzia skóra z rozdziawioną paszczą potężnego stworzenia. Pod jednym z dużych okien stało wspaniały, dębowy pulpit z przygotowanym stosem pustych stronnic, oraz gotowym piórem i inkaustem. Pod ścianą, od lewej od wejścia znajdowało się ogromne łoże z karmazynowym poszyciem pościeli i puszystymi poduszkami. Po prawej stronie od wejścia, Egon mógł zobaczyć obiecaną, żeliwną wannę czekającą na wypełnienie, zaś tuż obok wyjście na taras. Podłoga była drewniana, ewidentnie świeżo wypastowana, zaś ściany do połowy obite drewnem, z kolei wyżej otynkowe, zdobiły różnorodne obrazy przedstawiające, prawdopodobnie okoliczny, krajobraz.
Tutaj macie jeszcze kominek — powiedziała, wskazując na palenisko obok pulpitu. — Ale jest lato, a okna od południa więc może być wam za duszno… — Rozejrzała się, jakby upewniając się, czy jest coś o czym chciałaby jeszcze powiedzieć. Spojrzała na wannę. — Życzycie sobie mieć kąpiel teraz, czy o zmierzchu? Jak widzicie, zaraz czeka na zachód słońca.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 13 lut 2021, 16:29

Widząc pokój zaniepokoił się. Jego mieszek nie wytrzyma długiego pobytu w takim miejscu. Zawsze był liczykrupą, a przynajmniej od momentu kiedy wyjechał ze swojej górniczej wioski. Został tego nauczony na samym początku - licz wartość czegokolwiek co zobaczysz. Będziesz wiedział na czym stoisz. No i Egon nie stał na stabilnym podłożu teraz. Miał niewielki zapas monet, za który swoją drogą pewnie spokojnie dostałby kosę w żebra w biedniejszej dzielnicy Novigradu.
Zresztą sam Novigrad był gotowy wbić mu sztylet w żebra zaraz po tym jak się w nim pojawił. Prawdopodobny cwaniak chciał go oszukać i jego kosztem położyć łapy na bankowych pieniądzach krasnoludów. Jednak czemu by rozmawiał z nim wtedy w obecności krasnoludzkich bankierów.
- Jak najbardziej może być teraz Panno Agnes. Jestem dość zmęczony i chyba będę chciał szybko położyć się spać dzisiejszego wieczoru. - Stał z dłońmi splecionymi za plecami i nie odrywał wzorku od obrazów wiszących na ścianach. Malarstwo było niesamowitym rodzajem sztuki i Egon należał do grupy ludzi, którzy go podziwiali. - Chciałbym jednak prosić jeszcze o małą przysługę, jeśli mógłbym oczywiście. - Van der Berg na pięcie odwrócił się do służki. Ruch był gwałtowny, mężczyzna za to czule uśmiechnięty i delikatnie patrzący w oczy dziewczyny. Jakby chciał ją uwieść, a co najmniej wprawić w zakłopotanie.
- Czy mogłabyś mi opowiedzieć o Novigradzie? Co według ciebie, tak naprawdę, powinienem wiedzieć o tym wielkim mieście? -
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 16 lut 2021, 0:18

Oczywiście. — Agnes w trzech szybkich krokach wyszła przed pokój i wymieniła kilka słów z przechodzącą akurat służką. Za chwilę była z powrotem obok Egona. Rozglądała się po pomieszczeniu, wyraźnie szukając zajęcia, pretekstu, aby móc pozostać w towarzystwie mężczyzny, zachowując przy tym dobry ton.
Zamiar Egona spotkał się z pożądanym efektem. Dziewczyna drgnęła niczym spłoszona łania, szczerze zaskoczona nieoczekiwanym aktem poufałości. Byłaby krzyknęła, gdyby kupiec nie poszedł za ciosem i nie zajął jej głowy wypowiedzianym pytaniem. Nieco banalnym, wydawałoby się, nie wiadomo czy kierowanym szczerą intencją, czy podszytym gaszefciarstwem.
Jestem prostą kobietą, panie Egonie — odpowiedziała wprost, wytrzymując kontakt wzrokowy. Być może kosztowało ją to zbyt wiele, bo zaraz odwróciła się, łapiąc dystans, kierując się w stronę okien. — Wątpię, abyście dowiedzieli się ode mnie czegoś wartościowego. Uszanuję jednak wasze pytanie i odpowiem. Szczerze.
Tym razem to ona odwróciła się na pięcie.
Novigrad to miasto wielkich szans. Sama jestem tego dobrym przykładem. Córka świniopasa, urodzona w zatęchłej wiosce z dala od cywilizacji. Dzisiaj jestem tu. Może nie pani z rezydencją i służbą, ale pracująca, zdolna zadbać samodzielnie o własne cztery litery, kobieta. A skoro powiodło się tu córce świniopasa, to gdzie stoi wyzwanie dla kupca z Koviru? — uśmiechnęła się, nieznacznie przekrzywiając głowę. — Novigrad to miasto oportunistyczne, panie Egonie. W dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Musicie tylko umieć w porę rozróżnić tynk fasady od brzydkiej cegły, którą skrywa.
Do pokoju weszły dwie dziewki, niosące naręcze obficie parujących wiader. W momencie, gdy wylały ich zawartość do wanny, pokój spowiła gęsta mgła, zza którą, wydawać się mogło Egonowi, błyszczały zaszklone oczy Agnes.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 21 lut 2021, 12:50

Czy chciał się dowiedzieć czegoś o mieście? Nie. Miasto jak każde inne, na zewnątrz pokazujące najpiękniejsze fasady i najwyrazistsze kolory. Jednak jak ktoś zaczął dokładniej sprawdzać to farba i tynk przykrywają cienką warstwą grzyba i wilgoć. Zamiast pozbyć się problemu został on schowany w miejscu gdzie dalej rósł, aż w końcu przybrał takie rozmiary, że lepiej wszystkiego się pozbyć. Zburzyć i wypalić, zamiast próbować ratować. Ludzie jak wszyscy inni. Zgnili. Nie ukrywający swoich problemów, nie wstydzący się ich lub nie całkowicie nimi spowici żebracy, ulicznice, pijacy. Albo ukryci, ci którzy mają jeszcze na tyle sił w sobie, żeby umyć się, przywdziać schludny ubiór, piastować jakąś ważną funkcję w społeczeństwie. Tych drugich znowu można było podzielić. Na ukrywających się zgnilców. Pijących w swoich posiadłościach. Puszczających się za posady, złoto, przybytki. Padających do kolan osób posiadających władzę. Albo tych co są zgnili w sercu, makiawelistów idących po trupach do celu. Ci ostatni bardzo często posiadają władzę. Rządzą państwami, miastami, oddziałami wojskowymi, kościołami, kompaniami handlowymi, gangami. Egon też gnił w środku. Jego celem było jego dobro, nie dobro bliźniego, nie dobro kogokolwiek innego. Liczyło się jego dobro. I władza, którą chciał zdobyć. Po którą przybył do Novigradu. Co samo w sobie jest bardzo niebezpieczne, pomyślał.
Chciał dowiedzieć się czegoś o Agnes. Efekt przerósł jego oczekiwania. Czy potrafiła zarobić na swoje cztery litery pracując tylko jako dziewka w tej knajpie? Nie. Nie wiedział ile tak naprawdę kosztuje życie w Novigradzie. Nie wiedział ile kosztuje miejsce noclegowe, nie wiedział ile by musiała płacić za jedzenie, ale postawiłby resztę monet w swoim mieszku na to, że nie była w stanie zarobić odpowiedniej ilości pieniędzy na życie w Novigradzie tylko podając jadło. Nie była to głupia dziewczyna, jej wypowiedź o tym świadczyła. Pokazywała ona świadomość swego położenia. Wiedziała gdzie jest, nie chodzi o lokalizację, ale o opis i charakter tego miejsca. Zrozumiała czym jest największe miasto świata. Jej łzy jednak zmusiły go do zadania sobie pytania. Czy wiedziała to przed przybyciem tutaj czy dowiedziała się kiedy już była po szyję w gównie?
- To prawda, że nie każdy ma coś ciekawego do powiedzenia.- Rudowłosy poczekał, aż dwie służki wyszły z pokoju. Nie chciał, żeby widziały i słyszały ich rozmowę. Nie. Chciał, żeby dziewka poczuła się swobodnie. Do tego potrzebowała szeroko pojętej intymności rozmowy. Cały czas utrzymywał kontakt wzrokowy. - Jednak słusznie uważałem, że masz coś ciekawego do powiedzenia.
- Czy tobie udało się odróżnić w odpowiednim momencie brudne cegły od skrywającego je tynku fasady? - Jeżeli łzy były prawdziwe to znaczyło, że nie udało jej się tego zrobić. Musiał pociągnąć ją za język, szczególnie w momencie, w którym zaczynała się otwierać.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 28 lut 2021, 18:11

Pytanie Egona zawisło w powietrzu. Doczekać się odpowiedzi miało dopiero w momencie, gdy dwie służki skończyły wypełniać wannę wodą. Gdy wyszły, a kłęby pary rozmyły się w przeciągu powietrza, wynurzając na nowo twarz Agnes, kupiec zauważył, że zaszklone oczy, które wcześniej widział, były tylko złudzeniem.
Być może.
Krótka, jakby na przekór, odpowiedź, mogła być zarówno ostateczna, lub służyć jako zachęta do pociągnięcia za język.
Jedno było pewne; Agnes postanowiła wejść w pajęczą sieć Kovirczyka, ochoczo biorąc udział w zabawie, której być może nie do końca rozumiała. Jej oczy, uprzednio iluzorycznie zaszklone, teraz mieniły się jak dwa, drogie kamienie.
Powoli podeszła do wanny i równie niespiesznie pochyliła się nad wciąż parującą powierzchnią, której strukturę zburzyła, zanurzywszy leniwie dłoń. Gdy ją na powrót wynurzyła, uniosła ją na wysokość twarzy, pod światło wpadające przez okna i przyglądała się spływającym kroplom wody.
Kap, kap, kap…
Mój tatko kiedyś mi powiedział, że w Kovirze ludzie myją się śniegiem. Wspominał też o wielu innych nacjach, zawsze z pełnym przekonaniem, choć samemu nigdy nie postąpił kroku poza własny chlew. Nawet moją mateńkę poznał w tym chlewie, a poślubił tuż za nim. To chyba najdalej gdzie kiedykolwiek był.
Agnes uśmiechnęła się, wyraźnie rozbawiona tym co właśnie powiedziała.
Ilość słów: 0

Falarism
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 01 mar 2020, 21:14
Miano: Egon van der Berg
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Falarism » 15 mar 2021, 20:36

Więc mamy coś wspólnego, eh? Ta myśl błyskawicznie przebiegła przez umysł Kovirczyka. Ojciec pochodził z gówna, matka pewnie też. Sama urodziła się w gównie, a teraz jest w Novigradzie. Pytanie brzmi: co tak naprawdę jest lepsze?
Oczywiście, odpowiedź brzmi "zależy". Zależy od tego kim jesteś. Jesteś chłopem, dla którego intelektualnym szczytem będzie wypowiedzenie trzech słów to lepiej zostań w swoim chlewie i się nie wychylaj. Umiesz dodawać? Wyjdź chociaż na targ i zobacz czy tam ciebie nie pożrą hieny.
Zaśmiał się lekko kiedy Agnes skończyła swoją opowiastkę. Myli się śniegiem? Wśród biedoty pewnie ktoś by się znalazł, więc nie okłamałby dziewki, ale prawdopodobnie zakończyłby już rozmowę. Tego nie chciał.
- Śniegiem może nie. Za to wśród dzieci bogatych kupców i lokalnych dostojników pojawił się kilka lat temu pewien trend. Zimowymi miesiącami, rozbijali tafle lodową na jeziorach bądź morzu i wchodzili do tej lodowatej wody. Zapoczątkował to pewien mag, który twierdzi, że regularne obcowanie z takim zimnem tak naprawdę wzmacnia odporność i hart ducha! Jeśli dobrze pamiętam to nazywał się Wym How lub jakoś tak. - Opowiedział historię, prawdziwą. Gdyby skłamał to i tak by nie rozpoznała. Chyba, że i ona z nim gra i tak naprawdę sama pochodzi z Koviru. W co szczerze wątpił.
- A ty byłaś ciekawa świata a nie chlewu i ruszyłaś w świat po lepsze życie. Postawa godna podziwu. - Jej wcześniejsza, krótka, odpowiedź wybiła go trochę z rytmu. Nie chciała jeszcze się otworzyć. Może sama właśnie grała w grę? Najpierw rzuciła Egonowi zanętę a on ją chwycił i w jakiś sposób się odsłonił. W jaki? Co zrobić? Zastanawiał się Kovirczyk przed podjęciem kolejnego kroku. Nie mógł za długo tego robić, rozmowa musi przychodzić naturalnie.
- Czym więc Novigrad, największe miasto świata, skusił dziewczynę "z chlewu"?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 01 kwie 2021, 19:46

Szaleństwo — skwitowała, usłyszawszy historię o mroźnych, kovirskich kąpielach. — Jakże to tak? Rozebrać się, własnowolnie, w środku zimy, i zanurzyć w lodowatej wodzie? Dałaby wam bobu moja babuleńka. Kiedy się dowiedziała, że słotą wyszłam o świcie boso po jajka, to do Birke nie mogłam usiąść na rzyci, a proste kroki stawiałam dopiero po Belleteyn. — Zachichotała. — I jakże później czarodzieje dziwią się wszem i wobec, że prosty lud ich nie rozumie, a jak obaczą, że jakowyś do wioski zajeżdża, to umykają, zabijając za sobą drzwi i okna? Jeszcze by któregoś pod krę wrzucili.
Spoważniała zaraz jednak i ponownie zmierzyła Kovirczyka odważnym wzrokiem.
Godna, nie godna. Nie uważam miast za zbawienie, nie myślcie sobie. Nie strach mi spać pod gołym niebiem, a konno zwiedzać trakty. Ale ludzi mi krzywdzić nie lza, a wolność kobiecie za murami nie przystoi. Na rycerza żaden pan mnie nie spasuje, ani też wiadomości gończej nie powierzy. Novigrad z kolei daje dużo swobód. Jak nie ta praca, to następna. Tu obrotny człowiek zawsze znajdzie zajęcie. Samo miasto też otwiera nowe furtki, bo tu zjeżdza i Redańczyk, i Temerczyk, i pirat z wysp, a i nawet Kovirczyk. Może któryś mnie kiedyś pokocha, poślubi i zabierze, tam gdzie jeszcze nie byłam?
Skinęła głową na wannę.
Woda wam wystygnie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 17 cze 2023, 22:04

Południe, według niepisanego novigradzkiego zwyczaju było porą przerwy obiadowej. Kiedy na wieży ratuszowej wybijała dwunasta, większość handlowego życia novigradu z centrum i banków przenosiło się do gospód i austerii. Wspólne obiady i spotkania były dla kupców kolejną okazją do poszerzenia kontaktów lub załatwienia nowych interesów, co sprawiało, że wnętrza lokali i panująca w nich atmosfera nie różniła się zbytnio od tego, co można było zastać na giełdzie. Dyskutowano, przekrzykiwano się, obrażano i lżono, pieniądz oraz weksle podpisywane na wolnych skrawkach zastawionych jadłem stołów przechodziły z rąk do rąk, akcje i nieruchomości zmieniały swoich właścicieli. Powietrze gęste było od plotek, przywożonych z całego świata wieści, obietnic głoszonych przez proroków nowej koniunktury lub wieszczów wielkiego krachu.
Południem, „Pełny Trzos” był pełny nie tylko z nazwy. Wciskającej się do środka Ricie momentalnie skojarzył się z mrowiskiem lub może raczej wielkim ulem z powodu buczenia dobiegających zewsząd rozmów. Dzierżące obładowane tace z jedzeniem dziewki uwijały się jak w ukropie, pokonując imponujące dystanse w imponującym czasie, nierzadko slalomem i z nagięciem praw fizyki. Kucharze i kuchenni pocili się jak cyklopy w kuźni, próbując wydolić z zamówieniami, gospodarze wydawali rozkazy niby marszałkowie na polu bitwy, próbując zapanować nad szalejącym wokół chaosem, a pocieszając się myślą o utargu.
Znalezienie kogokolwiek, nawet rodzonej siostry było w podobnych warunkach nie lada wyzwaniem. Wyciągając szyję nad obleganymi stołami, próbowała zorientować się pośród urzędującej w środku ciżby. Ciżba nie ułatwiała jej zadania, pozostając w ciągłym ruchu. Co najmniej jedna piąta obecnych w lokalu nie zabawiała w nim na dłużej niż minutę — kurierzy, posłańcy, interesanci wpadali i wypadali, nie zostawiając po sobie niczego poza zamieszaniem i przeciągiem. Ale chaos ani improwizacja nie były obce Ricie Fahari Lukokian, córce Thera Lukokiana zwanego Truflem. Musiało być to u nich rodzinne, bo przyuczona do zawodu przez ojca starsza siostra również czuła się tu jak ryba w wodzie. Rita spostrzegła to zaraz po spostrzeżeniu samej siostry, zajmującej szósty stół na lewo od głównego wejścia do spółki z dwoma mężczyznami — wyliniałym pomimo niestarego jeszcze wieku, długim długonosem czarnym jak poborca podatków i tęgawym i przysadzistym jegomościem w błękitnym kubraku i berecie.
Świetnie zdaję sobie sprawę, że nie możemy utracić płynności — cedziła doń przez ironicznie życzliwy uśmiech. — Ale nasze środki zostały zamrożone. A mój oddzielny rachunek wprost przeciwnie, stopniał do reszty. Pożyczka to świetny pomysł, dlaczego nie wpadłam na niego wcześniej? Aha, zapewne dlatego, że wszyscy potencjalni żyranci słysząc o zaaresztowaniu papy raczyli pouciekać jak szczury z tonącego, nomen omen, okrętu. Zabezpieczyć hipoteką? Wybornie. A jaką, mości Vogel? Portowym biurem, które nam za chwilę zaplombują? Mieszkaniem mojej matki, bo i tak prawie w nim nie bywa przez dyżury? A może pan, panie Schwul zobowiąże się zastawić swój gabinet Nie? No to, co będzie gwarancją? Chatka na kurzej nóżce?
Adah uderzyła pięścią w stół, aż zatrzęsły się kufle. Odruchowo i wstydząc się tego odruchu, zatrząsł się i błękitny w berecie. Nie dziwota, bo pochylona nad blatem Adah wyglądała, jakby zamierzała go z tym beretem zeżreć. W przeciwieństwie do nieruszonego raka w maśle i czosnku stygnącego na półmisku przed nią. Długonos z kamienną twarzą raczył się cielęciną w szałwii i winem w obwąchiwanym z lubością pucharze.
Zakarbuj sobie Vogel, że… — zanim Sabina Adah zdążyła powiedzieć Vogelowi, co ma sobie zakarbować, jej wzrok napotkał zmierzającą ku nim Ritę. — Świetnie. Doprawdy, świetnie. Jeszcze ciebie tutaj brakowało.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Heliotrop » 18 cze 2023, 20:37

Dlatego przyszłam! — odpowiedziała Rita wesoło, bez wahania ni urazy na powitanie Sabiny i ucałowała ją w oba policzki. Mocno i soczyście, nie w powietrze obok kolczyków. — Słodka, kochana siostrzyczko! Jak dobrze cię widzieć! I panów — dodała, skłaniając głowę mężczyznom i podając przelotnie dłoń do cmoknięcia.
Zdążyli czy nie, zabrała ją zaraz i usiadła obok siostry.
Rita Fahari Lukokian, miło mi — przedstawiła się im jeszcze na wszelki wypadek, bo nie wiedziała, czy któregoś powinna była znać, albo czy też oni znali ją, po czym przysunęła sobie nietkniętego raka w maśle i czosnku, nie zważając na reakcję Adah. — Umieram z głodu... Jest coś do picia?... Ależ nie przeszkadzajcie sobie, proszę! — zmitygowała się, czując na sobie spojrzenia. — Kontynuujcie, ja tymczasem posilę się po podróży, a potem wspólnie coś uradzimy na ten niefart z papą. Prawda, siostrzyczko?
Wepchnąwszy sobie do ust fragment pełnej soczystego mięsa skorupki, Rita spojrzała na Sabinę i puściła jej oko. Uśmiech, podobnie jak po chwili masło, nie schodził jej z ust, a postawa wyrażała absolutną pewność siebie. Cóż z tego, że była bodaj w równie kiepskiej sytuacji jak papa? Przecież życie nie toczyło się po linii prostej, a Fahari czuła — wbrew wszystkiemu, łącznie z rozsądkiem — że zbliża się hossa.
Kiedy zjadła, o ile Adah nie zabrała jej talerza i nie przegnała od stołu, Rita poczuła się jeszcze lepiej. Irracjonalnie wręcz dobrze, co mogło być efektem doprawienia dania tajemniczym ziarnkiem, ot, tak dla hecy, żeby zobaczyć, co się stanie, albo też najzwyczajniej odezwał się w niej uśpiony z musu mieszczański instynkt, poczytujący sobie smakowite jadło i wygodę za szczyt marzeń i ambicji.
Rita miała ochotę wskoczyć na stół i zatańczyć kankana, ale ciało chwilowo odmawiało jej posłuszeństwa. Objedzona i opita jak bąk, odsunęła od siebie puste naczynia i z westchnięciem wsparła się na łokciach, rozglądając się po lokalu. Tak dawno nie była w Trzosie, że niemal zapomniała, jaki zwykł panować tam gwar, ruch i harmider. Gospoda była niby plac giełdowy z tą tylko różnicą, że zadaszony.
Byłam w biurze — powiedziała, kiedy obserwacja w końcu ją znudziła. Głównie dlatego, że kupiecki lokal pozbawiony był sceny czy choćby podestu dla przygodnych grajków, którą mogłaby ocenić fachowym okiem. Tylko biznes i pieniądz. Jedynie plotki trzymały ją jeszcze przy życiu i na rzyci. — Spotkałam Kajfasa, jest niczym lew na straży jagniąt... a raczej jednorożców. Wiesz, że Redańczycy chcieli wynieść nasz gobelin? — zwróciła się do siostry. — TEN gobelin, który wcześniej wisiał w bawialni, ale matka kazała go zabrać, bo na jednorożcu siedziała goła... Pamiętasz?
Fahari nie przyszło do głowy, że Adah widywała arras na co dzień, bo w przeciwieństwie do młodszej siostry, nie uciekła z domu, żeby robić z siebie widowisko przed wieśniakami i pastuchami. Sabina była odpowiedzialną, rozsądną i twardo stąpającą po ziemi kobietą. I właśnie obrywała tym wszystkim w twarz.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Post autor: Dziki Gon » 19 cze 2023, 19:03

Adah, nie mając jak ruszyć się za stołem, nie miała jak uniknąć obcałowania przez siostrę. Zniosła to dzielnie i z godnością, nie skrzywiwszy się choćby. Wyraz jej twarzy w ogóle nie uległ zmianie.
„Panowie” okazali się nieobeznani z etykietą lub niestosujący się do niej. Czarniawy jegomość odpowiedział na jej powitanie skinieniem głowy, niebieski beret ścisnął krótko podaną mu rękę. Miał spocone dłonie.
Zanim raczyłaś do nas dołączyć — oznajmiła jej siostra, akcentując szczególnie drugie słowo. — Byliśmy w trakcie omawiania tej kwestii. Razem z panem Schwulem zajmujemy się tym… jak raczyłaś go określić „niefartem” od wczoraj.
Swój posiłek oraz dalszą obecność przy stole, Rita zawdzięczała pośrednio człowiekowi w berecie. Sabina nie zdążyła dać jej po łapach za sięganie do jej półmiska ani wygonić, ponieważ była zajęta wyganianiem pana niebieskiego. W sposób dość taktowny, lecz nieznoszący sprzeciwu.
Myślę, że pora już na pana, mości Vogel — odprawiła go chłodno. — Będziemy w kontakcie.
Ostatnie słowa zabrzmiały nader złowróżbnie. Kiedy mości Vogel opuścił ich towarzystwo, żwawo, chętnie i bez potrzeby ponaglania, Sabina pozwoliła sobie zabluźnić. Nader niepolitycznie.
Mór by to. Miałam mu jeszcze powiedzieć... Cholera, Schwul, zapomniałam mu powiedzieć, żeby ten cap bez jaj…
Jako pani jurysta — wtrącił się flegmatycznie nazywany Schwulem czarniawy. — Odradziłbym pani kończenie tamtej groźby.
Skoro już przy tym jesteśmy — westchnęła Sabina, decydując się dokonać introdukcji. — Panie Schwul, moja siostra Rita. Rita, pan Schwul, mój jurysta.
Bardzo mi miło — odrzekł zajęty krojeniem cielęciny Schwul, nawet nie podnosząc oczu na Ritę. Adah nie miała apetytu, więc siostra mogła bez przeszkód pochłonąć połowę jej porcji, zanim ta skubnęła nieco wystygniętego raka.
Świetnie — skomentowała jej wizytę w biurze tonem, który znajdował się na antypodach świetności. — Rozumiesz zatem, że sytuacja jest poważna i nie mogę poświęcić ci wiele czasu. Od momentu zaaresztowania papy, to co zostało z jego interesów i wszystkie komplikacje z tym związane spoczywają na mojej głowie.
Słowo „mojej” zostało wypowiedziane z akcentem zarezerwowanym wcześniej dla „raczyłaś”. Podobnie jak wcześniej, wyczuła w tym nutę zawoalowanej urazy.
Poczciwy Kajfas — skomentowała zdaną jej relację, krótko, ale szczerze. — Jak to dobrze, że jest tu z nami. Zaiste, można na nim polegać jak na własnej rodzinie… Tak. Tak, cholera, wyobraź sobie, że pamiętam.
Ostatnie słowo zostało przez nią niemal wycedzone. Oberwanie arrasem w twarz było kroplą, która przegięła pałę goryczy, jakby powiedział przekręcający ludzkie przysłowia zasrany nasermaterialista Fimbur.
Najadłaś się? Świetnie. Zatem mów czego chcesz i racz się przy tym streszczać, siostrzyczko. Jestem cholernie zajęta zabezpieczaniem dalszego bytu naszej rodziny.
Jurysta Schwul, zdający się posiadać definitywny immunitet na jakiekolwiek skrępowanie, czekał cierpliwie w milczeniu, kołysząc winem w pucharze i upijając dystyngowany łyk.
Dobry rocznik — podzielił się na głos swoim spostrzeżeniem.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław