Stara Nekropolia

Obrazek

Biedota zwykła mawiać, że w Nowym Mieście nawet gnój nie odważa się śmierdzieć. Prawda jest taka, że rzeczy śmierdzące śmierdzą tam jak wszędzie indziej, ale kwitnące klomby świetnie maskują przykre zapachy. Z przykrymi ludźmi nie jest tak łatwo.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 20 kwie 2018, 2:08

Obrazek Zaciszne i spokojne miejsce usytuowane za Bramą Wiecznego Ognia, nad brzegiem kanału, pośród zieleni drzew. Sąsiedztwo wody i cmentarza bez zagrożenia epidemią jest możliwa dzięki formie pochówku ustanowionej tu przez religię miasta. Groby nekropolii są symboliczne, pozbawione ciał. Szczątki zmarłych spoczywają tu jako popioły w pamiątkowych grobowcach lub wspólnych kolumbariach. Nie wszystkich zmarłych — od czasu otwarcia Nowej Nekropolii, przywilej ten przysługuje wyłącznie zasłużonym obywatelom i wyznawcom kultu. Po tej stronie muru nawet żalnik jest elitarny. Poznać to po żwirowanych jak w ogrodzie alejkach i grawerowanych tablicach na zabytkowych mauzoleach, które porasta przycinana roślinność.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 11 mar 2020, 21:23

Rób czosnek. Czos-nek — wyłożył jej półgłosem, podkreślając dla dobitności niby starszy kuchmistrz tłumaczący przepis świeżo przyjętemu do terminu kuchcikowi. Trudno było o sytuację bardziej odległą od tego, która rozgrywała się teraz właśnie z ich udziałem, a na razie, bogom lub szczęściu dziękować — na razie w ich niedalekim sąsiedztwie. — Siarkę. Ostre, wonne zioła. Sam zapach, żeby jechało od ciebie kuchnią albo apteką.
Były to słowa śledczego na odchodne, które dobiegły ją z ciemności,w której to — jak jej się zdało, pomimo zupełnego braku światła — ujrzała krótko dwa wlepione w nią, odbijające blady i szary blask punkty, mogące być przypatrującymi się jej oczami.
Choć czas smolił się jej i pełznął w subiektywnej perspektywie jej wszystkich zaalarmowanych zmysłów, nie minęło go wiele, do momentu, w którym Feretsi pozyskał porzucone przez Zethara światło, które rozgorzawszy z poziomu innego niźli podłogi, uczyniło go jedyną widoczną ludzkim okiem istotą w całym grobowcu.
Niespiesznie i ostrożnie, by nie zagasić świeżo odzyskanego ognia, Gaspar sunął z nim powoli w kierunku wyjścia. I zatrzymując się w połowie drogi.
W ciszy i ciemności rozległ się dźwięk.
Był tak rwący i ochrypły, że zrazu wzięła go za zduszony skrzek dogorywającego Axela. Nieklarowny charkot wyrzucony przez nieszczelne gardło w ostatnim podrygu zapadających się płuc. Przebijała jednak przezeń pewna złowieszcza regularność, wykluczająca koincydencję dźwięków, których nikły pogłos dobiegał nawet do najciemniejszych zakamarków będących obecnie jej schronieniem. Tak oto do wszystkich niepięknych i dziwacznych przeczuć, które mogły rodzić się teraz w jej umyśle, miało dołączyć kolejne — każące jej mniemać, że ma do czynienia z artykułowaną mową.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Juno » 12 mar 2020, 20:18

Przez krótką, acz rozłażącą się niby stare gacie chwilę Morgana próbowała zdecydować, co jest gorsze: fakt, że siedzi zamknięta z wariatem w grobowej krypcie kilka stóp pod ziemią czy to, że grasujący w niej potwór jednak nie jest iluzją ani wybitnie posranym omamem.
Daremnie. Wybór był jak między kiłą a rzeżączką.
Jedynym wnioskiem, do jakiego inwigilatorka doszła, nim Feretsi pojawił się z odratowaną pochodnią, był ten o czarnej dupie i głębokości, na jakiej się w onej znajdowała. Z braku laku i lepszego pomysłu na życie przez najbliższy kwadrans Mavelle usłuchała polecenia śledczego, choć sensu widziała w nim tyle, co i dookoła. Czyli niewiele.
Przymknąwszy zatem oczy bardziej z przyzwyczajenia, niźli konieczności, Morgana wzięła głęboki oddech i podryfowała w przeszłość. Wyobraziła sobie chatę zielarki, do której Lelki trafiły przed laty po niezbyt udanej rejzie na pewną mieścinę opodal Dorian. Pachniało tam obłędnie: anyżem, kocanką, miętą, szałwią, werbeną, kozłkiem, piołunem, lebiodką, walerianą i tylko bogowie — oraz zielarze — wiedzieli czym jeszcze. Mavelle nie znała nawet ułamka nazw czy właściwości owych roślin, lecz intensywny, oszałamiający aromat wrył jej się w pamięć, a teraz był pierwszym, co przyszło kobiecie na myśl, gdy Feretsi przykazał jej wywołać zapachowy omam.
Pod powiekami rozmigotały się Morganie przebijające przez listowie promienie zachodzącego słońca tamtego popołudnia, schludne obejście i szpaler łagodnie kołysanych wiatrem malw pod oknami drewnianej chaty. Gdzieś w oddali zastukał dzięcioł, oni tymczasem — do drzwi. Wnętrze było zagracone, lecz w pewien sposób uporządkowane i przytulne, a kobieta, która im otworzyła niezwykle urodziwa. Co więcej, zupełnie się ich nie obawiała, mimo że zakrwawieni i poszarpani wyglądali jak banda wywołańców, którymi zresztą poniekąd byli. Pomogła im wtedy, opatrzyła rany, zarówno te zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Zostali bowiem na noc, a Jaga prócz ręki do leczenia miała też rękę do nalewek. Oraz trudnych charakterów, o czym Morgana przekonała się, nakrywając przez przypadek Nevana i zielarkę w drewutni za chałupą, w drżącym blasku miesiączka. To było jeszcze zanim Zimny zagiął na nią parol, a tuż przed tym, jak Mavelle w wielce nieprzemyślanym akcie zazdrości wywołała złudzenie włażącego pechowym kochankom do rzyci robactwa.
Gdy poczuła w ustach gorzki posmak ziół, a w nozdrzach zakręciła ją ostra woń anyżu, Morgana otworzyła oczy. Feretsi stał nieopodal, oświetlając morze czerni niby latarnia morska w bezgwiezdną noc. Dziwny, chropawy dźwięk nie chciał przebrzmieć i jął wykazywać niepokojące podobieństwo do mowy, choć trudno byłoby nazwać ją ludzką. Czując jak po szyi spływa jej łaskocząca stróżka potu, Mavelle mimowolnie nadstawiła uszu.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 13 mar 2020, 23:09

Stojąc w ciemności i oddając krypcie zamarkowany przez siebie zapach, żywy i intensywny niby wyjęty wprost spod strzechy starej zielarki, Morgana nadstawiła uszu.
Jak miało się okazać — próżno i nadaremno, chyba że jej intencją było usłyszenie kilku niezrozumiałych dźwięków oraz wieńczącego je szelestu, po którym zapadła przedłużająca się chwila ciszy.
Światło pochodni zadrgało w ciemności. Stojący pośrodku grobowca Feretsi odwrócił się i począł zmierzać w jej kierunku, niespiesznie i czyniąc podeszwami butów jedyny dźwięk, który przetrwał pośród zapadłej i krypty, pod postacią miarowego szurania.
Zbliżywszy się do niej, wręczył jej światło nienachalnym, pytającym wręcz gestem. Nawet w pomarańczowym odblasku jego wysuwająca się z czerni twarz zdawała się blada niby lico dopełniającego się na niebie miesiąca.
Ha — mruknął sztywno, choć dało dosłyszeć się w owej sylabie nutę rozbawienia. — Niezła robota. Szałwia, werbena, anyż — zgadywał, zaciągając się z daleka.
I bimber. — Tu rozbawienie słychać było słychać już wyraźnie, kiedy odgadł, być może zaskakując również i ją samą, echo aromatu, którego sobie nie zaplanowała, a który mimowolnie dostał się na peryferie jej wcześniejszego wspomnienia. — Czosnek, jak mówiłem, byłby pewniejszy, niemniej jednak winszuję inwencji.
Jak każdy wariat zamknięty w grobowej krypcie, Gaspar dopiero poniewczasie zorientował się, że to nie czas ani miejsce na podobne dyskusje i popisywanie się węchem.
Najwyższa pora się stąd zabierać — przemówił, po raz pierwszy od dłuższego czasu — w ogóle, jak i głosem rozsądku, niewiele mając z niedawnego i słaniającego się Gaspara, a nawet będąc dziwnie raźnym i wesół. — Stąpaj ostrożnie, ale nie patrz pod nogi.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Juno » 14 mar 2020, 23:42

„Chyba już dostaję na łeb”, pomyślała, nie mogąc wyłowić z garści dziwnych dźwięków nawet jednego, który brzmiałby podobnie do jakiegokolwiek znanego Mavelle słowa. „Piękna byłaby z nas para”, przeleciało jej bez sensu przez głowę, podczas gdy reszta ciała z wolna popadała w drżączkę wywołaną długotrwałym stresem i strachem. „Pomyleniec i paranoiczka. Iście, jak z obrazka”.
Gdy jednak Feretsi podszedł do inwigilatorki, podając jej pochodnię, a jego nienaturalnie blade oblicze rozjaśnił ogień, Morgana przypomniała sobie nagle o pewnym drobnym szczególe, a mianowicie braku pieprzonego cienia. Szczególe, który — ku zgubie jej już i tak nadwyrężonej psychiki — mógł świadczyć o tym, że śledczy był nie wariatem, ale czymś znacznie gorszym.
A ty? — bąknęła podejrzliwie, wyciągając trzęsącą się jak w febrze rękę po żagiew i cofając jednocześnie o krok. — Nie potrzebujesz światła?
Nie spodziewała się usłyszeć odpowiedzi. Ale pogawędki o ziołach i wesołości również się nie spodziewała. Właściwie w ogóle już nie wiedziała, czego ma się spodziewać po Gasparze Feretsim. Wiedziała tylko — i było to teraz jej myślą nadrzędną i najmilejszą — że jak wyjdzie z tej zasranej krypty, to zaleje się w trupa.
Nie znoszę zapachu czosnku, źle mi się kojarzy. Po co to wszystko...? — zapytała, zawieszając głos, jakby owo wahanie mogło objąć cały popieprzony kształt sytuacji, w której się znaleźli, nie tylko powód, dla którego Feretsi kazał jej wywoływać zapachową iluzję. — Albo nie — dodała prędko. — Nie chcę wiedzieć, nie teraz. Wynośmy się stąd.
Z ulgą przyjęła decyzję Gaspara o ewakuacji i skwapliwie podążyła w ślad za nim, ku wyjściu. Stąpała ostrożnie, lecz choć bardzo starała się nie patrzeć pod nogi, nie mogła się powstrzymać. Głównie dlatego, że trudno było brnąć przez ciemności bez spoglądania, ale też ze zwykłej, ludzkiej, niemal odruchowej ciekawości.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 16 mar 2020, 11:00

Potrzebuję. Właśnie dlatego musisz mi przyświecać, kiedy będę szukał klucza — odparł bez zająknięcia, powierzając żagiew trzęsącej się dłoni inwigilatorki.
Nie tylko tobie kojarzy się źle. Właśnie po to. — odpowiedział na wierzchołek pytania, a zbywając to o wiele właściwsze w tej sytuacji kryjące się w jej milczeniu. — Na przyszłość zaufaj mi i rób jak mówię. — Głos spoważniał mu, kiedy wypowiadał te słowa, a domniemanie czy ma na myśli jakąkolwiek określoną przyszłość, wyłącznie sycił je niejasną nutą groźby.
Poszli przez ciemność. Feretsi lekko wysunięty na przód, lecz wciąż utrzymujący się w blasku niesionej przez Morganę pochodni, on i jego nieobecny cień.
Stąpała ostrożnie ku wyjściu, mijając niekiedy samotny i nieregularny kawał gruzu leżący jej na drodze, depcząc po wyściełającej grobowiec warstwie kamiennego, szarego pyłu, miejscami upstrzonego nieregularnymi cętkami sczerniałej czerwieni, tym szczodrzej im bliżej schodów. Te ostatnie były zaś śliskie od pokrywającej je posoki, a lepiące na ostatnich stopniach, gdzie zaczęła już wysychać. Bijący od stopni zapach ściskał żołądek i powodował, że krew — ta wciąż znajdująca się w obiegu — krążyła nieco żwawiej zbudzona instynktem.
Niedaleko stąd jest dyskretna karczemka — zaczął grzebiący przy zamku Feretsi, niefrasobliwie jakby właśnie umawiał się na schadzkę i odgadując jej wcześniejsze postanowienie. — Myślę, że to rozsądna alternatywa dla szlajania się po zmroku, albo powrotu na twoją kwaterę.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Juno » 16 mar 2020, 19:25

Nie uwierzyła mu nawet przez mgnienie oka. O zaufaniu zaś w ogóle nie mogło być mowy po tym, co zobaczyła. Zmilczała jednak cisnące się jej do głowy i na usta przekleństwa, wyrzuty oraz pytania, nie chcąc przedłużać wizyty w grobowej willi państwa Rosendalów. Plan na najbliższą przyszłość miała raczej nieskomplikowany: wydostać się na powierzchnię. Napyskowanie jedynej osobie, która mogła jej to umożliwić byłoby, delikatnie rzecz ujmując, absolutnie kretyńskie. Podążyła tedy za śledczym niby trusia, gorzkie żale doprawione szczyptą starej, dobrej histerii zostawiając sobie na później.
Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, lecz Gelab zawsze powtarzał jej, że do poznania prawdy. Widok zalanych krwią schodów łacno pogodził obie wersje tego popularnego powiedzonka, przyprawiając Morganę o kolejny z trudem opanowany odruch wymiotny oraz wrażenie, że iście trafiła do piekła. Śmierdząca i lepiąca się do podeszw butów prawda była bowiem taka, że zarówno jej dawny komiliton, jak i jego wspólnik byli bezapelacyjnie i najzupełniej martwi.
„Cóż, pazerność nie popłaca”, przemknęło jej przez myśl, gdy wciąż uzbrojonym w sztylet przedramieniem próbowała zakryć nos, na przekór spuchniętemu jak balon łokciowi. Pochodnia trzymana w drugiej dłoni wciąż drżała, lecz inwigilatorka z wolna dochodziła do siebie, jakby bliskość wyjścia — z krypty oraz nieciekawej sytuacji — otrzeźwiała ją i dodawała otuchy.
A twoja kwatera? — palnęła bez zastanowienia Mavelle, wyrwana nagle przecinającym ciszę głosem Gaspara Feretsiego z pozbawionej żalu zadumy nad zmarłymi. — Nie zalicza się do rozsądnych alternatyw? — Niezamierzona przewrotność pytania zaskoczyła i rozbawiła Morganę. Kobieta parsknęła śmiechem, w którym pobrzmiewała histeryczna nuta.
Bez obaw. Nie skorzystałabym, nawet gdybyś zaproponował. Po prostu... Po prostu muszę się napić — dodała tonem usprawiedliwienia, jakby zapomniała, że to nie ona winna się tutaj tłumaczyć. Im bardziej jednak puszczał stres, tym bardziej kołowato się czuła. — Co za „dyskretna karczemka”?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 17 mar 2020, 17:29

Metalowe drzwi krypty zaszczękały jękliwie jak łańcuch upiora-pokutnika, uchylając bram piekła i wypuszczając ich na wieczór, który pod ich nieobecność zdążył już na dobre zastać zabytkowy miejski cmentarz wraz ze wschodzącym księżycem. Feretsi wyszedł pierwszy i przytrzymał drzwi, roznosząc lepiącego się do butów Axela po świeżej cmentarnej trawie.
Zalicza — przyznał, palnięty pytaniem, zdecydowany na nie odpowiedź, niezależnie od jego faktycznej intencji. — Ale jest na drugim końcu miasta.
Mężczyzna zawarł za sobą skrzypiące wrota, przekręcił w nich klucz i wyprostował się, zręcznym, nieomal kuglarskim ruchem obracając go w dłoni i chowając go za pazuchę. Próżno szukać było w jego ruchach i manierach niedawnej ślamazarności i flegmy. Feretsi był nadspodziewanie raźny i wesół, co zważając na niedawne okoliczności, jawiło się jako głęboko niewłaściwe. Jego twarz, w poblasku miesiąca niemal szara, przybrała dziwny wyraz kojarzący się ze źle skrywanym zadowoleniem lub rozbawieniem. Nie miała okazji przyjrzeć się lepiej — gdy mógł, unikał jej spojrzenia. Prawdopodobnie nie z powodu nagłego przypływu modestii.
„Zielony Gryf”. Mają dobre, nieoczywiste wina. I świetną zupę z raków. — Ruszając spacerem przez cmentarz, zaczął opowiadać jej o knajpie, jakby właśnie wyszli ze zwierzyńca, a nie przez zalane krwią schody z krypty, w której coś zeżarło ich dwóch niepożałowanych consortes.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Juno » 18 mar 2020, 11:38

Gdy Feretsi zostawił ją w tyle, serce podeszło Morganie do gardła, by w następnej chwili wylądować w cmentarnej trawie opodal Axela. Jak się bowiem okazało — tym, co zadławiło inwigilatorkę bynajmniej nie był organ, o którego brak zdarzało jej się być posądzaną, ale treść żołądkowa.
Zgięta wpół, z dłońmi wspartymi o kolana, Mavelle z trudem łapała hausty przesyconego wonią nocnego jaśminu powietrza. Dygotała jeszcze, a w piersi grało jej aż miło. Otarłszy usta grzbietem dłoni, w której ciągle ściskała sztylet, spojrzała z ukosa na zadowolonego z siebie Gaspara. Światło rzuconej na ziemię pochodni oświetlało jego sylwetkę od dołu, nadając mu — o ile to w ogóle możliwe — jeszcze bardziej demonicznego sznytu.
Do urżnięcia się po tym wszystkim — wychrypiała, oddychając ciężko — wystarczy mi to najtańsze i całkiem oczywiste. Próba zapomnienia i tak z góry skazana jest na porażkę, nie widzę sensu przepłacać.
Morgana wyprostowała się i odkaszlnęła w kułak. Była zadziwiająco spokojna, jakby uszło z niej całe powietrze, a wraz z nim złość, gniew i wściekłość. Nawet strach, którego echo wciąż jeszcze rozchodziło się po jej ciele niekontrolowanym drżeniem — ale już nie głosu ani myśli.
Dziś rano powiedziałeś, że gra w szachy jest głęboko niewłaściwa. Jesteś szachistą? — zapytała, patrząc za oddalającym się spacerowym krokiem Feretsim. — Bo zachowujesz się jak jeden. Naprawdę będziemy rozmawiać o zupie z raków, gdy do podeszw kleją nam się resztki dopiero co rozszarpanych przez jakieś monstrum ludzi? Monstrum, z którym wydajesz się być zresztą w całkiem niezłej komitywie — zakwaterowałeś, odwiedzasz, karmisz... Nie zrozum mnie źle, Gaspar, nie oceniam — ja przepadam za kurwami — ale nie uważasz, że należy mi się jakieś wyjaśnienie?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2020, 21:56

Nie przepłacisz. Skoro zapraszam, to stawiam — odparł jej, litościwie lub tknięty obudzonym i tajonym przez lata romantyzmem, odwracając wzrok od pozbywającej się nadmiaru wrażeń inwigilatorki na odsłonięte spod chmur oblicze księżyca.
Sporadycznie — przyznał, osądzony od szachistów. — I nie lubię, kiedy pionki próbują mnie szachować. Na taką ewentualność lubię mieć zawczasu kilka asów. — Feretsi dowiódł nie tylko dowcipu i inklinacji do poezji, ale znajomości innego rodzaju gier poza figurami.
Wolałbym PRZY zupie z raków. — Śledczy odwrócił się do niej, zaciągając świeżym, nocnym powietrzem, zawartym w nim bzem i jaśminem. — Z dala od cmentarzy i ich wkrótce zamykanych bram. Na wyjaśnienia przyjdzie pora, niechby nadeszła i w milszych okolicznościach. Ha, a kto wie, może przyjdzie nawet i na podziękowania? — Tempo, z jakim dowcip Gaspara Feretsiego wyostrzał się i nabierał intensywności, kazał dedukować jej, że jeżeli będzie się ono utrzymywać, opuści bramy nekropolii z zupełnie odmienionym mężczyzną.
A monstrum, jeżeli życzysz sobie wiedzieć, zakwaterowało się tu jeszcze przed moim przybyciem — Z tymi słowami oraz przelotnym spojrzeniem przez ramię na Morganę, nie czekając na kolejne pytania i wątpliwości, Feretsi ruszył szpalerem cmentarnych cieni rzucanych przez figury i nagrobki.
W całej swojej inwigilatorskiej karierze, Morgana Mavelle nie spotkała jeszcze nikogo, kto aż tak przepadałby za zupą z raków.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Stara Nekropolia

Post autor: Juno » 19 mar 2020, 11:37

„PRZY zupie z raków”, powtórzyła w myślach Morgana. „Jeszcze lepiej. Doprawdy pysznie”. Kobieta potrząsnęła lekko głową, jakby nie dowierzała — w to, co słyszy albo to, co robi, bo westchnąwszy, schowała wreszcie nóż, z obrzydzeniem wytarła buty o trawę i ruszyła za śledczym.
Życzę sobie wiedzieć wszystko — powiedziała, zrównując z nim krok w akompaniamencie chrzęstu żwiru i poszumu drzew. — Zwłaszcza, gdzie zakwaterował się twój cień. Ale dopiero po wprowadzeniu odpowiedniej ilości alkoholu do krwi — zastrzegła na wypadek, gdyby galopujące samozadowolenie Gaspara przyprawiło go o nagłą i przedwczesną wylewność. — A wówczas, kto wie? Może i podziękuję. Choć osobiście stawiam na atak serca.
Przez jakiś czas Morgana szła w milczeniu, nie licząc syknięć i bluzgów mamrotanych pod nosem, gdy próbowała obmacać i ocenić uszkodzenia, powoli dające jej się we znaki. Uznając ostatecznie, że — choć bolesne — były to tylko stłuczenia, dała sobie spokój i spojrzała kątem oka na idącego obok mężczyznę.
To już drugie zaproszenie tego dnia — zauważyła rozbawiona naraz inwigilatorka. — Jesteś człowiekiem skrajności, Gasparze Feretsi. — „O ile w ogóle jesteś człowiekiem”, poprawiła się w myślach, wychodząc ze Starej Nekropolii, której podwoje właśnie zamykano. — Też po ojcu?
Kontynuując spacer w blasku wychylającego się zza chmur księżyca oraz czynionej przezeń do spółki z niedawnymi wydarzeniami atmosferze groteskowego romantyzmu, Morgana i Gaspar doszli do oberży „Zielony Gryf”.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław