Baszta Więzienna

Obrazek

Komandoria namiestnika Novigradu i schronienie hierarchy na czas wojny lub politycznego niepokoju. Najbardziej zmilitaryzowany punkt w mieście, mieści on trzon novigradzkiej straży i nie szczędzi środków na utrzymanie grodu w pokoju. Oraz pokoju w grodzie.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 22 maja 2018, 18:46

Obrazek


Ta najdalej wysunięta na północ część kompleksu zamkowego to istny klejnot w koronie miejskich placówek penitencjarnych. Wysoka, solidna, kobylasta, zbudowana z kilku warstw czerwonej cegły. Baszta Więzienna z prawdziwego zdarzenia. Nie żaden zawilgły loch tak jak ten pod zamkiem albo szumnie zwany miejskim aresztem sracz. Tu panuje wyższa kultura, surowa selekcja przewiduje miejsca tylko dla tych najbardziej zasłużonych, to jest więźniów politycznych oraz przestępców znaczniejszego kalibru.
Większość osadzonych tu duszyczek nie może narzekać na nudę ani na brak uwagi. Mury te — dość grube, by stłumić nawet najbardziej rozdzierające wrzaski — pełne są atrakcji, a profesjonalna obsługa spędza na obiekcie każdą chwilę każdego dnia i nocy, duszyczkom okazuje swe szczere zainteresowanie. W licznych apartamentach lza powyciągać się za wszystkie czasy na iście królewskich rozmiarów łożu, ogrzać kości przy rozżarzonych węglach, zakosztować zmysłowego masażu… Nie może być inaczej, skoro sam pan Namiestnik zwykł osobiście tu zachodzić, doglądać pensjonariuszy, troszczyć się o wszystkie ich potrzeby. Czasem w ramach onych wizyt przyjacielsko zagaduje gości, kiedy indziej ucina sobie z którymś długą rozmowę przy nastrojowym blasku świec lub większego płomienia.
Jak dotąd, nie odnotowano żadnych zażaleń pod adresem Baszty Więziennej ze strony jej licznych lokatorów. Najlepszym potwierdzeniem wysokiego standardu zakwaterowania niech będzie zaś fakt, że prawie wszyscy, którzy mieli szczęście trafić do owego cudownego sanatorium, po dziś dzień nie zdecydowali się go opuścić.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Ivan » 04 paź 2019, 20:23

Równie milczący Rudolf przelał się przez aortę, nie odwzajemniając pozdrowień, zajedno uprzejmych czy nie. Powracał do światła, jednak bezpowrotnie zabierając w nie część nienasyconej, zawilgłej ciemności, tortury beznadziei, niepodzielnie panującej w trzewiach zamku. Nie czując, choć nie był to zdrowy rodzaj znieczulenia, doskwierających mu przez większość dnia głowy i boku. Na moment zapominając nawet o tym, że winien był frasować się orężem.
Wkurwiał go cerber z tłustymi włosami wskazujący oczywisty kierunek. Wkurwiał go eskortujący Besik, kolejnymi oczywistościami. Wkurwiło go udawane brandesdorferskie „o”, najpewniej wyczekane co do minuty. Wkurwiał go cień uśmiechu na twarzy justycjariusza, na który odpowiedział samym cieniem. Wkurwiali go, odkąd pamiętał, ludzie dotykający jego broni, choć dzisiaj jakby bardziej niż zazwyczaj. W końcu wkurwiło go brzmienie jego własnego głosu, niespodziewanie zimnego, zdradzającego hardość i zaczepność. Wypisz wymaluj jak stal, którą właśnie odbierał.
Decyzja nie należy do mnie. Lecz do oskarżonego. Pytacie złego człowieka.
Złego. I bardzo rozczarowanego. Całym swoim dotychczasowym życiem. Uświadamiającego sobie bezsens swojej pokuty. Bezcelowość wypełnianego sumiennie przez ostatnie kilka lat sakramentu ostatniego namaszczenia.
Kto — zaczął, podnosząc oczy na justycjariusza, zmęczony pozorami i dłuższym kluczeniem, a w końcu przewidzianym protokołem. — Kto się za nim wstawił? Jego familia? Ktoś ze znajomych? W ogóle ktoś się wstawiał? — zastanowił się w głos, obciążając pas na biodrach świeżo odzyskaną bronią. — Czy po prostu mierzi was farsa z tretogorską ekstradycją?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 04 paź 2019, 23:52

Któreś z kilku następujących po sobie w szybkiej sukcesji pytań sprawiło, że nad zimnymi, niezmiennie indyferentnymi oczami młodszego justycjariusza brwi uniosły się ponownie w wyrazie dobrze kontrolowanego zaskoczenia. Może sprawiły to wszystkie pytania. Może fakt, że w ogóle zostały mu przez szampierza zadane.
Zdecydować między tymi trzema ewentualnościami Rudolf nie potrafił w równym stopniu, co jednoznacznie zinterpretować, czy początkowe zdumienie na twarzy Brandesdorfera było autentyczne, czy tak samo fałszywe, jak to, która właśnie rozpływało się pod przywołanym z powrotem kordialnym uśmiechem.
Tu się mylicie, Rudolfie — pouczył go cierpliwie dostojnik. — Decyzję oskarżony podjął w chwili, gdy zażyczył sobie wezwać was na obrońcę. Decyzję, która w świetle prawa musi być obustronna i obustronna dobrowolna. Niczym zaślubiny. Pragnę tedy usłyszeć wasze, jako drugiej strony, postanowienie względem apelacji oskarżonego.
Nic w tonie, z jakim ponowił uprzejmą prośbę nie wskazywało na to, by oczekiwał, tudzież pragnął, od Freifechtera jakiegoś konkretnego postanowienia. Z drugiej strony, nic na cokolwiek w nim nie wskazywało.
Nie ma powodu do obaw o jej nieodwołalność. Przysługuje wam prawo do wycofania się z roli sekundanta do chwili wstąpienia na ubitą ziemię. To jest, dokładnie do jutrzejszego wieczoru. Służę pomocą, jeśli zaprzątają was jakiekolwiek więcej pytania. Za wyjątkiem pytań, które zadaliście wcześniej — dodał naczelnik, rozwiewając wątpliwości względem tego, czy nie postanowił ich całkowicie zignorować. — Powinno być dla was zrozumiałe, że nie lza mi komentować toczących się na łamach miejskiego wymiaru sprawiedliwości spraw.
Długą pauzę Brandesdorfer wykorzystał na obejście dębowego biurka. Zasiadłszy za nim, bez pośpiechu dobył z jednej z szuflad gęsie pióro zakończone pozłacaną stalówką oraz kolejną opasaną skórą księgę, znacznie cieńszą.
Mogę uczynić wyjątek względem jednej informacji. Za oskarżonego nie wstawiano się oficjalnymi kanałami. Zapewniam, że wątpliwym jest, by członkowie powszechnie szanowanej familii, nawet w obliczu tak przykrych okoliczności, zdecydowali się na kanały… nieoficjalne. Korzystanie z nich obarczone jest ryzykiem, a ryzyko ma tendencje do niezważania na stan i nazwisko tego, kto mu wchodzi w drogę. Czy to wdowa po utytułowanym obywatelu, czy dziedzic, czy nawet zasłużony miastu sługa. Hipotetyzując.
Czy nie mylę się? Jest to dla was zrozumiałe?
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Ivan » 06 paź 2019, 1:29

Nie, Rudolf był daleki od zrozumienia. Poczynając od tego, komu właściwie miałby powiedzieć teraz sakramentalne „tak”, jeśli nie Egonowi. Komu innemu, jeśli nie samemu inkryminowanemu i jego rodzinie zależało teraz na jego życiu. Nawet jeśli widzenie zaaranżowano tylko po to, by mogli po prostu porozmawiać po raz ostatni, nie odbyło się to bez ingerencji osób trzecich, przy ewidentnej aprobacie samego justycjariusza, od samego początku tak gładkiego, że aż śliskiego.
Wyjdę — postanowił krótko na przekór wszystkim podejrzeniom, domysłom i dotychczasowym postanowieniom. „Jeśli będzie dla kogo” dodał już w myślach.
W drugiej kwestii to nie jemu było daleko. Tym razem to justycjariusz nie zrozumiał. Pytania, choć nie było to pytanie, wyłącznie pokrewna mu próba odreagowania niewiedzy. Na którą urzędnik sądowy nie tylko zareagował, ale wykazał nietypową dla urzędników sądowych umiejętnością robienia wyjątków. Rudolf przymknął powieki na dłużej. Otworzywszy je, przyjrzał się uważniej Brandesdorferowi. Widział kto kiedy prawnika przyznającego się do nieoficjalnych kanałów?
Zasłużony miastu sługa nie odpowiedział na ostatnie pytanie. Milczał dłuższą chwilę. Szacował ryzyko.
To groźba czy ostrzeżenie, panie Brandesdorfer? — zapytał w końcu, powstrzymując odruch nieładnego, pełnego oskomy uśmiechu, towarzyszącego mu zwykle, ilekroć zdarzało mu się bywać adresatem obydwu z wymienionych rzeczy.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 06 paź 2019, 13:04

Gówno hierarchy nie pachniało fiołkami, Wieczny Ogień w zniczu zdmuchiwał wiatr, a prawa, lewa i tysiące długich rąk obu, którym imię było Legion, czasami ordynarnie brały w łapę. Brandesdorfer poświadczył temu, bezceromonialnie wypowiadając w głos prawdę niewypowiadalną, równie niefrasobliwy i nieporuszony, co gdyby rozmowa toczyła się nadal wokół toczących się po arenie głów oraz fascynującej tradycji ordaliów. Resztki decorum zachowywał, powstrzymując entuzjazm. Oraz uśmiech. Bez uśmiechu był równie gładki, śliski i zagadkowy.
Żadne z powyższych — odparł. — Nie mam wam za złe, jeśli rozumiecie to jako ostrzeżenie. Czułbym się zobowiązany udzielić podobnego, gdybyście, ot, usiłowali wetknąć w mojej obecności głowę w palenisko. Albo wysikać się pod wiatr.
Odpowiedź naczelnika przerwały trzy krótkie uderzenia kułaka do drzwi biura, które Brandesdorfer zareplikował krótkim, surowym „czekać!” i wrócił do uzupełniania swoim własnym pismem otwartej strony księgi. Do szampierza wrócił po dłuższej, nieomal parentycznej, karcącej minucie ciszy.
Insynuowania groźby również nie mam wam za złe. Pragnę jedynie ową insynuację rozwiać. Ja nie grożę, panie Rudolfie. — Gdyby spoglądał w nie po raz pierwszy, Rud przysiągłby, że oczy młodego dostojnika przeczyły temu, ujawniając bezczelny kłam. Ale były dokładnie takie same, co w chwili, gdy witały go w tym biurze. Po prostu zimne. — Dziękuję za kooperację. Jesteście wolni. A jutro oczekiwani w miejskim Teatrum, równo ze zmierzchaniem.
Justycjariusz nie wskazał mu drzwi, nie czekał, aż szermierz sam się ku nim skieruje ani, o dziwo, nie wstał zza sekretarza, by uścisnąć mu wcześniej dłoń na pożegnanie. Nie podnosząc więcej wzroku znad pozłacanej stalówki pióra, kontynuował samotną batalię z demonami biurokracji.
Ilość słów: 0

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 804
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Ivan » 06 paź 2019, 19:33

Wyjdę — powtórzył i zdecydował Rudolf, któremu aż nadto było już tego paskudnie rozpoczętego dnia, by wieńczyć go przedłużającym się pobytem w nie mniej pięknych okolicznościach miejskiego zamczyska. Nawet po to, by uprzyjemnić go sobie szczegółowym rozpatrywaniem ukrytej groźby sprzedanej mu na odchodne. Nieznajomość jej podstaw nie przeszkadzałaby mu bynajmniej w doszukaniu się w niej ewentualnego powodu dla uzyskania satysfakcji. Nawet jeśli uzyskanej inaczej niż przez wypuszczenie jej z arterii na piach. I niekoniecznie dzisiaj, przez wzgląd na pogrzebanego tysiąc stopni poniżej kompana wciąż znajdującego się na łasce justycjariusza i jego podejrzanych motywacji. Jego samego, jak zawsze — zapamiętał, zważył, rozdzielił. A policzyć zawsze się zdąży.
Póki co, spieszno mu było do Heina z nowinami. Na Starówkę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 07 paź 2019, 16:23

Wyszedł. Mijając nieznajomego mu, ciemno odzianego jegomościa, który wślizgnął się za nim do biura i pośpiesznie domknął za sobą drzwi. Nogi Rudolfa tymczasem, niczym spragniona światła ćma, same poniosły go ku wyjściu, jak gdyby w każdej chwili mogło ono zostać zatrzaśnięte mu przed nosem, porywając go z powrotem ku ciemności.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 30 sie 2021, 21:51

Komnata była całkowicie pozbawiona okien. Smolista czerń wypełniała ją kompletnie, z wyjątkiem poznaczonej naciekami kamiennej ściany rozświetlonej pochodniami oraz kaganka, oświetlającego Karakalisowi kawałek blatu oraz przeglądane właśnie raporty. Wywietrzniki, jeśli jakieś się tu znajdowały, spełniały swoją pracę połowicznie — panujący w środku zaduch niemożebnie cuchnął starą juchą i smołą.
I całkiem świeżym cierpieniem.
Kurt Karakalis, wysoko postawiony agent służb wywiadowczych Novigradu, prawdziwy novigradzki patriota wyprostował się za szerokim stołem przewidzianym na całą radę oskarżonych, przeczesując palcami ciemne, już nieco szpakowate włosy zaczesywane na potylicę. Possawszy czubek gęsiego pióra, zanurzył go w stojącej pod ręką buteleczce inkaustu.


Na łączce rośnie sobie kwiateczek
A zowie się…



Z piętra powyżej dolatywały ich wersy piosenki fałszywie intonowanej przez oprawcę, przypuszczalnie Temeryczka z pochodzenia, ewentualnie miłośnika żołnierskich przyśpiewek. W połowie drugiego zawsze towarzyszył im trzykrotny, rytmiczny szczęk kołowrotu. Oraz pełen cierpienia krzyk, rozlegający się zawsze o czasie po dokończeniu refrenu.


Lilija!


Kurwaaa!



Obsiadają go setki pszczółeczek
Wabi je…


Szczęk łańcucha.

Lilija!
Nic nie wiem, przysięgaaam!

Kurt wykrzywił się i zmrużył oczy, przystawiając arkusz do kaganka. Zaraz po odczytaniu pozwolił mu się zapalić i rzucił go na kamienną posadzkę. Przez moment w sali zrobiło się jaśniej. Krótki poblask ognia wyłuskał ustawione za jego plecami sprzęty. Rzucony nań płomień odbił się od wypolerowanych wysłużeniem, ciężkich, metalowych powierzchni. Kładące się przelotem na ścianie cienie wydłużyły ich ostre, zjeżone sylwetki, przydając im dodatkowej potworności.
Co u Arna? — Karakalis, jak zawsze rozpoczął spotkanie od bycia dobrze poinformowanym. Swoje stwarzające pozór pytania stwierdzenie wyrzekł, nie przerywając lektury, nawet nie unosząc wzroku na siedzącą naprzeciw Elspeth, usadowioną na specjalnym, wyposażonym w skórzane pasy oraz zatrzaskiwane obręcze siedzisku. W obecnej chwili oraz na drodze rzadkiego wyjątku nie zastosowano żadnego z niniejszych udogodnień.


W mej izbie także kwitnie kwiatuszek
Zowie się on…


Dooość! Dooość!


Lilija!

Aaaargh!
Ostatnio pewnie bardzo zajęty? — Spojrzenie przenikliwych, szarych oczu przełożonego przesunęło się po treści kolejnego zapisanego chwiejnym maczkiem arkusza.
Ilość słów: 0

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Vespera » 02 wrz 2021, 1:21

Słońce nie dawało po oczach, nikt niczego nie chciał z terminem wykonalności na wczoraj, a Karakalis nie był jeszcze rozdrażniony. Słowem, dzień miewał się jak dotąd niezgorzej. Elspeth siedziała wygodnie na siedzisku i rozkoszowała się wspaniałym luksusem bycia podkomendnym, który nie musi przedzierać się przez stosy papierów, a jedynie czeka, aż ktoś ważny skończy je forsować.
Gdzieś tam, nieco wyżej, inny tytan pracy dawał głośny dowód swego zasłużenia na premię, prezentując zaściennemu audytorium żywe exemplum swej solidności i kreatywności. Powszechnie wiadomo było przecież, iż służby bezpieczeństwa Novigradu słyną ze skuteczności dzięki regularnemu udoskonalaniu stosowanych przez siebie rozwiązań. Kołowrót? Łańcuchy? Może w zeszłym dziesięcioleciu. Innowacyjność nowej metody polegała na torturowaniu uszu winowajcy fałszem wyjątkowo chujowej piosenki, która wyzwalała błagalne spazmy w każdym, kto jej doświadczał.
Elspeth miała ochotę pójść do przesłuchiwanego i osobiście poprosić go o rychlejsze przyznanie się do winy tylko po to, by Temerczyk zamknął wreszcie swoją gwałcącą uszy gębę. W istocie, po krótkim namyśle – jak dotąd tylko to delikatnie zaburzało jej wrażenia estetyczne tego niezgorszego dnia, czego z dystynkcją nie dała po sobie poznać.
Aż za bardzo — potwierdziła uprzejmie oczywistość zawartą w słowach Kurta. Fakt, który niezmiennie frustrował, i bynajmniej nie chodziło tylko o szafkę, która wciąż nie doczekała się naprawy oraz regularnie przekładane plany wypoczynkowe. — Ostatnio łacniej chyba o audiencję u Hierarchy niż o wolną chwilę u niego.
Dźwięki trwającej interrogacji przyzwyczajały przewidywalnością do swej rytmiczności i zaczynały działać usypiająco. Jedyne ożywienie koncertu mógł zafundować anonimowy nieszczęśnik budujący napięcie swej partii na wstrzymywaniu momentu, w którym zacznie wszystko śpiewać. Z takim trubadurem jak jego oprawca istniała szansa na wybitny madrygał.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 02 wrz 2021, 22:01

— Znajdywanie sobie kochanków w zawodzie jest domeną ludzi gnuśnych, niechcących wysilać się poszerzaniem kręgów towarzyskich poza pracę. Tudzież arywistów i karierowiczów, liczących na szybki awans. Nie podejrzewam cię o gnuśność.



Każdego ranka patrzy na mnie kwiatuszek ten
To właśnie
Lilija!



Kurt przeczekał moment, aż niosące się niemal całym pionem wycie po refrenie ucichło.



Sęk w tym, że taka znajomość na dłuższą metę nie pomoże karierze. — Mężczyzna odłożył kolejny arkusz na bok. — Valderrama to rozpoznawalna persona. W pewnych kręgach. Dzielenie tej rozpoznawalności dekonspiruje, więc obniża twoją skuteczność jako operacyjnej.


Choć pasy ani obręcze nie krępowały jej wcale, a Kurt nie stał za kołowrotem, Elspeth mogła zacząć czuć się coraz bardziej na miejscu. W sytuacji wcale nieodległej, a duchowo pokrewnej do tej, w którą uwikłano nieszczęśnika na górze. Notabene, chwilowo niewrzeszczącego ani niekatowanego. Ergo, odnajdującego ulgę w penitencji.

Jeżeli chcesz, zapoznam cię z kimś. — Pryncypał pokreślił coś na jednym z pergaminów trzema szybkimi, zamaszystymi ruchami — Znam niezgorszą partię, mogłaby ci się spodobać. Jeszcze niestary i niegłupi. Ba, wykształcony, podobnie jak ty. Przedsiębiorczy i zaradny, bo w końcu kapłan z powołania. Pewnie, że nielichy perwers, jak oni wszyscy, ale dla niektórych to wręcz zaleta. Hm?
Ilość słów: 0

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Vespera » 04 wrz 2021, 0:05

Zdaje się, że niespełna kilka minut temu w umyśle Elspeth pojawiła się myśl, że to był jeszcze niezgorszy dzień. Istotnie „był” – jej szanowny szef zdążył jej udowodnić, jak rekordowo szybko potrafi go zepsuć. Miał wrodzony talent do sprawiania, iż w pierwszej minucie konwersacji rozmówca czuł się jak wdeptywane gówno i tracił ochotę do jej kontynuowania, z bezapelacyjnym brakiem możliwości opuszczenia miejsca jej trwania.
Poziom mieszania się tej roboty do jej życia pozazawodowego już dawno przekroczył granice przyzwoitości, choć w sumie - może jednak nie. A to dlatego, że chyba po prostu nie miała już czegoś takiego jak życie pozazawodowe. Bez względu na to, czy była to służbowa sugestia, czy w mniemaniu Karakalisa pragmatyczna porada, nie miała chęci do podejmowania wątku ani tym bardziej jakichkolwiek eksplikacji.
Zachowała spokój pomimo tego, że uprzednio wygodne siedzisko nagle zrzuciło maskę pozorów i zaczęło jej ciążyć jak krzesło tortur. Dziwnym trafem wystrój wnętrza również począł zwracać uwagę swoim pierwotnym przeznaczeniem.
Wezwałeś mnie po to, żeby prawić mi kazania na temat mojej konduity? — zapytała chłodno. — Jeśli tak, to dziękuję za troskę, Kurt, ale jest zbędna. Przede wszystkim dlatego, że to nie twój interes, z kim sypiam.
Zrobiła krótką pauzę na zmitygowanie urażonej dumy wibrującej w powietrzu.
Podziękuję również za zapoznanie z tym wykształconym — oxenfurcka pogarda spłynęła po zaakcentowanym przymiotniku — klechą. Ale jak kiedykolwiek zmienię zdanie i postanowię robić karierę rzycią, a nie głową, to na pewno zgłoszę się do ciebie z prośbą o poradę.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 08 wrz 2021, 22:57

Ja nie miewam własnych interesów. Wyłącznie interesy miasta. — Z jego tonu nie potrafiła wywnioskować czy żartuje, a gra cieni tańczących w takt rozkołysanej świecy, skutecznie skryła ewentualny uśmiech na jego twarzy.
Już, już. Nie oburzaj się tak. Zachowaj chociaż pozór dystansu. Wciąż jestem twoim przełożonym — napomniał ją od niechcenia i raczej dla pozoru. W całej historii ich dotychczasowej współpracy nigdy nie wymagał od podkomendnych przesadnie sztywnego, służbowego drylu ani ścisłego trzymania się zawodowej etykiety. Wyłącznie rezultatów i punktualności. — Rekuzę przyjmuję do wiadomości. Mówi się trudno. Nie ty to inna...



To dziewczątko jest prawdziwym skarbeczkiem mym!
Szczęście me — Lilija!




... go dla mnie zinfiltruje — dokończył po interludium, którym poza śpiewem był dla odmiany szczęk łańcuchów i nieartykułowany charkot, zdradzający zmęczenie gardła, niezdążającego z upustem całego zgromadzonego w ciele bólu. — „Tego kwiatu jest pół światu” jak zwykła powtarzać mojej świętej pamięci pierwsza żona, świeć Ogniu nad jej duszą.
Kurt podniósł do oczu kolejny papier. Poświęcając mu dłuższą chwilę niż poprzedniemu, niemal z miejsca zgniecionemu w papierową kulkę.
W Oxenfurcie mają problemy z żakami. Większe niż zazwyczaj. Wiedziałaś o tym?
Ilość słów: 0

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Vespera » 12 wrz 2021, 20:08

Zawsze pamiętam, że jesteś moim przełożonym — odrzekła całkowicie poważnie w reakcji na pozorną reprymendę, gdyż mimo wszystko żywiła szczere uznanie dla umiejętności swojego pryncypała, a także przekonanie, że był najwłaściwszą personą do piastowania swojego stanowiska. Ciężko było stwierdzić, na ile to przeświadczenie wynikało z obiektywnych przesłanek, a na ile z faktu, że to „Karakurt” skaperował ją w młodym wieku i w zasadzie od zera wprowadził w świat szpiclowania.
Tak czy siak, wewnętrznie odetchnęła z ulgą, że odpuścił jej perwersyjnego bigota. Chwała pierwszej żonie Kurta za jej ponadczasowe mądrości. Dla własnego dobra warto było czasem ostentacyjnie unieść się honorem i podąsać. Temat Oxenfurtu w jakiejkolwiek formie wydał się przy tym istnym delicjałem.
Większe niż zazwyczaj? Masz na myśli więcej niż zazwyczaj przewróconych kramów w akcie tak zwanego protestu? — upewniła się, czy na pewno mówią o tym samym „problemie”. — Żakowska ochlokracja upada zazwyczaj z ostatnim ochlanym żakiem, któremu zabraknie już piwa w antałku w piwnicy — skwitowała sentencjonalnie, wciąż mając w pamięci żywe obrazy swawolnych burd w imię dowolnego hasła, jakie światłym i upojonym umysłom dawało sposobność do wywołania tumultu.
I nagle poczuła się staro przez to, że może o nich myśleć już tylko w czasie przeszłym.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Baszta Więzienna

Post autor: Dziki Gon » 15 wrz 2021, 22:02

Większe niż zazwyczaj — dokończył ostrożnie, zmrużywszy oczy, aby doczytać treść notki do końca. — Narozrabiali jak pijany gnom, ale inaczej niż zwykle, rewolta nie urwała się po tygodniu. A burdy w większości nie rozniosły się jeszcze na dobre na miasto, tedy nie można ich spacyfikować pachołkami magistrackimi wedle starego i sprawdzonego sposobu.
Karakurt zagwizdał i pokręcił głową, markując uznanie. W kąciku ust zabłąkał mu się jednak zdradzający ironię zalążek uśmiechu.
No cóż, widać nie jest to dobry czas dla naukowców. Pani rektor będzie miała nie lada orzech do zgryzienia. Uznałem, że cię to zainteresuje. Ba, rozważałem nawet oddelegowanie cię tam. Ale złożyło się, że będziesz mi potrzebna na miejscu.
Karakalis, choć chętnie poprzedzał spotkania z podkomendnymi pozornie nieistotną wymianą zdań na tematy różne i prywatne, zawsze raczej prędzej niż później przechodził w końcu do sedna sprawy. Elspeth nie miała wątpliwości, że ten oto moment zbliżał się właśnie wielkimi krokami. Mężczyzna schował resztę papierów za pazuchę, nachylił do przodu, pozwalając światłu świecy wyciągnąć długie, postarzające cienie z jego twarzy, która nie drgnęła nawet wówczas, gdy szczęk łańcucha i skomlenie przesłuchiwanego zapowiedziało kolejną rundę zeznań. I nową zwrotkę.




W mych stronach płacze za mną dzieweczka!




Oskarżony zawył przeciągle, żałośniej niż dotychczas, w szybkich i nieskładnych słowach dopraszając się zmiłowania. Kurt westchnął ze zniecierpliwieniem, odchylając się na krześle.





A jej imię jej






Chodźmy stąd — zaproponował w końcu. — Nie mogę tego dłużej słuchać.
Favresówna nie musiała się domyślać, który z hałasów przeszkadzał mu bardziej.




Lilija!
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław