Strona 3 z 5

Zamek

: 18 mar 2018, 19:00
autor: Dziki Gon
Obrazek
„Panowie ziemscy w Twierdzach zamknęli swoje dusze! Z dala od narodu, co ziemię karmi, co gwiazdy zapala! Bliżej im do chmur niźli nas! Hen w górze brak głodu, powodzi, nieurodzaju. Nasz płomień rozpaczliwy niby iskra młoda, niby nietrwały motyl! Nie obawiajcie się, bracia! Wytrwajcie w nadziei, bowiem dusze Panów, im dalej nas, tym bliżej nieba i gniewu bożego!”
— Pierwsze Kazanie Vidiusza

Zimne, kamienne mury zamku pochylają się nad miastem wyniosłym masywem, wystrzeliwują w błękitne niebo, rozrywają basztami chmury. Dokoła nich czuwa potężny, warowny kompleks. Jego główny dziedziniec wypełnia szarość bruku i kępy równo przystrzyżonej zieleni oraz mnogość świętych posągów. Bruk prowadzi prostą drogą ku miejskim murom — od wewnętrznej bramy, przez kordegardę, potem zamkową kaplicę Wiecznego Ognia, aż wreszcie do donżonu, serca całej twierdzy. Zaszczyt przebywania w tej części miasta, co dopiero zaszczyt zawitania w progach donżonu, nie jest często przyznawany. Nie byle komu. Jedynie wysocy dostojnicy, polityczni przyjaciele oraz najbardziej wpływowi interesanci otrzymuję prawo audiencji. Paradny, zdobiony marmurowym nadprożem łuk prowadzi do bastionu, chroni go oddział najzdolniejszych gwardzistów. Następnie twierdza wita wachlarzem kamiennych schodów. Za głównym wejściem czeka sala audiencyjna rady Wolnego Miasta, na górnych piętrach mieszczą się zaś zielone salony, gdzie przyjmowani są prominentni goście. Do sypialni królewskich wstępu nie ma nikt. Miękkie dywany, mahoniowe meble, drogocenne popiersia i malowidła oraz alabastrowe posągi nadają świetności komnatom, a tym gościom, którzy sycić lubią nie tylko oczy, służy oferująca najwykwintniejsze potrawy zamkowa kuchnia. Wszędy panuje delikatna, niby utkana srebrną nicią cisza. Służba ma w zwyczaju przemykać od pomieszczenia do pomieszczenia, straż czuwa w milczeniu. Wielkim przywilejem jest znaleźć się na tych salonach, jeszcze większym ponoć — nie powędrować z nich prosto na salony Baszty Więziennej za sprawą jednego nieostrożnego gestu lub słowa.

Re: Zamek

: 22 lut 2022, 0:58
autor: Vespera
Czas poświęcony na deliberacje w samotności najwyraźniej nie był intelektualnie owocny dla oskarżonego. Nadzieja odebrała mu resztki instynktu samozachowawczego. Bredził o ekonomii i prowokował słowotokiem, z którego nie wynikały żadne konkretne informacje. Wbrew zakłamanej czarnym pijarem opinii, szeroko rozumiani reprezentanci służb miasta różnego szczebla zdecydowanie woleli spędzać czas w swoich własnych kwaterach, niż tracić godziny w garnizonowych katowniach na maglowanie chędożonych krętaczy. W tym tempie interrogacji szykowało się na to, że bez dodatkowej zachęty przynajmniej do jutra Elspeth nie wróci do swojego własnego apartamentu.
Złowrogi błysk w oku zapowiedział ciąg dalszy wydarzeń i to, „jaki o” będzie diler za kilka kolejnych stert gówna, z których nic nie wynika.
Nie interesują mnie uliczne plotki ani twoje farmazony na temat praw rynku — głos Elspeth nie zmienił się pokaźnie, lecz wprawne ucho wychwyciłoby w nim nową barwę. Rozdrażnienie, które brzęczało ostrzegawczo jak grzechotka na końcu ogona grzechotnika. Rozdrażnienie, które z szybkością uderzenia bata zintensyfikowało się do natychmiastowego nakazania oprawcy, by pobudził pamięć przesłuchiwanego.
Konkrety, Garvan! Gdzie sprzedają dilerzy Festaków? Nie pierdol, że nie wiesz. Chcieliście wydymać Festaków, twój koleżka musiał ci powiedzieć, których miejsc unikać, żebyś nie naciął się na nich w trakcie opylania towaru. Jakie padały imiona dilerów? Ostrzegał cię przed czymś jeszcze? Gdzie i w jaki sposób chcieliście to gówno sprzedawać?
Irytacja nie słabła, ale przy okazji tematu pomysłu dwóch geniuszy na biznes wrócić musiała jeszcze do starego wątku.
Ta trójka oprychów, którą widziałeś w „Pręgierzu”. To też były Festaki? Widywałeś ich tam wcześniej?

Re: Zamek

: 27 lut 2022, 21:43
autor: Dziki Gon
Gdzie? Gdzie?! — Dociśnięty Garvan w panice sam zaczął zadawać sobie to pytanie, wymagając odpowiedzi z nie mniejszym oczekiwaniem niż przesłuchująca go Elspeth. — Nnie w… Gdzie się da! Gdzie się wcisną! Starówka i pod Czerwoną!
Wyczkawszy za trzecim razem odpowiedź, która nosiła jakiekolwiek znamiona konkretów, wrócił do panikowania i słowotoku.
Nie pa-padały imiona! Mówił mi tylko, że Artych, dziesiętnik Festaków ma od tego swoich, jakiegoś Czarnego i drugiego… No mie-mieliśmy zamysł, żeby łapać dziane frajerstwo… To znaczy zamożnych obywateli i napływów… To jest przyjezdnych, co szukają na Czerwonej rozrywek, to znaczy ku-kurewek. A wiadomo, że jak i te sprawy to jeden czy drugi lubi sobie niu-niuchnąć. Hulaj już i tak sobie dorabia jako przewodnik, więc miałby dojścia, a mnie Pan Walet zrobiłby odźwiernym, to miałbym własne kontakty. Ale teraz, ale teraz…
Garvan czknął mokro i przeciągle, tłumiąc szloch. Usmarkanego nosa nie udało mu się stłumić. Ani oczyścić, bo obydwie ręce miał zajęte.
Tych trzech t-to nie akurat nie wwiem, ale Kulawy byłby wiedział. Ale to nie byli Festaki. Ra—raczej. Widywałem ino jednego. Tego z okiem!

Re: Zamek

: 20 mar 2022, 18:20
autor: Vespera
Jaki Czarny, jaki drugi? — ponagliła ostro Elspeth. — Więcej o nich i o samym Artychu. Gdzie zwykle bywają albo gdzie widywał się z nimi Hulaj?
Następnie cierpliwie przeczekała falę gównoinformacji, którymi uraczył ją inkryminowany i ponownie uderzyła w punkty, które uznała za obiecujące na tyle, że być może przyniosą dalsze strzępy użytecznych nici do pociągnięcia.
A o jakich innych Festakach „akurat wiesz”? — przedrzeźniła przesłuchiwanego, aczkolwiek naturalnie oczekiwała poważnego responsu. Poszukiwała jakiegoś słabego psychicznie ścierwa niskiego szczebla z tego gangu, przez które – odpowiednio dociśnięte – zamierzała dotrzeć wyżej. Hulaj byłby najlepszą opcją do maglowania, ale nie miała pewności, czy gdy go odnajdą, będzie jeszcze żył, biorąc pod uwagę fakt, iż próbował okantować ulicznych zbirów opychaniem narkotyków na boku. Tedy na wszelki wypadek sukcesywnie wyciskała wszystko co się da z Garvana, dopóki diler jeszcze mógł mówić.
Jak miał na imię ten z okiem? W jakich jeszcze okolicznościach go widywałeś, co wtedy robił i z kim gadał? — zakomenderowała bezwzględnie, nie mając litości nad suchym językiem i przestraszonym substytutem rozumu oskarżonego.

Re: Zamek

: 03 kwie 2022, 20:18
autor: Dziki Gon
— Tych dwóch nie znam, Hulaj ich jeno wspomniał. Ale Artycha… Artycha to trudno nie skojarzyć i przeoczyć. Ogromniasty skurwiel, wielki na duży sążeń! Szeroki, ale przyschnięty, bo lubi sobie niuchnąć, tedy odbiera prowizję w towarze… Zaczynał jako grab, ko-kopał dołki sztywniakom… Potem wzięli go na o-ochronę, na postrach, bo tyka z niego… A dzisiaj ma pod sobą piętnastu chłopa. Tak mi powiedział Hulaj... Bujają się na Czerwonej. Z tych, co się bujają, kojarzę Kajtka i Jajca, oni zachodzili czasem do bajzlu… Sio-siotra może ich znać, albo Pppan Walet.
Inkryminowany zamrugał oczami i z wysiłkiem zwilżył gardło przełknięciem suchości, co nadało jego twarzy grymas kogoś, kto właśnie połykał całe kurze jajo. Kiedy jego twarz zrobiła się mniej czerwona, a oczy wróciły do oczodołów, spiesznie podjął opowieść.
— Ten z okiem… Siedział u Kulawego pod „Pod Pręgierzem”, to był ten, com powiedział, że tak okrzyczał innego, żeby nie lza mu wąchać niebieskiego bez płacenia i o kopie w rzyć. Tylkom wtedym ich widział, więcej nie, a nie obcinałem z bliska, żeby mię nie spostrzegli.

Re: Zamek

: 01 maja 2022, 20:22
autor: Vespera
Ciężki bywał niekiedy żywot przesłuchujących. Efa musiała wznieść się na szczyty opanowania, by przez przypadek nie zabić interrogowanego z powodu irytacji na jego ograniczone odpowiedzi. Przymknęła powieki w półmroku, wyciszyła umysł i policzyła w myślach do trzech. Po otwarciu oczu znów była cierpliwa jak papier - z tą różnicą, że z ograniczoną tolerancją na przyjmowanie sprzecznych wypowiedzi.
Przed chwilą stwierdziłeś, że widywałeś wcześniej tego z okiem w „Pręgierzu”. Teraz utrzymujesz, że tylko tamtego feralnego wieczora, kiedy siedzieli w trójkę. Mistrzu Huberze, pomóżcie zdecydować się pamięci inkryminowanego.
Oddawszy pole do popisu ekspertowi w dziedzinie zadawania bólu, odczekała chwilę z powtórzeniem pytania, mając w odwodzie chusteczkę do zakrycia nosa na wypadek przypalania.
To w końcu widywałeś wcześniej tego z okiem czy nie? Wcześniej, to znaczy przed tym wieczorem, gdy gadał o kopie w rzyć — cierpliwie wyeksplikowała ćwierćgłupkowi-ćwierćelfowi w razie, gdyby nadal nie zrozumiał znaczenia słowa „wcześniej”.
Opowiedz też o wieczorze, gdy zostałeś zatrzymany. Wszystko, co z niego pamiętasz, łącznie z tym, kto cię sypnął władzom.

Re: Zamek

: 06 maja 2022, 2:35
autor: Dziki Gon
Mistrz Huber, choć od dłuższego czasu nudzący się niemiłosiernie, nie rzucił się do spełnienia prośby, lecz wzorem Elspeth, pozwolił sobie na kilka sekund przerwy. Ta jednak — inaczej niż u Favres — nie służyła zebraniu myśli ani uzupełnieniu rezerwuarów pacjencji. Dużodobry słynął z diabelskiej wręcz cierpliwości.
Te kilka sekund przedłużonego oczekiwaniem napięcia po dyspozycji Efy czyniły w głowie skazanego dalece większe spustoszenie niż pręty i obcęgi kata, który zresztą zamiast po nie, ponownie sięgnął po metody szybkie, sprawdzone i niewymagające skomplikowanych narzędzi. Zbliżając się powoli do jeńca i pasąc oczy jego przerażeniem, schwycił go za wyjęty wcześniej ze stawu palec i bez większego wysiłku odgiął w kierunku nadgarstka.
Kwarteron zakwiczał, krótko i ochryple, bo wrzask wnet urwał mu się w gardle, twarz pobladła jak świeżo otynkowana ściana, a oczy uciekły w głąb czaszki. Najpewniej zemdlałby na ich oczach, ale Dużodobry z wyczuciem czasu co do sekundy, przypalił mu pięt płaską stroną pogrzebacza. Przesłuchiwany zatrzepotał jak wyrzucona na brzeg ryba, zakrzyczał ochryple, prawie niemo, targnięty suchą torsją.
Mokry od potu i dyszący rozejrzał się po ciemnej sali wytrzeszczonymi oczyma. Bicie jego serca czuli stojąc nawet dwa metry dalej. Wyglądał jak trawiony ciężką gorączką, ale jego czujne, wodzące za nimi spojrzenie przeczyło mącącej umysł malignie.
Odsunąwszy się od kwarterona po spełnieniu swego zadania, pozwolił jej wrócić do interrogacji, posyłając przy tym przelotne spojrzenie. Nie była pewna stojącej za nim intencji, lecz zdawało się zawierać w sobie pewną pilność mogącą być jednocześnie ponagleniem lub sugestią kolejnej przerwy.
Elspeth nie była pewna, co dokładnie Huber uczynił pytanemu, ale tamten wyglądał jak świeżo zmartwychwstały. Nawet przestał się jąkać.
Ja widziałem go może z raz. Takoż w „Pręgierzu”, ale tylko widziałem, nie gadałem, ani żem nie słyszał. Po prostu siedział sobie i wódkę pił. Ale to było dawno, daleko, z miesiąc przedtem. Ja… Próbowałem coś tym handlować, żeby zwróciła mi się choć inwestorycja, co mnie przewalił na nią Hulaj. Najpierw chciałem na Czerwonej, ale za dużo konkurencja i niebezpieczno, tom zaszedł na Starówkę, pod „Olgę”, a potem za „Pręgierz”. Tamój najszli mnie dwaj od was… To jest panowie strażnicy. Nie wiem, kto mnie podjebał, przez trzy godziny zdążyłem opylić ino dwie działki i miałem halabardy na karku!

Re: Zamek

: 14 maja 2022, 17:15
autor: Vespera
Dużodobry miał w sobie coś demonicznego – osobliwe przemieszanie prostoty, okrucieństwa i gorliwej wiary w Wieczny Ogień. Elspeth przez cały czas usilnie starała się ignorować jego specyficzny polor, miast tego skupiając się na efektach jego pracy, co było łatwiejsze, bowiem te przynajmniej bez wysiłku mogła przyjąć z niekłamanym ukontentowaniem. Bertram Huber łączył w sobie najlepsze cechy felczera i terapeuty dla strapionych dusz, bowiem kompleksowo leczył nie tylko z małomówności, ale nawet z wad wymowy. Poznasz specjalistę prawdziwego po czynach jego.
Rzucone przez kata spojrzenie poddało pod jej rozwagę konieczność zrobienia przerwy w interrogacji, a przemyśliwując tę opcję jej dłoń mimowolnie powędrowała do torby w poszukiwaniu woreczka z podrobionym towarem, gdzie ku swemu zdziwieniu zamiast niego natrafiła na geometryczny kształt. Wyjąwszy go z odmętów materiału, przyjrzała się dziwnemu elementowi, którego zielonkawy odcień nie został zamaskowany nawet przez panujący w komnacie półmrok. Szmaragd? Zaskoczenie towarzyszące temu odkryciu było większe, niż gdyby przesłuchiwany zaczął nagle wysypywać całą siatkę dystrybuującą nowy narkotyk na rynku Novigradu.
Efa schowała kamień szlachetny z powrotem do torby, planując wyjaśnić ze swoim bratem, czy przypadkiem ma z tym coś wspólnego i wróciła rychło do interrogacji, zanim ktokolwiek ze zgromadzonych pozna po niej jakiegokolwiek zdziwienie.
Jak często bywasz w „Pręgierzu”? — zapytała dilera dla ustalenia, czy to poszukiwany drab z okiem bywał w tawernie sporadycznie, czy może sam przesłuchiwany nie gościł tam zbyt często.
Co jeszcze wiesz o tym zbirze z okiem? — cierpliwie nie odpuszczała tematu, skinięciem głowy dając Dużodobremu znak, by przed przerwą jeszcze raz pocisnął oskarżonego.

Re: Zamek

: 16 maja 2022, 15:10
autor: Dziki Gon
Raz na rivski rok. Staram się za często nie… Bo gonią, biją, a raz pogrozili mi no-nożem i odebrali cztery korony — zwierzył się ze swoich dotychczasowych doświadczeń i niepowodzeń w spelunie niedoszły przedsiębiorca i dystrybutor wysokojakościowego, nowatorskiego gatunku fisstechu.
Nie za dużo — zaczął zagadnięty o gościa z okiem, lecz zaraz zająknął się i zmitygował, przypominając o tym, że milczenie i brak pamięci do detali nie pomoże mu w zachowaniu skóry. W procesie owego nawrócenia dopomogła mu również milcząca obecność mistrza Bertrama, nachylającego się nad łożem, na którym rozciągnięty był skazaniec. Niby przypadkiem, gwoli sprawdzenia jego więzów. Metalowe obręcze wszelako trzymały bez zarzutu i nic nie wskazywało na to, by przez kolejną dekadę użytkowania miało to ulec jakiemukolwiek pogorszeniu.
Ale t-to stały by-bywalec. Zawsze bierze sobie lepszy stolik i wchodzi do środka na pewniaka, jak miastowy. Duży chłop, chyba mańkut, lubi się bić albo obstawiać, bo ględził kiedyś dużo o drakach bez sprzętu… To chyba kto ważniejszy, należy do jakiej bandy, albo jest czyimś tym, jak to tam… Pro… Protagowanym.

Re: Zamek

: 27 maja 2022, 2:30
autor: Vespera
W miarę postępu interrogacji analityczny umysł Elspeth działał równomiernie i niezmiennie jak kulki perpetuum mobile, łączył fakty jak wiązania alchemiczne, by wreszcie jak orion trafić w epicentrum gąszczu asocjacji i wyłonić z tej brei informacji esencję spagiryczną, to jest innymi słowy – dalszy plan działania.
Już kończymy — poinformowała bezemocjonalnym tonem przesłuchiwanego, w myślach wertując jeszcze brakujące przesłanki do skutecznej realizacji swoich zamierzeń. — Im pełniej odpowiesz na ostatnie pytania, tym rychlej ten moment nastąpi. Niepełne bądź nieprawdziwe odpowiedzi poskutkują dopytkami. Bolesnymi.
Wygłosiwszy suchą formułkę informacyjną, przeszła do obiecanego postludium dzisiejszej suity cierpienia.
Ten z okiem wspominał, gdzie lubi się bić albo obstawiać? Masz jakieś przypuszczenia, z jaką bandą może być związany? Gonią cię w tym rejonie, więc zapewne orientujesz się, kto tam sprawuje rządy.
Po dokończeniu tego wątku Favresówna zmieniła całkowicie kurs pytań i skierowała ponurą łódź zwaną przesłuchaniem w stronę innego brzegu.
Gdzie mieszka twoja siostra Rosi? O jakiej porze na pewno można zastać ją samą w mieszkaniu? Opisz, jak wygląda.
Dalej, ten cały Walet. Interesuje mnie coś kompromitującego na jego temat. Może kręci nielegalnie jakieś interesy na boku i boi się, że władze się o czymś dowiedzą? A może ma na koncie jakąś niesmaczną aferę, która nie powinna wyjść na światło dzienne? Co by go mogło zastraszyć? Skup się, Garvan, ostatnia prosta.

Re: Zamek

: 28 maja 2022, 0:29
autor: Dziki Gon
Przesłuchiwany niemal jęknął z ulgą, słysząc zapewnienie Elspeth o zbliżaniu się do kresu interrogacji. Dużodobry pochwalił ten zwrot dyskretnym, lecz pełnym aprobaty skinieniem. Umiejętnie zastosowana tortura nadziei była jak kminek w karkówce — potrafiła zdziałać cuda.
Owa nadzieja — bałamutna lub nie — przydała zeznaniom Garvana nowej wylewności. Bez ociągania się wrócił do udzielania odpowiedzi na zadane mu pytania.
Na Starówce po bramach regularnie urządzają jakieś zawody albo draki. Je-jest jeszcze port, ale ja myślę, że to nie to, bo śródmieście ma kosę z portowymi i raczej się tam nie wystawiają, chyba że na jakiejś większej do-dorocznej burdzie, a teraz żadna nie jest grana… Mówił coś o jakimś Pestce Erneście, że z niego jest pewniak, chociaż ćwok, wsiok i przyjezdny gównozjad. Za przeproszeniem…
Zapytany o przynależność tego z okiem do którejś z rozlicznych band Starówki, ćwierćelf zamrugał intensywnie i aż pomarszczył od domysłów.
Ich tamój jest pełno… Zmieniają się co chwila, przechodzą, przepadają, robią sztamy i pakty… I tak na około. Nie idzie nadążyć, bo co rusz się mieniają albo wyrastają nowi, jako te grzyby po deszczu. Ale on jest chyba z tych, co zaczęli działać od niedawna.
Kiedy łódź zawróciła ku innym brzegom, Garvan zadrżał wyraźnie i prawie rozkleił pod wpływem pytania o siostrę. Paradoksalnie, po raz pierwszy od początku ich rozmowy objawiając jakąś szczątkową godność, przejawiającą się osobliwą troską o rodzoną siostrę.
Kiedy ona nie winowata! Ona nikogo, nikoguśko nie zna, nie ma z tym nic wspólnego! Pytajcie mię i kogo tam jeszcze, ale do niej nie zachodźcie, proooszę!
Mistrz Huber, nieco zbyt szybko i chętniej niż dotychczas, zwrócił się w kierunku stojaka z „przyborami”, poświęcając swoją natchnioną uwagę szczególnie paskudnie wyglądającemu nożowi do skórowania i równie niepięknemu hakowi.

Re: Zamek

: 29 maja 2022, 2:36
autor: Vespera
Resztki przyzwoitości potrafiły czasem objawić się w najmniej spodziewanym momencie. Elspeth nie przypuszczałaby, że zastanie je w takim śmieciu jak uliczny diler, a jednak proszę, nawet skromne przesłuchania potrafiły ją jeszcze niekiedy zaskoczyć. Zachowanie Garvana to było zdecydowanie za mało na jej uznanie, ale na pewno zasłużyło na innego rodzaju wykorzystanie. I to bynajmniej nie z pomocą katowskiego oręża Hubera.
Albo Rosi, albo Walet — obojętnie przedstawiła oskarżonemu pozorny wybór, którego w rzeczywistości nie miał. — Z jednym z nich sobie porozmawiamy. Chcesz uchronić przed tym siostrę, daj nam coś na Waleta. Na czym kręci lody, kogo robi w wała, jaki jest jego słaby punkt. Gadaj, Garvan, wszystko co wiesz o Walecie i lepiej dla dobra Rosi, żeby było tego więcej niż mniej.
Spojrzała nań wyczekująco, tusząc w duchu, że ćwierćelf okaże ponownie resztki przyzwoitości, tym razem względem niej, i udzieli wyczerpujących odpowiedzi, czym pozwoli jej wreszcie zakończyć przesłuchanie. I na przykład wrócić kiedyś w końcu z roboty do własnego mieszkania.

Re: Zamek

: 29 maja 2022, 20:13
autor: Dziki Gon
Garvan zatrząsł się, usiłując skwapliwie potaknąć, ale w tym ostatnim przeszkadzał mu stół, do którego był przypięty.
Jedną razą — zaczął niepewnie i niewyraźnie z powodu coraz bardziej zdartego od suchości i wcześniejszych wrzasków gardła. — Klejentowi zaginęła w bajzlu kapota i…
Widząc pełne przygany spojrzenie mistrza Hubera, a być może i odmieniające się oblicze Elspeth, niedoszły diler zająknął się, urwał opowieść, desperacko wytężając pamięć w poszukiwaniu prawdziwego haka na waleta, mającego uchronić go przed hakiem Dużodobrego.
Wiem! — skrzeknął, doznając nagłego oświecenia. — Ja coś wiem! Otóż uważacie, słyszałem kiedyś, że Walet strzaskał kapłana! Jeszcze przed Birke! Nie znam, o co poszło, ale bity... To znaczy Walet przez bity miesiąc, a nie że ten pobity... Miesiąc nie pokazywał się na ulicy i zapadł jak pod ziemię, czekał aż sprawa przycichnie, smród wy-wietrzeje. Bał się tych, no. Kąsu... Konsy...Konse...
Mistrz Huber wymienił szybkie spojrzenie z Faversówną, która dostrzegła też ledwie widoczne potaknięcie. Lepsze to niż „zaginęła w bajzlu kapota” — zdawał się mówić wyraz jego twarzy, rzadko kiedy zdradzającej jakiekolwiek właściwie ludziom myśli i odczucia.

Re: Zamek

: 31 maja 2022, 1:34
autor: Vespera
W rzeczy samej, oblicze Efy również zareagowało na ten jawny akt kpiny z poważnych przedstawicieli służb bezpieczeństwa Wolnego Miasta Novigradu. Usta już poczęły zaciskać jej się mocniej z zacięciem, a kwestia sekund dzieliła przesłuchiwanego od opiekania słownego i dosłownego na rożnie, gdy paradoksalnie to jego własny oprawca swoim wymownym spojrzeniem ustrzegł go przed dalszym brnięciem w głupotę. Historie o zaginionych kapotach i kto z nich co zajebał kwarteron mógł serwować co najwyżej flejowatym elfom na prowincjach Kontynentu, a nie ludziom bez poczucia humoru ze skurwiałym poczuciem obowiązku.
Elspeth odwzajemniła spojrzenie Hubera, a we wzroku tym kat jasno mógł wyczytać, że całkowicie podziela jego zdanie i warto kontynuować ten wątek. W istocie to, co im sprzedał oskarżony, wcale nie było taką tam sobie faramuszką. Ze wszystkich miast istniejącego świata Novigrad był najgorszym możliwym miejscem do strzaskiwania kapłanów Wiecznego Ognia.
Gdzie Walet strzaskał tego kapłana? Co się potem stało z tym duchownym, nie poszukiwał sprawcy pobicia? Padło może imię tego wielebnego? — indagowała dalej w celu pozyskania jak największej liczby detali do odnalezienia śladów tej sprawy po stronie władz porządkowych. — Potrzebuję jak najwięcej szczegółów, przypomnij sobie, co jeszcze słyszałeś na ten temat tej historii.
Jeszcze jedno — zreflektowała się po chwili. — Znasz już jakiś czas Waleta. Jest po prostu porywczy z charakteru, czy powód zatargu musiałby być poważniejszy, żeby posunął się do czegoś aż tak nierozsądnego?

Re: Zamek

: 01 cze 2022, 1:18
autor: Dziki Gon
Gdzieś niedaleko interesu… On prowadzi „Jeszcze Raz” na Czerwonej. Na Czerwonej prowadzi. „Jeszcze raz” — powtórzył jeszcze raz przesłuchiwany.
Małom, małom słyszał — wysypał się nieopatrznie słabo poinformowany diler z bogów łaski, lecz wykazał na tyle przytomności, by spróbować obrócić to w atut. — B-bo Walet bardzo tai tę aferę, nie w smak mu, żeby wyszła na jaw, bo inakszy miałby przeje… Rympał by miał. Oj, porywczy, dobrodziejko. Musi porywczy, bo dziewczyn… Znaczy się, swoich pracownic nie bija wcale albo bardzo mało i po letkiemu. To jak ściśnieniowany to miasto baby, obił chłopa w sukience. A czemu obił? Ja dumam, że to dlatego, że on jest haratyk, wielmożni.
Ostatniemu wyznaniu towarzyszył lękliwy, nieco konfidencjonalny szept.
— Wiem to, bo on zadaje się jeszcze z takim jednym Gągołem, co to jest zaprzaniec pierwej wody. Czytaty i pisaty przyjezdny z Oxenfurtu, bogów się nie boi i praw ich nie respektuje. I oni, proszę was, szanowni, wódkę se razem pili i ubliżali pospołu czci papy hierarchy, nieprzyzwoite wice na papę wygadując.

Re: Zamek

: 04 cze 2022, 22:50
autor: Vespera
Tak oto Elspeth dotarła w zawiłe meandry rzeki podłej ludzkiej natury, w których to bogobojny obywatel w osobie ulicznego dilera oskarżał innego męta społecznego o herezję. Precyzyjniej, dotarła do momentu, w którym nie musiała już za wiele robić. Wystarczyło temu oto świętemu za życia torturowanemu za niewinność pozwolić dalej mówić.
Wyjaśnij mi zatem — zaczęła surowo, swoim zwyczajem próbując weryfikować prawdziwość opowieści torturowanych łapaniem ich na detalach. — W jaki sposób taka oto „płotka” i śmieć społeczny jak ty wszedł w posiadanie tajemnej wiedzy o spraniu kapłana przez Waleta, skoro burdeltata tai tę aferę? I kiedy dokładnie „jeszcze przed Birke” miałaby ta historia rzekomo się wydarzyć?
Kiedy zaś spłynął kolejny ściek oskarżeń na Waleta, sumienie Efy nie mogło dłużej tak po prostu przejść obojętnie obok heretyckich występków takiego głównika. Przejść obojętnie bez wykorzystania ich w przyszłości do szantażu, naturalnie, do czego potrzebowała więcej szczegółów.
Słyszałeś osobiście, że ubliżali? — zapytała ponownie o źródło pochodzenia informacji. — Jakimi słowami Walet szkalował dobre imię hierarchy? Przypomnij sobie, co dokładnie mówił — podkreśliła słowo „dokładnie”. Używanie autentycznych cytatów osoby, którą tajna służba Novigradu chciała przymusem skłonić do współpracy uwiarygodniało ciężar zebranych materiałów obciążających i potęgowało u interlokutora poczucie tego, jak bardzo był w dupie.
Często pije wódkę z tym Gągołem? — dodała do kompletu czytata i pisata z Oxenfurtu, sprawdzając, czy ewentualnie może dodać do tego tortu także „kontakty” w liczbie mnogiej z bluźnierczym akademickim środowiskiem.
Czy w jakiś jeszcze sposób Walet występował przeciwko Wiecznemu Ogniu?