Dzikie pola

Obrazek

Dzikie pola i okraszone makami łąki położone na okolicznych równinach. Niezamieszkałe przez ludzi, jeśli nie liczyć pojedynczych gospodarstw i pobliskich kopalni. Oraz, rzecz jasna, okolicznej przyrody.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dzikie pola

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 19:13

Obrazek


Puste pola, nietknięte ręką człowieczą, bujno dziczeją. Zboża gęsto przetykają chwasty oraz łąkowe kwiecie, od dzięcieliny i czerwonych maków, po zarumienione główki dzwonków. Podmokłe gdzieniegdzie ostępy są pułapką na nieostrożnego włóczykija, po zmierzchu nietrudno zboczyć z zarosłych łąk w rozlewiska i mokradła, i postradać na grzęźlinie konia. Ponurego obrazu dopełnia tam pogubione, zbutwiałe drewno, jakby strzaskane ze ścian chałup oraz z częstokołów. Czasem można nastać tu młodzików z pobliskich wsi, którzy dla kiecek chcą wykazać się odwagą, wychodząc na łany nocą lub w samo południe, kiedy w pełnym słońcu ponoć tańczą południce. Wieśniakom strach wziąć ten kawałek dziczy w karby, zaorać i obsiać. Krążą wśród nich legendy o nawiedzających pola zjawach i marach, na przykład o Wędrowcy, co to przybiera postać staruszka z kosturem i tobołkiem. Dosiada się on do podróżnych, którzy nierozważnie postanowili obrać sobie cień drzewa za miejsce na postój, baja im o dawnych czasach. Za swoje opowieści żąda surowej ceny: duszy naiwnego słuchacza.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dzikie pola

Post autor: Catriona » 27 gru 2019, 2:59

Dziewczyna zareagowała na rzucone bez taktu pytanie żachliwym parsknięciem. — Celność — zripostowała drwiąco, obracając się w siodle i łypiąc na Sherida koso. — Jeśli chcesz przez to zapytać, czy i jak mogę ci się faktycznie przydać, to pytaj wprost, wiedźminie. Miej jedynie na uwadze, że trudno mi będzie doprecyzować. Sam nadal mi nie odpowiedziałeś. Ani nie zdradziłeś, co dokładnie mamy do zrobienia na tym wygwizdowiu — Oczywistość. Mimo to, wytknęła mu ją przy pierwszej okazji. Para złych oczu oderwała się przy tym od charakternika i mimowiednie powędrowała ku odległemu, ciemnemu zarysowi drewnianego olbrzyma na wzgórzu. Stał nieruchomy, o martwych, zastygłych ramionach rozpostartych jakby w oczekiwaniu na zbłąkanego szaleńca na koniu. A nawet dwoje.
Alsvid zamyśliła się chwilę nad tym widokiem, na próżno usiłując przypomnieć sobie treść jednej z tych strasznych, krwawych baśni, na których opowiadanie jeszcze jako smarkula naciągała nadworną niańkę, tamtej o Rdzawobrodym i upiorze dziewczęcia nawiedzającym stary młyn pod dworzyszczem. Gdy wyją w blask wilcy a budzą się sowy… Strzeżcie się, dziatki, tam chadza Rdzawobrody…
Bocząca się Dracena wyrwała ją z zadumy. Dziewczyna szturchnęła klacz ostrogą i ponownie zwróciła uwagę na wiedźmina, iście wymarzonego towarzysza tej sielskiej przejażdżki. Zważywszy na okoliczności przyrody, mogłaby nieomal całkowicie zapomnieć o jego obecności — zwłaszcza, kiedy milczał, czyli przez większość czasu — gdyby nie nieustannie wisząca nad nimi obojgiem, wręcz namacalna chmura ponurego nadęcia psująca powietrze gorzej niźli niedyskretne pierdnięcie kluczową przemowę bankietu.
Nie miałam w planach kraść — podjęła, nawiązując do przerwanej dużo wcześniej rozmowy. — Wręcz przeciwnie, planowałam zwrócić należność prawowitemu właścicielowi. A jeśli dobrze pamiętam, twoje kłamstwo wydała niezgrabnie sklecona historyjka o yleńskim prefekcie, nie ja. — Korzystając z krótkiej chwili, której potrzebował wiedźmin, by zmusić swą nawykłą jeno do warknięć oraz pomruków krtań do wyartykułowania jakiejś bystrej odpowiedzi, niespodziewanie spięła ostro wierzchowca, po czym zajechała roztańczonemu skaroszowi drogę przed samym nosem, ściągając jedną ręką wodze munsztuka i zmuszając oba rumaki do zatrzymania się pośrodku oblanej słońcem polany. — Skończ z półsłówkami i złośliwostkami, Sherid. Skończmy oboje. Są durne i męczące. Powiedz mi w końcu, co się tu odpierdala — z Croizet, z tobą, z Zavistem i Blauerem — i ruszajmy zrobić, co mamy do zrobienia. Albo oboje zamknijmy się i rozjedźmy w swoje strony.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dzikie pola

Post autor: Dziki Gon » 27 gru 2019, 19:07

Jedziemy przez nie — zdradził jej wiedźmin, puszczając się lekkim kłusem przez bujne, wrzące życiem i świergotem trawy, kołysane podmuchami wiatru oraz depczących ich końskich kopyt. Coś szeleściło i kołysało pobliskimi oczeretami, migotały świeżą barwą odrodzone kwiaty, echem doleciały do ich uszu odgłosy kląskania z czubków rysujących się na widoku olszyn. — Skoroś celna, ustrzel nam może przepiórkę albo szaraka.
Drewniany olbrzym czekał i niszczał na próżno, oddalając im się z zasięgu wzroku z każdym przebytym łąką metrem. Zastygły do nieruchomości w kulbace Sherid, pochylił głowę, uśmiechając się krzywo na wypomnianą mu historyjkę o prefekcie.
Zajeżdżając mu drogę, przekonała się, że nawykła do warknięć i pomruków krtań, nie ma również najmniejszych problemów z przepuszczaniem przez siebie plugawej mowy. Osadzając w miejscu wiercącego się i rozdymającego chrapy skarosza, zawinął sobie wodze wokół rękawicy, łypiąc na nią jak Rdzawobrody na nieostrożne dziatki niepomne matczynych przestróg.
Zerżnąłem ją kiedyś — odwarknął jej, spluwając z siodła w gęstwinę. — A jak myślisz? Najęła mnie do roboty. Przy demagizacji. — Gdzieś z majaczącego im w polu widzenia wrzosowiska, tłukąc powietrze skrzydłami, zerwała się do lotu gromada dzikich gęsi, łącząc się w klucz przelatujący chwilę potem ponad ich głowami.
Ona nie da ci odejść — odparł białowłosej. Ku jej zdziwieniu — całkiem spokojnie. Jak na kogoś swojego temperamentu i dotychczasowych humorów — niemal słodko i łagodnie. — Wbrew temu co mówiła, w końcu pośle i po ciebie. A zgaduję, że i Blauer nie puści długu w niepamięć.
Nic, absolutnie nic nie zdradzało go na opanowanej i nieruchomej jak u elfa twarzy, kontrolowanej do spółki z pozostałymi procesami, którekolwiek nie działyby się właśnie w oduczonym ludzkich odruchów wnętrzu. Obydwaj, koń i jeździec, trwali niezmiennie na tle bezmiaru srebrnoszarej zieleni, falującej wokół nich.
Ten czarownika uznaj za przejęty i spłacony. Nie zaciągaj kolejnych. Jedź w swoją stronę.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dzikie pola

Post autor: Catriona » 28 gru 2019, 2:27

Wiem — odparła mu cicho, głucho, beznamiętnie. Nic więcej nie musiała dodawać. Mówiły za nią oczy, wielkie i połyskujące rzadką barwą pełną złości, smutku, nienawiści i krzywdy. Wiem, mówiły szczerze to, czego próżno było szukać w głosie i na twarzy dziewczyny, próżno było dopatrywać się wzrokiem człowieka, a nie zwężonymi w słońcu, kocimi źrenicami mutanta.
Powinna była odjechać. Mogła odjechać. Obrócić konia, spiąć w długi, karkołomny cwał przez muskające strzemiona trawy, a potem pędzić, gnać, frunąć nad gościńcem, aż niknące gdzieś w tyle sylwetki murów i wieżyczek zamienią się w czarną plamę na horyzoncie, plama w odległy punkt, a wreszcie w jeszcze bardziej odległe wspomnienie. Ale wiedzieli oboje, że nie chciała, nie potrafiła. Ani nie miała dokąd.
Alsvid cofnęła i obróciła klacz z powrotem w kierunku, w którym zmierzali przed chwilą, trąciła ostrogą za popręgiem. Milcząc, ruszyła naprzód u boku wiedźmina.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dzikie pola

Post autor: Dziki Gon » 01 sty 2020, 19:30

Wiedźminowi, który sam nie używał zbyt wielu słów, dość było po jednym. Wstał w strzemionach i splunął z siodła na długą, soczystą trawę. Na złość, na smutek, nienawiść i krzywdę.
Plunął, lecz nie zignorował. Zaśmiał się tylko krótko, chrapliwie. Po raz pierwszy i ostatni zdarzyło mu się to w jej towarzystwie.
Aż tak? — zapytał, sprawnie kierując skarosza przez zachwaszczony bród łąki, którą wierzchowiec przemierzał wdzięcznym kłusem. — Szkoda, że jednak nie ukręciłem ci łba.
Resztę drogi pokonali w milczeniu. I galopem wszędzie tam, gdzie pozwalał im na to teren. Nie minęło wiele, jak zaczął się stromić i linieć, z zieleni aż w końcu obydwoje znaleźli się nad przepaścią.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław