Groble

Obrazek

Dzikie pola i okraszone makami łąki położone na okolicznych równinach. Niezamieszkałe przez ludzi, jeśli nie liczyć pojedynczych gospodarstw i pobliskich kopalni. Oraz, rzecz jasna, okolicznej przyrody.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Groble

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 19:17

Obrazek


Mało kto waży się zapuszczać w te złudnie malownicze okolice samotrzeć lub po zmierzchu. Liczne bestyje upatrzyły sobie rozlewisko na wygodne tereny łowieckie, iście obfitujące w zwierzynę: dużą i małą, czasem tłuściutką, czasem kościstą i żylastą. Najbardziej powszechnym śladem żerowania są porzucone na brzegu któregoś zbiorników wędki, sieci, podbieraki i inne wędkarskie akcesoria. Niekiedy mniej zjadliwe organy lub części ciała. W okolicy nie brakuje również bardziej rodzimej fauny: wydr, piżmaków, żółwi błotnych, krążących po niebie orlików i kobuzów, bocianich sejmików zbierających się jesienią, czapli i żurawi z gracją przechadzających się w wodzie, pośród gęstej rzęsy i żółtych grążeli, oraz po podmokłych łąkach turzycy. Ukryte bogactwo grobli znajduje się także pod taflą wód, w niezliczonych rybnych stawach i jeziorkach, z których wyciągało się już, jeśli wierzyć plotkom, czterdzieści pięć funtów szczupaka, suma pięć cetnarów. Dlatego, mimo realnego ryzyka i realnych wysiłków ze strony żyrytw, topców, mglaków i inszych kikimor, amatorów zarzucania spławika na groblach szybciej przybywa niźli ubywa. Raz na czas jakiś zawołać trzeba wiedźmina do kolejnych zwłok rozwleczonych po torfowisku na pół strzelania z łuku, kiedy indziej wezwać kapłana, by odprawił swoje nabożeństwa i pobłogosławił groble ode złego. Po odbytych rytuałach flisacy znów mogą wędrować nimi bezpiecznie nad łowiska. Względnie bezpiecznie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Groble

Post autor: Dziki Gon » 25 cze 2020, 0:55

Pod brzozowym młodnikiem, tupiąc, parskając, opędzając się od bąków i bydleni, skubały trawę dwa wierzchowe konie: kasztan i karosz. W młodniku trelowały zawzięcie pliszki, kszyki, gąsiorki i gajówki, sójki, słowiki, piecuszki i śpiewaki. Gdzieś nieopodal rozległ się głos puchacza zwiastującego, że niedługo będzie zmierzchać. Komary cięły bezlitośnie.
Zmierzchać będzie — zawtórował puchaczowi Stumił, z nieskrywanym żalem spoglądając na wiadro, w którym ogonami trzepotała jeno drobnica i dwie płocie. Ryby wyjątkowo dziś nie brały. Potwory też. — Mus mię dyrdać, ino słonko się schowa. Stara się będzie zamartwiać. Ech, hola, wędkarza dola… A wy, państwo wiedźmiństwo? Przykro znać, że i wam połów nie idzie. Kapryśna wielce ta nasza potwora, ha! Dzieciaka ucapiła w bladym świtem, a nynie siedzim tak który to dzionek, drugi? Musiała się was iście zlęknąć. Drzewiej nie lza było krok bliżej brzegu postanąć, aby jakie monstrum nie pochwyciło i nie zatargało w odmęta! Dzisiaj monstra się przed człekiem po odmętach kryją!
Nu, nie bojajcie, myśmy są poczciwe ludzie, my gościny nie uchybiamy. U Stanka we „Rajzie” pewno karmuszka już na ogniu, kiszki i kiełbasy zawsze się znajdzie u niego. Ech, hola…
Unoszący się na powierzchni jeziorka spławik Stumiła ani drgnął. Ledwie drgała też tafla wody, poruszana jedynie przez ważki i moskity oraz ślizgające się nartniki.
To był nie drugi, a trzeci dzionek, jak Jastrun i Famke czatowali na groblach na domniemanego potwora. Czuli już łamanie w kościach. W chwili, gdy przyjmowali kontrakt od vizimborskiego sołectwa, ich nagle nad wyraz nieśmiałe, tajemnicze monstrum miało już na sumieniu dwa psy, kozę, niezliczoną ilość wodnego ptactwa i swojego pierwszego człowieka — dziecko, otroka, co z nudów mącił kijem wodę, podczas gdy jego ojczym wybierał pułapki na raki. Ojczym od tamtej pory więcej jąkał się niźli mówił, a sołtys, naciskany przez przez mieszkańców, czym prędzej wyznaczył nagrodę za zrobienie porządku nad stawami rybnymi. Jak sam twierdził, bogowie uśmiechnęli się do całej Vizimbory, że akurat w ten czas mistrz wiedźmiński Jastrun z towarzyszką popasał na ich ziemi, w ich karczmie.
Zarówno mistrz, jak i towarzyszka, powoli zaczynali się zastanawiać, czy zaiste modlitwa o uśmiech bogów nie byłaby skuteczniejsza od dotychczas obranej taktyki: czekania. Trzeci dzień, jak potwór ani myślał się pokazać, ani myślał pochwycić choćby kaczkę albo przynajmniej zakotłować wodę w szuwarach. Trzeci dzień siedzieli nad brzegiem jeziorka w towarzystwie Stumiła, lokalnego fanatyka wędkarstwa i ich przewodnika z przypadku, który jako jedyny we wsi odmówił zrezygnowania z wypraw na groble, jak sam twierdził bowiem, „niczego się we wodzie bojał, jeno gęsiów i łabędziów, bo wielce to srogie a wredne ptaszyska”.
Dziś jednak nawet Stumił wyglądał na niepocieszonego. Wszystko wskazywało na to, że onieśmielona obecnością zawodowcą potwora przerzuciła się z kaczek i czapli na szczupaki, a z tym trudno było konkurować.
Ilość słów: 0

Etain
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:13
Miano: Famke Brokvar
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Etain » 25 cze 2020, 13:55

Ciszę po wypowiedzi Stumiła przerwało głośne plaśnięcie ręki o skórę, w chwili w której Famke targnęła się na życie tnącego ją w szyję komara.
– Treczi – poprawiła, bo śledziła mozolnie upływający w zaroślach czas. W normalnych okolicznościach by to jej nie przeszkadzało, bo była cierpliwa i dobrze wiedziała, że żeby złapać dużego i sprytnego zwierza, trzeba było swoje wyczekać. Ojciec mawiał, że dobre polowanie zależy od dupy – a bardziej od tego, ile się na niej wysiedzi. W takim wypadku, ich łowy zapowiadały się bardzo owocnie, choć na to nie wyglądało.
Jednak wszystko miało swoje granice. Nie sądziła, by kolejny dzień siedzenia i słuchania zrzędzenia rybaków przyniósł im jakąś zmianę. Już dawno przestała trzymać łuk w gotowości, więcej uwagi poświęcając lince na wędce Stumiła, niż otoczeniu. Złapała się na tym, że nie pamięta po co on tu w zasadzie z nimi siedzi. Stagnacja służyła rozkojarzeniu.
– Jastrun – zaczęła cicho, nachylając się do wiedźmina. – Ja se na bheistach ne znam, ale maże treba by go bylo zawabicz? Stumil mowi, że chopi aep Vizimbora bali se caem do vattny, wec tafla bila spokajna. A i deczak machal kijem w vattnie, i ptaki ruszali vattną, i pewne pies chlapa…
Stumił zbierał się już do domu, więc o ile Jastrun nie planował wepchnąć go nagle do jeziora, nie zapowiadało się, by zdał im się na zbyt wiele.
– Ja mage – dodała po chwili, wzruszając ramionami. – A jak se pakaże, że i to ne dzala, to ydę ze Stumilem. Da?
Tak po prawdzie, wcale nie musiała tutaj być. Kontrakt był na wiedźmina, a ona mistrzem cechu nie była. Podróżowała z Jastrunem na doczepkę od paru tygodni i straciła rachubę w liczeniu ile to razy słyszała, że może sobie już jechać i że żadnego długu nie ma. Staruch, jak to Kot, lubił pracować sam i zdawała sobie sprawę, że może mu przeszkadzać – a jednak odejście od zadania wydawało się nie na miejscu. Skoro zginęło już jedno dziecko, niedługo mogło zginąć ich więcej, a to nieznośnie bodło w sumienie, nawet jeżeli cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał, że być może żadnego potwora nie było, a poławiacz raków wymyślił tę bajkę, bo nie wiedział jak wytłumaczyć utonięcie syna.
Ilość słów: 0
Obrazek

Jastrun
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 20 cze 2020, 20:57
Miano: Jastrun
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Jastrun » 25 cze 2020, 19:33

“Weź sobie proste zlecenie, to nie będziesz do Novigradu jechał z pustym mieszkiem.”
Cholera jasna, niech no bogowie wszelacy bronią go przed kolejnymi takimi pomysłami, bo jak tak dalej pójdzie, to zdechnie z głodu nim zobaczy chociaż pół utopca.
Właściwie to nie wiedział jeszcze co było nie tak. Miejsce to bowiem było piękne i zachęcające dla wszelkiego typu tałatajstwa, które to lubi się taplać w takich rozlewiskach. A teraz cisza taka, jakby faktycznie Jastrun wypłoszył swoją zacną osobą wszystko w okolicy, nawet cholerne ryby. Aż niemożliwe by to było i nie uwierzyłby, gdyby nie fakt, że siedział tutaj już trzeci dzień i samemu to przeżywał.
Przyczajony, z mieczem opartym na barku wyczekiwał w pozycji, która nie była nazbyt przyjemna, ale za to pozwalała szybko wyrwać się do pionu i machać orężem, gdy zajdzie taka konieczność. A fakt, że nie zachodziła powodował jeszcze większy dyskomfort i poirytowanie. I warto było zaznaczyć, że niejaki mistrz cechu wiedźmińskiego, Jastrun z Mariboru do nazbyt cierpliwych nie należał. Chwała, że przypadło mu to zlecenie na starsze lata, bo gdyby wpadł tutaj z trzydzieści, czterdzieści lat temu, jego polowanie skończyłoby się pewnie na drugiej nocy, gdzie wkurzony nie na żarty po prostu wziąłby i poszedł, obijając przy tym paru wieśniaków i polując na cokolwiek, co znalazłby w okolicy, aby jakoś swój gniew utulić.
Mruknął coś niezadowolony, gdy odezwał się Stumił i wiedźmin chcąc nie chcąc, musiał przyznać mu rację. Faktycznie zaczynało się ściemniać. Co tylko doprowadzało go do jeszcze większej frustracji. Tak źle mu nie szło od dawna. Patrzył się we względnym zamyśleniu w nieruchomą taflę wody, gdy swój osąd wydawała także Famke. Jakkolwiek niezrozumiale mogła mówić dla uszu innych, trzeba było jej oddać, że jakąś słuszność miała.
- Mmm… - mruknął znowu w odpowiedzi, dalej nie zaszczycając żadnego z nich spojrzeniem.
“Na gołe dupsko Melitele” - warknął w myślach, patrząc się cały czas na wodę. “No chociaż łapsko pokaż, aby wiedzieć z czym się mierzę!”
Jastrun jeszcze raz podsumował wszystko, co umyślił sobie przez te trzy dni. Środowisko dobre dla potworów. Utopce, mglaki… jakby się uparł to kikimory i nawet jakaś baba wodna by się znalazła. A jednak od kilku dni nic. Potwór upolował parę ptaków, dwa psy i dzieciaka. Tak jak wspomniała Famke, każde z nich mogło i najpewniej robiło hałas, mąciło wodę.
Może faktycznie trzeba było zrobić zawieruchę? Niby Stumił zarzucał spławik, ale to takie mącenie, że właściwie żadne. A jakby tak go wrzucić? Niech wierzga nogami i rękoma, robi wrzawę i zobaczymy co się stanie. Tylko by go trzeba było jeszcze przyciąć brzytwą tu i ówdzie. Aby się smak i zapach krwi poniósł po wodzie. Może i by coś z tego było?
- Dobra - rzucił głośno Jastrun, klepiąc energicznie dłońmi w uda, gdy już otrząsnął się z zadumy. - W dupie nas ma, wracamy.
Zgrabnym ruchem podniósł się z miejsca, które okupował przez długie godziny i wreszcie spojrzał na swoją towarzyszkę. Zdawać by się mogło, że zupełnie nie słuchał tego, co mu tam nagadała, ale nim kobieta mogła machnąć ręką lub nawet wypowiedzieć swoje niezadowolenie z tego faktu, Jastrun spojrzał w jej stronę i machnął zachęcająco w stronę wody.
- Chcesz to poskacz po brzegu, pokop wodę - oznajmił bez entuzjazmu. - Ale przyjdź zaraz, trzeba będzie obmyślić lepszą strategię.
Wiedźmin z wolna ruszył w kierunku Orzeszka, swojego wiernego rumaka. Być może poddał się tego dnia, ale jednak - mimo okazywanego zrezygnowania - czujnym okiem śledził Famke i jej ewentualne poczynania. Kto wie? Może to takie proste i faktycznie wystarczyło wskoczyć do wody. Jeżeli to okaże się trafionym pomysłem i Jastrun zmarnował trzy dni siedząc na dupie i czekając, to oficjalnie zakończy swoją karierę wiedźmińską, bo najwyraźniej się już do niczego nie nadaje i pora na niego.
W drodze do karczmy jednak trzeba będzie przemyśleć swoje zachowanie. Być może potrzeba przeprowadzić solidne dochodzenie? Przepytać wszystkich, w szczególności ojca dzieciaka, bez znaczenia czy się jąka czy nie. Sprawdzić i poszukać tropów. O ile w ogóle jest co tropić. Bo przez głowę wiedźmina również przepływały już myśli o tym, że być może żadnego potwora nie ma.
Ech, a miało być prosto i przyjemnie.
Ilość słów: 0
Obrazek Uważaj synek... bo zaraz coś spieprzysz.

Etain
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:13
Miano: Famke Brokvar
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Etain » 26 cze 2020, 13:12

Niezbadane są myśli nabzdyczonych wiedźminów – będzie mówiło ludowe porzekadło, kiedyś, na pewno, po tych długich latach podczas których ziemia nosiła Jastruna, a ten tylko mruczał i burczał.
Prawdopodobnie gdyby usłyszała, że ma kategoryczny zakaz mącenia wody, z czystej ciekawości i tak spróbowałaby wrzucić do bajora chociaż kij, by przekonać się o własnej racji, dlatego nie marnowała sił na protestowanie przed decyzją wiedźmina. Jak się okazało, całkiem słusznie.
– Sam biś magl se chlapacz – odpowiedziała. – Capisz jak knur.
Nawet gdyby Jastrun wygłosił swój pomysł na zwabienie potwora Stumiłem, pewnie i tak zaoferowałaby siebie w zamian. Choć nie znali się długo i nie wdawała się z nim w dyskusje, całkiem polubiła rybaka – stanowił miłe tło dla posiadywań w zaroślach, gadając niemal nieprzerwanie o rzeczach, które niespecjalnie Famke obchodziły, ale przynajmniej miło było uciąć sobie przy nich drzemkę.
– Icz już – powiedziała w kierunku chłopa, uśmiechając się do niego całkiem sympatycznie. Wolała żeby nie stał zbyt blisko, gdyby jej teoria okazała się trafna. – I prigotujcze mi Śmiglanda.
Czekając aż mężczyzna pozbiera swoje manatki i wyjdzie z zarośli, dała sobie chwilę na zastanowienie. Mogła puścić parę kaczek kamieniami, żeby nieco bardziej poruszyć wodą. Ale co by to dało? Potwór by wyszedł, Jastrun wskoczyłby do akcji i raz dwa rozprawił z monstrum, a potem wszyscy dziękowaliby wiedźminowi. A jaka by była w tym jej zasługa? Gdyby skald pisał pieśń o monstrum z grobli, to jaki byłby wers o rudej łuczniczce?
Kamień wzięła, wodą chlupnęła,
Tafla wzburzona, potwora zbudzona,
Wiedźmaka ciosem szybko powalona…
I co, to tyle?
Kobieta zmarszczyła brwi i podparła się pod boki.
- Ne no. Jakem Famke Brokvar, tak ne bedje.
Choć od boku mogło to wyglądać jako harde postanowienie walki z czymkolwiek co czaiło się w wodach, w celu ochrony uciśnionych przez potwora chłopów, pobudki do działań łowczyni były zgoła inne.
Podniosła łuk z ziemi i nałożyła na niego strzałę, by mieć broń w pogotowiu. Upewniwszy się, że Stumił oddalił się na odpowiednią odległość, powoli weszła do wody na głębokość kostek i zmąciła taflę parę razy, kopiąc wodę z głośnym chlustem. Trzymała się na ugiętych nogach, przygotowana w każdej chwili do uskoku. Z uwagą wpatrywała się w poruszone lustro bajora, próbując dostrzec cokolwiek niepokojącego.
Póki co nie chciała nawet myśleć o wyrazie satysfakcji na twarzy Jastruna gdyby miało się okazać, że nic to nie dało.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Groble

Post autor: Dziki Gon » 26 cze 2020, 22:24

Mętna woda zagotowała się wokół cholewek Skelligijki tumanami wzburzonego piachu i mułu oraz spłoszoną ławicą młodziutkich uklei umykających czym prędzej przed kataklizmem. Zielona błona rzęśli oblepiła jej łydki, o nogi zaczepiały macki rdestnicy. Famke kopnęła jeden raz, drugi… Za trzecim coś otarło się o jej kostkę, wywołując mimowolne wzdrygnięcie, ale równie szybko okazało się być tylko kawałkiem gładko opłukanego czarnego korzenia oderwanego od przybrzeżnych mangrowi i dryfującego przy dnie. Famke kopnęła korzeń, woda zawtórowała pluskaniem, śląc bezgłośną pod powierzchnią, wibrującą wiadomość najgłębszym głębinom i najciemniejszym zakamarkom.
Coś z głębin odpowiedziało.
Sum! Sum! — wydarł się ucieszony Stumił. — Gdzieżem ja dał… O kurwa, uważajta!
Tym czymś, co przed chwilą wybrzuszyło obok płycizny taflę jeziorka, a potem znów pod nią zniknęło, nie był sum. Sumów natura nie wyposażała zwykle w kończyny chwytne, a już na pewno nie wystarczająco długie, by chwytność swą mogły udowadniać bez musu pokazywania się komukolwiek w pełnej krasie.
Zasię takim właśnie sposobem jakaś kończyna ucapiła Famke za czubek buta.
Zrobiła to niespodziewanie, podstępnie, atakując zza zasłony mułu, ściskając niby kowalskie cęgi. Nim dzielna Skelligijka zdążyła napiąć cięciwę, nim Jastrun zdążył z długiego, sprężystego, instynktownego susu wylądować po kolana w wodnej rzęsie, a wrzeszczący „o kurwa, potwór, o kurwa!” Stumił z przejęcia zamknąć się, było już po wszystkim.
Famke poczuła lekkie szarpnięcie, wystarczające, by grunt wyślizgnął jej się spod nóg, by tyłkiem zjechała po błotnistym, mokrym nadbrzeżu prosto w kępę tataraku. Woda wokół niej zakotłowała się. A potem, ku jej największemu zdziwieniu, stworzenie nieoczekiwanie puściło, jak gdyby nagle czymś spłoszone albo jak gdyby uznało, że wywinęło im na dziś dostatecznego psikusa. Zdążyli ujrzeć jeno spienione, skotłowane bałwany wody przy kępie, nad nimi zakończony wachlarzem spłaszczony ogon znikający migiem w odmętach, umykający na dobre.
Wraz z nim w mrocznej, mulistej topieli stawu pogrążał się skradziony z nogi wraz z onucą but Famke.
O kurwa, o kurwa… — sapał Stumił, spiesząc w ich kierunku kaczkowatym chodem. — To… to… coś jakby, kurwa, rak! Jakby rak miał ogon na dwa łokcia! Z pół roku my tu takiego cudaka nie mieli! To ten skurwiel sumy nam wyjada, leszcze, szczupaki! Nawet, kurwa, karasiom nie popuści!
Ilość słów: 0

Jastrun
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 20 cze 2020, 20:57
Miano: Jastrun
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Jastrun » 27 cze 2020, 9:59

Jastrun patrzył sobie, jak Famke zbliżała się do tafli wody i złapał się na tym, że zaciska mocniej dłonie na rękojeści swojego ostrza. Nie spodziewał się co prawda większych rezultatów, ale jednak. Może?
Prychnął pod nosem z ubawienia gdy zobaczył jak kobieta łapie się pod boki i wygłasza swoją sztandarową kwestię. Jakiem on Jastrun, był to widok tradycją okraszony już. Wielokrotnie mógł bowiem oglądać jak pierwej Famke - biorąc się za wykonanie jakiegoś zadania - w myślach układa całą najbliższą przyszłość i kolejne wydarzenia, jakie będą miały niewątpliwie miejsce, jeżeli ona nie zareaguje w porę. Ciekawiło go co tym razem sobie wymyśliła i na jaką to niesprawiedliwość się nie godzi. Będzie musiał pamiętać, aby ją później o to zapytać.
Wiedźmin mruknął bez aprobaty, gdy ta przymierzała się do chlustania wodą z łukiem. I co ona chciała nim niby zrobić? Zakładając, że coś faktycznie byłoby w tej wodzie i miało wyskoczyć na nią z morderczym zamiarem, to w najlepszym razie zdoła wystrzelić jedną strzałę. I jeżeli nie byłby to strzał idealny, a w podobnych warunkach trudno o taki, to Famke usadowiła się z góry na przegranej pozycji. O tym też będzie musiał z nią pogadać. Po coś, cholera, trzyma ten miecz przy sobie.
Odwrócił się tylko na moment, aby zerknąć do juków, gdy wojowniczka mąciła wodę. Była to tylko chwila, w której stracił ją z oczu, a już Stumił zaczął wydzierać się o jakimś sumie. Wiedźmin momentalnie spojrzał w stronę Famke i spiął się cały gotów do akcji. Ale tejże mu poskąpiono, gdyż wydarzyła się po prostu zbyt szybko. Nawet dla niego. W jednej chwili widział skelligijkę stojącą i kopiącą wodę, w drugiej zaś jechała dupskiem po mule, by wylądować w chaszczach. Widząc jednak, że nic jej stosunkowo nie jest, Jastrun skupił się na potworze, który przyczynił się do tego obrotu spraw. A to, co zobaczył wyraźnie go zdziwiło.
Co do cholery… – rzucił, ignorując przemowę Stumiła o karasiach. – Syrena? Tutaj? Jakaś nimfa?
Podszedł do wody, cały czas opierając ostrze o swój bark i zmrużył oczy. Okazało się, że po pierwsze, zmarnował trzy dni. Po drugie faktycznie coś jest w tych wodach. Po trzecie, może być rozumne. Świadczy o tym chociażby fakt, że nie rzuciło się od razu na Famke, korzystając ze swojej przewagi i nie rozszarpało jej na strzępy, nim w ogóle wiedźmin zdołał zorientować się w sytuacji. A zatem istniała możliwość, że uda się nawiązać jakiś kontakt. Tylko trzeba będzie najpierw ustalić parę rzeczy.
– Wstawaj dzielna wojowniczko - Jastrun spojrzał w jej stronę i szybko ocenił, że nic jej nie jest.
To dobrze, bowiem nie chciał mieć dodatkowego problemu w postaci rannej towarzyszki. Zaraz też przypomniał sobie słowa rybaka i spojrzał w jego stronę.
– Słuchaj synek – zaczął, robiąc parę kroków. – Jakiego to cudaka mieliście pół roku temu? Coś podobnego jak ten tutaj? Też w wodzie siedział?
Jastrun bowiem zaczął się już zastanawiać nad tym z czym ma do czyniania. Wertował w głowie bestiariusz, jaki mu wpajano podczas szkolenia. Wszystkie wodne stwory jakie przychodziły mu do głowy i były sensowne w tym miejscu. No i miały ogon.
Ilość słów: 0
Obrazek Uważaj synek... bo zaraz coś spieprzysz.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Groble

Post autor: Dziki Gon » 28 cze 2020, 22:09

Stumił zacukał się i zmieszał, chyba niezdecydowany, czy na nazwanie go synkiem powinien się oburzyć, czy wzruszyć, zważywszy, że lata uganiania się w mokrych kalesonach za drobnicą miał ewidentnie dawno za sobą.
Eee, no… No takiego właśnie! Wypisz-wymaluj! Jam to go nie widział, po prawdzie, bo zarzucać na dużym oczku wiosną nie lza, gówno tam tegdy bierze, nie porządna ryba. Głupi łażą, wybierają na podrywkę całego żywca i chuj, jeden z drugim nie pomyśli, że tak we dwa roki oczko się wyjałowi, a sołtys, gnój skąpy, nie zarybi, bo niby groble nie jego dziedzina, jeno jemiolarze… A, no, ten! — Nawrócił na zadany temat z widocznym wysiłkiem, zdążył już ze wzburzenia poczerwienieć na twarzy i lekko się zasapać. — Jam nie widział… Ale widział Makar, druh mój dobry i komiliton! On ni chybi wam opowie wszystko, jak to było, on go wam da iści na obrazku! Cała wieś, po prawdzie, pamięta tamtego łapserdaka. Moc nam kłopotów sprawiał na groblach. To chłopa capnął, to babę, raz krowę całą, jak się palika zerwała i poszła w świat. A mówił mi samemu Makar: ogon toto miało niby raczy, zupełno, jak i ten! I szczypców, szczypców raczych miało! Ino rybów, bogom dzięki, tamten cudak nie ruszał… Tylko ludziów.
Nynie dupa, ten to bez ochyby ryby nam wpierdala. Po mojemu: gorszy, jak tamten. Na tamtego, wystawcie sobie, to my nie zdążyli nawet grosza wydać! Nim się napatoczył taki chwat, co by potwora sprawił, zdarzyło się tak, że capnął ony Łazaja, pijaka naszego, śmierdziela, nieroba, gdy po wypitce do jeziorka szczał, cham. Nie wiada, czy tak Łazaj cuchnął, czy tak struty był, ale słonko nie zdążyło wstać, jak potworę szlag trafił!
Perorującego niestrudzenie Stumiła chyba również szlag trafił, albo wylew, bo na jego czole rozprostowała się nagle biegnąca między brwiami pojedyncza głęboka bruzda. Albo to prostowały się jego zwoje mózgowe. Pacnął się otwartą dłonią po onym czole, złapał za myckę na głowie. — No przeca, panie wiedźminie! Może to nie lza potwora na białogłowy ławiać, a na strutego? Nie chłopa, sołtys pewno nie zezwoli, gnój skąpy… Ale gdyby tak, bo ja wiem, kozę upić? Nie trudno to, upić kozę! — ucieszył się ewidentnie na własny pomyślunek. Skąd Stumił wiedział, czy trudno to, czy nie trudno upić kozę, to pozostawało w sferze niepokojących domysłów.
Ilość słów: 0

Etain
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:13
Miano: Famke Brokvar
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Etain » 29 cze 2020, 17:41

Gdy Stumił i Jastrun dyskutowali o potworach sprzed pół roku, Famke powoli gramoliła się na nogi, od czasu do czasu rzucając pod nosem twardo brzmiące, skelligijskie bluzgi. Gdzieś pomiędzy nimi przewijała się siarczysta kurwa, jako jedyne słowo w całym jej słowniku wypowiadana z nienagannym akcentowaniem.
– Do cyców Freyji… – mruczała wściekle, rozglądając się po tataraku, czy aby czegoś jeszcze nie wypuściła. Wyłowiła z płycizny upuszczoną strzałę, położyła na brzegu łuk i sama usiadła na brzegu, by wylać z buta wodę, co się tam dostała i wycisnąć przemoczoną onucę.
Mimo iż na to nie wyglądało, słuchała mężczyzn. Analizowała to co stało się przed chwilą, kontrując to z opowieścią chłopa. Zastygła tak na chwilę, wpatrując się w pozbawioną buta nogę.
– Ta bheist nie chcalo me jeścz – powiedziała nagle, podnosząc ciemne oczy na dwójkę. Dźwignęła się z miejsca i otrzepała oklejone trawą spodnie. - Wyjrzalo z muła i capniło czubek bata, oć magla nogi. Prewrócila, a magla czągnacz pod vattnę. Maże bicz, że nie patrzila za dobre, skoro muł se kotlił. Ale druga strona, mieszka na dnie vattny, to musi dobre patrzicz w mątnim, da?
Spojrzała w kierunku jeziora i wzruszyła ramionami. Rozumowała na swój sposób, nie mając nawet ćwiartki tej wiedzy co wiedźmin.
– Jak capniło mi bata, to nagle puśczilo. Ne chczalo me zjeścz, tak jak ta bheist waszego Lazaja.
Nie znaczyło to, że nagle uznała, że nie trzeba było na monstrum polować – zwłaszcza w perspektywie dowiedzenia się, jak się upija kozę. Uśmiechnęła się szeroko do Stumiła, rada na myśl, że będzie mogła od niego tę tajemną wiedzę wyciągnąć.
– Wesz co to jest? – zagadnęła Jastruna – Czi treba se jechacz do wsi i popytacz Makara?
Patrząc się tak na Starucha, uśmiechnęła się głupkowato.
– Patrz, jestem tera jak rhena Cendrilla. Ino wrotnie. Mażesz mi mawicz Kapciuszku.
Ilość słów: 0
Obrazek

Jastrun
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 20 cze 2020, 20:57
Miano: Jastrun
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Groble

Post autor: Jastrun » 02 lip 2020, 7:13

Dobra, żarty na bok. Trzeba w końcu sensownie podejść do tego, bo jeszcze wyjdzie, że mitrężenie czasu wejdzie wiedźminowi w krew tak bardzo, że odtąd będzie polował na potwory w podobny sposób - siedząc na dupie i gadając z lokalnym folklorem o pierdołach czy - jak w tym wypadku - rybach.
Przez jakiś czas patrzył na Stumiła, gdy ten snuł swoją odpowiedź, potem jednak przeniósł wzrok na zbiornik, z którego już zdążyła wygramolić się Famke. I słuchał. Raz czy dwa uniósł brew, gdy jego rozmówca powiedział coś głupiego, zastanawiającego czy dziwnego, jednakże nie odezwał się słowem póki ten nie skończył. A potem za gadanie wzięła się jego towarzyszka, toteż słuchał jej, przy okazji analizując i dopełniając obraz potwory, która grasowała w mule i kradła buty.
Stary wiedźmin spojrzał jeszcze na nogę Famke, jakby chciał się upewnić, że nic jej nie jest, odszukać jakieś rany - najlepiej kłutej. Nie odnalazłszy takowej, zawęził swoją analizę jeszcze bardziej.
- Myślę, że wiem z czym mamy do czynienia - odparł wreszcie, gdy już się zdecydował otworzyć gębę. - Ale nie zaszkodzi pogadać z tym Makarem. Poza tym wątpię aby ta cholera miała się teraz jeszcze pokazać.
Co do tego nie miał pewności. W głowie układał mu się obraz Żyrytwa, najbardziej mu ona pasowała. Raczy ogon, szczypce, miejsce bytowania także nie zgorsze dla tego typu cudaków, jak to Stumił określił. Zgadzałaby się także taktyka polowania, atak szczypcem i zaciągnięcie pod wodę, gdzie Żyrytwa jest najsprawniejsza. Jednak Famke była dla niej za duża i udało się tylko upolować but. Wniosek nasuwa się zatem sam - mamy tutaj do czynienia z młodym osobnikiem. Młodszym niż ten sprzed pół roku. Na tyle silnym, by złapać psa czy dziecko, ale nie radzi sobie jeszcze z dorosłym.
Pozostawała jeszcze sprawa tego zatrucia. Starał sobie przypomnieć czy spotkał się kiedyś lub słyszał o podobnym przypadku i alkohol w ciele ofiary robił żyrytwie jakąkolwiek różnice. Układał już także plan działania i być może taka koza była w nim istotna. A już na pewno nie przeszkadzała, bo wiedźmin i tak potrzebował czegoś małego, co wywabi mu potwora z wody. Wyciągnięta poza swoje środowisko była zdecydowanie słabsza, zwłaszcza młody osobnik.
- Chodź Kapciuszku - odezwał się, zerkając na Famke. - Wrócimy do wsi i przygotujemy sobie rzeczy na polowanie. Coś mi mówi, że będziesz miała okazję się wykazać.
“I może, cholera, w końcu przestaniesz gadać o tym długu i pożegnamy się w pokoju i przyjaźni” - pomyślał jeszcze.
Nie miał nic przeciwko towarzystwa kobiety, jednak nie miałby także nic przeciwko, aby skończyła pieprzyć swoje cuda i wróciła na Skellige. Najlepiej w chwale jako pogromczyni potworów, Wielka Bohaterka Kontynentu. I już. A on, stary wiedźmin mógłby zamknąć kolejny rozdział, który dłuży się i dłuży.
Spojrzał na Stumiła i machnął na niego głową, co było u niego jednoznaczne z tym, że rozmowa dobiegła końca i niechże prowadzi całą ich trójkę z powrotem do wioski, najlepiej od razu do Makara.
Ilość słów: 0
Obrazek Uważaj synek... bo zaraz coś spieprzysz.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław