Strona 1 z 1

Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, ogłoszenie]

: 01 lis 2022, 14:20
autor: Lasota
Chłonąc czarną powozu woń,
wokół którego skrycie pogoń stała
i groza,
poczuła: mróz
wyściela wnętrze powozu.
I czerń i chłód przyjęła dreszczem ciała.
I wtuliła w kołnierz płaszcza skroń,
i do włosów wzniosła ręce obie,
jakby tu było to... I w jej uchu
głos Nieznajomego brzmiał głucho:
Jestem przy tobie.


Mówią, że Katorżnik, król orków, udusił Imperatora własnymi rękoma i zasiadł na Alabastrowym Tronie. Rzeka krwi płynie przez stolicę, tysiące uciekinierów szuka schronienia z dala od miasta, w którym orki każdego dnia zarzynają mieszkańców.
Powiadają, że lennicy, korzystając z okazji upadku suwerena, szykują się do odzyskania niepodległości. Królowie, których przodkowie uklęknęli przed imperialnym majestatem wieki temu, teraz pozbywają się z ziem jego dostojników.
A wy, mieszkańcy zapyziałych Ścianek zmagacie się z czymś znacznie gorszym. Od lat wegetujecie w olbrzymim wąwozie, posiadającym trzysta kilometrów długości i miejscami sześćdziesiąt kilometrów szerokości, w bliźnie przecinającej ziemię, widocznej z perspektywy patków lecących wysoko na niebie. Na przymocowanej platformie, pod którą zieje mrok przepaści, zbudowaliście budynki przytulone do ściany wąwozu albo wydrążyliście sale mieszkalne. Kiedy doszło do was, że Alabastrowy Tron Upadł, nabiliście na pal gubernatora przed jego kamiennym domem, przy okazji zawiesiliście na truchle tabliczkę z napisem: koniec z podatkami!. Ścianki nie płaciły, zatem nie musiały pracować, a brak wizyt poborcy podatkowego sprawiło, że przestaliście się bać konsekwencji. Zamknęliście kopalnie, zaczęliście pić wódkę, chędożyć i popadać w tanią dekadencję. Wkrótce staliście się cieniem samych siebie...
Zaczęły się porwania. Zniknął Daruś, jeden z dzieciaków. Przeczuwaliście, że na nim się nie skończy. Postanowiliście coś z tym zrobić!


Zapraszam na nową przygodę ze lasockiej stajni. Zagramy sobie w Cień Władcy Demonów. Waszym zadaniem będzie powstrzymanie porywacza, który porywa dzieciaki z Waszego zadupia.
Gra dzieli się na trzy fazy. Dzień, Wieczór i Noc. Za Dnia otrzymujecie wieści, co się działo w Nocy. Poza tym możecie się przygotować, eksplorować i robić cokolwiek tylko chcecie. Po waszej kolejce następuje Wieczór. Wtedy możecie robić akcje jak za dnia albo przygotować dzieciaki/ wioskę na porwania. Po kolejce postów następuje Noc, pora na moje niecne ruchy, żeby porwać dzieciaki i pokonać przygotowane przez Was przeszkody.
Jeśli uda mi się porwać wszystkie dzieciaki z Ścianek lub zamordować Wasze postacie, wygrywam.
Jeśli pokonacie siłę, która porywa dzieciaki albo sprawicie, że ich porwanie stanie się niemożliwe, wygrywacie Wy!
Pierwszym etapem jest zgromadzenie chętnych i nie ma tutaj ograniczeń miejsc. Po zebraniu graczy, poproszę Kadrę o zrobienie mi kanału discordowego, gdzie będziemy dyskutować i rzucać kościami. Na discordzie również wytłumaczę Wam, jak stworzyć postacie i jakie są zasady mechaniki gry.
Zapraszam!

Winda

: 05 lis 2022, 19:28
autor: Lasota
Wioska górnicza powstała na fundamentach imperialnej struktury pochodzącej z zamierzchłych czasów. Okresu prosperowania, wspaniałej myśli technicznej i współpracującej z nią magii. Dowodem tego była winda, której zegarowe mechanizmy pracowały wspólnie z aktywnymi runami napędzającymi tryby, natomiast te tytanicznym wysiłkiem podnosiły na powierzchnię lub spuszczały platformę o polu dwudziestu metrów kwadratowych. Nadziemne elementy tego cudu inżynierii zamknięto w olbrzymiej baszcie postawionej przy urwisku, a na jej szczycie znajdowała się siedziba Nieśmiertelnego, zapomnianego i zatraconego w historii. Wiecznie otwarta brama baszty wydawała się portalem dla gigantów i ich powozów, uniesione w przelocie kraty straszyły maluczkich ludzi, ponieważ oczami wyobraźni mogli spostrzec upadek krat, a ich zatknięcie z ziemią wywołałoby trzęsienie ziemi. We wnętrzu baszty dudniły tryby, bulgotały ciecze spływające mosiężnymi rurami, uwalniały parę nieszczelne kotły, zaś mrok rozpraszało jasne światło glifów nałożonych na pionowych powierzchniach. Platforma windy była jedynie niewielkim elementem na tle złożoności wszelkich innych maszyn, które razem tworzyły skomplikowany organizm. Same przestrzenie również były niemałe, zdolne pomieścić w sobie kilkanaście rodzin. Być może dawniej było to miejsce ładu, lecz teraz przyroda przedarła się do wnętrza niczym zaraza, przynosząc ze sobą innego rodzaju porządek. Pierwotny i straszliwy. Natura rywalizowała o przestrzeń z maszynami, a ich spór zrodził abominacje pod postacią zarośniętych konstruktów, rdzawych pól czy grzybowych lasów. Każda z setek kondygnacji wieży stanowiła rozszerzenie ekosystemu z parteru. Aby zachować funkcjonalność windy, wśród tej dziczy zamieszkała łowczyni wraz ze swym uczniem. Jako jedyni znali przejścia w tym labiryncie, walcząc z potworami i próbując pojąć sens działania maszyn. Pomimo doświadczenia nie odkryli wejścia do siedziby Nieśmiertelnego, wstrzymując wędrówkę na niesamowitej szachownicy, na której stała w bezruchu kohorta pozłacanych automatonów. Z tego miejsca prowadziła szeroka na szesnaście metrów rampa, która spiralnie obniżała się do dolnych kondygnacji, żeby na parterze przerodzić się w namalowaną na biało drogę, której koniec znajdował się na platformie windy. Myśliwi czasami zadawali sobie pytanie, dlaczego pozostałe szachownice na innych, poza ostatnim, piętrach były puste?
Jak nowotwór infekujący zdrowe tkanki, tak prymitywne obozowisko objęło wejście do windy na powierzchni. Proste barykady oraz namioty z zszarzałych, podziurawionych tkanin stanowiło schronienie, osłonę oraz tymczasowy dom dla podróżnych oraz tych nieszczęśników, których przydzielono do stróżowania przejścia do wioski. Skazani na obcowanie z aurą wnętrza baszty, czuli się tutaj jak trawiona przekąska w trzewiach bestii. Dawniej stróżom dotrzymywali towarzystwa karawaniarze, którzy wymieniali jedzenie oraz dobra luksusowe za żelazo oraz złom pozyskiwane w Ściankach. Dzisiaj ostatnia karawana przybyła tutaj kilka tygodni temu, nie tylko odbierając wiosce towary z zewnętrznego świata, ale również wieści. Stary nawyk sprawiał, że strażnicy nie opuszczali posterunku, widząc się okazjonalnie z łowcami z wyższych pięter, którzy dostarczali tym biedakom bimber.
Pierwszym, kto pociągnął za wajchę i założył Ścianki był goblin. Jako jedyny z drużyny wyróżniał się smykałką do imperialnego ustrojstwa oraz odwagą, żeby badać nieznane... Przy okazji wylosował najkrótszy ułomek zapałki, więc to jemu przypadł zaszczyt ożywienia mechanizmu po latach zastoju. Tak jak on dawniej, tak jak wszyscy obecnie, pociągając za dźwignię, pobudzają sieć sprzężonych elementów, a towarzyszący temu skowyt drażnił uszy. Po chwili uciążliwy dźwięk zanikał, zastępowała go rytmiczna melodia trybików, tryb, sprężyn, kołowrotów i wskazówek, które wspólnymi siłami spuszczały platformę po szynach, wydrążonych i zbudowanych w skale hematytowej. Pasażerowie mieli wtedy okazję przeżyć mozolną podróż do wnętrza ziemi, wnikając w rozpadlinie, gołym okiem patrząc na malejące w oczach niebo i narastającą wokół ciemność, do której groził upadek, jeżeli nieostrożny pasażer omsknąłby się na niezabezpieczonej krawędzi. Po dłuższym czasie, po trzydziestu metrach spadku, ujrzeliby las pochodni, latarnię w morzu mroku, gdyż oznaczało to, że docierali do Ścianek. Po pokonaniu pięćdziesiątego metra, platforma zatrzymywała się na swojej większej siostrze, bowiem wieś wzniesiono na pomoście, pod którym ziała przepaść. Miejsce przy windzie nazwano Placem Wymiany, kiedyś wznoszono tutaj jarmarki, gdy przybywali handlarze, teraz ostatnie deski rynku znikły w domach miejscowych. Ci rezydowali w wydrążonych przez siebie jaskiniach albo w małych budynkach przytulonych do ściany. Czasami stawiano wyłącznie front z głównymi drzwiami kwater, ażeby ich wnętrze wnikało w wykopanych w skale pomieszczeniach.
Charakterystycznym elementem był Biały Szlak: pomalowane na biało kocie łby prowadziły od windy do końca Ścianek, gdzie znajdował się urwany most mosiężny, który przypominał wygięty do granic możliwości kikut skierowany ku przepaści. Fragmenty prętów zbrojeniowych wbitych w naturalną skałę, zerwane plomby oraz umocnienia sugerowały, iż swoisty most prowadził w dół.

Poglądowa mapa

: 06 lis 2022, 11:33
autor: Lasota
obraz.png
obraz.png (143.22 KiB) Przejrzano 1932 razy

Legenda:
A: Winda, do parteru baszty
B: Mosiężny most, siedziba grabarzy
C: Kopalnia klanu Pękniętej Tarczy
D: Siedziba gubernatora
E: Warsztat
F: Lecznica
1: Jaskinie mieszkalne rodziny Thomasa
2: Jaskinie mieszkalne rodziny Frederica
3: Dom rodziny Daniela

Lecznica i jadlnia Uroczej Lochy

: 06 lis 2022, 13:29
autor: Lasota
Wiązanki przekleństw, od których więdły uszy, niosły się echem po Ściankach. Litania brzydkich słów przyciągała schorowanych i głodnych pod rozłożysty, brudnoczerwony baldachim. W jego środku stał gliniany piecyk, a postawione wokół niego paleniska ogrzewały gary, których gotowały się mętne substancje. Śmierdziało tutaj alkoholem, ziołami i mocno dojrzałą wędzonką zawieszoną na ramie, zwisającą wraz z cebulą i czosnkiem. W koncentrycznym planie, nieco dalej od centrum, postawiono zarysowane, kamienne stoły na kółkach z przysuniętymi doń kamiennymi taboretami. Meble były na tyle ciężkie, iże jeno nieliczni posłużyliby się nimi w bijatyce, dlatego rozdrażnieni goście walczyli na pięści, ale ich potyczki nie trwały długo, gdyż najgroźniejszym przeciwnikiem była Urocza Locha, gospodyni przybytku. Dalej od mebli rozstawiono pół namioty, również w planie okręgu, tworzące przestrzeń dla chorych, którzy mieli niefart dochodzić do siebie pod opieką syna Lochy. Owe namioty stwarzały również nietypową granicę całego obozowiska pod baldachimami, ponieważ wejście do środka wymagało przeciśnięcia się pomiędzy nimi. Ci, którzy wychodzili z jadalni, przy okazji pijani jak dzikie psy, nieumyślnie deptali położonych pacjentów.
Goblinica wspólnie z synem prowadziła interes, a ten wyssał z mlekiem matki jej najlepsze cechy, przy okazji poduczając się fachu lekarskiego. Locha na każdym kroku poganiała potomka; co chwilę darła się na niego, żeby szybciej pracował; na każdym kroku go poprawiała i doradzała niczym niemowlęciu, przy okazji rzucając kurwami na prawo i lewo. To cud, że jej skowyt jeszcze nie wywołał lawiny.
Raz na kilka lat pacjenci narzekali, że gorzej się czuli po odbyciu rekonwalescencji po chirurgicznych operacjach, a wielbiciele zupki grzybowej raz na kilka lat dziękowali Losze, całując ją po rękach, że dorzuciła podroby do wywaru. Cóż, każdy akceptował taki stan rzeczy, bowiem nie było lepszego medyka w okolicy, nawet jeśli jedna szósta pochówków była zasługą specjalistycznych zabiegów.

Ochlaptus Jackowsky

: 09 lis 2022, 17:04
autor: Lasota
Wielu pomyleńców odnalazło schronienie w bliźnie Północnych Rubieży, uciekając od wyroków sądowych, prześladowań czy łowców głów. Niektórzy, nawet mieszkając z dala od cywilizacji, nie potrafili odpędzić starych demonów i towarzyszącym im nawykom. Jednym z takich opętańców był właśnie Ochlaptus Jackowsky.
Był bezdomnym w Ściankach, który żebrał na gorzałę, a pracował tylko wtedy, kiedy uzależnienie stawało się nie do zniesienia. Nie został wykopany wprost w przepaść, gdyż potrafił z wielką skutecznością przepowiadać przyszłość oraz oglądać to, co było niewidoczne zwyczajnym oczom. Upodobały go sobie kobiety, w szczególności starsze, które często korzystały z jego usług. Moce Jackowsky'ego. działały wyłącznie wtedy, kiedy był schlany jak bela, jednakże również gatunek alkoholu wpływał na jego wizje. Nigdy nie dawajcie mu dwa razy tej samej okowity - radziły stałe klientki Ochlaptusa.
Ten lubił sobie spacerować, każdego dnia przekształcając nieoczywiste zakamarki Ścianek na swoje meliny. Należało wtedy kierować się zapachem rozlanego alkoholu, rzygowin i tropem zbitych butelek.

Siedziba gubernatora

: 09 lis 2022, 19:21
autor: Lasota
Przed wejściem do środka siedziby zarządcy gniło jego truchło nabite na pal, przyciągając muchy i inne tałatajstwo pod frontalną elewację budynku. Ta, pomalowana na niebiesko oraz przyzdobiona krasnoludzkimi runami, została niedawno upiększona tuzinami czaszek ludzi, mężczyzn wraz z kobietami, którzy jakiś czas temu byli służącymi Maksymiliana. Teraz służyli jako dekoracja pod postacią dwóch stosów ułożonych przy dwuskrzydłowych drzwiach. Za nimi czekało wnętrze rezydencji nowego pana.
Piękne obrazy powieszono w głównym holu, marmurowe posągi legionistów symbolicznie strzegły wejść do bawialni i sypialni gubernatora. Sztuka krasnoludzka odznaczyła każdy cal powierzchni siedziby, gdyż została ona wydrążona w skałach, zachowawszy perfekcyjne proporcje. Wygładzony kamień szybko chłodniał, ale wciąż pamiętał ciepło krwi, zabrudzony od niej. Odgłosy perwersyjnych rozkoszy wędrowały po pomieszczeniach jak niewidzialny wędrowiec, który potrafił zajrzeć do każdego zakamarka posiadłości oprócz jednego: skarbca. Źródłem dźwięku okazywała się sypialnia, która została przemeblowana na modłę i pomysł zabójcy Maksymiliana. Morderca dzielił łożę wraz z ludzkim rodzeństwem, siostrami prawie tak umięśnionymi i brzydkimi jak on sam. Upodobały sobie przemoc i okrucieństwo, odzierając ze skóry tych, którzy odważyli się przekroczyć próg bez zezwolenia zielonego mocarza. Skazano je na śmierć za morderstwa, ale ork uwolnił je chwilę przed wyrokiem, aby następnie odwrócić proces przeciw dawnemu sędziemu, nabijając jego dupę na pal. Podobno zabójczynie pragnęły stworzyć rodzinę, ale żadna z całej trójki nie mogła zajść w ciążę.
Część mieszkańców Ścianek fantazjowała o wykopaniu zabójców za przepaść, jednak to wymagałoby od nich jakiekolwiek sprawczości, a prawda była taka, że siostry wraz z okrutnikiem stanowiły pierwszy i ostatni mur obrony przeciw zagrożeniom. Nawalone, gnuśne mizeroty zdołały jedynie wywiesić na zwłokach tabliczkę: koniec z podatkami!

Warsztat mistrza Izajasza

: 09 lis 2022, 20:10
autor: Lasota
Charakterystyczne tykanie dobiegało z naturalnej pieczary. Zamieszkał w niej technomanta, który za młodu konserwował mechanizmy windy i badał górne kondygnacje w towarzystwie łowczyni. Dawniej uporządkowany, potężny; teraz demencja pożerała jego umysł kawałek po kawałku. Kiedy próbował tkać zaklęcia, w następnej sekundzie przerywała mu latająca uczennica, bo wiedziała, że jeżeli jej mistrz pomyliłby formułę, zamiast zaklętego wynalazku wykreowałby destrukcję platformy utrzymującej Ścianki.
W grocie przede wszystkim walał się złom wszelkiej maści, który był znajdowany przez klan Pękniętej Tarczy. Kiedyś każdy śmieć zostałby uporządkowany w odpowiednie miejsce, lecz teraz powstały górki metalowych odpadów, śrub, zębatek i przekładni. Na stołach rozłożono niemal ukończone dzieła, ale z jakiegoś powodu Izajasz ich nie dokończał. Jak nie dokańczał swoich posiłków; zapominał, gdzie odkładał rzeczy osobiste; czasami mówił w starożytnych, nieznanych językach, które animowały do życia bibeloty. Świadectwem potęgi mistrza był cudowny zegar, który potrafił odmierzyć czas do kresu funkcjonalności konceptów. Kiedyś Maksymilian zadał zegarowi kluczowe pytanie, a maszyna mu odpowiedziała. Człowiek zalał się zimnym potem, widząc ułożenie wskazówek.
Jeżeli ktokolwiek żywiłby ambicję zbudowania czegokolwiek w Ściankach, wszelkie materiały znalazłby w grocie wynalazcy. Wydawałoby się, że możliwości konstrukcje były nieograniczone, natomiast jedyną ceną do zapłaty byłby czas.

Dom rodziny Daniela

: 09 lis 2022, 22:04
autor: Lasota
Mosiężny dom przyciągał wzrok, albowiem to nie zaprawa murarska spajała budulec, a zaklęcie utrzymywało w ryzach zespół blach, po fugach których wędrowała jasnobiała energia w rytmie powolnego bicia serca. Sama chata przypominała miniaturę wieży zegarowej, zamiast tarczy umiejscowiono okno, z którego jak na dłoni był widoczny podziemny krajobraz. Tył budynku wnikał w ścianę wąwozu, co sugerowałoby, że przestrzeń użytkową poszerzono o wydrążone sekcje. Musiało być ich wiele, bowiem popołudniem kilkanaście osób wchodziło i wychodziło z mosiężnego domu. Każdy mieszkaniec wiedział, że Daniel oferował dach nad głową dla większości mieszkańców, wraz z rodziną stworzył on enklawę dla innych.
Sam Daniel dożył osiemdziesięciu lat. Przy gorzale opowiadał o tym, jak wywalczył swoją wolność jako gladiator w stolicy Imperium, Caecras. Później służył w XII Legionie, a na rozkaz legata ochraniał Izajasza w jego ekspedycji do Ścianek. Po wielu latach panowie stali się przyjaciółmi. Ich mocne więzi przetrwały wiele zawirowań, nawet niesubordynację wobec dowódcy, byleby móc się zestarzeć na tym zadupiu. Nie kiwnęli palcem, gdy Maksymilian ryczał z bólu, nabijany na pal. Daniel był żołnierzem, wychował swoich synów i córkę na samodzielne istoty potrafiące przetrwać w każdych warunkach. Najlepszym z potomków okazała się łowczyni, która badała wraz ze swoim uczniem basztę. Wojskowy dryg panował w enklawie Daniela, a chuligani byli kopniakami wywalani na zewnątrz. Wśród domowników wyróżniał się myśliwy, dobry znajomy Daniela, który wziął sobie za cel oswojenie sokoła. Ptak zrobił gniazdo na najwyższym punkcie uszkodzonej dźwigary mostu.
Stary żołnierz spędzał swoje ostatnie lata na doglądaniu Izajasza i piciu wódki. Przeczuwał, że niedługo umrze ze starości. Pomimo wieku, ludzie dalej odczuwali doń szacunek, a gdyby tylko chciał, ruszyliby za nim nawet na dno przepaści.

Kopalnia

: 10 lis 2022, 0:19
autor: Lasota
Powodem założenia Ścianek było odkrycie złóż żelaza, dlatego, pomimo niebezpieczeństwa czyhającego w zapomnianych ruinach, wysłano ekspedycję w celu określenia bogactwa złóż. Te okazały się wystarczające, aby rok później poszerzyć biały pomost, dzięki czemu powstałaby powierzchnia na rozwój sztolni. Po pewnym czasie, gdy wydobycie okazało się efektywne, poczęto wysyłać licencjonowanych magów, których zadaniem było zbadanie pozostałości po przodkach. Urobek zadowalał ówczesnego gubernatora, ale nie mógł spodziewać się tego, że do jego kopalni dokopią się krasnoludy. Ci, wyjątkowo ponurzy i zaniedbani, nie posługiwali się Wspólnym. W reakcji na ten problem wysłano do wsi górniczej drużynę krasnoludów w służbie imperatora, którzy oświeciliby pobratymców kagankiem cywilizacji. Jednak klan Pękniętej Tarczy nie dał się urobić słówkami, a perspektywą zarobkową. W zamian za pożywienie, luksusowe dobra, klejnoty i złoto, członkowie klanu wydobywali kruszec dla Imperium. Ich metoda wydobycia przewyższała pod każdym względem ludzką. W końcu dokopali się na tyle głęboko, że oprócz sztab poczęli oferować elementy starych, mosiężnych maszyn.
Umowa trwała, a jej owocem było także rozszerzenie kopalni w pomniejszą twierdzę z setkami, jak nie tysiącami odnóg. Wyłącznie brodaci tłumacze mieli dostęp do wnętrza, albowiem klan w żaden sposób nie chciał się zbratać z Ściankami. Twierdza, prócz żelaza, zaoferowała bronie oraz zbroje ze stali, której stop był wyłącznie znany długowiecznym karłom. Wybudowano zaawansowane huty produkujące żelazne sztaby i pręty, zaopatrywano legionistów w broń najwyższej klasy, znak uszkodzonej tarczy okrągłej był noszony przez wielu wojowników, jednakże co poniektórzy dalej uważali złom za najcenniejsze dobro. Do pewnego momentu. Rok przed śmiercią gubernatora zaprzestano dostaw do Ścianek, a tym samym zatrzymał się handel. Próbowano zaspokoić chciwość Pękniętej Tarczy za sprawą prywatnych, samodzielnych kupców-karawaniarzy, ale ich towary były niczym w porównaniu z imperialnym przepychem. Wkrótce nawet oni przestali się pojawiać. Krasnoludy, nie otrzymawszy zapłaty, sprawnie postawili barykady, którymi zablokowali wejście do kopalni. Każdy, kto próbował wkroczyć nieupoważniony, dostawał bełtem w ryj. Przewyższające siły Pękniętej Tarczy sprawiły, że wystawiły nową propozycję. Ścianki musiały dawać trybut pod postacią dostaw żywności raz w miesiącu lub zostaną zniszczone.
Tłumacze opuścili Ścianki, ale pozostała ich córka. Jubilerka kontynuowała po części misję swoich rodziców, prowadząc komunikację z Pękniętą Tarczą. Pozwolono jej żyć w przedsionku kopalni, gdzie założyła zakład jubilerski. Nie miała pewności czy stojąc okrakiem, przeżyłaby potencjalny gniew gospodarzy, więc starała się, aby Ścianka dotrzymywała warunków.

Mosiężny most

: 10 lis 2022, 11:41
autor: Lasota
Śmierć! Rozkład! Rozkwit! Krzyki goblinów przeganiały precz ciszę, sprawiając, że mosiężny most był jednym z najgłośniejszych miejsc w Ściankach. Pokurcze wykorzystawszy uszkodzoną konstrukcję jako podstawę, ustawiły za sprawą złomu i kamieni poziome rusztowania przy skalnej ścianie wąwozu, aby wykorzystać je do wydrążania ogromnych wnęk za pomocą kilofów i szpadli. Szereg utworzonych wgłębień ciągnął się wzdłuż, a w nich, dostarczywszy glebę z powierzchni, uprawiano rośliny uprawne zdolne przetrwać w najcięższych warunkach, z ograniczonym światłem oraz grzyby. Gobliny słynęły ze swojej inteligencji oraz skłonności do majsterkowania, bowiem zmajstrowali oni przedziwny system hydroponiczny składający się z podziurawionych rynien; dyszących i chrapiących pomp brzmiących tak, jakby miały zaraz wybuchnąć; kiwających się od złego rozłożenia wagi ramp dostarczających nawóz na pola uprawne. Nawet Izajasz łapał się za głowę, zdumiony, że sklejone na fuksie urządzenia jeszcze się nie rozpadły.
Na urwanym pomoście mostu mali starowiercy odprawiali rytuały pogrzebowe, rytmicznie wykrzykując słowo śmierć. Po pogrzebie i pożegnaniu przez bliskich, uświęcone truchło trafiało do zgrzybiałego kompostownika w postaci poćwiartowanej, a proces ten odbywał się przy wykrzykiwaniu wniebogłosy: rozkład!. Nawóz nawoził hodowaną żywność, która rozkwitała, dzięki czemu później mieszkańcy Ścianek mogli ją jeść.
Jedna z wnęk nie służyła jako pole, ale schronienie goblina będącego wnukiem jednego z założycieli Ścianek. Dzięki niemu kapłani korzystali z procesu produkcji, zaś on sam stosował swoje ustrojstwa do hodowania warzyw. Był odpowiedzialny również za przygotowywanie trybutu dla Pękniętej Tarczy.

Akcje

: 11 lis 2022, 12:33
autor: Lasota
Aby ułatwić nam rozróżnienie tego, jaki ruch zużywa akcję w ciągu dnia, a jaki nie, dam Wam przykłady potencjalnych akcji:
  • Tworzenie przedmiotów
    Budowanie umocnień i budynków
    Przeszukiwanie lokacji
    Wypytywanie więcej, niż jednego mieszkańca
    Przesłuchiwanie
    Leczenie poważnie rannego
    Diagnozowanie niecodziennych chorób, urazów
    Gotowanie
    Polowanie

Jaskinie mieszkalne Thomasa i Frederica

: 11 lis 2022, 22:49
autor: Lasota
Górnicy, ich ojcowie i dziadkowie wykopali siedziby dla swych rodzin. Żyli w ciasnych metrażach, wykutych w skale pomieszczeniach, gdzie każdy centymetr wolnej przestrzeni był na wagę złota. Jak mówki, każdy z kopaczy wykonywał prace na rzecz społeczności, a w odróżnieniu od sąsiadów Daniela, nie uznawali własności prywatnej. Każdy, kto szukał wśród nich schronienia, musiał dzielić się swoimi dobrami.
Thomas i Frederic nie mogli się pogodzić z faktem, że krasnoludy odebrały im pracę. Przodkowie tychże mężczyzn prowadzili dumne wydobycie, więc żeby przeciwdziałać obecnej stagnacji, motywowali pijaków i obdartusów do założenia własnej sztolni. Przed śmiercią gubernatora szło im jak krew z nosa, ponieważ mieszkańcy często byli przydzielani do prostych prac fizycznych na Placu Wymiany czy wykonywali nieskomplikowane naprawy pod okiem uczennicy Izajasza. Teraz, kiedy wszystko szlag trafił, zaczęli kopać. Część kopała jedynie dla poczucia sensu, inni doszukiwali się w tym przedsięwzięciu realnej wartości, a pozostali po prostu urozmaicali sobie w ten sposób czas przy piciu gorzały. Plotki głosiły, że Thomasowi i Fredericowi udało się zrobić tylne wejście do kopalni Pękniętej Tarczy. Jeszcze inni gadali, że jakimś cudem dokopali się do chaty Daniela, łącząc wszystkie obszary mieszkalne tunelem.
Społeczność górników nie ufała sąsiadom z wieży zegarowej Daniela z powodu zazdrości o lepsze warunki bytowania. Nie przepadali za goblinami, ale konieczność wymusiła na nich współpracę, żeby Ścianki funkcjonowały. Było tak przynajmniej przed śmiercią gubernatora, albowiem teraz jaskinie stały się gniazdem dekadencji.

Podsumowanie

: 04 cze 2023, 22:19
autor: Lasota
Kochani, udało się nam zamknąć przygodę w 65 postach. Serdecznie Wam dziękuję za poświęcony czas, zaangażowanie oraz energię, którą wykorzystaliście, aby pisać swoje posty. Sądziłem, że uda mi się szybciej zakończyć zabawę, ale dopiero teraz, osiem miesięcy później, zrozumiałem, że nie będzie to takie szybkie. Jeżeli udało mi się zapewnić Wam rozrywkę, fajne rozmowy i zacisnąć nasze internetowe więzi, to uważam to za pełen sukces.
Teraz możemy sobie pogadać o naszych wrażeniach po przygodzie. Chciałem, żeby była ona prosta i przyjemna. Przekombinowałem, oj, bardzo mocno przekombinowałem tę przygodę. Frakcje i miejsca nie miały być tak rozbudowane, właściwie, na początku chciałem na Was wysyłać fale automatonów, żebyście mogli pobawić się w obronę bazy i jej rozbudowę. Nie wiem jak, coś może mnie opętało, bo zacząłem rozszerzać ten pomysł. Stworzyłem zbyt duży i skomplikowany świat na prostą formułę, więc powiedziałem: walić to. Jedziemy na spontanie.
W ten sposób powstała fabuła Nieśmiertelnego, jego baszty oraz Legionu. O ile na początku to się kleiło, to później, kiedy Wasze pytania zaczęły mocno drążyć, gdzieś się zagalopowałem. Tak czy siak, jestem zadowolony z rezultatu, ponieważ dzięki naszej pracy mogę śmiało powiedzieć, że napisaliśmy wspólnie scenariusz kampanii. Zamierzam rozgrywać przygodę Ścianek na żywo, wykorzystując motywy, jakie zaprezentowaliśmy sobie w formie pisemnej. Za to Wam niezmiernie dziękuję.
Minus, który mną poruszył, była decyzja rywalizacji. W pewnym momencie uznałem, że warto wprowadzić nieco pikanterii i wysłałem Ivanowi oraz Arbie wiadomość o śpiewie elfów. Cóż, dzięki temu udało się zrealizować mroczne zakończenie, ale nie jestem pewien jak to rozwiązanie odebraliście jako gracze. Odniosłem wrażenie, że od pewnego momentu powstała niepotrzebna spinka w grupie, kiedy interesy jednego gryzły się z interesami drugiego. Teraz możemy wyluzować i o tym pogadać, jeśli macie taką ochotę.
Napiszcie swoje ostatnie posty. Nie stwierdziłem, co się stało z Waszymi postaciami, bo chciałbym oddać możliwość poprowadzenia bohaterów do samego końca. Być może Cień Władcy Demonów Was nie dorwał? Może Gnark dogadał się z nadchodzącym legionem, a Dante spotkał inkwizytora? Być może chcecie być figurami w planie demona? Pobawicie się!
Warto rozmawiać, więc zapraszam. Jeżeli nie odpowiecie, to zamknijmy sprawę. Raz jeszcze dziękuję i widzimy się na następnych sesjach!

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, ogłoszenie]

: 05 cze 2023, 17:32
autor: Ivan
Poniższa wiadomość była pierwotnie przeznaczona na discord, ale uznałem, że godzi się uhonorować sesję nieco bardziej wyczerpującym podsumowaniem.
Bez wazeliniarstwa, ale dawno nie bawiłem się tak dobrze jako gracz, a nie pamiętam już kiedy ostatnio byłem graczem, a nie mg. I to nawet bardziej w części pozafabularnej sesji niż poza nią. Wkręciłem się na tyle, że udzielałem się w sumie na trzech tajnych kanałach komunikacji (tajny ogólny + konwersacja z Joregiem i Vesperą + konwersacja z Arbalestem) oraz zacząłem zgłębiać lore świata z podręcznika i suplementu. Z lektury tego ostatniego zrodził się pomysł na następną postać, więc owszem, będę chętny na bis.
Z rzeczy, które (poza polityką) podobały mi się w tej sesji, Wulf wyraził moje zdanie 1:1, dlatego nie widząc sensu się powtarzać, pozwolę sobie przejść od uwag. Mam nadzieję, że znajdziesz je wartościowymi.
  • Doprecyzowanie formy sesji, skorygowane w trakcie jej trwania, po tym jak zgłosiliśmy nasze uwagi. Kwestia walk i deklaracji, które potem powtarzaliśmy w postach, odegrawszy je już fabularnie na disco.
  • Improwizacja to jeden z cenniejszych talentów w warsztacie MG i wychodziła dobrze, ale w paru miejscach nie ustrzegłeś się od zamoty i baboli, które notabene samemu popełniłem w swoim "Zewie Pustkowi". Mówię tu przede wszystkim o przekazywaniu informacji w sposób czytelny. Dobrze wiem, że łatwo się pomylić, kiedy wszystko jest szyte na bieżąco i kilka razy doszło do nieporozumień, które wymagały doprecyzowań. Najistotniejsze, które zapadło mi w pamięć: lokalizacja tego nieszczęsnego filakterium i sfery. Z naszej wcześniejszej rozmowy wynikało, że są w jednym miejscu, później okazało się, że w różnych. Sesja przeciągnęła ci się również bardziej, niż planowałeś, co przy tej ilości osób i formie prowadzenia nie jest niczym dziwnym. Ponownie: wiem coś na ten temat.
  • Kiedy po namotaniu już tylu ciekawych wątków zdecydowałeś się przeciąć ten węzeł gordyjski cięciem pod postacią finiszu w formie "dobra, możecie tak albo srak", poczułem lekkie rozczarowanie. I to właśnie to było głównym powodem mojej decyzji o rywalizacji o filakterium, a nie spinka w grupie. Ta miała miejsce dopiero na sam koniec, kiedy powiedziałem Vespie wprost, że zamierzam zrobić Xardasa, o co raczyła się na mnie obrazić (zapewne nie zapomni mi tego w kontynuacji, będę przygotowany), a na ciebie lekko wkurwić, w czym zbytnio jej się nie dziwię.


Na podstawie naszych drużynowych rozmów i z dyskusji z tobą, mój tok rozumowania był następujący:


Wyrwa jest źródłem spaczenia Ścianek i krasnoludów. To obecność Cienia spowodowała całe bezhołowie i należało ją zamknąć (uwolnić elfy), żeby uwolnić się od demonicznego wpływu. Najpierw jednak chcieliśmy użyć Złotej Kohorty po raz ostatni, by obronić Ścianki. I do ostatniego momentu, chciałem połączyć obydwa rozwiązania. Kiedy powiedziałeś, że musimy wybierać jedno albo drugie, uznałem, że zamknięcie Wyrwy ma wyższy priorytet. Nasi uciekali ze Ścianek, a Legion już nadchodził, podczas kiedy krasnoludy i mechy Quintusa biły się w dole. Uznałem to za realną szansę na to, że po dogadniu się z Legionem, Ścianki będzie się dało odbić, gdyż krasnoludy będą osłabione walkami oraz są odcięte od zapasów. Ponadto planowałem też udaremnić przewidzianą zawczasu zdradę Ptaka, którego podejrzewałem o konszachty z Cieniem. Sądziłem, że jeżeli nie zamknę wyrwy na czas, spróbuje pokrzyżować nam plany lub odpalić bombę Izajasza. Z fabularnego punktu widzenia moja postać miała osobistą motywację: legion nadchodzi do Ścianek, a ja ujawniłem się jako Odmieniec, więc prawdopodobnie czekałby mnie niewesoły los ze strony imperialnych. Ucieczka do innego świata i zamknięcie za sobą drzwi wydawała się rozsądną opcją.


Kazałeś mi wybrać, więc wybrałem. Okazało się, że w ciemno, a imo mieliśmy podstawy, byś nieco bardziej przybliżył nam konsekwencje danego wyboru lub pozwolił go rozwinąć, jak pozostałe wątki w naszej sesji. Nie wiem czemu (poza chęcią sprawnego domknięcia fabuły) nie zdecydowałeś się na bardziej otwarte zakończenie. Obecne kojarzy mi się z konkluzją trzeciego Mass Effecta: bogate wątki poboczne, a na koniec wybierz a, b lub c. To jak słaby finisz naprawdę dobrego jebania, że posłużę się kolejną, równie wyszukaną metaforą.
Tym niemniej, nie usprawiedliwiam się i biorę pełną odpowiedzialność za finisz, w którym wyjebałem was wszystkich bez mydła, drodzy koledzy współgracze. Zasłużyłem na nie i dobrze bawiłem się po drodze. Koniec z końców myślę, że to bardzo adekwatny epilog historii, która dzieje się w zepsutym do jądra świecie skazanym na zagładę.

Dziękuję za prowadzenie, zostanie Ci to policzone.