Sromota

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 gru 2022, 18:48

Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.
Ilość słów: 0
Obrazek

Breith
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 21 lis 2022, 7:25
Miano: Karri Kaatarine Breith
Zdrowie: Obolałe żebra
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Breith » 22 sty 2023, 19:31

Propozycja pozostania, choć kusząca, mogła z lekka nie wpasowywać w wiedźmińską rutynę. Prawdą było, że szukała chwili wytchnienia między ucinaniem potwornych łbów, ale czy powinna wykorzystać tę konkretną chwilę na tańce i swawole? Zobaczymy po wykonaniu zlecenia. Może okazać się, że po tym wszystkim niekoniecznie będą mile widziani przez miejscowych. Los płata figle.
Nieśpiesznie jadła, smakując strawę w każdym kęsie. Lepsze to niż pajda chleba na szlaku z kaszą, a i czasem własnoręcznie upolowaną zwierzyną. Kobietą była, a jakże, za to kucharką zdecydowanie nie. Dlatego też ze smakiem wgryzała się w sarninę, dyskretnie oblizując usta.
Doświadczenia lata, a i cechowy, powiedzmy, obowiązek. Wiele nam do rycerzy nie braknie. Różnica w tym, że sakiewka sama nie napełni się, a żyć za życzliwość ludzką ciężko — odparła na słowa Lasoty. Faktycznie, jako Gryfita musiała przestrzegać wiele z kodeksów i wskazań do dobrych manier. Jakiekolwiek by one nie były, w towarzystwie takie jak to, mimowolnie zwracała się w należyty sposób. Oczywiście swojskiej "kurwy" nie obawiała się rzucić, zwyczajnie nie czuła ku temu nagłej potrzeby. W końcu też, o czym niewielu wiedzieć mogło o ile ktokolwiek, Breith i swymi korzeniami sięgała do szlachetnej rodziny. To i pewien nacisk wywierało, nawet jeśli podświadomy i całkiem niepotrzebny. Bowiem ci, co żyją wciąż, zapewne nie mają pojęcia o jej osobie. A właściwie, po cholere pchać się na salony, gdy i tak życie skierowało na inne tory.
Postanowione więc. — Machnęła dłonią, tkwiąc w dobrym samopoczuciu. Miód rozwiązywał język tak samo jak dobre towarzystwo, a tego Karri uniknąć próbowała. Bo jak już się rozgada, ciężkim będzie, by ugryźć się w język w odpowiednim momencie. Czasem aż nazbyt lubowała się w poprawie moralizatorskiej czy wychwalania swych czynów, niekiedy brawurowych, innym razem zwyczajnie makabrycznych w realizacji. Co opowieść, to opowieść.
Pijąc między kęsami, zajmując dłonie kolejnym daniem, z nieskrywaną ciekawością przysłuchiwała się rozmowie. Osobiście na wojnach bywała, jednak w całkiem innym charakterze. Oh, pomijając jeden, "drobny" incydent...
Mhmm...W smaku doprawione — żwawo przytaknęła. Odsunąwszy się od stołu, poprawiła świeżo przystrzyżone włosy, zaczesując je do tyłu całkiem automatycznym gestem.
Generalnie rzecz ujmując, ludzie bardziej wygadani są, gdy nikt znany nie patrzy im na ręce. Opinia społeczności tak wąskich, może być...Ludzko mówiąc, plotka plotkę goni, a o swoją rzyć dbać trzeba. Bo i to w interesach godzi.
Na pytanie o wyszorowanie się, skinęła głową na znak zgody na doprowadzenie się do względnego porządku. Trupy nie uciekną, a przeczucie mówiło, że nikt nie wpadnie w tym momencie do lokalu, by wywlec ich ze stanu odprężenia. Z drugiej strony świeże truchło i miejsce zbrodni powiedziało więcej, bo i ślady niesprzątnięte by były.
Na wojnach jak to bywa — zagadnęła zerkając w, niestety opróżniony już, kufel — najwięcej roboty dla nas jest. Dobrze płatnej. Zmar wychodzi co nie miara na żer, a matki synów szukają. Gotów majątek oddać, byle ciało znaleźć. I tak to się toczy. A czasem zdarzy się i dobre zakończenie.
Ilość słów: 0
Młoda Karri ] [Obecna Karri ] [ Pełny wygląd Obrazek
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. [...] To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu się poświęcasz.

Kill count:
  1. Kretołak

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 23 sty 2023, 7:36

Młokos, aż podskoczył na kolanach ojca, wydając z siebie głębszy ni to świst, ni do pisk, gdy ten zgodził się na dłuższe pozostanie w okolicy, niż planowali. Do tej pory nie mogli sobie pozwolić na przeciągły postój w podróży nawet rozstawiając namiot w lesie, bo mieli za plecami pościg, a teraz najedli się do syta w zajeździe, mieli mieć zapewniony suchy kąt i jeszcze uczestniczyć w lokalnych zabawach. Lasotę opanował nieokreślony spokój, gdy tylko znalazł się na redańskich ziemiach. Tutaj ich nie poszukiwali. Siedząc na ławie przed pustoszącym się z jedzenia stole czuł błogość i senność, choć dopiero niedawno słońce sięgnęło zenitu. Po Daromirze nie było widać ani krzty zmęczenia. I dobrze, bo teraz nie mieli czasu do stracenia. Warto było skorzystać z reszty dnia na zdobycie jakichkolwiek poszlak w sprawie.
Pozostawieni przez włodarza sami sobie, racząc się jajami i wędzonką, dyskutowali o dalszych poczynaniach. W powietrzu unosiły się kolejne pieśni barda, które nie były już podobnie ujmujące i odwracające uwagę od rozmów. Zwykłe stołeczne przygrywki, które jednak ujmowały tutejszych widzów. W okolicy skrzętnie stworzonego podestu zebrała się niemała grupka słuchaczy. Nie wiedzieć kiedy zgromadziło się tutaj tylu ludzi i nieludzi. Naliczyć można było ponad tuzin, a większość z nich wystukiwała rytm jakieś znanej przyśpiewki ludowej. Coś o kaczkach i gęsiach, coś o oberku i sztajerku, coś o modrych oczach i czerwonym jabłuszku. Dołączyła do nich blondyneczka w bladożółtej sukni, bujając ramionami w rytm. Poza nimi reszta gości, których zastali po wejściu do zajazdu, rozeszła się w swoje strony. Ci którzy przyszli się najeść, zostawili po sobie tylko puste miski i talerze. Gracze uprzątnęli ze stołów karty i walające się monety, zabierając się do poważniejszych zajęć. Grupka kupców za pewne udała się w sprawie swoich interesów. Inni zaś zdążyli dobyć targów, nim Ci opuścili gospodę.
W czasie, gdy Feig oddalił się z zamiarem odświeżenia się po długiej podróży, do stołu zbliżyła się młodsza z karczmareczek. Stasia, poruszała się w rytmie granej przez Mistrza Drozda melodyjki, podśpiewując cicho. Uśmiechnęła się szeroko do chłopca, siedzącego na kolanach Lasoty. Ten również nucił pod nosem słowa ludowej piosenki, choć ojciec był przekonany, że pierwszy raz ją słyszy. Dziewuszka zapytała się, czy czegoś jeszcze im potrzeba, chcąc wypełnić pusty kubek Karri kolejną porcją trunku.
Mówią na mnie Mira, Panie. — Zagajona przez wyspiarza dziewczyna wydała się onieśmielona, a jej policzki i nieznacznie odsłonięty dekolt pokryły się czerwienią. Szybko uciekła w stronę grupki słuchaczy, aby tam polać miodu i piwa do pustych naczyń. Natomiast zbierając srebrne monety pozostawione na stole spojrzała się w stronę mężczyzny, aby delikatnie skinąć głową na podziękowanie.
Później wskazała mu izbę, w której czekała na niego balia z nagrzaną wodą, kawałek szarego mydła, ryżowa szczota i czysty materiał do osuszenia ciała. Pomieszczenie znajdowała się na parterze i było ciasnym, ciemnym pokojem gościnnym, które zostało przygotowane dla Ćwieka na czas pobytu w grodzie Raduń. Puste beżowe ściany z jednym niewielkim oknem, w której rozciągnięta była półprzezroczysta cielęca błona żołądkowa; jeden niewielki świeży siennik, w którym nie zdążyło się jeszcze zalęgnąć robactwo, dość licha skrzynia na toboły podróżne i szafeczka, na której stała lampka oliwna.
Przygotowana kąpiel była czymś czego Feigr potrzebował. Mógł zmyć z siebie cały pył i kurz, który osiadł na nim w czasie podróży. Pozbyć się wszystkich nieprzyjemnych emocji, które zaległy w spiętych mięśniach. Odprężając się w czasie obmywania kolejnej partii ciała, nie myślał o niczym. Skupiając się na przyjemnym cieple. Regenerując siły na resztę dnia. W końcu był gotowy, aby towarzyszyć łysemu wojownikowi, jego synowi oraz wiedźmince.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 23 sty 2023, 13:15

— Proszę, nie klnij przy młodym — zwrócił uwagę wyspiarzowi niższym, chłodniejszym tonem.
W międzyczasie wojownik odłożył tarczę i krótką włócznię, opierając je na rogu stołu. Rozruszał barki, rozciągając je, coś mu chrupnęło w kościach.
— Chyba fiolet mieli na tarczach. Nie pamiętam dokładnie, z piętnaście lat miałem — odpowiadał jednookiemu. — Przypłynęli na łupież, a ja wtedy byłem wśród najemników — pojawił się sentyment w głosie Lasoty. — Nie zwracałem uwagi na znaczenia czy barwy, wróg to wróg... — dokończył ponuro.
Wyglądało na to, że Skelligijczyk zamierzał się wykąpać, a kiedy zapytał o wyruszenie, Lasota jedynie pokiwał głową w kierunku karczmareczki, dając znać kompanowi, żeby skorzystał z okazji. Wiedźminka żywiła podobne zamierzenie, jednak w tym przypadku Wielomir miał wobec niej inne plany.
— Dobra, desant na parkiet, synu — wypalił niespodziewanie, wesoło. — Na prawo jest blondyneczka. Jest twoja, Daromirze. — Wziął syna na bary. Podlazł w kierunku grupki, która zebrała się pod podestem. Wzrok Lasoty błyszczał, zamierzał rozruszać towarzystwo.
— Mistrzu! — zawołał — Żwawo dawajcie, prosimy! Chwytajmy dzień zanim zaśniemy, cha! — zaproponował, a potem odwrócił wzrok do blondyneczki. — Ten oto panicz zechciał poprosić panią do tańca. Daromirze? — niezależnie od odpowiedzi synka, opuścił go na ziemię i kazał mu tańczyć z dziewczyną. — Z fartem, synek... — poklepał białowłosego po ramieniu.
Natomiast sam Lasota podlazł do wiedźminki.
— Zapraszam do tańca — rzekł prosto z mostu. — Korzystajmy, póki możemy. Zobaczymy, czy oprócz zabijania potworów, rzeczywiście nauczono was obyczaju... Rycerzu — dokończył prowokacyjne, droczył się.
Wystawił rękę ku Breith.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 23 sty 2023, 15:33

Obrazek
— Nie obiecuję — odrzekł na prośbę starszego od siebie rycerza. I dobrze, że nie obiecał, bo jak miało się zarutko okazać — nie dotrzymałby słowa nawet przez pięć minut.
— Ach, Drummond! — rozpoznał bez problemu klan z południa centralnej wyspy, po samej barwie. — Ten tego... Te bycze chujki z Ard Skellig. Bogate skurwysyny, złoto na drakkary i ludzi mają, a ich jarl pierdolnięty. Dobrzeście zrobili, żeście ich przegonili, bo oni to litości dla nikogo nie mają i wszystkich nienawidzą. Nas, z Dimun, takoż! — skomentował Feigr, podnosząc powoli tyłek z siedziska.
— To ja idę. Ten, no... kwadrans nie minie, jakiem wrócę. Wtedy możem iść — oznajmił dwójce — a właściwie trójce — towarzyszy, pozostawiając ich z powoli zbierającą się grupą tubylców, od których zaczynał czuć się nieswój.
Więc i poszedł, zaprowadzony przez karczmarkę. Z „okazji” nie skorzystał, bo i ta jeszcze się nie narodziła. A znając jego — trochę wody w Pontarze upłynie nim się narodzi, jeśli w ogóle do czegokolwiek miało dojść. Jak na ironię, z córkami oberżystów, ze względu na przeszłość, najprościej było mu się dogadać — po prostu było o czym dwa słowa zamienić. Z tym, że „najprościej” nie znaczyło bynajmniej „łatwo”, bo na ten moment Skelligijczyk okazał się w swoich zalotach nie mniej zmieszany niż obiekt tychże.
— Mira — powtórzył w ślad za dziewczyną. — Bardzo ładnie — dokończył zaraz, z opóźnieniem, nieziemsko wygadanym przy tym będąc. Za to uśmiechnął się chyba pierwszy raz od kiedy tylko przestąpił przez próg tegoż przybytku.
Pokój był właściwie taki, jakiego mógł się spodziewać w karczmie tego rodzaju i bezproblemowo spełniał on dość ubogie standardy człowieka z Wysp. Kąpiel wziął bez przedłużki — bez problemu wyrobił się w zapowiedzianym kwadransie, choć pewnie siedziałby dłużej gdyby mógł. Niemniej, czekała na niego robota, więc gdy tylko poczuł się bardziej rześko, przetarł ciało kawałkiem materiału i zszedł na dół, by zebrać potencjalnie rozhulane towarzystwo do kupy i w końcu wyruszyć zebrać pierwsze poszlaki. Sam nie umiał tańczyć, więc jeśli Lasota z Breith chcieli jeszcze dokończyć zabawę, to poczekał na nich przy ławie, skubiąc resztki sarniny, zastanawiając się przy tym, czy byłby w stanie przyrządzić ją lepiej.
Potem pierwszym ich kierunkiem miał zostać medyk, który rzekomo badał ciała nagle zmarłych osób.
Ilość słów: 0
Obrazek

Breith
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 21 lis 2022, 7:25
Miano: Karri Kaatarine Breith
Zdrowie: Obolałe żebra
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Breith » 23 sty 2023, 16:28

Długo nie myśląc podsunęła swój kufel, nie ścierając ani na moment zadowolonego grymasu z facjaty. Profesjonalistą była w swym fachu, ba! Tyle przeżyć co ona lat, to ciężko co niektórych mutantom, wypuszczonym na świat równocześnie z zasypaniem siedliszczy. Szczyciła się, a jakże, i tym faktem. Bo i kilku młodych spod jej "rąk" wyszło na szlak, a i pamiętać idealnie pamiętała szczegóły co do życia tam, za czasów świetności cechowej. Nie żeby teraz potrzebni nie byli, kwestia posiadania swoistego "domu" i prężności zawodowej. Teraz, gdy mało kto pozostał przy życiu z wiedzą tajemną, jeśli potwora nowa na kontynent wyjdzie, problem będzie i to ogromny. Czy przejmowała się tym? Skądże, bowiem liczyła, że przeżyje jeszcze ze stulecie, jak nie dwa. A czasu, by dokonaniami podzielić się, jeszcze wiele będzie. Choćby w drodze do pierwszego świadka katastrof nękających okolice.
Uwagę o poszanowaniu języka wyłapała, przypominając nań o treningu w Warowni. Oj, tam to niekiedy kurwa za kurwą leciała, a gdy się któryś odważył powtórzyć, to dostawał przez łeb nie czym innym, a samym Liber Tenebranum.
W skupieniu wodziła oczyma za mężczyzną, zastanawiając się co planuje. A gdy tylko do uszu dotarło zamierzenie ojca, z pewnego rodzaju rozbawionym niedowierzaniem pokręciła łbem na boki. Toż to trafiło się towarzystwo...Ot! Śmiało rzecz można, że dawno takowego nie miała. Ostatni, tak "rozhulani" kompani, zmierzyli ku novigradzkim, kupieckim traktom, podśpiewując jak to bardzo w rzyci mają Hierarchę i jego "tłustą, żółtą mordę". Skąd to gorące uczucie, nie wiedziała, choć się domyślała.
Utkwiwszy wzrok na młodym, w myślach stwierdziła, że z urodą tak niespotykaną z łatwością przykuwa dziewczęce oko. Choć to, cóż, mogło być nieco zbyt dojrzałe dla jego osoby. Zresztą, kto by się tym przejmował. Przynajmniej równie proste było znalezienie chwilowej opiekunki dla chłopca, w akompaniamencie kobiecych chichotów, achów i ochów.
Kocie ślepia przez moment lustrowały rozmówce, jakby analizując wszelkie za i przeciw. Początkowo lekko niechętnie, jednak szybko zmieniła swe zdanie, uznając, że przeca i tak siedzą czekając. A takiej okazji...Cóż, dawno nie uświadczyła.
Niech stracę!— parsknęła wielce rozbawiona, ściągając z rąk rękawice. Jakby faktycznie robiło to wielką różnice. Sprawnym ruchem wcisnęła je do torby przytroczonej do pasa, by mieć pewność, że w akcji nie zaginą. Zresztą, czym tu się przejmować — wiedżminka i tak nie pozbyła się oręża, który to wesoło odbijał refleksy zawieszonych świecznych żyrandoli. — Oh, rozumieć mam, że w waszym przypadku jest toż samo? Ciężko stwierdzić na pierwszy rzut oka — zaśmiała się, podnosząc się zza ławy, obchodzące stół i przyjmując dłoń mężczyzny. Uśmiechając się pod nosem na zaczepki, rozbawienia nie kryjąc, teatralnie, karykaturalnie niemal dygnęła, rzecz jasna w celowym geście kontynuowania tej farsy. W końcu, muzyka nie ta, bo i rytm miał przyspieszyć, toteż i sprawnym ruchem pociągnęła Lasote w tłum rzadszy, co by nikogo nie zabić. Zresztą, spodziewała się, że ten również miejsca zrobi samoistnie. Rzucając jedynie spojrzenie uważne na pozostawione przez towarzysza wyposażenie, tak, by nie oddalić się nadto i zareagować móc w odpowiednim momencie.
Jakby znikąd, znów na myśl przybyła postać kobieca. Ah, zdecydowanie, wspomnienie balu w nilfgaardzkiej gawiedzi, wyciągania z spośród ludzi na zewnątrz, by skrywać się w uliczkach miasta z dala od wścibskich oczu. Tańce, te delikatne gdzieś w ciemności, jak i żywsze, przeznaczone dla dojrzalszej widowni.
Nie każcie mi tylko prowadzić, bo żem jeszcze pomyślę, że potrzeba wam silnej kobiecej dłoni. Niekoniecznie na orężu...— mruknęła cicho, przeciągle. Dłonie faktycznie, miała charakterystyczne. Niewiele różniące się w dotyku od sprawowanych wojowników. O twardym, pewnym siebie uścisku, który potrafił być równie kobiecy i delikatny. Pomimo budowy, nie ukrywajmy, dość muskularnej jak na płeć piękną, w ruchach wiedźminki tkwiła gracja, której odmówić nie można. A która to, de facto, najbardziej wychodziła w tańcu ostrzami, gdy jucha bryzgała na trawę, a dłoń prowadziła z lekkością miecz, jakby to nic nie ważył.
I teraz również, pozwalając sobie wczucie w klimat skocznej melodii, za sprawą Lasoty, energiczne ruchy ni trochu jej nie męczyły. dynie rynsztunek ograniczał ruchy nieco. Dotyk również nie wadził jej. Niezależnie ile to obrotów, podskoków czy równie żywych zamian, ni grama zmęczenia na jej facjacie. Je Pomijając, rzecz jasna, tę widoczną od życia codziennego i trudu rzemiosła łowców potworów.
A więc co was z młodym sprowadza w te strony? Nie widzi mi się, jakoby to miała być zwyczajowa przygoda ojca z synem. Choć i mylić się mogę.
Gdy kocie oczy wypatrzyły ich, czystego już towarzysza, skinęła ku niemu głową, dając tym samym znak rozmówcy, że wypada wziąć dupę w troki.
Ilość słów: 0
Młoda Karri ] [Obecna Karri ] [ Pełny wygląd Obrazek
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. [...] To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu się poświęcasz.

Kill count:
  1. Kretołak

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 24 sty 2023, 12:57

Lasota uniósł jedną brew, prezentując teraz minę człowieka ukontentowanego i wielce zadowolonego. Zamierzał kuć żelazo póki gorące, zabierając partnerkę na parkiet. Nikt mu nie uwierzy, że tańczył z wiedźminką, to dopiero akcja! Wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy Breith pociągnęła go za rękę. Lubił charakterne panny.
— W przeciwieństwie do ciebie, jestem kaedweńskim zbójem. Nie po drodze mi z rycerskością. — powiedział w drodze.
Wzmiankę o silnej kobiecej dłoni odebrał Lasota pozytywnie. Zamiast zastosować ripostę, czynem zamierzał pokazać kobiecie, z jakiej gliny został ulepiony. Zaczął prowadzić w tańcu, kontrolując tempo i sugerując ruchy. Mężczyźnie brakowało finezyjności w ruchu w porównaniu do wiedźmina, niemniej nadrabiał to zdecydowaniem oraz żelazną kondycją, bowiem mógł harcować tak do następnego dnia. Łysol był ciekawy, jak wiele zniesie jego partnerka, bo kiedy ta pozwalała sobie na zerkanie w inne punkty w przestrzeni, brał ją obrotami czy dynamicznymi przejściami. Począł żwawiej tańczyć.
— Cha! Szybciej, jazda! Więcej życia, babciu! — zawołał.
W odpowiednim momencie, kiedy ich ciała zbliżyły się ku sobie, Lasocie zmieniło się oblicze. Zamierzał porozmawiać.
— Będę miał do was interes, mistrzyni. — Zaczął prawić, ale nie dokończył, bo gwałtownie się oddalił, wykonując następne ruchy taneczne. W kluczowym momencie, znów się zjednoczył z partnerką. — Czy potraficie zwalczać klątwy, hm?
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Breith
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 21 lis 2022, 7:25
Miano: Karri Kaatarine Breith
Zdrowie: Obolałe żebra
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Breith » 26 sty 2023, 0:09

Niby drobiazg, a za to jak istotny w obliczu ogółu społeczeństwa. Tańcując tak, w sposób pewien oddając kontrolę na tyle, by wciąż móc ingerować, rzucała również spojrzenia bliznom. Co tu dużo mówić, te zawsze opowiadały historie same za siebie. Jedną z takowych nawet i ona miała na facjacie, prócz nieszczęsnego, lekko nadgryzionego ucha. Przeszkadzały? Absolutnie nie. Blizny to forma przekazu o doświadczeniu lub niesamowitej głupoty, z której wyprowadziło nieziemskie szczęście. A takie historię są najlepsze.
Ta babcia — parsknęła rozbawiona, gdyby mogła, zarzuciłaby kłakami— przeżyje Ciebie synku jeszcze ze dwa razy!
Oczywistym było, że i wigoru miała. Na swoje lata trzymała się świetnie, nie pozwalając mięśnią na zastygnięcie. A znało się i wiedźminów preferujących spokojniejszy żywot jako opiekunów pozostałości Warowni. Czy wyszli z wprawy? Ciężko powiedzieć. Za to "za stara już na to jestem" do tej pory nie padło z jej ust. Co może zmienić się na przestrzeni lat. I o ile teraz nie miała zamiaru aż tak popisywać się, to i mało do tego brakło. Obawiała się jednak, że mogłoby to dość znacząco ugodzić w męską dumę.
Zmrużyła oczy. Spojrzenie rzucone w błyskawicznym obrocie. Miał jej uwagę. Krok do przodu, kolejny, gwałtowny. Delikatne przesunięcie kobiecej dłoni po przedramieniu.
Zwalczać, odczyniać, pozbywać się i mieczem — odpowiedziała, złączając ich dłonie wierzchem. — Z naciskiem odczynianie, niż "pozbywanie' się skutków w formie...fizycznej.
Przeszła za jego plecy. Obcasy stuknęły o deski podłogi. Palące kocie oczy spojrzały na albinosa, następnie z powrotem ku jego ojcu.
Co was tak trapi, że pytacie? Bo domyślam się, że nie obecne zlecenie.
Ilość słów: 0
Młoda Karri ] [Obecna Karri ] [ Pełny wygląd Obrazek
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. [...] To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu się poświęcasz.

Kill count:
  1. Kretołak

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 26 sty 2023, 6:36

Tańcom, hulankom i swawolom nie było końca, gdy łysawy jegomość poderwał grupkę ludzi zebranej w pobliżu sceny, a z pozoru ponury artysta żywiej szarpnął struny, wygrywając kolejną ludową piosenkę. W kapeluszu blisko niego już kilkanaście monet błyszczało, bo się szczerze należało. A i miodu, piwa i siwuchy więcej się lało, choć ledwie co południe minęło. Nie pora dnia miała teraz znaczenie, lecz dobra zabawa.
Młodziutka, choć za pewne starsza od Daromira, blondyneczka w bladożółtej sukni z lekkim oporem zgodziła się zatańczyć. Trochę onieśmielona otwartością nieznajomych, a trochę zaskoczona. W końcu jednak podskakiwała z chłopaczkiem, kręcąc się raz w lewo, a raz w prawo, kląskając i obracając się. Słychać było jak przyśpiewywali sobie do tańca.
— A wy, goście, nie żałujcie, wasze prki podarujcie
Miedziak mało i dwa mało, tysiąc marek by się zdało
Srebrnik mało i dwa mało, tysiąc marek by się zdało.
Dookoła Lasoty i wiedźminki zrobiło się więcej miejsca, że spokojnie mogli dyskutować w tańcu, nie obawiając się wścibskich słuchaczy oraz sprawnie wywijać, nie obawiając się przeszkód na swojej drodze. Niektórzy tylko z pewnym zaciekawieniem patrzyli, jak rosły mężczyzna obraca kobietę uzbrojoną w dwa miecze na plecach. Gdyby się skupili bardziej, a niektórzy mieli bystrzejsze zmysły, usłyszeliby za pewne, jak obgadują ich siedzący przy stole biesiadnicy. Coś z gatunku: „No kto to widział, baba, a mutant!”,?” „Dwa miecze są, dziwne ślepia ma, ale cycków to jej brak. Mutant jak malowany”, „A co to za rycerz w towarzystwie dziwadła”, „Bardziej najemnik, niż szlachetny człowiek, przeklęte dziecko spłodził”. Na szczęście bardziej byli zajęci tańcem i rozmową niż słuchaniem, co głupie ludzie gadają.
Dajcie, dajcie na bursztyny, żebym miał ładne syny,
Dajcie, dajcie na paciórki, żebym miał ładne córki,
Dajcie, dajcie na paciórki, żebym miał ładne córki.
Muzyka dalej rozbrzmiewała, a kapeluszu trubadura rzeczywiście bardziej się zapełniał. Kilka osób, którzy zaszło do zajazdu, zamiast zacząć od posiłku, kufle napełnili i dołączyli do zabawy. W tym czasie Feigr zdążył się oporządzić i zejść do stolika, przy którym wcześniej zasiadywali. Niespodziewanie, poczuł delikatny dotyk kobiecej dłoni na ramieniu. To Mira chciała zwrócić jego uwagę, gdy ten wpatrywał się w radosne pląsy, choć myślami prawdopodobnie był zupełnie w innym miejscu.
Czegoś wam potrzeba jeszcze? – trzymając w dłoniach pełen dzban miodu pitnego dodała po chwili – Nie przedstawiliście się Panie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 26 sty 2023, 10:47

Obrazek
Będąc już wcześniej najedzonym, mógł poświęcić się ocenianiu jakości strawy (bo — jak powszechnie wiadomo — głodnemu to wszystko zasmakuje). Sarninę ostatecznie zaopiniował jako całkiem przyzwoitą. Może nie umywała się do specjałów, które potrafiła przyrządzić feigrowa matka czy siostra, ale podany w raduńskim wyszynku kawał dziczyzny z pewnością miał swój charakter. Sam wyszynk zaś, jak zresztą można było się spodziewać po takiej dziurze jak Raduń, nie miał nawet ćwierci splendoru jakim cieszył się tretogorski „Złoty Kur”, czy inna karczma podobnego formatu. Jednocześnie było mu daleko do podłych spelun w rodzaju wyzimskiego „Misia Kudłacza”, w których to Skelligijczykowi przychodziło nocować o wiele częściej. Ot, zwykła karczma na poziomie. Jeśli dobrze naliczył — „pod Złotym Bluszczem” był tym lepszym z łącznie dwóch lokali znajdujących się w Przylesiu.
O tym właśnie rozmyślał, gapiąc się pusto na skaczące dookoła towarzystwo, gdy dotyk karczmarki wyrwał go z zadumy. Zdziwił się z lekka, bo był prawie pewien, że nie wyglądał jakby czegoś jeszcze potrzebował. A może wręcz przeciwnie? Jego starsza siostra — gospodyni domu biesiadnego, w praktyce fucha ta sprowadzała się do tych samych zadań, które wykonywała Mira — potrafiła doskonale wyczuć, gdy komuś na sali brakowało jadła lub miodu. Potrafiła też dać porządnie z liścia, gdy któryś z gości źle odczytał intencje i pchał się z łapami. Zwykle kończyło się na gromkim śmiechu wszystkich obecnych akurat w gospodzie wojów.
— Towarzystwa...? Yyyyyy... Jeśli masz ochotę, bo zrozumiem jeśliś zajęta. Tedy wystarczy trochę miodu — zaryzykował pięściarz, mimo że taka śmiałość kosztowała go nieco wysiłku. — Prawda, wybacz. Jestem Feigr, z Faroe na Wyspach Skellige — przedstawił jej się od razu trochę pełniej niż za pierwszym razem włodarzowi i reszcie kompanów.
Spojrzał chwilę potem na tańczącego z wiedźminką najemnika i pomyślał, że wzrok wszystkich zgromadzonych i tak już był skierowany na ich dwójkę. Jeśli przyjdzie co do czego to przynajmniej nikt nie zauważy jego nieporadności i sztywnych ruchów, których można się było spodziewać po takiej górze tłuszczu i mięsa jak on. Głównie mięsa. Może dla takiej dziewczyny warto było się na chwilę zbłaźnić?
— Ten tego... chcesz potańczyć? — wstał powoli, samemu do końca nie wiedząc czy faktycznie chce, by karczmarka przyjęła zaproszenie. Uznał, że zda się na zrządzenie losu i niezależnie jaki będzie skutek — nie będzie nań psioczył.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 28 sty 2023, 16:31 przez Arbalest, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 27 sty 2023, 16:40

Taniec pięknie ukazywał rolę ludzi, kiedy to ruch określał znaczenie, a każdy gest trafiał precyzyjnej od wypowiadanych słów. Lasota nie ukrywał swojego spojrzenia, patrzył na Breith jak na kobietę. Dopóki trwali w tańcu, uczestniczyli w naturalnej i pięknej grze, a mężczyzna zamierzał doprowadzić ją do finiszu.
Kiedy stanęła za jego plecami i zadała pytanie, odpowiedział lekkim śmiechem. W odpowiednim momencie ujął dłoń partnerki, aby teraz tańczyć w bliskości, umożliwiającej sprawną komunikację. Ujął także talię wiedźminki.
— Kapłanka Lilith naznaczyła nas klątwą, wiele lat temu — pomimo tematu, mówił mrukliwym, przyjemnym, lecz cichym, dla ucha głosem. — Właśnie tańcujesz z przeklętym mężem.
Uniósł splecione dłonie, żeby zachęcić Kaatarine do obrotów. W ostatniej sekwencji lekko się przesunął, żeby znaleźć się za kobietą.
— Przemierzam świat, żeby odczynić klątwę. I tym razem los się do mnie uśmiechnął, bo się spotkaliśmy — szepnął do jej ucha.
Powrócił do poprzedniej pozycji, aby mogli na siebie patrzeć w tańcu.
— A teraz trapi mnie inna sprawa od klątwy — puścił jej oczko. — Dobrze tańczycie, jak na kobietę traktu. Podobno nie odnajdujecie się w takich sytuacjach, a tutaj proszę, miłe zaskoczenie. Gdzie jeszcze praktykowaliście taniec, hm?
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Breith
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 21 lis 2022, 7:25
Miano: Karri Kaatarine Breith
Zdrowie: Obolałe żebra
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Breith » 29 sty 2023, 4:39

Mimo uszu puszczała uwagi wszelkie, nawet nie dopuszczając ich do głowy. Kto by się tym przejmował przy zabawie takiej jak ta. Ba, fakt, że podjęła się tańcowania umilił czekanie, jednocześnie tłumiąc tę niecierpliwą naturę. Lasota zapobiegł wystukiwaniu kuflem w oczekiwaniu na umycie się wyspiarza. Ta z kolei nie chciała poganiać szczególnie. Jak na miary współczesne, człowiekiem jest dość życzliwym. A że energicznym to insza sprawa, widoczna w samych ruchach!
No proszę... Nie pierwszy i nie ostatni raz, jeśli udobruchać to ma — Zdziwiona nie była. Chociaż...Ludzie naprawdę przeróżnie reagowali na wiadomość o ciążącej klątwie. Szczególnie jeśli ta trwała i trwała. Niektórzy to i kłaki rwali z łbów. Niekiedy sami wiązali stryczek... Sposób w jaki podchodził do tematu sam zainteresowany, może nie tyle cieszył, co wzbudzał pewien respekt w kobiecej duszy.
Ilości wolnego miejsca sprzyjały do akrobacji. Odsunąwszy się od partnera wykorzystała okazję, obróciwszy się podwójnie wokół własnej osi. Zawinąwszy się za nim, odwinęła się równie sprawnie, szerokim łukiem, mając na intencji to samo co rozmówca. Powrót, na blisko, twarzą w twarz. Dotyk.
Po wszystkim, gdy uporamy się ze zleceniem, mogę podjąć się tego zadania. Jakkolwiek by ono wymagające nie było. Tylko... — szepnęła, delikatnie przekręcając głowę, jakby w chwilowym zamyśleniu. — Musiałabym zapoznać się ze szczegółami. Dokładnie. A to czasu może trochę zająć — odpowiadała równie cicho, subtelnie, lekko przeciągając słowa.
W pytaniu uniosła delikatnie brew, tylko po to, by zaraz pokręcić łepetyną z lekkim rozbawieniem.
W Nilfgaardzie. Salony to za dużo powiedziane, po dworach szlacheckich pomagało się w potrzebie. Czasu sporo spędziłam, przyjaciół i miewało się, gdy w wolnym czasie podejmowało się rozrywki. Odmówić dobrych manier i taktu im nie można. Sakiewki również. Zresztą — mruknęła przeciągle, zdecydowanie zwalniając kroki, skupiając się na utrzymaniu kontaktu wzrokowego — pochodzę z tamtych okolic. Podobno swego czasu tańcowałam tak po murach Warowni, w świetle gwiazd. Dopóty mistrzowie nie nakryli gówniary i nakazali wyhulać się na wahadle, co by nie mieć czasu na takie głupoty miast snu — wdzięcznie roześmiała się, błyszcząc zębami.
Pozwólcie więc, że i ja zapytam o to samo. Zbóje, na ogół, nie zabawiają się w oświeconym towarzystwie. I nie podróżują z latoroślą.
Niemal piersią wtuliła się w ciało Wielomira, płynnie sunąc po parkiecie.
Nie myliliście się też co do odnajdywania. W gruncie rzeczy czasu nie mam, by tak o, spędzić chwilę czasu na przyjemnościach dnia codziennego, za co i winnam podziękować. Czasem też pośpiewam, ale ciiii...To tajemnica.
Ilość słów: 0
Młoda Karri ] [Obecna Karri ] [ Pełny wygląd Obrazek
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. [...] To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu się poświęcasz.

Kill count:
  1. Kretołak

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 29 sty 2023, 16:24

— Graj muzyka, będziesz w niebie, a skrzypeczki koło ciebie,
A bębenista jeszcze daléj, bo mu bęben dobrze wali,
A bębenista jeszcze daléj, bo mu bęben dobrze wali.
Skoczna piosenka wygrywana przez ciemnowłosego barda zbliżała się ku końcowi, skórzany kapelusz przepasany jasną wstążką zapełnił się następnymi monetami, a ludzie nadal mieli wiele sił w nogach, by podrygiwać, więc ostatnia zwrotka zabrzmiała jeszcze dwukrotnie nim nastąpiła cisza. Iskierka nadziei, dobra wartko płynąca energia i szczere uśmiechy zawitały do zajazdu. Od dawna nie było tu tak żywo, jeszcze przed tragicznymi zgonami. Teraz nikt nie myślał o samotnie zmarłym rębaczu; o rodzinie, co przy wieczerze pomarła; o braciach pijaczkach, co wyzionęli ducha. Liczyła się tylko muzyka, która koiła zmysły i szalony taniec, który pozwalał zapomnieć
Albinos dalej wirował razem z blondyneczką, jakby nie mogli przestać, jakby nie kręciło się im w głowach, jakby ich ruch nadawał obrót wszystkim ciałom niebieskim na niebie, ale oczy dziewczyny sprawiały wrażenie pusto wpatrzonych w Kaatarine. Wydawać się mogło, że jest zwyczajnie zaniepokojona obecnością mutanta w gospodzie, albo zaciekawiona mutantem żeńskiej odmiany. W jej oczach był niepokój, niepodobny do płochego spojrzenia dziecka, a raczej trwoga lub troska. Coś co mogło wzbudzić czujny instynkt łowcy. Przy następnym obrocie, poprowadzonym pewnym ruchem Lasoty, dziewczynka w bladożółtej sukience, wydawała się już tylko dobrze bawiącym dzieckiem. Karri prawdopodobnie miała paranoje, typową dla każdego wiedźmina przebywającego tak długo na szlaku.
Utwór zakończył się razem z ostatnim szarpnięciem strun, a tańcząca gawiedź jak jeden organizm westchnęła rozczarowana. Niektórzy usiedli na ławach, inni zbliżyli się ku scenie, na której stał dumnie artysta, a inni oczekiwali następnego tańca.
Dużo roboty jeszcze mam. Dzisiaj, dzięki muzyce Mistrza Drozda, mamy pełną salę, choć dopiero początek tygodnia. Później muszę jeszcze pomóc tatkowi w kuchni. – Odpowiedziała karczmareczka Feigrowi dolewając mu do kubka trochę miodu — Miło was poznać. Niestety muszę już uciekać. Nie tańczę. Zostajecie tu na dłużej, więc się jeszcze zobaczymy.
Zaraz później pognała do kuchni, gdzie aromatyczne dania przygotowywał jej ojciec. Goście jednak raczej już nie zamawiali jadła, jedynie dolewki słabszych trunków. Większość raczyła się piwem, niektórzy dopijali trójniaki. Dziewczyna, choć była uprzejma, prawdopodobnie musiała być takowa dla każdego bywalca zajazdu. Wtedy więcej grosza zostawiali i mniej się awanturowali. Co sprawdziło się nawet na wyspiarzu, który pozostawił Miłce ostatnie grosze za uprzejmą gościnę. A może po prostu za bardzo zawstydzona była towarzystwem takiego wielkiego chłopa?
Na dzisiaj kończymy moi drodzy, by każdy mógł spełnić swoje powinności, a ja skromny Drozd niedawno przyleciawszy z Novigradu, muszę odpocząć. Dlatego zagram ostatni utwór o odważnym i sprawiedliwym człowieku, o wybawicielu i prawdziwym monarszy, o wojnach i spiskach, o Czterech Królestwach.
Dźwięki wydobywane z mandory były smutne i melancholijne, przynoszące wspomnienia tych dobrych i złych rzeczy. Przelana krew, uratowane życia, zdrady i niespełnione obietnice, troska o najbliższych, pozostawieni za plecami członkowie rodzin i kochankowie, przekleństwa i dobre życzenia, zawarte umowy, które były bardziej kosztowne niż zarobione złoto, niekończąca się wędrówka. Każdy uświadamiał sobie, że jest bohaterem we własnej historii.
Muzyka zbliżała dwa ciała do siebie; kołysała. Skóra pragnęła bliskości i ciepła; dusza pocieszenia. Niektórzy mężczyźni poprosili kobiety do tańca. Inni siedzieli z nostalgią malującą się na twarzach. Każdy odbywał własną podróż. Daromir zajął miejsce przy skelligijczyku i machał niespokojnie nogami, zupełnie nieoczarowany balladą o królach. Blondyneczka zniknęła.
Mogę pójść na pole? – zapytał się jednookiego łysego draba, niewiadomo dlaczego oczekując od niego zezwolenia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 30 sty 2023, 11:23

Obrazek
— Prawda — potwierdził krótko pięściarz. — Zobaczymy. Jeśli nie masz nic przeciw... Ekhem... — odchrząknał.
Jak sobie obiecał, tak odmowę dziewczyny przyjął godnie, ograniczając się do posępnego przytaknięcia głową. Wierzył, że nie musiał się spieszyć, a szansa jeszcze nie przepadła i ta naprawdę jest zwyczajnie zajęta, co miała potwierdzać liczebność gości gospody. Usiadł tedy i zaczął powoli popijać uzupełniony w kubku mętny trójniak. Cokolwiek niezły, jeśli ktoś nie miał nadto rozpieszczonego podniebienia.
Im bliżej był jednak końca, tym szybciej narastało w nim rozdrażnienie. Nie tyle brakiem partnerki do tańca — bo nie mógł się zdobyć na to, by winić za cokolwiek nowo poznaną Mirkę — co zachowaniem jego kompanów, którzy może i bawili się lepiej od niego, ale marnowali przy tym czas. A przecież obiecali włodarzowi, że zajmą się sprawą czym prędzej i mitrężyć nie będą. Kwadrans musiał już minąć, wiedźminka z wojownikiem mieli dość czasu na fraternizację i omówienie czego tam chcieli. Nieoczekiwanie, do Ćwieka zagadał Daro. Dlaczego o pozwolenie zapytał akurat jego — wykraczało poza zrozumienie łysego draba.
— Przecie i tak zara wychodzim — odparł mu Feigr, na swój zwyczajowy sposób, zatem i nieco gburowato, ale bez animozji. — Zresztą, co ja? Twoja matka? Starego pytaj o takie rzeczy.
Skelligijczyk wstał z miejsca, zostawiając zupełnie przypadkiem odrobinę niedopitego miodu w kubku stojącym zaraz obok chłopaka, tak że mały mógłby go sięgnąć bez większych problemów, gdyby tylko chciał. Skierował swoje kroki, w pierwszej kolejności, pomiędzy roztańcowane od muzyki pary. Konkretnie — do Lasoty i Karri.
— Już się natańczyliście? To chodźta, bo tylko czas marnujemy. Idę do tego medyka, z wami lub bez, ludziska — postawił sprawę jasno, nie siląc się na szczególną złośliwość, ale podobnie jak przed chwilą — ton mógł budzić mieszane uczucia. Za to „groźbę” zamierzał chyba spełnić — pięściarz skierował następne kroki ku drzwiom wyjściowym z karczmy, nawet jeśli się przy tym nie spieszył. Liczył najwyraźniej, że mobilizujące ich słowa osiągną pożądany efekt.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 31 sty 2023, 11:58

Gdy Breith przeciągała słowa, dopytując o szczegóły przypadłości Wielomira, Lasota spoglądał na jej usta z nieukrywanym zaciekawieniem.
— Oczywiście. W odpowiednim czasie wyjawię istotę sprawy — Uniósł wzrok, aby ponownie zakotwiczyć go w niesamowitych oczach wiedźminki. Zamilkł na chwilę, żeby wysłuchać jej mowy.
Lasota nie skupiał uwagi na otoczeniu, tylko na swojej partnerce, zatem wykrył zmianę wtedy, kiedy muzykant przeorientował melodię z wesołej na melancholijną. W reakcji mężczyzna uniósł brwi i zmrużył w oczy w zaskoczeniu, ale wkrótce chytry błysk pojawił się w jego oku. Pochwycił partnerkę, ustawiając się do ostatniego, wolniejszego tańca. Tym razem kobieta oparła się o jego pierś, ponieważ męska ręka, złapawszy partnerkę za talię, przyciągnęła ją.
— Jestem szlachcicem — stwierdził sucho, jakby mówił o pogodzie. — Ale nie wychowałem się na dworkach. Od dzieciaka śmigałem wraz z kompanią. Kiedy te naperfumowane paniczyki męczyły rąsie od mieszania łyżeczką w herbacie, ja pracowałem fizycznie — z ostrym i zasadniczym tonem zlekceważył bogatych możnych, budując kontrast do siebie przedstawiony dumnym głosem. — Dorastałem w bandzie zawszonych zabijaków, złodziei, ale także ludzi honoru, kapłanów czy błędnych rycerzy. Morderca stawał do walki za pan brat ze stróżem prawa, gdyż jednoczył ich sztandar Żelaznej Pięści. Tam, gdzie prawo wraz z obyczajem stawiałoby niżej jednego od drugiego, moneta przywiązywała, a wspólne życie w drodze, w gnoju i na polu bitwy hartowało więzi... Przynajmniej do czasu, aż się nawzajem na siebie nie pogniewali. Wtedy, to do piachu, bo także i takie sytuacje się zdarzały. A to ukazuje, że w człowieku płynie krew i syf, a oświeconych też można zgasić, jak za bardzo cwaniakują — dokończył półżartem, półserio, ale w celowością nie powiedział nic o swoim synu, chociaż ten bawił się niedaleko z dziewczynką.
Lasota, kiedy Karri rzekła o swoich innych, mniej oczywistych umiejętnościach, zrobił minę, jakby zupełnie nie dotarło doń, co zostało powiedziane.
— Przepraszam. Czy mogłabyś powtórzyć? Nie usłyszałem — dokończył niskim, wibrującym, męskim głosem.
Bo przybliżył swoją głowę do kobiecej głowy, niby w geście wystawienia ucha. Niby grzecznie, ale Wielomir zamierzał wykorzystać ten manewr do zaatakowania z zaskoczenia, a za cel obrał sobie usta partnerki. Czuł wiatr w skrzydłach.
Aż przyszedł wyspiarz i wszystko spierdolił.
Wojownik prawie podskoczył na zawał, kiedy usłyszał głos zamorskiego woja. Uniósł kąciki ust w kwaśnym grymasie i zerknął zirytowany na swojego towarzysza.
— Ty to masz wyczucie czasu — skomentował niepocieszonym głosem. — Ale rację masz. Biorę graty i idziemy — rzekł już neutralnie. — A co do naszej rozmowy, Breith, dokończymy ją później. Być może wieczorem, hm?
Łysol zebrał ekwipunek, zawołał syna i był gotów do drogi.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Breith
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 21 lis 2022, 7:25
Miano: Karri Kaatarine Breith
Zdrowie: Obolałe żebra
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Breith » 05 lut 2023, 20:52

Bez słowa zaakceptowała brak wyjawienia szczegółów, którymi to tak zainteresowała się w sprawie klątwy. Na to czas mieli, a i owszem, priorytety inne mieli na teraz. Mimo to Kaatarine kobietą była i typowej, damskiej ciekawości odmówić nie mogła. Pogodzenie się z tym faktem nie było szczególnie ciężkim, acz zapamiętała tę obietnicę, by przypomnieć o niej w przyszłości.
Wyjawienie skrawków przeszłości poskutkowało znacznie większym skupieniem na osobie rozmówcy niż wcześniej. Widok masywnego mężczyzny z Wysp, przy ich poprzednim miejscu, zmniejszał możliwość podpierdolenia pozostawionych tam rzeczy.
Także lekko przekrzywiając głowę, słuchała uważnie. Każde słowo jakby ważąc. Słuchaczem była dobrym. Jeśli sytuacja tego pozwalała, chętnie dzieliła się i przyjmowała różne barwne historie, doświadczenia czy poglądy. Tym razem padło na osobiste przeżycia za czasów, jak pojmowała, młodu. Sama Kaatarine mogłaby powiedzieć, że korzenie rodzinne również ma ciekawe. Proporzec rodowy, ukryty w tym momencie w jukach końskich, przykuwał czasem uwagę ludzi rozumnych. U tych mniej czasem wzbudzał poruszenie z racji na dość znane, niekoniecznie lubiane barwy. Zresztą, oboje wiedzieli, że to nie ma znaczenia. Liczy się to, kim są obecnie. Choć pewne aspekty pochodzenia potrafiły przynosić znaczne profity i ułatwienia.
Delikatnie przymrużyła oczy, może i nieco lubieżnie, przeciągając możliwą odpowiedź. Gardłowo mruknęła, uchyliła wargi jakby chcąc coś powiedzieć. Oczyma wodząc od oczu do ust mężczyzny. I mogłoby sie udać...Aż odwróciła głowę w bok, na znany sobie głos, tym samym zrywając wszelkie napięcie. Na reakcję Lasoty zareagowałam wdzięcznym chichotem, zgrabnie wywijając się z ich pozycji.
Racja. Zmierzmy do medyka, na miejscu pomyślimy nad dalszymi krokami — odpowiedziała, sprawdzając szybko stan wyposażenia. Wszystko na miejscu było, szczęśliwie sprzęt tamtych również.
Odwracając się ostatni raz ku zebranym w karczmie, skinęła głową w odpowiedzi na pytanie, następnie kierując swe kroki po wierzchowca. Czas na podróż.
Ilość słów: 0
Młoda Karri ] [Obecna Karri ] [ Pełny wygląd Obrazek
Cel jest na końcu każdej drogi. Każdy go ma. [...] To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu się poświęcasz.

Kill count:
  1. Kretołak

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław