Leśny strumień

Obrazek

Sąsiadująca z Novigradem puszcza jest starsza nawet od samego miasta, a przy tym nie mniej tętniąca życiem. Stanowi największą ostoję nieskażonej człowiekiem przyrody w całej Delcie Pontaru.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 10 lis 2018, 23:56

Obrazek



Mała rzeczka, niezbyt rwąca u pełnego otoczaków brzegów, bliżej nurtu dość silna i głęboka, by dało się ją pokonać zwrotniejszym łodziom bez konieczności sięgania do wioseł i ryzyka ugrzęźnięcia na którejś z ostrów. Brzegi porasta gęsta trzcina, w której plenią się komary, zjadane przez skaczące po nenufarach żaby i człapiące na brzeg żółwie. W przejrzystej wodzie widać rybie grzbiety, migające czasem tuż pod powierzchnią, nim nie skryją się w głębinę między falującymi warkoczami rdestnic, o ile zdążą przed śledzącymi nurt czaplami nieporuszonymi na swych stanowiskach jak okoliczne wierzby i topole.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 18 gru 2019, 21:56

Słońce czerwcowe zdawało się rozpieszczać wszystko dookoła, ale jak każdego dnia miało już zajść. Leniwie zmierzało ku horyzontowi, barwiąc świat, jak na namiętne pożegnanie, coraz to gorętszym kolorem. Żywe otoczenie tworzyło istną muzykę, pozwalającą ukoić zmysły i odprężyć ciało. Daleko w tle usłyszeć można było stukot dzięcioła, a bliżej psykanie czyżyka. Żaby i żółwie grały solo, a spontaniczny szelest liści i plusk ryb dopełniał nieregularny rytm.
Rytm życia. Manifestacja obfitości, dostatku.
Aideen, niczym duch na którego nikt nie zwraca uwagi, siedziała właśnie w trawach przy strumyku, wypatrując odbicie swojego oblicza. W refleksji swych oczu nie widziała wszechobecnej obfitości. Nie widziała dostatku.
Widziała głód. Głód sióstr i braci. Nieudolnie walczących o przetrwanie w bezlitosnych warunkach wysokich gór. Błagających o pomoc. Widoki znalezionych zmrożonych i wychudzonych na śmierć ciał, nie chciały ulecieć z wyobraźni. Jak nisko upadła ich rasa, był powodem udręki, ale i poczucia obowiązku. Elfka wzniosła wysoko czoło w zadumie i spojrzała w niebo, by przyjrzeć się jej barwie. Wnet zamknęła oczy, by dać się porwać otoczeniu. Przyroda tutaj grała istny koncert, jakiego nie słychać było w górach. Wypadało co najmniej posłuchać, powąchać... poczuć.

- Aideen, jedzenie gotowe - melodyjnie słodki głos Elagera zakłócił seans. Aideen jednak lubiła, gdy to Elager ją rozpraszał. Odwróciła się, by spojrzeć na mężczyznę, którego szczerze kochała. Wyższy od niej długowłosy blondyn o kościstych policzkach i wydatnej szpiczastej brodzie, uśmiechał się do niej oczami, w które uwielbiała się zatracać. Lekko uniesione wąskie jasne brwi, zachęcały ją by się wzniosła z trawy i chwyciła za wyciągniętą do niej dłoń. Para bez słów porozumiała się spojrzeniem, by okazać nastrój i z uśmiechem ruszyli ku miejscu gdzie zostawili konie.

Trzy górskie klacze o dłuższej sierści i umaszczeniu w biało czarne ciapki podgryzały nieznane do tej pory smakołyki okolicznych traw. Skórzane torby z dobrami leżały poukładane w stertę, a obok nich nieużywane pancerze, łuki, kołczany, płaszcze i grube futra. Nieopodal tkwiła dwójka przyjaciół co ryby piekła w żarze drewnianych patyków.
- całkiem wygodnie tu macie - odezwał się Poohi w kierunku Elagera. Białowłosy o łagodnych rysach twarzy mężczyzna, miewał częste uwagi i lubił żartować.
- nie musimy dołków w ziemi kopać by piecyk robić. Nie trzeba do tego kamieni szukać. Ciepło, że szałasu stawiać nie musimy. - dodała Flohria. Elfka miała odmienny typ urody, aniżeli Aideen. Piegowate policzki, wiecznie uśmiechnięte wąskie usta, krótkie kręcone rude włosy i szerzej rozstawione duże lazurowe oczy.
- Futer nosić nie trzeba. Butów nosić nie trzeba. Nie musielibyśmy też ryb jeść, gdyby Aideen nie spłoszyła łani - Poohi wymieniając dalej z uśmiechem wypominał o nieudanym polowaniu.
- jakbyś tak tyle przebierał nogami co językiem, to byś zdążył ją zajść ze skrzydła - odpowiedziała z przekąsem. Trochę było to uwłaczające. Teren się różnił od jej rodzimych stron, to i zdarzyło się popełnić prosty błąd.
- ha, wtedy pół lasu by usłyszało jego rozgadane nogi - zaśmiał się Elager, kiedy to w końcu należycie zasiedli przy palenisku.
- e tam. Jakbym zagadał zwierze na śmierć, to by się udało, co?
- aż tak ryby Ci smakują? Ciesz się, że masz co jeść! - Flohria różniła się też ostrzejszym temperamentem. Poohi zrobił duże oczy do elfki, udając głupa.
- Dobre są, dobre... tylko małe te rybki. Mniejsze niż ostatnio, ale! Żeby nie było, że tylko na marudzeniu się znam. - Poohi sięgnął po woreczek z iście diabelskim uśmieszkiem.
- mam rekompensatę! Ziemię tu macie płodną Elagerze. Aż dziw, że nie doceniasz. Znalazłem parę iście wybornych smakołyków, częstujcie się - każdy oprócz widczonie zniesmaczonego Elagera, zwyczajnie w świecie sięgnął po białą wijącą się larwę z podawanego sobie woreczka i przegryzł ze smakiem. Blondyn choć spędził w górach trochę lat nadal nie mógł się przełamać do niektórych zwyczajów wspólnoty.
- niezłe! Na prawdę niezłe. Dzik by zazdrościł! Jedzmy! - Aideen kiwnęła głową z uznaniem.
- Dzik by zazdrościł - zawtórowali inni smakosze i nie-smakosz. Grono wnet zamilkło, skupiając się na jedzeniu. Gdy tylko skończyli posiłek, Poohi i Flohria zaczęli się zbierać. Trzeba było przywdziać buty i skórzany napierśnik, płaszcz natrzeć ziemią i trawą, wziąć kołczan i łuk. Mieli zmienić wartę za Hulmio i Atrei. Zorganizowanej grupie wypadało w końcu pilnować swojego otoczenia, zacierać ślady i strzec się przed ludźmi, by przypadkiem nie sprawić sobie problemów.
- jak przyjdą zmieńcie od razu Vilumasa i Zolhana. Z pewnością są głodni a rybki są jeszcze ciepłe. A i najważniejsze - gotowy do pójścia Poohi pochylił się nad siedzącą parą przy ognisku i zwrócił się do blondyna z cynicznym uśmieszkiem:
- pilnuj i tylko nie zjedz wszystkiego. Inni też są głodni - po czym wcisnął mu do ręki woreczek i ruszył w przeciwnym kierunku co Flohria.

- widać lubi Ci dokuczać
- przyzwyczaiłem się do jego poczucia humoru - Elager odłożył woreczek przysunął się bliżej Aideen i ujął ją delikatnie za kibić, by wnet legnąć z nią na plecach i wspólnie wpatrywać się w niebo.
- jakiś zawzięty jest ostatnio na Ciebie. Hulmio też jakoś kąśliwy się zrobił i w ogóle łypie na Ciebie jak na wilka. Znam ich od urodzenia, co się stało?
- w ostatniej rozmowie nie spodobała im się moja decyzja, że powinniśmy najpierw we dwójkę wybrać się do miasta, a później ewentualnie do okolicznych druidów i prosić ich o pomoc.
- a czyż to nie jest dobry pomysł? Druidzi mogli by nam wielce doradzić. Wiedzą jakie są zwyczaje na tych ziemiach i jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać. Poza tym powinniśmy przynieść im pozdrowienia i podarunek, skoro gościmy nieopodal świętych ziem.
- wybierzemy się do nich, ale pierw musimy spotkać się z krasnoludem, by ustalić co, jak, gdzie. To mój dobry przyjaciel i wie więcej o tym jak się sprawy mają w mieście.
- skoro jesteś tego pewien... jak myślisz. Uda nam się? Czy to wystarczy? Ludzie będą chcieli od nas kupić i sprzedać nam towary? Uda nam się karawanę sporządzić i wrócić z powrotem?
- wątpisz?
- mam obawy. Przypomniały mi się te Twoje opowieści o tych okrucieństwach i Twój żal. Martwię się. Mam złe przeczucia.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 19 gru 2019, 12:55

Wyraziste, gładkie oblicze Elagera zmąciła pojedyncza zmarszczka między brwiami. Podpierając się łokciami o ziemię, przysiadł i nachylił się nad elfką, spojrzał na nią z troską w trzeźwych, rozumnych oczach, jak zawsze nęcących nutą melancholii, by zatracić się w nich na dobre, zapominając o całym świecie.
Nie martw się tym — oświadczył kojąco. — Nikomu nie pozwoliłbym cię skrzywdzić. Wiesz o tym, prawda?
Z nieba lały się snopy miękkiego, złocistego światła przebijającego się między białymi obłokami chmur oraz spiekota młodego lata, do którego nawykła do życia w najbardziej nieprzyjaznych ostępach Gór Sinych kompania wciąż opornie się przekonywała. Pasące się nad brzegiem strumienia klacze kłębami gubiły zimową sierść, tupiąc i opędzając się od zwabionych wonią potu na końskich bokach gzów. Elager i Aid obserwowali pojedyncze ptaki przysiadające raz po raz na grzbietach zwierząt, by uszczknąć kilka kosmyków do wyściełania gniazd, a potem odfrunąć pośpiesznie w listowie.
Gwar i stłumione śmiechy zdradziły powracającą wachtę. Nadciągając brzegiem potoku, Hulmio, Atrei, Vilumas i Zulhan wyłonili się kolejno z matecznika i pozdrowili przycupniętą w wymoszczonej trawie parę, głośno pomstując na puste brzuchy. Nie mitrężyli, natychmiast dobierając się do wypieczonych na polanach ryb. Zaiste marudny Hulmio jako jedyny nie przyłączył się do popasu, za to Zulhan bez pardonu klapnął na tyłek obok Aideen i mrugnął do elfki.
Ej, niezłą gratkę z Vilumasem wypatrzeliśmy dla ciebie. Tam, w górę rzeki. Jelonek.
Jelonek? Byk! Dwunastak, czterysta funtów, jak nie więcej! Ładny płaszcz na nim, chwyciłby kupca za oko.
Ano. Nie płoszyliśmy go, trop pewnikiem jeszcze świeży. Reflektujesz, Aid?
Odkuć się wypada!
Przysłuchujący się relacji Elager łypnął na małżonkę i wzruszył ramionami. — Czasu mamy dość.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 19 gru 2019, 23:47

Patrzyła mu się w oczy, długo i z pasją. Powiedzieć coś chciała. Rozwarła nieco wargi, acz tylko usłyszeć się dało wydechu świst nieznaczny. Zamarła na bezdechu, gdy serce tłukło mocniej. Poczuła wypieki gorące na licach i wzrokiem zbłądziła na jego usta. Wnet podniosła się, gdy dotarło do niej pytanie, by to objąć i wtulić się w silne ramiona wybranka.
- Wiem - szepnęła cicho, ściskając go mocniej.
I tak trwali chwilę. Dopóki figlarne ptaszki na wierzchowców grzbietach począć harcowały. Uwagę Aideen zdobyły
- patrz na te cwaniaki.
Dziób sierściucha i heca do gniazdka, a i najlepsze, że konikom lżej się działo. Dla elfki dość urocze się to wydało. Jak tak czas leciał, to i większy gwar usłyszeli z oddali. Wachta w dobrym nastroju wieści zapowiadała. Trop zwierza i to iście pokaźnego. Dumę łowcy mogła zrehabilitować. Nowina jak i przyzwolenie ukochanego zachęciło do reszty. Na nogi się postawiła w nastroju narastającym.
- Odkuć? Trzeba, a trzeba! Jeszcze taką okazyję dostać pod nos. Szczęściem mi takich braci mieć! Tylko ruszyć żwawo, a przed zmierzchem się uwiniem - z wigorem w głosie zarządziła. Podniecenie łowami uderzało do głowy. Acz Hulmio krnąbrnie niezadowolony, boczył się od reszty. Aideen to nie uchyliło się uwadze. Może się jej wygada i dałoby się zaradzić. Spróbować trzeba było:
- Hulmi zechciałbyś asystą uraczyć? - zabrzmiała z prośbą w głosie.
- Zolhan łgać nie potrafi, a Vilumas tym bardziej, to i zwierz musi być pokaźny. Sama na grzbiecie wszystkiego nie uniosę. A we dwójkę może i dwie rundki starczą? Nasi sobie zjedzą w tym czasie, a Ty coś apetytu nie masz. W kółko dzika jadło i rybki ostatnio. Może jakby Ci mięsiwa zrobiła? A i zapasy byśmy uzupełnili, towary wzbogacili. Bracie odpowiedz - zachęcała podchodząc do niego bliżej, licząc na aprobatę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 21 gru 2019, 21:08

Nie wiem… — odparł z przekąsem Humlio, choć był już przy sakwach i klęcząc w trawie, naciągał cięciwę na cisowe ramiona łuku. Przerzucił przez ramię skórzany kołczan pełen prostych, szaro opierzonych strzał. — Nie wiem, czy lza. — Łypnął z ukosa na małżonka Aid. — We dwoje możemy przyciągnąć uwagę borsuków. Albo zajęcy.
Wiewiórek — wyszczerzył się Elager, pół żartem, pół serio. Dźwignąwszy się na nogi, podszedł do Aideen i czule położył dłonie na jej ramionach. Dodał poważniej, poza zasięgiem słuchu podirytowanego herszta bandy. — Nie zbaczajcie głęboko w knieję. Wiem, że umiesz cicho chodzić po ścieżynach, ale to nie jest nasz las, pamiętaj. Po prostu… bacz na siebie. — Złożył na czole ukochanej kobiety krótki, miękki pocałunek, po czym zerknął w kierunku guzdrającego się nad ekwipunkiem Humlio z cierpkim grymasem. — I na tego głuszca też. Ty jedna go umiesz ugłaskać. Vilumas, Zulhan! Przestańcie opychać gęby płotkami i pomóżcie mi tu. Rozbijemy się na noc. Jutro lza się wyprawić pod miasto, długi dzień nas czeka. — Elf posłał Aid ciepły uśmiech. — Powodzenia, me feain.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 23 gru 2019, 1:52

Przekręciła głowę na bok, jakby usłyszała coś dziwnego. Zaczepiła palec w usta, opierając o dolne żeby. Przyglądała się Humlio z nieukrywaną ciekawością, kiedy ten począł się zbierać. Najsilniejszy z nich wszystkich. Najbardziej doświadczony i najstarszy z całej bandy. Był też krzepki jak na elfa, z solidnej gliny ulepiony. Zastanowić się można było, czy z wiekiem rzeczywiście każdy miał się stać bardziej mrukliwy, czy po prostu był wkurzony. Zbadać Aideen miała to później.
Wspomnienie o Wiewiórkach szybko ostudziło rosnący zapał. Jeśli istniało coś co właśnie ją martwiło, to oprócz nastawienia samych ludzi i nieznajomości terenu, była aktywność Scoia'tael. Ostatnią rzeczą, którą chciałaby uczynić to przelać krew elfów. Jej pragnieniem było zmniejszyć skalę śmierci, nie przyczyniać się do niej. Tylko jak się zachowają, kiedy już w końcu dojdzie do spotkania? Proste miała nadzieje. Że to jej będzie ich zobaczyć, nim ci zobaczą ją. Z wygranej pozycji, wygodniej się będzie prowadzić dyplomacje, niż złapanym w zasadzkę.
Elager wnet zbliżył się by rady udzielić, czy raczej ostrzeżenia i pożegnać na ten moment. Kobieta spoważniała nieco, zostawiając na twarzy skromny uśmiech jedynie.
- Będę ostrożna. Idę i wrócę - i tak ruszyła, by się przygotować na łowy.
Słonko jeszcze prażyło. Spoglądając na swój rynsztunek, złożony przy sakwach, z niechęcią odniosła się do butów i płaszczu. Z myślą o zagrożeniu, założyła swój gęsto powiązany strzemionami skórzany napierśnik. Chwyciła swój długi kij z dębu, co przez lata użytkowania zdążył już ściemnieć. Oparła jeden koniec o kolano i przełożyła drugi pod nogami, by cięciwę naciągnąć, i wygiąć drewno w kształt łuku. Upewniła się, że pętle nie są skręcone, a ramiona równo ugięte. Z czułością przesunęła palcami po powstałej krzywiźnie i cmoknęła zadowolona, widząc broń w pełni gotową. Upewniła się, że nóż dobrze trzyma się pochwy przy pasie, jak i kołczan na zawieszce gacnika. Czy aby też strzały luźno chodziły w futerale, ale i nie wypadały same. Związała włosy, by nie przeszkadzały. Była gotowa
Ruszyli we dwójkę wedle wskazania Vulimasa i Zolhana, w kierunku gdzie drzew zdawało się być gęściej i miał się znajdować świeży trop. Taki też i się znalazł. Bobki w kształcie dużych żołędzi oczekiwały oględzin. Aideen pochyliła się nad odchodami, by powąchać i posmakować nieznacznie. Twardość i ewentualne ciepło mogło jasno naprowadzić na aktualność śladu, a z ułożenia kierunek gdzie może być kolejny trop.
- Rzeczywiście, całkiem świeżości tu mamy. A i widać robi tyle co waży - przyznała do Humlio, wypluwając zawartość z ust i wycierając niedbale usta. Polizała wnet palec i wystawiła w górę, by zbadać czy mieliby iść pod, czy z wiatrem.
- A tam widzę kolejny ślad. Ślady też robi takie co waży - patrząc z dołu zauważyła miejsce, gdzie były ślady racic w ściółce odbite.
- Idę przodem, myślę że z lewej możesz podchodzić Humlio, to się skupię bardziej na prawej stronie. Nie powinien być aż tak daleko, jeśli nie spłoszony. Idziemy - kobieta zaczęła stąpać lekko w przewidywanym kierunku wysilając się na swoje zmysły i szukając kolejnych wskazówek gdzie byk jelenia mógł się kierować. Póki co nie pytała swojego towarzysza o co chodzi. Przy zdobyczy, będą mieli czas na rozmowy. Teraz musiała się skoncentrować, by żaden detal ją nie ominął, a i kroki stawiać w miarę, by nie przedłużać polowania zbytecznie, ale i ostrożnie by hałasu nie narobić.
—-
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 25 gru 2019, 23:39

Trop prowadził ich przez jakiś czas w górę strumienia, w głąb lasu, a po kilku minutach spokojnego marszu zboczył na drugą stronę płytkiego brodu, przez który Aid i Humlio przeprawili się jedno za drugim, wypatrzywszy ślady po ocierającym poroże byku na rozłożystej, młodej lipie. Szlakowanie zwierzyny na miękkim, mszystym, wyściełanym krzewinkami runie kniei, poza niezbędną przy każdym polowaniu ciszą i cierpliwością, w niczym nie przypominało czatowania wśród otwartych, zdradliwych przestrzeni górskich zboczy, gdzie najdrobniejsza zmiana w kierunku wiatru lub nieostrożnie postawiony na osuwisku krok mógł przesądzić nie tylko o obiedzie dla całej rodziny, lecz także o życiu lub śmierci młodego łowcy.
Ci z drużyny Aideen, którzy nigdy wcześniej nie zapuszczali się w głąb kontynentu ani nawet w osławioną Dolinę Kwiatów, nadal nie mogli nadziwić się obfitością północnych puszcz. Podążając za odciskami racic na mchu oraz okazjonalnymi kępkami sierści wtartymi w korę drzew, para elfów nie raz i nie dwa podekscytowanym szeptem wskazywała sobie krzyżujące się z ich tropem ślady po wędrujących wieczorami sarnach i leśnym ptactwie, błyskające bielą zadów zające znikające u brzegów polanek lub świeżo rozgrzebane przez dziki buchtowiska.
Ich byk tymczasem niby złośliwy ognik zdawał się zwodzić myśliwych głębiej i głębiej w puszczę. Pnie drzew stały się grubsze i coraz bardziej strzeliste, a korony gdzieniegdzie stykały ze sobą, pogrążając matecznik pod spodem w rześkim półmroku. Gdy Aid zaczęła zastanawiać się już, czy nie winni byli zawrócić, miast ryzykować dłuższą wyprawę, Humlio zatrzymał ją ostrzegawczym syknięciem i ruchem głowy wskazał przed siebie.
Niepotrzebnie. Dostrzegli go w tej samej chwili.
Jeleń stał na skraju maleńkiego, zalanego słońcem zagajnika, o jedno strzelanie od pary skrytych wśród zarośli elfów. Zwrócony do nich zadem, podniósł na chwilę kształtną głowę zwieńczoną dumną, dwunastoramienną koroną, po czym wrócił się do raczenia rozwianą zagadką jego długiej przechadzki: soczystym krzewem dzikiej jeżyny.
Humlio gwizdnął pod nosem, podziwiając rosłą sztukę. — Podejść go z lewej? — upewnił się szeptem zza ramienia towarzyszki. — Stąd go nie położymy. Chyba, że sam się obróci…
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 26 gru 2019, 21:47

Piękno wyrosłych drzew, runa leśnego I mnogich zwierząt budziło podziw, ale w głowie elfki łowy właśnie grały pierwsze skrzypce. Podążając za tropem zwierzęcia, pielęgnowany od lat drapieżny instynkt nabierał sił. Serce biło mocniej, kiedy kolejne zauważone ślady budowały napięcie. W każdej chwili mogli dostrzec swoją ofiarę I musieli być zdolni zareagować. Stan umysłu nabierał możliwego skupienia. Z tyłu głowy gdzieś tam widniało ostrzeżenie by nie zapuszczać się aż tak daleko. Przestroga w końcu nabrała na sile, ale wtedy... dostrzegli. Go.
Oczy Aideen rozszerzyły się na wyczekiwany widok zwierzyny. Poczuła dreszczyk emocji nadchodzącego finału.
W swej dostojności, postawny jeleń, mógłby przyprawić o szerszy zachwyt na temat piękna I szlachetności. Tymczasem, niczym wygłodniałe wilki, elfy czaiły się I knuły by uderzyć.
Humlio zabrał głos. Aideen ufała przewodnictwu herszta bandy I jego intuicji. Przypominając żmiję, bez wahania wysyczała cicho:
- Zachodź. Zajdź mu jak patrzy na oczy. Bez pośpiechu. Czekam na jego ruch. Jest w zasięgu. Jeśli ruszy do przodu, będę podążać.
Palcami ujęła żółte opierzenie strzały, by ją dobyć. Zbliżyć do cięciwy łuku. Miała obserwować z ukrycia I czekać na odpowiedni moment, by się wychylić. Wymierzyć I oddać strzał w szeroką szyję zwierzęcia. O ile ten miał się obrócić powoli, czy nagle. Wzięła głębszy oddech, starając się lepiej wyciszyć I skupić. Cierpliwie czekała na rozwój sytuacji, gotowa do ataku... albo śledzenia jelenia, gdyby ten odsuwał się od zasięgu strzału.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 28 gru 2019, 1:19

Nieświadomy zagrożenia niby nadciągającej w słoneczny dzień zawieruchy, jeleń igrał z nimi przez kilka dłużących się niemiłosiernie chwil, zwrócony do elfki tyłem w najgorszej możliwej dla myśliwego pozycji, skubiący młode listki i rosnące pod rozłożystą jeżyną krzewiny. Humlio zaczął przesuwać się po flance ostrożnie, spowolniony przez szeleszczące paprocie na obrzeżu matecznika oraz suche liście wyścielające dywan z mchu wszędzie dookoła nich.
Przycupnięty gdzieś pośród gałęzi drozd rozwrzeszczał się przenikliwym, ostrzegawczym „tsip! tsip!”. Jeleń podniósł znów głowę i błysnął jednym czarnym, łzawym okiem.
Lata wyuczonych odruchów zareagowały za Aid, łącząc wprawne oko łowczyni z podtrzymującą cierpliwie pojedynczą strzałę na cięciwie łuku ręką w bezbłędny, zabójczy tandem. Wdech — naciągnięta w ułamku sekundy cięciwa dotknęła policzka. Wydech.
Nie mogło to wszak trwać dłużej.
Byk zwalił się bokiem na gęstą młodą trawą niczym porażony magią lub gromem. Bez ryku, bez westchnienia, nie zdążywszy nawet oderwać od ziemi długich nóg, które nynie wyciągnął sztywno wzdłuż ciała, by po chwili cały zwiotczeć, zmięknąć i znieruchomieć końca. Śmierć przyszła, lec bez szamotaniny, bez paniki i ślepego pędu przez las. Natychmiast. Utkwiona głęboko pośrodku szyi, jaskrawo opierzona strzała trafiła prosto między kręgi, tuż nad łopatkami, przerywając rdzeń kręgowy w ułamku sekundy.
Towarzyszący elfce Humlio z wrażenia aż zapomniał się w swej markotności, przedzierając się przez chaszcze z wyciągniętym do dobicia ofiary nożem, który teraz potrzebny był mu na nic, może z wyjątkiem zabrania się za oprawianie zdobyczy. — Co za strzał! — Zagwizdał pod nosem pełen podziwu. — A już się bałem, że trafisz w płuco i będziemy gonić tego buhaja za siódmą górę… Bloede d’yaebl, do tego skóra będzie nietknięta. Dobra robota!
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 28 gru 2019, 23:39

Bez mrugnięcia okiem Aid przyglądała się jak byk pada I umiera, kiedy to ręka wędrowała już po kolejną strzałę. Nie musiała jednak się składać na poprawkę. Trafiła idealnie. Zwierze dopadła nagła śmierć, skracając męki do zera. Uśmiech satysfakcji wpełzł na usta łowczyni.
Kobieta dumnie ruszyła spokojnym krokiem w kierunku zdobyczy. Smakując zapachu triumfu I rozglądając się przy tym po urzekającej okolicy, delektowała się chwilą.
- Dziękuję za uznanie Humlio. Dobra robota. Opatrzność, że poszedłeś ze mną, to i udać się musiało. Dziękuję – odpowiedziała kompanowi, uśmiechając się do niego szerzej.
Była już blisko martwego zwierzęcia. Poroże prezentowało się wspaniale. Mięsa pewnie z tego też dużo będzie, nie mówiąc już o pięknym płaszczu. Aideen naszła momentem wątpliwość, czy jakby miała z niego zrobić nowy ubiór, to czy by nie sprofanowała takiego materiału. Nie był to jednak stosowny moment na rozważanie takiego problemu.
– Oddajmy mu należytą cześć, zanim go skroimy. To piękny okaz, szczęście nam sprzyja. Podziękujmy za okazaną nam pobłażliwość I prośmy o przebaczenie – kobieta klękła przy tułowiu upolowanego jelenia. Przyłożyła prawą dłoń do ciała I pochyliła czoło oddając honory pokonanemu. Zamknęła oczy szukając spokoju w sobie I w otoczeniu, trzymając w sercu szczerą intencję. Szukając jedności poświęciła kilka minut. Skończywszy niemą modlitwę zarządziła poważnym tonem:
- Nic nie może się zmarnować. Bierzmy się do roboty. Wybebeszę go, a Ty zdejmiesz z tuszy skórę, co? - zakasała rękawy plecionej koszuli, wyciągnęła nóż po czym bezceremonialnie wbiła go w brzuch zwierza przy splocie żeber, by wnet kilkoma szarpnięciami rozpruć go, aż do miednicy. Poczęła wyciągać flaki I inne organy, selekcjonując je na te do spożycia I na te bez szczególnego znanego jej użytku.
- Co sądzisz o powodzeniu naszej wyprawy? - zagaiła do Humlio, łagodząc wydźwięk swojego głosu.
- Byłeś kiedyś w mieście? Ciekawa jestem jak to teraz wygląda. W sensie w ogóle. Ja się nigdy nie zapuściłam do jakiegokolwiek miasta. Jak oni też żyją w tych pozamykanych kamiennych blokach? Ponoć co poniektórzy to nawet w ogóle nie wychodzą za mury. - słowotok wydostał się z jej ust w tonie nieukrywanego zainteresowania. Przyglądała się przy tym, trzymanej w dłoniach, wyjętej z wnętrzności wątrobie, jakby ta miała udzielić jej odpowiedzi, gdyby to Humlio zamilknął.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 31 gru 2019, 1:40

Byłem, raz i na krótko — odparł zdawkowo elf, pomagając towarzyszce sprawnie usunąć wnętrzności z jamy brzusznej i klatki piersiowej zwierzęcia, a potem oddzielić cenne organy od wątpi, cuchnących na wpół strawionym posiłkiem żwaczy i bebechów. O pierwszej części pytania jakby zapomniał albo celowo jej unikał. — W Ard Carraigh. Czekaj. — Zatrzymał ją, zanim zaczęli oddzielać skórę od tuszy i zabierać się za odcinanie poroża. — Jest duży, łatwiej będzie, jak przeniesiemy go do obozu i tam podwiesimy do rozebrania — zwrócił trzeźwo uwagę. — Szkoda byłoby cokolwiek zmarnować, a sam chyba nie dźwignę takiej sztuki. Może poniesiemy go we dwoje? Dokończ czyścić wnętrzności, ja poszukam jakichś dłuższych, mocniejszych gałęzi. Powiązane razem powinny go utrzymać. Na miejscu zajmiemy się skórą i mięsem.
Albo i lepiej — mrugnął na wpół żartobliwie. — Oni się zajmą, a my klapniemy sobie na zasłużonych laurach.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 31 gru 2019, 16:28

- Słusznie. Na prawdę jest duży, trochę nie pomyślałam. A tak to go zaciągniemy na kijach – kobieta klepnęła w plecy starszego łowcy przyznając mu rację, po czym wróciła do patroszenia zwierza. W głowie zaczęły jej się kotłować myśli jak tu pociągnąć go za język I dowiedzieć się co nie gra między nim a Elagerem. Wnet zwróciła uwagę bardziej na otoczenie, rzucając spojrzenie na szukającego gałęzi. Wysokie drzewa o pniach grubych I przeplatających się koronach musiały długo żyć. Możliwe, że bardzo, ale co ona mogła powiedzieć na ten temat. Coraz bardziej zaczęła ją dręczyć myśl, że trzeba poszukać druidów. Stare lasy mogły kryć wiele sekretów, niekoniecznie przyjacielsko nastawionych.
- No I Elager coś porobi, bo ostatnio to się tylko mądrzy, co? - zawołała w stronę Humlio, nawiązując do tego, że ktoś sobie popracuje, a oni się polenią. Postanowiła nieco go przycisnąć, odzywając się chwilę później:
- Wkurzył Cię ostatnio? Nie powiem samym spojrzeniem mógłbyś go zabić, tak na niego patrzysz. Zdradź co Cię jątrzy – kobieta wstała od byka, widząc że jej robota dobiegała końca. Trzeba było tylko zwierza ustawić na kijach I pociągnąć go z powrotem. Spojrzała w stronę kompana z nadzieją w oczach, że powie nieco więcej.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 01 sty 2020, 21:45

Nieopatrzne klepnięcie unurzaną po łokcie w farbie ręką zostawiło na koszuli Humlio szkarłatny odcisk. Elf żachnął się i pokręcił głową, ale nic nie powiedział, oddalił się w kierunku, z którego nadeszli wcześniej, wkraczając z szelestem w matecznik. Poszukiwania kija — czy to na opał, czy do poniesienia na barkach zwierzyny, czy zasadzenia komuś w rzyć — miały to do siebie, że zwykle przynosiły znacznie lepsze efekty w lesie, między drzewami, niźli na porośniętej trawą i obszczanymi przez borsuki krzakami polance zagajnika.
Dopiero po dłuższej chwili bez odpowiedzi Aideen zorientowała się, że jej pytania odbiły się echem od pustej okolicy. Jedynym towarzyszem w cieniu chruśniaka pozostał jej złożony na kobiercu polnych kwiatów jeleń, otwarty jak krwawa ofiara dla leśnych bożątek i spoglądający w niebo martwymi, szklanymi oczami, po których zaczęły spacerować pojedyncze muchy. Oraz cisza. Po drugiej chwili zorientowała się, iż coś w tej ciszy przestało jej pasować. Coś zaczęło jeżyć włosy na karku.
Nie była pewna, kiedy kroki szurającego wśród listowia Humlio oddaliły się na tyle, że całkiem przestała je słyszeć. Co gorsza, nie była pewna, kiedy przestała słyszeć trelujące ptaki. Ani cokolwiek innego niż cichy szum kniei.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Leśny strumień

Post autor: Aid » 01 sty 2020, 23:57

- uparciuch - wzdychnęła cicho pod nosem, słysząc ponownie bardzo rozbudowaną wypowiedź od swojego ulubionego przywódcy. Czy może raczej kompletny brak wypowiedzi. Traciła cierpliwość. Miał wiele walorów i był poczciwym elfem, ale prowadzenie z nim pogadanki, czy rozmów było udręką. Nawet nie skomentował, że go ubrudziła. Nic, a nic, tylko pokręcił głową i poszedł milczeć dalej.
Wychyliła się chcąc wypatrzeć go, albo zaraz po niego zawołać, ale coś się nie zgadzało. Zrobiło się nienaturalnie głucho, porównując do tego jak do tej pory żwawa była okolica. Natychmiast szybko spojrzała na swoje zakrwawione ręce, na jelenia, który był tuż obok i potem w kierunku gdzie udał się poszukiwacz gałęzi. Nadal było cicho. Powinien był się odezwać, chyba że... Znowu spojrzała na swoje ręce. Zareagowała.
- co do... - wybąkała wystraszona, przykucając i garbiąc się znacznie, wysilając się na słuch. Wnet zaczęła wycierać dłonie i ręce o zieleń podłoża. W pośpiechu wyrwała kępę trawy, by ziemią natrzeć zabarwione na czerwono ręce. Jakieś śmierdzące gówno, czy inne szczyny też mogły pomóc w ukryciu zapachu, albo chociaż częściowo go zakamuflować. Tak, obszczane krzaki stanowiły dobre miejsce. Może uczynny zwierz uraczył zostawić tam coś jeszcze, by się tym wysmarować?
Aideen wzięła swój łuk i ruszyła możliwie po cichcu do krzaczorów, jakby ktoś miałby ją nakryć na kradzieży. Zostawiła przebitego strzałą jelenia samemu sobie. Tam we względnie bezpiecznym miejscu miała czekać ukryta, licząc na powrót Humlio, dbając o to by nie było jej widać, ani czuć. Wychyli się nieco, jak usłyszy jakikolwiek dźwięk świadczący o obecności. Tymczasem warto było się ukryć. Zabity jeleń mógł przykuć uwagę jakiegoś cholerstwa, skoro ptaki uciekły. Czy może jednak przesadzała i Humlio zaraz przyjdzie i ta usłyszy jego chód oraz marudzenie, że się przed nim chowa.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Leśny strumień

Post autor: Dziki Gon » 05 sty 2020, 1:08

Wysokie paprocie, w których przykucnęła Aideen łaskotały ją po policzkach oraz zaciśniętych na cięciwie i majdanie łuku palcach. Tłusty, szary giez zabzyczał koło ucha elfki, po czym przysiadł na grzbiecie jej dłoni, zwabiony świeżą juchą oraz smrodem amoniaku i odchodów, w które rzuciła się wycierać odsłoniętą skórę na ramionach, nim zbiegła z otwartej przestrzeni. Cicho, głucho. Tylko giez bzyczał, krążąc wokół przycupniętej nieruchomo Aid.
Coś zaszeleściło. Nie w paprociach. Dalej, gdzieś po jej prawej, poza zasięgiem wzroku. Coś wyszło na polankę krokiem sztywnym, nerwowym, potykając się o wykrot albo korzeń. Zaklęło pod nosem. Humlio. Na westchnienia ulgi było jednak za wcześnie. Zza gęstej zasłony paproci Aid dostrzegła bowiem, że jej kompanion szedł z uniesionymi ramionami, a do tego nie był sam. Trzy inne postacie, szczupłe i zwinne, poruszające się po leśnym kobiercu prawie bezgłośnie, wyłoniły się spomiędzy drzew niczym duchy. Stąpały miękko, pewnie, wręcz buńczucznie
Najdrobniejsza podążała za Humlio krok w krok, jak tropiący zwierzynę ryś. Wyróżniały ją wiewiórczo rude, podgolone na skroniach włosy oraz broń. Aideen natychmiast rozpoznała łuk i kołczan niesione przez rudzielca nonszalancko pod pachą. Należały do Humlio. W prawej dłoni dzierżył — a raczej dzierżyła, jak sugerowała zaokrąglona we wszystkich odpowiednich miejscach sylwetka — miecz o krótkiej, charakterystycznie zakrzywionej klindze, nieco węższej niż bułat.
Dwie pozostałe postaci, nieznacznie wyższe i postawniejsze, podobnie uzbrojone, zbliżyły się do ustrzelonego jelenia spoczywającego pod chruśniakiem. Pierwsza, łucznik, oparła się o gryf długiego, cisowego kompozytu, spoglądała na truchło. Druga trąciła czubkiem buta tkwiący między kręgami szyp, cmokając. — Dobry strzał, czysty.
Ryzykowny
Oba głosy były niskie i melodyjne. Męskie. Akcent brzmiał w uszach elfki dziwnie znajomo i obco zarazem.
Hmm?
Ryzykownie jest mierzyć w szyję. Pół cala w jedną albo w drugą stronę i przeszyje mięśnie. Zwierzyna ujdzie cała. Za nisko, za duża odległość lub za mało kopa w ramionach i nie przerwie rdzenia. Za wysoko — krtań albo aorta. Jeleń pogna za siódmą górę, zanim padnie.
Czyli fart.
Nie. Dobry strzelec.
Nieznajomy zamilkł i powolnym krokiem podszedł pod skraj matecznika, w którym skrywała się Aid. Niespodziewanie spojrzał wprost na nią. Para dużych oczu w kształcie migdałów zdawała się przenikać zielonkawym wzorkiem przez łodygi byliny. — Ceadmil, beanna. Wyłaź. Powoli. Broń połóż na ziemi. Tam w górze, na olszynie za tobą, siedzi strzelec. Wystarczy, że pomyślisz coś głupiego, a nie zawaha się wpakować ci szypu między łopatki. A my nie zawahamy się poderżnąć gardła twojemu przyjacielowi.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław