Dukt

Obrazek

Sąsiadująca z Novigradem puszcza jest starsza nawet od samego miasta, a przy tym nie mniej tętniąca życiem. Stanowi największą ostoję nieskażonej człowiekiem przyrody w całej Delcie Pontaru.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dukt

Post autor: Dziki Gon » 11 lis 2018, 0:06

Obrazek


Kręta ścieżka wśród drzew przecinająca zagajnik i obrzeża lasu pasmem wąwozów. Zjeżdżając z północnego traktu, można skrócić nią sobie drogę na Novigrad. Albo życie, jak dopowiadają najprzezorniejsi z podróżnych. Chociaż leśny dukt jest powszechnie uczęszczany i nie sposób na nim pobłądzić, niejeden woli nadłożyć drogi niż ryzykować choćby niewielką szansę spotkania z wilkami lub bandycką strzałą w przydrożnych zaroślach.
Ilość słów: 0

Wulf
Awatar użytkownika
Posty: 274
Rejestracja: 15 mar 2018, 0:12
Miano: Cyprian de Nogaret
Zdrowie: Okaleczona twarz.
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Wulf » 15 sie 2020, 20:26

Nie odpowiedział na słowa Corryna, milczeniem dając mu przyzwolenie na ruszenie za tropem. Zdławił początkowo wezbrany gniew spowodowany sprzeciwem, szybko miarkując, iż zdążył przegrać tę walkę. Szczęściem dla siebie samego, dola zaginionego chłopaka była mu w gruncie rzeczy obojętna; jego życie leżało w rękach Boga i jeśli Kreve zapragnie, aby przeżył, lub został odnaleziony, to tak się stanie. W przeciwnym wypadku trafi przed oblicze Pańskie, gdzie dostąpi zaszczytu edeńskiego objawienia. Byłoby to ponad miarę lepsze niż wszystko czego woźnica do tej pory mógł doświadczyć w swym przypuszczalnie szarym życiu.
Odpowiedź Corryna była również jednoznacznym sprawozdaniem jego wiary. Kapłan zanotował to i tak samo pozostawił bez komentarza. Przyjdzie na to czas później, pomyślał, mając na głowie, w jego mniemaniu, istotniejsze sprawy. Wykonał znak błogosławieństwa, gdy jego dotychczasowy towarzysz zaczął zagłębiać się w chaszcze, życząc mu wszelako powodzenia i bożej opatrzności. Z ich dwóch to właśnie Corryn będzie teraz sam.
Zostając na miejscu, przystąpił do działania, mając z tyłu głowy świadomość, jak bardzo cenna jest teraz każda chwila. Otworzył Świętą Księgę, miniaturowy egzemplarz który miał przytroczony do pasa, po czym od razu przeszedł do rozdziału, w którym spisano modlitwy dławiące Zło. Padł na kolana, wznosząc oczy ku niebu.
Gromowładny Panie, Praojcze Kreve — zaczął inkantację półszeptem, ściskając emblemat pioruna. — Uczyń mnie naczyniem Twojej bezbrzeżnej mocy i posłuż się mną. Spraw, aby złe moce, gusła, elfia magia, oraz przekleństwa, uroki i wszystko inne co jest Złem i zostało zrodzone z Chaosu uwolniło to miejsce. Zniszcz w czartowskiej pożodze wszelkie rodzaje Zła, które się tu unoszą, aby już nigdy więcej nie dotykały mnie, ani żadnej istoty na tym świecie. W Twoim świętym imieniu rozkazuję i polecam mocom nieczystym i każdym ich objawom, które mnie niepokoją, aby opuściły te okolice raz na zawsze i wróciły do świata Chaosu, związane mocą Twoją i wszystkich świętych, zmiażdżone mieczem Wiary Twojego Kościoła.
Przepełniała go euforia, która potęgowała się z każdym wypowiedzianym słowem. Był gotów umrzeć tu i teraz, jeśli taka była wola Pana.
Obrazek
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 21 sie 2020, 22:14

Metys wspiął się po piaszczystej, upstrzonej korzeniami skarpie i po chwili od kapłana oddzieliła go ściana bujnego matecznika oraz ściana wciąż niezmąconej ciszy, pośród pni drzew i sięgających pasa paprotników wydającej się jeszcze bardziej złowrogą, wynaturzoną. Od miękkiej wyściółki po korony buczyny, soczysta, bujna, letnia zieleń, która otoczyła Corryna, tętniła młodością, pełnią życia. A jednak milczała — jak martwa albo zaklęta.
Z początku nie musiał nawet wytężać wzroku, połamane gałęzie i stratowana ziemia wskazały mu kierunek, w którym zapewne na oślep umknęły konie. Szybko natrafił na potwierdzającą to przeczucie poszlakę: za starym, wysuszonym na wiór wiatrołomem, w głębokim wykrocie, leżała bez życia gniada szkapa. Szyję miała złamaną w scyzoryk, przednie nogi wygięte pod dziwnym kątem, na łbie rozerwaną uzdnicę, której resztki zwisały z wiatrołomu.
Drugi koń był już pewnie w Zangwebarze.
Namierzenie śladów młodego woźnicy przysporzyło mu znacznie więcej kłopotów. Zdawało mu się, że je widział, gdy wdrapywał się po zboczu wąwozu, odciśnięte w piachu pomiędzy wyraźnymi śladami koni, lecz w lesie zniknęły mu z oczu błyskawicznie, nie był w stanie odróżnić ich wśród poszycia od tropów wędrującej zwierzyny. Mógł równie dobrze zgadywać, którą z wielu wydeptanych ścieżek wybrać.
Dysponował jednak wskazówką, zrozumiał to, gdy nasilił się drażniący mu od dłuższej chwili nozdrza zapachu. Nasilał się tak w jednym tylko kierunku: wzdłuż wykrotu, w głąb buczyny, tam, gdzie gałęzie oraz korony coraz starszych drzew zaczynały tworzyć nieprzenikniony baldachim pogrążający wszystko pod nimi w szmaragdowym półmroku.
Obrzydliwy, mdły, sczerniały zapach. Smród spalonego mięsa.
Osobliwie, Cudotwórca z Ujścia również go poczuł. Czyżby był tam cały czas, ukryty za cienką, niewidoczną pajęczynką zasłony, którą oczyszczająca modlitwa rozwiała niczym wiatr zrywający z krzewów babie lato? Czy też pojawił się dopiero, gdy z ust kapłana uchodzić zaczęły słowa zanoszonego do Kreve wotum? Jak syk i swąd skwierczącej wściekłości, z jaką wraże siły opuszczały to miejsce…
Coś bowiem bez wątpienia je opuszczało.
To coś pewne było gniewu, plugastwa i nienawiści — do niego i do wszystkiego. Zarazem, ku zdziwieniu Cypriana, nie było rozumne, było jak… jak zaledwie ślad czegoś rozumnego. Krwawiąca blizna. Krevita musiał wytężyć siły, bo dokończyć modlitwę, z każdą sentencją zapach przybierał na sile, aż zaczął mdlić go i dławić. Uwiązany u pniaka bułanek zarżał rozpaczliwie, rozdymając chrapy, szarpnął powrozem. Żadna magiczna energia, z jaką kapłan miał dotąd styczność, nie cuchnęła tak plugawie, nie ziała aż tak prymitywnym, nienaturalnym Złem.
Wytrwał. A piekielna aura, ona nie wytrwała — rozpadła się w końcu i rozproszyła na wszystkie strony świata, słabnąc coraz bardziej i bardziej, aż wreszcie całkiem zniknęła. Cyprian czuł to w kołaczącym mu z wysiłku w piersi sercu i nie tylko on: wierzchowiec Corryna po raz pierwszy ucichł, opadł na wszystkie cztery nogi i łypnął Krevitę niepewnie ciemnym, łzawym okiem.
Nawet cisza wciąż spowijająca zarośla wokół duktu wydawała się mniej przytłaczająca.
Ilość słów: 0

Piet Dankert
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 20 lip 2020, 18:25
Miano: Pająk
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Piet Dankert » 23 sie 2020, 18:33

Po wdrapaniu się na zbocze Corryn ruszył pewnie przed siebie. W grubym poszyciu, zwłaszcza paprociach, łatwo było mu dostrzec wytłuczony ciężkimi kopytami ślad. Idąc za nim szybko dotarł do wykrotu, w którym zakończył żywot jeden z pociągowców. Pędził na łeb, na szyję — pomyślał. — Ani chybi konie spanikowały.
Ale gdzie ten dzieciak... — zaczął mówić sam do siebie i nagle zamilkł, gdy do jego nozdrzy dotarł mdły swąd. Zapach ten, choć zdecydowanie nieprzyjemny, zdał mu się też zadziwiająco znajomy, choć nie potrafił przywołać żadnego związanego z nim wspomnienia.
Oby to był drugi koń, oby to był drugi koń, a nie... — mamrotał pod nosem, ruszając wzdłuż wykrotu.
Posuwał się powoli, ściskając nerwowo pałkę i oglądając się co krok za siebie.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 20 wrz 2020, 21:15 przez Piet Dankert, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0

Wulf
Awatar użytkownika
Posty: 274
Rejestracja: 15 mar 2018, 0:12
Miano: Cyprian de Nogaret
Zdrowie: Okaleczona twarz.
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Wulf » 30 sie 2020, 21:34

Skorupa nareszcie pękła, broniwszy się do ostatku sił omal nie dorównując boskiej mocy Kreve. Przegnane zło cuchnęło, gorzej niż śmierć, a gęste jak smoła powietrze nosiło jeszcze przez chwilę w sobie ostatni dech pokonanego zła, aż wreszcie oczyściło się wraz z eksplozją bańki.
Kapłan, będąc już wcześniej w pozycji klęczącej, opadł na drżące dłonie, próbując złapać powietrze. Jego serce wybrzmiewało w szybkim, za szybkim tempie; pum, pum, pum… Nie, to nie serce, zauważył Krevita, zezując na czubek własnego nosa, z którego kapały krople potu wprost na wysuszoną przez słońce ściółkę. Pum, pum, pum…
Był bliski zwymiotowania, ale w ostateczności zdławił mdłości, choć nie do końca wiedział, czy podjął dobrą decyzję. Czuł jak pulsują mu wnętrzności, jak jego organizm domaga się wyzbycia zawartości żołądka, by w ten drastyczny sposób zaoszczędzić resztkę energii, która kapłanowi pozostała.
Serca nie czuł w ogóle, a tak przynajmniej mu się wydawało. Odrętwiały z wyczerpania spowodowanego eksploatacją mocy w tak krótkim czasie, nie do końca jeszcze pojmował co tak naprawdę się wydarzyło. Wiedział tylko, że zwyciężył i to mu w tamtej chwili wystarczało. Po raz kolejny bowiem dał dowód na istnieje Pana, a euforia modlitwy i jej efekt zaczynały zsyłać na jego powieki błogie znużenie.
Nie, nie mogę spocząć na laurach. Nie tego pragnie Pan, a to jeszcze nie koniec.
Przegryzł wnętrze prawego policzka, aby dać sobie bodziec. Ból przypominał ukucie igły i natychmiast go pobudził. Żyjesz… Jeszcze żyjesz.
Po chwili, normalny tok rozumowania zaczął do niego powracać. A wraz z nim pierwsza zdrowa myśl świadcząca o tym, że jest w pełni trzeźwy: to, co tu zastał i to, co zdołał przepędzić, było czymś, o czym w nowicjacie nie powiedział, ani nie zaprezentował mu nikt. I być może zdarzyło się tak, ponieważ nikt dotąd nie zdołał doświadczyć tego, co on dzisiaj. W Novigradzie muszą o tym usłyszeć, uznał, próbując się wznieść.
Coś mu wciąż nie pasowało. Coś wisiało jeszcze w powietrzu i sam nie potrafił rozróżnić, czy to jego umysł płata mu figle, a dotychczasowe doznania pobudzają wyobraźnię, czy rzeczywiście powinien się upewnić, że wszystko zostało domknięte. Ale na tym etapie sam nie wiedział, co tak naprawdę mógłby zrobić więcej.
Ćśś… — zwrócił się do wyczerpanego wierzchowca, zaglądając w jego ciemne, uspokojone oczy. — Wygląda na to, że mamy jeszcze rolę do odegrania w boskim planie.
Obrócił się i spojrzał w stronę matecznika, w którym zniknął Corryn. Nie spodziewał się, że go więcej zobaczy, ale postanowił zaczekać i nasłuchiwać. Usiadłszy na pniu, począł zmawiać półszeptem błagalną litanię.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 21 wrz 2020, 20:58

Uziemiony powrozem bułanek, oczywiście, nie odpowiedział kapłanowi nic, zastrzygł jednak uchem, jakby mu dawał do zrozumienia, że krowie spod ogona nie wypadł i dobrze wiedział, kiedy się do niego mówiło.
Po obrzydłej woni zostało jeno przykre wspomnienie. Gdzieś w oddali nagle gwizdnął radośnie jarząbek, zawtórowała mu wilga i nie wiedzieć kiedy, zadrzewienie na obrzeżach lasu wypełniło się znów trelem bogatek, szczygłów i strzyżyków, wrzaskiem sójek, doniosłym „up-up-up!” dudków oraz niestrudzonym stukotem kujących dzięciołów. Po kilku chwilach zdawało się, jak gdyby wroga cisza, która towarzyszyła znalezisku Krevity i półelfa, była prawie nierealna, o ile nie całkiem wyśniona.
Nie zniknęła jednak wykolejona furmana, ani pies, ani nawet połamany w wykrocie koń.
Ostatnie Corryn miał okazję stwierdzić naocznie, odkrywszy, że nie tylko nie zdołał wypatrzeć nic ciekawego w ożywionym nagle mateczniku, ale też zbłądził niegroźnie, wracając po nielicznych znalezionych śladach nad ten sam płytki jar, znad którego wcześniej ruszył. Mdlący swąd, którym usiłował się wcześniej kierować, który osnuwał go ze wszystkich stron, dławił prawie, wyparował razem z ciszą.
Jedyną ulgą i pocieszeniem było, że zniknęło również dziwne, ściskające jego trzewia uczucie, którego nie potrafił rozpoznać ani nazwać, ale wiedział, że na samo o nim wspomnienie jego palce wcale nie miały ochoty rozstać się z dzierżonym kijem.
Tak, jak i Cyprian nie czuł, by szybko go miał wypełnić z powrotem spokój ducha.
Ilość słów: 0

Piet Dankert
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 20 lip 2020, 18:25
Miano: Pająk
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Piet Dankert » 28 wrz 2020, 18:57

Corryn brnął za zapachem w głąb lasu, starając się jednocześnie obserwować otoczenie. Jednak kiedy nagle ogarniający wszystko odór zniknął, zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie jest. Wywołało to w nim jeszcze większy niepokój, niż to, co spowodowało, że ruszył w ten gąszcz.
Przedzierał się przez las, nerwowo ściskając w ręku pałkę i wypatrując jakiegokolwiek szczegółu, który skierowałby go w stronę, z której przyszedł.
Kiedy w końcu dotarł do znajomego jaru, odetchnął z wyraźną ulgą, ale jednocześnie dopadła go zwyczajna u niego apatia. Nagle jakby skurczył się w sobie, wciągnął głowę między ramiona, upuścił kij i ruszył, powłócząc trochę nogami, w kierunku drogi, przy której zostawił konia.
Gdy dotarł do swego wierzchowca, poklepał go po szyi i odwiązał.
Do Novigradu? – zwrócił się cichym i jakby smutnym głosem do kapłana.
Trzymając konia za uzdę, odwrócił się w stronę miasta, z którego przyjechał.
Ilość słów: 0

Wulf
Awatar użytkownika
Posty: 274
Rejestracja: 15 mar 2018, 0:12
Miano: Cyprian de Nogaret
Zdrowie: Okaleczona twarz.
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Wulf » 03 paź 2020, 23:27

W oczekiwaniu na mężczyznę, Cyprian leniwie przerzucał strony Księgi. Wyczerpanie, wiążące się nie tylko z odbytym rytuałem, ale podróżą i okolicznościami, opanowało jego ciało i jak ołowiane okowy odbierało chęć ruchu. Dopiero po chwili skonstatował, że nie czyta świadomie Świętych Słów i zganił się natychmiast, przepraszając Kreve.
Świat wydawał się wrócić do normy, a dowodem była obudzona ptasia kakofonia wraz z resztą natury. Moc Pana była tu teraz silna i gdyby nie roztrzaskany wóz, oraz ostudzona, psia jucha, kapłan gotów był pomyśleć, że spoczywa na pniu tylko po to, aby nabrać sił przed dalszą podróżą.
Za chwilę jego myśli wróciły do nieznajomego, który ruszył na poszukiwania woźnicy. Pomimo, ze tamten wybrał się wbrew Cyprianowi, kapłan nie mógł ustrzec się przed niemą aprobatą wobec jego niezwykłej odwagi. Cnota męstwa była jedną z najbardziej cenionych i pożądanych wśród Krevitów...
Kiedy zobaczył wyłaniającego się samego Corryna z matecznika nie musiał zadawać żadnych pytań. Odpowiedź była aż nadto oczywista.
Tak.
Podniósł się, schowawszy z powrotem Księgę. W duchu zamówił szybką modlitwę za chłopaka. Niech spoczywa w pokoju.
Ruszył w drogę.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 04 lis 2020, 3:23

Kiedy wciąż opustoszałym duktem zajechali na miejsce wypadku, zastali rozkraczoną w poprzek drogi furmanę taką samą, jaką ją pozostawili Corryn i krevita. Prawie taką samą. Samotny, chuderlawy lis na widok zbliżającego się wozu przestał obwąchiwać psie truchło i umknął w matecznik, zamiatając ryżą kitą. Choć godzina wciąż była wczesna, naczelnik słusznie zauważył, że ktoś inny winien był już napatoczyć się na zawalidrogę — jeśli nie skracający sobie wojaże wędrowcy, to woźnice z wycinki — i wytknął na głos dziwny brak innych zaprzęgów albo konnych na dukcie.
Zatrzymał szkapy przy zniszczonym pojeździe, zaciągnął lejce na kozioł, po czym zlazł niezdarnie na ziemię, poganiając dwóch chłopaków niemrawo zbierających do kupy liny, haki i siekiery.
Aha, tak, to Młodego — Rynart czubkiem buta trącił martwego psa. — Niech ziemia mu lekką będzie, biednej sobace. Niech i będzie Młodemu. Psiakrew, będzie tu roboty… Ruszajta się, chłopy, bo zejdzie pół dnia!
Nie mitrężąc dłużej niż to było potrzebne, Sulibor, Włostek i Pająk zabrali się do żmudnej, wyciskającej z poty z grzbietów pracy przy ściąganiu i przetaczaniu w stronę zaprzężonego wozu porzuconych pni, naczelnik tymczasem krążył sfrustrowany dookoła tego, co zostało po furmanie Młodego. Zatknąwszy kciuki za pas, stroszył wąs, mamrotał pod nosem. W końcu znowu pochylił się nad resztkami wypatroszonego psa, a potem zawołał do siebie Corryna.
Popatrz no — mruknął.
Chwycił zesztywniałe stworzenie za łapę i z paskudnym, mokrym mlaśnięciem przewrócił na drugi bok. Po chwili milczącego wpatrywania się, Pająk pojął, o co mu chodziło.
Nie ma śladów po zębach, po szponach, nigdzie. Tyle, co go chytrus nadgryzł. Ale krew ma na pysku, czyli coś capnął… Kogoś. Potwór chyba by go tak czysto nie urządził, zobacz. Otwarty prosto podle brzucha, jak nożem…
Ilość słów: 0

Piet Dankert
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 20 lip 2020, 18:25
Miano: Pająk
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Piet Dankert » 08 lis 2020, 20:01

Cholera, faktycznie dziwne żeśmy nikogo nie spotkali po drodze. – Zareagował Corryn na konstatację Rynarta. — Szkoda, że nie wziąłem konia pod wierzch, pojechałbym w stronę poręby zobaczyć…
Kiedy dotarli na miejsce, Pająk zeskoczył na ziemię i poszedł za szefem do psiego zewłoku, jednak na jego komendę szybko zabrał się za robotę. Najpierw wymontował boczną burtę wozu, aby łatwiej można było ładować kłody. Następnie poszedł wymontować obydwie z wozu tarasującego trakt.
Podstaw no który wóz zdjętą burtą w tą stronę — rzucił do Sulibora i Włostka. — Te burty z drugiego wozu oprzemy o nasz. Zrobimy pochylnię, szybciej będzie szło ładowanie. Jak by nie wytrzymywały, podłożymy ze dwie dłużyce.
Po wydaniu poleceń sam wziął się do pracy przy przetaczaniu kłód w pobliże wozu. Znał swoje miejsce w tartacznym szeregu i wiedział, że choć może sobie czasem pozwolić na rozkazywanie innym, to jednak i tak musi zasuwać razem z nimi jeśli chce mieć co jeść i gdzie przespać kolejną noc.
W ogóle, konie w tamtą stronę pobiegły — rzucił w międzyczasie do Rynarta, wskazując na skarpę i krzaki, w których sam niedawno pobłądził.
Pająk zdążył już dobrze się spocić nim pryncypał zawołał go do siebie. Przyglądał się początkowo psiemu truchłu bez większego zainteresowania, jednak kiedy szef zwrócił mu uwagę na podbrzusze zwierzęcia, Corryn zrobił wielkie oczy.
Bloede arse! — Zaklął, gdy zobaczył równe cięcie. — Pest! — Krzyknął i kopnął kępę rosnącej przy trakcie trawy. — Że też nie sprawdziłem wszystkiego dokładnie… Może pójdę jeszcze raz z Suliborem w gęstwę? — Zaproponował. — Razem może prędzej coś wypatrzymy…
Co prawda zdawał sobie sprawę, że niewiele to pomoże. Jeśli ktoś celowo napadł na transport, to sprawa była zakończona, zanim dotarł tu pierwszy raz, z samego rana. Ale jednocześnie wyrzucał sobie w duchu, że wcześniej tak szybko odpuścił poszukiwania. Jak mogłem pobłądzić tak szybko?! — skarcił się w myślach. To przez tego klechę i jego zabobony! — pomyślał, próbując nieudolnie usprawiedliwiać się przed samym sobą.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 14 lis 2020, 1:49

Nie, nie… — Rynart pokręcił głową, drapiąc się po szczecinie na podbródku. — Nie będziem ryzykować. Niech chłopaki skończą tutaj. Słuchaj, tak zrobimy: stąd na porębę nie jest daleko, będzie ze dwa stajania. Dotrzesz na miejsce, zanim się tu uwiniem nawet bez konia.
„Chłopaki” siłujący się z pniami rzucili im obu spode łba ponure spojrzenia, ale kiedy naczelnik spytał, który wolałby przebieżyć się w miejsce Pająka, bez szemrania wrócili do roboty. Szło im nieporównanie skorzej, odkąd zabrali się za nią metodą półelfa.
Rynart wskazał mu biegnący dalej na północ dukt.
Tam dalej, za wądołem, będzie droga odbijająca w prawo. Jak skręcisz, trafisz prosto na wyrębę. Urzęduje tam Zasz, znajomek. Pomów z nim, może któryś z jego ludzi coś widział albo słyszał, przyda się nam tu też parę rąk do pomocy. Jeszcze znajdziemy Młodego, klnę się na grób matuli — obiecał, ewidentnie tknięty poczuciem winy wobec plującego sobie w brodę Corryna. — Znam łowczego spod Wielkiej, wisi mi przysługę. Przeczeszemy matecznik. Na razie wolę, byście tam samotrzeć nie łazili… — to powiedziawszy, naczelnik łypnął kątem oka na opartą o koło furmany drwalską siekierę. Ruchem głowy wskazał ją podwładnemu — Weź. Uspokoisz starego kuternogę. Gdybyś coś po drodze wypatrzył, coś było nie tak, to na pięcie się obracasz i biegiem do nas. Zrozumiał?
Ilość słów: 0

Piet Dankert
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 20 lip 2020, 18:25
Miano: Pająk
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Piet Dankert » 15 lis 2020, 16:08

Corryn, nadal zły i pomstujacy w duchu na swoje niedbalstwo przy wcześniejszym przepatrywaniu tego miejsca, stał i słuchał słów przełożonego. Inczej nie potrafił. Byłaby to niesubordynacja — przebiegło mu przez myśl, choć nie bardzo wiedział dlaczego. Nie był to zwrot, którego używało się w tartaku na co dzień, ani nawet od święta. Stał więc wyprostowany, wpatrywał się w dal tuż nad ramieniem Rynarta i słuchał dokładnie jego słów.
Tuigim! — Potwierdził, kiedy szef skończył mówić. — Znaczy się, tak jest — poprawił się.
Zgodnie z sugestią, chwycił siekierę i machnął nią dwa razy na próbę. Jak dla niego, nie była to najporęczniejsza broń, ale wyboru nie miał. Zważył ją jeszcze raz w ręce i chwycił tuż poniżej żeleźca, aby nie przeszkadzała w drodze.
Wrócę najszybciej jak się da — powiedział do Rynarta i ruszył truchtem we wskazanym kierunku.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 14 sty 2021, 14:23

Klacz niosła lekko, dziarsko, dzielnie zadzierając głowę. Corryn odnalazł się w siodle naturalnie, jego sztywne z początku członki szybko same dociekły — nie, raczej przypomniały sobie — dokładnie co mają robić, a smagający twarz przyjemny wiaterek na krótką chwilę zdołał oderwać myśli półelfa od tego, co widział na wyrębie. Poczuł nawet ukłucie żalu, że droga nie była dość długa, by pozwolić sobie na puszczenie się w porządny galop i sprawdzenie kasztanki, czy równie była chyża, co zgrabna.
Gdy za kładącą się łukiem ścianą płytkiego wąwozu, z którego wyjechał ukazał mu się wóz, Rynart i parobkowie, mimowolnie odetchnął z ulgą. Sytuacja na dukcie nic się nie zmieniła, poza uprzątniętymi przez Włostka i Sulibora sągami drewna oraz rozkraczoną furmanką ściągniętą na pobocze, by nie tarasowała drogi. Widział z daleka, że chłopaki zdążyli uwinąć się z cięższymi kawałami sosny, załadowanymi już na dno wozu, i upychali na szczycie lżejsze szczapy, zabezpieczając całą konstrukcję powrozami.
Naczelnik opierał się o skrzynię i ocierał rękawem pot z czoła. Na widok jeźdźca ściągnął z kozła siekierę.
Czekać tam! Kto jedzie?
Mrużąc oczy, wyglądał, jakby nie był pewien, co zrobić z zaciśniętymi na rękojeści dłońmi, bo ewidentnie świerzbiły go, by przetrzeć powieki, kiedy Corryn ściągnął wodze, zbliżając się wierzchem na kasztance. Sulibor i Włostek otwarcie zagapili się jak cielęta na pokaz zimnych ogni.
Co ty, Pająk, dworujesz sobie? Na wyrębę żeś się miał kopnąć, nie do De Rosenkohla! — Rynart pokręcił głową z niedowierzaniem. — Skądżeś tego dzianeta wytrzasnął? Jako ten pegaz spadł z nieba? Powiesz, że Zasza on, to nie uwierzę. Ten chytrus chudej baby na żonę nie weźmie, bo wykarmić trzeba. Co ci rzekł? Pewno, że li pół chłopa posłać nie może… Pies go trącał, poradzilim sobie, jak widzisz. Ej, Włostek, Sulibor, kończyć tam, nie muchy w gęby łapiecie! Uwiną się, to fajrant zarządzę wam na powrocie i flaszki dam!
Parobkom nie trzeba było więcej zachęty. Otrząsnęli się ze stuporu jak spod zaklęcia i skoczyli niby pasikoniki wiązać ładunek.
Ilość słów: 0

Piet Dankert
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 20 lip 2020, 18:25
Miano: Pająk
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dukt

Post autor: Piet Dankert » 25 sty 2021, 19:04

W czasie, gdy Rynart perorował, Corryn opanował tańczącą po dukcie klacz i zeskoczył z siodła. Mimo, że w trakcie jazdy ochłonął, to jednak gdy ponownie stanął na ziemi, poczuł jak gorąco bije mu na twarz, a przed oczami zaczynają przesuwać się obrazy ciał… Różnych ciał… Nie wiedział nawet, czy wszystkie je widział na polanie, czy też były to jakieś przebłyski zatartych wspomnień…
Zakręciło mu się w głowie. Żeby nie upaść, chwycił się łęku siodła.
Nie było kogo posyłać do pomocy z wyrębu — wydusił wreszcie z siebie Pająk, patrząc gdzieś nad ramieniem Rynarta. — Wszyscy wybici, wymordowani…
Przełknął rosnącą w gardle gulę.
Jeden próbował uciekać w tę stronę, ale dopadli go tuż przed traktem. Dostał siekierą po grzbiecie... Jak dotarłem, to wszyscy już zimni byli. Pewnie zaraz o świcie ich napadli… Obszedłem porębę, ale nikogo dychającego nie znalazłem, chwyciłem tylko konia i przygnałem tu od razu.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dukt

Post autor: Dziki Gon » 30 sty 2021, 22:55

Naczelnik, przed chwilą jeszcze czerwony na twarzy z wysiłku, pobladł. Oblizując wargi, rzucił przez ramię okiem na dwóch parobków, którzy teraz rozglądali się niepewnie po poruszanych wiaterkiem zaroślach na obrzeżach lasu, chwyciwszy za trzonki siekier. Rynart otarł pot z czoła i długo milczał, gładząc szczeciniasty wąs pod nosem. W końcu warknął nerwowo na chłopaków.
Nawracajcie wozem, aby już! Nic tu po nas. — Zbliżył się do półelfa i dotknął szyi klaczy, z dość gorzkim zadowoleniem stwierdził że nie była całkiem zapocona. Łypnął na podwładnego i przyciszonym głosem powiedział. — Słuchaj teraz. Władujesz na konia i rysią pojedziesz nazad. Nie do tartaku, a pod Wieczną, kawałek dalej, tam gdzie młyn stoi. W bramie jest posterunek. Pójdziesz tam i zawołasz o sierżanta, zwie się bodajże Bratun. Mają cię do niego poprowadzisz, choćby się skały obsrały. Zdasz sierżantowi, co widziałeś, to ich pieprzony kwartał i psia robota, by pod miastem pierdolone trakty były bezpieczne. Służyć i chronić, kurwa ich mać… Niechaj spróbują rzyci nie ruszyć, to powiesz, że zaniosę sprawę choćby i do samego dowódcy! — Zasapał się ze złości, westchnął i znów na długo się zadumał. — Naściem lat tych chłopów znał. Kobity mają we wsi, dziatki… Psia-, kurwa, -krew.
Włostek i Sulibor ostrożnie zawrócili wyładowaną po brzegi furmaną, ciągnąc konie za uzdnice. Strapiony naczelnik, spostrzegłszy, że i Pająkowi kolory odpłynęły z twarzy, klepnął go w ramię z aprobatą. — Dobrześ uczynił. No, wskakuj w kulbakę, my wrócimy z drzewem. Nic tu więcej nie uradzimy, to dla zbrojnych robota. A mi mus zawiadomić resztę tartaków.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław