Miejsce wymiany

Obrazek

Głęboko wśród leśnej głuszy, niedostępnej żadnemu dh'oine mieści się schronienie nieludzkich buntowników oraz przedstawicieli starszych ras walczących o przetrwanie na skraju cywilizacji.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 11 lis 2018, 3:30

Obrazek


Elfie komanda znad Pontaru od zawsze miały opinię takich, którym prędzej przyjdzie wojować z pustym brzuchem niż kołczanem. Bliskość miasta, przemytników i havekarów gwarantowała im regularne dostawy, często przerzucane przez samych zainteresowanych innym bojownikom na Kontynencie. Dziś wyłącznie zaufani, zaangażowani w sprawę szmuglerzy pojawiają się sporadycznie w zagajniku podle obozu, kupcząc wszelakimi dobrami z jego mieszkańcami. Na czas handlu rozstawia się tu wozy i prowizoryczne stoiska: rozwieszane między pniami płachty, do spółki z rozłożystymi koronami kryją cieniem wyładowane dobrem wozy i oferowany tu hurt-detal. Przeważnie zawsze pożądane przez bywalców ostępów prowiant i żelazny ekwipunek, jednako przemytnicy zwożą tu wszystko, na czym zbywa miastu, a co w jego murach uchodzi za niebezpieczne i nielegalne — wyszukaną broń, narkotyki i przywłaszczony towar. Obozowicze płacą kłusowniczymi trofeami i rękodziełem, zaś posiadacze złota, wydają je bez namysłu pomimo wszechobecnej wśród dostawców drożyny. W sercu puszczy nawet najcięższy mieszek będzie wart mniej niż solidny toporek albo porządny bukłak.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 16 mar 2020, 18:17

Aideen! Tutaj! — To krzyczała z daleka Flohria, która wypatrzyła ją jako pierwsza, po tym jak z puszczy wkroczyli na przerzedzoną polanę. Krzyczała z jej skraju, w pewnym oddaleniu od centralnej części, pośród której rozstawione było kilka rozplandekowanych wozów oraz pojedyncze płachty namiotów. Swoich ziomków dostrzegła pod osamotnionym jesionem, do którego uwiązane były ich objuczone konie, zajmujących się właśnie rozdzielaniem pomiędzy siebie złożonego przed nimi stosu zwróconego im właśnie ekwipunku. Prócz Flohrii zastała ich w komplecie, nie licząc Elagera i Humlia. Także w zdrowiu, nie licząc przycupniętego na boku Poohiego, który podniósł się jako ostatni, świecąc krwawymi zaciekami, którymi miał upaprany cały przód kaftana.
Zgaduję, że potrafisz oprawić swoją zdobycz? — Pytanie zadalał Nol’ai, który odprawiwszy Wileya (z czego ten skorzystał chętnie i bez mitręgi), pomagał jej ciągnąć byka na ostatniej prostej. — W dobrym zwyczaju będzie podzielić się nią z obozem. Karły nazywają to wkupnym, my wolimy myśleć o tym, jak o wzajemnej pomocy. Chciałbym byś również tak myślała.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 17 mar 2020, 10:45

Droga jej zaczynała się już dłużyć. Że też kawał byka upolowała, konkretny. W lędźwiach czuła, ramiona pobolewały, a chwyt palców na drewnie słabł. O nogach przywykłych do marszu zdążyła zapomnieć, ale chyba sobie jeszcze przypomni... rankiem. Trzeba było dalej żreć te rybki, ale Poohiemu apetyt mizerniał od podarunków strumyka. Ino mu jakąś słonkę, albo jarząbka ustrzelić, by przestał wydziwiać. Jednak wysokich lotów łowów się zachciało, oj tak... i nadal się chciało. Taki to już jej los - uśmiechnęła się pod nosem, na przekór okolicznościom i fizycznej mordędze. Tak to się jednak płaszcz zrobi, skórę pozyska, poroże oddzieli. A i innym pokaże, żeby to nie patrzyli na nich po wierzchu, a po czynach.
Szczęściem do celu już byli tuż tuż. Minąwszy posterunek, z daleka można było już dojrzeć zaczyn obozowiska pośród otwartej przestrzeni. Namioty i dużą obecność innych w centrum, a i znajomy głos z daleka zabrzmiał przyjemnie w uszach. Obróciła głowę dostrzegając sylwetkę Flohrii i nie kryjąc uśmiechu, odpowiedziała zawołaniu, wznosząc jedną dłoń ku górze i kłapiąc nią palcami, niczym dziobem. Jej widok, ale i kolejnych kamratów radowałby serce zupełnie, gdyby nie jedno. Poohi prezentował oblicze, co chwyciło za serce, a i Elagera wciąż brakło i Humlia. Widok krwi bliskiego towarzysza, sprawił że poczuła jak jej własna zaczyna buzować. Przybyli z daleka. Z dobrym słowem i podarunkiem. A oni ich obrażali. Wyśmiewali. Grozili. Zniosła to, ale teraz już nawet bili, krzywdę wyrządzali, choć złożyli broń i słuchali się. Nieznany jej gniew zatruł arterie i twarz uchwycił w nieprzejednanie. Palce jako na nowo znalazły w sobie siłę, by tym razem próbować się wbić w ciągnięty kij, aż kłykcie jej zbielały.
Zgaduję, że potrafisz oprawić swoją zdobycz? — zapytał No'lai.
Tak — rzekła krótko, od razu, cicho przez zęby, miarkując myśli i powstrzymując słowa. W ogóle ignorując egzystencję niesfornego Wila.
W dobrym zwyczaju będzie podzielić się nią z obozem. Karły nazywają to wkupnym, my wolimy myśleć o tym, jak o wzajemnej pomocy. Chciałbym byś również tak myślała.
Nie odpowiedziała mu od razu, gdy usłyszała słowa "dobrym" i "zwyczaju" zaraz obok siebie. Skrzywiła tylko brwi i zazgrzytała zębami, wpatrując się z rosnącą troską w stronę bliskiego towarzysza. Musiała się zdobyć na swoje rezerwy. No'lai ze wszystkich okazał jej szacunku i pomocy, musiała jad zatrzymać w gębie. Dopiero jak już się zbliżyli i zaprzestali wysiłku to powiedziała:
Dziękuję przewodniku. Za ratunek, towarzystwo, a i rady usłucham. — opamiętawszy się zabrzmiała miękko, szczerze serdecznie, zdoławszy obdarować go skromnym uśmiechem. W uznaniu jeszcze skłoniła mu się głęboko w pełni wdzięczności — Dobrze Cię tutaj widzi
Wybacz, ale muszę zobaczyć jaką krzywdę wyrządzili mojemu przyjacielowi — dodała łamiąc głos pod sam koniec. Odwróciwszy się od niego, pokierowała w pełni swoją uwagę na poszkodowanym Poohi. Czyniąc kilka zapierających dech w piersiach kroków, wypatrywała się czy to nic poważnego. Tymczasowo odstawiła na bok resztę towarzyszy, chcąc się upewnić, że temu nie stało się coś poważnego.
Nic Ci nie jest? — przycupnęła i zapytała z mieszaniną nadziei i strachu w głosie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2020, 14:44

No'lai przyjął skądinąd uroczyste podziękowanie z właściwą sobie rezerwą. Skinąwszy na potwierdzenie i pożegnanie, oddalił się bez słowa w swoją stronę, która wypadała mu w kierunku jednego z namiotów.
Aid została sama ze swoją zdobyczą. Nie na długo, bo wkrótce obsiedli ją jej bliscy oraz troski. Poohi, trzymając się za lekko opuchnięty nos, a ten ostatni w górze, zadarłszy lekko głowę, wyszczerzył się do zmartwionej i pochylającej się nad nim Aideen. Nie musiała się przyglądać, by skonkludować, że ślady krwi na przedzie jego przyodziewy niechybnie wzięły się z jego nozdrzy.
Kiedy ta ruda i poparzona wróciła do naszej grupy, zapytał ją czy bała się iść sama przez las — wyjaśniła Flohria, uprzedzając ewentualnie nadchodzące pytanie Aid lub wersję samego Poohiego, który już szykował się wybuczeć sprostowanie.
Czy się aby nie zgubiła — poprawił przedmówczynię Zulhan, a bezceremonialnym gestem podbródek zadowolonego z siebie poszkodowanego, do bardziej pionowej pozycji. — Ot, dureń.
Ale się rozsierdziła! — wyraził dumę ze swojego osiągnięcia, głosem basowo zniekształconym przez rozbity nos.
W tym samym czasie Atrei zwrócił jej łuk i kołczan barwionych strzał.
Humlio i Elager poszli z tamtym. Z dowódcą — wyjaśnił — Humlio zdążył wrócić na krótko przed twoim dołączeniem i zameldować, że mamy pełne przyzwolenie na handel i postój na skraju obozu. — Ruchem głowy wskazał na „targ” rozgrywający się kawałek od nich. — Potem wrócił do obozu, wywiedzieć się co z Elem. Widocznie się rozdzielili.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 20 mar 2020, 16:02

Wszak Poohi jak to Poohi, musiał, po prostu musiał coś dorzucić. Koniec końców nic takiego się mu nie stało, może tylko nos mu się skrzywi. Ewentualnie.
Dureń?! Zulhan, ta swołocz prawie mnie zastrzeliła. Szczęściem losu, temu co się ukłoniłam, pojawił się w czas. Przewodnik potem mnie pokierował dalej. A szpetce widać głowę jaki dh'oine ułomnił, albo ogień wlał do środka i ten nie może zgasnąć. Choć nie zdziwiłby mnie fakt, jaki to był jakiś okoliczny seidhe — wyraziła się o Meirle z nieukrywaną nutą wstrętu i żywej niechęci.
Ni krzty szacunku ma tu co drugi, a i na krew własną głodni. Widziałam po drodze dorodną scenkę, ręce im się lepią do ostrzy i nie na żarty. Lepiej nie prowokuj Poohi bo nam przydybiesz kłopotów. Głowę lepiej byś miał na karku, jeszcze się nam przyda, a nie widzisz mi się bez niej. Prychaj sobie ze mnie jak Ci się nudzi, a od tych tutaj wara — upomniała i ostrzegła zupełnie poważnie, niby na łowach i jakiego potwora spostrzegli w tropie.

Z oczami, które starały się o cierpliwość i zrozumienie, acz kiepsko im to wychodziło, z wykrzywioną miną niezdolną już do uśmiechu, przyjęła bezceremonialnie łuk i kołczan. Wyjęła strzałę zza pachy i włożyła na miejsce, wsłuchując się to w słowa Atreia. Łuk założyła na plecy, jakby jeszcze miał się dziś przydać. Sprawdziła, czy strzały luźno chodzą.
Z handlem to nam wypada poczekać, jak będzie nas komplet — skomentowała jedną kwestię, przyjmując wciąż nerwową pozę z założonymi rękami. Nie szło jej spocząć, dopóki nie będą w ósemkę.
Przewodnik poradził byśmy się podzielili tym co upolowaliśmy z resztą obozu — kiwnęła we wspomnianą stronę
Niezasłużenie, ale przyjęłam radę. W ramach, jak to ujął, dobrego zwyczaju winniśmy sami się zwrócić do reszty. Wspomniał też o karłach oraz o ich nazwie tego zwyczaju, wkupne. To też się zabierzmy za to i miejmy to z głowy. Nim się komuś coś nie spodoba — machnęła wierzchem dłoni w stronę martwego jelenia.
Poszłabym z kimś się zorientować jak to wygląda. Lepiej samemu tu się nie pałętać, a wywiedzieć się trzeba na ile części im to podzielić. Nie widzi mi się im to piec, a już na pewno z nimi ucztować i ich karmić. Co? — rozejrzała się po zgromadzonych.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 21 mar 2020, 12:40

Nie może zgasnąć, gorze do teraz, a tylko potrząśnij to strzela jak podlany oliwą — zgodził się milczący do tej pory Vilumas, zajęty sprawdzaniem łęczyska zdanej mu broni. — Aid ma rację, bo i nie tylko szpetka. Wszyscy zdrażnieni jak postrzelony basior. Zagotowani jak na przednówku wojny…
Oni są w stanie wojny. — Atrei spokojnie wszedł kompanowi w słowo. — Bynajmniej nie na jej przednówku.
A zdawało się, że już dawno po zbiorach — zabuczał ze swojego kąta Liguaer, dla przyjaciół Poohi. — I to nieurodzajnych.
Zdaje mi się, że Atrei nie miał na myśli, tylko ich partyzantki. — Flohria także włączyła się do rozmowy, podzielając sprostowanie przedmówcy. — Tu też się nie przelewa. A ich puszcza… — Dziewczyna rozejrzała się wokół, jak gdyby bała, że otaczające ich drzewa i hulający w ich szczytach wiatr mógł ich podsłuchać. — Jest w niej coś osobliwego. Zarazem pięknego, ale i…
Skrzywionego— dokończył Zulhan, a cała reszta przyznała mu rację, zgadzając się ciszą.
Wkrótce potem przerwał ją samemu, przycupnąwszy nad upolowanym przez Aideen jeleniem.
Idź, Aid. Wypytaj co mamy zrobić z padłem i wywiedz się o naszych. Zostanę i sprawię tego byka, Flohria i Vilumas pomogą mi się z tym uwinąć. Atrei pójdzie z tobą… Ty nawet nie waż się ruszać! — ostatnie słowa skierowanego były do podnoszącego się z siedziska Poohiego, który usadzony, prychnął na pokaz i zaraz skrzywił się, bo nagła ekshalacja przez nozdrza rozdrażniła wciąż jeszcze świeży ból.
Pójdę — zgodził się Atrei. — Znam kierunek. Ruszamy od razu?
Może lepiej zaczekać na resztę? — zastanawiała się troskliwa jak zwykle Flohria.
Tak czy inaczej, wszyscy byli gotowi zająć się swoimi obowiązkami. Gotowe i nieuszkodzone były również strzały w jej kołczanie oraz ekwipunek. Choć odebrano im go w pośpiechu, wiedziano jak się z nim obchodzić. I zwrócono w całości, co było kolejnym małym zwycięstwem osładzającym im pasmo nerwowych i niekoniecznie pomyślnych wydarzeń z ich udziałem. Kolejna dawka normalności aplikowana im niby lekarstwo — dla ukojenia objawów i w iście aptekarskiej proporcji.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 21 mar 2020, 17:37

— Bardzo pragnę ich powrotu, nie możemy jednak zaniechać działań — położyła dłoń na jej ramieniu i kiwnęła nosem w górę, by wyżej trzymała głowę. Uśmiechając się do niej tylko spojrzeniem, resztą twarzy utrzymując naturalnie surową minę. Przyjrzała się jej oczom, dając chwilę by w pełni ująć uwagę przyjaciółki — Chcą wkupne, to dostaną wkupne. El i Humi teraz się układają z opiekunami tego miejsca, nie mają czasu. A wieść o naszym przybyciu pewnie się niesie i nabiera pełnych barw. Możliwe, że tu zawitamy na dłużej i jeszcze się nami zainteresują. Nie dawajmy im szczególnego powodu. Nie plecami do wilka — przytoczyła na koniec i jeszcze raz nosem kiwnęła ku górze.
— Ruszamy — obróciwszy się od Flohrii, rzekła do Atreia, czekając aż ten poczyni kroki i nada ich pochodowi kierunek. Pochyliła głowę reszcie na odchodne, a i na sam koniec zmierzyła Liguaera nie na żarty przeszywającym wzrokiem. Nie powstrzymała się jednak od tego by unieść ku niemu niemal niezauważenie jeden kącik ust. Tak by ten dostrzegł go tym swoim bystrym wzrokiem. Jeszcze by im zmarkotniał skrajnie, a tego mogliby nie przeżyć. Aideen wierzyła, że to niemożliwe, to jednak nie wolała się w tym upewniać. Wszakże w nos już dostał i każdy mu przyganił. Słowem, czy i wzrokiem.
— Co widzieliście? Jak się z wami obyli? — wraz z ostrożnym chodem zagadała wstępnie, wypatrując oczami wszelkiej okolicy i zamiarów. Jakby weszła na teren, gdzie czają się pochowane ghule, czekające tylko na to by się rzucić i wgryźć. O co najmniej jednym była nawet pewna. Z rękami pozornie luźno zwisającymi wzdłuż tułowia, kroczyła obok wyższego od siebie elfa.
— Przy strumieniu miałam widzenie. Krew na moich rękach, dużo jej, jakby popłynęło dalej z nurtem. Otrzęsłam się i wnet wyczułam czyjąś obecność, czy raczej czegoś. Przyglądało się nieładnie, nie zdołałam się dopatrzyć co to było — ponuro poruszyła inną kwestię
— Zareagowałam, ale bez broni byłam, to się zerwałam o pomoc. Wtedy też mnie szpetka prawie zastrzeliła i zgubiłam przeczucie, znajdując to nowy powód do obaw o życie... Ta Puszcza musi być bardzo stara. Wydaje się być jednak niegościnna. A tutejszym elfom powiedzieć udziela się jej powietrze.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 22 mar 2020, 14:37

Niech idą — poparł Aideen Vilumas. — Niech stanie się zadość tutejszemu prawu gościnny. Jakkolwiek dziwnie i jednostronnie pojmowanemu.
Przytaknęła Flohria, przytaknął i Zulhan. Liguaer, zgodnie z jej oczekiwaniem, wyłapał posłany mu uśmiech i udobruchał się nieco.
Atrei, zgodnie z obietnicą, zabrał ją stąd, a samemu ze sobą — wyłączny przypięty do pasa nóż, kołczan i strzały pozostawiając na ich prowizorycznym biwaku pod okiem towarzyszy. Nie szli przez środek owego „miejsca wymiany”, omijali je naokoło, nadkładając nieco drogi. Jej towarzysz być może wychodził z założenia, że lepiej nie rzucać się w oczy, albo niepotrzebnie nie przeciskać przez rozłożone na ściółce skóry, ani nie leźć w zasięg obcych i niepowołanych uszu. Tym bardziej że w przeciwieństwie do miejskich i ludzkich targów — handlowało się tu w ciszy, bez zachwalania towaru i nastawania na klientów.
Leśny dukt i kawałek świerkowego boru przesyconego morem, pełen starodrzewu i kładących się pokotem pni. Uroczysko z olchami, dawne torfowisko. Mieszaną knieję — odparł w odpowiedzi na jej pierwsze pytanie, przypominając sobie chwilę. — Widać, że prowadzili nas dłuższą drogą, mylili tropy. Ale trafiłbym z powrotem.
Jak obyli? Poza incydentem z Ligiem — dosyć ostrożnie i nieufnie. Koniec końców uczciwie, bo przyprowadzili nas tutaj i zwrócili nam rzeczy. Przetrzepane, ale nieuszczknięte.
Na jej opowieść o widzeniu i krwi nad strumieniem, Atrei zareagował krótszym namysłem, połączonym ze wzruszeniem ramion. Aid nie mogła zresztą oczekiwać bardziej wylewnej reakcji od swego chłodno miarkującego przyjaciela, który jak na przedstawiciela związek z kryjącą się w naturze Mocą jak i wszelką transcendencją miał związek swobodny i raczej nienarzucający się. Choć zarówno owy związek, jak i gest uczyniony w reakcji na jej słowa miały niewiele wspólnego z lekceważeniem.
Ano — odrzekł na jej wspomnienie. — Ktoś z prowadzącej nas tylnej straży usłyszał i poszedł sprawdzić. Wymienili się wtedy wartą z tą rudą, a Lig… Słyszałaś już, co Lig.
Łowca zwolnił nieco kroku, mrużąc oczy na przybierające na wyraźności zamaskowanego kształty kolejnych posterunków rozstawionych wokół obozu i jako bufor między jego handlową a mieszkalną częścią.
Czasem roztropnie dać posłuch przeczuciu, ale koniec końców nie ujrzałaś nic, hmm, namacalnego? — Podpytał, by zaraz skomentować jej konkluzję. — Owszem. Nie ufają nam. Część z nich ewidentnie nam nie sprzyja. Co nie znaczy, że życzą nam źle. Czy to nie Humlio?
Postawione na koniec pytanie było retorycznym, albowiem od strony prześwitującego między najbliższą palisadą drzew obozowiska, szedł ku nim przywódca ich grupy, którego nawet z odległości trudno było pomylić z kim innym. Resztę wątpliwości rozwiewał także fakt, że pozdrawiał ich był gestem uniesionej dłoni, samemu zauważywszy, że i oni się zbliżają.
Dobrze cię widzieć Aideen — przywitał się, podchodząc do ich dwójki i zatrzymując. I uważnie przyglądając się jej samej. — Kwestia wstępu do obozu i miejsca na nocleg rozwiązała się sama. Gedowi, jednemu z tutejszych urodziło się dzisiaj dziecko. Zaprasza nas na wieczór do swojego ogniska, kiedy już się oporządzimy.
I uporamy z jelonkiem — wtrącił Atrei, kosząc spojrzenie na Aid. — Myślę, że nie będzie problemu, że zaniesiemy go tym, którzy chcą nas ugościć.
Myślę, że to dobry pomysł. Przynieśliście go tu?
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 22 mar 2020, 20:08

— Koniec końców... — powtórzyła za Atreiem, uprzedzona na zapas, niby nieprzekonana. Wszakże miał rację. Niczego im nie zabrali, nikogo tak na prawdę nie skrzywdzili. Pozwolili zostać, pomimo swoich wojennych obowiązków. Może tylko na tyle było ich stać? Może za dużo od nich wymagała? Wypadałoby się lepiej rozeznać. Dać szansę? - nie była pewna. Meirle, Wiley i Caellan, to nie był przecież cały obóz. Sam No'lai stanowił o tym, że tutejsi mają znacznie więcej w sobie, niż tamci co uczynili fatalne wrażenie.
Czyniąc unik wobec punktu wymiany, zaciekawiona jednak rzuciła kilkoma spojrzeniami. Możliwe że sami wkrótce będą tam handlować, jednak przyczyną spaceru nie był tym razem upragniony cel wyprawy. Kursem kolejnych kroków i rozmowy, dostrzegła herszta ich grupy. Odwzajemniła gest na przywitanie i zbliżyli się to ku rozmowie, ta zaś jakby nieco swobodniej, świadoma obecności Humlia.
— Cali i zdrowi — na przywitanie oznajmiwszy, zapytała się rozszerzonymi oczyma o kwestię, której ten mógł się już domyślić. Wszakże poruszył inną sprawę. Upolowanego jelenia i zapowiedzi uczty, do której nie była przekonana. Okoliczność jednak była radosna.
— Vilumas, Flohria i Zulhan już go oprawiają. Tędy nam było, chcąc się rozeznać w obozie. Przyboczny Iarlaia, przewodnik, poradził byśmy dokonali wkupnego w ramach naszego przybycia tutaj i podzielili się ze wszystkimi — ostatnie słowo zaakcentowała niechęcią.
— Uratował mnie przed spaloną elfką, widziałam, by mnie ustrzeliła. Nie chciałabym go rozczarować, zdawał się nie mówić rzeczy zbędnych. Acz zaproszenie należy uszanować, uroczystość to fortunna, a i gest ku nam zaszczytny — wyraziła swoje zdanie, licząc że uda się pogodzić jedno i drugie.
— A gdzie Elager? Kiedy dołączy? — zaraz zapytała, zdradzając twarzą wymalowane zmartwienie, które to już dłużej nie chciało się chować. To drgnęła, ręce założyła.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 23 mar 2020, 21:40

Ze wszystkimi w obozie? — Humlio uniósł brew na jej słowa. — To niemożliwe, Aid. Zrozumiesz, kiedy zajdziesz między namioty. Nie sieją i nie orzą, ale to nieomal mała wioska.
Nie sądzę, by twój przyboczny wymagał od ciebie więcej niż to, do czego zobowiązuje zwykła uprzejmość w obliczu gościny — orzekł po chwili, ze spokojem i przekonaniem.
Zdobycz jest jej — zauważył, skądinąd zgodnie z prawdą, Atrei.
Ale to ich las — rozwinął, nie zaprzeczył ich przywódca, szykując się do zmiany tematu na pilniejszy i związany z jej pytaniem, zmierzając do rozwiania jej niepokoju. — Mniejsza o detal. Elager jest w obozie. Niedawno skończyli go wypytywać. Spotkałem go na wyjściu, zależało mu jak najszybszym spotkaniu ze swoim krasnoludzkim kontaktem. Poprosił — Spojrzenie Humlia podniosło się na Aideen. — Żebym wywiedział się co z tobą. Rozejrzałem się trochę po obozowisku, zasięgnąłem języka. I wróciłem do nas, dać reszcie znać, na czym stoimy.
O co was pytali? — zainteresował się Atrei.
Skąd przybywamy. O cel naszej wizyty. Pytali nas zresztą osobno. Właściwie to pytał, bo był tylko sam Iarlai. Powiedziałem mu prawdę i odwzajemniłem kilka pytań. Zwłaszcza o jego podkomendnych, którzy zastali nas nad strumieniem. — Chłodny ton wdarł się na krótko w słowa Iarlaia, przelotnie jak przeciąg lub idąca z daleka zawieja. — Finalnie zgodził się udzielić nam azylu. Później dowiedziałem się też, że to nie on tutaj dowodzi, przynajmniej nie bezpośrednio. Faktyczną przywódczynią jest niejaka Dìoghail, ale ona nie mogła się z nami zobaczyć. Nie dopytywałem o powód. Ani nie nalegałem na audiencję. W naszej sprawie jego słowo zdaje się wystarczające.
Elagera widziałem po raz ostatni zmierzającego w skupisko namiotów od południa. Powinniście go tam znaleźć, ale starajcie się nie leźć zbytnio miejscowym w oczy. Jesteśmy tu gośćmi. Niektórym z nich trochę zajmie przyzwyczajenie się do takiego stanu rzeczy. — Twarz ich przywódcy przybrała zamyślony wyraz, oczy zbłądziły mu za ramię, przez które obejrzał się na żyjące między drzewami obozowisko. — I zrozumienie go.
Nic to — Humlio nie pozwolił sobie na przestój ani zadumę, poruszył na miejscu, obrócił w kierunku, z którego przyszli. — Przekażę wieści reszcie i ocalę twojego byka, zanim zdążą spaprać go do reszty, Aideen. Kiedy już zobaczysz się ze swoim mężczyzną, przekaż mu, że w końcu będzie musiał porozmawiać także ze mną. — Wypowiedź na odchodne, choć napoczęta uśmiechem i żartobliwą uwagą, zwieńczyło zmartwienie, a być może i kolejna przestroga. Oddalając się, zostawił obydwa w towarzystwie Aideen i Atrei.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 24 mar 2020, 10:46

Dywagacje o jej zdobycz skwitowała wzruszeniem ramion, bezwarunkowo zgadzając się z rozwiązaniem problemu. Jeleń zdążył z resztą już dużo namieszać tego dnia, to i z ochotą przyjęła zmianę tematu. Jeśli obóz był tak duży, to więcej naknocą swoją obecnością, pokazując się każdemu i wypatrując jak im tu dogodzić... A wkupne? Nic nikomu nie są winni i jeśli Humlio temat przyklepał nie imała dłużej już o tym zamartwiać. O powinnościach i manierach zaś już miała dziś dosyć, a i całego tego jelenia, było już po uszy, zaczynając od łydek, a idąc poprzez lędźwie.
O wspomnieniu azylu i troski jej oblubieńca, spoczęła zdecydowanie, pozwalając ramionom już swobodnie zwisać wzdłuż tułowia. Widocznie twarz jej złagodniała, a i wyprostowała się, kiwnęła głową, że wszystko jakoś się trzyma. Jakby nie patrzeć cała i zdrowa, może tyle że zmęczona. Wsłuchiwała się dalej i przyjęła pouczenie o zachowaniu ostrożności, potakując jeden raz.
Przekażę — z posmakiem goryczki zapewniła o poinstruowaniu Elagera o zaległej powinności. Humlio widać chyba nadal go podejrzewał o nieprzychylne działania wobec ich wspólnoty, wszakże Aid nie wierzyła w to, ani trochę. Przez te lata stał się jednym z nich. Nie było co zwalać swoich przywódczych błędów na niego. Przecież i tak miał zawsze ostatnie słowo, a już nie chciała wspominać, jak to przy Caellanie i Meirle obnażył się brakiem planu. Mieli szczęście, przede wszystkim. Jednakże przypomniała się jej niejednostronność w tak prostym pytaniu jak Kto tutaj dowodzi? i to jeszcze w takim momencie. Będzie musiała Elagerowi zwrócić należytą uwagę.
Wszakże Humlio ruszył, a oni mieli podjąć kroki dalej.
Beanna, herszt nieustępliwych Scoia'tael... a to ciekawe — nieco zanuciła rozmarzenie, po czym z uśmieszkiem rzuciła spojrzenie na Atreia.
Bez szans. Nie upilnowałabym choćby gęby Poohiego. — pozwoliła sobie na mimowolny żart i ruszyła. Siebie w roli przywódczyni nie widziała. Zastanawiające było co też popchnęło wspomnianą Dioghail do przyjęcia takiej roli, z pewnością mężczyzn nie brakło w rywalizacji. Wolała też sobie nie wyobrażać jak radzi sobie z tymi wszystkimi elfami, krasnoludami, czy schwytanymi ludźmi. Patrząc po takiej Meirle chociażby, to pewnie nie raz bywało okrutnie i krwawo. Wojny żadnej nie przeżyła, wychowała się z dala od jej zgiełku, a teraz zbliżyła się do niej na tyle blisko, że może jej będzie bezpośrednio doświadczyć. Wszakże pochodne wojny - o głodzie i wygnaniu - zdążyła się naocznie upewnić. Dlatego tu jest, by zaniechać śmierci. Po prostu. I choćby wybierali wojnę, to niech umierają z dumą, z łukiem w rękach. A nie z wychudzenia w żałosnym stanie i chorobie. To tyle, jeśli miała by im los ostateczny wybierać.
Spotkałeś kiedyś krasnoludy, Atrei? Niebezpieczne są? - w marszu zapytała, odrywając się od myśli.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 27 mar 2020, 21:45

Ano — przytaknął Atrei na jej pytanie, gdy pożegnali już Humlia i ruszyli w dalszą drogę. Rozwinięcie odpowiedzi jak zawsze poprzedził krótką chwilą namysłu i milczenia, w chodzie zrywając sobie wonne źdźbło i pakując je sobie do ust.
Dosyć nieokrzesane. Jednako w mowie, obyciu i wyglądzie. Tak, zdaje mi się, że są niebezpieczni. Nie tylko w boju, ale przede wszystkim ze względu na to, co potrafią. Niewielu jest im w stanie dorównać w metalurgii. O kamieniu i metalu zdają wiedzieć się wszystko. Osobliwy z nich lud. Doprawdy dziw, że natura potrafi przybierać takie formy…
Atrei mówił, a obóz przybliżał się z każdą chwilą. Nim się obejrzeli, już byli w środku, pomiędzy pierwszym skupiskiem namiotów.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 02 kwie 2020, 19:53

Wracając ze spaceru do głównego obozu, grupa elfów dojrzała osamotniony jesion, trzy koniki i resztę swoich. W pełnym komplecie, a tam gdzie byli oni, tam było miejsce Aideen. Wszakże nie mogło zbyt wiele czasu minąć, od kiedy spotkali Humlia. Przywitała wszystkich wzniesieniem ręki. Przyjrzała się co kto robił, ale uwagę poświęciła głównie Humliowi, zwracając się do niego:
Już Ci Elager nie ucieknie — zażartowała, łapiąc oblubieńca pod pachę, jednak wykrzywiając usta w dół, jakoby szykował się trudny temat.
Musimy się w ósemkę naradzić. Tylko kiedy ta uroczystość?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Dziki Gon » 03 kwie 2020, 19:21

Zulhan i Vilumas, tak jak obiecali i postanowili — zajęci byli sprawianiem jelonka. Zdążyli go wybielić, czysto i sprawnie — oddzielona pieczołowicie i nieuszkodzona skóra została rozciągnięta na przywleczonym nieopodal szerokim zwalonym pieńku i dokładnie oskrobywana przez Vilumasa z resztek mięsa za pomocą płaskiego noża. Tuż pod ręką miał przygotowane nieco drzewnego popiołu na roztwór, którym pokryje całość, nim podda ją wysuszeniu. Flohria akuratnie sprawdzała co z nosem Liguaera, zaś sam Liguaer poddawał się tej opiece z niechętną cierpliwością. Humlio zamyślony przyglądał się pracy pozostałych, lecz wkrótce po tym jak usłyszał powracającą trójkę, jego uwaga została skierowana właśnie na nią.
Nie uciekałem — poprawił ją z westchnieniem Elager, razem z pozostałymi zatrzymując się w ich przelotnym obozowisku.
Tym lepiej — Humlio przytaknął, rady z obrotu spraw i nieuchronności ich spotkania. — Naradzimy się, ale na razie tylko my dwaj. Zostało tu jeszcze trochę pracy, a Ged mówił, że nie zaczną wcześniej niż koło zmierzchu. Czekają, aż ich druhowie wrócą z wyprawy. Elager?
Skinieniem na bok, w stronę drzew zaprosił ich przewodnika na stronę. Gestem dłoni zaprosił Aideen i Atrei, by pomogli reszcie. Wieść o tym, że zostało im jeszcze trochę pracy, nie była bynajmniej wymówką. Przekonali się o tym bardzo szybko po pytaniu przysiadającego się do zdobyczy Atreia.
Co trzeba zrobić?
Pomóc mi to oczyścić — podpowiedział Vilumas znad swojej roboty. — Albo przynieść wody na roztwór, którym to pokryjemy przed suszeniem. Mają tu niedaleko mały strumień, łatwo trafić.
Szkoda też, żeby trofeum się zmarnowało — Zulhan, wytrzepując dłonie z drzewnego popiołu, wskazał na nieodciętą jeszcze głowę byka, godzącą w pustkę nieobecnym spojrzeniem zmętniałego oka.
Chcecie, żebym pomógł czyścić, to niech któreś da mi swój nożyk. — oświadczył nosowo, zniekształconym i przytłumionym głosem Poohi. — Swój, oraz kilka innych drobiazgów zgubiłem, kiedy nas zatrzymywali, ale tu opodal mają kilka kramów. Doposażyłbym się szybciutko, będzie prędzej niż robić nowe.
Zrobisz od razu większe zakupy — zadecydowała odstępująca od niego Flohria, przestając cackać się nad jego twarzą. — Poszukasz mi na kramach albo w okolicy kilku ingrediencji, to zrobię ci coś na tę opuchliznę. Ale samemu tam nie pójdziesz, wykluczone.
Jest się czym częstować — skwitował Atrei, spoglądając w ślad za ich oddalającym się przywódcą i przewodnikiem, nim uklęknął przy tobołach, które zaczął przetrzepywać w poszukiwaniu wolnych bukłaków.
Kto to w ogóle patroszył? — spytał Zulhan, poprawiając wstawiony w studzoną jamę brzuszną zwierzęcia patyk. — Tusza była zabrudzona.
Narogi... też... zmarnował… wyrzucał… z patrochami— zauważył Vilmuas, cedząc słowa, gdyż po każdym następowało mocniejsze pociągnięcie mające pomóc sprawianemu właśnie płaszczowi zwierzęcia uwolnić się od jakiegoś wyjątkowo upartego kawałka mięsa. — Taki u nich dobrobyt? Czy delikatne podniebienia?
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Miejsce wymiany

Post autor: Aid » 04 kwie 2020, 15:39

Kompani widocznie nie próżnowali. Płaszcz już rozciągnięty, popiół przygotowany, skóra była oczyszczana, robota szła do przodu aż miło. Elfka odstąpiła od ukochanego, uśmiechając się z deka przepraszająco i pozwalając mu ruszyć na bok. Dobrze. Niech wszystko sobie wyjaśnią. Niejasności we własnym gronie, to ostatnia z rzeczy co potrzeba im do zbioru utrapień.
Kobieta ruszyła powolnym zmęczonym krokiem, to spozierając, to nadstawiając uszu co kto ma do powiedzenia. Kierując się niejako do Poohiego i odwiązując swoją poszewkę z nożem.
Jak zgubiłeś nóż, Liguaer, co? Masz, pomóż. Ja muszę chwilę odsapnąć. Jak Atrei wróci z wodą, to pójdziemy, sprawimy Ci nowy, a potem mi dopomożesz z trofeum — z góry odezwała się do białowłosego, wręczając brakujące mu narzędzie. Zatrzymała się na chwilę, by pokręcić głową, acz patrzyła nań jakby się już poddawała, nie powstrzymując się od litościwego uśmiechu. Dostał w łeb, zgubił nóż. Rozkręcał się, tylko czemu tym razem zupełnie w nieodpowiednim kierunku.
— Taki u nich dobrobyt? Czy delikatne podniebienia?
Wiley, co go nazywam paliwodą, dokańczał po mnie robotę, po tym jak nas pochwycili. Chciał też byśmy jelenia przenieśli na plecach, trzymając niczym całego dzika nad rożnem... — odpowiedziała nie dodając już nic więcej na ten temat.
Wnet powłóczyła się za Atreiem do bukłaków, by zasięgnąć to pełnego. W kilku bardziej śpiesznych krokach, znalazła się zaraz przy drzewie. Złożyła łuk i futerał ze strzałami i walnęła się na siedzenie. odprężając wyprostowane nogi, opierając głowę i plecy o pień. Brązowa matowa i miękka w dotyku skóra, płynnie odkształcała się pod naciskiem trzymającej jej dłoni. W wyniku działania tegoż, przechylenia i uprzedniego wyciągnięcia zatyczki, przyjemnie chłodny płyn rozlał się w ustach i popłynął dalej przełykiem. Przyniósł ulgę, zwrócił rześkość i upewniał w tym, by nie przerywać czynności. Opanowała się niechętnie w opróżnieniu go do zera i powściągnęła się, nie sycąc się do końca, nie zalewając żołądka zgodnie z wyuczoną oszczędnością.
Odetchnęła cicho i spojrzała w stronę nieboskłonu. Wychwytując przelatującego niewielkiego ptaka, zgadywała, że była to brzegówka, a usłyszała, że tu gdzieś blisko możliwe wołał kobczyk, niby również po łowach i również się nie wybierał nigdzie póki co. Pomilczała chwilę, słysząc to oddalanie się Atreia, to odgłosy pracy jej towarzyszy czy wszechobecnej natury. Mając chwilę wytchnienia, a w głowie świadomość czekających ich trudów, poczęła nucić początkowo pod nosem, po to by zaraz zaśpiewać ckliwie fragment powolnej pieśni o chmurach i kwiatach.
- Aoa, aou. Pod słońcem na niebie. Wznoszą się nisko, spragnione w potrzebie
- Aoa, aou. Smutno sójka śpiewa. Ostrzegać przestała, stroszyć pióra też.
- Dmuch płatki wyrywa, rzuca Twoim oczom. Spójrz na nie, spójrz na nie! Spójrz na mnie.
- Pną się i więdną, niemy krzyk nosi wiatr. Spójrz na nie, spójrz na nie! Spójrz na mnie.
- Acz wznoszą się nisko. Dalekie marzenie. Wodzą Twym wzrokiem pod słońcem na niebie...
- Aoa, aou. Smutno sójka śpiewa. Ostrzegać przestała, stroszyć pióra też.
- przestała śpiewać, jakby tracąc już ochotę na więcej.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław