Kamieniołom

Obrazek

Położone wśród skalistych pagórków odkrywkowe wyrobisko obnażające wnętrze ziemi skuwane pracą dziesiątek kilofów dostarczających pobliskiemu miastu budulca, jak i pozostałego surowca.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Kamieniołom

Post autor: Dziki Gon » 29 lis 2018, 14:10

Obrazek


Położone na wzniesieniu zapadlisko powstało po ścięciu okolicznych skałek i latach eksploatacji odkrywkowej. Szerokie prawie na dwieście sążni, a głębokie na drugie tyle, schodzi w dół wydłubanymi w skale, zwężającymi ku samemu dnu stopniami. Dzika i surowa roślinność porasta ściany zagłębienia nad krawędzią i wciska między pęknięcia kolczastymi pędami. Rzeźbione między uskokami ścieżki przecinają stopnie, wytyczając trasę dla nieprzerwanych kursów wozów i taczek pełnych rudy i kamienia. Drewniane mosty, podpory i rusztowania spajają wielką dziurę z trzeszczącą i okazjonalnie trzęsącą stabilnością znoszącą obciążenia i chroniącą rojących się w dole robotników przed pogrzebaniem żywcem. Dno, w przeciwieństwie do bielonych jak wnętrze młyna szczytów, jest oblepione czerwonym błotem i powalane ziemią. Tę oczyszcza się w płuczkach i korytach zasilanych pobliską sztolnią. Na okoliczność transportów przekraczających możliwości mułów, wykorzystuje się w tym celu łańcuchowe platformy, dające zajęcie wysłużonemu dźwigowi sterczącemu na samym szczycie kamiennego leja.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Kamieniołom

Post autor: Dziki Gon » 01 sty 2020, 19:30

Przepaść okazała się być wielką odkrywkową dziurą w ziemi, nad którą niby Wielka Szpica nad miastem, górowała okazała machina dźwigu obudowana trzeszczącą, drewnianą wieżycą wzniesioną na szczudłach podpór.
Pokłusowawszy przez pola, zajechali tu od strony przecinającej czeluść kładki mostu prowadzącego do konstrukcji. Mrucząc pod nosem bluźnierstwa, Sherid wychylił się z siodła i krytycznie pomrużył na nią oczy, po czym bez dłuższego zastanowienia, osadził skarosza w miejscu i zeskoczył na zapyloną skałę. Przytrzymując go za uzdę, pociągnął na lewo, skręcił przed mostem na wyrobioną w kamieniu skalną ścieżkę. Zwierzę, choć ostrożnie i nieco opieszale pozwoliło się poprowadzić, chrzęszcząc żwirem pod kopytami na łagodnym spadku terenu.
Twój fundusz — złamał ciszę, dotychczas przerywaną tylko zniekształconym echem hałasu robót dolatujących ich sporadycznie z dna kanciastego, kamiennego leja. — Interesował się tutejszymi kopalniami...
Nowy teren, prowadząca ich w dół skalna ścieżka, wymuszała chód na lekko napiętych nogach, który niemiło przypominał Alsvid o początku ich znajomości — tępym bólem w zmaltretowanym niedawno stawie. Żwir pod nogami, za sprawstwem wczorajszego fisstechu płatał oczom figle, śnieżąc lub rojąc się jak chmara żywych owadów, ilekroć zapominała na dłużej o mruganiu lub zapatrzyła się pod nogi, spod których pierzchały jej teraz czarne powidoki, wielkie jak koty.
Skręcając razem ze spadem, zbliżali się do wiaty obwieszczającej początek przybudówki dźwigara, wyrastającej z jego prawej, jeżeli za punkt odniesienia przyjąć front konstrukcji. Rychłe zakończenie spadku obwieszczał im odgłos kucia kilkunastu kamieniarskich dłut, zamieniających niekształtne bryły na foremne bloki. Gdzieś w oddali zaterkotał wyładowany i puszczany na dół wóz zaprzężony w dwa muły. Kilka ogorzałych, zarośniętych i pokrytych świeżym pyłem oblicz obracało się z ciekawością na ich przybycie. Żadne nie przerwało roboty i nie kwapiło się, by zbliżyć. Wyjątek uczynił mijany po drodze siwobrody krasnolud z pustym wiadrem w jednej ręce, który bez słowa uchylił im szerokiego kapelusza i pokuśtykał w swoją.
Które mają teraz problem z wydobyciem — dokończył, gdy karzeł odszedł, samemu wchodząc w cień zadaszenia przed składem lub magazynem, które przewidziano jako miejsce dla koni i przysposobiono go do tego celu małym żłobem i korytem z wodą, z którego poiły się właśnie dwa łaciate podjezdki. — Przypadek? Być może. Ale moje źródła są podejrzliwe.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Kamieniołom

Post autor: Catriona » 02 sty 2020, 1:56

Alsvid wprowadziła rozglądającą się nerwowo na boki klacz pod wiatę i uwiązała między skaroszem Sherida a parką rozkulbaczonych srokaczy, na które zerknęła mimochodem spode łba Draceny. Zgrabne szkapki. Nie sprawiały wrażenia, jak gdyby czekały na swoją kolej do poczłapania w kieracie zamiast poczciwych, myszatych kłapouchów albo mogły pomieścić się w ciasnym szybie górniczym bez zahaczania uszami o sklepienie.
Skoro o przypadkach mowa… — zwróciła uwagę wiedźmina i wskazała luzaki ruchem głowy. — Są tu bardziej malownicze okolice na przejażdżkę. Myślisz, że należą do sztygarów czy uprzedził nas mój fundusz?
Przeciągnąwszy z grymasem obolałą kończynę, oparła się o bandę i rozejrzała uważniej po odkrywkowym, lecz bynajmniej odkrywczym krajobrazie kamieniołomu skonstruowanym blok na bloku, kamień na kamieniu chyba ze wszystkich znanych jej odcieni szarości, przetykanych jeno kontrastującymi strukturami drewnianych pomostów, rusztowań, koryt i rynien. Nawet sylwetki pracujących górników pokrywała niczym spękana gipsowa opończa warstwa wszechobecnego pyłu wzbijanego w powietrze uderzeniami kilofów, unoszącego się spod nóg dziewczyny i charakternika, jakby stąpali po powierzchni starego wulkanu, drzemiącego głęboko pod narzutą popiołu.
Alsvid podążała w narzuconym przez charakternika kierunku, zrównując się z nim szparkim krokiem i zezując naokoło. — Twoje źródła. Wspominały może, co spowodowało problem? Czy tego właśnie mamy się dowiedzieć? — Przetarła podrażnione przez kurzawę, łzawiące oczy. — Co właściwie stąd wydłubują? Tylko kamień?
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Kamieniołom

Post autor: Dziki Gon » 05 sty 2020, 18:50

Sherid wzruszył ramionami, ściągając pas na piersi w wyniku czego rękojeść za plecami, wychynęła mu zza nich nieco wyżej. Alsvid zdążyła już zauważyć, że powtarzał ten rytuał, ilekroć przychodziło mu zsiadać lub wsiadać na konia.

Myślę, że uprzedził nas dużo wcześniej — odparł, dołączając do niej przy bandzie i samemu lustrując panoramę odkrywki spojrzeniem swoich wąskich oczu. Na zboczach kotła dostrzegali pojedyncze sylwetki uwijających się robotników. Czasem nieliczne zaprzężone i niezaprzężone wozy, wózki i dwukółki wyładowane narzędziami i świeżo odłupanymi, bielącymi się stosami brył.
Kruszyło się i sypało, ulatywały przy wtórze echa przekrzykujące hałas komendy i drobne kamyki. Na pobliskim rusztowaniu, grupa trzech mężczyzn zajmowała się poszerzaniem skraju krateru, spuszczając to, co udało im się odłupać, wiadrami albo prowizoryczną windą do rozsypujących je na wóz kolegów dole. Gdzieniegdzie, pomiędzy pracującymi, ignorując rzadki ruch wozów w górę i w dół wyrobiska, kręcili się pojedynczy ludzie i krasnoludy, przekładający pojedyncze narzędzia z miejsca na miejsce lub kupiący się w kręgach wokół stosów drewnianych skrzynek albo szumiących wodą korytach. Jedna z takich grupek ogrywała właśnie partyjkę gwinta. Wnioskując z żywiołowości towarzyszącej jej gestykulacji — nie można było wykluczyć, że rozgrywka toczyła się o złote kalesony. Co najmniej o złote korony.
Im dalej w dół, tym raban i liczba dusz rzedła bardziej. U samego dna, nieledwie z trudnością udało jej się dojrzeć kilka snujących się sennie pojedynczych sylwetek i ziejących otworów sztolni i szybów, obstawionych wyładowanymi wagonami.
Normalnie rudę i węgiel. Obecnie tylko kamień — odparł dziewczynie, wspierając jedną dłoń na bandzie, a drugą sięgając do pasa. — Patrz — polecił jej, wręczając rozwinięty rulon ze skóry z wytrawionym na niej ogłoszeniem.
„Gwarectwo kopalni „Nasza Janka” najmie wiedźmina lub specjalistę od demonstryzacji za dobrą stawkę w trybie pilnym, najlepiej od zaras. Wszelkie informacje zostaną mu udzielone na miejscu, w zarządzie rudokopu, bezpośrednio u niżej podpisanego. Płatność w koronach, przewidziana zaliczka.”

Adolf Szulc, podżupnik kopalni
Było jeszcze kilka takich. Rozwieszali je od miesiąca, początkowo dyskretniej i bez wzmianki o zaliczce. W pierwszym w ogóle nie szukali wiedźmina, tylko sztygara na wakat. — Mrużąc oczy od wiatru, który powiał z niziny, ruchem głowy wskazał jej dno leja. — A teraz im się nawarzyło. Już cztery szyby zamknięte.
Sherid uniósł się nad bandą, odwrócił wzrok na bezchmurne niebo, zastanawiając nad odpowiedzią.
Tylko kilka zjawisk potrafi spowodować podobny zastój. — Odwracając opartą o barierkę dłoń w rękawicy, wyprostował kciuk, rozpoczynając wyliczanie. — Powódź. Tąpnięcie. Metan. Albo bardzo zły i bardzo terytorialny kaczerb. Trzy pierwsze ogłoszenie wyklucza. W siłę sprawczą ostatniego szczerze wątpię.
Przybudówka dźwigara za ich plecami zatrzeszczała od wiatru i głuchego uderzenia o ścianę poprzedzonego stłumionymi wyzwiskami pod adresem „zjebanych łbów”, które doleciało ich nawet na zewnątrz, przesączając się przez deski konstrukcji.
Ktoś zaraz wyjdzie, przygotuj się.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Kamieniołom

Post autor: Catriona » 05 sty 2020, 21:09

Dziewczyna zmarszczyła brwi, wczytując się pobieżnie w treść upstrzonego bykami anonsu. — Aha. Domyślam się, że nie szukają charakternika na gwarka. Masz krzepę, po ciemku widzisz, ale łbem zahaczałbyś o sufit. — Zwinęła wyprawioną skórę w rulonik i zwróciła Sheridowi. — Czyli co, jacyś sprytni delikwenci skutecznie podszywają się pod bardzo złego i bardzo terytorialnego kaczerba? Cokolwiek to, kurwa, jest…
Oparła brodę na dłoniach i jeszcze raz powiodła wzrokiem po kolejnych piętrach trawersującej w dół kopalni, aż dotarła do zasnutego chmurą pyłu, opustoszałego dna. Nuda. Polowania na potwory, wbrew obiegowym opiniom i wyjątkowo chodliwym ostatnimi czasy balladom o bohaterskich wiedźminach, niemal zawsze wiały nudą. Przynajmniej z perspektywy pałętających się pod nogami wiedźminów smarkaterii. A nawet dla przeciętnego mutanta „demonsteryzacja” polegała dużo częściej na cierpliwym wyczekiwaniu, aż poczwara uda się na spoczynek, osłabnie od zadanej w przynęcie trucizny albo wlezie w sidła, aby lza było dobić ją jednym precyzyjnym ciosem, znacznie rzadziej na porywających starciach srebrnej klingi z morderczymi szponami.
Jej Kot na potwory polował rzadko. Skurwysyny były bardziej opłacalne, znacznie powszechniejsze i obarczone znikomym ryzykiem wypadku przy pracy. Kiedy już polował, Alsvid z rozsądku i pod groźbą srogiego łomotu nudziła się jak na rybach, pilnując dobytku oraz koni.
Nagły, stłumiony łomot dobiegający zza przybudówki oraz rzucone przez Sherida ostrzeżenie wyrwały ją z zadumy. Dziewczyna wyprostowała się, zwróciła głowę w stronę, z której dobiegały krzyki, klątwy oraz narastające kołatanie. Pod palcami prawej dłoni poczuła szorstką, skórzaną rękojeść miecza.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Kamieniołom

Post autor: Dziki Gon » 08 sty 2020, 14:22

Sherid zmilczał żart i pytanie, zapatrzywszy się na przybudówkę, z której — zgodnie z zapowiedzią i razem z wstrząsającym drewnianą budę hasłem — ktoś wyszedł na zewnątrz.
Owym kimś okazał się krasnolud z przewieszonym przez ramię samostrzałem i sięgającą szerokiej piersi brodą koloru świeżej słomy. Spod przekrzywionego, lekko wgniecionego na szczycie garnczkowego hełmu i wystającej pod niej zmierzwionej, jasnej jak broda czupryny ściągała mu się para grubych brwi, w reakcji na ich czekającą pod wiatą dwójkę. Zauważając ich z miejsca, zbliżył się kaczkowato i niezgrabnie, poprawiając przeplecione pasem portki pod przeszywanicą, u których dyndała mu okuta pałka. Popluwszy na ziemię i wszechobecny pył by odcharknąć, przyjrzał się obojgu otwarcie i bez żenady.
Wiedźmin — orzekł ochrypłym od przepicia lub częstych krzyków głosem, bez większych trudności rozpoznając przynależność cechową Sherida.
Alsvid była dla niego zdecydowanie twardszym orzechem do zgryzienia, nieomal żelazną kulką. Na nią zagapił się dłużej, ale inaczej jak zwykle robili to mężczyźni. Raczej tak, że Sherid miał pełne prawo obawiać się o swoją pozycję największego cudaka w ich duecie.
Ale że wasz rodzaj ma też babów, tom nie przypuszczał. Do dzisiaj. Bez urazy — dodał, mitygując się na niegrzeczność, a być może i hipokryzję samej hipotezy, z którą zdarzało się spotykać i potykać również jego własnemu gatunkowi. — Dzień dobry, panie wiedźminie. I wam, pani wiedźminowa. Albo wiedźminówna, za przeproszeniem, jeśli córa i panienka. Gorizio Ganesini, w skrócie Goric, szef ochrony kopalni. Za ogłoszeniem?
Ano.
Jesteście pierwsi — oznajmił im, sięgając za plecy po pęk żelaznych kluczy podzwaniających na szerokiej obręczy. — Zastanawiali my się o co chodzi, aż zarząd posłał do miasta po pomoc. A tu proszę, wyszło że nie tylko nieszczęścia parami. Przeprasza na moment.
Cofając się do przybudówki, krasnolud potupał po stopniach i przekręcił jeden z kluczy w drzwiach, zanim z powrotem zawiesił go sobie z tyłu paska za kółko.
Adolf, nasz podżupnik będzie u siebie na dole. Zaraz go poszukamy i znajdziemy. Dobytek lza zostawić w jukach, nie zginie wam tu. Ale jak czegoś z niego potrzebujecie to lepiej teraz, żeby się zaś nie wspinać. Te wasze gusła albo sznitki... A właśnie, głodneście? Albo spragnione?
Sherid ponownie nie odpowiedział, lecz skorzystał z rady krasnoluda, podbierając z końskiego bagażu skórzaną sakwę i owinięty derką miecz o jaszczurczej rękojeści ze spiczastą głowicą. Po chwili wahania, zbliżył się z nim do Alsvid.
Uważaj — mruknął do niej półgłosem pod pretekstem powierzenia ostrza, podnosząc na nią spojrzenie, w którym zapaliło się coś więcej niż troska o klingę.
Za mną, proszę — oznajmił krasnolud, skinąwszy na nich grubą dłonią i samemu kiwając się w stronę wyrobionego spadu zakręcającego na dno wyrobiska.
Małomówniście. Długa droga za wami? — zapytał przy schodzeniu, obracając na dwójkę przybyszy czujne i zaciekawione spojrzenie.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Kamieniołom

Post autor: Catriona » 09 sty 2020, 13:59

Długa — odparła krasnoludowi Alsvid, odzywając się po raz pierwszy, odkąd przywitał ich pod wiatą dla koni. Nie odzywała się ponownie, nawet po to, by wyprowadzić go z błędu. Łypnęła kątem oka na kroczącego obok Sherida, którego owinięty grubo miecz niosła pod pachą, ściskając rękojeść z gadziej skóry.
Drugim połyskującym złociście spod jasnych kosmyków okiem zerkała to na prowadzącego ich pochyłą, zakręcającą ostro ścieżką brodatego ochroniarza obwieszonego orężem, to na mijanych po drodze gwarków i hawierzów, na spozierające ze ścian kopalni drewniane szopy, rusztowania, szczeliny, przybudówki. Przeszywała otoczenie czujnym, badawczym wzrokiem, łasym na każdy podejrzany szczegół, stąpając w dół u boku wiedźmina.
Z nim również nie zamieniła słowa, wyłącznie krótkie, porozumiewawcze spojrzenie rzucone wcześniej, gdy wręczał jej brzeszczot, oraz oszczędne skinięcie głową. Oczywiście, najchętniej parsknęłaby, żeby dał sobie i jej spokój z mrocznymi, tajemniczymi półsłówkami, bo ani nie sprawiał przy tym wrażenia mrocznego, ani tajemniczego, co najwyżej upośledzonego, ale coś w kocich ślepiach Sherida błyskających na nią z cienia sprawiło, że zamknęła się i posłuchała uważnie.
Zostawiła klacz uwiązaną obok skarosza, sama nie zabierając z juków nic. Wyłącznie wiedźmińską klingę, własny miecz u pasa, puginał przy udzie oraz wsuniętą za cholewą oficerek „drugą szansę” pod postacią zakrzywionego, myśliwskiego noża.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Kamieniołom

Post autor: Dziki Gon » 11 sty 2020, 21:53

Pyląc i milcząc, zmierzali w dół kamieniołomu.
Goric nie narzucał się rozmową. Gibając jak utuczony gąsior, wiódł ich ku dnu, większość czasu ograniczając się do okazjonalnego komunikatu na temat spadku albo polecenia ostrożnego stawiania kroków. Widno było również, że ciekawskie spojrzenia miały im towarzyszyć do samych szybów. Głowy uwijających się przy kuciu robotników obracały się, taksując ich przelotnie, a niektórzy jawnie marnotrawili czas na otwarte gapienie się, odrywając się od wykonywanej właśnie pracy.
Im bliżej kopalni, tej ostatniej zdawało się coraz mniej. Alsvid widziała grupy kilku mężczyzn — ludzi i krasnoludów, w grupkach po trzech-czterech, których jedyną robotą było nadzorowanie piątego, faktycznie zajętego jakimś obowiązkiem. Nawet tak durnym, jak odławianie pyłu osiadającego na powierzchni rozlanej do koryt wody.
Oglądana jeszcze spod wiaty i wzniesienia grupka rżnąca w karty, wyraźnie najbardziej rozochocona z całego towarzystwa, powitała ich nieskładną mieszaniną okrzyków i wizgów. Jeden z grających, usmolony po łokcie człeczyna, zabiedzony jak stara pociągowa szkapa i z odstającymi uszami, omal nie spadł, wychylając się z okupowanej rzycią pace, by przyjrzeć się idącym.
Chachar! — krzyknął za nimi, wychylający się ponad ramieniem uszatego towarzysz, krasnolud zarośnięty jak pukacz. — Pokiełbasiłeś! Na plecach to szpadel, nie brzytwę!
Sherid, domniemany adresat wypowiedzi, ani myślał reagować. Mimo to, wiodący ich do szaftów Goric, przystanął się, by łypnąć w górę, w kierunku żartownisia.
Chcesz jeszcze zejść kiedyś na mina, Fercik? — napomniał go, odruchowo poprawiając portki. — To zamknij tego ryja!
Niechajcie — odchrząknął po chwili, zażenowany, wyprzedzając prowadzoną dwójkę. — Od nieróbstwa kanarki im się we łbach lęgną. Wstyd przed gośćmi tylko.
Były ofiary?
Hm? A, na dole. Były. Dwóch sztygarów, czterech przodkowych, dwóch antrycharzy i czterech chłopaków ode mnie, ostatni dwa tygodnie nazad. Po każdym znajdowaliśmy tylko szłom, o ile. Sam zlazłem na dwa zwiady, zanim Adolf kazał zaplombować szachty i pogonił gwarków do dom, a kogo mógł do kamienia. Ale sami widzicie, jak to wygląda. Jeżeli wydobycie nie ruszy, to kopalnia nie uciągnie. Z ochrony zostałem tylko ja. A i tak sterczę tu tylko za pół stawki. Przez wzgląd na moich, co zeszli, bo…
Tunele łączą się ze sobą?
Łączą. Ale nie wszystkie. Ino dwa, trzeci mieliśmy dopiero doprowadzać. Przysiągłbym, że podczas ostatniego zwiadu trafilim na zaczątek przebicia. Nieoszalowane i głowę bym dał, że nie nasze. Ci, co zginęli… Uwaga, przeskok. Ci, co zginęli też po różnych szybach. Co prawda na dolnych chodnikach, ale gdyby to był, ja wiem, pukacz, albo barbegazi, to albo zaginęliby by ze szczętem, albo znaleźlibymy ich ogryzionych. Dobrze mówię, panie wiedźmin?
Dobrze.
No. Zdarzało się przedtem, że banda goblinów albo troll naprzykrzał się kopaczom, to brało się dobry samostrzał i bardę i szło ekipą robić porządek. Ot, żadna filozofia. Ale miesiąc czasu temu, jak chłopaki dokuli się na nowym chodniku do komory, od czego się zaczęło, było czyściutko. Ani potwory w zasięgu wzroku. No, do czasu jak zaczęli ginąć nasi. Zawaliła się też sztolnia i jeden pokład. Foger, bojący dudek, razem z Adolfem od razu chcieli wycofki, jeden zawalać, drugi zamykać, ale Aurel… Żupnik, znaczy się, nie zezwolił. Nadsztygar też, no bo i jak to tak? A pokazało się, że słuszne mieli przeczucia.
Żadnych tąpnięć? Ani powodzi?
Gdzie tam. Poza tym to jak mówiłem: kopalnia stoi i niszczeje. Ostatni urobek już dawno wyprzedzany, złoża się marnują. Pewnie, nie brak i takich co by zeszli, zwłaszcza chląpnąwszy na odwagę. Ale mają zabronione. Gdyby nie dobra koniunktura na budulec, to nie mieli by my na robociznę dla was.
Jacyś świadkowie?
Było trzech. Ale gówno wam powiedzą, my ich już wypytali. Chcecie, to wypytacie jeszcze raz. Chleją na wyszynku, powiodę was do nich — zaoferował krasnolud. — Nawiasem mówiąc to jak wy zamiarujecie na stworę zapolować? Wliziecie tam we dwoje, czy każde obstawi inne okno?
Zejdę tylko ja. — Wiedźmin wyhamował nieco na przykurczonych od ciągłego schodzenia w dół nogach. Sucha i ulotna ziemia przekwilała im pod nogami w miękkawe, zabarwione czerwienią półbłoto. Poza ich trójką niesposobna było uświadczyć wokół żywej duszy. Oto znaleźli się na dnie.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław