Podziemne szyby

Obrazek

Położone wśród skalistych pagórków odkrywkowe wyrobisko obnażające wnętrze ziemi skuwane pracą dziesiątek kilofów dostarczających pobliskiemu miastu budulca, jak i pozostałego surowca.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Podziemne szyby

Post autor: Dziki Gon » 29 lis 2018, 14:12

Obrazek


Czarne czeluście ostemplowanych deskami otworów kryją w sobie skarby ziemi oraz strzegące je niebezpieczeństwa, do których zaliczają wycieki metanu, tąpnięcia oraz potwory. Drewniane obudowania i światło lamp z każdym rokiem zagarniają coraz większą część dzikich kawern i korytarzy, a te nie pozostają dłużne, każąc płacić sobie za postęp trybutem z górników. Dobry kopacz zachowuje jednak czujność nawet wśród dobrze znanych sobie tuneli, wiedząc, że chwila nieuwagi może odbić się negatywnie na jego zdrowiu — także za sprawą przełożonego, kiedy ten zdybie go na zbijaniu bąków. Obwieszeni narzędziami, nieludzko usmoleni gwarkowie mijają się w chodnikach, poganiani pokrzykiwaniami sztygarów, zmierzając na przodek lub pchając załadowane urobkiem wózki ku wyjściu. Ekipa wydobywcza to przede wszystkim krasnoludy — predyspozycje w postaci odpowiednich gabarytów oraz byczej krzepy sprawiają, że brodate karły czują się pod ziemią niby ryba w wodzie i niewiele wyjątków jest w stanie im dorównać.
Ilość słów: 0

Catriona
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 16 mar 2018, 15:39
Miano: Alsvid
Zdrowie: wylizuje się
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sortownia i warsztaty

Post autor: Catriona » 18 maja 2020, 19:51

Wędrowała mozolnie wzdłuż ściany, po omacku, nieporadnie, zaiste jak starowina człapiąca w środku nocy do wychodka. Porzuciła pomysł przeproszenia się ze skrzypiącą górniczą lampą, jeszcze nim zamajaczyło jej przed oczami rozwidlenie w szybie, oświetlone chybotliwym blaskiem pochodni. Było jasne, że mogła zapomnieć o dalszym poszukiwaniu wiedźmina. Mogła zapomnieć o poszukiwaniu czegokolwiek, poza najbliższą studnią.
Musiała przepłukać poparzone ręce zimną wodą. Suche gardło też. Cała najchętniej zanurzyłaby się w wodzie, spłukała z siebie swąd spalenizny, kurz i krew, przemożną chęć posykiwania, klęcia i parskania z bólu cichutko, ilekroć próbowała poruszyć palcami albo, co gorsza, zbyt raptownie się wyprostować. Niestety, nie przypominała sobie, by gdziekolwiek na dnie kamieniołomu widziała cembrowinę.
Masz ci los, księżniczko, sarknęła w myślach. Ledwie dzień, a tobie już tęskno do balii? Do mydeł, płukanek, olejków i kremów, do konopnych myjek i puchatych ręczników? Do wypranych jedwabiów? Rozbiesiłaś się. Dobrze ci było na florentowych salonach, iście jak w pałacyku, zapomniałaś, jak to jest dostać w skórę, jak to jest zziębnąć albo zgubić drogę. Zadarłaś nosa. Zaczęłaś czekać Zavista na srebrnej tacy, jak Petry i Stregobora, zaczęłaś tupać nóżką niecierpliwie i wyglądać głowy czarodziejka niby podarku. A los drwi sobie z rozkazów tupiących księżniczek. Los im nosa uciera, ostro łapie za karczek. Ciebie też złapie i dopilnuje, byś duszkiem wypiła, czego sobie nawarzyłaś, byś wszystkie długi spłaciła z nawiązką. Wiesz o tym dobrze. A mimo to, zaciągasz coraz to nowe długi, coraz to większe, zaciągasz i takie, których spłacić się nie da, bo nie mają ceny. Wiesz dobrze, a mimo to, nie przestaniesz, bo…
Bo nie możesz. Nie potrafisz.
Bo sama nie chcesz darować długów tym, którzy je pozaciągali u ciebie. Pozaciągali je w przelanej krwi i ta krew woła cię teraz, dopomina się spłaty. Przysięgłaś im krwawą zemstę. Taką, o której ich jeszcze sto lat będą pamiętać ich druhowie i konfratrzy, jeszcze sto kolejnych będą bali się o niej mówić. Przysięgałaś ją, stojąc nad świeżym kurhanikiem, który sama wszak usypałaś z kamieni, dławiona łzami, palona nienawiścią…
A skamlesz nynie, że cię liznął ogień, zbeształa się, z pretensją spoglądając na płonącą na ścianie pośrodku rozdroża żagiew. Szłaś już przez ogień, brodziłaś już we krwi. Płaciłaś za swoją zemstę. Zaciśnij tedy zęby, wyprostuj się. Jesteś, psiakrew, księżniczką.
Alsvid kontynuowała marsz wyprostowana, zaciskając zęby. Światło pochodni wyznaczające jej dalszą drogę do wylotu szybu, prostą jak strzelanie z łuku, ujawniło także, że ręce dziewczyny, choć bolały sakramencko, nie były w takim znów złym stanie.
Skóra na wierzchach dłoni oraz przedramionach zaczerwieniła się i dotkliwie piekła, ale wyglądała lepiej, niż gdy wyjątkowo pechowo oparzyła sobie kiedyś ramię o palenisko. Dawno temu, w angreńskiej wsi. Szeptunka, u której zimowała, sprawnie wyleczyła ją maścią z sadła i okrutnie śmierdzących ziół, tak że nawet ślad nie został. Ale pierwsze, co zrobiła, pamiętała Alsvid, to kazała naczerpać żurawiem zimnej wody i lać na oparzelinę.
Nie, źle zapamiętała. To było drugie. Pierwej drewnianą łyżką wyleczyła ją z pchania łap w pobliże paleniska.
Zmierzała do wyjścia, albowiem lekcję od „Naszej Janki” również przyswoiła. Powtórki nie potrzebowała. Jakby tego było mało, nadal żywo wspominała błyskające kiełki jednego z tamtych dziwnych, karłowatych stworzeń, które wyskoczyło jej pod nogi, podkradłszy się bez szmeru. To, że stworzenia nie okazały się agresywne, było łutem szczęścia, niczym więcej. Szczęścia, które w każdej mogło przestać pochylać się nad nią w tej zatraconej kopalni jak nad głupią i to w sposób nawet bardziej spektakularny niźli spotkanie z komorą pełną gazu.
Nie planowała rejterady. Bynajmniej. Planowała posłuchać głosu rozsądku oraz głosu wszystkich odebranych tego dnia lekcji, czekając na Sherida na zewnątrz, przy najbliższej rynnie z wodą. A jeśli przestroga dana jej wcześniej przez Gorica miała okazać się równie trafna, to iście nie mogła się doczekać.
Była zła. Zła jak osa.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dhu Feain, moen Feain.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław