Dworek dziedzica
: 14 lip 2019, 2:24
Za siedmioma chatami, za siedmioma morgami, na zielonym wzgórzu, za bielonym murem góruje nad Srebrnym Brzegiem stara, rodzinna posiadłość lokalnego dziedzica. Stoi wystarczająco daleko od zachodnich pól i zagród sioła, by nie spoufalać się przesadnie z wonią obornika czy ryczeniem bydła, lecz dość blisko, by trzymać skrycie dłoń na pulsie wiejskiego życia, a zwłaszcza tego toczącego się w progach pobliskiego kościoła Krevitów. Dalece od zwyczajowych wiejskich dworków, ten rzadko widuje się z wrotami otwartymi na gości. Samych gości widuje jeszcze rzadziej. Wysoki mur starannie osłania przed wzrokiem wszystko, co się kryje na podwórzu, w liczbie psiarni z chartami i stajni, z których dziedzic wyjeżdża polować na lisy w kompanii forysiów. Nieliczną służbę sprowadza się spoza wioski, tedy niewielu mieszkańców Srebrnego Brzegu poza starszym wioski pamięta, jak wygląda wiekowy dworek. Owa niepamięć sprzyja zaś rozlicznym plotkom na temat osoby dziedzica, równie zabobonnym co ich autorzy. Najczęściej powtarzającymi się są zaś te o ciążącej na rodzie klątwie. Rozsądniejsi i zaliczający się do tych, którzy mieli okazję przekroczyć bramę posiadłości, utrzymują, że na posiadłości ciąży przede wszystkim zaniedbanie. Piękne klasyczne domostwo cierpi na nieodrestaurowaniu, dodatkowo szpecony niedokładnie wypielonymi chwastami i nieprzyciętymi drzewami odbierającym ogrodom światło. W tych ostatnich zaś próżno nasłuchiwać szczebiotu panien lub dziatek. Przyszłość posiadłości jest tedy niepewna, a od zupełnej ruiny dzieli ją tylko osoba ostatniego żyjącego spadkobiercy rodu De Retzow — panicza Norberta.