Droga na Maribor

Obrazek

Żyzne tereny pełne sielskich wsi i malowniczych jezior. Ojczyzna dzielnej, lecz miłującej spokój nacji. Pomimo zniszczeń wojny, królestwo podniosło się większe, bogatsze o nowe tereny, lecz obciążone wewnętrznymi problemami oraz widmem zarazy.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Droga na Maribor

Post autor: Dziki Gon » 19 lut 2022, 14:57

Obrazek


Isabella nie pamiętała kiedy ostatnim razem zdarzyło się jej galopować. Być może nie pamiętała nawet kiedy ostatnim razem przyszło je siedzieć na końskim grzbiecie. Tuż po tym jak Ofelia wystrzeliła przed siebie, nie oglądając się za siebie, rada bądź nie rada, dwimveandra zmuszona była dotrzymywać jej tempa. I na Moc, dotrzymywała. Opanowując narowy Cantarelli, miejscami przyciśnięta do jej grzbietu, kiedy świat po bokach zmieniał się w rozlaną smugę, a pod nią w wyboisty, drżący tętent, adeptka de Chatillard, od niedawna wędrowna adeptka de Chatillard pognała bok w bok i uzda w uzdę z galopującą opodal mistrzynią Karo. Gościniec o tej porze był wyjątkiem przychylnym kaprysowi mistrzyni — suchy i niemal całkowicie pusty, jeżeli nie liczyć jednego wystraszonego kmiecia idącego wzdłuż trasy, który na widok dymiącej się z oddali drogi, uskoczył z niej w pobliskie krzaki, jeszcze zanim uderzenia kopyt i krzyki wiodącej dwuosobową kawalkadę amazonki doleciały jego uszu. Instynkt samozachowawczy był w narodzie nadzwyczaj sprawny po ostatniej wojnie.
Mistrzyni Karo, roześmiana, z trudem łapiąca powietrze, jak i balans, zwolniła, odrywając się od końskiego grzbietu. Koafiura wciąż trzymała się w niezmąconej ani nierozwianej pozycji, jak gdyby postawiono ją magicznym zaklęciem. Policzki, w normalnych warunkach będące najpewniej raczo czerwone od pędu i ekscytacji, dzięki poprawionej zaczarowanym kosmetykiem urodzie zaróżowiły się tylko wyjątkowo wdzięcznym pąsem.
Całkiem nieźle — odrzekła w końcu, odzyskując oddech w płucach. — Całkiem nieźle jak na dość pokraczne dziecko.
Obydwie opuściły już gorsveleński gościniec. Droga zrobiła się szersza, a gospodarstwa i zabudowania mijane sporadycznie po wyjechaniu z przedmieść zrobiły się jeszcze bardziej sporadyczne, wypierane przez łąki i równiny, z majaczącymi w oddali ścianami lasów. Cywilizacja wciąż jeszcze pozostawiała tu wyraźne ślady swojej bytności. Jadąc, objawiały im się pod postacią węglarskich i pasterskich obozów, łowiących w strumieniach wędkarzy oraz innych podróżnych nadjeżdżających z przeciwka, pozdrawiających ich niekiedy gestem, zaś o wiele częściej wybałuszaniem oczu na Karo.
Nie zdążyłam zapytać cię o najważniejsze. — Mistrzyni ponownie przerwała milczenie, które zapadło między nimi w letnim, wysyconym grą owadów i unoszącymi się pyłkami powietrzu. — Dojedziesz ze mną do Mariboru. Tam najpewniej się rozstaniemy. A potem? Spróbujesz odszukać rodzinę? Czy pojedziesz dalej?
Ilość słów: 0

Isabella Chatillard
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 30 gru 2021, 13:43
Miano: Isabella Chatillard
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Droga na Maribor

Post autor: Isabella Chatillard » 20 lut 2022, 12:37

Gdy Ofelia Karo wyskoczyła do przodu, niemalże bez żadnego ostrzeżenia, zdziwiona Isabella nie miała innego wyjścia jak pójść w jej ślady i również popędziła wierzchowca i nagle obie kobiety - czarodziejka i adeptka pędziły drogą na Maribor niby rozszalała wichura, mknąc koń w koń, łeb w łeb i kolano przy kolanie. Nawet mimo swoich miernych umiejętności, jak to skromnie określiła moment wcześniej sama dwimveandra, okazało się, że miała szczęście lub była o wiele lepszym jeźdźcem niż można było przypuszczać lub to mistrzyni Karo nie okazała się być urodzoną w siodle, bowiem nawet gdy początkowo została z tyłu, to już wkrótce dogoniła starszą czarodziejkę i już jej nie odpuściła w tej szaleńczej pogoni dopóki się nie zatrzymały. Po całej tej szaleńczej jeździe musiała przyznać, że największym problemem były jej włosy - długie, rozwiewające się na wietrze, wchodzące absolutnie wszędzie i teraz będące niewątpliwie w całkowitym chaosie i nieładzie. No i pewnie ona sama była cała w kurzu z drogi. Uh! Nie mogła jednak odmówić tego, że dzika jazda miała swój niewątpliwy urok, który dawał poczucie wolności i niewątpliwej radości, gdy jeździec poruszał się w jedności z koniem, nie mówiąc o małej rywalizacji, gdy Isabella starała się raz po raz prześcignąć Ofelię, a ta się nie dawała.
W końcu jednak na powrót zwolniły tempa, dając odsapnąć i sobie i koniom. Dziewczę mogło z zazdrością ujrzeć, że mistrzyni Karo tak jak wyglądała idealnie i nienagannie przed szaleńczą jazdą, tak i teraz prezentowała się równie dostojnie i niezmącenie, a ona? Uh. Czerwone, rozgrzane policzki, kurz na ubraniu i twarzy, kropelka potu spływające po twarzy czy rozwiane i poplątane włosy, które teraz jedną ręką starała się doprowadzić do jako takiego ładu, gdy jednocześnie starała się złapać nieco oddechu.
- Dziękuję... - Odpowiedziała również łapiąc oddech. - Co prawda obawiałam się, że spadnę z konia raz czy dwa, ale Cantarella nie okazała się tak zła do prowadzenia jak się obawiałam. - Isabella pochyliła się nieco w siodle i poklepała konia po szyi. - Choć z pewnością przyjdzie mi za dzisiejszą pogoń zapłacić jutro. - Dodała mając na myśli niewątpliwy ból w dolnej, tylnej części ciała gdzie plecy tracą szlachetną nazwę i poobcieranych ud.
- Prawdę mówiąc... Nie wiem. - Odpowiedziała szczerze na ostatnie pytanie. - Zastanawiałam się nad udaniem się dalej do Wyzimy lub zostanie chwilę w Mariborze, rozejrzenie się czy ktoś nie szukałby pomocy skromnej uczennicy magii i nie zechciałby rozstać się z sakiewką pełną złota. Wątpię też czy moja rodzina jeszcze żyje... - Dodała, ale nie wyglądało na to, że ta perspektywa napełniała ją jakimiś szczególnymi uczuciami. Ot, stwierdzała fakt. - Dwie wojny z Nilfgaardem przetoczyły się przez południową Temerię, a teraz jeszcze Catriona. Zresztą, czarodziejki nie mają rodziny, czyż nie? Jest tylko konfraternia. - Przez chwilę jechała w milczeniu, zastanawiając się. - Patrząc się na to jednak z całkowicie pragmatycznego punktu widzenia, jeśli moi krewni nie żyją, to wychodziłoby na to, że jestem zgodnie z prawem dziedziczką, czyż nie? Może powinnam tam się udać... - Powiedziała nieco niepewnie. Ciężko było powiedzieć czy faktycznie miała ochotę udać się w rodzinne strony i sprawdzić czy jej rodzina żyje czy też nie. Czy kierowała nią żądza zysku czy może też o wszystkim wolała zapomnieć. A jeśli faktycznie żyli, co też za przysługi będą sobie chcieli zażyczyć od swej dawno niewidzianej krewniaczki? Znowu też, utrzymanie kontaktu z rodziną mogło być w dobrym tonie, choćby po to by kiedyś móc liczyć na ich wsparcie, choć z pewnością wtedy i oni musieliby liczyć i na jej pomoc. Rodzina - z nią dobrze wychodziło się tylko na obrazach. - Zostanę w Mariborze, a potem pojadę na południe. - Zdecydowała się wreszcie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Droga na Maribor

Post autor: Dziki Gon » 23 lut 2022, 18:45

Ofelia Karo, słysząc predykcję adeptki o jutrzejszych bólach, odrzuciła głowę do tyłu i zaśmiała się gromko i swobodnie, zupełnie tak, jak — zdaniem preceptorek Isabelli — nie wypadało śmiać się czarodziejce lub aspirującej do jej miana uczennicy.
Kim ty — zaczęła, łapiąc dech i ocierając załzawioną pędem powiekę — Byłaś w tym Mariborze? Najmłodszą córką udzielnego księcia pana?
Wesołość opuściła czarodziejkę bardzo szybko. Dokładnie w momencie, w którym dziewczyna wyłożyła jej swoje dalsze plany. Mistrzyni Ofelia popatrzyła się na nią, długo i przeciągle. Poważnie, choć bez złości. Tak jak patrzy się na kogoś ciężko chorego, pijanego lub niespełna rozumu.
Jeżeli pogłoski o nawracającej zarazie okażą się prawdziwe — odezwała się powoli, po krótkiej chwili milczenia. — Nie znajdziesz w Mariborze nikogo, kto zechce, jak raczyłaś to ująć — rozstać się z sakiewką pełną złota.
Sposób, w jaki Karo wypowiedziała te słowa oraz to jak trzymała się w siodle przy ich wypowiadaniu, krył w sobie przestrogę, ale i pewien rodzaj wzburzenia, którego Isabella nie potrafiła dociec. Ofelia poprawiła swój podróżny płaszcz i pochyliła się w kulbace, nie odzywając przez jakiś czas.
Wyzima — podjęła niespodziewanie, po czasie, w którym zdawało się jej, że dalszą drogę spędzą całkowitym w milczeniu. — To pozornie lepszy wybór. Pełna zajęć i możliwości, także dla czarodziejki. Nawet skromnej, choć aspirującej. Ale jeżeli pogłoska nie przestanie się sprawdzać, stolica podzieli los Mariboru.
Południe to śmierć — kontynuowała w zamyśleniu, kiwając się w siodle w rytm końskich kroków. — Z kolei północne trakty nie zachęcają do podróży, zwłaszcza samotnych młodych kobiet. Tu nie ma łatwych alternatyw. Trudne, oj trudne życie wybrałaś sobie dziewczyno…
Czarodziejka ponownie wpadła w zamyślenie, a Isabella i tym razem nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że mistrzyni wcale nie oczekuje od niej odpowiedzi. Do momentu, kiedy po kolejnej pauzie nie zadała kolejnego pytania.
Wiesz ty chociaż co chcesz robić, kiedy uzyskasz promocję, dwimveandro?
Ilość słów: 0

Isabella Chatillard
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 30 gru 2021, 13:43
Miano: Isabella Chatillard
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Droga na Maribor

Post autor: Isabella Chatillard » 25 lut 2022, 22:31

- Żeby księcia... - Odpowiedziała i wzruszyła ramionami niby to obojętnie lub nieco niekomfortowo z powodu nagłego zainteresowania jej przeszłością ze strony starszej czarodziejki. Czuła się jak gdyby znów znalazła się na sali wykładowej w Aretuzie lub jak żołnierz na polu bitwy, któremu zdawało się że każdy łucznik czy kusznik celuje właśnie w niego, a jego tarcza jest wyjątkowo malutka. Isabella poprawiła się w siodle, wiercąc się nagle niespokojnie a jej konik zarżał zaniepokojony. - Najmłodszą córką owszem, ale miałam tylko trzech braci. Może się to wydawać dużo, ale przez region przeszły dwie wojny z Nilfgaardem i Catriona. Ani Czarni ani Czerwona nie są znane z tego by oszczędzali kogokolwiek na swojej drodze. Nie pozostawia to dużych nadziei dla mojej rodziny. Majątek zaś książęcy z pewnością nie był, ot zameczek... Albo ufortyfikowana rezydencja, zależy kto i jak będzie szczodry by uwzględnić jej walory architektoniczne i trochę ziem wokół. Dość by żyć w komforcie, szczególnie mając odpowiednie koneksje tu i tam.
- Być może nie będzie. Wtedy moja wizyta tam będzie tym krótsza. - Isabella nie powiedziała tego jakby się tym szczególnie przejęła. Brała pod uwagę, że wielu ludzi mogło umknąć z Mariboru, zwłaszcza ci którzy rzeczone pieniądze mieli, ale zawsze mogło się zdarzyć tak, że kogoś coś zatrzymało, prawda? Pozostawanie w Mariborze zresztą nigdy nie było w jej planach, po prostu jeśli byłoby tam zajęcie, to mogłaby chwilę zostać by dorobić do swojej sakiewki, może znaleźć dla siebie przydatny kontakt na przyszłe lata, ale zwyczajnie zawsze mogła pojechać dalej. No właśnie, pojechać. Mistrzyni Ofelia zaczęła snuć przed nią czarne scenariusze zarówno w przypadku podróży na północ i południe. Isabella ponownie zawierciła się niespokojnie w siodle, nagle zdając sobie sprawę, że faktycznie Karo miała rację. Nawet jeśli była czarodziejką, to samotne podróżowanie nie było dobrym pomysłem. W końcu nawet ona, pełnoprawna czarodziejka szukała przewodników i eskorty do Mariboru. To zdecydowanie bardziej komplikowało jej plany niż brak zajęcia w samym Mariborze...
- Prawdę mówiąc nie do końca. Pewnie wiele będzie zależeć od tego co moja wędrówka przyniesie. Do tej pory sądziłam, że osiądę w jakimś mieście i założę własną praktykę, prawdopodobnie jak wiele innych czarodziejek. Nie każda z nas w końcu może siedzieć na królewskim dworze i zajmować się polityką, prawda? Znam się przy tym nieco na alchemii, a z pewnością na tyle by robiło to wrażenie na osobach, które wcale się na niej nie znają... Zresztą, nawet byle uliczna przekupka może w dzisiejszych czasach sprzedawać magiczne eliksiry i amulety. Ja miałabym sobie w takim razie nie dać rady?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Droga na Maribor

Post autor: Dziki Gon » 01 mar 2022, 17:51

Mistrzyni Karo nie skomentowała uwag na temat rodziny młodej adeptki. Może okazał się dla niej nie dość interesujący, a może uznała dalszą rozmowę na ten temat za bezcelową i niewychowawczą — wszak jedyną rodziną, jaka liczyła się dla czarodziejki po promocji była wyłącznie Konfraternia. W Aretuzie dawano jej to wielokrotnie to zrozumienia.
W przerwie pomiędzy kolejną wypowiedzią adeptki uśmiechnęła się tylko, zaszczycając ją oraz okoliczną przyrodę krótką mądrością.
Droga do komfortu może okazać się jeszcze dłuższa niż ta do Mariboru.
Karo wysłuchała planów na życie młodej adeptki, opędzając się od natrętnego gza, który zbłądził w okolice jej twarzy.
Byle straganiara może sprzedawać co najwyżej tandetę, w której magii jest tyle, co w kocim gównie! — Mistrzyni nie stłumiła parsknięcia, pokręciła ostentacyjnie głową. — Ej dziewczyno, z kim ty chcesz konkurować… Komu imponować? Prostaczkom, którzy nie potrafią poznać się na prawdziwym lekarstwie? Jeżeli chcesz otwierać własną praktykę, na alchemii przyjdzie znać ci się nieco lepiej niż „trochę”. Szczęśliwie, jesteś w dobrym towarzystwie. Wystaw sobie, że eliksiry, a zwłaszcza lekarstwa są częścią mojej specjalizacji.
Przez moment, nieskrępowana duma pobrzmiała w głosie kobiety wespół z zadowoleniem, zanim powściągnęła twarz i głos, wracając do bardziej zdystansowanej maniery przemawiania.
Idzie mi o to — podjęła wolniej. — Że tobie także przydałaby się wyklarowana specjalizacja, jeżeli na poważnie myślisz o komercyjnej przyszłości. Wykazujesz pewną… interdyscyplinarność, co dobrze wróży twojej pojętności, ale co w magii interesuje cię najbardziej?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Droga na Maribor

Post autor: Dziki Gon » 20 kwie 2022, 21:23

Ofelia Karo miała nie doczekać się odpowiedzi. Wychodziło również na to, że za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie pochwaliła jeździeckie umiejętności towarzyszki podróży.
Niedopięty zawczasu popręg, poluzowany dodatkowo niedawnym galopem, puścił zupełnie, kiedy Isabella uniosła się w strzemionach, chcąc poprawić pozycję w kulbace. Nim udało jej się utrzymać równowagę, najmłodsze i dość pokraczne dziecko Chatillardów zsunęło się z konia razem z siodłem, upadając prosto na głowę, prosto na żwirowany, nagrzany gościniec.
Upadek, choć niewysoki, zabił ją na miejscu, łamiąc kark. Obserwująca to mistrzyni Karo otworzyła usta w niemej zgrozie, tylko po to, by za moment skalać je szkaradnym bluźnierstwem.
Zaraz potem popędziła konia do galopu, zostawiając za sobą groteskowy incydent oraz chmurę pyłu wzburzonego końskimi kopytami.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław