Strona 1 z 1

Bank Giancardich

: 17 sty 2021, 15:49
autor: Dziki Gon
Obrazek Główna siedziba Banku Giancardich w Czterech Królestwach mieści się przy Ulicy Głównej w Gors Velen, w gmachu wytyczającym południowo-wschodni skraj rybnego targu oddzielającego go od Bramy Portowej. Gmach jest okazały, z ozdobną fasadą wyposażoną w pilastry dzielące elewację na trzy części oraz marmurowy portal wejściowy z dwiema kolumienkami, do którego prowadzi kilka kutych stopni, wynoszących budynek ponad wysokość wyjeżdżonej ulicy. Nad portalem, w formie ozdobnej płaskorzeźby została wykuta również rodowa figura krasnoludzkiej familii bankierów — zawijający się wokół trzech rautów żmij (zwany z krasnoludzkiego „wurm”) na złotym, okrągłym polu. Na prawo od głównego wejścia i frontu, w podwórku z bramą mieszczą się stajnie dla interesantów, których konie są powierzane opiece jednolicie mundurowanej służby zajmującej się przyjezdnymi. Wnętrze budynku wyznacza standardy wyglądu i urządzenia podobnych instytucji, w osobliwy sposób łącząc w sobie, zdawałoby się, przeciwstawne cechy. Jest przestronne i ruchliwe, a jednocześnie ciche i uporządkowane. Prezentuje się reprezentacyjnie, lecz jednocześnie pozostaje stonowane. Przy długich ławach z liczydłami zasiadają klerkowie i rachmistrze, pozostali są w ciągłym ruchu między stanowiskami, rozdzielając krążące między dębowymi blatami listy i arkusze, bądź prosząc interesantów załatwiających swoje sprawy od ręki w głównej halli lub do jednego z mniejszych gabinetów, by rozmawiać o pieniądzach, a czasem i losach świata w atmosferze starych ksiąg, dębowych mebli i ozdobnych gobelinów. Pieniądze lubią ciszę i dyskrecję, podobnie jak główni klienci banku, do których zaliczają się najważniejsze persony miasta, w tej liczbie również czarodzieje i czarodziejki. Z tymi ostatnimi rodzina Giancardich nawet dzisiaj, w czasach rozpadu Kapituły utrzymuje stosunki nieco życzliwsze niż tylko czysto zawodowe, choć nieodmiennie profesjonalne. Obok kontaktów biznesowych, Giancardi opierają swoją finansową potęgę w Gors Velen na lokalnej giełdzie kamieni szlachetnych oraz rozlicznych sklepach i interesach oferujących drogie, luksusowe artykuły. Nie będzie przesadą stwierdzić, że prędzej czy później każdy nobel w mieście przewinie się przez siedzibę Giancardich, wypracowujących miastu lwią część zysków, a temerskiej koronie podatek wielokrotnie przebijający kwarty uiszczane przez niejednego hrabiego czy nawet diuka.