Dworek Młynarski

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 lis 2021, 8:30

Obrazek
Zmierzając od miasta z Bramy Słodowej w stronę Gór Sinych, mijając świeżo wzniesione zabudowania Podgordzia, ujrzeć można zza wysoko sterczących dzikich zbóż, przeplatanych chabrami bławatków, kąkolą polną, piaskowymi makami i kurzyśladem oraz zza miejscami porośniętym gęsto krzewami psiej róży polem, leżącym odłogiem, samotnie stojący dworek, który lata świetności dawno miał za sobą. Ludzie powiadają, że miejsce to nawiedzone i przeklęte, a krążą o nim przeróżne plotki, o córce zamożnego młynarza, która chciała pójść za młodego parobka; o rodzicach, którzy na ten ślub nie przystali; o bezbożnym samobójstwie córy, co odebrała swoje życie w młynie; o nagłej śmierci zrozpaczonego ojca; o wdowie młynarza, która zabrała rzeczy i pojechała za góry; o skrzypiących deskach nocą; o kwaśniejącym mleku; o odorze rozkładającego się ciała; o drzwiach otwieranych na oścież przez wiatr czy nadnaturalne byty; o martwych pisklętach na ganku; o duchu wisielca, który przemyka między nieużytkami.
Prowadzi doń niewielka brukowana ścieżka zarośnięta przez chwasty, snując się między zakrzewionym gruntem, niegdyś porośniętym tłustymi kłosami pszenicy, złotem młynarzy. Obok przepływa strumień Siewierzynka, która niegdyś napędzała koło młyńskie, teraz straszące na horyzoncie. Sama posiadłość to zachowana w typowym rustykalnym szlacheckim stylu jednopiętrowa bryła o bursztynowym pokryciu dachu, miejscami przeciekającym. Ogród przed samym dworkiem przypomina leśny gąszcz, w którym skrywać się mogą dzikie zwierzęta, a nie pięknie kwitnące gatunki roślin. Przy budynku gospodarczym o zarwanym stropie, sterczy zwyczajny wóz drabiniasty ze świeżo okutymi kołami, a w stajni z grubsza oporządzonej słychać rżenie konia.
Przekroczywszy próg domostwa można poczuć zapach stęchlizny i pleśni, zapach dawno niewietrzonych i niegrzanych murów. W centralnej części budynku znajduje się obszerna kuchnia o potężnym białym kaflowym piecu, połączona naturalnie z jadalną, gdzie ciągnie się długi drewniany stół z licznymi, lecz w większości z poprzetrącanymi nogami, krzesłami. W kącie pomieszczenia poukładane zostały jeszcze nierozpakowane pakunki oraz szklana aparatura, prawdopodobnie do destylacji. W sieni znajdowały się schody prowadzące na piętro, którego skrzypiące i powyginane szczeble, były pokryte wieloletnim kurzem.
W zachodnim skrzydle przeznaczonym niegdyś dla gospodarzy, znajdowały się cztery pomieszczenia. Jedno z nich, największe, z widokiem na zdziczały sad, było uporządkowane, na posłaniu leżała świeża pościel, szafy były zagospodarowane przez ubrania, a na regałach znajdowało się kilka książek, choć nadal pod ścianą oparty leżał portret przedstawiający szlachetnie urodzone małżeństwo. Inna izba znacznie mniejsza lecz przyległa kuchni, również miała ślady nowego mieszkańca. Niewielkie łóżko, skrzynia na rzeczy i regał zapełniony licznymi księgami stanowiły cały dobytek Austa von Molauch. Sąsiadujący z sypialnią gospodarza pokój gościnny, był niegdyś azylem córki młynarza, o czym świadczyły bladoamarantowe akcenty zasłon i pościeli oraz niewielka toaletka o blacie zabarwionym ciemnym atramentem z czystym i przejrzystym lustrem. W kącie stała pusta komoda, gotowa ugościć nowego lokatora. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, drugie na zaniedbany ogródek przed posesją. Czwarta izba zaś była zagracona. Natomiast wschodnie skrzydło było zamknięte i nieużytkowe, choć mieściło w sobie obszerną bawialnię i gabinet. Klapy do piwnicy nie można było odnaleźć.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:01 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 2 razy. Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 12 sty 2022, 14:14

Zajadając się nie pierwszej świeżości kurczakiem, kobieta spostrzegła wzrok oraz minę Asterala, pod wrażeniem to których aż zawierciła się na siedzisku z dyskomfortu. Coś jej się nie spodobało w tym spojrzeniu, ale bynajmniej nie w ten sam sposób w jaki budzi odrazę gapiący się na jej dekolt podstarzały chłop z przydrożnej wsi. To było raczej spojrzenie... autorytetu, którego pewne oczekiwania nie były spełnione. Elfka nie wiedziała do końca co zrobiła źle; w kręgu dobrych ludzi stanów niższych dzielenie się jedzeniem i oferta uczciwej opłaty za nocleg zwykle spotykała się u niej co najwyżej z grzeczną, skromną odmową gospodarza, który twierdził, że „nie potrzeba”, jeśli nie z akceptacją. Mag sprawiał jednak wrażenie jakby poczuł się obrażony, na oferowane przez nią jedzenie nawet nie spojrzał, choć tutaj akurat domyślała się dlaczego, bo i ten kurczak raczej delikatesem nie był, a już na pewno nań nie wyglądał. Dziewczyna zwyczajnie dokończyła posiłek w pośpiechu, a potem bez słowa, pospiesznie, zagarnęła tobołek do poprzedniego stanu, dokładając zawiniątko z żywnością do stojącej u podnóży stołu skórzanej sakwy. Delikacik się znalazł.
Czarodziej nie pomylił się co prawda do swoich przypuszczeń co do tego, że Istka była ciągle w trasie, raczej pogardzana przez motłoch niż lubiana, choć tak naprawdę daleko było jej do osoby zdesperowanej. W torbie brzęczał niemały wcale zapas denarów, pochodzący głównie z ostatnich kuracji, które oferowała w ramach swojego zawodu. Niestrawności, kamienie nerkowe, wrastające paznokcie, czyraki, rwanie zębów, złamania, zwichnięcia, krwawienia, porody... i jedna, wykonana ze sporymi wątpliwościami, aborcja — na tym wszystkim elfka dorobiła się w ostatnich kilku miesiącach. A do tego kilka marek poukrywanych po kieszeniach kaftana - ot tak, na czarną godzinę, gdyby faktycznie zdesperowana być zaczęła. Cały jej wygląd, w porównaniu z majątkiem, wydawał się przy tym nieco zabiedzony, ale tak naprawdę był to dym i lustra, głównie mające za cel zwieść wszelkich brygantów, którzy mogli czyhać na nią po drodze i zniechęcić do potencjalnego rabunku.
Na wszelki wypadek sprawdziła szybko, przy okazji odkładania tobołka z jedzeniem, czy wszystko jest na swoim miejscu, razem z narzędziami i innymi potrzebnymi jej do normalnego funkcjonowania rzeczami. Nie obawiała się kradzieży — bo jasne było, że czarodziej nikomu zabierać nie musi aby mieć co do gara włożyć — a raczej tego, że po drodze coś mogło zwyczajnie wypaść i nie zauważyła. Ta kilkusekundowa inwentaryzacja nie przyniosła niespodzianek, chociaż szybko stwierdziła, że przydałoby się uzupełnić braki we własnoręcznie robionych specyfikach na podstawowe niedogodności, a skoro Vengerberg słynął, między innymi, z włókiennictwa — mogło to być dobre miejsce by zakupić drugie, bardziej reprezentatywne odzienie na drogę, czy zwyczajnie na pobyt w aglomeracji. Jednym z jej następnych celów powinien być na pewno miejski targ. Tymczasem wróciła do rozmowy z Asteralem.
To niezmiernie ciekawe, że o tym wspominacie, mistrzu. Sama usłyszałam o nawrocie Zarazy dopiero w okolicach Hagge, z niepotwierdzonych plotek — odezwała się w końcu Aen Seidhe, nie kryjąc faktycznego zainteresowania tematem. — Ale może w tym co mówią miejscowi jest jakieś ziarno prawdy. Plotki nie biorą się znikąd. A nawet jeśli w swojej ciemnocie lokalni parobkowie pomylili objawy, to choroba wciąż pozostaje chorobą, więc z czystego profesjonalizmu wypada mi się chociaż rozeznać w sytuacji i problemem zająć. Co pewnikiem niedługo zrobię — postanowiła Istka. — Ale wszystko po kolei. Obiecałam wam pomóc, więc tym możemy zająć się najpierw. Bez urazy, Mości Czarodzieju, ale przy całej waszej magii przyda wam się tu kobieca ręka — dodała, już bardziej rozbawionym tonem, który uchodzić mógł nawet za lekko kokieteryjny, jednocześnie kiwając głową w głąb domu, żeby ten wiedział co ma na myśli. — Tym bardziej że lepszego planu niż pobyt w Vengerbergu chwilowo nie mam. Proponuję zacząć od ustawienia tych mebli, zamieść by wypadało, a wasz asystent chyba też liczyłby na pomoc z tymi ptasimi truchłami na zewnątrz... Ale wasze domostwo, wy decydujecie, Panie von Carlina. Liczę tylko, że w międzyczasie będę mogła się wykąpać po podróży. Macie tu jakąś balię, albo staw? Rzeczkę jakową? — zapytała, jakby chcąc zaprzeczyć niewypowiedzianemu stwierdzeniu, że jest jeno prymitywnym zwierzątkiem futerkowym.
Hiseerosh zebrała się powolnie z miejsca, zostawiając cały swój bagaż na swoim miejscu, i rozejrzała się jeszcze raz po izbie w której przebywali, czekając na to co zadecyduje Pan Domu.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 12 sty 2022, 20:33

Przypatrywał się dziewczynie w sposób oceniający, choć tak bardzo naturalny dla siebie, pod tym względem wpisując się w ramy typowego czarodzieja. Osobnika dbającego o własne otoczenie, gesty, sposób mówienia, czy roztaczaną aurę. Oczekującego wiele również od osób, z którymi obcuje. Rzeczywiście w obecnych warunkach, Asteral zostałby z pewnością zganiony przez swojego mistrza, że przyjmując elfkę pod swój dach, wystawiał niezbyt pochlebną opinię o absolwentach Ban Ard. Któż to widział znanego wiedzącego mieszkającego w zapadłej lepiance, goszczącego zapchloną przybłędę z przydługimi uszami. W takiej sytuacji, jednak brała górę jego natura dobrodusznego i poczciwego człowieka. Nie przeszkadzało to jednak w pielęgnowaniu nawyku do osądzania innych, wzmocnionego jeszcze bardziej podczas wykładów prowadzonych na magicznych aulach, czy oxenfurckiej wszechnicy oraz podczas mistrzowania Austowi. Przyglądał się jak zębami typowymi dla osobników z niższego łańcucha troficznego, odrywa zapeklowane kawałki kurczaka. Jak tłustymi paluchami sięga do tobołków, jak pozostawia na nich plamy, jak pakuje swoje niedokończone jedzenie. Jak przegląda swój niewielki dobytek, służący jej w niekończącej się tułaczce.
— Nie brakuje Ci gniazda, w którym byś mogła osiąść w swojej bezkresnej podróży? – wypalił zupełnie zamyślony, nie nawiązując swojej wypowiedzi do żadnego wcześniejszego wątku, zupełnie nieświadom własnej nieuprzejmości. Wpatrywał się w nią uważnie z pewną niewypowiedzianą troską. Elfy rzeczywiście były długowieczne, więc będąc tak młodą osóbką miała jeszcze szmat życia przed sobą, ale włóczenie się przez wszystkie Królestwa Północy mogło szybko je skrócić, przy powszechnie rosnącym rasizmie.
Wstał od stołu zaraz za swoją rozmówczynią, która rozejrzała się po obszernym pomieszczeniu, które łączyło w sobie kuchnię oraz jadalnię. Prócz wcześniej dostrzeżonych osmolonych miejsc na suficie i ścianach, przepalonego na wylot dywanu, rozbitych szyb w oknach i ogólnie panującego harmidru, nie mogła dostrzec tu niczego bardziej niepokojącego. Kilka znajdujących się tutaj mebli, na czele z długiem drewniany stołem, wybrakowanymi krzesłami i potężnymi kredensami, charakteryzowało się typowo chłopskim charakter, choć ich jakość, gabaryty i zdobienia świadczyły, że niegdyś stanowiły wyposażenie bardziej zamożnych mieszkańców podgrodzia. Swoją świetność miały już dawno za sobą. Piołun nie zamierzał jednak wyrzucić ich, lecz odrestaurować. Widział w nich ukryte piękno, którego nie sposób było odnaleźć na królewskich dworach i w czarodziejskich rezydencjach. Nie miały w sobie zbytku, nie ociekały pychą, a były okupione ciężką pracą. Biały kaflowy piec z szeroką żeliwną płytą paleniska był nadal wygaszony. Po chwili jednak mogła odnaleźć w jednym z kątów izby jeszcze nierozpakowane pakunki, a wśród nich znajome szklane kształty menzurek, kolb i fiolek, co wskazywało, że czarodziej dysponował aparaturą alchemiczną. Ciężko jednak było ocenić w jakim stanie była po długiej podróży i anomaliach, które miały niedawno miejsce we dworku.
-- Będę wdzięczny za twoją pomoc – ucieszył się szczerze i gestem dłoni pokierował dziewczynę w stronę zachodniego skrzydła domostwa – wpierw życzyłbym sobie, abyś odpoczęła po podróży, rozgościła się w jednej z wolnych komnat. Zdążyłem jeno przygotować swoją izbę do spania, więc byłbym wdzięczny, gdybyśmy razem mogli uporządkować pomieszczenie, w którym przyjdzie Ci nocować. Możesz pozostać pod moim dachem tyle, ile uznasz za stosowne.
Pomieszczenie, do którego wprowadził Istkę przez skrzypiące, nienaoliwione drzwi, sąsiadowało z sypialnią gospodarza. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, w którym niewyrośnięta córka młynarza z pewnością spędzała dużo czasu. Teraz wiele z drzew zupełnie zdziczało, nie dając dorodnych pięknych owoców, lecz dużymi kiściami niewielkich zielonych kulek obrastając powyginane nienaturalnie gałęzie drzew. Wiele z nich spadało, gubiąc się w zachwaszczonej ziemi, wysoko rosnącej trawie. Zielone podłużne liście większości grusz były naznaczone rdzawymi plamami, co świadczyło o chorobach toczących drzewa. Jabłonie najwyraźniej miały się znacznie lepiej. Drugie z okien zaś wychodziło na podwórze przed domostwem, gdzie Aust zajmował się sprzątaniem ptasich ciałek, a gdzie również stały rozłożone kolejne skrzynie, ale te z ziołami i sadzonkami różnorodnych roślin. Nimi również czarodziej nie miał czasu się zająć.
W izbie panował podobny jak wszędzie nieprzyjemny, niepasujący latu chłód, a nieprzemyte okna wpuszczały niewiele światła, co nadawało mrocznej aury temu miejscu. Na karniszach zawieszone były ciężkie bladoamarantowe zasłony, które wpasowywały się kolorem w różową pierzynę spoczywającą na masywnym łożu. Otrzepawszy posłanie można było wznieść do góry tumany kurzu i dorosłe osobniki moli włosienniczków, które nerwowo machały skrzydełkami, aby ukryć się przed okiem nieproszonych współlokatorów. Znajdowała się tutaj również niewielka toaletka z przewróconym dawno kałamarzem, którego rozlany niegdyś tusz wsiąkł w drewniany blat. Samotne gęsie pióro leżało na stoliku. W szufladach biurka nie można było odnaleźć żadnego cennego przedmiotu. Nieduże lustro pozostało niestłuczone, ochraniając kogoś przed siedmioma latami nieszczęścia. W starej szafie, ustawionej pod jedną ze ścian, można było odnaleźć jeszcze więcej nocnych motyli i ich białych larw, żerujących na kobiecych podziurawionych strojach. Wskazywał to, że poprzednią właścicielką pokoju była córka młynarza lub inna mieszkająca tu po niej młódka.
- Bardzo Cię przepraszam, że witam Cię w takich niereprezentacyjnych komnatach, ale razem ze mną odkrywasz te niezamieszkane zakamarki dworku – choć stosownym byłoby stwierdzenie, że „zamieszkałe przez szkodniki zakamarki dworku”.
W między czasie polecił uczniowi, aby przyniósł w wiadrach wodę z pobliskiej rzeki, która przepływała przez część posesji, napędzając niegdyś koło młyńskie oraz zagrzanie jej na piecu, aby elfka mogła się odświeżyć.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 12 sty 2022, 23:08

Nawet schyliwszy się do swoich ruchomości, Istka miała wrażenie, że czarodziej nie odrywa od niej oczu, a wyraźne, mimowolne wzdrygnięcie się jej ciała było jawnym znakiem, że coraz bardziej jej to przeszkadza. W pewnym momencie miała nawet w nerwowym, nietaktownym żarcie zapytać czy to jakiś nowatorski sposób na zaciągnięcie kobiety do łóżka, ale to rudowłosy mężczyzna uprzedził ją w podjęciu kolejnego tematu. Tematu, który wcale nie okazał się wiele łatwiejszy niż ścierpienie natrętnego już wzroku czarodzieja. Elfka w moment spoważniała, a jej myśli oczyściły się z krotochwili.
Nie wiem właściwie co mam ci odpowiedzieć — w jednym momencie zniknął „Mości Czarodziej”, tak samo jak wyparował grzecznościowy tytuł mistrzowski. — Brakuje. Ale takie życie nie jest dużo gorsze. Żeby nie powiedzieć, że lepsze. — odparła elfka, samemu właściwie nie wiedząc jak bardzo chce się na ten temat rozwodzić, jak bardzo chce się obnażać przed Asteralem. Odwróciła się również od niego, nie chciała, żeby widział jej twarz gdy o tym opowiada — Rivia zapłonęła cztery lata temu, razem z połową tamtejszych nieludzi. To żadna tajemnica i być może sam o tym słyszałeś. Może z podań jeśli ktoś zdążył je spisać, może z relacji takich jak ja, którzy zdołali przeżyć. Albo z opowieści o pewnym wiedźminie... — przy tym ostatnim dziewczyna przerzuciła poważnie oczyma, bo już nasłuchała się niezliczonych wersji tej legendy, opowiadanych po wsiach, włączając tą najbliższą prawdzie, a każda z nich przypominała jej o traumatycznym pogromie. — To nieistotne. To co jest istotne to to, że nie mam aktualnie gniazda. Może któregoś dnia wyjdę za mąż, za jakiegoś kupca albo majstra, osiądę sobie gdzieś, ale aktualnie to nie zanosi się, żeby sypały mi się z rękawa alternatywy, Mości Czarodzieju — tutaj się zatrzymała, bo i tak się rozgadała. Na tyle, żeby rozumiał jej sytuację. — Nie narzekam, fach w ręku mam i nie chodzę głodna, a to już lepiej niż spora część tego świata. Ale żeby nie kończyć tak łzawo — mówicie, żeście z Novigradu. Dawno wyjechaliście? Z jakiegoś konkretnego powodu? — odwdzięczyła się pytaniem, częściowo z własnej ciekawości, bowiem o największym mieście północy nie wiedziała tak dużo jakby chciała wiedzieć. Nigdy go jeszcze nie odwiedziła.
W międzyczasie przyszła pora na powrót do rzeczywistości. Jej uwadze nie umknęły alembiki i całość innej aparatury niechybnie alchemicznej, której jej gospodarz jeszcze nie rozpakował. Miała o nią pytać, do przewidzenia było, że czarodziej będzie dysponował specjalistycznym sprzętem, za jakiś czas należało jedynie zagaić czy pozwoli z niego skorzystać, co bardzo ułatwiłoby jej pracę. Ale jeszcze nie teraz. Znała go przecież od piętnastu minut, a okazywał jej właśnie dużo więcej gościny niż powinien.
Dziękuję ci, mistrzu Asteralu. Mam nadzieję, że nie nadużywam gościny. Rada jestem... — padło w odpowiedzi na ofertę noclegową na którą tak bardzo miała nadzieję. Po wejściu do pomieszczenia zastało ją wszystko to co przeciętną pannicę szybko by zniechęciło do pozostawania w tym miejscu na noc. I nawet Istka, względnie przystosowana do niewygód podróży i nocowania gdzie tylko się dało, poczuła, że aura tego miejsca traktuje ją w jakimś stopniu jak intruza. Że przez upiorny widok na chorowite drzewa za oknem, przez te wszystkie gnieżdżące się mole, przez chłód, coś dawało jej znać, że wbrew zapewnieniom gospodarza nie jest tu mile widziana. Ale nawet to zostało odsunięte na bok na widok jednego mebla. Łóżka. Porządnego łóżka. Przyjaciela każdego podróżnika...
W końcu się wyśpię — powiedziała na głos, mimo, że nie do końca to planowała. — Doprowadzę się do ładu i proponuję posprzątać tu trochę. Jest nas trójka, powinno pójść szybko. Zaraz będzie po bólu, zrobimy tak żeby było reprezentacyjnie. Nie musi być idealnie, ale wolę nie spać z robactwem... — Aen Seidhe przybrała swój standardowy, życzliwy uśmiech.
Dopiero teraz, kiedy Asteral wysłał Austa po wodę, dziewczyna tak naprawdę przyjrzała się asystentowi trochę bliżej, zastanawiając się czy właściwie jest się czemu przyglądać. Ot, uczeń wykonujący polecenia mistrza, na jej oko koło dwudziestu wiosen, jeśli oczywiście nie hamował starzenia czarami. Jeden z takich, których Istka zaciągała do łóżka bez większego wysiłku... Może i skorzysta, w końcu nikomu tym krzywdy nie zrobi. W międzyczasie na krótko przeszła w miejsce gdzie mogła mieć chociaż namiastkę prywatności, obmyła się dokładnie za pomocą wiadra z wodą, a potem poczęła rozglądać za miotłą, szmatą i innymi przyrządami, które pomogły by jej uprzątnąć ten burdel panujący w całej rezydencji, licząc na to, że czarodzieje nie zostawią jej z tym samej.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 13 sty 2022, 11:38

Powstanie w Rivii przeciwko nieludziom było zaledwie pierwszym płomieniem, postawionym na tysiącu stosach niewinnych istot, które jedynie wzmogło wzajemną nienawiść. Wojna z Nilfgaardem, która doprowadziła do szerokich zniszczeń, szerzącego się głodu i chorób, wzmogła rasizm wśród mieszkańców północnych królestw. Miasto zbrukane krwią, choć co niektórzy powiadają, że oczyszczone ogniem i stalą. Nie sposób było pominąć w ostatniej historii tak makabryczne wydarzenie, które powinno być nauczką, a nie ideałem dla wielu młodych ludzi. W rzeczywistości Asteral nie potrafił wczuć się w skórę elfki, która doświadczyła nie tylko kuksańców w bok podczas przeciskania się przez tłuszczę, ale przede wszystkim opuszczała swój dom w obawie o życie, tracąc prawie wszystko. Najważniejszą rzeczą, która pozostała jej to fach w rękach. Uzdrowicieli zawsze brakowało i wołano ich do każdego zdarzenia, nawet jeżeli mieli zbyt długie uszy. Mężczyznę wielce frapowały losy Panny Hiseerosh, ale nie zamierzał rozdrapywać starych ran. Po nich zawsze zostają paskudne blizny.
— Kilka dni temu przybyliśmy do Vengerbergu, zatrzymując się w najstarszej w mieście austerii „Czarny Kozioł”. Jest to miejsce trochę przygnębiające, jak wiele lokali w stolicy. Jestem jednak pełen nadziei, że wiele z tych miejsc zacznie znów prosperować jak dawniej. W mieście znajdowało się wiele browarów, które mogły poszczycić się najwyższej jakości trunkami. Po wojnie znacznie podupadły. Korzystając z przychylności Melitele, chciałbym otworzyć z czasem również swoją produkcję absyntu. Czas jednak przyniesie efekty. Za murami miasta możesz również odnaleźć bank Vivaldich, co świadczy, że warto tutaj inwestować. Mogłaś również słyszeć o najwyższej jakości tutejszych zakładów włókienniczych. Obecna chluba Aedirn. Przy Placu Mniejszym odnajdziesz łaźnię miejską, gdzie ostatnio wybrałem się podczas interesów. Wiadomo, najlepiej o pieniądzach rozmawia się bez zbędnych pozorów. W wolnym czasie musiałbym się również wybrać do kamienicy pod czarnym kotem, gdzie wystawiono wiele drogocennych woluminów, rzadkich przedmiotów i dzieł sztuki – machnął przed siebie, jakby chciał pozbyć się niepotrzebnych myśli i powrócił do głównego wątku — Gdy tylko zająłem się formalnościami i sfinalizowałem zakup posiadłości, przenieśliśmy wszystkie pakunki tutaj. Spędziliśmy zaledwie jedną noc pod własnym dachem. Nic dziwnego, że nadal nie mogę nacieszyć oko, tymi pięknymi złocącymi się w słońcu ceramicznymi dachówkami, niestety miejscami wybrakowanymi. Sprawą dachu niestety też będę musiał się zająć.
— Ach tak, pytałaś się o Novigrad. Za pewne nie słyszałaś, że czarodziejom coraz gorzej się powodzi w wolnym mieście. Odnawianie licencji, przeszukiwania, rosnące podatki za usługi, a wszystko nabiera charakteru prześladowania osób czarujących. Po ostatnim razie, gdy ujrzałem zupełnie zniszczony skład, porozbijaną aparaturę, powywracane meble oraz wyrwane i zdeptane rzadkie odmiany ziół i grzybów, postanowiłem wyjechać.
Asteral nie zamierzał wspominać o wszystkich powodach, które wykurzyły go znad delty Pontaru. Wystarczająco uzewnętrzniał się przed zupełnie obcą dziewczyną, która przygarnął pod swój dach. Oczywiście mógł się obawiać, że zostanie mu poderżnięte gardło w nocy, albo zostanie dźgnięty, gdy odwróci się doń plecami. Nie był jednak osobą nazbyt lękliwą i paranoiczną. Jego dobroduszność jednak często powodowała, że bywał niekiedy zbyt bardzo naiwny.
Gdy tylko Aust napełnił niedużą drewnianą balię gorącą wodą, która parowała, pozostawiając smugi na niedomytych szybach, Piołun się ulotnił. Uporządkował bałagań panujący w głównej izbie domostwa. Poprzestawiał na miejsca stół i krzesła. Później będzie musiał wezwać stolarza, który podreperuje meble. Usunął z podłogi stary dywan. Ściągnął pajęczyny z kątów mieszkania. Zamiótł podłogę, a następnie umył ją. Nie był przywykły do takich prostych zajęć, ale nie czuł się przez to gorszy od swoich kolegów i koleżanek po fachu. Kolejnym etapem w przywrócenia świetności kuchnio-jadalni, było wybielenia ścian, ale nie miał teraz ani materiałów, ani czasu. Musiał również wezwać szklarza. Wolał jednak z tym poczekać, póki nie upora się z nieproszoną dusza nieczystą, która znów ubzdura sobie, aby powybijać okna chmarą ptaków i niekontrolowanym trzaskaniem okiennic w bezwietrzny dzień.
Powrócił do elfki po porządkowych pracach, przywracając zawczasu czystość w sieni, aby pomóc jej przy pracach w komnacie, w której przyjdzie jej spać. Usunął z szaf i półek niepotrzebne szpargały. Musieli pozbyć się wszystkich tych, strawionych przez mole, szmat, stwarzając tym samym dużo przestrzeni na rzeczy dziewczyny. Na wszelki wypadek we wszystkich miejscach, w których mogły zalęgnąć się jeszcze fruwający przyjaciele, ulokował szmatki nasączone naftaliną. Nieprzyjemny zapach sprawdzał się idealnie jako fumigant przeciwko molom.
— Mam nadzieję, że będziesz się czuła tutaj choć trochę swobodnie i przyjemnie. Za nim jednak zajęlibyśmy się posprzątaniem rezydencji, żebyś mogła czuć się tutaj jeszcze lepiej, chciałbym Cię prosić o pomoc przy rozwikłaniu zagadki tragedii, która się tutaj rozegrała. Z pewnością mogłaś słyszeć, jak wykrzykiwałem pytania oo historię najazdu nilfgaardczyków. Przypuszczam, że gdzieś w tych murach, albo w starym młynie, który jest zaraz obok, znajdują się zwłoki dowódcy czarnych. Jego niespokojna energia krąży tutaj, co może powodować anomalię w moich czarach – nie w pełni szczerze wspomniał o rzeczach, które dzieją się we dworze.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 13 sty 2022, 18:42

Elfka sama nie była już pewna czy gdzieś między kolejnymi kwestiami rozmowy poprosiła czarodzieja o wyłożenie poglądowego planu miasta, choć nie kręciła przy tym nosem i wysłuchała cierpliwie. Wszak dobrze było znać chociaż wymienione przezeń punkty orientacyjne, co mogło znacząco ułatwić nawigację przez labirynt skrytych za ciasno stojącymi budynkami uliczek.
Ach tak, słyszałam! — uniosła palec ku górze, jakby pamięć ją nagle zaskoczyła, po tym jak Asteral rozwinął temat Novigradu. — Słynne novigradzkie porządki, Wieczny Ogień i wszystkie te uprzedzenia przeciw magom, nieludziom każdego sortu i skrzatom szczającym do mleka. Nie mogę uwierzyć, że ludzie dają się zwieść takim bajkom, ale podsłuchałam raz od człowieka, który tam był, że jest tam cokolwiek nieciekawie. Współczuje wam, mistrzu, bo pewnie na taki los nie zasłużyliście. Ale coś mi mówi, że kiedyś jeszcze będą was błagać, żebyście wrócili, więc miejmy nadzieję, że to tylko tymczasowa sytuacja. Dobrze, że i mnie tam nogi nie poniosły. Melitele, uchowaj...
Zdecydowała się jednak nie ciągnąć dalej tematu Novigradu i wiary, bowiem czuła, że von Carlina może o nich opowiadać równie niechętnie co ona o swojej przeszłości w Rivii. Każdy z nich miał swoje demony. Być może należało zawiązać niepisany pakt by ich sobie wzajemnie nie wywoływać. Jego obawy o sztylet w plecy były natomiast raczej bezpodstawne — nic co dziewczyna robiła nie sugerowało w najmniejszym stopniu jakiejkolwiek intrygi przeciw gospodarzowi. Można było nawet rzec, że to ona, jako słabsza kobieta, na obcym, niezbadanym terytorium bardziej obawiała się jego, choć z każdą minutą i z kolejnymi ofertami gościnności ufała magowi i jego asystentowi coraz bardziej.
Istka urwała się na kolejny kwadrans czy dwa, by zażyć przygotowaną przez Austa kąpiel i pozbyć się trzydniowego brudu z całego ciała. Gorąca kąpiel była rozkoszą której od dawna już nie zaznała, dlatego mimo obietnic o pomocy w sprzątaniu siedziała długo, póki woda nie wystygła. Żałowała przy tym tylko, że nie miała ubrań na zmianę, bo przecież paradować i sprzątać obnażona przed dwójką chłopa nie będzie, gdy spódnica i koszula będą schnąć. Przetarła jedynie odzienie wodą tak, żeby go zbytnio nie zamoczyć i wróciła do gospodarzy, wyglądająca już mniej jak będący w wiecznej tułaczce elfi wywrotowiec, a bardziej jak szanująca się medyczka o pochodzeniu drobnomieszczańskim. Od razu będąc w lepszym nastroju, poczęła pomagać gospodarzom w porządkach, między innymi pozbywając się całego tego plugastwa ze swojej izby w której miała spać i wymiatając miotłą większą część głównego pomieszczenia domostwa. To co jednak mag powiedział jej w dalszej kolejności, po chwili zastanowienia okazało się prawdziwą zerrikańską petardą. Najwyraźniej magik musiał myśleć, że jego gość nie jest dość bystra by wyczytać co tak naprawdę przekazał jej między wierszami. Albo wiedział, że felczerka prędzej czy później dowie się że coś jest z obejściem nie tak, a po prostu szukał najbardziej dyplomatycznego sposobu na wyznanie prawdy o dworku zanim coś się stanie. Cokolwiek z tego planował — pewnie nie spotkało się to z taką reakcją jaką sobie życzył.
Jego energia...? Chwila, chwila... Chcecie mi powiedzieć, że macie tu jakiegoś ducha, który wyskoczy na mnie z szafy w środku nocy? Że niby w tym domu straszy? — elfka z wrażenia aż przestała wymiatać kurz z podłogi na zewnątrz, jednocześnie rozglądnowszy się bojaźliwie, z przejęciem próbując wypatrzeć cokolwiek co odrzuciłoby lub potwierdziło jej obawy. — I jeszcze jakiś pięcioletni trup może siedzieć w piwnicy, a wy nic o tym nie wiecie? — tym razem spojrzała na czarodzieja, z wyrazem twarzy domagającym się palącej odpowiedzi.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 18 sty 2022, 2:26

Przez cały czas Aust, w nieradym, lecz posłusznym milczeniu wykonywał polecenia mistrza i zlecone mu przezeń porządki. Zebrawszy kruszonkę spod parapetów tam, gdzie ptaki porozbijały szyby w drobny mak oraz oczyściwszy strzępy rybich błon z mniejszych okienek, wziął się za ptasie trupki. Nazbierawszy ich dobre cztery wiadra, nie był pewien co z nimi zrobić, więc kiedy mistrz zajęty był rozmową, szybko uczynił je częścią kupy kompostu na tyłach podwórca. Wracając w kierunku dworku, jednego z nich zaoferował kręcącemu się po obejściu bezpańskiemu kotu, ale ten zjeżył się tylko w odpowiedzi, parsknął i dał drapaka. Młody adept wzdrygnął się na omen, ruszając dalej.
Z iście właściwym dramatyzmowi wyczuciem czasu, sam zmaterializował się w progu domostwie jak duch, zastawszy w środku czyniącą wspólne porządki dwójkę.
W tym miejscu zagnieździł się potężny demon albo inkluz — potwierdził obawy elfki natychmiast i niefrasobliwie, wchodząc do środka, wielce rad sam z siebie, że może popisać się wiedzą przed profanką, w dodatku niebrzydką. Podwinąwszy postrzępione rękawy i doprowadziwszy zmierzwioną czuprynę do porządku, niezrażony lub niepomny jej zdenerwowania, kontynuował. — Ale mój mistrz okiełznał go z mą pomocą. Szczęście wam, że byliście stąd daleko i w bezpieczeństwie, kiedy się zaczęło.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 18 sty 2022, 14:43

W kwestiach wiedzy o magii faktycznie była — z braku lepszego słowa — upośledzona. Choć, jak u każdej szanującej się przedstawicielki swojego stanu, o ile słowa „inkluz” nie zrozumiała i miała jeno blade pojęcie co może ono oznaczać, czysto z kontekstu, to „demon” był już jak najbardziej dla niej jasny i tym samym, w aktualnej sytuacji, odpowiednio wywołujący lekkie dreszcze. Dwójka czarodziejów mogła zobaczyć jak blondwłosa sztywnieje w miejscu, ściskając przy tym mocno kij od miotły i gapiąc się na Austa z na wpół otwartymi ustami, choć bynajmniej nie z powodu ładnego lica czarodziejskiego asystenta. W obecnym ułożeniu spraw raczej nie w głowie były jej zaloty.
T-t-to znaczy... To coś tu ciągle krąży? O-obserwuje nas? — wydukała elfka, jąkając się z lekka — Czy się tego... pozbyliście?
Nie trzeba było być geniuszem, żeby poznać, że Asteral mówi jedno — sam prosił ją przed chwilą o pomoc w pozbyciu się straszydła — a Aust coś zupełnie innego, odnosząc się do sytuacji w czasie przeszłym. W jedną chwilę elfka, z życzliwej i całkiem zadowolonej z obrotu spraw pomocnicy, zmieniła się w spięty kłębek nerwów. Choć trzeba było przyznać — nie było wybuchu histerii, nie było dramatyzowania, nie zaczęła złorzeczyć na gospodarzy. Jak na zwykłą kobietę, która właśnie dowiedziała się że może jej grozić niebezpieczeństwo natury cokolwiek niematerialnej i wykraczającej poza jej zrozumienie, można było powiedzieć, że przyjęła wieści z jakąś dozą godności. Jednocześnie, niepokój jaki czuła do tej pory w związku z tym miejscem i parą magików zaczynał mieć sens. Matka napomknęła jej kiedyś, że większość elfów ma przynajmniej śladowy związek z magią i potrafią wyczuwać aurę. Istka jej nie słuchała — bardziej interesowały ją wtedy sprawy doczesne, ale jeśli była to prawda to jej chęć wyniesienia się stąd czym prędzej miał teraz jakieś podłoże. Niemniej przekonywała się — z trudem — że uciec zawsze zdąży, a przecież nic się jeszcze nie stało. A jeśli coś się wydarzy — była z dwójką czarodziejów, którzy dadzą radę ją obronić... Prawda?
Co zatem proponujecie? Mamy... Mamy poszukać tego truchła? — zdecydowała się jednak bardziej zaufać słowom von Carliny. — I co z nim zrobić? Po-pochować, spa-spalić? To w-wy jesteście ekspertami, mistrzu. Wiecie co robicie, mam nadzieję.
Jej zaniepokojona twarz znowu odwróciła się w kierunku starszego maga, błagając niemal o to, żeby coś poradził, jakoś ukoił jej nerwy, choćby wiarygodnym kłamstwem. Sama tak naprawdę nie wiedziała czego ten od niej chce, bo co ona, biedna, mogła zrobić w starciu z upiorem? Rzucić się na niego ze sztyletem? Odwrócić uwagę? Żadna z owych perspektyw nie prezentowała się ciekawie w jej oczach. A może chodziło właśnie o zbadanie sprawy? O to, żeby ktoś polazł do miasta, znalazł w bibliotece jakieś napisane przez innego czarownika, czy inszego specjalistę tomiszcze, które wyjaśniałoby jak pozbyć się tej mary nawiedzającej dom. Na to gotowa była przystać, to było zadanie na miarę jej możliwości. Elfka czekała, w niepewności, na odpowiedź Asterala, jednocześnie odstawiając miotłę gdzieś pod ścianę, uznawszy sprzątanie za mniejszy priorytet.
Zacznijmy może od sprawdzenia tego młyna... A-ale sama tam nie pójdę, choćbyście mi skarby króla Vridanka proponowali!
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 19 sty 2022, 14:16

„[…] jeszcze będą was błagać, żebyście wrócili, więc miejmy nadzieję, że to tylko tymczasowa sytuacja.”- rozbrzmiewało w głowie Asterala, jak bardzo dobry żart. Z pewnością roześmiałby się na te słowa, albo przynajmniej infantylnie uśmiechnął, ale nie wypadałoby mu. Jedynie delikatnie drgnęły jego mięśnie mimiczne, unosząc tajemniczo jeden kącik ust. Gdyby dziewczyna wiedziała, w jakie tarapaty wplątał się czarodziej, nie rzucałaby tak swobodnie i frywolnie takich sformułowań. Nie mogła wiedzieć, że natura Piołuna, albo przynajmniej zbiegi okoliczności, przeważnie doprowadzały do pozostawiania za sobą jedynie szeregu spalonych mostów. Nie powrócił nigdy na ulice Tretogoru, choć miał okazję rozpocząć tam praktykę magiczną. W zwojach mózgowych pozostawał jedynie niewyraźne obrazy sierocińca i rezydencji von Carlinów , w których się wychowywał. Nie zadomowił się za murami Akademii w Ban Ard, choć znajdowała się tam ciepła posada i przychylność tamtejszego rektora. W kovirskim kręgu druidów przestał być mile widziany, choć czuł się tam potrzebny i doceniony. Również tam poczuł szczególną więź z przyrodą, która zreformowała jego poglądy na świat. W Novigradzie zaś czekało go tylko upokorzenie i śmierć. Porzucił tam nie tylko praktykę lekarską, ale przede wszystkim osoby, które były dla niego w pewnym stopniu ważne. Uciekł bez pożegnania. W myślach zganił się, że wypadałoby napisać list z wytłumaczeniami. Jednakże był świadom, że nikt nie będzie go błagał, aby wrócił. Choć był specjalistą w swojej dziedzinie, nie był nikomu niezbędny. Nikt również za nim nie będzie tęsknić, przynajmniej tak mu się zdawało. Nigdzie nie potrafił zapuścić korzeni na dłużej. Miał nadzieję, że w Vengerberg to się zmieni, a Dworek Młynarski stanie się jego prawdziwym ogniskiem domowym.
Za nim jednak mógłby nazwać te cztery ściany domem musiałby najpierw zadbać o niego, by było to nie tylko estetyczne i przyjemne dla oka miejsce, ale przede wszystkim bezpieczne. Póki w murach będzie panoszyć się potężna, złowroga, nieokrzesana energia, nigdy nie będzie to schronienie. Miejsce, w którym będzie mógł spokojnie uprawiać rzadkie rośliny, odpoczywać od codziennych obowiązków, dokształcać się w dziedzinach magicznych i naturalnych, zajmować się prowadzeniem praktyki i kształtować umiejętności Austa, czy kolejnych uczniów. Nie mógł również liczyć, że stanie się tutaj dla kogoś kimś ważnym i cennym. Niezależnie czy będzie jedynie poważanym w okolicy wiedzącym, czy doradcą ważnej persony, czy po prostu dobrym przyjacielem. Póki nie rozwikła zagadki nawiedzonego młyna, nigdy nie będzie mógł tutaj poczuć się w pełni pasujący.
— Natura magii jest skomplikowana, a nie sądzę, że opisywanie jej prostackim językiem, żeby zaimponować kobiecie jest dobrym rozwiązaniem – skarcił ucznia, jednocześnie wyrażając w ten sposób swoją wielką dezaprobatę do wtrącania się w rozmowę, która nie dotyczy go w bezpośredni sposób. – Nie potrzebnie napędziłeś Pannie Hiseerosh stracha, mówiąc zagadkowym przemądrzałym językiem. Mam nadzieję, że podczas nauki również będziesz wygadany i sprawny w rzucaniu zaklęć.
Postawa i zachowanie czarodzieja zupełnie nie zdradzało w danym momencie jego braku pewności i wiedzy na temat zjawisk oddziałujących na posiadłość. Dysponował zaledwie szczątkowymi informacjami, które pozwalały jedynie na domysły. Choć nie będzie teraz działać zupełnie po omacku. Posiadał kilka nici, które łączyły inkluzję z postacią dowódcy czarnych. Brakowało mu jednak szczegółów dotyczących lokalnej historii. Nie sądził jednak by jakiekolwiek księgozbiory zachowały archiwa z tamtego czasu i czy byłoby one na tyle obszerne, aby opowiadały historię podrzędnego dworku młynarskiego, ulokowanego na podgrodziu. Asteral nie zamierzał dzielić się swoimi obawami i niepokojem z elfką. Przestraszenie gościa nie miałoby żadnego celu. Po sposobie w jaki zareagowała na samą wieść o „potężnych demonach i inkluzjach”, wiedział, że mogłaby zareagować paniką. Istka bardzo łatwo zdradzała swoją płochliwą naturę. Zupełnie jak sarna, która strzyże uszami słysząc w oddali dźwięk łamanej gałązki. I z pewnością rozsądnym byłoby, podobnie jak parzystokopytne, uciec przed możliwym niebezpieczeństwem.
— Tak jak rzekłem, nie ma się czego bać na zapas. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane na chwilę obecną, cisnęło się na usta czarodzieja. To co niewypowiedziane pozostanie jedynie w jego głowie – Sprawdźmy młyn, bo może tam odnajdziemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Sam chciałbym wiedzieć, jak potoczyły się losy niflgaardzkiego dowódcy.
Jeżeli młoda kobieta pozostanie po jego słowach nadal spokojna, czarodziej pokierował swoje kroki w stronę pobliskiego młyna, którego koło od dawna nie spełniało swojej roli. W przyszłości, gdy zostanie naprawiona część mieszkalna, Asteral zamierzał również odbudować części gospodarcze, na nowo wprowadzając koło w ruch, pozwalając tym samym mielić ziarno na mąkę. Słyszał o problemach z miejscowym młynarzem, a więc byłby to nie tylko zysk, ale przede wszystkim czynnik wpływający na rozwój okolicy.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 20 sty 2022, 1:11

Przedstawicielka Aen Seidhe — w istocie — pozostawała całkiem spokojna, wyraźnie udobruchana zapewnieniami wzrokowo starszego od niej maga. Aura aurą, ale z każdą sekundą względny spokój, obecność towarzyszy i brak kolejnych rewelacji powodował, że dziewczyna rozluźniła się na tyle, by nie przejawiać widocznych objawów niepokoju. Ciągle jednak patrzyła na dwójkę, jakby szukając w ich obliczach dalszej otuchy. Po raz kolejny porównanie jej przez czarodzieja do zwierzęcia nie do końca się sprawdzało. Sarna już dawno dałaby nogę, a elfka ciągle nad sobą panowała, nawet jeśli musiała o to walczyć z samą sobą.
Istka — powiedziała już spokojniej. — Po prostu Istka. Nie lubię tak, po nazwisku... Rzadko używam go wśród ludzi. A co za tym idzie, rzadko używam go w ogóle — podkreśliła, bo faktycznie kontakt z przedstawicielami jej własnej rasy był dla niej sporadyczny, żeby nie rzec że ostatnimi czasy wymuszany. — Wierzę wam, Mości Asteralu. Wierzę też, że nie pozwolicie, żeby stała mi się krzywda, tak długo jak jestem pod waszym dachem. — było to wszak jedno ze świętych praw gościny by gości swych od zła uchować, a von Carlina wyglądał na poważanego gospodarza, mimo lekkiego dziwactwa. W coś trzeba było wierzyć...
Dziewczyna przytaknęła na zaistniałą zgodę, dotyczącą sprawdzenia młyna. Schyliła się po swoją sakwę, gdzie trzymała głównie zapas denarów, swoje narzędzia, resztkę opatrunków, spirytus i parę przyborów alchemicznych, czyli najcenniejsze dla niej przedmioty. No i oczywiście talię kart do gry w gwinta, jednej z jej ulubionych rozrywek. Wszystko to, poza tym ostatnim, miało pozwolić przynajmniej ustabilizować sytuację przypadkowo spotkanego, czysto hipotetycznego nieszczęśnika, zanim ten nie dotarłby do miejsca w którym mogłaby udzielić bardziej specjalistycznej pomocy. Miała nadzieję, że przy tych wszystkich czarach i sztuczkach, które znali towarzyszący jej magowie, nie będzie musiała im jej udzielać.
Jestem zaraz za wami.
Już chwilę później ruszyła na zewnątrz za Asteralem, trzymając się jednak zdecydowanie bliżej Austa, przez co ich „formacja” tworzyła przez moment swojego rodzaju trójkąt równoramienny. Liczyła, że uda jej się zamienić chociaż dwa słowa z asystentem, z którym nie miała jeszcze okazji rozmawiać — wypadałoby to zmienić. Jednocześnie, z głowy jej ciągle nie znikało przeświadczenie, że z każdą kolejną sekundą zbliżali się do jakiejś paskudnej mary, półmaterialnego straszydła, które samym swoim widokiem zmusi ją do ucieczki. Chciałaby, by było inaczej.
Hej, nie przejmuj się — elfka wymusiła przyjazny, może nawet częściowo zalotny uśmiech, zaczepiając asystenta, jednocześnie starała się mówić dość cicho, żeby nie przyciągnąć uwagi kroczącego przed nią mistrza magii. — Mnie matka też kiedyś rugała jak próbowałam mędrkować przed pacjentami — wszystko to powiedziała, by jasne było, że mistrz nie umniejszył uczniowi swoją uwagą i nie stracił on w jej oczach. W końcu na przychylności Austa też jej zależało, nawet jeśli nie grał tu pierwszych skrzypiec. — Nie wiem co za cholerstwo tam napotkamy i czy w ogóle, ale... pewnie wiesz może jak mogę się obronić, gdyby coś się pojawiło? Czy po prostu mam trzymać się tyłu i nie przeszkadzać? — Istka nawet nie ukrywała, że ta ostatnia opcja nawet bardziej jej pasuje. Jednocześnie zajrzała w głąb własnej pamięci, konkretnie w dziedzinę alchemii, bo ta wszak najbliższa była substancjom, które wywoływały rozmaite efekty na inne substancje... albo byty.
Dwimeryt? Nieeee... W dwimeryt zakuwają czarodziejów, żeby nie rzucali zaklęć. A może srebro... — oczywiście nie miała nic ze srebra, więc nawet sama wiedza niewiele by jej tu pomogła.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 20 sty 2022, 22:31

Obsztorcowany uczeń pokraśniał jak mak pod wpływem udzielonej mu przez mistrza reprymendy, przejrzany na wylot odchrząknął zmieszany i udał się przykucnąć pod parapetem, aby pod pretekstem wybierania z podłogi ostatnich kawałków szkła ratować resztki godności oraz uniknąć kolejnych reprymend.
Nie jest tak źle — zwrócił się półgłosem do Istki krótko później, kiedy za przewodnictwem Asterala cała ich trójka wyszła na zewnątrz, zmierzając do przydomowego młyna. — Czasami pokrzyczy, zagoni do roboty, ale przynajmniej nie bije i nie znęca się, jak lubią niektórzy starzy mistrzowie… A od znajomych terminatorów słyszałem, że u nich to norma…
Szli ukosem przed podwórko, w kierunku płynącego przez podgrodzie i tyły świeżo nabytej posesji strumienia. Szli i mieli trafić tam bez ochyby i asteralowego przewodnictwa — młyn byłby widoczny z daleka, a oni nie byli daleko. Był rozmiarów niewielkiego magazynku albo sporawego spichlerza. W całości drewniany, wzniesiony z długich desek i kilku bali u stropu. Kamienny był wyłącznie fundament i podmurówka wykonana z poszarzałej upływem czasu wapiennej cegły.
Czarodziej zatrzymał się przed budynkiem, który z bliska prezentował się gorzej niż widziany z podwórza. Odległość, choć niewielka, służyła młynowi, skąpiąc patrzącemu oku detalu przegniłych krokwi, krzywo zawieszonych na zawiasach drewnianych drzwi i tragicznego stanu dachu, który uparł się imitować sito albo durszlak.
Aust i Istka zatrzymali się zaraz za Asteralem. Mistrz i uczeń mieli okazję obejrzeć użytek nie więcej niż dwa razy. Wiedzieli i pamiętali, że wnętrze potrzebuje generalnego remontu, a zwłaszcza stolarza oraz łownego kota. Niefortunnie dla nich, zarówno okoliczni stolarze, jak i koty omijali okolice dworku skrupulatnie pomimo potencjalnych korzyści i zachęt ze strony właściciela. Mechanizm żaren, o ile zdawałoby się, zachowany w dobrym stanie, opierał się próbom poruszenia, podobnie jak zasilające go młyńskie koło na tyłach na przekór wartkiemu prądowi strumienia.
Nie znasz jakichś egzorcyzmów? — odezwał się półgębkiem do Istki uczeń czarodzieja, stojąc z boku i oczekując na dalsze działanie i decyzje mistrza. — Najlepiej w Starszej Mowie? Takie są ponoć najskuteczniejsze.
We trójkę stali przed zawieszonym smętnie skrzydłem porzezanych, drewnianych drzwi. Przez ich ubytki dostrzegali panującą w śrdoku ciemność. Ze środka dobiegał ich wiele mówiący o stanie wnętrza zapach. Zbutwiałej słomy, wilgoci i mysiego gówna.
Ilość słów: 0

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 23 sty 2022, 19:49

Droga do młyna nie była ani zawiła, ani długa. Miała w sobie jednak coś malowniczego, to przez urokliwy strumień obmywający rude, kredowe, szare i aksamitnie czarne otoczaki rzeczne oraz przez bladozielone łany dzikiego zboża, chwastów i plamy polnych różnokolorowych kwiatów. Niektóre z nich dało się poznać z daleka, niepodobne do żadnych innych –szafironiebieskie koszyczki bławatków, czerwone z ciemnymi plamami u nasady płatki korony maków, tłuste żółte kwiecie mniszków ulokowane na szczycie dętych szypuł oraz kiście błękitnych niezapominajek. Spostrzegawcze oko dziewczyny z pewnością rozpoznało również gdzieniegdzie głęboko pomarańczowe nagietki polne i rumianek elficki zwany również bezpromieniowym, o niezbyt zdobnych silnie rozgałęzionych, nagich łodygach z ubogimi kwiatami. Zapuszczone ziemię dookoła posiadłości okazały się dość bogatym źródłem wszelakiego rodzaju ziół, choć tych bardziej pospolitych.
Czarodziej szedł wolnym miarowym krokiem, nie interesując się rozmową prowadzoną między swoim uczniem a gościem. Starał się wyciszyć, zupełnie już zapominając o reprymendzie w stronę Austa, rozmowie ze strażą miejską i ciałkach czarnych ptaków pod jego domostwem. Próbował wyczuć wszelkie niepokojące zawirowania energii. Nim przekroczył próg młyna, położył swoją dłoń na jednej ze spróchniałych, zbyt dawno zakonserwowanych, zaniedbanych belek. Ten zwykły gest miał w sobie coś teatralnego, co idealnie wpasowało się w zachowanie wiedzącego. Było w tym coś też typowego dla Piołuna, który bardzo opierał się na zmyśle dotyku. Również podczas czarowania, przede wszystkim w zakresie magii natury, potrafił zanurzyć dłonie w glebie, by poczuć jej temperaturę, strukturę, wilgotność. Pomagało mu to w rzucaniu zaklęć.
Sama konstrukcja integralna mechanizmu mielącego żarna, była w opłakanym stanie. Po ostatniej wizycie Asterala w spróchniałym budynku, nie zamierzał go odwiedzać przez dłuższy czas. Początkowo chciał go po prostu zburzyć, aby otworzyć przestrzeń na horyzoncie. Z czasem jednak postanowił go odnowić, ale nie za prędko. Miał ważniejsze inwestycje, zaczynając od remontu dworku i stajni, wypielęgnowania ogrodów, w których zamierzał hodować rzadkie rośliny, po rozpoczęcie swojego biznesu za murami miasta. Dlatego nigdy nie przykuwał większej uwagi do młyna. Nie szukał w nim rozwikłania zagadki legend, a może właśnie to był błąd.
— Chciałoby się powiedzieć, witamy w młynie, ale prócz smrodu i przygnębienia, niewiele nas tutaj wita – jako pierwszy wszedł do środka, otwierając drzwi na oścież – Auście nigdy nie badaliśmy szczegółowo wnętrza, ale może od tego powinniśmy zacząć. Szukajcie wszelkiego świadectwa kaźni lub czegoś niepasującego. Może go tutaj powieszono lub jego zwłoki schowano pod drewnianą podłogą, by nigdy nie zaznał spokoju. A może to tylko moje przypuszczenia – spojrzał na dziewczynę – proszę się nie martwić, jesteś tutaj z nami i nie grozi Ci żadne większe niebezpieczeństwo.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 23 sty 2022, 23:00

Moja czasem tak mokrą ścierą waliła przez łapy... — odezwała się znów felczerka, dzieląc się z uczniem kawałkiem swoich wspomnień ze starych, lepszych, rivijskich czasów. — Ale nie mocno, przynajmniej siniaków od tego nie miałam. A ten twój to zawsze tak... — tu zniżyła głos, nachylając się Austowi niemal do ucha — ...no wiesz, z lancą w rzyci? Czy rozluźnia się kapkę, jak mu dać kwartę soddeńskiego?
Istka zasuszyła małe, bezkłowe ząbki tak, że nawet idący parę kroków dalej Asteral mógłby zauważyć i ponownie zachwycać się niższością troficzną jej szczęki, gdyby tylko się odwrócił. Medyczce idącej z tyłu bez wątpienia humor się poprawił, a jeśli idący z przodu mag tego nie zauważył, to na pewno już za moment mógł usłyszeć, bo na pytanie Austa o egzorcyzmy elfka zarechotała głośno, autentycznie, a jednocześnie przyjaźnie, traktując słowa młodszego czarodzieja jako żart. Za to na pewno nie był to rechot typowy dla przedstawicielki Ludu Wzgórz — elfy zwykle rzadko okazywały jakiekolwiek emocje w obecności ludzi, a już na pewno te skrajne.
Ty tak na poważnie? — pisnęła przez śmiech dziewczyna, opierając rękę na barku młokosa. — Bo jak tak to d'yaebl aep arse będzie musiało wystarczyć. Elfy nie są zbyt dobre w lżeniu matek. O, i jeszcze było takie stare, krasnoludzkie... — tu już musiała poświęcić chwilę, żeby sobie przypomnieć, ale w końcu wypowiedziała krótką formułkę, zasłyszaną kiedyś przy jakimś ognisku, zupełnie przypadkiem. — To chyba znaczyło „na pohybel skurwysynom”. Podobno ryją to na co drugim mieczu, dasz wiarę? — i znowu wróciła do gromkiej polewki, dopiero po chwili wracając do podjętego wątku. — Myślałam, że masz może jakieś srebrne opiłki czy coś. Jak dobrze słyszałam to upiory nie lubią srebra...
Gdyby nie widziano jej parę chwil temu, skostniałej z nerwów, nikt pewnie nawet by nie pomyślał, że gdzieś tam z tyłu blondwłosej czupryny siedzi strach przed wielkim, strasznym i ciemnym budynkiem starego młyna, który równie dobrze mógł okazać się rezydencją niebezpiecznej istoty. I śmiech faktycznie ten strach tłumił, ale tylko do pewnego stopnia. Z każdym krokiem, będąc coraz bliżej konstrukcji, Istka przypominała sobie gdzie właśnie idzie i co może tam zastać. Jednak teraz przynajmniej była już w drodze, zdobyła się na odwagę by ruszyć tam razem z czarodziejami. I liczyła, że ta ją nie opuści, nie tak łatwo.
Okoliczny zapach nie odrzucił jej, na to akurat nie było co kręcić nosem, bo mysimi szczynami cuchnęło przecież w co drugiej wsi, jakby się uprzeć. Ciemność mogłaby być już większym problemem. Mogłaby, gdyby nie była elfką. Do dziś do końca nie rozumiała zasady, zależności, reguły, która pozwalała jej rasie tak dobrze przenikać wzrokiem okowy mroku. Jeśli istniały jakieś traktaty, które skutecznie by to wyjaśniały to Istka jeszcze nie miała okazji ich przejrzeć. Jej osobista, czysto luźna teoria zakładała przystosowanie ewolucyjne... ale czy nie wszystko było właśnie przystosowaniem ewolucyjnym w takich przypadkach? Niejeden profesor pewnie wykpiłby jej opinię jako zbyt oczywistą i ogólną. Dobrze więc, że zdanie profesorów i bakałarzy mało ją na ten moment obchodziło. Niemniej jednak — ona widziała w ciemności dobrze. Gorzej mogło być z czarodziejami. Dlatego właśnie, od momentu wejścia do upiornego młyna, postawiła sobie za cel służyć jako oczy całej grupy, wiedząc, że to jej lepiej przystosowane ślepia najpewniej wypatrzą wszelkie interesujące i niebezpieczne zjawiska, przedmioty, miejsca i zagrożenia, jako pierwsze.
C-ciemno tu choć oko wykol... Zajmę się wypatrywaniem, mistrzu, trochę lepiej od was widzę w tym mroku. A wy może jakąś pochodnię znajdźcie. Albo może jakiś ognik wyczarujcie, jakby się tak dało... Tylko się nie rozdzielajmy, dobrze?
Mimo kolejnej fali niepokoju, blondwłosa gotowa była wejść za czarodziejami w nieznane. A może to po prostu znowu wyobraźnia jej figle płata i tak naprawdę nic tam nie ma? Słowa von Carliny podniosły ją nieco na duchu, chciała w nie wierzyć. Z dwójką magów faktycznie mogła czuć się do jakiegoś stopnia bezpieczna. Oby jej tylko nie porzucili w chwili próby...
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 25 sty 2022, 23:11

Zawsze? Nie, tylko zazwyczaj — odszepnął do elfki, przyglądając się uważnie plecom mocującego się z drzwiami Asterala i jego pozostałym poczynaniom. — Nie soddeńskiego. Pędza swoje własne nalewki z chwastów, które znajduje po łąkach i lasach. Po nich się odpręża. I widuje cudności na jawie.
Drzwi, jak na lekkie i wybrakowane, otworzyły się nad wyraz ciężko i opornie.
Świadectwa… kaźni? — Aust zajrzał do środka, gdzie powitało go spojrzenie stającej słupka myszy — równie zaskoczone co jego własne. Uwolniony cuch zapuszczonej komory wydostał się na zewnątrz, wymieniając się ze światem częścią swojego smrodu w zamian za odrobinę światła, które oświetliło usłane mysimi bobkami klepisko i gęsto przystrojony pajęczynami sufit.
Kroki Asterala podniosły grubą warstwę pyłu i kurzu zalegającą na podłodze, każąc mu ewakuować się szybko po przekroczeniu progu, by ratować zagrożone kolejnym atakiem spazmatycznego kaszlu płuca.
Może wypadałoby najpierw tu odkurzyć? Mogę skoczyć po miotłę — zaoferował się uczeń czarnoksiężnika, nader roztropnie oceniając panujące we wnętrzu warunki. A obiektywnie przedstawiały się one tak, że pod warstwą brudu i zapuszczonych kątów wnętrza nie odnaleźliby śladów kaźni, nawet gdyby w czasach świetności wnętrze budynku służyło za rzeźnię. I nawet przystosowane ewolucyjnie elfie oko nie podołałoby wyłuskać więcej z tego rozgardiaszu, na który składały się także cerowane worki z resztką spleśniałego ziarna, zbite z desek skrzynie i niszczejący, zazębiający się mechanizm żaren pośrodku.
Ognik? Czarami? — Sugestia elfki sprawiła, by uczeń czarnoksiężnika, dzisiaj wyjątkowo sprzyjający konwencjonalnym rozwiązaniom, natychmiast porzucił bez żalu dotychczasowy pomysł. — Mogę spróbować mistrzu? Umiem już, nauczyłem się w wolnym czasie! Albo zaczarujcie sami. Zmuście wichurę, żeby wymiotła za nas pajęczyny! Albo strumień, żeby wezbrał i wymył podłogę. Tak jak to czynią hierofanci, zaklinając pogodę. Wiem przecież, że dla was to fraszka...
Aust, będący dzieckiem spóźnionej magicznej edukacji, za to wciąż głodnym wiedzy i nadganiającej braki z zapałem mało którego rówieśnika, miał swoje przywary. Jedną z nich był brak powagi oraz ciągła neoficka ekscytacja towarzysząca jego obcowaniu z jakąkolwiek magią, godną raczej smarkacza z freblówki, a poza tym godności pozbawioną. Choć brakowało mu subtelności, nadrabiał celnością w tym jak połechtać asteralowe ego. I w wynajdowaniu argumentów dla tego, by wszystko robić z użyciem czarów i rytuałów. „Ja wiem, że magia nie jest na pokaz, ale uczyńcie ją przez wyjątek, w ramach nauki dla mnie!” było jego ulubioną wymówką.
Ilość słów: 0

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 30 sty 2022, 21:56

Oczy potrafiły przyzwyczaić się do panującego w środku mroku, a przedzierające się przez szerokie szpary między wypaczonymi deskami światło, wystarczało, aby dostrzeżenia mysich lokatorów, którzy nie spodziewali się dzisiaj gości. Rozszerzające się z czasem źrenice, umożliwiały określenie w odcieniach czerni i szarości kształtów przedmiotów, zagracających przestrzeń młyna. Porozrzucane skrzynie, beczki, powygryzane worki z gnijącymi resztkami, których nie zdążyły skonsumować gryzonie. Nie potrzebował równie ostrego wzroku jak elfy, by swobodnie poruszać się po ciemnościach. Jednocześnie nie był w stanie wypatrzyć tu czegoś, co było warte jego uwagi. Na szczęście znajdowały się też tutaj lampy łojowe, którymi młynarze rozpędzali mrok, a które gęstym dymem kopciły strop.
Nozdrza potrafiły przyzwyczaić się do panującego w środku smrodu mysich odchodów, stęchlizny i wilgoci. Człowiek miał w naturze szybko przystosowywać się do zmiany warunków, dlatego tak sprawnie wspiął się na drabinie ewolucyjnej, z ofiary zmieniając się drapieżnika. Zresztą wpadając w szambo szybko zapomina się o zapachu smrodu. Tak jak żołnierze na wojnie nie czują zapachu wydzielanego przez swoje brudne wycieńczone ciało, przez ropiejące rany, nie czują smrodu dobiegającego z obozowej latryny.
Płuca Asterala jednak nie były w stanie przyzwyczaić się do kurzu, uniesionego pierwszymi krokami postawionymi w dawno nieodwiedzanej ruinie młyna. Małe drobinki piasku zmieszanych z odpadami organicznymi i nieorganicznymi, wdzierały się do zakamarków jego oskrzeli, drażniąc nabłonek, wywołując reakcje alergiczne, typowe dla przewlekłej choroby, której nabawił się podczas swoich eksperymentów. Po raz wtóry dzisiaj zaczął kasłać i dławić się, choć trwało to zaledwie chwilę. Szybko opuścił stary młyn. Przez łzy spojrzał jeszcze na dziewczynę, okazując przez tą krótką chwilę swoją słabość. Chrząknął kilka razy, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego drapania w klatce piersiowej i przełyku, choć nic to nie pomogło. Otarł w dłoń wilgotne oczy. Na twarzy delikatnie poczerwieniał.
— Posprzątajcie ten niemiłosierny brud i smród, bo nie zniosę tego, będę wam wdzięczny. Później zrewanżuję się za pomoc.
W swoich słowach nie był zbyt arogancki, a wręcz przeciwnie, było w tym coś uprzejmego, coś niepasującego do czarodzieja z wyższych sfer. Zauważyć można było, że niezbyt często traktował swojego ucznia jak popychadło, raczej w przypływie słabości odreagowywał na nim złość i frustrację. A te nieliczne sytuacje, w których za pomocą niewybrednych określeń ganił go, przeważnie niosły za sobą jakieś lekcje. Jednakże w większości przypadków starał się traktować go jak przyjaciela, któremu może zaufać. I tutaj pojawiał się jeden szkopuł. Piołun mógł polegać na Auście w wielu kwestiach. Wiedział, że chłopak dysponował dużą wiedzą, pojętym umysłem i zaangażowaniem do ciągłego poszerzania swoich umiejętności. W wolnym czasie czytywał księgi i rozprawy magiczne. Sprawnie poruszał się po bibliotecznych zbiorach. Jest uczciwy, a jednocześnie lojalny. Potrafił również zaopiekować się pracownią zielarską w Novigradzie, podczas nieobecności mistrza. Coraz sprawniej radzi sobie również z ziołami i sporządzaniem naparów i maści. Niestety do tej pory potrafił przysporzyć niemałych problemów podczas czarowania, przede wszystkim podczas uprawiania samowolki. Kilka razy przypadkowo podpalił zasłony i dywany w poprzednio zajmowanym przez nich apartamencie w kamienicy. Naśladując mistrza, doprowadził do obumarcia kilkunastu sadzonek roślin, zamiast przyśpieszyć ich wzrost. Raz nawet prawie wykolił sobie oko, próbując unieść nóż kuchenny, na szczęście ostrze wbiło się w ścianę. Od tamtej pory dostał zakaz, którego na szczęście się trzyma, aby nie praktykować magii bez nadzoru bardziej doświadczonej osoby.
— Nie, nie możesz spróbować. Poza tym pamiętasz co mówiłem na temat wykorzystywania magii do zwykłych prozaicznych zajęć? — przypomniał sobie słowa Wąskolisa, powtarzane jak mantrę — Magia nie powstała dla naszej uciechy, a była tutaj przed nami, więc musisz ją szanować, tak samo jak ciężką pracę. — po chwili dodał — więc do roboty. Im szybciej uporamy się z tym fatum ciążącym na tym miejscu, tym szybciej przejdziemy do prawdziwej magii.
W między czasie czarodziej rozpalił w bardzo pierwotny sposób znajdujące się tutaj lampy łojowe, które nie dawały zbyt dużego światła, ale pozwoliły trochę rozświetlić ciemność panującą w środku młyna. Gdy nieporządek został uprzątnięty zaczął skrzętnie przeszukiwać wnętrze, wypatrując czegokolwiek co mogło wzbudzić jego zainteresowanie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 31 sty 2022, 1:39

A faktycznie, wspominał sporo na ten temat w swoich księgach, jeśli mnie pamięć nie omyli — odrzekła Austowi w kwestii napomkniętych przez niego alkoholi. Sama zresztą pamiętała co najmniej kilka asteralskich recept, chociaż nalewki z polnych ziół i chwastów nigdy akurat nie służyły jej do celów rozrywkowych. Miast tego podawała je pacjentom przed co boleśniejszymi zabiegami, żeby uchować ich chociaż od części cierpień, które zwykle musiała im sprawiać. I żeby potem owych cierpień przesadnie nie pamiętali, choć z tym akurat różnie bywało...
Otwieranie drzwi pozostawiła dwójce towarzyszących jej mężczyzn. Elfia duma, czy nie — płeć zobowiązywała, nie mówiąc już, że nie w jej głowie było wchodzenie do strasznej budowli na szpicy. I gdy spróchniałe wrota w końcu ustąpiły — okazało się to decyzją cokolwiek trafną. Jeszcze przed wejściem do środka, Istka wyciągnęła szyję zza ramion jej kompanów, zachowując przy tym grację godną żurawia portowego. Stojąca dęba mysz, na szczęście, była widokiem bardziej kojącym niż budzącym kolejne obawy. Bo skoro były gryzonie — to mogło znaczyć, że żadna większa maszkara ani zjawa nie uwiła sobie tu leża. Mogło, nie musiało, więc napięcie nie ustąpiło całkowicie.
Bogowie, ile syfu... A przed chwilą się myłam. Psiajucha... — zaklęła; nawet przy samym tylko świetle wpadającym przez drzwi nie można było nie dostrzec panującego w środku nieporządku. Dawno nie widziała takiej warstwy kurzu, pyłu i pajęczyn jednocześnie. Tutaj jej elfie oko rzeczywiście nie miało jak pomóc — to że widziała w ciemności nie oznaczało, że jej wzrok był w stanie przebić się przez warstwę pięcioletniego brudu.
Gdy niemal od razu po wejściu jej towarzysz zaniósł się od tego wszystkiego kaszlem, felczerka nie traciła czasu — stojąc kawałek za nim szybko złapała go za koszulę i pociągnęła z powrotem na zewnątrz. Trud równie symboliczny co zbędny, bo raz, że mag, mimo napadu duszności, miał na tyle sił by wygramolić się stamtąd samemu, a dwa — Istka miała mniej więcej tyle siły na ile wskazywał jej wygląd. Gdyby von Carlina w jakiś sposób stawił jej opór, najpewniej miałaby spore trudności z ruszeniem go z miejsca. Niezależnie od sposobu w jaki znaleźli się znowu przed drzwiami młyna — dziewczyna uderzyła go jeszcze kilka razy z otwartej dłoni między łopatki, licząc że starszemu czarodziejowi uda się ostatecznie odkrztusić to czym się zaciągnął.
Cali jesteście, mistrzu? Paskudny macie ten kaszel, wydaje mi się... Źle brzmi. Jakby koklusz was złapał, albo jak byście w kopalni przesiedzieli z kilka lat, tak kaszlecie. — zauważyła, bo w napadzie Asterala faktycznie było coś, co komuś o jej wiedzy medycznej wydawać mogło się anomalne. Jednak i on w końcu minął, trzeba było podjąć decyzję co robić dalej.
A podjął ją właśnie, w głównej mierze, Asteral. Dosadność z jaką zabronił uczniowi czarowania, poparta dodatkowo przed wykład karcący wykorzystanie magii w sprawach doczesnych, spowodował, że dziewczyna nawet nie próbowała go przekonywać. Nie było rady — trzeba było lecieć po miotły i załatwić sprawę konwencjonalnie, ku milczącemu, choć zauważalnymi na twarzy niezadowoleniu Rivijki. Zanim jednak znowu skierowała się do środka — naturalnie za Austem — poświęciła chwilę by związać w kitę włosy i wyjęła z sakwy swoją chustę, którą przewiązała sobie dookoła głowy, tak, że ze szparki pomiędzy nosem a brwiami wystawała tylko para niebieskich oczu. Prosta, lniana tkanina, normalnie wdziewana przy morowym powietrzu, przy kontaktach z chorymi, dziś spełnić miała nieco odmienną, choć ciągle podobną funkcję — ochronić właścicielkę przed zapyleniem płuc. Nie wspominając już o całkowitym zaprzepaszczeniu skutków ostatniej kąpieli.
Miejmy to za sobą... Weź tą dalszą część pomieszczenia. Ja zamiotę przy drzwiach. I nie wchodźmy na razie głębiej — padło niepewnie zza zakrytych brązowym materiałem ust, do ucznia. Elfka sama zaczęła co rychlej wymiatać kurz na zewnątrz, jednocześnie ponownie próbując zrobić użytek ze swoich spostrzegawczych, nieco lepiej widzących w półmroku ślepi, gdy tylko w środku zrobiło się na tyle czysto by można było cokolwiek zauważyć. I miała gorącą nadzieję, że tym czymś nie będzie czający się za winklem upiór.
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław