Dworek Młynarski

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 lis 2021, 8:30

Obrazek
Zmierzając od miasta z Bramy Słodowej w stronę Gór Sinych, mijając świeżo wzniesione zabudowania Podgordzia, ujrzeć można zza wysoko sterczących dzikich zbóż, przeplatanych chabrami bławatków, kąkolą polną, piaskowymi makami i kurzyśladem oraz zza miejscami porośniętym gęsto krzewami psiej róży polem, leżącym odłogiem, samotnie stojący dworek, który lata świetności dawno miał za sobą. Ludzie powiadają, że miejsce to nawiedzone i przeklęte, a krążą o nim przeróżne plotki, o córce zamożnego młynarza, która chciała pójść za młodego parobka; o rodzicach, którzy na ten ślub nie przystali; o bezbożnym samobójstwie córy, co odebrała swoje życie w młynie; o nagłej śmierci zrozpaczonego ojca; o wdowie młynarza, która zabrała rzeczy i pojechała za góry; o skrzypiących deskach nocą; o kwaśniejącym mleku; o odorze rozkładającego się ciała; o drzwiach otwieranych na oścież przez wiatr czy nadnaturalne byty; o martwych pisklętach na ganku; o duchu wisielca, który przemyka między nieużytkami.
Prowadzi doń niewielka brukowana ścieżka zarośnięta przez chwasty, snując się między zakrzewionym gruntem, niegdyś porośniętym tłustymi kłosami pszenicy, złotem młynarzy. Obok przepływa strumień Siewierzynka, która niegdyś napędzała koło młyńskie, teraz straszące na horyzoncie. Sama posiadłość to zachowana w typowym rustykalnym szlacheckim stylu jednopiętrowa bryła o bursztynowym pokryciu dachu, miejscami przeciekającym. Ogród przed samym dworkiem przypomina leśny gąszcz, w którym skrywać się mogą dzikie zwierzęta, a nie pięknie kwitnące gatunki roślin. Przy budynku gospodarczym o zarwanym stropie, sterczy zwyczajny wóz drabiniasty ze świeżo okutymi kołami, a w stajni z grubsza oporządzonej słychać rżenie konia.
Przekroczywszy próg domostwa można poczuć zapach stęchlizny i pleśni, zapach dawno niewietrzonych i niegrzanych murów. W centralnej części budynku znajduje się obszerna kuchnia o potężnym białym kaflowym piecu, połączona naturalnie z jadalną, gdzie ciągnie się długi drewniany stół z licznymi, lecz w większości z poprzetrącanymi nogami, krzesłami. W kącie pomieszczenia poukładane zostały jeszcze nierozpakowane pakunki oraz szklana aparatura, prawdopodobnie do destylacji. W sieni znajdowały się schody prowadzące na piętro, którego skrzypiące i powyginane szczeble, były pokryte wieloletnim kurzem.
W zachodnim skrzydle przeznaczonym niegdyś dla gospodarzy, znajdowały się cztery pomieszczenia. Jedno z nich, największe, z widokiem na zdziczały sad, było uporządkowane, na posłaniu leżała świeża pościel, szafy były zagospodarowane przez ubrania, a na regałach znajdowało się kilka książek, choć nadal pod ścianą oparty leżał portret przedstawiający szlachetnie urodzone małżeństwo. Inna izba znacznie mniejsza lecz przyległa kuchni, również miała ślady nowego mieszkańca. Niewielkie łóżko, skrzynia na rzeczy i regał zapełniony licznymi księgami stanowiły cały dobytek Austa von Molauch. Sąsiadujący z sypialnią gospodarza pokój gościnny, był niegdyś azylem córki młynarza, o czym świadczyły bladoamarantowe akcenty zasłon i pościeli oraz niewielka toaletka o blacie zabarwionym ciemnym atramentem z czystym i przejrzystym lustrem. W kącie stała pusta komoda, gotowa ugościć nowego lokatora. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, drugie na zaniedbany ogródek przed posesją. Czwarta izba zaś była zagracona. Natomiast wschodnie skrzydło było zamknięte i nieużytkowe, choć mieściło w sobie obszerną bawialnię i gabinet. Klapy do piwnicy nie można było odnaleźć.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:01 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 2 razy. Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 23 paź 2022, 12:07

— Nie za swoich pobratymców. Za siebie. Chronię siebie. Elfy tylko czasami uważane są za złodziei, ale pamiętaj, że jestem nie tylko elfką, ale też Rivką, a to też ma swoje konsekwencje... — poprawiła ryżego Issaen. Prawdę mówiąc, nie miałaby nic przeciwko litości. Litość jest dla takich jak one — polegających na ochronie i dobrej woli innych. Dzięki litości można nieraz przetrwać, gdy druga strona uzna, że czyjeś gardło jest niewarte spotkania z nożem. Oczywiście sama potrafiła zamachnąć się niezgrabnie sztyletem, czy obsłużyć kuszę, ale w świecie pełnym przemocy i skurwysyństwa było to zwyczajnie za mało. — Nie tłumaczę też ojca, po prostu dzielę się opinią. A wychowanie, moim zdaniem, nie usprawiedliwia tego co zrobił. Mógł zostać, dalej pomagać matce i mnie. Zarabialiśmy przyzwoite pieniądze, głodni nie chodziliśmy, ale on wolał mścić się za krzywdy, bawić się w partyzanta, jak jakiś młokos. Więc nie — wolę odnaleźć matkęnawet jeśli zostawiła mnie w czasie tego cholernego pogromu. Na pewno miała jakiś dobry powód... — dokończyła we własnej głowie, lekko strzelając rzemieniem, gdy koń prawie stanął w miejscu.
— Więc to jest teraz „wasza” wełna, co? — zareagowała na zmianę tematu, już nieco bardziej uśmiechnięta, mniej poważnym brzmieniem. — Szybko stałeś się Aedirnczykiem... A co z Redanią? — spytała zagadkowo, tak że można było to interpretować na wiele sposobów. — Ja też słyszałam o królu. Od Austa jak dobrze pamiętam... Mam nadzieję, że to nie oznacza jakichś dodatkowych przeszkód w dostaniu się do miasta. Choć ja tam akurat nawykła jestem. Rivia też przebudzała się na zimę, kiedy królowa Meve, albo wcześniej król Reginald, przyjeżdżali i rządzili krajem u nas, miast z Lyrii. Tak jest po dziś dzień, zresztą...
— Widzi mi się że taki czarodziej ma dużo roboty. Przynajmniej bierzecie za nią jak za zboże — roześmiała się dziewczyna, ale niezbyt żywo, żeby nie puścić lejców. — A ludzie pewnie nie chcą z wami gadać, dlatego że się was boją. Widziałeś tamten tłum na podgrodziu... Jakby wiedzieli, że próbujemy konszachtować z duchem, to by nas na widłach wynieśli. A z królami też nie miałam do czynienia. Teraz to chyba żaden nieczłowiek nie ma, chyba że jacyś rzemieślnicy, specjaliści. Albo medycy z renomą, a takowym niestety nie jestem.
Przynajmniej jeszcze nie. A Aust potrafi płatać większe figle niż ci się wydaje, gdy nie patrzysz, choć ode mnie raczej się tego nie dowiesz. Za bardzo cenię swoją skórę...
— Kiedyś mi mówiono, że ponoć czarodzieje nie mogą mieć dzieci... Widać to też była jakaś plotka wyssana z palca. A czym zajmowała się twoja matka?
Wraz z coraz większą pewnością towarzyszącą powożeniu, Istkę dopadało lekkie znużenie. Coraz mniej dziwiło ją nastawienie lyryjskich wozaków, którzy słynęli z języka tak barwnego, że uszy więdły nawet co niektórym krasnoludom. Jakby miała spędzić całe życie siedząc na dupie i korygując konia na prostej drodze to też długo by nie wytrzymała.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 24 paź 2022, 8:48

Naprawdę są ludzie, którzy wierzą, że każdy Riv to złodziej? Myślałem, że to kończy się na niewybrednych żartach opowiadanych przez plebejuszy. Zresztą dużo waszych ludzi przybyło tutaj, aby schronić się przed zarazą – zamyślił się na moment – i patrzeć jak lada dzień, a Catriona zawita do naszych drzwi. Dobrze, że pozostałaś. Pomoc będzie potrzebna na każdym froncie.
Czerwona Śmierć, która zrodziła się w cintryjskich portach, powróciła po czterech latach. Plotki mówiły, że pierwsze przypadki odnotowano w Vengerbergu, ale na ulicach stolicy nie szerzyła się panika, a gęsty i duszący dym o mdlącym słodkim zapachu, nie unosił się w okolicy miasta. Mieli jeszcze czas zanim nadejdzie prawdziwa fala zgonów.
Piołun zetkną się już z nią. Pomagał wówczas w prowizorycznym lazarecie w jednym z sierocińców, gdzie przyjmowano głównie dzieci. Pamięta te niewinne młode istotki o nabrzmieniach w pachwinach i pod pachami, sinych plamach znaczących ich ciała i krwotokach, których nie potrafił powstrzymać na dłużej. Tamtego lata setki żyć zabrała ze sobą Catriona. Powinni powstrzymać tą epidemię odnajdując jakieś lekarstwo, ale do tej pory jedyne co mu się udało, to zelżeć symptomy i pozwolić im odejść w godności.
Co z Redanią? – nigdy nie zastanawiał się nad tym dłużej, los pchał go zawsze do przodu, nie było co oglądać się za siebie — Jestem czarodziejem, obieżyświatem, mój dom jest tam, gdzie zawitam. Zresztą od kilku lat mieszkałem w Wolnym Mieście, ale jak już słyszałaś, tamtejsze władze nie są przychylne, ani nieludziom, ani czarodziejom. Ustanawiane prawa ograniczają nasz magiczny fach. Zaraz zacznie się polowanie na czarownice i czarodziejów. Nie czuje się już tam mile widziany, jak za dawnych czasów. Musiałem znaleźć miejsce, gdzie będą potrzebować mnie o wiele bardziej. Po wojnie królestwo Aedirn odbudowuje się dość prężnie, a każda dłoń do pracy jest tutaj przyjmowana ochoczo.
Nie zamierzał wspominać o głównych problemach, które pchnęły go do opuszczenia Novigradu. Niektóre rzeczy warto zachować tylko dla siebie. Oficjalną wersją był konflikt prawny związany z rzekomo nielegalną działalnością składu „Święta trójca- zioła i usługi znachorskie”. Tego również nie zamierzał przywołać. Najlepiej zostać przy – nieprzychylności tamtejszych władz.
Przeważnie nie mogą mieć dzieci. – stwierdził, nie rozwiewając wyobrażenia dziewczyny, że Asteral był rodzonym dzieckiem, a nie przygarniętą sierotą – Moja matka, Cecylia była mecenaską sztuki, bywalczynią salonów, poważaną kobietą, szlachetnie urodzoną i bogato pożenioną. Choć zawdzięczam jej wiele, nie wspominam jej zbyt dobrze.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 24 paź 2022, 11:51

— Nie dalej jak kilka dni temu wyrzucono mnie z karczmy, bo oberżyście zniknął utarg z tamtego wieczora. A przynajmniej tak wydedukował. Tylko ja miałam tam rivski akcent. Nawet nikomu nie wadziłam, po prostu siedziałam z grupką znajomków, którzy byli mi przychylni — podjęła temat w sposób krótki i raczej niezbyt odkrywczy, za to uczciwie relacjonujący przebieg wydarzeń. Jednocześnie nie siliła się na szczególny dramatyzm, chciała tylko udowodnić coś na przykładzie. — To oczywiście żadna reguła, ale podejrzewam, że przeciętny Riv słyszy to stwierdzenie przynajmniej raz na tydzień. A ja nie jestem tu wyjątkiem. Zresztą... sama w mieście słyszałam kilka razy Rivów. Nie ukrywam, że akurat tamci zasłużyli na szufladkowanie według stereotypu. W pełnym jego zakresie — zręcznie ominęła szczegóły, by nie wplątać się w sytuację, gdzie wypaplałaby mu o austowym ratowaniu „elfa w opałach”.
— Ale mam nadzieję, że co do Catriony, to ty się mylisz. I to o mile. Byłam w Cintrze, widziałam jak to wyglądało. Byłam też w Mariborze, choć już dawno po tym jak epidemia przerzedziła miasto. Po prostu... miejmy nadzieję, że tutaj do tego nie dojdzie. Nawet jeśli przyjeżdżając tutaj byłam gotowa...
Nie była, rzecz jasna, świadoma tego, że w Mariborze powtarzał się właśnie koszmar sprzed trzech lat. Wieści do niej zwyczajnie nie dotarły, bo gdyby tak było — możliwe nawet, że zawróciłaby z Aedirn, wróciła do Temerii. Chociaż może już nie w tym momencie — było najpewniej za późno, powtórzyłaby się sytuacja z Cintry, gdzie też zaraza niepodzielnie królowała już w całym mieście, gdy postawiła w nim stopę. Teraz to już lepiej zostać było w Vengerbergu (i okolicach), by patrzeć tylko jak sytuacja się rozwinie...
— Uczciwe podejście. Dla mnie nie jest to takie proste — ludzie wszędzie rozpoznają Riva, nawet jeśli jest elfem. Taki mamy akcent... — złotowłosa przerzuciła oczyma, choć z jej twarzą obróconą w stronę znajdującego się przed nimi traktu, czarodziej raczej nie mógł tego widzieć. — Zresztą ja też mienię się Rivką. Tam się urodziłam i mieszkałam ponad czterdzieści lat. Nie da się tak po prostu wyzbyć pochodzenia po takim czasie, choć do patriotki to mi daleko. A wracać za szybko to też tam nie chcę, bo i nie mam za bardzo do czego. — podsumowała, choć po tym co widziała na podgrodziu nie była do końca przekonana, czy to miejsce będzie dla von Carliny lepsze niż ten nieszczęsny Novigrad. Przynajmniej tym razem niechętny był mu raczej lokalny folklor, niż władze miasta, albo królestwa, które teoretycznie mogły zrobić z każdym co tylko chciały...
— Brzmi jak ciekawa osoba. Jest jakiś... — i tu przerwała nagle.
Przerwała, bo przez jej nieuwagę i znużenie, wóz zaczął powoli, acz nieubłaganie zbliżać się do prawej krawędzi traktu — w stronę przydrożnego rowu i obficie rosnących tam ostów. Elfka przestraszyła się, szarpnęła w nagłym skoku paniki lewą stroną trzymanych w dłoniach lejców. Mocno. Tylko tyle mogła w tym momencie zrobić.
— U-UWAGA!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 24 paź 2022, 23:54

Fortunnie, Istce udało się zapanować nad sytuację i Ostem, który niemrawo, ale wystarczająco zareagował na nagłe szarpnięcie lejców. Wóz zakołysał się, podskoczył przy wtórze krótkiego jęku osi i zaterkotał jak dawniej. Dalsza ich droga miała okazać się równa i prosta. Podróżująca razem trójka mogła sobie życzyć, by ich losy okazały się takie same.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 04 cze 2023, 23:42

Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że od ich pierwotnego wyjazdu z Vengerbergu minęły dobre dwa tygodnie, albo i miesiąc, kiedy w rzeczywistości nie było ich raptem parę dni. Tegoroczne święto letniego przesilenia złapało ich w drodze powrotnej, a zdecydowali się je spędzić w chramie sióstr Melitele, nadkładając nieco stajań trasy z Aldersbergu do miasta stołecznego.
Duży błąd. Najgorsze Midaëte jej czterdziestosiedmioletniego życia.
Bo do czego można przyrównać perspektywę bycia — nieomal — zgwałconą, skatowaną i na koniec jeszcze żywcem spaloną? Do dziś nie była w stanie zgadnąć jaką „kombinację” powyższych szykowali dla niej wioskowi oprawcy. Jak to w ogóle nazwać? „Nieudanym świętowaniem”? Nieudane świętowanie jest wtedy, kiedy trzeba spędzić całą noc na łataniu pacjentów miast się bawić, albo gdy ktoś uświni jej winem nowo zakupioną kieckę, nie wtedy kiedy wojna z Nilfgaardem zbiera swoje żniwo nawet po czterech latach od zakończenia, budząc u niektórych ludzi najprymitywniejsze instynkty, z żądzą zemsty na czele. Nieważne jak, na kim i gdzie, ważne że w ogóle.
Oczywiście, nic z tego nie było winą samej bogini i jej kapłanek. Wprost przeciwnie — to chyba sama Melitele czuwała nad nią tej nocy, a gdzie ona nie mogła, tam posłała Austa, który zrobił porządek — jak to miał w stylu — widowiskowo i z użyciem magii. Straumatyzowana Istka praktycznie nie odzywała się przez całość kolejnego dnia, i to pomimo, że jej krzywda na ciele kończyła się na paru obtarciach i samookaleczonym, celem odpędzenia napastników, przedramieniu. Tylko od czasu do czasu sprawiała wrażenie jakoby chciała zamienić parę słów z Piołunem, ale ten — jak się jej zdawało — w odpowiedzi znajdował coraz to wymyślniejsze wymówki, by do konwersacji nie doszło. Tą część podróży spędziła głównie na spaniu i ćwiczeniach z samostrzałem.
A potem przyszła noc w karczmie i nowy dzień, a felczerka jakby wróciła na swoje miejsce, na nowo odnajdując samą siebie. Jakby jedna noc wystarczyła i coś — lub ktoś — pomogły jej to wszystko sobie w głowie poukładać. Rano utargowała z jakimś handlarzyną siedem srebrzaków za lekarstwo na kaca, potem poszło już łatwo. Jedynie — zupełnie, jak na ironię — ustąpiła już całkowicie w próbach zagadania Asterala, jakby ktoś ręką odjął. Widać, cokolwiek chciała przekazać, nie było już dlań tak istotne.
Jeszcze gdzieś po drodze, Istce było usłyszeć wieść wielce niepokojącą. Oto Henselt z Kaedwen miał w najbliższym czasie pukać do drzwi Górnego Aedirn. Jeśli zawierzyć jej wiedzy historyczno-geograficznej — nie po raz pierwszy. Wojna miała ponoć wisieć na włosku, a jako że szło lato, idealna pora na działania zbrojne, dziewczyna jakoś wcale w realizację tego cokolwiek przykrego scenariusza nie zwątpiła. Obudziło to u niej oczywiste pytania, dotyczące jej najbliższej przyszłości — przede wszystkim czy nie rzucić wszystkiego i nie jechać w okolice Vergen, by zostać markietanką i robić to, do czego zawód felczera przecież zwyczajowo zobowiązuje — pomagać rannym żołnierzom, jako kolejna para wyćwiczonych w medycynie rąk. Odrzuciła jednak ten pomysł, przynajmniej na ten moment. Po burzliwych przejściach sprzed paru nocy, nie chciała być znowu sama na szlaku. Potrzebowała stabilizacji i — co tu dużo mówić — opiekuńczego męskiego ramienia, o które przez ostatnie cztery lata wcale nie było tak łatwo. Więc czemuż to pluć na taką okazję, gdy obydwoje — mistrz i uczeń — zapewniali jej relatywne bezpieczeństwo w tych burzliwych czasach? Tylko towarzystwa wiedźminki Breith było szkoda, jako że odłączyła się od drużyny, targana swymi własnymi sprawami. Ale czasem bywa przecież i tak...

Dotarła więc ostatecznie, tak jak wyjechała — w jednym kawałku, z dwójką kompanów i w ciągniętym przez szkapę wozie. Można było to nazwać pewnego rodzaju sukcesem. Niestety, ciągle niewiadomym było, czy przeklęty dworek dalej był, w istocie, równie nawiedzony co w dniu wyjazdu. Gdy ponownie witali teraz bramę posiadłości, uświadomiła sobie, że niekoniecznie chce to sprawdzać na własnej skórze.
— Więc... mamy jakiś plan? Czy po prostu mus nam wejść do środka i liczyć, że nic już tam nie zastaniemy? Jesteście w stanie coś... wyczuć? Ciągle straszy? — spytała niepewnie czarodziejów Istka, teraz już nieco bardziej świadoma, że magia i duchy idą ze sobą w parze. Tymczasem jej, pozbawionej Mocy, bliżej było teraz do dziecka we mgle.
Jej wzrok powędrował w kierunku leżącego obok samostrzału. Nowo zakupiona — przez Austa, na jej prośbę — broń dawała jej pewne poczucie bezpieczeństwa. Wyjątkowo złudne, jako że duchy nie miały w zwyczaju bełtom się kłaniać. A ten chyba nie był w tej kwestii wyjątkiem.
— Winnam ją zabrać? Może poczekajmy z rozpakowaniem bagaży, aż będziemy mieli pewność, że jest bezpiecznie...? — sugerowała dalej, próbując bacznie obserwować gmach budynku. W tym przypadku brak jakichkolwiek zdarzeń anomalnych mogła dawać nadzieję, że cała ta wyprawa nie była jeno stratą czasu, połączoną z gloryfikowaną wycieczką krajoznawczą.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 11 cze 2023, 15:30

Podróż powrotna z Aldersbergu, po rzekomym odczynieniu klątwy ciążącej na dworku, nie obyła się bez postojów pełnych przyjemnych i przykrych zdarzeń. Wyprawa zajęła im więcej czasu niż początkowo planowali. Spotkali na swojej drodze szalonego agromantę, mutantkę żeńskiej odmiany, płochliwą nimfę i zazdrosnych o nią silvanów, mrocznego sługę Pań Lasu. Choć z potłuczonymi żebrami, powrócili do podgrodzia stolicy pełni nowych doświadczeń oraz zapału, aby przywrócić świetność opuszczonej rezydencji. Nakładając nieco trasy, udało się im odnaleźć chram Melitele ulokowany na uboczu, koło młodego zagajnika. Niewysoki murek z otoczaków, skrywał niewielką świątynie o bielonych ścianach i porośniętym ogrodem dziedzińcu, gdzie hodowano różnego odmiany warzywa, owoce i zioła.
Dzień letniego przesilenia, rozpoczynający szósty savaed, był hojny i niezwykły dla Asterala. Wbrew słowom danym swoim kompanom, nie poszukiwał w lasach kwiatu paproci. Nie towarzyszył im również podczas tradycyjnych tańców, gdzie nagie dziewczyny natarte nasięźrzałem wabiły swoich kochanków w leśne odmęty. Musiał wypełnić pakt zawarty z trzema Siostrami, porywając z sierocińca dzieciaka. Korzystając ze swojej przebiegłości, nadnaturalnego uroku roztaczanego przez magów, a przede wszystkim z aury Midaëte, wyprowadził chłopca przez ogrody i murek do niemego lasu.
Czuł brzemię podpisanego paktu i złożonej ofiary. Los niewinnej istoty, która nie zdążyła zaznać słodyczy ni razu, w zamian za dar zdrowia. Za niewielki srebrny amulet, zwieńczony srebrną, ażurową kulką. Otwory kulki były drobne i gęsto rozsiane, ale nie pozwalały dostrzec, co dokładnie znajdowało się w środku. Zauważyć można było tylko coś ciemnego, nieregularnego, o nieprzyjemnym, trudnym do opisania zapachu, który czuło się, gdy zanadto zbliżyło się twarz do ozdoby. Przede wszystkim jednak wyczuć można było w nim wyraźną aurę magiczną.
Choć opacznie, zupełnie jak geniusz zamieszkujący płaszczyznę powietrza, spełnił prośbę chłopca zaprowadziwszy go na spotkanie z posępnym fatum. Wyciągnął go zza murów chramu, gdzie siedział w towarzystwie „bab”, każących mu uprawiać rośliny i czytać znienawidzone pierwsze runy. Pokazał mu coś więcej niż rosnące kwiatki. Pokazał magię, o której nie śnił nawet w najgorszych koszmarach.
Później te nachodziły czarodzieja, nie dając mu spokojnie spać. Wyrywając go z sennych marów z krzykiem, całego mokrego od potu i drżącego z niewypowiedzianego przerażenia. Nadal słyszał zadziorny lecz przestraszony głos chłopca, jakby wołał go z oddali. Wtedy z niepokojem szukał go po izbie. Nigdy już nie przyszło mu zobaczyć jego twarzy.
Były tez przyjemne rzeczy. Spędził wartościowy czas w chramie Melitele na medytacji, pomagając w opatrywaniu chorych, doglądając warzenia magicznych mikstur, pobudzając wyobraźnie dzieciaków opowieściami o druidach, czarodziejach i księciu zmienionego w potwornego Ropucha. Nawiązał życzliwą relację z preceptorką klasztoru. Praktykował również magię z otrzymanego zwoju, pojmując istotę zaklęcia „użyźnienie”, tym samym zmieniając poletko kapłanek w żyzną glebę z bogatą warstwą humusową. Chciałby już wykorzystać swoją wiedzę do świadczenia dobra, aby zrównoważyć uczynnione zło.
Gdy ledwo zeszło słońce, śpieszno wyruszyli w swoją stronę, nie pozostając na posiłku w zborze i rozdzielając się z wiedźminką na trakcie. Aust z Istką zamieniali się przy koźle, kierując Ostem. Asteral przez całą drogę był jakiś niemrawy. Niespokojny. Źle sypiał. Nie czarował. Podczas postoju raz zszedł na spacer, by pozbierać ziół. Przez swoją nieuwagę zsunął się z niewielkiej stromizny i wpadł w chaszcze pokrzyw. Z elfką unikał rozmów. Nienaturalnie wzdrygał się, gdy ta zaczynała poważniejsze gawędy i zawsze znajdował wymówkę, żeby je zakończyć. Musiał się pomodlić do Melitele, wyczesać konia, opłacić karczmę, dręczyły go mdłości lub migreny, albo po prostu był śpiący. To ostatnie było zresztą prawdą.
Najbardziej upodobał sobie kontakt z iguaną korathańską o łuskach przypominających spieczoną od słońca ziemię. Karmił ja zakupionymi owocami, łapał jej tłuste świerszcze lub podawał kwiaty i liście mniszka lekarskiego, babki lancetowatej, koniczyny czy drzew. Mówił do niej dużo, opowiadał o minionych przygodach, ale o tych samych dobrych rzeczy, które ich spotkały. Często wyjmował ją z klatki i kładł na ramię, pozwalając wspinać się po całym ciele, nawet wchodząc sobie na głowę. Gadzie ślepia bacznie, lecz leniwie obserwowały świat dookoła siebie. Z rzadka gwałtownie odwracając głowę, wypatrując zagrożenia. Na szczęście nie miała okazji wypatrzyć żadnej biedy.
Widząc samotnie stojący dworek, między gęsto zarośniętymi polami, porośniętymi kwietnie chabrami bławatków, kąkolami, makami i kurzyśladami, gdy koła wozu przetaczały się przez znane równe wgłębienia gościńca, twarz czarodzieja odżyła, nabierając zdrowego kolorytu, barwiąc policzki rumieńcami. Przywitało ich piękne bezchmurne niebo i piekące promienie słońca. Miał nadzieję, że jest to dobry zwiastun. Choć nie pochodził z rejonów Aedirn, czuł się tutaj jak w domu. Zarobiwszy niemałe pieniądze planował odbudowę dworku. Niestety nie odstępowało go uczucie niepokoju, które ubrała w słowa jasnowłosa, gdy przekroczyli bramę posiadłości.
Zobaczymy, czy jeszcze jego energia roztacza się w murach dworku. Sam nie jestem pewien, czy odczyniliśmy klątwę. Czy spełniliśmy wolę zmory, czy zadośćuczyniliśmy jego win, czy uspokoiliśmy karzące sumienie. – Mówiąc to, schodził z wozu wypakowując kolejno na ziemię skrzynie z zabranymi rzeczami. – Przekonajmy się. – Spojrzał na kuszę, o której wspomniała dziewczyna. – Tylko spokój i rozwaga nas uratuje. Bełty przetną jeno powietrze.
Austowi i Istce polecił oporządzenie konia i wniesienie pakunków do środka, a sam skierował swoje strony w miejsce, gdzie ostatnim razem kontaktował się z nimi duch nilfgaardzkiego kapitana. Reszta miała do niego dołączyć.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 14 cze 2023, 20:28

Asteral wydawał się być odmieniony, co nie uszło dyskretnemu zainteresowaniu jego ucznia, lecz poza baczniejszym obserwowaniem preceptora, nie zadawał żadnych pytań. Odnotował, że fizycznie mistrz cieszy się zdecydowanie lepszym niż zazwyczaj zdrowiem i przypisał ów fakt kuracji Istki, czym felczerka zyskała w oczach adepta. Psychicznie zaś Asteral stał się bardziej skryty i zdystansowany, co jego uczniowi, samemu odznaczającemu się identycznymi cechami, nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu. Wprost przeciwnie — wolał nowe dziwactwa preceptora od dotychczasowych, zaś przyglądająca się im obydwu z boku Istka nie mogła oprzeć się wrażeniu, że inaczej niż w tego typu relacjach — to mistrz coraz bardziej upodabnia się do swojego ucznia, miast na odwrót. Kolejną różnicą był fakt, że przez większość czasu to Aust dotrzymywał jej towarzystwa w konwersacji. Przeważnie na tematy zawodowe, gdyż właśnie te lubił najbardziej. Zadawał dużo pytań, starając się zapamiętywać jej odpowiedzi, a w pewnym momencie zaproponował nawet, by została jego korepetytorką. „Terminuję u uzdrowiciela. Nie zaszkodzi, bym rozszerzył podstawy” — argumentował słusznie.
Najbardziej zadowolony ze zmiany dynamiki w grupie ucieszył się Self. Jaszczur wielce rad wygrzewał się na kolanach pana, korzystając z pięknej słonecznej pogody oraz frykasów, które rudowłosy mag raczył mu wynajdywać na postojach.
Wpłynęli na suchego przestwór oceanu, wóz nurzał się w zieloność i jak łódka brodził, wśród fali łąk szumiących i pobzykujących nad nimi gzami, chrabąszczami i resztą gówien. Na widok pieleszy starszy czarodziej odżył jak jego iguana po kąpieli słonecznej. Nawet mniej wylewny, niepodzielający jego rustykalnych sentymentów Aust wydawał się być w jakiś sposób poruszony powrotem do dworku. Z pewnością zamierzał znaleźć swoje odpowiedzi, upust dla towarzyszącej mu od momentu opuszczenia Aldersbergu ciekawości. Jako pierwszy zszedł z wehikułu, pospiesznie oporządzając Osta, by nadążyć za pozostałymi.
Hmm. Nie wyczuwam niczego szczególnego w aurze. A wy, mistrzu? — zwrócił się do nauczyciela, ostrożnie zbliżając się w stronę dworu. Wymijając wahającą się nad samostrzałem Istkę, mruknął do niej w przelocie: — Przezorny zawsze ubezpieczony.
Zgarniając kilka tobołów od Piołuna, przekroczył razem z nim próg dworku.
Temperatura jest normalna! Też to czujecie? — szepnął podniecony, momentalnie zauważając zmianę, którą odczuli wszyscy wchodzący. — Ani śladu po grzybie w przedsionku.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 16 cze 2023, 11:08

Nie mogła wiedzieć, czy poprawę stanu swojego towarzysza powinna zawdzięczać sobie i swoim medykamentom, czy zgoła innym czynnikom, na które nie mogła mieć wpływu. Faktem było natomiast, iż na polepszeniu własnej reputacji u Austa skapitalizowała wyjątkowo prędko, bo już zeszłej nocy, o czym jednak nikomu opowiadać nie zamierzała. Głównie dlatego, że to nie był niczyj interes, z Asteralem włącznie.
W interesie wszystkich, za to, leżało na pewno, by terminator uzdrowiciela znał chociaż podstawy medycyny, bez uciekania się do humorów magii. W dalszej części podróży, pokazała mu zatem ze sporymi chęciami swój felczerski osprzęt, trochę poopowiadała, czy zaprezentowała kilka podstawowych technik, choćby tamowania krwotoków, czy szycia. Nie było tego dużo, ale powinno wystarczyć w sam raz, by móc choć spróbować uratować komuś życie, w razie konieczności. Te bardziej zawiłe meandry własnego rzemiosła ciągle skrzętnie utajniała, w nadziei, że któregoś dnia będzie mogła przekazać je własnej przyszłej rodzinie, tudzież uczniowi, jeśli kiedyś takowego przygarnie pod swe skrzydła.

Wracając jednak do chwili obecnej, zdecydowała się na pewien rodzaj kompromisu — ostatecznie samostrzał i bełty do niego zabrała, lecz pamiętając ostatnią sytuację z boru pod chramem Melitele, z napinaniem śmiercionośnego narzędzia zdecydowała się jednak wstrzymać. Głupio by wszak wyszło, jakby zmuszona była wyjmować szyp z pleców któregoś z konfratrów...
Oprócz tego zabrała pozostałe tobołki (czyli głównie te swoje) i sakwę z medykamentami, a potem pomaszerowała z towarzyszami do wejścia, trzymając się mniej więcej w środku grupy. Przestąpiła przez próg razem z nimi.
— Zaiste, przynajmniej taka się wydaje. Ten dziwny chłód zniknął — odrzekła młodszemu mężczyźnie, zakładając, że przez „normalną” ma na myśli „ciepło i duszno”, jakby ktoś nie wietrzył tu przez tydzień. Bo nie wietrzył.
— To był jakiś grzyb w przedsionku? Nie pamiętam... — dodała zaraz, marszcząc czoło. Rzeczywiście starała sobie przypomnieć, czy coś takiego ten tydzień temu widziała, ale pamięć była mglista, spowita głównie przez niepokój doświadczany przez nią tamtego dnia.
— Zaczekajcie chwilę, bądźcie cicho... — poprosiła ich na moment, próbując wyłapać elfim uchem jakiekolwiek dźwięki. Nie żeby się jakichś spodziewała, ale jak zresztą sam Aust przed chwilą ujął — „przezorny zawsze ubezpieczony”.
Bała się i niecierpliwiła, co było akurat całkiem normalne w jej przypadku i obecnej sytuacji, ale... mniej niż tydzień temu, wyraźnie mniej. Była zmęczona podróżą i ostatnimi przejściami, których nie można było żadną miarą nazwać lekkimi. Trochę ją to zahartowało. Na tyle ile zahartować mogło elfią młódkę, która potrafiła obracać się przez ramię zdecydowanie zbyt wiele razy, by był to zdrowy odruch. Ostatecznie rzuciła tobołki gdzieś na deski, zabierając tylko torbę, kuszę i pozostałe bełty.
— Swoje też zostawcie, potem się nimi zajmiemy. Sprawdźmy najpierw to lustro, co? — zaproponowała, wyraźnie nie mogąc się doczekać rozwiązania zagadki lokalnego upiora-rezydenta.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 17 cze 2023, 10:08

Przekroczywszy próg domostwa, położył dłoń na bielonej ścianie sieni, łącząc się z energią przepływającą przez każdy element konstrukcji. Nie tylko natura ożywiona roztacza swoją energię, pulsując w znanym tylko dla siebie rytmie, ale również czynniki abiotyczne i twory ludzkich rąk. Wśród nich domy tętniły szczególną magią – opowiadając enigmatycznie historię wszystkich mieszkańców, których gościły w swoich murach; pamiętając kości, na których zostały wzniesione; będąc pierwopisami narodzin, małżeństw i zgonów; utrzymując wewnątrz siebie tlące płomienie ognisk, napełniając ciepłem przyszłe rodziny, odnajdujące w nich schronienie. Sięgając jeszcze głębiej Asteral mógł dojrzeć mrok zalęgły w jego trzewiach. Traumy i zbrodnie naznaczające tę ziemię. Krew niewinnych, która mimo upływu lat nie zakrzepła. Pod opuszkami palców czuł chropowatą strukturę ściany, lecz intensywniej docierała do niego energia oplatająca dworek młynarski. Niczym sieci pajęcze łączące każdy róg chaty, niedziałający młyn, zdziczały sad i zrujnowane budynki gospodarcze. Czuł się częściej tej plątaniny, choć zaledwie niedawno wprowadził się do wnętrza dwworku, rozpakowując pośpiesznie zabrane z Novigradu bagaże. To był jego nowy dom, o który zamierzał zadbać. Miejsce na świecie, w którym chciał rozpocząć kolejny rozdział życia. I nikt, ani nic nie powstrzyma go, aby spędził tu następnych kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.
Rzeczywiście wydaje się odmieniony. Nie czuję tego chłodu, przenikającego po sam szpik kostny. Nie czuję tej złości i gniewu. Odoru pleśni i zgnilizny. – Podsumował w odpowiedzi do ucznia, rozglądając się po pomieszczeniu, aby po chwili się zreflektować. – Bądźmy jednak ostrożni. Oby to nie była cisza przed burzą.
Jeszcze przed słowami elfki o porzuceniu tobołków i ruszeniu do sali z lustrem, podjął taką decyzję. Nie odpowiedział jej. Taszcząc ze sobą skrzynię z drogocennościami, którą czarodziej wykopał na rozkaz zjawy, skierował się do pomieszczenia niegdyś pełniącego role bawialni. Miał ze sobą jeszcze torbę z ziołami i magicznymi specyfikami, a do pasa przymocowany miecz. Nie śpiesznym krokiem pokonywał kolejne metry przedpokoju, próbując uprzedzić ewentualne aberracje. Jeżeli nic się nie wydarzyło, nacisnął na klamkę drzwi, prowadzących do pomieszczenia, gdzie odbyli ostatnie spotkanie z nieżyjącym już niflgaardzkim dowódcą.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 17 cze 2023, 20:14

Domy tętniły szczególną magią. Szczególnie wiekowe lub położone w sąsiedztwie intersekcji, potrafiły zdradzić komuś wyczulonemu na Moc utrwaloną w ich murach aurę, skupioną wolę poprzednich lokatorów, reminiscencje ich żywotów, śmierci i narodzin. Obdarzeni wieszczym talentem potrafili to odczytywać lub śnić sny, które były prawdą; mistrzowie w dziedzinie poznania wydobywali te sekrety za pomocą najpotężniejszej magii identyfikacyjnej. Bywały również miejsca uznawane za przeklęte, których ściany milcząco świadkowały wielkim tragediom i cierpieniu. Te potrafiły emanować nader silnie i spontanicznie.
Natomiast ściana dawnego młynarskiego dworku pozostawała dla badającego ją Piołuna zwykłą ścianą. Nieco chropowatą w dotyku, nie za zimną ani nie za ciepłą, niezbyt suchą i wilgotną. Niezależnie od wysiłków wytężającego intuicję rudowłosego, nie wyczuwał w przedsionku dworku niczego, co mogłoby przypominać im którąkolwiek z rozlicznych anomalii, do niedawna nawiedzających wnętrze budowli. Jego nowy dom i miejsce na śmiecie wydawało się być gotowe na kolejny rozdział życia zbiegłego z Novigradu czarodzieja.
Pojawiał się i znikał — odparł mimochodem Aust do pytającej o grzyba Istki. — Nie dało się go wywabić na stałe, nawet magicznym fungicydem.
Aust krążył po przedsionku, bezowocnie próbując ustalić przyczynę zastanego przez nich stanu rzeczy. Chociaż był to stan pożądany i o który zabiegali wyruszając do Aldersbergu, towarzyszące uczniowi wątpliwości zdawały się doskwierać mu nie mniej niż mroczne widziadła i zagrażające zdrowiu anomalie.
Nie pojmuję tego. Nic a nic — mamrotał do siebie, sfrustrowany, aż do momentu uciszenia go przez Istkę, chwytając się jej nagłego przeczucia w bezsensownym odruchu nadziei. Niestety, elfie ucho nie wyłapało niczego osobliwego, odbiegającego od normy. We dworku panowała cisza niezmącona niczym innym oprócz odgłosów dojrzewającego lata, napływających do domostwa z zewnątrz.
W ślad za elfką, Aust pozostawił bagaż w przedsionku, przytakując na słowa mistrza.
Jedną burzę przeżyliśmy — wtrącił ponuro, wraz z pozostałymi udając się do pomieszczenia, gdzie spodziewali się znaleźć brakujące odpowiedzi.
Graciarnio-bawialnia zdawała się nie zmienić od czasu ich pobytu. Tak jak w przedsionku i na korytarzach dworku, panowała tu cisza i zwykła, pokojowa temperatura niezmącona nienaturalnym, ziębiącym do szpiku chłodem. Wydawało się, że nic nie uległo zmianie. A potem zobaczyli, prawie jednocześnie.
Lustro, w którym ongiś objawiła im się postać domagająca się wypełnienia ostatniej, pokutnej woli było podzielone. Tafla zwierciadła pękła asymetrycznie na dwoje, czystą, przypominająca linię pioruna rysą, zniekształcającą przeglądającą się w niej trójkę. Inaczej niż przy większości wypadków, nigdzie nie dopatrzyli się śladu mniejszych pęknięć, rozchodzących się promieniście pajęczyn wskazujących miejsce uderzenia. Tafla, choć podzielona, utrzymywała się w swych ramach, choć zapewne mocniejsze poruszenie groziło wypadnięciem i rozbiciem jej na ostry, szklany mak.
Podobnie jak ściany przedpokoju, mebel nie wykazywał żadnych innych pozasensorycznych anomalii. Miał być już tylko martwym i popsutym zwierciadłem niczym więcej. Aust popatrzył się pytająco na mistrza.
Mistrz, wypatrujący dalszych śladów, jako jedyny z ich trójki zorientował się, że jest coś jeszcze. W świetle wpadającego przez okna słońca dostrzegł, że narzuta na jednej ze skrzyń nie jest pokryta grubą jak kożuch warstwą kurzu, oblepiającą pozostałe, stojące wokół pojemniki. Mogli wzbić ją przypadkowo jeszcze podczas ich ostatniej wizyty, może stało za tym coś innego. Pewne było, że jeszcze do niedawna Piołun nie mógłby tak po prostu zrzucić zakurzonej tkaniny na ziemię, by nie zacząć dusić się od kokluszu.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 18 cze 2023, 16:55

Spokój zastały we wnętrzu dworku, również nie uspokoił Asterala, który wydawał się spięty i nadmiernie czujny. Bacznie zwracał uwagę na każdy ruch i dźwięk, wyczekując najgorszego. Stawiając stopy ostrożnie na skrzypiących deskach podłogi. Nawet przez myśl mu nie przemknęło, że udało się im odczarować posiadłość. Wątpliwości targały nim od wizyty w aldersberkim gospodarstwie u Lukasa, gdzie nie odczuł oczekiwanej zmiany, wypełniwszy wolę zjawy. Nawet aktualny brak obecności widma Nilfgaardczyka i odczuwalnych na skórze anomalii we wnętrzu domostwa, nie potrafił uśnieżyć jego niepokoju.
Bądźcie ostrożni. – Zarządził, samemu podchodząc do przedzielonego na pół zwierciadła, wcześniej odkładając na stół skrzynię ze skarbem.
Przejrzał się w lustrze, spojrzał na świat po drugiej stronie z różnych perspektyw, kręcąc się po bawialni, jakby chciał poszukać czegoś niepokojące w odbiciu. Czegoś nie pasującego do rzeczywistego świata. Zakłamania prawdy. Niewypowiedzianej tajemnicy. Ostrzeżenia. Zbliżył dłoń do polerowanej tafli, prawie dotykając jej, ale odsunął się w ostatnim momencie. Przedmioty naznaczone przez złe siły, potrafiły kontenerowa w sobie pokłady gniewu dłużej, niż obecność zjawy. Po wszystkim będą musieli wynieść je z domostwa. Pozwolił sobie również na zbadanie miejsca, skupiając zdolności pozazmysłowe. Znów próbując sięgnąć do trzewi domostwa, aby spróbować wywabić zjawę.
Wyczuwasz coś Auście? – Spojrzał na ucznia z poważnym wyrazem twarzy. — Porozglądajcie się po pokoju, ale niczego nie dotykajcie.
Sam nie stosując się do własnych zaleceń, zbliżył się do skrzyni o narzucie wolnej od kurzu, aby ją odsłonić. Zamierzał sprawdzić zawartość kufra.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 18 cze 2023, 17:36

Felczerka stawiała w ślad za towarzyszami ciche, niespieszne kroki, ściskając przy tym jedną ręką kolbę, a drugą łoże swojej kuszy. Choć do graciarni wchodziła z duszą na ramieniu, nie inaczej niż podczas ostatniej wizyty, tym razem światło dnia dodawało jej nieco otuchy.
— Zawsze jestem ostrożna — potwierdziła uzdrowicielowi, zaraz dodając szybko, skinąwszy głową na pęknięte lustro: — Ale to nie wygląda na dobry znak...
Istce zdecydowanie bliżej było do kobiety nauki, niż do przesądnej zeloty, która we wszystkim widzi znaki i omeny. Gorzej, gdy owe znaki i omeny nagle zaczęły się do owej nauki zaliczać, bo przecież na tym etapie nie szło zaprzeczyć, że budynek istotnie był do niedawna nawiedzony, jeśli dalej taki nie jest. Pęknięte lustro mogło oznaczać ziszczenie się wielu potencjalnych scenariuszy — od przełamania klątwy, po nasilenie się jej objawów. Mogło też oznaczać ingerencję osób trzecich, jakkolwiek dworek — jako całość — wydawał się dla niej nietknięty cudzą ręką od czasu ich wyjazdu.
Nie powstrzymała Asterala przed interakcją, uznając, że wie co robi dużo lepiej niż ona. Zaraz potem zaczęła się rozglądać za innymi śladami, gdy ich o to poprosił, samemu przy tym nie spuszczając obu mężczyzn z oka. Chętnie ubezpieczałaby Piołuna, ale — jako że czarodziej nie uprzedził swoich zamiarów — nie była w stanie zareagować w porę i przygotować samostrzału, na wypadek gdyby z kufra coś wyskoczyło.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 19 cze 2023, 18:25

Lustro było spękane i brudne. Znaczyły je smugi, miejscami cienka warstwa niestartego kurzu. Na jego powierzchni odbijał się rudy mężczyzna, o twarzy ściągniętej troską i pełnym uwagi wejrzeniu. W oddali, za jego plecami ukazywało mu jasnowłosą elfkę rozglądającą się po pomieszczeniu w poszukiwaniu śladów. I czarnowłosego młodzieńca kręcącego głową.
Niczego nie wyczuwam, mistrzu.
Tak jak wcześniej, próbował nawiązać połączenie, sięgnąć osnowy. Nie udało mu się. Dworek był zupełnie niemy. Znużony i coraz bardziej zniecierpliwiony Aust obszedł pomieszczenie, uchylając po kolei płachty okrywające stare sprzęty. Rezultat był bezowocny i frustrujący — uczeń nie wiedział czego ani jak szukać.
Rozejrzę się w swoim pokoju — oznajmił im, kierując swoje kroki za próg graciarni. Liczył, że uda mu się znaleźć, jeżeli nie ślad, to przynajmniej jakąś przydatną informację lub wskazówkę w swoich księgach. Jeszcze przed ich wyjazdem zadał sobie trud, by przestudiować temat.
Istka była bardziej konsekwentna w swoich poszukiwaniach i wkrótce coś przykuło jej uwagę. Stojący wieszak, który widziała tu ostatnim razem, stał dokładnie w tym samym miejscu, ale jedno z jego ramion było ułamane. Było już takie wcześniej? Czy może jej rozbudzona uwaga i nadaktywna wyobraźnia kazały jej doszukać się tego szczegółu? Była pewna na pięćdziesiąt procent.
W tym samym momencie Asteral odsłonił skrzynię. Kierowany impulsem, otworzył ją i zaczął bebeszyć, wyciągając z niej pozwijane, przeżarte przez mole tkaniny, od których czuć już było nikły odór pleśni. Do niedawna nie byłby w stanie przeprowadzić podobnej operacji bez wstrzymywania oddechu, lecz bez niczyjej pomocy i napadu kaszlu udało mu się dostać na samo dno. Tam znalazł coś, co odróżniało się od pozostałej zawartości — bandaż. Zawój płótna naznaczonego lekko pociemniałą krwią. Zaschnięta posoka nie mogła być starsza niż…
Argh! Bloede pest! — elfickie bluźnierstwo padło z ust Austa i odbijając się echem po korytarzu, zwróciło jednocześnie uwagę czarodzieja i medyczki.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 325
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 20 cze 2023, 21:31

— Dołączę do ciebie za moment, sprawdzimy resztę domostwa — zaproponowała młodzikowi, zanim ten jeszcze wybył z izby.
Sama zaś wyłapała wzrokiem częściowo ułamany wieszak, wgapiając się weń, jak gdyby był samym rzeczonym straszydłem, którego tak się obawiali, a nie jeno rzuconym na straty meblem. W swojej niepewności co do źródła jego uszkodzenia, chciała nawet zaindagować o to Asterala, lecz zrezygnowała szybko, nie mogąc jakoś znaleźć właściwego sytuacji pytania. Zresztą, wątpiła by nawet czarodziej znał odpowiedź. Tedy, jeśli tajemnica połamanego wieszaka była w najmniejszym chociaż stopniu kluczem do rozwiązania zagadki dworku młynarskiego, to wyjaśnienie w jaki konkretnie sposób pozostawało poza jej zasięgiem. Choć w to pierwsze akurat wątpiła. Niemniej, niepewność pozostała.
— Niech zgadnę, nic więcej jak stare odzienia...? — nagabnęła rudowłosego, w czasie gdy ten przetrząsał zawartość wiekowego kufra, nie siląc się przy tym na zgryzotę. Tam też nie spodziewała się owocnych rezultatów, a lepiej było pozytywnie się rozczarować, niż na odwrót.
Rozważania przerwał okrzyk dochodzący z drugiej izby, na który panicznie obróciła się na pięcie w stronę korytarza, zaraz potem wychodząc szybkim marszem w stronę kwatery Austa, znajdującej się zresztą zaraz obok.
— Co się dzieje? Jesteś cały?! — próbowała się wywiedzieć, dla odmiany we wspólnym, nieco drżącymi przy wypowiadaniu zdań ustami, z dalej niezaładowaną kuszą pod pachą. To, że Aust znał starszą mowę nie dziwiło ją zanadto; jak się ostatnio dowiedziała — Piołun też znał. To, że zaklinał akurat w tym języku, już bardziej. Możliwym oczywiście było, że larum było fałszywe, a uczeń, przykładowo, wywinął orła przy przekraczaniu progu swojej sypialni... ale czy po ostatnich przeżyciach ktokolwiek traktowałby podobny zawezwanie z lekceważeniem?
Głowa Istki wysunęła się zza framugi, zaglądając do środka izby.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 28 cze 2023, 6:33

Zatrzymał się na moment wpatrzony w lekko zakurzoną powierzchnie lustra. Wejrzał jeszcze głębiej, w swoje chabrowe oczy, sięgając zanurzonemu weń smutkowi. Świat odbity w lustrze, zawsze jest odwrócony. Twoja prawa ręka jest lewą. Blizna na policzku po przeciwnej stronie. Snuta historia czytana na opak. Zupełnie jak w legendach opowiadanych przez Asterala dzieciom w chramie Melitele – historie kończą się szczęśliwie. Nie tak, jak w prawdziwym życiu. Bohaterowie okazują się tchórzami. Na końcu tęczy nie znajduje się złoto. Śmierć nie zapomina zapukać do właściwych drzwi. Potężni czarodzieje poświęcają niewinne życia dla własnych celów. Ideały zostają wyprawne w egoistycznym pragmatyzmie.
Dopiero słowa ucznia wytrąciły go z zamyślenia. On również nie wyczuwał żadnej obecności. Jedynie gorycz swoich czynów. Nie powinien teraz zajmować się rachunkiem sumienia i biczować się za podjęte decyzje. Swoje winy odkupi innym razem.
Zaczął więc przeszukiwać pomieszczenie, wpierw rozglądając się po wnętrzu. Później wybebeszył skrzynię. Trzymając w dłoni bandaż naznaczony krwią, nie potrafił zrozumieć, skąd się ona tutaj wzięła. Nikogo od dawna nie było w środku. A więc musiała być to ingerencja magiczna. Miał już odpowiedzieć dziewczynie na pytanie, gdy rozległ się głos ucznia.
Piołun ruszył zaraz po elfce do komnat zarezerwowanych dla niego, ucznia i gości w zachodnim skrzydle. W przeciwieństwie do niej nie ruszył tam pośpiesznie. Przygotowując się do rzucenia stosownego zaklęcia, przemierzał sień rozglądając się na wszystkie strony. Czy mieli się czego bać, czy chłopak zrobił nieuzasadniony raban?
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław