Łaźnia „Belgrano”

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 26 sty 2021, 6:25

Obrazek Miejską łaźnię w Vengerbergu niełatwo znaleźć, jeśli nie zna się drogi. Budynek skryty jest pod mostkiem na Alei Piwowarów, przy Placu Mniejszym, stanowiąc niejako jego podstawę, niczym piwnica pod fundamentami domu. Dopiero stojąc pod wejściem do przybytku dojrzeć można stosowny szyld oraz tabliczkę: „Ufundowane przez Radę Miejską oraz hojnego darczyńcę, baroneta Arnau Belgrano”. Od razu za drzwiami strome schody wiodą w dół, do niewielkiego, prostokątnego przedsionka, na którego lewym końcu mieści się kantorek z okienkiem pełniący funkcję recepcji, w którym uiścić trzeba opłatę w kwocie dziesięciu denarów za skorzystanie z łaźni. Następnie należy skierować się do ulokowanej po przeciwnej stronie korytarza szatni, gdzie można przebrać się i zostawić odzienie oraz oręż pod opieką odźwiernego. Szerokie drzwi pośrodku przedsionka wiodą do kolejnego, krótkiego korytarza pełniącego funkcję swego rodzaju śluzy, izolując resztę budynku i zapobiegając uchodzeniu ciepła, a potem już bezpośrednio do łaźni. Pomieszczenie z basenami wygląda, jakby pełniło kiedyś funkcję spichlerza albo, najprawdopodobniej, piwnicy leżakowej dla piwa. Ściany zbudowane są z całości z gładko ociosanych kamieni, a więc pozbawione fresków lub innych ornamentów, z łukowatymi wnękami w każdej, obecnie wyposażonymi w drewniane ławy. Na środku komnaty znajdują się dwa wydrążone w podłodze baseny — jeden zimny, drugi ciepły — w rogu zaś spora gorąca balia, zdolna pomieścić spokojnie kilka osób naraz. Jeśli klient sobie zażyczy, nająć może dany basen na wyłączność za czterdzieści denarów za godzinę w przypadku rezerwacji z wyprzedzeniem, sześćdziesiąt w przypadku usługi „na teraz”. Wynajęcie całej łaźni na kilka godzin kosztować będzie co najmniej sto.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 23 maja 2022, 2:58

Mimo, że wyraźnie zadowolona z nowo zakupionych ubrań, Istka czuła jak z każdym krokiem zbliżającym ją do celu żołądek ściska coraz bardziej. Nie była to ani paranoja, ani strach, raczej coś na wzór obawy. Obawy, że będąc już na miejscu, przy „Belgrano”, rozczaruje się okrutnie. Że Austa tam nie będzie i będzie musiała podejmować kolejną decyzję czy na chłopaka czekać, czy może rozpocząć poszukiwania. Albo — i tego być może już realnie bać się już należało — że uczeń miał mniej szczęścia, że go złapali, że może nawet pękł i wydał gdzie mieli się spotkać...
Zdała sobie w pewnym momencie sprawę, że myśli jak jakaś kryminalistka, która co najmniej w ciągu ostatniej godziny popełniła mord. A przecież nic się nie stało — von Molauch rzucił tylko jakieś zaklęcie, które wywołało na targu lekki chaos i może zdemolowało elfowi stragan, na koniec nokautując paru obwiesi. I to jeszcze rivskich, pha! A przecież który normalny strażnik by się elfim straganem i kilkoma Rivami przejmował jak już było po fakcie? To wszystko były tylko głupie scenariusze tworzone przez jej wykształcony przez ponad czterdzieści lat życia schemat behawioralny. Też w większości w Rivii. Czyli mówiąc na chłopski rozum — za dużo myślała, wierząc że jeśli przewidzi jakiś scenariusz to nikt nie przemodeluje jej lica i nie spędzi nocy w miejskim loszku. Czyli może jednak paranoja...
Uzmysławiając sobie to ostatnie, dziewczyna wkroczyła w wąską alejkę przy Placu Mniejszym i Alei Piwowarów, przekonana że poszukiwana lokalizacja znajduje się właśnie tutaj. Nic dziwnego, że miała problemy ze znalezieniem tego miejsca — tak właśnie kończą się plany przygotowane na potrzeby chwili, w sekundy, bez ładu i składu, w tym konkretnym przypadku przez uciekającego w popłochu Austa...
Uliczka była zdecydowanie zbyt wąska na jej komfort, ale ulokowany w najniższym miejscu pod mostkiem szyld razem z tabliczką ostatecznie potwierdzały, że to było właśnie tutaj. To było „Belgrano”. Łaźnia miejska. Tyle pocieszenia, że nie burdel, chociaż tak naprawdę nie miała nic przeciwko domom rozpusty, chociażby dlatego, że zdarzyło jej się w takowych pracować. Oczywiście zgodnie z zawodem, łatając przy różnych okazjach dziewczyny i klientów, bo — na jej szczęście — do samego nierządu nigdy nie musiała się zniżać.
Najsampierw planowała oczywiście poszukać wzrokiem druha przed przybytkiem, wierząc że w nowym stroju — podobnym do poprzedniego krojem, ale jednak w zgoła innych kolorach i wzbogaconym o kapelusik — to raczej ona dojrzy jego, niż on ją. Jeśli nic to nie dało, planowała wejść do środka i spytać w kantorku czy aby już nie wszedł. Nawet jeśli nie do końca miało to sens, bo ciągle pamiętała, że ma jego sakiewkę i młodzieniec prawdopodobnie nie miałby nawet jak zapłacić.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 23 maja 2022, 18:45

Choć zdawało się to zakrawać na nieledwie cud, elfka odnalazła w końcu drogę do Belgrano. Nie poplątała się w kierunkach, ani nie pomyliła, choć okazji, aby poplątać się oraz pomylić zdecydowanie nie brakowało — usytuowane na uboczu Belgrano rzadko kiedy pozwalało się odnaleźć komuś, kto nie znał dokładnej drogi ani nie zaliczał się do bywalców Vengerbergu.
Istka nie wpisywała się w żadną z owych kategorii. Ale tak czy inaczej i na przekór rozmaitym perypetiom po drodze, udało się jej zajść pod umówione miejsce spotkania. Szyld i tabliczka rozwiewały jej wątpliwości. To było „Belgrano”, łaźnia miejska.
Sęk w tym, że ani przed wejściem, ani nigdzie w pobliżu nie widziała Austa. Czekanie ani dalsze wypatrywanie nie pomogło — młody von Molauch dalej nie zamiarował się ziścić. Mając dosyć bezczynności i towarzyszącej jej niepewności, elfka przekroczyła próg przybytku, z zamiarem rozejrzenia się w środku i dalszego rozpoznania.
Stromymi schodami w dół zeszła do kantorka. W przedsionku łaźni panował doświetlony kagankami półmrok oraz cieplejsza i parniejsza niż na zewnątrz temperatura. Przywitało ją zmęczone spojrzenie odźwiernego o wczorajszym wyglądzie, wbitego w pomięty kaftan i o ciemnych, lekko przetłuszczonych włosach związanych w harcap.
Dziesięć denarów — przywitał ją ze swojego stanowiska. — Dzień dobry.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 23 maja 2022, 20:48

Cud czy nie cud — odrobina zaradności pozwoliła jej w końcu stawić się na miejscu spotkania. Tylko po to, żeby poczuła się jakby ją wystawiono. Może i nie do końca sprawiedliwie, bo Aust równie dobrze mógł mieć na głowie kupę własnych problemów związanych z niedawnym kipiszem... no ale jednak. Niepewność nasilała się, a dreptać przed wejściem było jej coraz to bardziej głupio, jakby ktoś zaraz miał wziąć ją za przedstawicielkę najstarszego zawodu, które to pewnie przedstawicielki można było od czasu do czasu pod łaźnią znaleźć. Może jednak miał jakieś zaskórniaki i czeka w środku?
Presja w końcu wzięła górę i wmaszerowała do przybytku, schodząc zaraz potem w dół piwnicy, w której zaczynał się już odosobniony mikroklimat. Z łaźni co prawda skorzystać jak najbardziej chciała, bo po całej tej przebieżce spociła się jak świnia, a zupełnie nie jak elfka, ale liczyła raczej, że do środka wejdzie już z towarzyszem, który może nawet by jej to zafundował w ramach „zadośćuczynienia”, wspartego odrobiną romantyzmu.
Chwilowo o mrzonkach musiała zapomnieć, stając przed jegomościem pobierającym opłaty, a przy tym ani chybi wyrzucającym na zbity pysk tych, którzy wejść do łaźni usiłowali bez płacenia. O tym czy Istka ostatecznie wyłoży dziesięć denarów na własną wejściówkę, czy pójdzie szukać młodziana gdzie indziej miały zadecydować jego kolejne słowa.
Witajcie. Mam spotkanie, druha szukam. Czarne włosy, szare oczy... młokosik taki, ze dwadzieścia wiosen. Człowiek, ma się rozumieć. I ubrany jak żaczek pewnikiem, żeby się nie rozpisywać po próżnicy. Na pewno byście zapamiętali — nie wchodził aby do środeczka? — opisała Austa zarówno skrótowo, a przy tym najlepiej jak go zapamiętała, siląc się na przyjazny ton, mimo targającego nią stresu.
Od tego czy chłopak był w środku zależały bowiem następne poczynania dziewczyny. Bo jeśli nie to musiała szukać dalej — przypuszczalnie w najbliższym otoczeniu samej łaźni i mniej więcej w stronę z której miał do niej przybyć. A jeśli go nie znajdzie — byłby to jasny sygnał od losu, że pora do Dworku wracać, że być może straży udało się go capnąć, a teraz ona sama może być zagrożona. W Asteralu widziałaby w takiej sytuacji bowiem kogoś bardziej kompetentnego w prowadzeniu dalszych poszukiwań ucznia. Nie mówiąc już o ewentualnym łagodzeniu sprawy z przedstawicielami władz.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 25 maja 2022, 0:00

Dziesięć denarów — powtórzył bez entuzjazmu odźwierny z harcapem, tym razem nie zadając sobie wysiłku, by podnieść wzrok na Istkę. Opierając łokcie na blacie, a skroń na zgiętej ręce, monotonnym głosem zamierzał uraczyć ją zwyczajową, zbywająca zbyt dociekliwych klientów formułką. — Nie ujawniamy ewidencji klientów osobom postro…
Nie udało jej się wysłuchać wytłumaczenia w spokoju i do końca. Po drugiej stronie niewielkiego przedsionka, od strony ulokowanej po przeciwnej stronie korytarza szatni, dobiegło ją naraz kilka odgłosów i głosów. W tym jeden cokolwiek znajomy.
Ale to potworne nieporozumienie, zaręczam, że zaszła pomyłka!
Wyjaśnisz je strażnikom.
Jestem tu umówiony, zapłacę zaległości!
Sst! Psiakrew, idźże prosto, niezguło!
Przechodząc przed okienkiem ze wciąż indyferentnym odźwiernym po drugiej stronie, u wejścia do łaźni nagle zjawiło się troje osób. Kobieta w ostrym makijażu, z ciemnym i iście panieńskim warkoczem, pomimo wieku przystającego raczej statecznej matce niż podlotkowi. I pomimo wieku nadal mogącej uchodzić za atrakcyjną. Nosząca roboczą suknię o podwiniętych rękawach z kontrastującymi ozdobami w postaci licznych i wcale nietanich pierścionków zdobiących na przemian parzyste i nieparzyste palce każdej dłoni. Wysoki i szeroki człeczyna ubrany (choć słowo „wbity” przychodziło na myśl prędzej) w zgoła elegancki uniform podobny do tego, w który ustrojony był odźwierny. Na czerepie ogolony brzytwą na gładkie zero, zaś na licu — wcale wprawnie przycięty. Pomimo owych cywilizujących zabiegów, jegomość wcale nie chciał przestać przypominać przebranego za szambelana goryla. W dodatku jednorękiego. Jego prawica zwisała mu smętnie na niewprawnie zawieszonym temblaku. Z kolei lewica zajęta była trzymaniem za kołnierz jej znajomego — Austa von Molauch, prawie ekonoma, obecnie ucznia czarnoksiężnika, niedoszłego oskarżonego.
Nie poznał jej od razu. Nowy strój — a zwłaszcza kapelusz, zmyliły go zrazu. Jednak dopatrując się w jej twarzy istkowych rysów, powitał ja gwałtownie i wylewnie.
Moja sakiewka! — nieomal zakrzyknął. — Podaj ją, szybko!
Uch, by to tyfus — stęknął trzymający austowy kołnierz goryl, którego nagły ruch Molaucha przyprawił o kolejną falę bólu w obolałym ciele. — Mówiłem, psiamać, żebyś się nie szarapał! Jeszcze jeden taki wybryk, a zrobię, że zaboli ciebie, powsinogo!
Podążająca za nimi kobieta z warkoczem, przeszła obok i zatrzymała się rzucając przelotne spojrzenie na Istkę, a zaraz potem wracając do spoglądającego na tamtą po prośbie Austa.
Moment, Fiodor — zwróciła się do ciągnącego Austa rozwory, a zaraz potem do elfki krzyżując na piersiach ramiona o upierścienionych dłoniach. —Znasz go?
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 25 maja 2022, 1:22

Blondwłosa zapowietrzyła się lekko, najpierw słysząc głosy, a potem już na własne oczy widząc wyprowadzanego przez dwójkę Austa. Z wrażenia musiała aż poprawić kapelusik, który opadł jej na oczy, ale tak — to na pewno był do niedawna niedoszły chędożony rycerz von Molauch, choć w tym momencie zdawał się przywdziać raczej łatkę „męża w opałach”, z braku lepszego porównania.
Wszystko wskazywało na to, że to jednak Istka musiała się dziś wykazać „męstwem”. A raczej złotym słowem, bo każdy scenariusz uwzględniający użycie siły przewidziała jako kończący się na wybitych zębach, utracie przytomności i bolesnej pobudce w jakimś ponurym miejscu. I to niezależnie czy asystujący damulce delikwent miał rękę w temblaku czy też nie.
— No... raczej, że znam. To przecie uczeń mistrza von Carliny... Pracujemy razem — odpowiedziała nerwowo wypytującej jej albo damie, albo kurtyzanie, a zaraz potem przerzuciła uwagę na Austa — Mieliśmy się tu spotkać i faktycznie zapomniał sakiewki, niezdara — a potem znowu do kobiety, choć przy tym też do odźwiernych — O-oczywiście wszystkie zaległości mogę uregulować, a za kłopoty przepraszam najmocniej, jeśli kamrat mój jakieś wyrządził. W imieniu jego i mistrza. Ile będzie winien?
W powyższej wypowiedzi — na szczęście — było tylko jedno kłamstwo... choć nie, wróć — jedna półprawda — ta dotycząca rzekomego zapomnienia sakiewki, ale i tak warga lekko jej drgała od niepewności i wykończenia szeregiem ostatnich, zagrażających jej dobru sytuacji. Wmawiała sobie, że to jest ten jeden, ostatni wysiłek i w końcu będą mogli wrócić razem na podgrodzie, akurat na kolację i wieczorne chędożonko, jak to padało w co ciekawszych, prowincjonalnych przysłowiach. Bogowie, sprawcie, żeby to była prawda, bo już nie mam siły... Jeśli tak rzeczywiście miało być to Istka Melitele nie wypłaci się chyba przez następne pół roku.
Na potwierdzenie ostatnich wypowiedzianych słów od razu wyciągnęła z torby — a konkretnie ze swojego woreczka z pieniędzmi — kilka srebrnych monet o różnych nominałach, gotowa wręczyć je komu trzeba, najpewniej jegomościowi który już po raz drugi domagał się tych dziesięciu denarów. Wciąż miała niecałe sześćdziesiąt z tych co wzięła ze sobą, a w razie czego była jeszcze austowa sakiewka, choć ciągle o zawartości jeszcze jej nieznanej.
— Albo niech sam płaci, w końcu jego pieniądz. Co takiego w ogóle nabroił tym razem? — przygotowała się by rzucić nienaruszony skórzany woreczek w stronę jej towarzysza, choć widząc reakcję goryla jeszcze się z tym wstrzymała. — Tylko spokojnie... jestem pewna, że można to jeszcze spokojnie wyjaśnić.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 26 maja 2022, 0:25

Uczeń? — Kobieta ze skrzyżowanymi ramionami uniosła jedną brew, a trzymany za kołnierz Aust gwałtownym mruganiem i spłoszonym wyrazem twarzy usiłował przekazać elfce jakąś informację. — To ciekawe. Bo przy poprzednich razach roił przed dziewczynami, że on nieledwie mistrzem i dziedzicem. Mistrzem Astrogarusem czy Astralem…
Asralem — wykazał się szybkim, choć niewyszukanym dowcipem rozwora Fiodor.
… już nie pamiętam tych bzdur. Raił różne bajędy, ale wychodził faktycznie po czarodziejsku. Rozpływał się w powietrzu, zapomniawszy uiścić rachunek. No, ale dzisiaj powinęła mu się różdżka.
Zamierzałem spłacić — bąkał czerwieniejący z każdym słowem i wijący się jak piskorz Aust. — Wszystko, naprawdę. Z czasem.
Ten czas właśnie nadszedł — dokończyła, nierażona wtrętem młodzika kobieta, kierując swoją uwagę na stojącą przed nią elfkę i trzymaną przez nią sakiewkę. Bardziej zainteresowana jej zawartością niż wyjaśnieniami dziewczyny zwinnie złapała w locie lekki woreczek przeznaczony dla von Molaucha, krzywiąc się na ową lekkość po złapaniu.
Wysypawszy jego zawartość na upierścienioną dłoń (kilka marek), skrzywiła się jeszcze raz. I westchnęła, bardziej z politowaniem niż z rozczarowaniem.
Niech będzie — stwierdziła wreszcie, skinąwszy głową na ochroniarza. — Fiodor.
Rosły mężczyzna puścił wymięty kołnierz Austa, nie szczędząc sobie przy tym popchnięcia chłopaka w przód, za wytyczoną okienkiem granicę przedsionka przybytku, na oczach wciąż niezmącenie znudzonego odźwiernego z harcapem. Wnet pożałował tej odrobiny satysfakcji, gdyż ból w zatemblakowanym ramieniu odezwał się ponownie.
Szszsz! A żebyż to…
Wyswobodzony i pchnięty Aust, zadrobiwszy nogami, żeby się nie potknąć, złapał równowagę i obrócił się za siebie, w stronę wciąż przyglądającej im się zimno kobiety, która wydała Fiodorowi jego dyspozycję.
Mój płaszcz — zająknął się młodzik, bezskutecznie usiłując poprawić naciągnięty kołnierz. — Czy nie widzieli państwo…
Chłopczyku — weszła mu ze spokojem w słowo niewiasta z warkoczem. — Weź ty już spierdalaj do domu.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 27 maja 2022, 1:14

Wyraz jej twarzy zmieniał się w miarę jak kobiecina — już nie byle kurtyzana, czy inna goszcząca w przybytku dama, ale najprawdopodobniej sama właścicielka, jak Istka zaczęła się powoli domyślać w przebłysku własnej inteligencji — relacjonowała jej naturę austowego problemu. Z zaniepokojenia przeszła płynnie w szczere zdziwienie, by następnie musieć zakryć całość lica dłonią. Obserwator stwierdziłby, że to z politowania dla szczeniackich wybryków młodzieńca, ale tak naprawdę elfka robiła co mogła, żeby nie wybuchnąć szczerym, idiotycznym rechotem.
Niemniej, szybko wzięła się w garść. Sytuacja wymagała wszak chociaż odrobinki powagi, nieważne jak udawanej. Na odebranie mieszka nie próbowała nawet oponować. No bo jak się tu z kobitą nie zgodzić...? Przybrała wobec tego ton taki, jaki zdarzało się przyjmować jej matuli, gdy była zła na nią, albo na tego — pożalcie się bogowie — nieudacznika, którego sama zwała ojcem. Prawie taki, bo tylko tego skrzekliwego głosu swojej starszej nie potrafiła zasymulować.
— Macie całkowitą słuszność, pani. Co za wstyd! Chłopisko, z lat dwadzieścia, a zachowanie szczeniackie jakby miał niecałe dziesięć. A ja, głupia, myślałam, że to porządna partia, jeszcze się uganiać miałam za nim. Gdzie ja oczy miałam?! Niedoczekanie! Matula mówiła „idź za kogo chcesz, byle siana w mózgu nie miał”. Ale takiego cyrku to nawet ona, psiajucha, nie przewidziała! Mistrz Asral się znalazł... — skończyła wiązankę, podłapując kompletnie nieśmieszny żarcik od tego zwanego Fiodorem.
Owego jegomościa zręcznie acz niespiesznie zaraz ominęła, ażeby przypadkiem ręki mu nie utrącić. Gdyby nie Aust może by mu i nawet pomoc zaoferowała, coś na ból poradziła, zbadała ramię wnikliwiej. Ale na pewno nie teraz, w tym istnym oku cyklonu. W ten sposób znalazła się zaraz przy chłopaku.
— Pieniądze wasze są, dobrodziejko. A tego nicponia stąd zabieram. Po dobroci z nim chciałam, ale jak tak się nie da, to widać mus mistrzowi go przećwiczyć rzemieniem. Olej ten płaszcz, idziemy! — zażądała elfka, łapiąc rzekomego winowajcę za ramię i prowadząc w górę schodów, zaraz po tym jak szanowna pani szefowa kazała mu spierdalać.
Będąc na górze, szybko skręciła z nim w uliczkę w której stała piwnica „Belgrano” i nie hamowała się już. Po prostu wybuchła gromkim śmiechem, dalej trzymając go za ramię i prowadząc z dala od felernej łaźni.
— Żebyś ty... ha-ha-ha! Żebyś widział swoją minę! Ha-ha-ha-ha! Mistrz Astrogarus, dziedzic, ha-ha-ha-ha! Przez elfkę z tarapatów ratowany! Ha-ha...! Wołajta mistrza Jaskra! Balladę napisze! Ha-ha-ha-ha-ha!
I może powinna zacząć od strzelenia go w pysk, za to, że ją na Bławatnym samą zostawił, ale to co się przed chwilą stało w powyższym przybytku chyba zrobiło jej dzień. To była jej swoista zemsta, aż nadto satysfakcjonująca. Dopiero po chwili tego rechotu uspokoiła się na tyle, żeby zadawać poważniejsze pytania. Już znacznie ciszej, rzecz jasna.
— Przepraszam, musiałam... Ech, dobrze cię widzieć. Całyś? Nie poharatali cię za bardzo, mam nadzieję? — poświęciła chwilę, żeby zerknąć na ogólny dobrostan druha, zaczynając na ubraniu, a kończąc na ciele. Przynajmniej tym widocznym. — Wiesz ty jakiego mi stracha napędziłeś, durniu...? Myślałam, że przez ciebie w lochu skończę.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 28 maja 2022, 0:29

Kobiecina, już nie byle kurtyzana, po odebraniu należności i zakomunikowaniu Austowi, gdzie powinien się teraz udać, opuściła przedsionek przybytku niezainteresowana dalszymi eksplikacjami elfki. Ten zwany Fiodorem ruszył w ślad za nią, lecz w przeciwieństwie do szefowej obrócił się, tylko raz spoglądając na oddalającą się dwójkę. Przypuszczalnie, aby mieć pewność, że nie zwłóczą ze wzięciem sobie do serca rady kobiety z warkoczem.
Siedzący po drugiej stronie okienka „Dziesięć denarów” pożegnał ich przeciągłym ziewnięciem i wzrokiem wbitym w ścianę.
Aust von Molauch, rzekomy winowajca wyszarpnął się spod istkowego ramienia krótko po przekroczeniu progu łaziebnego przybytku.
Dziękuję za taki ratunek — warknął, przeczekawszy atak śmiechu elfki, sięgnąwszy do kołnierza koszuli w kolejnej bezowocnej próbie doprowadzenia go do ładu. — Nie dość, że wparowujesz tutaj grubo spóźniona, to jeszcze urządzasz podobną scenę! Bawi cię to? Szkoda, że nie widziałaś siebie, jak wchodziłaś tej kokocie do tyłka, bez mydła! Jak się przed nią kajałaś i śpiewałaś! Mogłaś im powiedzieć jeszcze więcej! A co!
Poczerwieniały na twarzy uczeń złapał zasłużony oddech, po czym opuścił ręce, do tej pory zajęte żywiołową gestykulacją w powietrzu. Był naprawdę zły. Jego zacięta twarz nie pozostawiała ku temu żadnych wątpliwości.
Do rzyci z taką pomocą! Myślisz, że kim ty jesteś? Moją matką? Ładna mi odpłata za to, co zrobiłem dla twojego rodaka na Bławatnym! — Zignorowawszy dalsze jej uwagi i pytanie o samopoczucie trzepnął się rękami po kieszeniach, rozejrzał wkoło bezsensownym, bezcelowym odruchu.
Mój płaszcz... — Aust obejrzał się na wejście do przybytku jak na wrota raju utraconego, spluwając przy tym obficie i zupełnie nie po swojemu. — Cholera go wzięła.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 28 maja 2022, 1:58

Atmosfera zrobiła się nagle gęsta, że ją można było nożem kroić, a głupkowaty rechot uciął się już po pierwszych słowach młodzieńca. Trochę inaczej to sobie wyobrażała, a kiedy nagle dostała inny wynik tych całek — zrobiło jej się cholernie głupio. Dwudziestoletni uczeń brzmiał teraz zupełnie jak ktoś inny. Nie miała jeszcze okazji go słyszeć z tej strony. I nie do końca była pewna czy chciała usłyszeć.
— Przepraszam — powiedziała jeszcze raz, ale tym razem brzmiąc już zupełnie poważnie i przy tym jak zbity pies. Cały entuzjazm uleciał tak jak wtedy w dworku, kiedy poinformowano ją o upiorze. — Zgubiłam drogę... Musiałam iść naokoło i jeszcze chciałam zmienić po drodze ubrania... — następne słowa wypowiedziała jeszcze ciszej — Goniła mnie straż i... i naprawdę się bałam, że mnie znajdą. A tam w łaźni... wiem, że przesadziłam. Poniosło mnie. Chyba chciałam odreagować, ale wyszło jak wyszło... W pierwszej chwili to było trochę zabawne... ale teraz rozumiem jak się czułeś.
Elfka ustawiła się przed nim, ale mimo wysiłków wzrok jej umykał gdzieś na bok, jakby nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Aż w końcu spojrzała, jak gdyby znalazła właściwe słowa.
— Nie jestem twoją matką, ale to co zrobiłeś na placu było głupotą i próbowałam cię od tego odwieść. Nie chciałeś słuchać. Mi też taka pomoc zbędna, bo wolę z tobą w jednym kawałku wrócić, niż ratować jakiegoś elfa, którego i tak nie znam! Ci Rivowie wrócą tam jutro, tak czy owak, i zrobią mu z rzyci trzecie Sodden. Ale wolałeś się bawić w bohatera... Naprawdę nie rozumiesz jak to działa?!
Jakby ten dzień nie był już wystarczająco popieprzony. Z miłego wieczoru nici, d'yaebl... Oparła się o ścianę budynku i nasunęła kapelusz na czoło, jeszcze raz zbierając myśli, niepewna w ogóle czy kamrat ją słucha. Choć na wspomnienie o płaszczu sama zeźliła się jeszcze bardziej.
— Twój płaszcz... a ja to co? Głupia elfia cipa, co można ją porzucić jak zrobi się gorąco i dać nogę? Niech najwyżej ją w lochu zamkną i wyrzucą klucz? Prawdziwy z ciebie facet, Aust... Zrobiłeś bałagan, a baba niech płaci. Masz w ogóle pojęcie jak ja się czuję? Do tej pory ledwo widzę przez to cholerstwo co rzuciłeś. Ale dla ciebie największą stratą jest twój ciuch. W porządku...
Gówno tam, a nie w porządku. Mówiła co prawda z wyrzutem, ale jednak starała się robić to spokojnie. Miała trochę godności, nie planowała przed nim ryczeć, ani wydzierać się jakby rzeczywiście była jego matką. Dobrze wiedziała, że obydwoje popełnili głupotę i obydwoje są w tym momencie siebie warci. Nie chciała się z nim pokłócić — raczej żeby przejrzał na oczy. I może okazał trochę współczucia. Sama w tym momencie brzmiała ponuro. Teraz już było jej nie tylko głupio, ale zwyczajnie przykro.
— Może kupię ci nowy jak będę miała za co. Teraz pytanie co dalej — ratusz, czy wracamy do dworku? Ciągle nic nie załatwiliśmy, a i tak mam dość tego dnia...
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Dziki Gon » 29 maja 2022, 16:29

Młody von Molauch wysłuchał przeprosin elfki jednym uchem, nadal zacięty i zamknięty w sobie. I podobnie jak ona sama — niepewny co robić dalej w tym obfitującym we wrażenia dniu. Jego twarz, oprócz świeżej ansy odmieniał wyraz intensywnego namysłu, czyniąc ją w równym stopniu zasępioną, co zamyśloną.
Rzeczywiście, boki zrywać — rzucił kwaśno, kiedy uznała za sytuację w łaźni jako „trochę zabawną”. Pokręcił głową, kiedy przypomniała mu sytuację na placu. — Nie, nie rozumiem. I mam tego dosyć. Nie chcę ciągle tylko słuchać i patrzeć. Mierzi mnie… A nieważne. Dajmy temu spokój.
Rivowie? — powtórzył poniewczasie w zastanowieniu, po raz pierwszy od wyjścia z łaźni zerkając w jej stronę. — Jacy Rivowie? Znasz ich? Poznałaś?
Doczekawszy się odpowiedzi lub nie, przytaknął tylko szybko lub machnął ręką. Mieli dosyć innych zmartwień.
Dałem nogę — uniósł się i żachnął na jej zarzut — Żeby odciągnąć pościg! Ja miałem na karku dwóch! I chyba kazałem ci zakryć oczy!
Przechodząca obok łaźni praczka, spojrzała się na nich dziwnie. Podobnie jak wychodzący z niej właśnie klient, ostro woniejący mydłem. Miarkując się w tym, że ich miejscami hałaśliwa rozmowa, ściąga zbędną uwagę, uczeń czarodzieja począł wyrażać się ciszej.
Czniać tę kapotę… — podjął już nieco powściągliwiej i łagodniej, odwzajemniając jej pojednawczy ton. — Leży tam już tydzień. Liczyłem, że odzyskam amulet, który zostawiłem w jego kieszeni, ale teraz chyba nie mam na co liczyć. Jeszcze ten ratusz…
Chłopak zacukał się, przeszedł tam i z powrotem, wspomagając procesy myślowe.
Ratusz, ale naczekamy się o tej porze nielicho. Ale nie rozdzielajmy się już więcej. Z tego, co widzę to jesteś już po zakupach… Gdzie ty się szwendałaś tyle czasu, że jeszcze udało ci się je zrobić?
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Łaźnia „Belgrano”

Post autor: Arbalest » 29 maja 2022, 18:02

A jednak! Sukces — rzekła w myślach z ulgą. Jej malutki, osobisty triumf Rivii nad Redanią. Usta ułożyły się w kolejny, tym razem nieco bardziej konserwatywny uśmiech sympatii, a dziewczyna minimalnie zmniejszyła fizyczny dystans między nimi.
— Tak to jest być długouchem w dzisiejszych czasach. Ja już dawno przywykłam — skwitowała krótko. — Wiem, że chciałeś dobrze, bo dobry z ciebie człowiek. Gdybym to ja bym była na jego miejscu to byłabym wdzięczna za pomoc. I przyznam... trzeba mieć jaja, żeby postawić się trójce rivskich zbirów.
Zdziwiła się przy tym, że nie poznał pochodzenia. Przecież słyszała jak mówi ona, jak mówili oni. Niby mógł nie zwrócić uwagi, ale dało się wyłapać podobieństwo...
— Poznałam po akcencie, że byli z Rivii, choć osobiście z takimi typami nie przystaję, bandziorami... Mówili... tak jak ja teraz — nie musiała punktu odniesienia daleko. — Jak się wsłuchać to idzie wyłapać różnicę. Różnicę o tyle ważną, że idzie za nią wylecieć z karczmy, albo nie obsłuży cię sprzedawca. Tutaj się jeszcze nie zdarzyło, ale w wielu krainach Północy to norma. I to nie jest już kwestia bycia elfem. Rivami zwykle się gardzi. I zwykle nie bez powodu, bo rivski półświatek uchodzi za jeden z gorszych na kontynencie...
Postarała się, żeby ta krótka lekcja geografii społecznej nie przeciągnęła się zbyt długo, bowiem sama z tyłu głowy miała to, żeby nie rozmawiać za głośno. Niby dzielnica taka, że ludzie powinni pilnować własnego nosa, ale po co niepotrzebnie ryzykować? Aust zaczął wyrażać się ciszej, natomiast Istka na tym nie planowała poprzestać — skinęła delikatnie ręką i głową, zachęcając go żeby przeszli gdzieś dalej.
— Zakryłam oczy i niewiele pomogło. No ale dobrze, uznajmy że wziąłeś ogon na siebie... Najadłam się strachu, ale obydwoje mogliśmy skończyć o wiele gorzej. Punkt dla ciebie.
No i ta nieszczęsna kapota. Nie chciała go już pouczać, że jeśli coś już leży w takim miejscu tydzień to znaczy, że już dawno nie leży. A przynajmniej nie tam gdzie się to zostawiło.
— Doceniam, że się nie gniewasz. Wynagrodzę ci tą kapotę i ten amulet... i pozostałe krzywdy też. Obiecałam ci coś jeszcze w dworku. Namyśliłeś się może....? — nawinęła pukiel włosów na palec, choć odpowiedzi spodziewała się każdej. Być może przeginała kapkę, spodziewała się od szczęścia zbyt wiele...
— Dałam nogę na jakiś plac, gdzie roiło się od ćpunów i innych... osób. A potem trafiłam na jakiś skwerek handlowy, skorzystałam z okazji i oddałam buty do szewca, kupiłam ubrania... Muszę odebrać za dwie godziny. I pokierowali mnie tutaj. Jak mówiłam — zgubiłam drogę gdzieś na etapie tego twojego koguta. Twoje wskazówki nie były za dokładne. A teraz prowadź do ratusza, kawalerze. Skoro i tak będziemy czekać to może jeszcze cosik zjemy po drodze?
Ruszając dalej zaryzykowała jeszcze ponowne uczepienie się go. Teraz, gdy już nosiła kapelusz, nie miał wymówki obawy przed spacerem z elfką pod ramię.
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław