Ratusz

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Ratusz

Post autor: Dziki Gon » 29 maja 2022, 23:36

Obrazek

Vengerberski ratusz mieści się na lewym skraju głównego handlowego placu miasta znanego jako Stary Rynek, usytuowanego z kolei w północo-środkowej części grodu, nieopodal miejskiego kanału. Inaczej niż zwyczajowa większość reprezentacyjnych budynków użyteczności publicznej, od ścisłego centrum życia miasta, jego handlu i hałasu oddzielony jest szerokim parawanem zabytkowych kamienic otoczonych ulicami uczynionymi z równej, kamiennej kostki, a poprzedzony skwerkiem ze skromnym zieleńcem i fontanną. Sam budynek jest wcale okazały i uchodzi za jeden z najstarszych na Kontynencie. Wykonany w zabytkowym, elfim stylu, przypuszczalnie z zaadaptowanego elfiego pałacu, rozpoczyna się charakterystyczną, otwierającą front dwukondygnacyjną, otwartą loggią poprzedzającą wejście do głównej, przestronnej części budynku mieszczącej salę obrad. Tworzące arkady podpory są pokryte uczynione już późniejszym, ludzkim dłutem płaskorzeźbami przedstawiającymi figury zasłużonych dla miasta, w tym jego na poły legendarnych założycieli. Dalej, od lewej strony, bryła budynku wystrzeliwuje do góry, przeradzając się w wysoką na dwadzieścia pięć sążni otoczoną koroną pinakli, a zwieńczoną strzeliście wieżą z aresztem i własną dzwonnicą wybijającą rozmaite tony w zależności od pory dnia i aktualnego kalendarza świąt.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Ratusz

Post autor: Dziki Gon » 01 cze 2022, 0:28

Ruszywszy dalej, Aust i uczepiona jego ramienia Istka dotarli w końcu do celu swojego wizyty w mieście. Centrum miasta oraz sąsiadująca z nim dzielnica ratuszowa nie znajdowały się daleko od „Belgrano”, choć uczeń czarodzieja prowadził ich tam okrężną drogą. Był to zbytek ostrożności z jego strony — w okolicy nie uświadczyli strażników, a jedynymi istotami, które zwróciły na nich uwagę inną niż przelotną, był jeden zapchlony kundel i trochę mniej zapchlony żebrak.
Większą część drogi młody von Molauch spędził w milczeniu, chyba bardziej zmieszany jej niedawną wylewnością i propozycją, na którą ponownie zareagował zakłopotaną próbą utrzymania fasonu oraz chęcią jak najszybszego uregulowania zleconych im przez mistrza Asterala sprawunków.
Jako taką rozmowność odzyskał, kiedy okrążyli główny miejski plac, trafiając prosto do poprzedzającej imponujących rozmiarów budynek ratusza, zabytkowej części miasta. Kiedy ich kroki odbijały się echem na równym, świeżo odnowionym bruku, uraczył ją krótką opowieścią o zdobiących fasadę poelfiego budynku płaskorzeźbach wyobrażających „zasłużonych dla Vengerbergu”, w głównej mierze rajców, darczyńców, a nawet samego półlegendarnego Vengera — domniemanego założyciela i patrona grodu. Wyobrażający Vengera wizerunek ulokowany na najwyższym i zaszczytnym honorowym miejscu, sprawiał, że prawie niesposobna było dopatrzyć się jego rysów, co dodatkowo podkreślało półlegendarność i domniemane założycielstwo.
Nim dotarli do wejścia, dwóch strażników w mundurach i z halabardami na ramieniu, wymarszerowało zza węgła, przechodząc obok nich. Aust stężał wyraźnie, lecz na wyrost — obydwoje zostali przez stróżów prawa dokumentnie zlekceważeni.
Wkroczywszy w przyjemnie chłodne wnętrze przybytku, znaleźli się w przestronnym przedsionku i na końcu ogonka ustawiającego się do korytarza usianego drzwiami do pomieszczeń i gabinetów przyjmujących petentów. Ogonek, długi i złożony z Vengerberczyków, przyjezdnych kupców i wyniośle zniecierpliwionych przedstawicieli wyższych stanów (w tym dającego ostentacyjny wyraz swojemu niezadowoleniu przez ustawiczne sapanie i wzdychanie kapłana) posuwał się powolnym, choć miarowym tempem, rozwidlając się na różne drzwi. Oni sami wyczekali się dobre pół godziny, nim dotarli do dostępnej do publicznego wglądu części archiwów — ciemnawego, zakurzonego i wypełnionego regałami pomieszczenia obsługiwanego przez skrybów — stacjonarnych i siedzących za stołem na wejściu oraz lotnych — przemieszczających się między regałami, lub wychodzących spomiędzy nich z grubymi wolumenami i tubusami pod pachą.
Nie byli jedynymi petentami — prócz nich kręciło się sporo przyjezdnych zasięgających lub usiłujących zasięgać informacji o poległych czy zaginionych na wojnie krewniakach. Z reguły dominowały sprawy spadkowe.
Po przedłożeniu przez Austa sprawy, poprzedzonej stosowną introdukcją z okazaniem aktu własności dworku na dowód oraz wpisaniu się do rejestru, pozwolono im wejrzeć w jeden z fortunnie ocalałych i zaktualizowanych po wojnie spisów ludności.
Mam — szepnął młody adept, kiedy po kilku minutach ostrożnego wertowania sztywnych stron pod czujnym, lecz podzielnym okiem opiekunka sięgającym z końca sali. — Jonas Rozendal, właściciel. Zmarły lub zaginiony. Żona Klara tak samo, córka Monika tak samo... O, syn Julius. Poległ pod Sodden. Hmm, nie zalegali z podymnym, pomyślnie przeszli lustrację fiskalną i jeden donos… Z powodu nieustalenia spadkobierców teren poszedł na licytację. Skupił go niejaki Leker… Tak, to ten sam, od którego stary… Mistrz Asteral, naczy się, kupił nieruchomość. Cholera, tylko tyle? Tyle czekania po to?
Aust przestał mrużyć oczy, odkładając księgę na pulpit, przeczesał czarną czuprynę, zastanawiając się co dalej. Kierując przy tym spojrzenie na elfkę, szukając u niej jakiekogolwiek pomysłu lub inspiracji.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Ratusz

Post autor: Arbalest » 01 cze 2022, 11:15

Prowadzona wciąż nie znała na tyle miasta, żeby przyuważyć, że idą okrężną drogą, ale nawet gdyby wiedziała — w pełni by rozumiała po ostatnich ekscesach. Obok żebraka po prostu przeszli, kundel zaś był na tyle ciekawski, że podszedł już nieco bliżej, jak gdyby spodziewając się, że coś mu rzucą. Nie rzucili, za to dziewczyna schowała się za swojego rycerzyka, z lekkim przestrachem prosząc go by psa odgonił. Rakarz w tym mieście, jak widać, chyba nie był zbyt skory do pracy, bo w jej przypadku było to już drugie spotkanie z bezpańskimi psowatymi w dniu dzisiejszym.
Austowy szczękościsk w kwestii łóżkowej wydawał jej się, na swój sposób, całkiem słodki, choć jednocześnie nasuwał hipotezę, że, mimo rzekomych łaźniowych przechwałek, noc z jakąkolwiek kobietą miał pewnikiem jeszcze przed sobą. Starała się tedy nie zrażać zbytnio i na przyszłość zmienić nieco taktykę — mniej pytania, więcej działania. W końcu jednoznaczne „nie” nigdy nie padło, a na dobrą sprawę to wszystko co musiał powiedzieć, żeby dała sobie spokój. Z pewnym rozczarowaniem, rzecz jasna, ale nie była jakąś brygantką, żeby zaciągać do alkowy przymusem. A póki co — ponownie musiała ze swoimi chuciami trochę poczekać, bo oto przed nimi zaczęła jawić się fasada ratusza. Interesy przed przyjemnościami.
Podziwiając płaskorzeźby „zasłużonych”, jak i samą konstrukcję — nieważne czy elfią, ludzką, gnomią, czy vranią, bo i tak robiącą niemałe wrażenie — a przy tym wygodnie prowadzona, nie zauważyła wychodzących zza zakrętu gwardzistów. Na szczęście oni nie zauważyli (albo zwyczajnie zignorowali) również ich. Kompromis zdawał się działać na korzyść obu stron.
Wprowadzona do środka, westchnęła przeciągle, spoglądając się na towarzysza. Trochę już po tym łez padole chodziła, ale sporo czasu minęło odkąd ostatni raz stała w takim wężyku. Ale mus jest mus... W ciągu tej półgodziny próbowała wszystkiego byleby tylko zająć czymś wzrok, słuch, albo ręce. Bawiła się włosami, poprawiła w końcu porządniej kołnierzyk Austowi (litościwie uznała, że jednak faktycznie potrzebował tej kobiecej ręki), oparła się o niego całym ciałem by przymknąć na chwilę oczy na stojąco, a na końcu próbowała wczytać się we własny, wyciągnięty z torby dzienniczek. Próbowała, bo ciągle rozmazujący się wzrok uniemożliwiał jej skupienie się na tekście.
W końcu nadeszła ich kolej.
Gadanie z urzędnikami zostawiła druhowi, nie tylko jako mężczyźnie, ale przy tym człowiekowi. W końcu musiała dać mu się wykazać po tym jak w łaźni z owej męskości go obdarła. Zaprowadzona przezeń do archiwów, próbowała chociaż udawać, że pomaga, ale — ponownie, ze względu na oczy — to młodzieniec był tym, który znalazł to czego szukali.
— Pokłosie ostatniej wojny... Chędożony Nilfgaard — podsumowała krótko, słysząc listę „zmarłych lub zaginionych”. Dawało to do myślenia. Ci ludzie mieszkali kiedyś w tym samym dworku w którym właśnie się zatrzymywała. Sama Istka miała kwaterować w pokoju, który należał pewnie przed kilkoma laty do rzeczonej Moniki Rozendal. Ba, jedno z nich mogło być nawet duchem nawiedzającym to miejsce. Ponura perspektywa.
— A to nie tego właśnie szukaliśmy? — rozejrzała się dookoła, celem upewnienia, że nikt ich aktualnie nie podsłuchuje, czy nawet nie stoi za blisko, po czym wyszeptała jeszcze ciszej — Jonas Rozendal — wydaje mi się, że to może być ten którego znaleźliśmy. Skoro mamy imię to możemy je umieścić na nagrobku. Nie powiedziałeś czasem, że to powinno pomóc odczynić urok? — zapytała. Pamiętała, że mówił coś w podobnym tonie jak jeszcze szli do miasta, ale teraz już sama do końca pewna nie była. — A ten Leker... to ślepy trop jest, widzi mi się. Trzeba być głupcem, żeby świadomie zostawić szkielet na terenie sprzedawanej nieruchomości. Albo, nie wiem... będzie chciał wrobić Asterala, czy coś takiego. Ale to grubymi nićmi szyte.
Wyciągnęła raz kolejny swój dziennik, z zamiarem zapisania imion, jak gdyby bała się, że zapomni. Szybko się jednak zorientowała, że nie ma czym — ostatni węgielek musiała gdzieś posiać.
— Nie masz ty czasem czegoś do pisania? Zgubiłam węgielek. Zapamiętasz imiona, czy lepiej poprosić skrybę, żeby pożyczył na moment? Potem możemy wracać do dworku, chyba że jeszcze chcesz skoczyć... do karczmy, na przykład.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Ratusz

Post autor: Dziki Gon » 03 cze 2022, 0:12

Powinno — zgodził się z wolna Aust, raz jeszcze przebiegając wzrokiem po zapisanych w rejestrze runach, zanim zamknął księgę. — Ale spodziewałem się… A, sam nie wiem czego.
Młodzieniec odchylił się na oparcie fotela, w zastanowieniu przeczesując palcami gęstą czuprynę. Namysł oraz otoczenie ksiąg dodawało mu powagi. Na tle archiwów, wśród inkunabułów zdawał się być w swoim żywiole, prezentował dojrzalej, niemal na pozór swego mistrza, w czym pomagał fakt, że (świadomie lub bezwiednie) przejął po nim część manieryzmów.
Co? — wzmianka o rzekomym Lekerze wyrwała go z namysłu, wpędzając w kolejny, w którym z początku nie zdążył za wnioskowaniem Istki posądzającej poprzedniego nabywcę o oczernienie ich o zbrodnię. — Nieee, to nie to. On już nas wrobił w kupienie tej posiadłości, ledwie zorientował się, że w niej straszy. Swoje już napsuł, nie musiał niczego więcej. Szczęśliwie, nie trafiło na laików w tej materii. Jak się ją odupiorzy, jeszcze wyjdziemy na swoje.
Lekki uśmiech po raz pierwszy od początku długiego i męczącego dnia zjawił się na wargach chłopaka.
Zapamiętam — przyobiecał, rozwiewając jej wątpliwości i odsuwając księgę na pulpit. — No, chyba nic tu już po nas. Mówisz, do karczmy?
Von Molauch podrapał się w gładki policzek w zamyśleniu, lecz wypełniające ciszę burczenie w jego brzuchu odpowiedziało za niego.
Nie odmówiłbym, ale jak wiesz, chwilowo nie mam gotówki...
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Ratusz

Post autor: Arbalest » 03 cze 2022, 9:54

— Że znowu uratujesz dzień, jak wtedy z kołem młyńskim? — uśmiechnęła się Istka, w odróżnienia od towarzysza — raz już chyba dziś z dwudziesty. Na dobrą sprawę uśmiechała się przez większość czasu, odjąć te sytuacje w których była atakowana i w których panicznie się bała... czyli pewnie jakąś piątą część ostatnich kilku godzin.
— Wyczerpałeś na dzisiaj źródełko. Ale niech będzie — może dla pewności sprawdź czy nie ma tu czegoś jeszcze dotyczącego historii budynku? Może Nilfgaardczycy nie wszystko spalili. Chociaż w archiwach miejskich to bym się nie spodziewała, trzeba by było porozmawiać z kimś kto się na tym zna i przeżył rzeź. — zasugerowała, choć osobiście nie do końca wierzyła, że w tym labiryncie pełnym zawierających statystyki ksiąg znajdzie się coś jeszcze co mogło im pomóc. Być może, miast grzebać zbyt głęboko, należało najpierw sprawdzić czy to co mieli do tej pory dokądś ich doprowadzi. Albo czy Asteral miał więcej szczęścia.
— Też chcę wierzyć, że jeszcze na swoje wyjdziecie. Chyba nie ma bardziej adekwatnej osoby, której mógł to sprzedać niż czarodziejowi. Pewnie już to mówiłam, ale dziękuję, że w ogóle pozwalacie mi zostać. Mało kto w tych czasach wpuszcza bezinteresownie elfa na własne obejście. Chociaż elfkę to pewnie prościej... Takich dwóch dziarskich chłopów. Zwłaszcza ten młodszy... — zmrużyła oczy, implikując oczywiste i jednocześnie próbując go trochę urobić.
Korzystając z dobrego samopoczucia młodzika, potwierdziła jeszcze raz zaproszenie. Wyjęła tylko jeszcze wcześniej sakiewkę i przeliczyła to co jej zostało.
— Powiedzmy, że dzisiaj ja stawiam. A ty się odkujesz innego dnia... albo w inny sposób. Co ty na to? Tylko wybierz w miarę tanią, bo mi jakieś sześćdziesiąt srebrzaków zostało po zakupach. I taką, gdzie wpuszczą elfkę. Przynajmniej u boku takiego przystojniaka, bo pewnie jak z człowiekiem to inaczej na to patrzą...
Nie było wiedzą tajemną, że umiarkowane spicie towarzysza było jednym z lepszych sposobów na to jak zakończyć wieczór w sypialni, chociaż Istką kierowało więcej niż to. Wszak sama była głodna i jej też chciało się pić.
— Idziemy? Swoją drogą to przydałoby się jakąś tablicę ogłoszeniową znaleźć. Trzeba mi roboty poszukać, na jutro, pojutrze... Bo w tym tempie to tylko zbiednieć idzie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Ratusz

Post autor: Dziki Gon » 06 cze 2022, 18:41

Aust wzdrygnął się zauważalnie, pokręcił głową. Nie, dzisiejszy dzień wciąż był daleki od odratowania.
Sprawdziłem — odrzekł. — Nic o samej historii budynku, ewentualnych przebudowach i remontach. Dobrze, że zachowało się chociaż to, co jest.
Normalni czarodzieje — skwitował „adekwatność” ostatniego nabywcy dworku i swojego nauczyciela. — Mieszkają w wieżach, nie młynach. „Normalni czarodzieje”. Ha.
Z zamyślenia nad wymyślonym przez siebie właśnie oksymoronem wyrwały go kolejne słowa elfki. Te o bezinteresowności i mające go urobić. Młody czarodziej in spe uśmiechnął się w odpowiedzi. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że z lekkim wymuszeniem i zażenowaniem.
Znam jedno miejsce. Niebrzydkie i niedrogie — przypomniał sobie, zbierając się w kierunku wyjścia. — A po drodze możemy rozejrzeć się za ogłoszeniami. Chodźmy.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław