Długie Pobrzeże

Obrazek

Mewy wrzeszczą, ryby śmierdzą, a cła przyprawiają o zawał importerów. To słynny novigradzki port. Tu siła towarów przybywa i opuszcza miasto drogą morską, surowymi opłatami karmiąc wiecznie nienasycone skarbce. Oraz kieszenie świątobliwych.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 03 maja 2018, 19:59

Obrazek Tętniące życiem serce portu przesiąknięte zapachem morza, smołowanych lin, smażonych ryb i szaszłyków. Na jego rytm składają się gwar i wrzask mew. Drobni handlarze i rybacy rwą się do pieniądza, pchając się z kramami pod magazyny, skąd przegonieni przez straż lub konkurencję zawsze wracają niby muchy do końskiego zadu. Uliczne dziwki ustawione tu równie gęsto co cumy robią wszystko, by zwrócić na siebie uwagę przechodniów i marynarzy. Snujący się w ciżbie złodzieje, wprost przeciwnie. Łakomie spoglądają na spływające tu towary i pasażerów. Objuczeni ciężarami tragarze prują przez tłum, nosząc ciężkie pudła w tę i z powrotem. Piechota morska musztruje na pokładach przy wtórze werbli, majtkowie plączą się w linach i wyblinkach, szkutnicy konkurują z marynarzami w bluźnieniu, a faktorzy nienawidzą celników. Las kolorowych od żagli masztów przysłania widok na portowe mury wszystkimi barwami znanymi współczesnej heraldyce. Zwija tu i cumuje każdy możliwy rodzaj okrętu, jaki widziało Wielkie Morze. Holowane galerami, podpływają tu statki wielkie jak wieloryby, pękate jak beczki, długie, płaskie, ze smoczymi pyskami, o niespotykanym na Kontynencie kształcie i ożaglowaniu, wojenne, handlowe i pasażerskie. Pomiędzy nimi jak ukleje przemykają łódki i szalupy. Nocą ruch maleje, przenosząc się do tawern i zamtuzów, lecz nigdy nie zamiera na dobre. Trwałe i niezmienne zdają się tu tylko tutejsze żurawie oraz redańska flota kotwicząca na redzie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 17 kwie 2020, 12:26

Stary, grzebiąc sobie palcem w uchu, zarechotał na uwagę o złudnych pozorach. Dalsza część wypowiedzi Celleno doprowadziła go jednak do ciężkiego zapowietrzenia. Zaczął skromnie — od zastygnięcia w akuratnie przybranej pozycji i wzięcia tęgiego wdechu, aż nozdrza zafalowały mu jak wydymane wiatrem żagle. A później się zaczęło.
Tsssooo?! — Uniósł się i głos. Jego pałąkowata, żylasta sylwetka zawisła nad drobną Albertyną jak upiór, gniewnie wyszarpnięty z ucha palec wycelował w nią razem z urobkiem. — Tyyy… tyyy… — sapał — … kozo ty bezczelna! Żeglarzom kłam zadajesz, smarkulo?! W rzyci byłaś i łajno widziałaś, ot co! Na własne oczy żem widział straszliwe monstra morskie, większe od Wielkiej Szpicy! Na własne uszy słyszał żem zwodniczy śpiew syren i gadał żem z morską czarownicą, a tyyy… tyyy… Jak śmiesz?! — zapiał, cały napięty jak postronek. Blade oczy Rogera ciskały błyskawice, miejsce utytłanego woskowiną palca zajęła pusta już fajka, a dzierżąca ją dłoń trzęsła się z wściekłości.
Kilku przechodniów obejrzało się na portową scenkę rodzajową z umajonymi zdziwionym zaciekawieniem twarzami, grupka stojących przy wózku z gorzałką żaków obserwowała ją zza osuszanych kwaterek, strzelając oczami jeden na drugiego, a stojący pod ścianą tawerny, pogryzający wędzone szprotki strażnik miejski obrzucił ich tylko znudzonym spojrzeniem i wrócił do obcinania krzątającej się przy straganie rybnym, biuściastej kobiety.
Wielkie, gorejące, złocistopomarańczowe słońce zawisło tuż nad upstrzonym sylwetkami okrętów horyzontem, szykując się do cowieczornej kąpieli. Gwar dzienny z wolna ustępował nocnemu, pełnemu pijackich wrzasków, lubieżnych chichotów, mniej lub bardziej fałszywych śpiewów i kulawych melodii dobiegających zza odrapanych drzwi portowych mordowni. Zmierzch zbliżał się wielkimi krokami.
Ilość słów: 0

Pliszka
Awatar użytkownika
Posty: 45
Rejestracja: 30 mar 2018, 12:50
Miano: Albertyna Celleno
Zdrowie: Tak jak jest, jest dobrze

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Pliszka » 17 kwie 2020, 18:48

Nie wystraszyła się. Wątpiła w to, że mężczyzna w gniewie mogłoby zrobić coś więcej niż obrzucić ją werbalnym łajnem. Wokół stali przecież ludzie i nie wszyscy byli jeszcze pijani. Nawet jeśli nikt by nie pomógł to Kovirka sama dobrze wiedziała jak zafundować Rogerowi jajecznicę bez pomocy kur. Całkiem zabawnie się złościł. Gniew z resztą dobrze mu robił, jakby zdawał się odmłodnieć Wreszcie było widać, że to żywy człowiek, a nie wypchany trup.
Któż by się spodziewał, że Stary Roger był żeglarzem takim jak inni? Albertyna uświadomiwszy to sobie, dzięki słowom starucha, nie umiała powstrzymać śmiechu. Złapała się za brzuch i zgarbiła, a jej dziewczęcy chichot rozbrzmiał po pobrzeżu. Chyba nie wypadało tak obnosić się ze swoją, ale nie była jakąś wielką damą, była córą Spikeroog. Z resztą widok był komiczny. Naprawdę nie miała nic więcej do dodania. Przestała się śmiać.
– Skoro moje towarzystwo jest tak bardzo ci niemiłe to pozwól, że się pożegnam. Śpieszno mi. Bywaj w zdrowiu, Stary Rogerze. Lepszych nerwów życzę – rzuciła na odchodne ciągle jeszcze uśmiechając się pod nosem.
Ilość słów: 0
Dokąd tupta nocą jeż? Do Pavetty, przecież wiesz.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 19 kwie 2020, 16:42

A by cię kurewska wsza w sam środek rzyci w największy upał ugryzła, ty mała pindo! — wydarł się za Albertyną dziadek, opluwając sobie brodę. — Słyszysz?! Bodajby cię czort porwał a przedmuchał, bloede varh'he!
Krzyki starego niosły się daleko i wyraźnie nawet pomimo przyrodzonego każdemu dobrze prosperującemu portowi harmidru, wszak byli tuż nad wodą, i wnet wszyscy w promieniu pół mili od kamiennej cumy wiedzieli, czego Stary Roger życzył drobnej blondynce, oddalającej się odeń nonszalanckim krokiem w sobie tylko znanym kierunku.
Żacy zarżeli, odprowadzając Celleno podpitymi spojrzeniami, jednemu gorzałka poszła nosem, drugi zachłysnął się i rozkaszlał. W tym samym czasie strażnik skończył wieczerzać i łypnął na miotającego klątwy starca. Widząc jednak, że powód jego wzburzenia oddala się właśnie pobrzeżem, a sam Roger nie rwie do rękoczynów, jedyną jego reakcją było oblizanie tłustych paluchów, poprawienie pasa z dyndającą u niego okutą pałką i klepnięcie cycatej straganiarki po tyłku. Kobieta podskoczyła, rumieniąc się po czubki uszu i kokieteryjnie dała mu po łapach, na co ten wyszczerzył ździebko pożółkły i niekompletny garnitur zębów.
Albertyna dostrzegła to wszystko, mijając po drodze wózek pełen szczęścia i radości sprzedawanych na kwaterki oraz sąsiadujące z nim stoisko z wędzonymi rybami. Nikt jej nie zatrzymywał, wyzwiska z wolna cichły, a wścibskie spojrzenia gapiów wytracały się z każdym przebytym krokiem. Przed nią rozciągała się dalsza część pobrzeża, zalana resztką bursztynowego blasku niknącego za horyzontem słońca, wybrukowana wyślizganymi kocimi łbami, wciąż gwarna, ludna i tłoczna pomimo bliskości wieczoru.
Ilość słów: 0

Pliszka
Awatar użytkownika
Posty: 45
Rejestracja: 30 mar 2018, 12:50
Miano: Albertyna Celleno
Zdrowie: Tak jak jest, jest dobrze

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Pliszka » 20 kwie 2020, 14:45

Groźba zwisła w powietrzu czyniąc je cięższym niż zazwyczaj. Widać, że za dobre rady nie uświadczysz już w Novigradzie wdzięczności, no trudno. Albertyna wzruszyła tylko ramionami. Niezbyt ją obchodziły klątwy i obelgi miotane przez Starego Rogera. Jeśli los tak będzie chciał to się spełnią, a jeśli los tak chcieć nie będzie to nie. Ona sama wolała nie mieszać się w takie spray, igranie z przeznaczeniem do najbezpieczniejszych nie należało. Niech więc dzieje się wola nieba. Choć faktycznie zrobiło jej się trochę smutno, że spotkała się z takim przejawem chamstwa. Może i nie była najmilsza, ale żeby zaraz wyzywać ją od kurew? Staruch był zdecydowanie zbyt impulsywny. Pokręciła głową nie zaszczycając żaków spojrzeniem. Oni i ten stary pies na banialuki byli siebie warci, ona siedziałaby na ich miejscu z nosem w książkach.
Minęła stragany, nie wzbudziły one jej zainteresowania. Ani alkohol, ani wędzone ryby nie były w stanie poprawić jej humoru. Szła już po prostu przed siebie, nie odwracając się, nawet zachód słońca przestał ją interesować. Jakkolwiek piękny by on nie był nie zdołałby wymalować na jej buźce szczerego uśmiechu. Chciała już wrócić na Elaine, czuła, że tego wieczora nie spotka ją już nic przyjemnego, a nawet jeśli by miało to zapewne zaraz wyskoczyłby kolejny stary zgred rujnując już doszczętnie jej humor. Celleno wolała tym nie ryzykować.
Ilość słów: 0
Dokąd tupta nocą jeż? Do Pavetty, przecież wiesz.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 22 kwie 2020, 19:06

Dobrymi radami nie sposób było się najeść ni upić, żadna szanująca się kurwa nie dawała za nie dupy, a gospodarz kąta do spania, żaden kupiec nie wymieniał na nie swego towaru. Dobre rady — jak mawiali wszyscy ci, którzy zaznali nędzy, głodu i poniewierki — można było wsadzić psu w rzyć. Novigrad, mimo iż niewątpliwie bogaty i uznawany za stolicę świata, nie był wcale wyjątkiem, tutaj także — a może zwłaszcza tutaj — mieszkańcy cenili sobie głównie pieniądz. Bo każde dziecko wiedziało, że złoto to może i nie wszystko, ale bez złota to chuj.
Stary Roger najwidoczniej również to wiedział.
Nie niepokojona przez nikogo, zaprzątnięta własnymi myślami i z nosem opuszczonym na kwintę, Kovirka nie wiedziała nawet, kiedy doszła do końca Długiego Pobrzeża. Ocknęła się dopiero wówczas, gdy błysnęła jej w głowie myśl, by wrócić na Elaine, a przed oczyma odbijające ostatni promień słońca, skrzyżowane halabardy strażników, którzy zastąpili jej nagle drogę. Za ich plecami rozciągał się otoczony zabezpieczonymi skrzyniami plac, nad którym górowała miniatura kamiennego monasteru, a na masztach zacumowanych opodal statków powiewały bandery Wiecznego Ognia.
Stać! — zagrzmiał jeden z mężczyzn, wąsaty i barczysty brunet o czarnych oczach jak guziki i kanciastych rysach niemłodej już twarzy. — To teren magazynów świątynnych. Wstęp wzbroniony.
Obydwaj ubrani byli w kolczugi i tabardy z wyszytym na piersi symbolem jedynej słusznej i niepodzielnie panującej w Novigradzie religii, tym samym, który zdobił bandery falujące na tle ciemniejącego nieba.
Czego tu szukacie, obywatelko? — zapytał nosowym głosem drugi ze strażników, nieco niższy i węższy od swego kolegi. Miał na głowie kaptur kolczy i kapalin, co w zapadającej ćmie znacząco utrudniało Celleno dostrzeżenie szczegółów jego oblicza. — Dokumenty proszę.
Ilość słów: 0

Pliszka
Awatar użytkownika
Posty: 45
Rejestracja: 30 mar 2018, 12:50
Miano: Albertyna Celleno
Zdrowie: Tak jak jest, jest dobrze

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Pliszka » 03 maja 2020, 14:21

Wydało się to jej dziwne, że pomyliła drogę na statek, ale każdemu mogło się to zdarzyć. Zatrzymała się zgodnie z rozkazem i spojrzała w stronę skąd dochodził męski głos. Nie miała dziś ochoty na większe kłopoty. Dwójka strażników, zapewne oboje z kijem w dupie.
– Spokojnie, tylko przechodziłam, już odchodzę – uniosła ręce do góry w goście poddania się. Mówiła szczerze, musiała pomylić uliczki, bo nie pamiętała, żeby Elaine cumowała przy magazynach świątynnych – Będzie to konieczne, skoro nie chcę wkraczać na teren magazynów? Nie popełniłam żadnego wykroczenia, jeśli chcą państwo mnie legitymować prosiłabym podać powód. Czy jestem zatrzymana? – co prawda miała przy sobie dokumenty, ale nie w smak było jej pokazywać je pierwszemu lepszemu strażnikowi, który ją o to prosi. Szczególnie jeśli nie mieli podstaw ich żądać. Zatrzymała się przecież i nie stwarzała żadnego zagrożenia. Jeśli szukali głupiej, dzięki, której zyskają awans za wzorową służbę i oczernianie niewinnych ludzi to źle trafili.
Ilość słów: 0
Dokąd tupta nocą jeż? Do Pavetty, przecież wiesz.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 05 maja 2020, 14:17

Czarniawy strażnik uniósł brew i wydmuchnął gwałtownie powietrze przez nos, mierząc kobietę powątpiewającym spojrzeniem. Być może rzadko kiedy ktoś tędy „tylko przechodził”, a może i wcale, albowiem teren składów świątynnych zdawał się wypełniać swym majestatem całą oferowaną przez północny kraniec pobrzeża przestrzeń.
Rozporządzenie wydane w związku z zarazą przez Jego Dostojność, szanownego pana Chappelle, namiestnika do spraw bezpieczeństwa Wolnego Miasta Novigrad — odrzekł jej beznamiętnym tonem ten w kapalinie, jedną formułką załatwiając dwie kwestie — konieczności oraz powodu.
Za plecami strażników, w powleczonej ćmą oddali oświetlonej li tylko płonącymi maźnicami u wejścia do świątyni, grupa podobnych im zbrojnych oraz kapłanów uwijała się przy jakimś rozładunku. Gęsto obstawiająca plac straż, podniesione głosy i nerwowe okrzyki kazały podejrzewać Kovirce, że nie chodziło o solone śledzie.
Tylko, jeśli odmówicie współpracy — odpowiedział po chwili na drugie pytanie Albertyny. — Odmawiacie?
Odmawiała, czy nie, miało okazać się irrelewantnym.
Nerwowe okrzyki nieoczekiwanie wspięły się o kilka rejestrów, gdy jedna z beczek wypadła przez uszkodzoną burtę wozu i poturlała się w kierunku Albertyny i dwójki strażników. Cieniutka stróżka smolistej, fosforyzującej w świetle pochodni substancji wiła się jak wąż, a potem — nagle i bez ostrzeżenie — ukąsiła jak jeden.
Tlący się niedopałek machorki, rzucony gdzieś z góry, musnął wyciek tuż przy beczce, a ta eksplodowała śmiercią i pożogą.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Elgar
Posty: 9
Rejestracja: 09 kwie 2018, 23:58
Miano: Elgar

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Elgar » 12 cze 2022, 15:02

Pozostawiony niczym kawałek mokrej szmaty na podłodze w zamtuzie po całonocnych harcach klientów, Elgar szurał wręcz w tę kolejną noc po zabrukowanych ścieżkach portu, obdarty nie tylko z normalnej odzieży, a zarazem godności wraz z bólem każdej części ciała. Część statków po zmroku delikatnie bujała się na wodzie odbijającej światło kawałka księżyca, toteż dla zainteresowanych tym krajobrazem mogło to dawać świadectwo pięknego obrazu równowagi połączonej z krystalicznym porządkiem ciszy. Spokojna woda koiła nerwy, gdzie umęczony umysł doznawał ulgi niczym reszta ciała chorego po przyjęciu odpowiedniego medykamentu.

No, ale mówimy w tym momencie o pokrzywdzonym przez los żebraku, który na przekór sztuce musiał zająć się wpierw nadrzędnymi potrzebami takimi jak jedzenie czy picie. W rzyci mieć jakieś piękne opisy natury jak każda doba oznaczała praktycznie walkę o chociaż odrobinę szacunku wraz z żywotem. Z powyższych powodów jego spojrzenie mówiło głównie o pesymizmie tak pięknego z pozoru miasta jakim był Novigrad. Biedak patrzył głównie przez pryzmat… gorszej strony aglomeracji miejskiej. ”To miejsce pełne gówna, korupcji i psubratów ze zbyt wysokim mniemaniem o sobie” - bardziej w te ramy wpisywała się opinia Wypłosza. Czy jednak może być gorzej w porównaniu do jego obecnego stanu fizycznego, jak i światopoglądu? Ile w tym prawdy? Zapewne wszystko zależy od tego komu się takie pytania zadaje.

Umorusany zawadiaka ostatnio spędzał więcej czasu w tej dzielnicy. Podkradanie chociaż części zepsutego połowu ryb z targowisk nadmorskich oznaczała darmową strawę, nawet jeśli miało to wywołać atak biegunki. W końcu coś musiał spożyć od czasu do czasu, czyż nie? Lepiej chodzić nasyconym i złym w przeciwieństwie do konania przy braku jakichkolwiek posiłków. - Spierdalaj. - Burknął w stronę innego kloszarda, który złapał go za nogawkę. Każdy musiał radzić sobie sam. Liczyło się przetrwanie pośród tej kamiennej puszczy. A póki co chyba nikomu z najniższej warstwy społecznej nie szło za dobrze. Elgar straciwszy zapał po trzech latach tułaczki pomiędzy zakładami pracy miał dość. Musiał obrać zupełnie odmienną taktykę. Ciągle w śmierdzących łachmanach szukał punktu zaczepienia do dalszego planu. Kradzież towaru z łajb nadal pozostawała bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Choć teraz w gościu narastała desperacja. - A może spróbuję? Chuj im w dupę, dam radę. - Próbował sobie tłumaczyć cicho, stając niedaleko dwóch ogromnych pomostów, podpierając się przy biodrach. Nastał okres zmian.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 13 cze 2022, 0:16

Novigradzki port, nawet w późnych godzinach nocnych miał niewiele wspólnego z krystalicznym porządkiem ciszy, który mógł zaistnieć na moment w umyśle patrzącego ukojonego widokiem połyskliwej, mieniącej się księżycem czarnej tafli.
W rzeczywistości jednak znacznie więcej ze słowami wulgarnych szant ryczanych z przepełnionych tawern, kwiku zdziczałych kotów piorących się na śmierć i życie w zaułkach oraz samotnymi pijackimi nawoływaniami wznoszącymi się prosto w noc. Oraz oczywiście, z nieustannym szumem poruszającej się w basenie portowym wody oraz skrzypem kołyszących się na nich łajb — w świetle księżyca jawiących się jeszcze większymi, wręcz na pozór fortec uczynionych z lin i strzelistych baszt masztów.
Ruch na nabrzeżu nie ustawał nigdy. Malał tylko z nadejściem zmierzchu. Całkiem blisko, przy oświetlonych łuczywami wrotami wielkich jak stodoły magazynów, praca trwała w najlepsze. Skrzynie wprawiane w ruch wózkami lub siłą mięśni tatuowanych osiłków zmieniały swoje położenie, bądź rozwierały się z trzaskiem, ujawniając swoją zawartość, wynoszoną, sortowaną i paczkowaną, rozsyłaną dalej. Czas był pieniądzem. Pieniądz wszystkim. Krążył w obiegu miasta, nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej.
Novigrad, miejsce gówna, korupcji i psubratów ze zbyt wysokim mniemaniem o sobie sprzyjał śmiałym. Takim, którzy potrafili rozumować w myśl zasady „chuj im w dupę, dam radę”. Oraz znaleźli się we właściwym miejscu i czasie. Miejscem był jeden z długich pomostów, przy którym ktoś uwiązał niewielkich rozmiarów barkę, na której piętrzył się dzisiejszy, widać niesprzedany połów. W świetle księżyca łuskowata sterta błyszczała jak żywe srebro, przyciągała uwagę już z daleka.
Czasem był moment, w którym właściciel łajby Fergus musiał czym prędzej oddalić się od niej, żeby ulżyć żołądkowi w najbliższym zaułku. Wcześniej tego wieczora, jego kompan Niko przestrzegał go przed małżami, które podano mu w pobliskiej tawernie, ale Fergus nie posłuchał tej rady. Tak samo jako Niko polecenia Fergusa, by miał barkę na oku, kiedy ten rozpinając pas, biegł był w kierunku ciemnej i wyludnionej uliczki. Miast łajby, Niko miał na oku portową kurewkę Dorkę, której próbował zaimponować karcianą sztuczką w złudnej nadziei na szybką darmówkę.
Zaś łajba i pochowany na niej pogrzebowy stos ryb kołysał się na wodzie w krystalicznym porządku ciszy. Całkiem upajająco i bezpańsko.
Ilość słów: 0

Elgar
Posty: 9
Rejestracja: 09 kwie 2018, 23:58
Miano: Elgar

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Elgar » 13 cze 2022, 15:04

Sprawa wyglądała jasno - potrzeba “zabrać” sobie przyszły obiad, aczkolwiek Elgar nadal miał w głowie myśl o zwinięciu czegoś cenniejszego niż połowione ryby. Oczywiście uzupełnienie racji żywnościowych chociażby na dobę czy dwie nie zaszkodzi, lecz nadal leżało to w sferze wielkiego niebezpieczeństwa. Co jak go złapią? Co jeżeli skończy na stryczku jak niejeden złodziej Temerii? No ale przecież… chuj im w dupę, dam radę jak to rzekł do siebie. Być może z głodu w istocie postradał zmysły. Trudno powiedzieć na ten moment co dokładnie nim kierowało, aczkolwiek krajobraz biedoty był w zasadzie łatwy do odczytania. Kradną, bo chcą przeżyć. Kradną, bo chcą coś zyskać. Drugie dno prawdopodobnie nie istniało. Będzie to pierwsza kradzież Wypłosza na terenie miasta. Podbieranie niechcianych resztek z okolicznych gospód nie można zaliczyć do przestępstwa. Przecież nikomu na nich nie zależało, prawda? A więc brudny mężczyzna w podartym stroju robotnika wziął się do roboty.

Z obserwacji okolicy szybko wywnioskował, że tutejsza “straż” kutra nie należała do najbardziej rozgarniętych. Heh, nie trzeba było się nader starać skoro jeden chorował, a drugi wolał zabawiać prostytutkę. Będzie to może łatwe zadanie? Czas pokaże. Tym bardziej zbieg z Glińska nie skupiał się na pięknym widoku morza ze światłem księżyca odbijającego się w tafli wody i tym podobnych dupereli. Szedł miarowym krokiem w stronę barki, udając zainteresowanego okolicznymi widokami za pomostem. Wszak długa kładka należała do użytku publicznego, a przynajmniej tak się wydawało mordercy. Gdy tylko Fergus udał się na ulżenie swemu ciału, a Niko próbował imponować pannie lekkich obyczajów, Elgar żwawo wskoczył do środka burty po uprzednim rozejrzeniu się. - Debile… - Chciał się przedrzeć przez garść wodnych kręgowców do wybrania kilku najlepszych sztuk, które następnie schowa pod ciuchami. Smród nie grał roli, bo i tak śmierdział niemiłosiernie. A nóż jeszcze znajdzie coś wyjątkowego? Postara się przeszukać okolicę dokładnie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 14 cze 2022, 0:26

Na jedną krótką chwilę, noc wokół zrobiła się czarna jak sumienie bezpieka. W przeciwieństwie do niej, cel Elgara był całkiem jasny. Jak odbijający się na wodzie księżyc i tym podobne duperele, które nie zaprzątały mu głowy. W przeciwieństwie do łatwego łupu.
Samotna, chuda jak cień i niezauważona przez nikogo figurka przespacerowała się pomostem, bez szmeru i szustu. Włóczęga dysponował niemałymi umiejętnościami — w ciemnościach nocy, nawet jeżeli przy świetle księżyca i gwiazd potrafił przemykać bezszelestnie jak kocur. Miał też trochę szczęścia. W chwili zbliżenia się do łódki jeden z jego futrzastych braci po kroku dokonywał właśnie żywota lub miłosnego spełnienia pośród zaułków nadbrzeża i obwieszczał to całej okolicy. Wystarczyło, by zagłuszyć skrzypienie niesfornego i potencjalnie zdradliwego kawałka pomostu, który uparł się zaskrzypieć pod jego krokami.
Ryba, zgodnie z odwiecznym prawem, śmierdziała. Nie był to jednak fetor zdradzający zaawansowane stadium rozkładu. Potrafił poznać i miał w tym już niejaką wprawę. Z łatwością udało mu się złowić dwie sztuki, które świeżością zawstydziłyby niejeden egzemplarz asortymentu sprzedawców Rybnego Targu, którego nie zechciały tknąć nawet szczury.
Zaraz.
Było coś jeszcze.
Czy gdziekolwiek pośród Wielkiego Morza występowały może kanciaste ryby? Podłużne, twarde jak drewno, zatrzaśnięte kłódką. Zdradzające zawartość stłumionym postukiwaniem i kryjącym się w środku lekkim ciężarem. Bo jeżeli nie, to chyba natrafił na coś innego niż wodny kręgowiec.
Fergus, obesrańcu! — dobiegło go nagle, przybliżone niesionym przez wodę echem, choć wciąż z daleka. — Długo tam jeszcze?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Elgar
Posty: 9
Rejestracja: 09 kwie 2018, 23:58
Miano: Elgar

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Elgar » 14 cze 2022, 20:44

Czy dookoła piały koguty czy też koty mruczały w rytm swych gibkich ciał podczas miłosnych uniesień, Elgar tylko mógł na tym skorzystać. W ten oto sposób poniekąd jego ruchy mogły zostać dodatkowo przytłumione dźwiękami zwierząt oraz chlupiącej wody. Nie, żeby to wszystko było niesamowicie potrzebne przy aktualnym położeniu żebraka bez interesantów w pobliżu, choć to wszakże mogło się przecież zmienić.
Przestępca wiele czasu nie tracił, toteż jak tylko władował się na niewielką łajbę to już zaczął przeszukiwać ryby wraz z okolicą drewnianej łodzi. I choć miał tylko iskierkę nadziei na coś więcej poza łuskowatą przekąską to natknął się na ukrytą… skrytkę? Może to jednak był ciekawie skonstruowany kufer tak dla niepoznaki. - Witaj, skarbie. - Nie sposób było mu nie uśmiechnąć się na zaskakujące znalezisko, toteż ciszej nawet to bezdomny skomentował niczym okropny antagonista w jakiejś książce. Otwarcie tego badziewia nie będzie wielkim problemem, zwłaszcza jeżeli to niewielkich rozmiarów skrzynka z równie niewielkim zamkiem. Ktoś chciał być cwany w chowaniu prawdziwej “zdobyczy”, lecz niejaki Wypłosz okazał się być o krok do przodu. Ze względu na złamanie prawa obecnie nie było powrotu, a zatem musiał brnąć dalej z procederem. Smród póki co należał do najmniejszego zmartwienia tak czy inaczej, ponieważ koniec akcji jeszcze nie nastąpił.
Po załadowaniu wolnej przestrzeni spodni kilkoma sztukami srebrnego połowu posłyszał w oddali głos, którego siła zwiększała się z każdą sekundą. To musiał być właściciel krypy albo domniemany strażnik. Wiele chwil na zastanowienie się nie miał. - Kurwa wasza mać. - Wydukał nadal podekscytowany nieco, ale nerwy zaczęły zarazem również wzrastać. Niby ciemno, jednak co? Wyskoczy na pomost z rybami oraz skrytką w rękach? To każdy zauważy niczym pobliskie burdele w czerwonym świetle lamp koło okien. A zatem co czynić? Znowu przeczekać w ukryciu, lecz nie na szeroko otwartej szalupie. Elgar w przypływie emocji miał zamiar czmychnąć pod taflę głębokiej toni. Podpłynie następnie pod pomost, licząc że znowu po krótkiej kontroli parka pójdzie się zająć własnymi sprawami gdzieś dalej. Co z temperaturą akwenu morskiego? Nie mogło być tak źle, prawda?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 16 cze 2022, 0:23

Hołubiąc i chowając świeży (względnie) łup, gdzie popadło, banita skoczył z pomostu, zamierzając przepaść jak kamień w wodę. Plan był o tyle realny, że jego umiejętności pływackie dorównywały temu pierwszemu.
Pierwszy kontakt z czarną taflą nie należał do najprzyjemniejszych. Choć był początek lata, a woda portowego basenu nieruchoma i nagrzewająca się przez większą część dnia, pod wieczór oddała znaczną część swojego ciepła. Udało mu się nie zachłysnąć, ale niewiele ponad to. Chlupnięcie w ciemną toń przydało mu dodatkowej trzeźwości umysłu, której potrzebował pilnie, bo czerń wokół poddawała jego zmysły skutecznej deprywacji. Otwarcie oczu pomogło niewiele, głównie zaszczypało. Dźwięki wokół uległy przytłumieniu zastąpione otaczającym go bulgotem i szumem krwi we własnej głowie. Chłód i smród portowej brei przeniknął go krótko, sprawił naraz, że noszone na grzbiecie ubranie zmieniło w krępujący ciężar. Wypchane rybami kieszenie i pozostałe przestrzenie spodni stały bardziej wyczuwalne, podobnie jak schowana za pazuchę skrzynka. Fortunnie nie była ciężką, więc stwarzała raczej niewielką niedogodność aniżeli coś, co mogło faktycznie pociągnąć go na dno.
Tak czy inaczej, trafi na nie bez ochyby, jeżeli nie podejmie wysiłków, aby zmienić stan rzeczy możliwie prędko.
Ilość słów: 0

Elgar
Posty: 9
Rejestracja: 09 kwie 2018, 23:58
Miano: Elgar

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Elgar » 16 cze 2022, 10:53

Uprzednio lepszego wyjścia nie widział w kwestii ucieczki, zwłaszcza że mowa jednego z przedstawicieli jego płci w oddali jasno sugerowała, że ten jegomość wkroczył już na kładkę. Tłumaczenie się z porwania towaru wraz z sekretnym pakunkiem nie miałoby miejsca, a w zamian otrzymałby deser w postaci siłowego zatrzymania z jednoczesnym wezwaniem lokalnych służb porządkowych. Czy Elgar miałby wystarczająco krzepy do walki wręcz z dwoma nieznajomymi, których tężyzna wraz z umiejętnościami bojowymi pozostawały tajemnicą? Nie ma potrzeby kusić losu drugi raz wraz ze szczęściem, szczególnie po już podjęciu tak drastycznego kroku jakim jest kradzież portowego ładunku. Biedak tym samym celowo wpadł w akwen morski, próbując wykaraskać się z niekorzystnej sytuacji.

I z pozoru wszystko na starcie szło gładko. Wylądowanie w wodzie nie wprowadziło go w stan paniki przy chociażby drobnym podtopieniu, bo w końcu żwawo zdołał wypłynąć na powierzchnię. Zdawało się, że nawet ochłodzony wieczorną czernią zbiornik wodny nie będzie szykował na niego jakichkolwiek pułapek i żaden skurcz albo wyziębienie organizmu nie będą mu straszne. Niemniej jednak z każdą kolejną sekundą było niestety gorzej. Ciężar przemoczonych ubrań nie pomagał w utrzymaniu się nad taflą przezroczystej cieczy. Nieprzyjemny zapach bryi poniekąd dekoncentrował mężczyznę, gdyż ten zmysł jeszcze w nim całkowicie nie umarł. Łachmaniarz ze wsi zapewne wyklinałby bóstwa na potęgę w tej chwili, lecz potrzask nie dawał mu na to szansy. Chłop musiał działać prędko. Trzymając się za kuferek miał teoretycznie tylko jedną wolną rękę. Przebłysk geniuszu podpowiedział bezdomnemu próbę dopłynięcia do najbliższego pala.

Ze względu na odległość pomiędzy drewnianymi “kolumnami” wbitymi w dno, gość oszacował dopłynięcie do jednej z nich jako bardzo prawdopodobny scenariusz. Na powierzchni czy pod nią nie mogło stanowić zbyt wielkiego wyzwania, bo… to wciąż niecały metr do pokonania jak się mu wydawało. Zagwozdką jest słaba widoczność przy osłonie nocy, jednak no wielkiego wyboru nie miał. Przy pomocy stylu pływackiego typu pół kraul lub czegoś podobnego, Wypłosz starał się dostać do bazy pomostu, a następnie podciągnąć do należytej wysokości z zadaniem utrzymania pod kłodami aż do odejścia delikwentów nad nim. Skrzynia będzie nadal kurczowo trzymana w jego objęciu, ponieważ nosi ogromną wartość w przeciwieństwie do już naruszonych ryb w dolnej części stroju kloszarda. Śmierć w tych warunkach byłaby okropna. To niegodne przebiegłego ex-lidera Czarnych Sów!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Długie Pobrzeże

Post autor: Dziki Gon » 21 cze 2022, 20:12

Wypłosz uderzył we wodę z głośnym chlupotem. Narobił go jeszcze więcej podczas szybkiego i nieskoordynowanego przebierania kończynami w celu utrzymania się na powierzchni — jedynego znanego mu stylu pływackiego. Kosztowało go to sporo wysiłku, trochę strachu oraz nieco improwizacji, ale w końcu udało mu się dotrzeć do bala i nie pójść na dno. Podobne paliki znajdowały się na całej długości pomostu, co znacząco ułatwiło mu nawigowanie, pomimo że praktycznie po omacku.
Słyszałeś to? — dobiegł go gdzieś z oddali zaniepokojony i znajomy już głos. — Co to było?
Kolejny moczymorda — odparł mu drugi, chrapliwy i nieznajomy. — Albo ślepy kundel. Chodźże, bo się spóźnimy.
A ja ci mówię, że brzmiało, jakby ktoś topił! — Głos rozległ się tuż nad głową Elagera, uczepionego belki jedną, a kurczowo obejmującego skrzynkę drugą ręką. — Potrafię poznać!
Jeżeli tak było, to zdążyło się już utopić. Widzisz? Nic tu nie ma.
O pomost zadudniły kroki, dwie pary butów, przechodzące tuż nad nieporuszonym i milczącym włóczęgą.
Właśnie łajno widzę. Ciemno tu jak w rzyci, ledwie oko wykol…
To se zanurkuj. Albo poczekaj do jutrzni. Kurwa, Fergus, jak nie sraczka to paranoja. Płyńmy już, bo nie widzi mi się z tym pierdolić do świtu! Zobaczysz, że Vaska nasra nam na łeb!
Już dobra — odburknął ten zwany Fergusem, gramoląc się ostrożnie na chybotliwą łódź i wyciągając szeroko ramiona dla zachowania równowagi. Zaraz po nim, zawijając cumowniczą linę, do łajby wskoczył ten drugi.
Towar jest na swoim miejscu? — upewnił się Fergus, macając rybie truchła ścielące wnętrze łódki. — Tfu, kurwa, ale cuchnie, swołocz.
Jest, jest. Wszystko git. Odbijamy. Łap za wiosła.
Przyglądający się scenie z ciemności, przemoczony i ociekający Wypłosz nie musiał długo czekać. Wprawiona w ruch wysiłkiem Fergusa i dzierżonych przezeń wioseł, łódź zaczęła z wolna iść przez portowy basen, aż w końcu całkowicie zniknęła mu z widoku.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław