Centrum obozu

Obrazek

Głęboko wśród leśnej głuszy, niedostępnej żadnemu dh'oine mieści się schronienie nieludzkich buntowników oraz przedstawicieli starszych ras walczących o przetrwanie na skraju cywilizacji.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 11 lis 2018, 0:20

Obrazek Działalność nieludzkiej partyzantki nad Pontarem sięga czasów Drugiej Wojny z Nilfgaardem. Schronienie, jakie daje puszcza w połączeniu z bliskością szlaków handlowych, pozwoliła Wiewiórkom na stworzenie prężnie działającego zaplecza zaopatrzeniowego za liniami wroga, istnego zagłębia przemytników szmuglujących dobra w górę Pontaru i za jego południowy brzeg. Dziś, w czasach okupionego krwią pokoju, okolica jest świadkiem innego ruchu — nie towarów, lecz pozbawionych szans na azyl i wytchnienie weteranów, ściągających w te strony. Obozowisko położone jest w głębi puszczy, poza leśnymi duktami i domysłami dh'oine. Drzewa oraz kilka wyglądających na drzewa posterunków otacza zbiorowisko pozszywanych ze zwierzęcych skór i płótna płacht namiotów. Przestronne szałasy ustawione są nieprzypadkowo, otaczając kręgiem wspólne ogniska, zorganizowane w kształt prowizorycznych palenisk z użyciem dołów i kamieni. W ich sąsiedztwie zawsze suszą się skóry i niesie się zapach pieczystego. Walka o przetrwanie, nawet dla elfów i towarzyszących im ras ma wymiar codzienny i wymaga nieustannego wysiłku — pomiędzy namiotami nie sposób znaleźć bezczynnej pary rąk. Oprawia się zwierzynę, buduje nowe konstrukcje i pułapki, uzupełnia amunicję, przygotowuję strawę zdobytą na polowaniu albo z tutejszych małych zagródek. Praca wypełnia nawet czas wolny jako ozdobne rękodzieło, pozwala się na nią i przyucza do niej nawet dzieci. Wielu uchodźców w te strony, przybyło tu całymi rodzinami jako ofiary pogromów i represji. Ile żywotów, tyle historii, ale wszystkie znajdują wspólny mianownik w postaci ludzkiej nienawiści. Najliczniejsze są elfy, stanowiące trzon i elitę tutejszych komand i myśliwych, drugie w liczebności są krasnoludy, nie gorzej radzące sobie z wojaczką, a przy tym rzemiosłem. Czasem pośród obozowiczów przemknie zwinna i niewysoka sylwetka jakiegoś gnoma lub niziołka. Wszyscy solidarnie dokładają się do obowiązków, każdy znajdzie tu miejsce i zna swoje własne. Bo tak trzeba, a kto jest sam, musi zginąć. Przywódczynią całej gromady jest pewna elfka o przeszłości bojowniczki. Jej podwładni, dawni towarzysze broni, strzegą granic i bezpieczeństwa obozu jako formacja przezwana Thore Saighe — Złamanymi Strzałami. Sami — niezłomni, zebrani z kilku dawnych komand kontynuują swoją walkę o gasnące w codziennym trudzie ideały, które wespół z dumą nie pozwalają na złożenie broni. Większość gotowa była za nie umrzeć, żyć jest trudniej. Nadzieję się żywi, lecz ona sama nie odwzajemnia przysługi. Tu w środku lasu nie człowiek jest największym wrogiem, lecz kurczące się zapasy oraz niebezpieczeństwa puszczy.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 01 lip 2020, 8:54

Gorąc i ciężkie powietrze — zaczęła zdając relacje z zajścia — kobieta widocznie męczyła się z żarem w środku, ale jeszcze kontaktowała. Nie badałam ją szczegółowo i tak nie wiedziałabym jak, musiałabyś mnie poduczyć. Nie byłoby to głupie. Chorą zaś męczyły dziwne sny i pewnie bezsenność jak to przy gorączce. Byłam nadto przejęta, wahałam się czy dziecko nie potrzebuje bardziej pomocy, ale wydawało się zachowywać naturalnie, tylko właśnie inaczej. Wiesz jak było z Olumarem, ciągle wył, a ten. — na chwilę elfka zwolniła kroku, siląc się na pamięć, mrużąc oczy, jakby ognisko do którego się zbliżały raziło ją — w sensacji... miałam wrażenie, że rozwiązuję supeł w jej podbrzuszu. Nie było to jednak tak trudne, poszło gładziej niż się spodziewałam i wypędziłam chorobę bez większego oporu. Choć wciąż był to wymagający wysiłek na granicy moich możliwości. Bardzo prawdopodobne, że nie trzeba było sięgać ku mocy.
Nie byłyśmy przy porodzie, może wtedy ktoś coś zaniedbał, dlatego tak? — dodała jeszcze zgadując i starając się wysycić ciekawość przyjaciółki. Dała jej chwilę na myśli i komentarz, by korzystając z okazji węższego grona poruszyć nieco inny temat:
Myślisz... że Elager się już mną znudził? — zapytała zakłopotana upewniając się, że mówi ciszej, mierząc równocześnie słuchem i wzrokiem obecność Vila, czy ewentualnie innych kompanów. Ostatnio nie rozmawiały na ten temat dłuższy czas, w sumie nie miała powodu. Ostatnio zaś jej wybranek bywał momentami niespójny, a raczej i przede wszystkim bardzo oschły, jeśli chodzi o dzielenie się informacjami i detalami.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 04 lip 2020, 21:20

Nie pleć. To, o czym mówisz to objawy menopauzy. — Opiekunka weszła jej w słowo, pozornie poświęcając więcej uwagi badanemu właśnie krzaczkowi. Z lekkim westchnięciem skwitowała propozycję poduczenia. — Nie byłoby głupie, za to ty z pewnością mądrzejsza. Chcesz się uczyć? Spójrz. Ta niepozorna i rzadko spotykana krzewinka to radysencja, zwana też palicilią. Rozgnieciona na okład radzi sobie z opuchliznami stawowymi i jest składnikiem…
Flohria przerwała wykład, słysząc dalszą część jej relacji, zatrzymała się i zagapiła na wierzchołki drzew.
Supeł w podbrzuszu. Naprawdę tak to wyczułaś? Ciekawe.
Dobrze zrobiłaś — pochwaliła ją, oddając się krótkiemu namysłowi. — Prawdopodobne nie trzeba było sięgać po Moc. Prawdopodobnie też sięgnięcie po nią uchroniło ją przed poważniejszymi powikłaniami, gasząc popołogowe zapalenie w zarodku. Nie, Aideen, w tej przesadzie nie było szkody. Postąpiłaś roztropnie i nie wątpię w twoje przeczucia. Wszak sama jesteś matką.
A dziwne sny — podjęła z wolna, z niejakim wahaniem. — Nie były objawem gorączki. Bloede pest, sama je dzisiaj miałam. Przydusiły mnie jak mara. Sądzę, Aidi, że to ty miałabyś więcej do powiedzenia na ich temat. Ty i twój dar.
Gdy przyjaciółka zapytała ja o Elagera, Flohria wydała z siebie rozbawiony okrzyk, w ostatniej chwili mitygując się i osłaniając dłonią pokazany w uśmiechu równy rządek perliście białych zębów.
Sor'ca, żadne z was nie oglądało dymów Saovine więcej niż pięćdziesiąt razy. Toki u turkawek trwają dłużej niż wasz związek. Jeśli jednak chcesz mojej opinii, ostatnimi czasy twój Elager często znajduje powód do unikania towarzystwa, nie tylko twojego. Dziś, by daleko nie szukać, zerwał się jako pierwszy. Nawet przede mną, choć chciałam zdążyć, nim słońce odbierze ściółce wilgoć...
Kobieta przystanęła, nim na dobre zbliżyły się do swojego zakątka, poprawiła rzemieniowe wiązania butów, słuchając towarzyszki.
Czemu pytasz? Nie układa się wam?
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 05 lip 2020, 10:21

Z rozbawieniem przyjęła westchnienie na kwestię nauczania, wszakże nieco inne ścieżki obie wybrały, ale na naukę od drugiej osoby nigdy nie za późno. Aideen skojarzyło się to raczej z zaganianiem Liguaera, aby ten coś przyswoił. Zaś słowa o snach skwitowała przekrzywieniem głowy i spojrzeniem w bok, jakby chciała sobie przypomnieć co jej się śniło tej nocy. Wóz na drodze i krzyk, wołanie jej w innym chyba języku, czy jakoś tak. Wiele nie zapamiętała, ledwie końcówkę i to jak przez mgłę. Musiałaby się skupić na śnie zaraz po obudzeniu, żeby całkiem nie zapomnieć. Wszakże treść nie była szczególnie interesująca, czy niepokojąca. Tak się odniosła. Jak to sny, bywały różne. Sądziła, że ten fragment mógł znaczyć, aby uważała na swojej drodze życiowej, coś takiego. Nic odkrywczego. Byli na obcym terytorium, blisko walk, w centrum sił oporu wobec d'hoine. Jednakże jeśli ona tak mówiła odnośnie snów... następnym razem miała zamiar zwrócić większą uwagę:
Mnie nic takiego szczególnego nie śniło się... popytam reszty.
Myślisz... że Elager się już mną znudził? — zapytała narzucając temat, zbywając sny jako kwestię w której poruszała się spontanicznie i intuicyjnie na tyle, by nie uznać tego za umiejętność na której mogła polegać. Słysząc zaś gromki śmiech od przyjaciółki, poczuła nieprzyjemny gorąc na twarzy i prawie by prychnęła i obruszyła się, acz tylko spojrzała urażona w bok od Flohrii, znajdując tymczasowo na wysokiej trawie większe zainteresowanie. Wciąż jednak słuchała co ma do powiedzenia.
Sor'ca, żadne z was nie oglądało dymów Saovine więcej niż pięćdziesiąt razy. Toki u turkawek trwają dłużej niż wasz związek. Jeśli jednak chcesz mojej opinii, ostatnimi czasy twój Elager często znajduje powód do unikania towarzystwa, nie tylko twojego. Dziś, by daleko nie szukać, zerwał się jako pierwszy. Nawet przede mną, choć chciałam zdążyć, nim słońce odbierze ściółce wilgoć... — Flohria przykucnęła by poprawić wiązanie na butach, a Aideen mając chwilę na odsianie myśli, w końcu zwróciła się ku niej z neutralnym obliczem, unosząc jedynie brwi w przejęciu.
Czemu pytasz? Nie układa się wam?
Martwi mnie jego zachowanie. Nie chce się dzielić wieściami. Odpowiada tak, byle go za język nie ciągnąć. Działa w pojedynkę. Nie ustala wspólnych planów, dziś sama mówisz zniknął bez słowa. Rozumiem, że wrócił w swoje rejony i ma nagle swoje sprawy oraz obowiązki jako przewodnik, ale nie powinien nas traktować powierzchownie i załatwiać problemy kosztem naszej niewiedzy — elfka machnęła ręką i pokręciła głową, jakby to było niedopuszczalne.
Nie jesteśmy u siebie, jeszcze wczoraj inna elfka by mnie zastrzeliła w ramach przywitania, miałam niepokojące widzenie przy strumieniu, a i coś jeszcze czaiło się na mnie tam. Jesteśmy wśród całkiem licznej gromady bojowników, a i jeszcze ponoć zaraza nosi się u d'hoine i handel ucierpiał. Chyba nie trzeba wspominać że rejon obozu graniczy blisko ze starą knieją — łowczyni z grubsza wymieniła okoliczności niesprzyjające leżeniu na polance i beztroskiemu wpatrywaniu się w chmury.
To nie są spokojne tereny, gdzie jedynym problemem jest uciekająca przed nami zwierzyna w lesie, powinniśmy trzymać się blisko, jeśli chcemy coś osiągnąć i przy tym przeżyć. Zagrożenie jest na wyciągnięcie ręki — elfce stężała mina, była zła. Zła na niego. Wzdychnęła ciężko, acz możliwie cicho. Spojrzała w bok, chcąc przebić wzrokiem niewinny namiot i tym sposobem sobie ulżyć. Może miał powód, żeby nie dzielić się wiedzą? Oznaczało to, że nie jest na nią gotowa? Brak zaufania niby cierń, uwierał i budził gorycz w sercu. Wszakże i przede wszystkim skazywał ją na domysły, a ona się martwiła.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 06 lip 2020, 0:48

Flohria nie spieszyła się z odpowiedzią. Obóz wokół niej odzywał się odległymi głosami ptaków w koronach, zawołaniami strzelców szykujących do wymarszu, miarowym odgłosem rozbijanych siekierami szczap. Jej rudowłose, zwykle śmiałe i podniesione oblicze przybrało poważny i zamyślony wyraz.
Wiele zależy od Elagera — odparła w końcu. — A z zaufaniem jest jak z napiętą cięciwą, Aidi. Nie można wiecznie odwlekać strzału.
Vilumas, do tej pory podążający ich tropem, cichy i niewidoczny jak cień, wyszedł spomiędzy drzew, przyłączył się do kobiet. Wkroczył między nie z jak zawsze właściwym sobie usposobieniem, niewiele czyniąc sobie z niesprzyjających okoliczności, bez obaw i zniechęcenia spoglądając nawet w ciemne chmury.
Nie wiem jak wy, siostry, ale ja porosnę mchem, jeżeli nie zajmę czymś rąk i myśli — zwierzył im się z własnych, odganiając te ciężkie, które zawisły po ostatnich słowach Flohrii. Poruszywszy głową, by wytrzepać z niej igliwo, zwrócił się do Strażniczki. — Chyba wezmę się za tę skórę, jeśli pozwolisz. Zabawimy tu dłużej czy nie, więcej pożytku będzie z niej na grzbiecie niż na stojaku. A wy?
Zostało mi trochę wosku z wczoraj — odrzekła Flohria. — Lig ma już swoją maść, przygotuję te obiecane Gedowi i poczekam, aż wróci. Bo wróci na pewno. Dalej chcesz się uczyć, Aideen? Czy ochota przeminęła ci jak jętka w Lammas?
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 06 lip 2020, 21:26

Ruch dookoła nabierał na sile. Elfka mogła mieć różne powody do użalania się, śmiertelnie poważne, te mniej istotne, albo nawet całkiem błahe. To nie było jednak istotne, życie dalej szło do przodu. Skosiła wzrokiem na Flohrię wypatrując uprzednio zbierających się strzelców z obozu. Wzruszyła ramionami, czując bezsilność:
Dureń. — skomentowała krótko i dobitnie próbując wyrzucić go ze swojej głowy. Powtórzyła w myśli słowo "Dureń" po raz drugi, jakby miało to pomóc, kiedy to Vil podszedł i zagadał na zgoła inny temat.
Słusznie Vil, dziękuję. Ja dziś chyba kiepsko się nadaję do cięcia skóry, a tak to z pewnością uczynisz z tego użytek. Zróbmy coś z tego szczególnego — zwróciła się ku niemu i kiwnęła głową na aprobatę, po czym popatrzyła się na Flohrię. Podniosła kąciki ust. To ją powinno zająć, bo przy skórze będzie główkować i jeszcze na prawdę spartaczy robotę, a nauka odkąd pamięta szła jej całkiem nieźle i potrafiła ją pochłonąć. Poza tym chyba nadszedł czas by uzupełnić luki w wiedzy. Co jeśli się pomyli następnym razem i uleczy nieodpowiednią personę? Szczególnie w obliczu domniemanej zarazy może się okazać, że siostrze przyda się pomoc, czy asysta — W porządku sor'ca. Co to było z tą radysenencją? — zapytała kierując już całą swoją uwagę jej, licząc że ta już ją poprowadzi jak trzeba, by te zajęły się sobą.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 08 lip 2020, 23:49

Zrobimy — obiecał jej Vil, podczas gdy cała ich trójka powróciła do ogniska, zastając tam wyłącznie kończącego śniadać Atrei, który wkrótce przyłączył się do Vilumasa, pomagając mu ściągnąć podwędzoną i wysuszoną skórę. Obydwaj Seidhe oceniali tworzywo, okorowanymi patykami pozbywając się resztek garbnika i macając futro w poszukiwaniu śladów zgnilizny i przebarwień.
Jak mówiłam, radysencja świetnie nadaje się przeciw stanom zapalnym i opuchliźnie, ale nie każdej. Nie pomoże na nos Liga, bo to zbyt blisko śluzówek w oku i nosie, na które działa podrażniająco…
Jeśli o mnie mowa, to podrażniłbym oczy i nos odrobiną mięsa — odezwał się naraz znajomy głos należący do wywołanego niby wilk z lasu Poohiego, taszczącego ze sobą przewieszoną przez ramię skórzaną torbę na pasku. Jego mowa nie była w połowie zniekształcona jak wczoraj, tuż po incydencie. Ich Opowiadacz brzmiał nie gorzej, niż jakby nabawił się solidnego kataru, nie zaś niefortunnej przygody z krewką i wrogą elfką. — Zostało jeszcze?
Tak szybko? — Opiekunka odebrała podaną mu przez przybyłego towarzysza sakwę, otworzyła ją, uwalniając zapach grzybów, ziemi i rosy. — Zbierałeś jak prosiłam?
Zbierałem — elf umościł się na obalonym pniaku, porzuconym kijkiem pogrzebał w tlącym się ogniu. — Ale nie chciałem zabywać dłużej w obliczu niepewnej nowiny. Jak kobieta i dziecko Geda?
Lepiej. — Flohria oszczędziła mu szczegółów, od razu podała pytanie na wymianę. — A Zulhan?
Wybył w międzyczasie — odpowiedział na nie nie zapytany, lecz Atrei znad skóry. — Na rekonesans. Mówił, że poszukać budulca.
Ciekawe na co.
Chyba na paści. — Liguaer wzruszył ramionami, podszedł do sprawionego, uwędzonego jelenia. — Jeszcze wczoraj mówił coś o wnykach.
Flohria zaczęła wydobywać z torby zdobycze przyniesione przez Poohiego, krytycznie przyglądając im się pod wstające słońce i ciskając za siebie średnio co drugi. Nieliczne nadające się do czegokolwiek, układa sobie między skrzyżowanymi nogami, siedząc na kawałku gołej i suchej ziemi.
Połowa robaczywa. Ale i tak sporo, jak na taką bliskość obozu. Gdzie je znalazłeś?
Kawałek na północny zachód od obozu, pod wzgórzem z ruiną. Osobliwie piękne miejsce.
Blask niezgasły — mruknął mimochodem Vilumas.
Hm? — Lig podniósł oczy znad spożywanego właśnie posiłku, spytał samym dźwiękiem, by nie robić tego pełnymi ustami.
Blask Niezgały. Aen Athairheith. Tak je nazywają.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 09 lip 2020, 12:48

Kobieta kiwnęła głową, potwierdzając że pojmuje słowa rudowłosej przyjaciółki, łapiąc się przy okazji na przejęzyczeniu. Radysencja, inaczej palicilia — stosowanie — zgnieciona w okładach na opuchlizny, ale nie w okolicach śluzówek. Ciekawostka dla elfki, póki co. Aid była ciekaw ile zdoła z tego zapamiętać, acz sam wykład i nauka nie trwała jednak długo w swej nieprzerwanej ciągłości. Liguaer przybył wraz z grzybami, a opiekunka zaczęła je przebierać. Stojąc nieopodal, Aideen początkowo odprowadzała na ziemię wyrzucane grzyby, starając się je uchwycić w powietrzu wzrokiem. Wiedziała, że nie powinna oczekiwać, iż poświęci się jej wyjątkową uwagę, tylko dlatego że miała dziś nienajlepszy humor z powodu jej oblubieńca. I tak przecież to Opiekunka wykazywała się dobrą wolą. Aid winna była zachować cierpliwość, ale wiedziała że z bezczynnością poradzić sobie będzie ciężej. Prognozowała, że nauka będzie się odbywać przy okazji lub w chwilach odpoczynku, a sama powinna zabiegać o kolejne słowa Opiekunki. Samej elfce ostatecznie nie zależało na zgłębianiu całej wiedzy na ten moment, raczej poduczenia się podstaw rozpoznawania urazów i stanów chorobowych, acz nie jej było dyktować kolejność przyswajanych pojęć. Gdyby kogoś miała uczyć rozpoznawać tropy potworów, zaczęła by od tropów zajęcy, dzików, wilków, czy ślady innych elfów, by dopiero różnicować wiedzę mając jakieś podstawy.
Przysłuchując się wymianie relacji ruszyła w kierunku złożonego przez nią wczoraj łuku. Ułożyła go między lewą łydkę a prawe udo, by napierając ręką delikatnie ugiąć łuk i zdjąć cięciwę, co zapomniała zrobić uprzednio wczoraj. Dać odpocząć materiałowi i schować go do worka w namiocie, skoro nie używała na ten moment. Wróciła i usiadła na ziemi obok drugiej elfki wypatrując ile to z grzybów zostało u niej oraz starannie omijając kupkę robaczywych porozrzucanych w nieładzie.
Aen Athairheith? — uchwyciła się dosłyszanej nazwy. Nie mając za bardzo co uczynić na ten moment, wyprostowała się w siadzie ze skrzyżowanymi nogami i spojrzała bardziej przed siebie, skupiając się głównie na oddechu dla odprężenia.
Coś więcej tobie opowiedzieli o tym miejscu, Vil? — zaciekawiona zdaniem Liguaera, dociekała — może warto się tam wybrać Lig? Tyle że nie na grzyby... może nie powinieneś ich zbierać, skoro tak szybko uzbierałeś i widocznie natura sama je sobie zjada bez naszej pomocy, pomimo obozu Seidhe w okolicy. Połowa dla nas się nie nadaje jak widać — zwróciła się do Poohiego.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 11 lip 2020, 0:47

Cięciwa zeszła gładko z łuku, uwalniając ramiona łęczyska. Broń spoczęła w futerale.
Grzyby o wiele częściej lądowały za plecami Flohrii niż między jej skrzyżowanymi nogami. Aideen widziała wśród nich zwykłe, wyglądające na jadalne, o ciemnych, podbitych jaśniejszą poduszką kapeluszach. Te odrzucone przez Opiekunkę były sine, poczerniałe lub miejscami naznaczone drobnymi, wydrążonymi dziurkami i śladami.
Czernidłak — wyjaśniła, podając jej bez patrzenia szarobrązowego grzyba o dzwonkowatym kapeluszu i cienkim, białym trzonie. — Zwróć uwagę na kapelusz. Nie może być za ciemny ani za miękki w dotyku. Jadalne i przydatne w lecznictwie są tylko młode egzemplarze. Chyba że potrzebujesz trucizny. Wtedy łatwo zepsujesz komuś dzień, podrzucając mu go do wina.
Drgnięcie w kąciku ust Opiekunki i jej nagle zamyślone spojrzenie zdradziło, że wygłaszaną właśnie teorię miała kiedyś okazję poprzeć osobistą eksperiencją. Bynajmniej nie jako strona, której popsuto dzień.
Niezbyt wiele. — Zaindagowany Vilumas wzruszył ramionami. — Stare miejsce. Z dawnych czasów, jeszcze przed dh'oine. Mówią, że mieszka tam Wiedzący.
Flohria pokręciła głową z niedowierzaniem. Liguaer obrócił, wyraźnie zainteresowany.
Może — odparł, przełykając. — Trafię tam z powrotem. Sam myślałem, żeby się wybrać i przyjrzeć z bliska.
Nada się dosyć — Flohria powzięła dygresję, komentując wykonaną przez Poohiego pracę, wyciągając nóż, by pokroić przyniesione jej składniki. — Ale następnym razem poproszę ciebie, Aidi. Masz bystrzejszy wzrok.
Możemy się przejść. — Lig zignorował ukryty przytyk, rozważając w głos rzucaną przez Strażniczkę myśl. — Dobrze będzie poznać tutejszą okolicę, a ze wzgórza musi rozciągać się dobry widok. To chyba dobry powód?
Nie dosyć, by przeszkadzać Wiedzącemu — pouczył go Vil, a Flohria wypuściła powietrze z ciężkim westchnieniem.
O ile jest tam jakiś Wiedzący — powiedziała. — W całym swoim życiu nie spotkałam jeszcze ani jednego. Zbyt łatwo szafujecie tym pojęciem, chłopcy. Nie każdy Seidhe z przystępem do Mocy to już Aen Saevherne...
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 11 lip 2020, 15:59

Elfka wzięła do ręki wręczony okaz Czernidłaka. Obróciła go w palcach z wolna kilka razy, przyglądając mu się. Dotarł już zaraz do niej kolejny powód dlaczego tych grzybów nikt nie zebrał przed nimi. Najpewniej dlatego, że właśnie trzeba wiedzieć o nich nieco więcej, a i możliwym jest nimi również otruć. To nie borowik, lubiany grzyb każdego zbieracza — tego z wiedzą i doświadczeniem oraz tego bez. Słysząc zaś wspomnienie poparte najwyraźniej doświadczeniem, próbowała sięgnąć pamięci i wykoncypować kto sobie zasłużył w jej wspólnocie na takie potraktowanie, a może właśnie był to ktoś z zewnątrz. Aideen zgadywała w myślach z niemałym rozbawieniem, że musiał to być jakiś nieudolny i w tym pechowy amant. Kończąc oględziny oddała grzyb Opiekunce.
Pewnie jakieś ziarno prawdy jest z tych przekazów. Ktoś może tam mieszkać skoro tak mówią. Może właśnie opiekun tych okolic, albo jakiś starszy? Może uraczy nas historią na temat tego miejsca i okolic? A jeśli nasza obecność będzie mu w niesmak, to przeprosimy i odejdziemy. — wyjaśniła, szukając coraz to bardziej powodów, aniżeli przeszkód, aby wyruszyć. To była jej rutyna. Przyzwyczajona do przemierzania lasów, polowania, tropienia, czy patrolowania i pilnowania prawie każdego dnia. Czuła się lepiej w ruchu i podróży, aniżeli w obozie przesiadując nad skrawkiem skóry, zaś nauka i tak miała się odbywać przy okazji. Jak miała chandrę, spacer i kontakt z żywą naturą zdawał się oddalać ponury nastrój w niebyt, wypełniając umysł bodźcami zmiennego otoczenia.
Wszak wybrać się i zobaczyć, obyć się z okolicą. Może byłby to dobry punkt orientacyjny. Warto. Rozejrzymy się jak ma się sąsiedztwo i wrócimy. Nie idziemy głęboko — Zarządziła wtórując słowom Liguaera i wstając z ziemi. Otrzepała się zupełnie niepotrzebnie. Kiwnęła głową Poohiemu, aby to przygotował się do wyjścia w las — Zabierz bukłak z wodą i nieco mięsa na przekąskę. — Rzekła, po czym ruszyła do namiotu w pełni się odziać w swoje oprzyrządowanie.
Łuk okazało się długo nie spoczywał, a cięciwa znów się naprężyła. Futerał ze strzałami trafił u boku, poprawiła pas z woreczkami i nóż. Skórznia zawitała na tors, a rzemienia przycisnęły ją szczelnie. Włosy ściągnęła w kitkę, odsłaniając pełne pole widzenia oraz uszy. Zaraz to gotowa by wyruszyć. Chwilę zatrzymała się jednak przy posłaniu gdzie leżał tej nocy Elager, by wzrokiem zarysować znajomy kształt na podłożu. Pomyślała o tym powolnym tańcu jakim ją uraczył wczoraj i o fakcie, że zebrał się pierwszy ze wszystkich.
Może czegoś potrzeba? To z okazją postaram się po drodze sprawić lub znaleźć. — Zapytała na głos, opuszczając namiot.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 30 wrz 2020, 22:06

Pierwsze w obozie przywitały ją konie. Rozkulbaczona trójka luzaków pasła się między drzewami, poszczypując trawę i oganiając się ogonami od krążących wokół ich zadów much. Juki, które jeszcze wczoraj obciążały ich boki, teraz zalegały przy otoczonym okręgiem szałasów ognisku.
Zulhan i Vilumas metodycznie wyciągali ich zawartość na światło dnia, przesączające się słoneczną pajęczyną między koronami. Stojący nad tobołami Humlio obserwował ich, co jakiś czas wypowiadając słowo lub dwa, kilka razy samemu chwytając się bagażu i segregując poukrywane po sakwach dobra.
Zniknęła rozpięta na stojakach skóra jelenia, którą pamiętała, opuszczając obóz. Podchodząc bliżej, spostrzegła, że spoczęła na ziemi, obciążona kamieniami i przygotowana do porcjowania. Zniknęła również Flohria, lecz pokazała się wnet z powrotem, wychodząc z szałasu Geda, ich gospodarza. Zniknął gdzieś Atrei, ale w przeciwieństwie do poprzedników, miał nie odnaleźć się równie szybko.
Poohi, który przystanął, by poczęstować rżącego mu na powitanie konia znalezionym po drodze runem, przyspieszył do truchtu, doganiając Aid. Wchodząc między drzewa i namioty, zagwizdał, dając im znać, że wrócili.
Humlio odwrócił się z wolna, omiatając ich dwójkę spojrzeniem. Dłuższą chwilę zatrzymując je na Aid, z pauzą zarezerwowaną dla pytania, które nie zostało w końcu zadane.
Szukajcie skór — odezwał się, wracając do dwóch elfów przy tobołach. Ruchem głowy wskazał Humliowi, gdzie ma odłożyć zawieszone na rękach ozdoby, wydobyte z otwartej właśnie torby. — Prowiant na oddzielną.
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 01 paź 2020, 21:54

Przybyli. Bogatsi o kilka doświadczeń wykraczających poza normę dnia powszechnego. Rzucających w zadumę i nieustanną lawinę myśli. Choćby w przypadku Aideen, której na nic śpiew ptaków, ani niebyle jakie wyczyny napotkanego niziołka, jakiego to spotkała raz pierwszy. Czuła się z tym wszystkim nieswojo i dlatego potrzebowała chwili, kiedy to nikt nie będzie jej przeszkadzał.
Konikom odwzajemniła spojrzeniem nieobecnym. Odruchem oczami powiodła po ich obozie, dostrzegając to przeróżne sylwetki. Wciąż jednej brakowało tej jednej co nie było już od samego rana... Wkurzyło ją to już teraz. Coś w niej drgnęło. Szarpnęło tak, jakby chciała zaraz kogoś chwycić za gardło i wydusić z niego całe powietrze co mieścić się miało w płucach. Kroczyła dalej w milczeniu witając się z poszczególnymi kiwnięciem głowy, starając się nie ziajać nikomu złym spojrzeniem. Widząc Humlia, mającego pytanie na końcu języka, skrzywiła minę, jakby zjadła niesmaczny owoc, ale chciała to ukryć.
— Żadne z nas takich widoków się nie spodziewało, co? — Zagadała cicho do Liga, zbliżając się do swojego namiotu. Odłożyła łuk i futerał obok wejścia. — Dziękuję Ci za ten wypad, ale teraz chcę pobyć sama — rzekła obdarowując go pochmurną miną, wnet schyliła się by wejść do środka.
Nie przywitała ją idealna cisza, w końcu to była tylko płachta z materiału, ale komfort braku gapiów i nieduża przestrzeń dawały tego czego potrzebowała. W pierwszej chwili położyła się, aby zamknąć oczy i pozwolić skupić się na oddechu. Starała się ignorować co działo się na zewnątrz i czekała, aż napełni się spokojem lub porwie ją za pewnie krótki sen.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 06 paź 2020, 22:47

Kilka oczu podążyło za nią do namiotu. Kilka par nóg zdradziło podobny zamiar, lecz nadspodziewanie troskliwa Flohria udaremniła go, wstrzymując towarzystwo stanowczym gestem i spojrzeniem, których nikomu nie potrzeba było tłumaczyć.
„Zostawcie. Niech śpi”.
Nikt nie oponował. Wszyscy, łącznie z Ligiem, który pożegnał ją i odprowadził, wrócili do swoich zajęć. Przez skórę namiotu słyszała ich krzątaninę wokół ogniska, przytłumione rozmowy i odgłosy pracy. Mężczyźni przetrząsali sakwy, licząc na głos zwiezione tu aż z Gór Sinych dobra, słyszała łopot rozwijanych skór, trzask i brzękanie naprężanych kolejno łuków i cięciw. Humlio rzucił coś na temat uprzęży, Vilumas przytaknął. Kilka suchych liści zaszeleściło na ściółce. Dwa męskie głosy wymieniały się spostrzeżeniami, ubierając je w funty, łokcie i nominały. Gdzieś w tle, do rytmu miarowo stukał im moździerz, niby róg zabuczał niekiedy nosowy głos, obecnie mogący należeć wyłącznie do Poohiego.
A ponad wszystkim był las, którego koryfeuszami były w tej chwili górujące nad obozem kukułki wydające z siebie charakterystyczny zaśpiew, przeplatany niekiedy trelem przypominającym zniekształcony chichot. Pomagały jej się skupić i odciąć od zbędnych myśli oraz trosk. Oddychała głęboko, dusznawym, przesyconym jeszcze niewywietrzałym porankiem, ciepłym powietrzem namiotu. Spokój napełniał ją z każdym kolejnym wdechem. Spokój i nie tylko. Pomimo osłony i parawanu, jakie dawał namiot, czuła. Śpiew ptaków. Ciepło słońca między drzewami. Bujne życie wokół.
Pachniało lasem. Cudownie pachniało lasem.
Wieczorne larum obwieszczane długimi modulowanymi wizgami sygnałów obwieściło porę zmierzchania i zmianę warty. Całe obozowisko, jak poruszony mrówczy kopiec, ożywiło się na moment ruchem i gotowością. Uzbrojeni w łuki Seidhe z pomalowanymi twarzami mienili się wokół na tle drzew, przemykając pomiędzy obejściami namiotów, dając znać współziomkom, by wstrzymali niekonieczne prace i rychtowali wieczorne ognie.
Kilku zaszło również na skraj, do ich kręgu. Słyszała Geda, ich gospodarza oraz kilkoro ze swoich. Głos, który przemawiał, był obcy.
… zeszłej nocy. Postawcie warty i pilnujcie koni.

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 07 paź 2020, 10:01

Wędrując myślami, coraz to mniej krętymi ścieżkami, znalazła się w końcu w zupełnie innym miejscu. Daleko stąd, podczas okresu godowego kukułek, ciepłego lata. U podnóża Sinych Gór na pojedynczym wzniesieniu skąd rozpościerała się kraina Kaedwen. Z widokiem na dolinę, lasy, ludzkie wsie i miasta siedziała na zamszonym kamieniu pośród bukowin, trzymając w rękach małego zawiniętego miękkim materiałem Olumara. Ten kołysany powoli poddawał się rytmowi i ze spokojem na buzi błogo wpatrywał się w nią. Wiatr wplątywał się w rozpuszczone włosy unosząc je nieznacznie ku niebu. Te zaś z umiłowaniem blaskiem słońca ujmowało jej twarz, skłaniając aby to nastawiać się niemu z zamkniętymi oczyma, by czerpać z obfitości. Zaczerpnęła wolniej powietrza, smakując kojącej woni...
I nie tęsknota pierwsza się odezwała, a nieoczekiwany sen, który wkradł się we wspomnienie i zabrał ją ze sobą. Obudziła się wnet ze słodkim posmakiem, zabierając ze snu błogość i spokój, które to rozgościły się w umyśle, uruchamiając nieśpiesznie wszystkie zmysły do życia. Ciało złożyło się posłusznie do zebrania z miejsca. Wypoczęta wyjrzała z namiotu, aby zorientować się o czasie i poczynaniach.
Nie spodziewała się, że drzemka pochłonie tyle czasu. Musiała być bardziej wyczerpana z powodu uzdrawiania i spotkania z Codrairem, aniżeli sądziła. A może i wysiłek z poprzedniego dnia nie zelżał całkiem? Wszakże złość na Elagera i niespokojne drążenia o celu jej egzystencji oraz zastanych problemach stopniały i zmalały, stając się ledwie odczuwalnym, niemalże nieistotnym wrażeniem. Zdystansowana przypomniała sobie jakie jest jej miejsce na świecie i jaką ścieżką podąża. W co wierzy i co jest dla niej ważne. Jeśli poszłaby do Codraira, mając w głowie cel zaspokajania jakichś swoich zachcianek, uraziłaby go swoją arogancją i egoizmem. Przecież powiedziała, że interesuje ją historia miejsca, a nie moc sama w sobie. W końcu od początku powodowała nią ciekawość, a nie żądza. Nawet nie wiedziała kiedy z jednego przeszła w drugie...
Wyciągnęła z woreczka bryłkę, którą otrzymała od elfiego księcia. Klejnot spoczął w jej dłoniach, a ta wpatrywała się w niego, zastanawiając się, czemu aż tak wycenił wartość ich uprzedniego spotkania? Znalazło się zaraz kilka powodów, gdy wspomniała jego urok osobisty, ale wątpiła, czy Wiedzący miałby się nią zainteresować pod takim kątem. Szacowała, że musiało być w tym coś innego, coś związanego z tematem który poruszyła - z ruinami. Nie pozostało nic jak tylko dowiedzieć się. Przyjmując teraz już na spokojnie zaproszenie Codraira, włożyła klejnot z powrotem do woreczka.
Jednomyślna i spokojna wyszła z namiotu, sięgając zaraz po odłożone uprzednio uzbrojenie. Wzrokiem wnet poszukała Flohrii, aby to podejść i dopytać się o sprawy w toku. Zbliżyła się krokiem powolnym i mierzonym, rozglądając po obozie. Stanęła obok niej niby cień.
O co się rozchodzi? — Zagaiła, mierząc w obostrzenie, którego w całości nie usłyszała.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2401
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Centrum obozu

Post autor: Dziki Gon » 10 paź 2020, 11:08

Kamień zaciążył jej w dłoni oraz niedawnym wspomnieniem spotkania jej w myślach, odbijając resztki światła na chropowatej, ziarnistej powierzchni nim ponownie spoczął w woreczku.
Na zewnątrz, w kręgu utworzonym przez ich szałasy z ogniskiem w centralnym punkcie ujrzała dwójkę obcych elfów pod bronią. Ten, którego słyszała rozmawiał właśnie z Gedem i towarzyszącymi mu Elagerem i Atrei. Drugi stał obok, w milczeniu i nienatarczywie rozglądając się po ich obejściu. Nad lasem zapadał zmrok, odległa łuna czerwieni grała ogniście pomiędzy pniami, wyciągając z nich długie odbicia utkane z cieni.
… kilka kur, jeden muł. Las jest niespokojny.
Zrobimy, jak radzicie — odparł im Elager, patrząc na ciemniejącą na wschodzie ścianę drzew. Atrei potaknął i bez słowa począł rozglądać się za kołczanem.
Flohria raczącą się ziołowym naparem nad rozrabianym właśnie na kawałku kory impregnatem o ostrym, drzewnym zapachu, spojrzała nad nią znad wystruganego kubka, by odpowiedzieć pytaniem na pytanie na widok przywdzianego przez nią napierśnika oraz łuku na ramieniu.
Wybierasz się dokądś?
Ilość słów: 0

Aid
Awatar użytkownika
Posty: 123
Rejestracja: 16 gru 2019, 12:35
Miano: Aideen Floh'riha
Zdrowie: Daje radę
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Centrum obozu

Post autor: Aid » 11 paź 2020, 15:21

Zmierzch przywitał ją zapowiedzią wieczoru. Wieczoru, którego to wybrać się miała samotnie na wschodnią część wzniesienia ku spotkaniu Codraira. Dosłyszane strzępy obostrzenia sugerowały aktywność zwierzęcia, bądź potwora. Kto wie czy nie tego, który złowrogo przyglądał się jej przy strumieniu. Wspominając dreszcz jaki jej przysporzył samym spojrzeniem, zgadywała, że to mógł być on. Nie chciała z tego powodu rezygnować ze spotkania z Codrairem. Tłumaczyło to też jego uwagę na temat uzbrojenia. Puszcza nie była bezpieczna.
Łączyła te fakty w myślach, wybudzając się już zupełnie, a na pytanie zielarki odpowiedziała przestąpieniem z nogi na nogę i stanowczym założeniem rąk. Jej mina wyrażała głównie zamyślenie i tym razem spokój. Zwróciła wzrok w stronę zachodzącego słońca, unikając ewentualnego skrzyżowania wzroku z Elagerem. Trwała tak chwilę utwierdzając się w swoim przekonaniu wybycia. Musiała się przygotować. Ewentualnym adwersarzem mógł być inteligentny potwór, albo co najmniej cierpliwy i z pewnością sprytny, skoro już pozbawił Scoia'tael część zwierzyny. Szacowała. Wytężała wzrok na jakimś wydłużającym się cieniu, wyobrażając sobie zgarbioną śliniącą się patykowatą postać. Mogła go po drodze nie spotkać, ale tylko głupiec założyłby taki scenariusz i ruszyłby nocą w las.
— Nie idę daleko — Rzekła w końcu i pokierowała się ku wiaderku stojącym blisko, gdzie została resztka wody. Przykucnęła by wyrwać kępę trawy. Poczęła wygrzebywać ziemię i wrzucać ją do wiaderka. Wyrwaną trawę wraz z korzeniami strzępiła i dodawała do wilgotnej ziemi — Sama — Dodała Flohrii szczegół, kiedy skończyła prószyć trawę do mieszaniny, którą miała się natrzeć w celu zakamuflowania własnej woni. Przedtem jednak imała się naznaczyć kilka strzał, biorąc pod uwagę najgorszy zbieg okoliczności.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław