Sromota

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 gru 2022, 18:48

Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 kwie 2023, 19:10

Feigr
Napitek, zgodnie z oczekiwaniami po jakości lokalu, był wodnisty i kwaśny o jasnosłomkowym kolorze i wyczuwalnym drożdżowym aromacie. Ciężko było się nim upić, a latało się po nim do latryny co chwilę. Nie ma co się dziwić, że miejscowi wymyślili jego urozmaicenie – Babę Wodną. Feigr mógł podpatrzeć, że większość chłopów zamawiających piwo, dostawało jeszcze kielonek berberuchy, który wrzucali w całości do kufla, żeby wzmocnić smak i kopa.
Oberżysta nie skomentował wypowiedzi na temat klanowych niesnasek między wyspiarzami, a po jego twarzy nie dało się wyczytać, czy darzył balwierza niechęcią, czy wręcz przeciwnie był jego dobrym znajomym, choć bliżej było mu do obojętności. Ale czy na pewno?
– A czemu was interesują te śmierci? Dla Henelta kaparzycie, kasztelskiego szkodowiery? W końcu czyjeść raczył się tym zahałakać. – Gospodarz nalał sobie setę jakiegoś mętnego złocistego płynu i golnął na jeden raz. Ryj mu się nawet nie wykrzywił. Musiał mieć dobrze przeżarte gardło. – Może czegoś na zagrychę chcecie? Drygli? Kapuchę? Ogóra? – Sam wyjął paluchami z glinianego słoja zielonego pikla i odgryzł z niego spory kawał, a później resztę wepchnął do ust, aż kwaśny sok spłynął mu po brodzie. Wytarł go w przybrudzony rękaw, jakby inaczej.
Tamtych wesołków zmordowanych życiem i spirolem spytaj. Tylko uważaj, jak ichnich szturkniesz to capią końskim łajnem, ale póki płacą, zawżdy mają u mnie stolik.
Bezceremonialnie wskazał ręką w kierunku kilku moczymord, ubranych w najgorsze łachy, dziurawe czapaje, wyłuskujących spod pazuchy ostatnie denary, żeby kupić kolejną porcję alkoholu. Były to zwykłe lokalne obdartusy, które chwytają się dorywczej roboty, gdy im pieniędzy braknie na chlanie, a tak całymi dniami przesiadują w „Dziurawej beczułce”, wraz z podobnymi sobie mendami. Napuchnięte twarze, pokryte licznymi bliznami i czyrakami, przerośnięte, kalafiorowate, czerwone nosy, nieobecne spojrzenia, brud pod paznokciami, nieliczne uzębienie w jamie ustnej. Śmiali się, grali w kości, pili, płakali, krzyczeli i grozili sobie pięściami, gdy któryś za dużo powiedział.
A co się tyczy śmierci braci Innel – Kontynuował. – Znalazła ich moja Halka podczas oprawiania podwórza. Na krańcu karczmy po lewej, gdzie wszyscy chodzą szczyć i rzygać. Znaczy się chodzili. Od kiedy wyciągnęli kopyta, nie mamy już takiego problemu. Na moje oko, a nastojaszczo żem już widział. – Wydawał się w pełni przekonany, że doświadczył więcej niż przeciętny mieszkaniec Przylesia. – Zarzygali się na śmierć. Tak już bywa. Tylko zbiegło się to z nieszczęsnym powimiraniem innych.
Obrazek Lasota
Na pozór kobieta straciła zainteresowaniem dwójką przybyszów, odwiedzających jej chałupinę, odwracając się do nich plecami, pochylając się nad stołem. Garść wiszących ziół, skruszywszy w dłoni, wrzuciła do kamiennej misy, dodając do nich kilka ususzonych grzybów, jakiś strasznie cuchnących specyfików z uprzednio zakorkowanych słoi i gęstej ciemnobrązowej ciągnącej się mazi. Wszystko intensywnie mieszała, przez jakiś czas pozostawiając ciszę między ostatnim słowem Lasoty.
Czabor zawżdy zacnym zdrowiem był obdarzony, ale widocznie na niego dzień sądny też nastał. Wielcy królowie i ordynaryjni kasztelani muszą w końcu ułożyć się w trumnie. Na Ciebie Kaedweńczyku też przyjdzie data, a twoja zatrata przy twoim boku stoi. Wybraliście już drewno na trumnę? – Kręciła wychudłą ręką w moździerzu, choć substancja była coraz miększa, nie miała już siły, ale dalej kręciła. – Za śmierć odpowiadają sami zmarli. Żebrząc o wyczuchranie z boleźni, nie wiesz kiedy przyjdzie Ci oddać zdrowie. Żebrząc o spokój budnego dnia, nie wiesz kiedy nadejdzie wojna. Żebrząc o drogę w ciemności, nie wiesz kiedy znów zabłądzisz. Podjęte zostało, co zostało utargowane. Każden wywiązał się ze swojego dogoworu, nieprawdaż? Tylko dlaczego teraz, dlaczego tak okrutnie, dlaczego tak wielu? Święty zagaj został opustoszały. W lesie, na bodakowej polanie gdzie wodzi granica z huby.
Odwróciła się z dłonią umazaną w ciemnobrązowej cuchnącej mazi. Skierowała się w kierunku drzwi, które oznaczyła. Miał być to znak ochronny. Tylko przed czym musiała się chronić stara baba mieszkająca na skraju wioski? Prawdopodobnie wiele osób jej złorzeczyło, wiele ją wyklinało i groziło. Nie tego jednak się musiała bać. Powracając naznaczyła czoło Daromira.
Fuj, co za paskudztwo. – Skomentował, wykrzywiając twarz w grymasie prawdziwego obrzydzenia. Nie ośmielił się jednak ściągnąć lepiej mazi.
Kazaj mi lepiej, co dla siebie chciałbyś sięgnąć? Tykać Ci przyszłość? Wskazać drogę? Uchronić bajstruka przed obłędem?
Obrazek Karri
Na pierwszy rzut oka, Karri mogła bezsprzecznie stwierdzić, że nikt się tutaj od pewnego czasu nie kręcił. Chwasty i wiechliny otaczające chatę, bujnie wznosiły się ku górze, nieprzydeptane ludzką nogą. Jasnozielone, lancetowate trawy, rosnące tłustymi kępkami, skrzętnie otaczały strzeliste źdźbła, delikatnie bujające się na wietrze. Między nimi wkradały się nieliczne osty, nastroszone kolczastymi płaszczami, chroniąc swoje purpurowoczerwone kwiecie, a spod gęstych chaszczy wystawały nieśmiałe złociste główki mleczy. Między nimi rozciągnęła swoją sieć samica tygrzyka paskowanego o barwnym żółto-czarno-białym odwłoku. Z pewnością– dawno tutaj nikogo nie było. Dopiero wiedźmińskie buciska zakłóciły panującą tutaj harmonie.
Okiennice domostwa były zamknięte, nie wpuszczając do środka promieni słonecznych, ani nocnego chłodu. Przy okazji chroniąc wnętrze przed ciekawskim okiem Ptaszyny Południa. Drewno nie było uszczerbione, a więc nikt nie próbował się tutaj włamać. Strach targany wiatrem dzielnie próbował odstraszyć nie tylko kpiące z jego losu ptaki, ale również nieproszonych gości. Niestety na marne – złotooka nie zawahała się przeszukać jego porwanych łachów. Nic tam jednak nie znalazła. Karykatura ludzkiej sylwetki nadal tutaj stała, pozostawiona na pastwę losu, przeżywając swoją twórczynię. Za pewne do następnego lata rozpadnie się. Przy wozie również nic nie znalazła.
Właśnie miała siłą otworzyć drzwi, gdy spostrzegła fragment klucza, wystającego z oszklonej zdobnej lamy. Kawałek żelastwa zaoszczędził jej problemu z rozwalaniem mienia, choć nie miała by z tym najmniejszego problemu. Nie pierwsze drzwi, które musiała wyważyć. Na szczęście po przekręceniu klucza zamek ustąpił. Wpuszczając ją do obszernej izby, w której przywitał ją nieprzyjemny odór zgnilizny. Znajdował się tutaj piec, niewysprzątany z popiołu z niedopalonymi szczapami drewna. Potężny stół z kilku desek jedlicy, przy którym znajdowało się pięć krzeseł, jedno przewrócone. Rodzinę znaleziono podczas uczty, więc na ławie nadal znajdowały się nieopróżnione naczynia. W glinianym garze znajdował się bigos z kiszonej kapusty ze słoniną, cebulą i grzybami, w którym zaległy się białe larwy much. Wisząca na haku biała kiełbasa w cienkim wieprzowym jelicie nieapetycznie napęczniała. Chleb zupełnie już sczerstwiał. Przed śmiercią najedli się obficie. Na ziemi leżał jeden drewniany pucharek, a nie daleko dalej resztki jedzenia, prawdopodobnie zwymiotowanego. W jednym z rogów pomieszczenia wybudowano komorę, służącą jako spiżarkę i magazyn. Przestrzeń rodziców, z potężnym posłaniem została przedzielona poplamionym beżowym materiałem. Natomiast z linii komód i skrzyń oddzielono dziecięce sienniki – tutaj sypiał Staś i Bogusia. Pochyłe schody, które bardziej przypominały drabinę, prowadziły na poddasze.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 05 kwie 2023, 23:12

Pod dachem wiedzącej, w dymie i przenikalnej kurtynie półmroku, Lasotę tknęły słowa, w których poczuł ciężar własnej przeszłości. Raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu. Dostrzegł teraz mądrość i doświadczenie wiedźmy zaklęte w fetyszach, kadzidłach czy ziołowych wiązankach. Otoczenie, stworzone pod jej wizję, udowadniało jej moc. Wojownik czuł, że znajdował się pomiędzy światami, pomiędzy jednym porządkiem a drugim. Oba dotykały siebie nawzajem, lecz drugiego Wielomir pojąć nie mógł, gdyż zbyt mocno zakorzenił się w pierwszym.
Poczuł się stary.
— Już swoje wyżebrałem — zaczął drżącym głosem. Walczył w środku siebie. — Brałem, co mogłem. Brałem, co chciałem. Wydzierałem, a teraz już widzę, że wśród tego, co wziąłem, jest też los. I dopadnie mnie prędzej czy później — tłumaczył pierw niepewnie, ale z czasem słowa nabierały pewności, a mężczyzna odzyskiwał pion. — Dopadnie, wykończy. Zanim, jednak los się za mnie weźmie, muszę przygotować syna.
Spojrzał na Daromira.
— Zrobię, co mogę, a potem ty zadecydujesz, kim chcesz się stać. Dam wszystko, a kiedy przyjdzie ci wybrać, nie zatrzymam. Tak będzie.
Położył na blacie stołu wyspiarskie denary, później skoncentrował zmęczone oczy na obliczu kobiety.
— Proszę jedyne o szansę. Jak potrafisz uchronić mi syna przed obłędem albo kupisz mu czas, daj mu to. Oddam, co trzeba.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 07 kwie 2023, 12:59

Obrazek
Oceniając po samej tylko minie oberżysty, Feigr nie mógł stwierdzić, czy wybrał dobrze odcinając się od afiliacji ze Sjertagiem. Mógł za to stwierdzić, że przynajmniej nie wybrał źle, bo jego rozmówca trwał niewzruszony odpowiedzią Skelligijczyka. Było im dane konwersować dalej, nawet jeśli po każdym kolejnym zdaniu karczmarzyny, Feigr zmuszony był zastanawiać się dobre kilka sekund, nim rozszyfrowywał specyficzne naleciałości językowe.
— Może i dla Henelta. Ale głównie to dla siebie. Groszem nie śmierdzę, a za co trzeba jeść i pić, nie? Jak mają robotę to biorę — jednocześnie pokręcił głową na ofertę zagrychy, bowiem zaczynał obawiać się, że wspomnianego już pieniądza nie starczy mu na inne, o wiele bardziej palące potrzeby. Takie jak wódka dla wskazanych mu moment później utracjuszy.
— Miast tego, dajcie no jeszcze butelkę czegoś. Byle było dość mocne i tanie — zawarunkował krótko, nim dane było mu udać się do wskazanych przez szynkarza jegomościów, do których nawet to włóczędze jego pokroju było daleko, zarówno aparycją jak i wydzielanym fetorem.
— Ale że tak obydwu trupem padło? Tego samego miejsca i czasu? Się nie klei... Ten tego... źrenice mieli rozszerzone? Będzie można jeszcze z tą waszą Halką pomówić? Ale to później, jak już zajdę tam i obejrzę te wasze podwórze... — łysy zawodnik wyraził swój sceptycyzm, określił plany i odebrał co zostało mu przyniesione, by następny azymut obrać na stołek ze wspomnianym już elementem lokalnego folkloru.
— E! Miejsce się znajdzie? — w to akurat nie wątpił, bo dla takich co gorzałę do stołu donosili miejsce znajdywało się zawżdy, kim by nie był i skąd by nie pochodził. — Ponoć wy tu Inneli... wspominacie. Dobrze żem trafił? Baba ich wtedy na podwórzu znalazła, karczmarz mi rzekł. Wypijecie ich zdrowie? — spróbował się wkręcić, jako że rzeczywista pamięć braci obchodziła go tyle co zeszłoroczny śnieg. Liczyło się ustalenie przyczyny śmierci.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 13 kwie 2023, 9:46

Feigr
Tęgi z was człowiek, spojrzenie macie dumne, pewnie nie jedne ryło żeście obili. Jak chcecie grosza, wieczorem stoimy bitkę na gołe kułaki. Przyjdźcie. To choć uczciwy zarabotek.
Mężczyzna zniknął na moment, zawołany przez klienta. Nalał tamtemu garniec mętnego alkoholu, odbierając od razu zapłatę i chowając drobniaki do kieszeni w poplamionym fartuchu. Wracając, zgarnął z półki butelkę z jakimś świństwem za jednego denara, które niektórzy kwalifikowali do alkoholi, a w porządniejszym lokalu wzięliby to za truciznę. Oby Feigr nie stracił po tym wzroku, choć i tak tylko na jedno oko widział.
We własnych rzygach i odchodach ligali się. Nie patrzylim na oczy. Nasza zajęta cipier, w kuchni teraz siedzi wmieście z moją kurwią dwojorodną. Lepiej nie odciągać bab od ich roboty. Po bitkach w karczmie będziecie mogli zająć jej chwilę.
Początkowo męty oblegające jeden ze stolików, widocznie lepki i brudny, jakby zaznaczyli swoje terytorium, chciały zareagować agresywnie, przeganiając nieznajomego ze swojego terenu. Dar w postaci alkoholu potrafi jednak czynić cuda, przełamywać lody, burzyć mury. Jeden z łachmytów, z bielmem w jednym oku i ciemnym kilkudniowym zarostem na twarzy, przesunął się robiąc wyspiarzowi miejsce na ławie. Bardzo łatwo było wkupić się w najniższy element społeczny, choć nadal obserwowali go nieufnym wzrokiem. Nikt tak po prostu się do nich nie dosiadał, proponując berbeluchy, nawet jeśli była śmierdzącą zlewką z kadzi. Ten smród, który roztaczali dookoła siebie, potrafił przegonić niejednego.
Polejcie, a nie trelicie. – Upomniał go nowy kumoter od szklanki. – Niech im ziemia lekką będzie, bo życie mieli ciężkie. Czego chcecie wiedzieć?
Roboty szukacie? – Zagaił typ siedzący naprzeciwko niego z przydługą zaniedbaną blond brodą, rudziejąca pod wąsem. Patrząc na niego nie sposób było oderwać wzroku od paskudnie babrzącej się ranie na jego nosie. Zamiast wyleczyć, zapijał ból.
Jakieś bladziny wam brakuje? Nie jedna się tu waszym mieszkiem zahałaka. – Lubieżnie zaśmiał się największy brudas i łajza z nich wszystkich, taki którego żadna kobieta nie chciałaby tknąć za żadne skarby północy. Reszta zawtórowała mu śmiechem.
Kiego węszycie, potemu do nas się dosiadł. – Ostatnie stwierdzenie padło z ust starego dziada w dziurawej ciemnozielonej, prawdopodobnie wygryzionej przez mole, kufajce, o głowie z nielicznymi siwymi włosami, nieogolonej twarzy, paskudnym uśmiechu pozbawionym większości zębów. U boku trzymał drewnianą rzeźbioną laskę, wykonaną z daglezji, jakże mogło być inaczej, na której opierał swoje zgarbione, powykrzywiane ciało. – Streszczajcie się więc, bo my tutaj serjoznymi interesami się zajmujemy. Obrazek Lasota
Daromir wydawał się zagubiony w słowach wypowiedzianych wpierw przez szeptuchę, a później przez ojca. Jego młody umysł nie był w stanie pojąć rzeczy, o których mówiono w niewielkiej chałupince na obrzeżach wioski, gdzieś w głębi krainy Jamurlak. Nie był świadomy, że przepowiedziano mu, że będzie winny śmierci swojego rodziciela. Stał i przytakiwał, choć za cholerę nie wiedział czemu.
Nie nada mi złota żadnego królestwa. – Powiedziała stara baba i tak zbierając denary lezące na blacie, wcześniej wycierając lepkie palce o swoje łachy. – Jesteście właścicielem krepkiego ciała, co niejedno wże zniosło, niejedną blizną naznaczono. Hartowanego ogniem i mrozem. Zapiekły czasem. Więc twego ciała mi trzeba. – Oblizała spierzchnięte wargi. — W Świętym Zagaju rosną potężne muchomory sromotnikowe, w których tętni magia. Zbierzesz mi tego. Uważaj jednak. Choć Pani odeszła, nadal jest tam obojętnie. Nie ruszajcie tam sami, jeśli nie chcecie pośpieszyć własnego losu.
Zaczęła się kręcić po swoim domostwie. Z jednego z koszy wyciągnęła jakiś szary materiał, ale prędko zastąpiła go kawałem szmaty o złocistej i brązowej włóczce. Z mieszka wyciągnęła jakieś malutkie szlifowane kamyczki o różnych kolorach. Znów zbliżyła się do chłopca i spojrzała mu prosto w oczy. Daromir wydawał się przerażony, stał jednak jak słup soli, zupełnie sparaliżowany. Nawet na kilka sekund przestał oddychać. Kościste, nienaturalnie długie paluchy pochwyciły jego włosy i wyrwały biały kosmyk.
Pilnujcie tego. – Zaczęła zarządzać, najpierw wpychając garść koralików w drążącą dłoń dzieciaka, kilka z nich zdążyło mu upaść na ziemię, nim zamknął ja w pięść. – Ty zaś rozpruj z myślą o rozwiązaniu biedy syna i przynieś mi włóczkę. – Kawał materiału darowała Lasocie. — Jutro. Przed zachodem słonka. Zaś się rozmówimy. Haniebnie czasu mi zahałakali. Ujście już. – Zaczęła ich wyganiać gestami, jak wygania się dzieci, które przeszkadzają starej babce.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 16 kwie 2023, 13:49

Uwadze ojca nie umknęło przerażenie potomka, lecz nie miał mu tego za złe, bo sam czuł ścisk na gardle i gdyby nie dziwna, wręcz lubieżna fascynacja własnym strachem, często przejawiana próbami przełamania go, sam stałby jak ten słup soli. Dlatego podniósł bez żenady upadłe kamyczki, żeby, nie dajcie bogowie, zgubić talizmanu wiedźmy.
— Dobrze, przyniosę włóczkę i sromotniki — podsumował, nie będąc pewien czy istota sprawy nie kryła się za szaradą. — Dziękuję. — Nie podziękował tylko słowem. Niezależnie od reakcji starej kobiety, wziął jej rękę i ucałował pomarszczony wierzch.
Wyszli Wielomirowie. Rześkie, leśne powietrze uderzyło w Lasotę jak cep w czerep. Dopiero teraz zorientował się, że kręciło mu się w głowie od aromatów chatki, więc oddychał głęboko. Uspokajał myśli. Zerknął na syna.
— Szczerze powiedziawszy, pojmowałem co trzecie słowo mądrej kobiety. A ty, Daro, załapałeś coś? Mamy przynieść włóczkę i grzyba, a potem pomoże w naszej sprawie. Ale te zagadkowe słowa to nie ma mój łeb. — Powiedział żartobliwie, półserio, żeby zejść na ziemię; żeby zasmakować realności i prostolinijności, tutaj i teraz. Jedno zdradził szczerze: nie miał lotnego umysłu. W istocie nie był pewien czy dobrze zrozumiał przekaz wiedźmy.
— Teraz do wdowy.
Ruszyli do kolejnego punktu. Pośpiesznym krokiem szli do miejsca pochówku elfa, pod lasem, w celu rozmowy z wdową. Jeżeli nie dogoniłby jej, poszukałby kobiety w zarezerwowanym przez nią pokoju w zajeździe.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 16 kwie 2023, 22:49

Obrazek
— Przyjdę. Pobić się. I pogadać z waszą też, jak pozwolita — zadeklarował, przy czym ukryć nie lza, że z entuzjazmem zapatrywał się zwłaszcza na tą pierwej wymienioną aktywność. Za dużo to czasu minęło, odkąd było mu dane tak dla sportu przerobić komu lico na pulpety. Pozostawała tylko kwestia, czy czas i śledztwo pozwolą, lecz możliwość dalszego rozpytania o swoją sprawę powodowała korzystną zbieżność interesów...
Kompania moczymord, uradowana dalszą dawką procentów, przyjęła go bez dalszego szemrania. Na jego szczęście, bo planu drugorzędnego nie przewidywał. Zasiadł tedy pomiędzy nich, planując raczej udawać niż rzeczywiście garować z butli, za to i tak przeżartym tym syfem pijaczkom nie żałował ni kropli. Tyle co wypił „zdrowie” innelowych braci, wystarczyło na pierwszy rzut. Zapach odpychał, ale był do wytrzymania. Kto wąchał kiedykolwiek fermentujących się od pół roku ryb, ten od woni odrobiny gorzały i potu się nie krzywi.
— Robotę mam, a pókim co i tak spłukany, mój mieszek pusty. Tedy się „bladzina” jeno rozczaruje — odrzekł posępnie Feigr na obie złożone mu „oferty”, zanim przeszedł do meritum sprawy, łypiąc zdrowym okiem na starszego dziada, któremu to zwyczajnie i bezwstydnie przytaknął.
— Ano, śmierci ostatnie badam. Takoż waszych konfratrów. Ten tego... wy ich najlepiej znacie, to i wy będziecie wiedzieć — tak mi mówili. Tu na podwórzu ich znaleźli. Ale od czegoś odejść na tamten świat musieli, nie? Siedział kto z was tu z nimi wcześniej? Gadali co, chwalili się czym niestworzonym? Coś inszego się z nimi działo w dniach ostatnich? — pytania starał się zadawać powoli, bo nie dość że sam wspinał się teraz na wyżyny własnego krasomówstwa, to i adresaci byli pewnikiem w stanie daleko wskazującym.
— Szynkarz wasz mówi, że się na śmierć zarzygali, ale we dwóch naraz, to musieli chyba od jednej trucizny albo inszego draństwa paść. To co innego musiało być. Nie oni jedni tak. Jak się czego od was dowiem, może da radę o jaką pomstę. Wszak to kamraci wasi, e? — spróbował od tej strony, bo zapłacić za informacje — wyjąwszy wódkę — nie miał im już jak.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 20 kwie 2023, 11:39

Feigr
Co by się nie rozczarowały waszym interesem. – Zachrypłym głosem zaśmiał się Łajza, a później zakrztusił się bimbrem. Coś mu się ulało, ale wytarł to ręką, a później rękę w spodnie. Szczyt higieny osobistej.
Przesiadywali tu wmieście z nami. Gustawa, tego starszego, co pierwszy uszedł z pizdy swojej matki bladziny, od długiego czasu pobolewał kulas, utykał na jeden giczał. Strasznie mu się to babrzyło. Ale to nie od tego. – Zaczął swoją opowieść najbliżej siedzący pijaczyna, ale przerwał mu Najstarszy, a więc za pewne najmądrzejszy z tego towarzystwa.
Zarzygali się na śmierć. Ciało im ino zdrętwiało. Jakby srogie duchy. Sami przez się, by nie rzygali. Gardło i wańciuch mieli niezmordowane. Nigdy by samogonu nie zmarnowali. Jakieś srogie moce.
A bałakali ostatnio, że drenne mary mieli. Że potwory się im śniły. Że wieczorem przyszła do nich zmora, co dusiła.
Burbulujesz od rzeczy. Sama zmora się przestraszyła. Tu coś innego się działo. Nie byli swoi. – Poprawił kolegów Najstarszy.
Pijta, a nie tyle trelacie. – Podniósł kubek do góry, czekając na wszystkich kamratów i przepłukał gardło paskudnym trunkiem. Morda mu się nawet nie skrzywiła. – Niech im ziemia lekką będzie, bo życie mieli ciężkie. Nie ma co ich z mogiłki wywoływać. Dajta im już spokój.
Obrazek Lasota
Powiew wiatru, niosący zapach świeżego igliwia, przyniósł również potrzebne im orzeźwienie. Zbyt długie przebywanie w dusznej, ciemnej, przesyconej aromatami i tętniącej dziwaczną energią chacie staruchy, otępiało zmysły i zakrzywiało zdolność do oceny rzeczywistości. Mieli wrażenie jakby spędzili tam zaledwie kilka minut, a słońce zdążyło już opuścić zenit i pochylać się ku horyzontowi.
Przez całą drogę Daromir był cichy i spokojny, jak jeszcze nigdy w jego życiu. Kroczył za ojcem z posępną miną i widocznym zamyśleniem. Nie śpieszył się za nadto, ani nie ociągał. Zupełnie jakby był jego cieniem. Coś go widocznie męczyło. Nie tylko jego.
Skierowali swoje kroki po wąskiej wydeptanej ścieżynce, która prowadziła do skraju lasu, gdzie pochowano elfa. Znajdowało się tam również parę innych mogił odmieńców. W większości drewniane niegdyś zdobnie rzeźbione nagrobki, były teraz zbutwiałymi kawałkami płyt, pokrytymi mchem i porostami, głównie złotorostem ściennym, liszajcem szarym, bielistką siwą i złotowłosem strojnym. Ciężko było więc odczytać znajdujące się na nich epitafia, tym bardziej nieczytelne dla Lasoty, bo zapisane w Starszej Mowie. Miejsce było zaniedbane i zapomniane przez mieszkańców. W przeciwieństwie do głównego cmentarza, znajdującego się przy samej kaplicy, który był przeznaczony jedynie dla ludzi. Nikt więc tutaj nie przychodził.
Ujrzeli ją stojąca nad świeżym grobem. Chudą ludzką kobietę w czarnej przydużej sukni, trzymająca w dłoni bukiet polnych kwiatów. Była młoda, choć policzki miała zapadnięte, skórę szarą i cienką, bez widocznych rumieńców, a długie kasztanowe włosy, schowane pod kapelusikiem, widocznie przerzedzone. Jej spojrzenie było nieobecne. Zaszklone oczy wpatrujące się w mogiłę, tak naprawdę widziały dużo więcej, sięgały zaświatów. Świata umarłych. Nie musiała nic mówić, żeby Lasota wiedział, że była jedną nogą po tamtej stronie. Nie zauważyła ich.
Świeży stos ziemi, w przeciwieństwie do pozostałych mogił, nie był obrośnięty bylinami i chwastami, wyznaczał miejsce spoczynku Relemisa. Najemnego drwala, który zginął w ten sam niewyjaśniony sposób jak pozostałe ofiary. Jego grób porastały grupki białawofioletowych grzybków o niewielkich kapeluszach umiejscowionych na cienkich i długich trzonach.
Obrazek Karri
Przy stole, gdzie rodzina spędziła ostatnią wieczerze, nie znalazła niczego szczególnego. Nawet wytężając swoje zmysły, bigos z kiszonej kapusty ze słoniną i cebulą, i grzybami, był jedynie bigosem. Czerwie poruszające się po niedojedzonym posiłku, były tylko czerwiami. Resztki zwymiotowanego żarcia na podłodze, były resztkami żarcia. Jednego była pewna — odór dochodzący z glinianych naczyń, nie zachęcał do obiadu, a wrażliwe wiedźmińskie zmysły bywały w takich okolicznościach przekleństwem. Karri była przekonana, że do najbliższej kąpieli i prania odzienia, będzie czuła przesiąkający ją odór.
W części służącej do przyrządzania jedzenia, nie odnalazła niczego szczególnego. Wisząca na haku biała kiełbasa, nie nadawała się już do spożycia. Pod cienkim wieprzowym jelitem wszelkiego rodzaju bakterie dokonywały swoich procesów gnilnych, rozkładając mięsiwo. Spoglądając na produkty używane w kuchni przez właścicieli domostwa, zaskakiwała ich jakość. Zwykli mieszkańcy wiosek na co dzień nie pozwalali sobie na takie uczty.
Przeszukując palenisko, wychowanka cechu Gryfa, natrafiła na kawałek spalonego pergaminu, a właściwie listu wykonanego z dobrej jakości papieru. Nie była w stanie przeczytać jego treści, ponieważ w większości był nadpalony, a chwyciwszy go w dłonie, zupełnie się rozpadł. Jednakże takiego pisma nie spodziewałaby się w zwykłej chłopskiej chacie. Choć nie znajdowała się tam żadna pieczęć, ani podpis szlachetnie urodzonego, musiał zostać wysłany przez kogoś wysoko usytuowanego.
Przeglądając się pobieżnie przestrzeni na parterze, bez dwóch zdań mogła stwierdzić, że od dawna nikt nie myszkował po domostwie. Była tutaj pierwszym gościem od dawna. Prócz zalęgłego się w żarciu robactwa, nie było tutaj żadnej żywej istoty. Niezmącony ludzkim śladem kurz, osiadający się na podłodze, był tego niezbitym dowodem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 20 kwie 2023, 12:11

Szli w milczeniu. Lasota domyślał się, co gnębiło Daromira i wiedział, że potrzebował on czasu dla siebie. Zamiast zmartwionych pytań, wyciskania z chłopaka odpowiedzi za wszelką cenę, towarzyszyła im melodia lasu. Piękno przyrody ułatwiało zajrzenie w siebie, aby skonfrontować się z poznanymi prawdami. Ojciec pozwolił synowi zmierzyć się z własnymi myślami w ciszy.
Odezwał się dopiero wtedy, gdy wkroczyli na teren wiekowego cmentarza. Postać kobiety weszła w ich pole widzenia.
— Ta pani przeżywa stratę po mężu, Daromirze. Straciła ukochanego — tłumaczył spokojnie. — Bądź dla niej uprzejmy.
Zbliżyli się od jej boku, dając okazję do zauważenia.
— Moje kondolencje — zaczął starszy Wielomir poważnym głosem. — Nazywam się Lasota Wielomir, a to mój syn: Daromir — pogłaskał dzieciaka po głowie, kiedy go przedstawił. — Bardzo mi przykro. Sam jestem wdowcem. — ujawnił dość przewrotnie, częściowo prawdziwie.
Spróbował się zbliżyć do kobiety, o kroczek.
— Nie jestem wstanie zwrócić ci męża, ale jestem w stanie wymierzyć sprawiedliwość. Na bogów, znajdę tego nikczemnego mordercę. Dopadnę go — rzekł w mocą w głosie. — Potrzebuję informacji, żeby ustalić, co się stało. Pomożesz mi?
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 22 kwie 2023, 11:22

Obrazek
W reakcji na zgryźliwy komentarz (albo okazane chwilę później zezwierzęcenie rzucającego, ciężko ocenić), Feigr wyszczerzył się paskudnie, odsłaniając częściowe ubytki w nawet cokolwiek czystym uzębieniu, zdradzając niechybnie zajmowanie się jakowym „fachem”, którego z wszelkiej miary do bezpiecznych zaliczyć nie szło. To jest — jeśli siedzące przy stole towarzystwo było dość roztropne by zauważyć i dość bystre by się tego domyślić, a coś mówiło mu, że szanse na którekolwiek z powyższych były bliskie zeru.
To powiedziawszy — przyznać trzeba, że lokalna menażeria mówiło zaskakująco do rzeczy i z sensem, nawet jeśli w swoją historię wpletli mary i inne rzeczy, które dla przeciętnej człeczyny byłyby niczym innym jak pijackim chędożeniem. Zresztą, to samo mógł jeszcze przed momentem powiedzieć o pierdoleniu karczmarza, że „zarzygali się na śmierć”, a teraz okazywało się, że ten mógł mieć kapkę racji, z tym że to nie od alkoholu padli. Ograniczona, nabyta u Istki wiedza medyczna Feigra przypomniała mu, że drętwota ciała nieraz idzie w parze z tym, że sparaliżowany człek traci też zdolność oddychania... a stamtąd do śmierci przecie niedaleko.
Pozostawało pytanie — co wywołało u nich taki odruch, że aż ich ducha pozbawił. Odpowiedź na tą jedną zagwozdkę pozwoliłaby zaradzić coś na ową przyczynę nagłych śmierci. Raczej nie trucizna, bo kto chciałby jakich przypadkowych pijaczków na śmierć zatruć...? Zakładając, że faktycznie była to jakaś siła nieczysta — nawet dobrze się składało, jako że mieli ze sobą wiedźminkę. A on też nie ułomek — jaj miał tyle, by nie uciec na widok byle mary parszywej, nie jakaś tam elfia trusia, której na złamaną gałąź w lesie serce z piersi wyskakuje...
Zanim odpowiedział hołocie, uśmiechnął się jeszcze raz krótko, ale tym razem już do samego siebie.
— Ciekawe, to co mówicie. Mamy wiedźmina z nami, więc co by tutaj nie przylazło i z waszymi ziomkami się nie rozprawiło, temu pewnie damy radę — rzucił z namiastką optymizmu Skelligijczyk, który do tej pory głównie wnikliwie słuchał, a to co zasłyszał szybko trawił w swojej głowie.
— Niech im lekka. Pokój im — powtórzył w ślad za Najstarszym, choć z naczynia celowo upił niewiele, a nawet tego jego język szybko pożałował. — Jużem wam nie przeszkadzam. Róbta dalej interesa, a ja idę na podwórze, tam gdzie ducha wyzionęli. Wódka wasza — orzekł, po czym wstał od stołu.
Aczkolwiek, nim dane mu było odejść w swoją stronę, odwrócił się jeszcze do podchmielonej kompanii, jakby o czymś sobie przypomniał.
— Ten tego... kto z was nie słyszał o jakiej brzytwie? Balwierz skarżył się, że mu jedna zniknęła. Znacie tu kogo co ma jaką nową? — zagaił Wyspiarz bezpośrednio, uznając, że nie chce mu się bawić w podchody. Żaden z obecnych nie wyglądał na takiego, co dałby radę podwędzić więcej aniżeli kolejną butelkę siwuchy z kufra we własnej chałupie pod nieobecność swojej starej, o wojowniku z Drummond nie wspominając, ale niewykluczone, że złodziej w pierwszej kolejności mógł się odezwać do znanego mu „elementu” z przybytku takiego jak ten, po to by fant bezpiecznie spieniężyć. Albo to jaki ich znajomek, to im się pochwalił. Feigrowi było za jedno.
Niemniej, czy prawdę powiedzieli, czy kit mu wcisnęli, mężczyzna w dalszej kolejności planował udać się we wspomniane przez oberżystę miejsce na podwórzu, a następnie popytać o drogę do niejakiego spławiacza drewna, Ulbu. Jak ktokolwiek z odrobiną pomyślunku — w pierwszej kolejności podejrzewał najbiedniejszego, a pozostała dwójka wymienionych przez Sjertaga była rzemieślnikami...
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 22 kwie 2023, 19:58

Feigr
Kamraci od szklanki mogli pochwalić się równie, a nawet bardziej, uszczuplonym uzębieniem. U nich jednak większy wpływ od mordobicia, miała próchnica. Towarzyszący każdemu żartowi uśmiech pijaczków, jednoznacznie odrzucał rozmówców. Jedynie u Najstarszego ubogość zębów mógł wynikać z wieku, którego udało mu się dożyć.
Baczyć jeno musicie, coby wiedźmaka nie pomacnąć, bo od tego oparszywieć można. – Ostrzegł go Najstarszy, uprzednio spluwając za lewe ramię, a za jego śladem poszli pozostali. Mądrości ludowe.
Powodzenia. Jak możemy wam jeszcze pomóc to zapraszam do naszego stołu. – Stwierdził ten, który jako pierwszy go przywitał, usuwając się z ławy. Nie wiedział jednak, że tak szybko spełni się jego propozycja. Reszta znów przepłukiwała gardło obrzydliwym trunkiem.
To na pewno nie Łajza, bo z brzytwą się już dawno połajał. – Po chwili przyciszył głos nagabując do siebie wyspiarza. Kontynuował przyciszonym głosem, rozsiewając dookoła siebie obrzydliwy odór zepsutych zębów. – Spytaj się Janka, on używanymi i nieswoimi rzeczami kramarzy. Zahacz go nim ujdzie z karczmy. To ten półpanek.
Wskazanym paser okazał się wysokim i chudym człowiekiem o uśmiechu pozbawionym jednego przedniego zęba, brązowych niedbale przystrzyżonych włosach, twarzy nieskalanej zarostem, odzianym w zwykłe nierzucające się w oczy mieszczańskie ciuchy. U pasa miał pękaty mieszek. Kończył spożywać krupnik.
Niemniej, czy prawdę powiedzieli, czy kit mu wcisnęli, Feigr nie miał czasu na rozmowę z charłakiem, kierując swoje kroki na miejsce dawniej pełniące role ustępu na świeżym powietrzu. Tam znaleziono braci Innel. Prócz nadal utrzymującego się smrodu mocznika, głęboko wżartego w drewnianą ścianę karczmy, nie znalazł tu nic ciekawego. Nic tutaj nie chciało rosnąc prócz kęp niewielkich grzybów o jasnobrązowych śliskich i nieco lepkich, tępo stożkowych kapeluszach z sinozielonymi plamami na obwodzie i ostrą centralnie usytuowaną brodawką. Niektóre z nich sięgały nawet piędzi wysokości.
Drogę do chat spławiaczy drewna wskazać mógł mu każdy z miejscowych, a więc i do miejsca, gdzie znalazłby Ulbu.
Obrazek Lasota
Synek przytaknął bezdźwięcznym skinieniem głowy, jakby sam trwał w głębokiej zadumie. Przez cały pobyt na zapomnianym przez świat cmentarzu, był wyciszony. Pełen powagi miejsca, w którym się znaleźli. Nie trzeba było go ostrzegać przed nieodpowiednim zachowaniem. Nie dzisiaj.
Usłyszawszy głos Lasoty, kobieta wyrwała się z letargu. Na chwilę wróciła do świata żywych. Mięsnie twarzy drgnęły jej delikatnie. Sine usta nabrały zdrowszego koloru. Spojrzała na niego oczami pełnymi smutku i żalu. Po wychudzonym policzku spływała samotna gorzka łza. Nie łkała. Na więcej nie miała już sił. Niegdyś musiała być piękną kobietą o bujnych czarnych włosach. Była widmem dawnej siebie. Duchem uwiązanym tragiczną historią na ziemi. Powoli uchodzącym z zmarnowane ciała.
Nie odpowiedziała na jego słowa od razu. Przytuliła do siebie bukiet. Kilka polnych kwiatów — o dużych wypukłych żółtych koszyczkach z licznymi drobnymi białymi płatkami; krwiste maki z lekko opadłymi już głowami; wiechcie z grzbiecistymi, dużymi ciemnobłękitnymi kwiatami z białym żagielkiem w środku, zebranymi w duże grona w górnej części łodygi. Położyła je delikatnie na kopcu ziemi, ostrożnie kucając.
Mąż przynosił mi polne kwiecie, za każdym razem wracając do domu. Rumianek, chabry, maki, łubin, kąkole, stokrotki. – Odwróciła twarz ku niemu. – Jadwiga. – Zamyśliła się na moment wpatrując przed siebie. Nie patrzyła na Lasotę, wpatrywała się za jego ramię w las, choć równie dobrze mogła znów widzieć zaświaty. Po chwili poprawiła się, wyciągając dłoń. – Nazywam się Héadi bláth Arbhair.
Była ludzką kobietą, ale poślubiła elfa. Posługiwała się więc imieniem i nazwiskiem w dialekcie Starszej Mowy. Niezależnie co znaczyło, brzmiało pięknie. Mówiła melodyjnie i płynnie. Zupełnie jak Aen Seidhe. Wydać się mogło, że odzyskała trochę życia.
Dlaczego Pan to robi? Dlaczego się Pan zajmuje losem elfa, najemnego drwala? – Nie mówiła tego oskarżycielsko, lecz ze szczerym zdziwieniem. – Ma Pan jakieś przypuszczenia? Chciałabym pomścić męża. Jeśli Pan pozwoli, chciałabym pomóc. Jakiekolwiek są Pana intencje. Nic innego mi nie pozostało.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 24 kwie 2023, 18:50

Obrazek
Na szczęście dla Feigra i nowo poznanej kompanii zachlajmord, „pomacanie wiedźmaka” zostawił w kompetencjach swojemu kaedweńskiemu towarzyszowi, którego zresztą nie trzeba było do tego specjalnie namawiać i który podobnych przesądów zdawał się nie podzielać. Nie podzielał ich również Skelligijczyk, ale czego wszak spodziewać się po człowieku, który ponad macanie wiedźminów przekładał macanie elfów...? A co dla poniektórych była to zbrodnia po dziesięćkroć gorsza...
Zgodnie z własnymi przewidywaniami, na podwórzu nie znalazł nic poza kilkoma psiakami, ochoczo wyrastających na znajdującym się pod ścianą karczmy skrawku ziemi, regularnie podlewanym szczynami przez bywalców. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo o grzybach miał pojęcie blade. O tych mógł powiedzieć tyle, że za nic w świecie nie wziąłby ich do ust, choćby do wygotowania użyto drewna z całego lasu. Trącił je jeszcze nogą na odchodne, ostatecznie decydując się wrócić przed karczmę.
Uznał, bowiem, że chwilę na rozmówienie się z niejakim Jankiem jednak znajdzie, ale poczeka aż ten wybędzie z karczmy, by w razie komplikacji móc spuścić mu sromotny wpierdol. Najpewniej z gatunku tych całkowicie zasłużonych. Jeśli wierzyć słowom pijackiej gwardii — czekać długo nie musiał.
— Ty jesteś ten Janek, co rzeczy od ciebie kupić można? Brzytwy szukam. Słyszałem, że ty co masz — zagaił Feigr przy pierwszej okazji, samą aparycją sugerując, że paser powinien ostrożnie dobrać następne słowy.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 30 kwie 2023, 11:17

Dał sobie chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią. Kusiło go, żeby prosto z mostu wyjawić cel jego śledztwa, a były to pieniądze, ale nawet on zdawał sobie sprawę, że bezpośredniość nie przysłużyłaby się tej rozmowie. Tym razem musiał sięgnąć po odpowiednie karty, aby wygrać rozdanie.
— Bo trzeba powstrzymać mordercę, który nie poprzestanie — zaczął energicznym, niemal gniewnym głosem. — Człowiek, elf; mężczyzna, kobieta, dziecko łączy to, że mamy bliskich. Mamy dla kogo żyć, za coś pracować. Jest pani tego przykładem. Mir tego miejsca został zakłócony. Nie ma zgody na to, żeby żyć w takim strachu! W takiej rozpaczy... — porwała go przemowa, gdyż gestykulował niczym dowódca motywujący swoich chłopców z oddziału.
— Dlatego dorwiemy odpowiedzialnych i wymierzymy sprawiedliwość! — spróbował zasiać w kobiecie sprawiedliwą furię, bo lepsza była kobieta rozgniewana i ognista, niżeli melancholijna i wodnista.
Jeszcze nie skończył. Zbliżył się do wdowy, żeby stanąć u jej boku. Spojrzał na kwiaty ułożone na mogile.
— Przyjechaliśmy dzisiaj, dopiero rozpoczęliśmy śledztwo — począł tłumaczyć jak wyglądał obecny postęp w sprawie. — Od wyspiarskiego chirurga wywiedzieliśmy się kilku rzeczy. Wszyscy mieli rozszerzone źrenice, ale nie wyglądali na zatrutych. Medyk użył słów, że jakby duch opuścił ciała poszkodowanych chwilę przed właściwą śmiercią. Zatem sprawa wydaje się trudna i potrzebujemy wszystkich wskazówek, żeby jakoś to złożyć do kupy... — Obdarzył poważnym spojrzeniem Jadwigę — A bez ciebie nie damy rady.
Zerknął na Dara porozumiewawczo, dając mu sygnał lekkim skinięciem głowy do przeprowadzenia taktycznego przytulenia nieznajomej. Lasota zamierzał wykorzystać każdy dostępny środek do zjednania sobie rozmówczyni.
Zapytał po chwili:
— Powiedz proszę, co wiesz. Coś zwróciło twoją uwagę w dniach niedalekich od śmierci twojego męża? Przypomnij sobie, to ważne — powiedział ciepłym, miłym dla ucha głosem.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 303
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 30 kwie 2023, 19:46

Feigr
Zza drzwi wyłonił się wyrośnięty młokos, który beztrosko zamierzał opuścić karczmę i żwawym krokiem udać się do swojego domostwa w grodzie. Na drodze stanął mu jednak mięsisty kawał chłopa. Janek był zbyt zamyślony, udanymi dzisiaj transakcjami i wpadł na niego. Rąbnęli się głowami, aż gołowąs przewrócił się. Razem z nim upadł tłusty brzęczący mieszek. Jak na takiego dzieciaka, potrafił robić biznesy.
Co jest kurwa?! – Krzyknął, rozmasowując obolałe miejsce i zerkając nad siebie. Rozgniewanie na jego twarzy, przerodziło się w przestrach. – Przeprasam, przeprasam. Czego chces ode mnie? Tuż sa rogiem ceka na mnie najemnik, którego wynająłem. Więc nie próbuj mnie obrabować, jeśli chces się obudzić jutro rano…
Gadał szybko, lekko świszcząc i sepleniąc przez przedni brak w uzębieniu. Nie wiedział, czego może chcieć od niego obcy typ, wyglądający na bandziora, jeżeli nie okraść go z nieuczciwie zarobionych dukatów. Jedną dłoń sięgnął za pazuchę, prawdopodobnie zupełnie niedyskretnie chwytając jakiegoś kozika. Patrząc na jego posturę, nie dający mu żadnej przewagi nad Feigrem.
Aaaaa… pomocy potsebujes. Nie jesteś zwykłym łotrem naskakującym na psykładnych obywateli. – Zaczął powoli wstawać, ale nadal będąc ostrożnym w stosunku do nieznajomego. – Nie mam żadnej bsytwy. Mogę Ci jakąś skołować. Powiedz cego Ci potseba. Obrazek Lasota
Pretensjonalna w swojej wzniosłości przemowa łysego najemnika, nie zrobiła na wdowie wrażenia. Prawdopodobnie znów zapadła by się w swojej melancholii i odmętach ciemnej, zimnej toni. Nawet na moment na powrót zapatrzyła się przed siebie, a w jej źrenicach zapanowała pustka. Nie kierowała nią wzorem cnót sprawiedliwość, a karmiona mrokiem zemsta. Chciała nadzwyczajnej w świecie pomścić swojego ukochanego. Ujrzeć morderca, topiącego się w kałuży własnej krwi.
Ten moment, gdy Daromir przytulił się do posępnej kobiety, na nieme polecenie ojca, przywrócił ją do świata żywych. Zadrżała. Wychudła dłoń, spoczęła na białej czuprynie, delikatnie głaszcząc ją. Po oczach spłynęły jej gorące łzy, a z ust wydobyło się jęknięcie. Później nastała krótka chwila szlochu i spazmów. Coś w niej pękło. Pragnienie. Tęsknota. Dopuściła do siebie wszystkie uczucia, które trzymały ją przy życiu. A po nich przyszedł gniew. Lasota poznał je po zaciśniętych w wąską kreskę ustach. Spojrzała na niego hardo. Przestała mu przypominać widmo, czarną damę straszącą na murach opuszczonej warowni. Była żywym człowiekiem, w którego żyłach płynęła krew.
Zostali otruci? Nekromanteía? – W końcu przemówiła, nadal głaszcząc albinosa po głowie. – Niestety niewiele wiem o śmierci mojego męża. Znaleźli go jego kumotrzy z sadyby porębskiej, tam w głębi lasu. Wywiedziałam się, że często opuszczał swój szałas. W listach wyczytałam, że był ostatnio zaniepokojony i pobudzony. Coś tam się musiało wydarzyć. Moglibyście z nimi pogadać, z kobietą nie chcą, jakbyśmy nie były im równe. Powiedźcie mi jak mogę wam pomóc. Pozostanę do znalezienia winnego Pod Złotym Bluszczem. Jeśli będzie trzeba zajmę się twoim synkiem. Jak się nazywasz? – Zerknęła na niego.
Daro… Daromir, psze Pani. – Odezwał się pierwszy raz od czasu, gdy przekroczyli stary opuszczony mogilnik. Głos mu drżał. Jego oczy były zaszklone i zaczerwienione, a z nosa mu kapało. Nie wiedzieć dlaczego, popłakał się wtulając w czarną suknię zmarniałej kobieciny.
Obrazek Karri
Wiedźminka nie znalazła niczego interesującego w domostwie zmarłej rodziny. Skierowała się ku zajazdowi pod Złotym Bluszczem, mając nadzieję, że znajdzie tam towarzyszy. Po drodze jednak zatrzymał ją posłaniec z Aedirn. Młody chłopczyna, sprawnie jadący na karym ogierze, przekazał w jej ręce zalakowany list z pieczęcią miasta Aldersberg. I ruszył w swoją stronę. W treści listu znalazły się najwyraźniej na tyle ważne informacje, że po przeczytaniu go, bez żadnego pożegnania opuściła Raduń i znajdujące się w okolicy Przylesie. Zostawiała za sobą nierozwiązaną sprawę. Nie przekazała nawet żadnej notatki gospodarzowi. Nie rozmówiła się z Hubrecht Heneltem. Nie uratowała kasztelana Czabora von Kegel. Nie przerwała kolejnych niewyjaśnionych śmierci. Nie poznała tajemnicy lokalnej szeptuchy. Nie pomogła balwierzowi Sjertagowi z Arinbjorn odnaleźć jego brzytwę. Nie usłyszała kolejnej pieśni Mistrz Drozda. Nigdy więcej nie powróciła już w okolice. Mieszkańcy przez krótki czas jeszcze opowiadali sobie o mutancie żeńskiej odmiany o pomarańczowych oczach, słowiczym głosie i dwóch mieczach na plecach, stalowym na ludzi i srebrnym na potwory. W końcu wspomnienie o niej zatarły się i zapomnieli o Karri Kaatarine Breith.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 285
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 01 maja 2023, 10:56

Patrząc na rozpłakaną kobietę i chlipiącego synka, Lasota poczuł dyskomfort. W pierwszym odruchu nie spodobało mu się to, co zobaczył, bowiem uważał płacz za przejaw słabości. Płacz nie rozwiązywał problemów, nie pokonywał wrogów, nie wyprostowywał sprawy. Kojarzył mu się z ofiarami – tymi, którym uśmiercał mężów, pozostawiając na pastwę losu, nie tylko obrabowanych z majątków, lecz również i z żywiciela.
Pogrążyłby się dalej w swojej nienawiści do słabości, jednak w mig sobie przypomniał podobną scenę, gdy szukał pomocy w klasztorze Wszechmatki. Przeorka trzymała na rękach schorowanego Daromira, tuląc go do piersi. Wtedy, jeszcze bardziej przypominając niemowlaka, syn mu płakał. Płakał i budził na moment w ojcu uczucia, których nie lubił, nie potrafił nazwać. Takie, od których barki się spinały, stawały się cięższe, gardło samo się zaciskało niczym pętla.
Znów doświadczywszy tej mieszanki uczuć, starszy Wielomir zacisnął zęby, bowiem nie potrafił dać synowi tego, czego w tej chwili potrzebował. Stał i patrzył na ten dziwny obraz, gdy nieznajome sobie istotki w jednym momencie złączyły się, nawet jeśli chwilową niczym lot motyla, w komunię serc.
A potem poczuł się zmęczony całym tym gównem, raz jeszcze przypominając sobie istotę tego, co chciał przed śmiercią osiągnąć. Zacisnął zęby jeszcze bardziej, ze świstem nabrał powietrza, bo trzeba było działać, pomimo braku chęci. Należało spełnić oczekiwania wiedźmy, rozwiązać problem Przylesia.
— Dziękuję — zaczął ospale, musiał się przemóc do pociągnięcia wątku. — Byłbym wdzięczny za przeczytanie mi tych listów. Być może jest w nich więcej informacji. Czy udało się mężowi uczynić postępy, nawet częściowe, w odkryciu tego, co się działo w lasach? — Z każdym następnym słowem wracał do pionu. Znów stał się skoncentrowany na robocie i uziemiony w przyziemności.
— Tak zrobię. Udam się do drwali — krótko skwitował. — Wiecie, jeżeli sobie tego życzycie, możecie do mnie dołączyć. Twoje towarzystwo zaprawdę mi pomoże, chociażby w taki sposób, iż ja nie znam tego miejsca i jego ludzi. Jak ktoś coś będzie kręcił, tak szybko nie wyczuję smrodu kłamstwa. Natomiast ty wiesz, co w trawie piszczy. Zatem razem odwiedźmy tych drwali — zaproponował otwarcie celowo zniżonym, przyjemniejszym dla ucha głosem. — W innym przypadku prosiłbym o poskładanie do kupy tego, co robił mąż. Popytanie ludzi na wsi, poszukania wskazówek.
Później zerknął na Daromira. Uśmiechnął się do niego i wyciągnął rękę.
— Chodź, synku. Wygląda na to, że jeszcze będziesz miał okazję zobaczyć się dobrą panią. Podziękuj. — Poinstruował synka.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 324
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 02 maja 2023, 11:19

Obrazek
Na pierwsze słowa młodzika, Feigr stanął wyprostowany, z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej i nieprzychylnym spojrzeniem padającym na lico upadłego delikwenta. Po drugich, złagodniał nieco, widząc jaki efekt wywołało uświadomienie sobie przez dzieciaka z kim zadarł. Gówniarz był bystrzejszy niż Skelligijczyk przewidział, co Wyspiarz musiał docenić.
— Nie strasz, nie strasz... — burknął, jako że groźba nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. — Ale nie po twoje pieniądze jestem. Jeno informacje.
Co mogło uchodzić za zaskakujące, pięściarz podał chłopinie dłoń, zamierzając pomóc mu wstać. Uzmysłowił sobie, że o ile to spotkanie mogło pójść dwojako, to nie było wiele sensu w robieniu sobie wrogów, skoro wyczuł nosem, że z paserem idzie się dogadać.
— Nie masz — potwierdził Feigr, nie poddając w wątpliwość jego prawdomówności. Widać naprawdę chciał mu wierzyć, a rozmówca brzmiał dla niego dość przekonująco. — Ale kto inny ma na pewno. O konkretną brzytwę się rozchodzi. Rodową, balwierza Sjertaga — wyłożył sprawę nieco dokładniej.
— Nikt nie próbował ci jej opchnąć? Ulbu, albo Jaksa? Może ten... jak mu tam... Naczęmir? Znasz takich? Żaden z nich? — wymienił z pamięci ciąg imion, przedstawiony mu przez weterana z Drummond. Na szczęście jeszcze ich nie pozapominał.
Spodziewał się, że cwaniak może nie być szczególnie chętny na prospekt puszczenia farby o swej klyjenteli, więc nie omieszkał z dorzuceniem drobnej propozycji motywacyjnej.
— Jak co wiesz to mów. Przemilczę cię u Sjertaga i każdego innego. Chcę tylko fant z powrotem. To jak będzie?
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław